Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Miniaturowa

Zamieszcza historie od: 20 kwietnia 2011 - 8:57
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 21:20
  • Historii na głównej: 26 z 43
  • Punktów za historie: 18682
  • Komentarzy: 412
  • Punktów za komentarze: 2639
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
17 grudnia 2011 o 10:41

Moim skromnym, możliwe że mylnym zdaniem, skoro chłopak jest na misji, to pewnie mieszka w koszarach przynajmniej jakichś prowizorycznych. Na pewno do bazy wojskowej nie wpuszczają cywili tylko dlatego, że cywile chcą. I na samo wejście na teren wojskowy na pewno trzeba przepustki.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 grudnia 2011 o 8:46

U mnie można nocować gości ile się chce, pod warunkiem, że nie jest to jeden gość non-stop. Limit jest dwie noce w tygodniu, żeby nie było sytuacji, że ktoś sobie pomieszkuje nielegalnie.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
15 grudnia 2011 o 23:40

Oj, chyba Wam nie pokazała, bo słowo "pokarze" pisane przez "rz" pochodzi o "karania". A żal o godziny rozumiem, bo w mojej klasie był podobny przekręt, ale na skalę 3 godzin w tygodniu. Dostaliśmy dodatkową fizykę, bo inaczej beznadziejna nauczycielka tego przedmiotu nie miałaby całego etatu.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 grudnia 2011 o 9:09

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 grudnia 2011 o 20:24

Ja próbowałam moje dwa koty nauczyć chodzenia na smyczy. Podejście pierwsze, kot starszy: trochę się rzucał przy zakładaniu szeleczek, ale udało się. Idziemy na zewnątrz. I tutaj plan nie wypalił, bo kot panicznie boi się przekroczyć próg domu. Koniec nauki. Kilka lat później zawitał do domu drugi kot. Kochany, puchaty, trochę lękliwy, ale chętnie uciekający przez balkon poopalać się na trawce. Tu zobaczyłam swoją szansę. Odkurzyłam stare szeleczki, ubrałam kota, wyniosłam na trawkę... A kot się położył i odmówił współpracy. Za każdym razem kiedy ma szeleczki kładzie się i odmawia samodzielnego poruszania. Mam niewłaściwe metody czy koty?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
15 grudnia 2011 o 10:18

Maciorami już nazywali.Patrz: "Lament Świętokrzyski", fragment odnoszący się do "rządnych macior". Maciory tutaj oznaczają matki.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
15 grudnia 2011 o 8:27

misiafaraona, mój znajomy Amerykanin, człowiek podobno wykształcony, za nic w świecie nie chciał uwierzyć, że Grecja leży w Europie. W Azji przecież leży, prawda?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
15 grudnia 2011 o 8:23

Czyżby mbank? Wydzwaniali do mnie ostatnio, jakieś pakiety assistance, karty debetowe i 10 innych produktów w ciągu jednej rozmowy. I pan nie mógł pojąć dlaczego ja się nie zgadzam na uruchomienie usług za jedyne 5 zł/miesięcznie. Był nachalny i zadawał pytania jak w historii. "Ale skąd ta pewność skoro nie wysłuchała pani szczegółów?" "Jak można tak z góry taką wspaniałą ofertę odrzucać?" i kilka podobnych.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 grudnia 2011 o 23:17

Dołączam się do pytania, bo mniej więcej w czasie podanym przez autora byłam na tym przystanku, jechałam jedną z linii i nie widziałam żadnego zamieszania.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
6 grudnia 2011 o 12:50

scr, badało mnie w ten sposób jeszcze kilku lekarzy wtedy. I oni klepali. Ona przywaliła z niezłą mocą. Jakby klepnęła, to nie miałabym pretensji.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
5 grudnia 2011 o 20:16

Ewunian u nas niby można, ale nie słyszałam, żeby komuś się udało. Muszą być podpisy wszystkich ze składu (to bym uzyskała) i całkiem sporej liczby osób z piętra. O moim "problemie" wiedziała garstka osób, więc raczej chętnych do składania doniesienia nie znalazłabym wielu. Zresztą nawet składanie pisma ze skargą na dwóch bardzo agresywnych gości, którzy grozili mi i moim sąsiadkom (prawdopodobnie byli pod wpływem środków odurzających) nie dało żadnego efektu. Pani kierownik wzięła ich na pogadankę i powiedziała im kto na nich złożył donos. Zwątpiłam wtedy w drogę oficjalną ostatecznie.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
5 grudnia 2011 o 15:56

Poważnie niestety. Gimnazjalistki? Moje kuzynki uwielbiały to jak miały 7-8 lat. Na dobitkę jest tam koszmarny dubbing. Sztuczny, aż uszy bolą.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
5 grudnia 2011 o 14:59

Orientowałam się wtedy w temacie, ale wolne miejsce było jedno. U lasek, które paliły trawkę, imprezowały i wykończyły wcześniej cztery współlokatorki. Obawiam się, że to byłaby kiepska wymiana. Tym bardziej, że sąsiadki miałam rewelacyjne, były dla mnie jak rodzina. I dodam jeszcze: przeniesienie się między akademikami nie wchodziło w grę, bo kierowniczka nie umiała dokonać takiej zmiany w systemie komputerowym.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2011 o 14:59

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
5 grudnia 2011 o 14:21

Dlatego mój komentarz miał na celu poinformowanie Cię o ty, a nie wyrzuty, że nie wiesz, kiedy mam urodziny:).

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
5 grudnia 2011 o 0:52

Wiesz, to nie były czasy mp3 i telefonów z dyktafonem. Nagrywanie takich rzeczy było dużo trudniejsze.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 grudnia 2011 o 22:26

Nie on jeden. Moja była współlokatorka tak samo robiła. I wielu, wielu innych, o których słyszałam od znajomych. Zresztą brat mojej byłej współlokatorki też. Taka rodzinna tradycja chyba.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
3 grudnia 2011 o 22:35

U nas biskup czytał z dostarczonych przez nas wcześniej karteczek. Karteczki zatwierdzone przez proboszcza, po wielu "ale tak nie może być". Co sprytniejsi wpisywali imię typu właśnie Maria/Józef ołówkiem, a potem zmieniali bez jego wiedzy na takie, jakie być według proboszcza nie powinno. I akt bierzmowania był wystawiany na podstawie tych karteczek, a nie tego, co biskup powiedział.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
1 grudnia 2011 o 19:26

U mnie na wydziale (politechnika, ale wydział sfeminizowany, około 70% kobiet) damskie łazienki są czyste, chociaż jedna jest zdewastowana. Nie wiem czy przez to, że nie jest w ruchliwym miejscu nie jest naprawiana, czy ktoś celowo ją zdemolował. Brakujące krany, brakujące klamki... A z ciekawostek, to na innym wydziale są koedukacyjne łazienki z pisuarami. Kabinami oczywiście też, no ale i tak tak nie zręcznie jak się wejdzie, a tam jakiś chłopak przy pisuarze.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
30 listopada 2011 o 11:40

Nie, nie latałam ze wszystkim. Chodziłam przy dużych akcjach. Kiedyś napisała skargę do kuratorium, że nas nauczyciel wyzywa. Znów kompletna bzdura. Nauczycielowi groziło odsunięcie od uczenia naszej klasy, a jest to człowiek, który mnie najwięcej w całym moim życiu nauczył.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
30 listopada 2011 o 7:50

Ja brałam ślub kościelny w klasztorze. Cena: co łaska. Proboszcz przy nas nawet nie sprawdził co w kopercie jest, niepodpisaną włożył między inne.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 listopada 2011 o 7:50

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 listopada 2011 o 6:55

A myślisz, że nas polonistka posłuchała? Z dziewczyną zawsze mieliśmy przez dziwne akcje na pieńku, więc polonistka stwierdziła, że jest to kolejna próba dokopania tej dziewczynie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
30 listopada 2011 o 6:53

Studiuje medycynę. Nie wiem z jakimi efektami, bo nie utrzymuję kontaktu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 listopada 2011 o 15:33

No właśnie, ja też o tym przepisie nie słyszałam, ale koleją nie jeżdżę. Z drugiej strony skąd konduktor ma pewność, że nie jedziesz do/ze szkoły. Na legitymacji jest adres zameldowania? Nie pamiętam, ale nawet jeśli, jest to adres zameldowania stałego. Ja mam zameldowanie stałe i tymczasowe w kompletnie różnych regionach Polski. Pójdźmy dalej, jeśli mieszkałbyś w internacie i chodził do szkoły w jednym mieście, a Twoi rodzice mieszkali powiedzmy 500km dalej, to czy droga do rodziców według PKP liczy się jako dojazd do domu? Jaka jest definicja domu według PKP?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 listopada 2011 o 20:58

znmd, Snookerka, wydaje mi się, że oboje macie po części rację. Bardzo się na przepisach szkolnych nie znam, ale moja mama pracuje w oświacie, więc trochę się nasłuchałam. I z tego co sobie przypominam: jeśli dziecko pójdzie na wagary, zrobi sobie krzywdę, a nauczyciel nie odnotuje nieobecności, to szkoła może mieć nieprzyjemności. Jeśli nieobecność odnotowana jest, to nauczyciel nie odpowiada. Na pewno nie można zatrzymywać ucznia siłą i wbrew jego woli. Więc tak, uczeń może wyjść z lekcji matematyki, nauczyciel może wyrazić sprzeciw, ale przecież nie ma prawa go fizycznie zatrzymać. A zdecydowanie powinien odnotować to w dzienniku.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 listopada 2011 o 20:52

Słownik podaje słowo oznaczające kaszę, ale na obozie językowym odbywającym się w Polsce jak podano kaszę gryczaną, to Amerykanie stwierdzili, że pierwszy raz coś takiego widzą i nie wiedzą jak to po angielsku nazwać.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 23) | raportuj
23 listopada 2011 o 20:43

Mnie złapało kiedyś zapalenie nerek. Ból taki, że nie mogłam chodzić, rodzice mnie na izbę przyjęć zanieśli. Pani lekarka przywaliła z całej siły pięścią plecy, popłakałam się z bólu, a ona pyta czy zabolało...

« poprzednia 1 28 9 10 11 12 13 14 15 16 17 następna »