I co z tego, że są pakowane w folię? Nie wpadło wam do głów, że to „przedsiębiorcza” pani kasjerka systemem gospodarczym mogła recyklować używane sztućce?
A mnie się kilka razy w różnych sklepach (i w różnych krajach) zdarzyło, że gdy postawiłem na ladzie jeden karton soku i powiedziałem, że zgrzewkę z dwunastoma następnymi mam w wózku (ułożone tak, że kasjerka mogła je zobaczyć i bez problemu policzyć), oczy kasjerki robiły się bardzo duże, a z ust płynął komentarz typu „o, jak sprytnie”:)
Rzeczywiście powinna ci wyjaśnić co i jak masz robić. Ale sama też zachowałaś się jak ciapa bojąc się kopiarki. Przecież one są skonstruowane tak, że jak ponaciskasz niewłaściwe przyciski, to ci wydruk nie wyjdzie tak, jak chciałaś, ale nic nie zapsujesz.
Nie podpada, bo w jego kraju katolicyzm jest religią mocno rozpowszechnioną i popieraną przez władze (walnęli sobie nawet powiększoną kopię bazyliki św. Piotra, taki Licheń do kwadratu) i o żadnej dyskryminacji nie może być mowy, chyba że o takiej, jaka dotyka katolików w Polsce.
@ubycher: a jakie ma znaczenie, czy gabinet jest prywatny? Zwolnienia i recepty mają taką samą wartość niezależnie od tego, czy gabinet jest prywatny, czy "funduszowy". Zresztą prywatny też może być "funduszowy".
Raz do roku badane są dopiero samochody pięcioletnie i starsze (chyba, że zagazowane, albo pracujące jako np. taksówki). Nowy samochód ogląda stację diagnostyczną po trzech latach, a potem po kolejnych dwóch.
Taaak, a potem płacz, że w NFZ się skończyły pieniądze i do wszystkich pretensje, tylko nie do doktorków wystawiających lewe zwolnienia, czy wypisujących recepty i skierowania na badania na prawo i lewo…
Dlaczego opiekunkę? Czasem na koloniach, wycieczkach szkolnych itp., obowiązuje system, że rodzice nie dają pieniędzy dzieciakom (zwłaszcza małym), tylko opiekunom, żeby ci kasę wydzielali w ramach potrzeb.
Niepotrzebnie próbowałaś na siłę podkolorować historię. Chodzi mi o ten fragment z ponadmiesięcznym oczekiwaniem. Na zabiegi stomatologiczne się tyle nie czeka, najwyżej dzień lub dwa. Jak nie w publicznej przychodni, to w prywatnym gabinecie, z których wiele ma podpisane umowy z NFZ.
W czasie studiów mieszkałem przez chyba trzy lata z dwoma kolegami w mikroskopijnym mieszkanku. Jak to u facetów syf stopniowo narastał, a od czasu do czasu hurtowo sprzątaliśmy (tylko kwiatki w skrzynkach na balkonie nie przeżyły, bo żaden nie wpadł na pomysł, żeby podlewać, a deszczu widocznie było za mało). Jednemu z kolegów od czasu do czasu (na szczęście rzadko) włączał się tryb piekielny, co objawiało się tym, że swoje sprzątał, zanim doszło do punktu, w którym zawsze sprzątaliśmy, a potem głośno lamentował, że on taki czyściutki, a my tylko syf po sobie zostawiamy.
Jeśli nie widzisz różnicy w natężeniu światła między światłem pozycyjnym, a mijania (nawet w świetle dnia), to może jednak oddaj to prawo jazdy. Co nie zmienia faktu, że policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, bo do urządzania egzaminu z historii prawa o ruchu drogowym nie są powołani.
@Grimdar: zależy w jakim samochodzie. U mnie, niestety, są. I nie wiem, czy tak wymyślił projektant instalacji samochodu, czy montażysta spieprzył sprawę.
Z przytoczonej historii wynika, że Rafał nie ograniczył się do uratowania psa, ale też dość mocno uszkodził sąsiada, więc sprawa o napaść toczy się słusznie i słowo „niestety” jest nie na miejscu.
I co z tego, że są pakowane w folię? Nie wpadło wam do głów, że to „przedsiębiorcza” pani kasjerka systemem gospodarczym mogła recyklować używane sztućce?
Przecież oni mają wszystko rozpisane. Po prostu klecha się nie przygotował, bo po co? Najważniejszą czynność, czyli złapanie koperty, wykonał.
A mnie się kilka razy w różnych sklepach (i w różnych krajach) zdarzyło, że gdy postawiłem na ladzie jeden karton soku i powiedziałem, że zgrzewkę z dwunastoma następnymi mam w wózku (ułożone tak, że kasjerka mogła je zobaczyć i bez problemu policzyć), oczy kasjerki robiły się bardzo duże, a z ust płynął komentarz typu „o, jak sprytnie”:)
Rzeczywiście powinna ci wyjaśnić co i jak masz robić. Ale sama też zachowałaś się jak ciapa bojąc się kopiarki. Przecież one są skonstruowane tak, że jak ponaciskasz niewłaściwe przyciski, to ci wydruk nie wyjdzie tak, jak chciałaś, ale nic nie zapsujesz.
Strategię postępowania obrałeś skuteczną, ale ryzykowną. To się nazywa groźby karalne i też można za to usiąść.
W latach ’90 już nie.
A jakbyś akurat nic nie wypił, to co? Miałbyś obowiązek robić pannie za kierowcę?
A teraz napisz to jeszcze raz, ale tak, żeby było wiadomo, o co ci chodzi. Takiego chaosu w wypowiedzi nie widziałem już bardzo dawno.
Może jednak lepiej byłoby ją wysłać do prawdziwego lekarza?
"A kolejne psy leczymy u dwóch przemiłych dziewczyn - lekarzy weterynarii z powołania nie z zawodu." Tzn. takich bez dyplomów?
Arav: gdy leci dyscyplinarka, to nie ma okresu wypowiedzenia.
Nie podpada, bo w jego kraju katolicyzm jest religią mocno rozpowszechnioną i popieraną przez władze (walnęli sobie nawet powiększoną kopię bazyliki św. Piotra, taki Licheń do kwadratu) i o żadnej dyskryminacji nie może być mowy, chyba że o takiej, jaka dotyka katolików w Polsce.
@ubycher: a jakie ma znaczenie, czy gabinet jest prywatny? Zwolnienia i recepty mają taką samą wartość niezależnie od tego, czy gabinet jest prywatny, czy "funduszowy". Zresztą prywatny też może być "funduszowy".
Kolejna uczelnia, w której zamiast człowieka znającego się na prawie o zamówieniach publicznych zatrudniono pociotka rektora, czy innego dziekana...
Ale o co chodzi?
Raz do roku badane są dopiero samochody pięcioletnie i starsze (chyba, że zagazowane, albo pracujące jako np. taksówki). Nowy samochód ogląda stację diagnostyczną po trzech latach, a potem po kolejnych dwóch.
Taaak, a potem płacz, że w NFZ się skończyły pieniądze i do wszystkich pretensje, tylko nie do doktorków wystawiających lewe zwolnienia, czy wypisujących recepty i skierowania na badania na prawo i lewo…
Dlaczego opiekunkę? Czasem na koloniach, wycieczkach szkolnych itp., obowiązuje system, że rodzice nie dają pieniędzy dzieciakom (zwłaszcza małym), tylko opiekunom, żeby ci kasę wydzielali w ramach potrzeb.
Ty chyba jakaś inteligentna inaczej jesteś, skoro się przyznałaś, że to ty ściągnęłaś.
Niepotrzebnie próbowałaś na siłę podkolorować historię. Chodzi mi o ten fragment z ponadmiesięcznym oczekiwaniem. Na zabiegi stomatologiczne się tyle nie czeka, najwyżej dzień lub dwa. Jak nie w publicznej przychodni, to w prywatnym gabinecie, z których wiele ma podpisane umowy z NFZ.
Nie dawać żulom!
W czasie studiów mieszkałem przez chyba trzy lata z dwoma kolegami w mikroskopijnym mieszkanku. Jak to u facetów syf stopniowo narastał, a od czasu do czasu hurtowo sprzątaliśmy (tylko kwiatki w skrzynkach na balkonie nie przeżyły, bo żaden nie wpadł na pomysł, żeby podlewać, a deszczu widocznie było za mało). Jednemu z kolegów od czasu do czasu (na szczęście rzadko) włączał się tryb piekielny, co objawiało się tym, że swoje sprzątał, zanim doszło do punktu, w którym zawsze sprzątaliśmy, a potem głośno lamentował, że on taki czyściutki, a my tylko syf po sobie zostawiamy.
Jeśli nie widzisz różnicy w natężeniu światła między światłem pozycyjnym, a mijania (nawet w świetle dnia), to może jednak oddaj to prawo jazdy. Co nie zmienia faktu, że policjanci przekroczyli swoje uprawnienia, bo do urządzania egzaminu z historii prawa o ruchu drogowym nie są powołani.
@Grimdar: zależy w jakim samochodzie. U mnie, niestety, są. I nie wiem, czy tak wymyślił projektant instalacji samochodu, czy montażysta spieprzył sprawę.
Z przytoczonej historii wynika, że Rafał nie ograniczył się do uratowania psa, ale też dość mocno uszkodził sąsiada, więc sprawa o napaść toczy się słusznie i słowo „niestety” jest nie na miejscu.