Profil użytkownika
I_m_not_a_robot ♀
Zamieszcza historie od: | 30 listopada 2015 - 22:09 |
Ostatnio: | 16 maja 2024 - 19:45 |
- Historii na głównej: 5 z 5
- Punktów za historie: 424
- Komentarzy: 382
- Punktów za komentarze: 2321
Zamieszcza historie od: | 30 listopada 2015 - 22:09 |
Ostatnio: | 16 maja 2024 - 19:45 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@pasjonatpl: Lata się "lekko" nie zgadzają, ale powstanie Spartakusa trwało jakieś dwa lata, czyli i styczeń się załapał ;)
Dzień dobry, zastałem Jolkę? ;)
@DarkHelmet: To nie jest normalne zachowanie... Dorosła kobieta? Mi to wygląda na jakieś zaburzenie.
Dentystka rzeczywiście piekielna, jeśli nie powiadamia obecnego przy konsultacji rodzica o tym co zamierza małoletniemu pacjentowi zrobić. No ale dzieciak... Jeśli młody przy dwóch dentystycznych zastrzykach znieczulających ma traumę, to nie wróżę mu "świetlanej odważnej" przyszłości.Szczególnie, jeśli na każdym kroku mamusia będzie co trudniejsze przeszkody pokonywać za niego. Kobieto!!! Jeśli twój syn nie jest uczulony na żaden ze składników znieczulenia, to poboli, ale zastrzyki przeżyje i będzie się kiedyś z tego śmiał!
Kelnerki zjadły po kawałku ciasta (które i tak w dużej części poszło do kosza)? Do kamieniołomów z nimi, niczym Jean Valjean!
@Imnotarobot: Szkoła nie jest od teko żeby uczyć uprawiać seks z głową! A metody antykoncepcji, jak najbardziej zaliczają się do biologii - jak pewne substancje wpływają na organizm człowieka, co to jest ejakulacja i jak mechanicznie sprawić żeby do zapłodnienia nie doszło? Podpada to pod kategorię "nauka", która jest obiektywna i obiektywnie powinna być nauczana. To nie ma nic do nauczania uprawiana seksu z głową. To ostatnie jest wypadkową rozwoju emocjonalno/fizycznego i właśnie obiektywnej edukacji szkolnej. Lekcje typu WDŻ w normalnym społeczeństwie miejsca mieć nie powinny, bo powtórzę - szkoła nie jest od tego.
"wiedzieliśmy wszystko o dojrzewaniu, zapłodnieniu, ciąży, antykoncepcji" Czy w Polsce nie jest to zwykły program lekcji biologii? Po co robić to tego oddzielny przedmiot, który najwyraźniej najczęściej jest prowadzony przez katechetów??? Ja nie ogarniam, jakim cudem, przez całe liceum, na BIOLOGII (sic!) można nie napomknąć o biologii człowieka, czyli między innymi o tym, jak człowiek się rozmnaża, jakie są narządy rozrodcze, jak to wszystko "działa", skąd się biorą dzieci, jak działa antykoncepcja, czym się różni środek wczesnoporonny od pigułki "dzień po" (nieprawdaż, panie eks-ministrze Radziwiłł!)... I nie, nie mam tu na myśli obowiązkowej nauki nakładania prezerwatywy na plastikowy model penisa (chociaż to by się akurat wielu nastolatkom przydało, może sporo nastoletnich ciąż udałoby się uniknąć?), ani nie popieram pluszowych modeli waginy i penisa w przedszkolach.
Jestem w stanie w to uwierzyć. Przejęłam moje aktualne mieszkanie po lokatorce, którą po jakichś 2 latach udało się w końcu definitywnie eksmitować za nie płacenie żadnych opłat. Cóż, w ten sposób "zaoszczędzonych" pieniędzy pani nie wydawała chyba rownież na żadne środki myjące. Tego jak wyglądał aneks kuchenny (bo nie jest to nawet cała porządna kuchnia) i łazienka nie da się opisać. A i tak to było tylko to, czego nie objął generalny remont (podłogi i malowanie ścian, jeszcze przed moim wynajmem). Nie chcę nawet myśleć co tu było, że aż skłoniło właścicieli do remontu...
@misiafaraona: Moja mama, przyzwyczajona do cywilizowanych polskich dworców, gdzie przyjazdy/odjazdy są wyświetlone na wielkiej tablicy w hallu (przynajmniej na Dworcu Wschodnim w Warszawie tak jest), była w ciężkim szoku kiedy zobaczyła dworzec główny w Lyonie (2/3 najważniejsze miasto we Francji) i podróżnych stłoczonych pod mini ekranikiem (rozmiarów standardowego domowego telewizorka), gdzie były wyświetlone godziny odjazdów/przyjazdów/opóźnień/perony. Zabawne dla niej było też "pospolite ruszenie" - 3 opóźnione o ponad godzinę pociągi przyjechały w mniej więcej tym samym czasie, podróżni rozeszli się na odpowiednie perony. Dla mnie jak i dla całej reszty podróżnych, nie było to nic dziwnego...
@rodzynek2: Też się nie zgodzę. Od siebie na uczelnię przez 5 lat miałam jedną bezpośrednią linę. Tramwaj jeździł mniej więcej w porządku, jeśli jeden tramwaj co 7 minut w godzinach szczytu, można uznać za "w porządku. Warto dodać, że ten tramwaj obsługuje biznesowe i kulturalne centrum miasta, 3 uczelnie, kilka liceów, gimnazjów i szkół podstawowych, a moje miasto jest na tyle specyficzne, że jest to główny i niezastąpiony środek transportu. Dziwnym trafem, jak tylko odbywała się sesja na uczelni, tramwaj miał "problemy techniczne na linii". Teraz tym samym tramwajem jeżdżę do pracy (tyle że dla odmiany w drugą stronę ;) ). I te całe "problemy techniczne na linii" są jeszcze mniej zabawne niż były wcześniej...
Narzekanie na przesadną i obowiązkową religijność w szkole katolickiej (dobrowolnie i bez przymusu wybranej!), to brzmi trochę jak mniej lub bardziej legalny imigrant, który się skarży, że kultura i obyczaje danego kraju (do którego dobrowolnie się udał!) różnią się od kultury i obyczajów jego własnego kraju i w związku z tym trzeba to natychmiast zmienić i narzucić własne zwyczaje.
@niemoja: Widać ma, skoro "odwala", takie coś funkcjonuje i nikt poważnie nie oponuje. Co do drugiego punktu, gdyby kryteria oceniania były jawne i uczeń wiedziałby za co punkty zdobył, za co stracił i z czego dokładnie wynika jego ocena z klasówki, nie było by potrzeby odwoływania się, egzaminów komisyjnych itp, itd. Poziom wiedzy jest kontrolowany właśnie przez klasówkę i przy okazji poziom oceniania nauczyciela też. Uczeń dostaje klasówkę z powrotem, jeśli uważa, że został niesprawiedliwie oceniony, to ma podstawę do protestu.
"Psa nie trzyma się w kojcu (kojec 30m2)" Moje mieszkanie ma 32 m2. Człowieka bez problemu można "trzymać" w takim metrażu, ale psa już nie? ;)
@marcinn: Z opowieści kuzynów z polski słyszałam, że klasówki były na chwilę oddawane do wglądu i zaraz potem zabierane. Ni nie było poprawiane na lekcji, tylko nauczyciel szedł dalej z programem. Zawsze się zastanawiałam, na co im te klasówki w szkolnym archiwum?
- Piekielność systemu polskiego - nauczyciel ma legalną możliwość "odwalenia" czegoś podobnego. Ocena wydaje się bardziej subiektywna, niż obiektywna. - Jedna z niewielu sił bardzo chorego i absurdalnego (ale od tego roku ostro próbującego się naprawiać!!!) systemu francuskiego - każdy uczeń ma mieć tę samą ilość ocen punktowych (wiadomo ile punktów i za co się zdobyło/straciło), z których wyciąga się średnią arytmetyczną ważoną. + klasówki są oddawane uczniom tuż przed wspólnym poprawieniem zadań na forum klasy. Zawsze jakaś część lekcji jest poświęcana na wspólne rozwiązywanie zadań z klasówki, tak żeby każdy wiedział jak to powinno być zrobione, czego jeszcze nie umie i czego musi się douczyć. Owszem, jak ktoś miał wszystko dobrze, to się przez godzinę nudził, ale generalnie jest to bardzo potrzebne. No ale fakt jest taki, że kryteria oceniania mają być jawne i obiektywne.
@luboworlowa: Bo? - Bo wyzywanie kogokolwiek, jak i inne wulgaryzmy powinny być karalne, tym bardziej w przestrzeni publicznej. Niestety, panuje na to społeczne przyzwolenie i to moim zdaniem jest bardzo słabe, zubaża język i zubaża moralnie samych zainteresowanych. - Bo gdyby mnie ktoś osobiście, w cztery oczy, czy na ulicy zwyzywał od złamasów i miałabym na to dowód (tak jak tutaj, w internecie, czarno na białym), to podejrzewam, że nie skończyłoby się na dyskusji na forum. - Bo gdyby pan/pani czytał(a) ze zrozumieniem (o czym już wspomniałam w pierwszym komentarzu), być może nie byłoby potrzeby dawania upustu swoim frustracjom w postaci wulgarnego wyzywania ludzi w internecie.
@bazienka: Skąd wiesz że to konkretnie przez mięso (chyba że masz jakieś zdiagnozowane uczulenie). Skoro patelnia była niemyta po smażeniu, stawiałabym raczej na tłuszcz, szczególnie, jeśli ktoś do tłustego nie jest przyzwyczajony.
@luboworlowa: Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Taka myśl mi wpadła właśnie do głowy: być może jeśli opanowało się czytanie ze zrozumieniem, to czyta się po prostu więcej, ma się z tego względu bogatszą kulturę osobistą i człowiek nie ma potrzeby "anonimowo" (bo jak wiadomo w necie nigdy tak na prawdę nie jest się anonimowym) wyzywać innych "anonimowych" ludzi np. od "zwykłych złamasów"? Ot, taka luźna refleksja :-)
@Nayka: Ja też potwierdzam! Moderatorzy uznali "K" słowo za bardziej... Dramatyczne?
Zupełnie jak mój ociec, dla którego nic co zrobię nie jest dostatecznie dobre, a moja jazda samochodem (jak dla mnie bezpieczna i w porządku) tym bardziej. Dlatego zawsze unikam jazdy z nim jako pasażer. taka akcja, jaką autorka zrobiła mężowi (podziwiam!!), skutkowałaby permanentną obrazą majestatu, załagodzić sytuację mogłyby jedynie upokarzające przeprosiny...
@Bryanka: Nie polecam Douglasa ze względu na obsługę, ale niestety mają tam jeden podkład marki Douglas, który mi bardzo odpowiada ;)
@wkurzonababa: Jest się o co czepiać. O późniejszym żenującym lizaniu czterech liter przez telefon już nie wspominałam... Ta rozmowa była dość surrealistyczna. Nie uwierzyłabym jakbym wszystkiego nie słyszała.
@cassis: Młodszych, a konkretniej? Ja sama jestem jedną z najmłodszych u mnie w firmie, razem z jeszcze 3 innymi osobami w moim wieku jesteśmy tzw. "millenialsami". I wydaje mi się, że żadnemu z nas nie przyszłoby do głowy przeszkadzanie innym podczas filmu, albo kompulsywne robienie sobie selfie/zdjęć jedzeniu/innych durnych rzeczy z telefonem.
Z podobną postawą spotkałam się w perfumerii Douglas. Wchodzę sobie, kręcę się, oglądam, szukam spokojnie podkładu - konsultantki zajęte rozmową ze sobą/oglądaniem własnych paznokci. Odbieram telefon, zamieniam parę słów z koleżanką po francusku i po rozmowie nawet nie zdążyłam włożyć telefonu z powrotem do torebki. Przede mną natychmiast wyrosły dwie ekspedientki, na twarzach uśmiech nr. 100. "Hello, how can I help you? Would you like to try our new perfume?" Inna sytuacja: moi rodzice budowali dom, też we Francji, ale z jakichś powodów zdecydowali się na kupno wyposażenia w Polsce. Mama chciała coś przedyskutować ze sprzedawcą bodajże mebli kuchennych, no więc dzwoni (siedziałam obok, wszystko słyszałam :-) ) - Dzień dobry, nazywam się Piekielna, chciałabym rozmawiać z panią Halinką. - Oczywiście, proszę chwilkę zaczekać. - I tu jak nie wrzaśnie - Halinaaaaaaa!!! Klientka z zagranicy do ciebie!!!!!! Ja się w takich sytuacjach czuję po prostu zażenowana. Co to za różnica jak jestem ubrana, czy skąd pochodzę? Jestem takim samym klientem jak każdy inny - chcę coś kupić i za produkt zapłacić, jak wszyscy...
@Marcelinka: Moja własna mam popełniła ten błąd. Pozwalała mi nosić swoje błyskotki i stało się. Zgubiłam jej złoty kolczyk. Na basenie. Byłam w podstawówce, wtedy byłam na siebie bardzo zła (zgubiłam ładną błyskotkę, no i mamie było przykro). Ale teraz? Wydaję mi się, że puszczając 11 latkę na basen z wiszącymi złotymi kolczykami zwyczajnie igrała z ogniem.