Profil użytkownika
Miniaturowa
Zamieszcza historie od: | 20 kwietnia 2011 - 8:57 |
Ostatnio: | 10 lutego 2013 - 21:20 |
- Historii na głównej: 26 z 43
- Punktów za historie: 18682
- Komentarzy: 412
- Punktów za komentarze: 2639
Zamieszcza historie od: | 20 kwietnia 2011 - 8:57 |
Ostatnio: | 10 lutego 2013 - 21:20 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Moja rada, nieraz przetestowana: nie warto rezygnować ze znajomych na rzecz chłopaka. Nigdy. Ten właściwy i jedyny nie będzie czegoś takiego od Ciebie wymagał. A po niewłaściwym zostaniesz sama, tak jak teraz. Głowa do góry, dzisiaj może uważasz, że świat się skończył, ale za jakiś czas będzie lepiej.
Również UE finansuje takie bezpłatne biura porad prawnych, w moim regionie są takie nawet w małych miasteczkach. Może warto rozejrzeć się za czymś takim?
Lata temu, jak jeszcze w podstawówce byłam i była akcja znakowania rowerów, to też mi numer na ramie wybili. Nie był to mój pesel tylko jakiś tam ichni numerek, który razem z moimi danymi spisali. Poza tym dostałam taką wielką, kolorową naklejkę "Mienie oznakowane">
Jakiś czas temu tak się zdarzyło, że miałam mieć wizytę u okulisty po południu, rano okazało się, że nie mogę się stawić. Trzy godziny dzwoniłam i się nie dodzwoniłam. Przychodnia, do której byłam zapisana podczas studiów miała możliwość odwołania wizyty przez formularz internetowy, po przebudowie strony opcja z niezrozumiałych dla mnie powodów zniknęła, przynajmniej tyle, że tam nigdy nie było problemu z dodzwonieniem się.
Ja mam podobne doświadczenie, tylko trochę w inną stronę. Na studiach do wykładowców zawsze pisaliśmy maile z zachowaniem wszystkich form grzecznościowych "Szanowny Panie Profesorze czy jest możliwe, by Pan Profesor..." podpis, zawsze jakieś "z góry dziękujemy za odpowiedź". A odpowiedzi? "Tak." "Nie mam czasu." "Nie wiem." Często nawet bez podpisu.
W gimnazjum nie można skreślić z listy uczniów. Edukacja jest obowiązkowa do 18 roku życia, a gimnazjum co roku "rozlicza się" z uczniów ze swojego rejonu, czyli ktoś ze szkoły dostaje listę osób, które do gimnazjum chodzić powinny z tego rejonu i ta osoba ma za zadanie dowiedzieć się gdzie się uczą te osoby, jeśli nie chodzą do gimnazjum w swoim rejonie. Żeby dziewczyna mogła zniknąć ze szkoły, musiałaby się wymeldować z tego rejonu i, jeśli miasto jest małe, to zameldować w innym. W małych miastach szkoły mocno współpracują przy namierzaniu nieprzypisanych uczniów. Jeśli mieszkała dalej tam, gdzie mieszkała, to na pewno odwiedziłby ją ktoś ze szkoły (wychowawca, dyrektor, pedagog...), a potem jeśli się dobrze orientuję, to policja, za unikanie obowiązku szkolnego jest spora kara pieniężna, chyba nawet 5tys. zł. Moja mama pracuje w gimnazjum i często pracuje z takimi opornymi jednostkami, więc trochę się nasłuchałam, choć szczerze powiem, że o wlepieniu kary nigdy nie słyszałam. O szukaniu zaginionych uczniów, którzy postanowili skończyć swoją edukację, słyszałam za to nie raz.
Dawno, dawno temu słyszałam od rodziny z Warszawy, że była tam fala takich ataków w tramwajach. Goście wypatrywali złotych kolczyków, szczególnie tych wiszących i wyrywali je kobietom z ucha okaleczając je. Długo pozostawali niezłapani, bo uwaga świadków skupiała się na zakrwawionej kobiecie. Czy to prawda to nie wiem.
Powtórzę to, co zostało już tutaj napisane: nawet teoretyczne podstawy nie dają gwarancji, że w chwili zagrożenia zrobimy to, co trzeba. Studiuję chemię, szkolenie BHP mamy średnio cztery razy w semestrze. Większość szkoleń zakończona testem. Z pamięci mogę recytować procedury. Mimo tego, jak dochodzi do sytuacji niebezpiecznych w laboratorium na grupę kilkunastoosobową prawidłowo reagują może 2 osoby. Reszta robi dokładnie to, czego nie powinna.
PKS nie stoi tak źle. To znaczy każdy lokalny sobie inaczej radzi. PKS z mojej okolicy ma bardzo przyzwoite autobusy, szczególnie te jeżdżące na dłuższe trasy są nowe, wygodne, zadbane. Czasem mam wątpliwą przyjemność jeździć autobusami należącymi do innego miasta. Trasa dłuższa niż ta, którą jeżdżę tymi wspomnianymi wcześniej, a standard taki, że aż dziw bierze, że to się po drodze nie rozleci. Autobusy są nie tylko stare, ale również zwyczajnie brudne w środku, a czasem zdewastowane, a cała trasa to jakieś 400-500km. Miłej podróży!
Numer domowy moich rodziców przez pomyłkę znalazł się na ulotkach hurtowni papierniczej. Zanim ktoś się zorientował, to ulotki poszły w świat. Po jakimś czasie wszyscy domownicy znali numer hurtowni na pamięć i podawali zagubionym. Za to moi dziadkowie mają numer bardzo podobny do numeru przychodni i od 6 rano prawie codziennie dzwonią ludzie się zarejestrować. Część się awanturuje, bo to na pewno nie jest tak, że to nie jest przychodnia tylko się pielęgniarce nie chce ich zarejestrować.
A babcia mojego męża ma 62 lata i niedługo zostanie prababcią:), więc na miano babci tym bardziej zasługuje. Co nie wyklucza tego, że jest bardzo żywotną kobietą i daleko jej do osoby złamanej wiekiem. Kobieta koło 50 spokojnie może być babcią, choć starszą panią nie nazwałabym osoby w tym wieku.
Skąd ja to znam, ale mnie to przed ślubem i ciążą dopadło. Piszesz o wahaniu wagi 15 kg na rok. Ja przytyłam 20 kg w dwa miesiące, bez zmiany diety. Lekarka stwierdziła, że problemu nie ma, metabolizm z wiekiem zwalnia. Ale tak nagle? I przy 20 urodzinach? Przytyłam w sumie 30 kg, zaszłam w ciążę i się okazało, że rzeczywiście mam niedoczynność tarczycy. I ups, ta niedoczynność wyszła w badaniach pół roku wcześniej, ale lekarka przeoczyła. A ile się od rodziny nasłuchałam... Ciężko mi było się pogodzić ze zmianą rozmiaru z XS na XL i ciężko spojrzeć w lustro, żadne diety nie pomagały, jedząc dwa miesiące TYLKO warzywa przytyłam 4kg. Jeździłam na rolkach, ruszałam się ile mogłam i zero efektów. A rodzina? Rodzina umiała mnie tylko przywitać "ale przytyłaś!", "ileż można tyć!" lub "weź się za siebie!" i wiele podobnych. A jak się okazało, że tarczyca? "Ja widziałam, że to tarczyca!" "No widzisz, a nie mówiłam, że to coś nie tak, przecież sama byś się do TAKIEGO stanu nie doprowadziła." I nikt nie pamięta, jak krytykował. Mocno wierzę w to, że teraz mając diagnozę, po ciąży wrócę do jakiegoś przyzwoitego rozmiaru.
Właśnie też się zastanawiałam... Ostatnio w mieszkaniu na noc zostawiliśmy z mężem cichutko puszczone radio, bo tak nam się lepiej śpi. Pod nami mieszka taka sąsiadka jak ta z historii. Mam wrażenie, że dwa razy w nocy ktoś się dobijał do drzwi, ale że nie miałam pewności, że mi się to nie przyśniło to nie wstawałam i nie otwierałam. I tak się zastanawiam czy to możliwe, że najpierw pukała sąsiadka, a potem nasłana przez nią policja? W sumie policjanci powinni widzieć, że światła wszystkie zgaszone i słyszeć, że jest cicho w mieszkaniu, mogą w takiej sytuacji zaniechać interwencji po prostu?
Aniela, Okrutny Kanar, kiedyś (ze dwa lata temu) widziałam taki zapis w regulaminie MPK: jeśli w autobusie nie ma automatu na bilety, a kierowca biletów nie posiada, to pasażer ma prawo jechać bez biletu. Sytuacji, gdy kierowca nie ma/ nie chce wydać reszty już ten zapis nie dotyczył. Widzę, że obecnie tego zapisu nie ma, ale jest za to, że kierowca ma obowiązek posiadać bilety na sprzedaż i je sprzedawać, więc brak biletów na sprzedaż = niedopełnienie obowiązku przez kierowcę.
Ja pamiętam swój ból przez lata: zawsze podobały mi się odważne fryzury, mocno cieniowane, z dużymi różnicami długości. Drukowałam wymarzoną fryzurę, szłam do fryzjera i zawsze to samo: "Ale na pewno taka fryzura? Ona jest za odważna, ja zrobię delikatniej, mniej wycieniuję." I mimo moich zapewnień, że wiem czego chcę, wiem, że fryzura odważna i wiem, że to będzie źle odrastać dostawałam zawsze wersję złagodzoną. Na szczęście około sześć lat temu trafiłam na wspaniałą fryzjerkę, która owszem, zapytała czy jestem pewna przy pierwszej dziwnej fryzurze, ale zrobiła tak, jak chciałam. Przy kolejnych już nawet nie pytała, a jak przychodziłam z ochotą na coś ciekawego, ale bez konkretnego pomysłu to zawsze coś podpowiedziała. I do niej nie boję się pójść i powiedzieć żeby zrobiła coś wedle uznania. Ona na tyle mnie zna, że wie czego oczekuję, ja ją na tyle znam, że wiem, że mi nie zrobi krzywdy.
Mój dziadek tak samo. Kilka lat temu wykupił kwaterę, postawił pomnik, by jak umrze dzieci nie musiały się tym martwić. U drugich dziadków sytuacja trochę inna, bo dziadkowi marzy się grób na zabytkowym cmentarzu, na którym spoczywa rodzina od wielu pokoleń. W takim miejscu o kwaterę trudno, na bycie pochowanym w grobie rodziców lub innej rodziny dziadziu potrzebuje jakichś pozwoleń i powoli sobie to załatwia. Nie widzę w tym nic złego.
Pytanie: czy poświęciło się tyle serca, co trzeba? Często tak jest, że rodzice zbierają na starość owoce własnych błędów. Mimo wszystko, dziecko wychowane w normalnym domu rzadko wyrasta na drania bez serca.
W szpitalu, w którym ja bywałam kartę wypisu dawali najwcześniej po trzech dniach. Nieważne, że miałam robione tylko jedno badanie, które trwało kilka godzin, był to sposób, by dostać więcej pieniędzy. A po 14 dniach wyrzucali ze szpitala bez względu na wszystko, bo z tego, co pamiętam, to jeśli nie wyleczyli pacjenta w te 2 tygodnie, to NFZ płacił mniej. Dwie dziewczyny po takim wypisie zaczęły się dusić, jednej w ogóle nie przyjęto (bo jeśli pacjent wraca na oddział w krótkim czasie, to liczy się to jako jeden pobyt), a drugiej rodzicom (oddział dziecięcy) powiedziano, że ją przyjmą, jak się zgodzą na fałszywą datę przyjęcia na oddział. Podstaw prawnych do tego wszystkiego nie znam, ale był taki czas, że w szpitalu byłam stałym gościem i to jest to co widziałam/o czym słyszałam.
@Nika1a Mojej koleżanki tato jak się wypytywał ile chrzestny powinien dać młodej parze, to mu powiedziano, że PRZYNAJMNIEJ jedną całą wypłatę. I się tym przejął i chyba tyle dał, ale rodzina koleżanki należy do tych, które bardzo przejmują się tym co "wypada" i wyznają zasadę "postaw się, a zastaw się".
Jak można tak gościom wyliczać? Jak robisz urodziny to też liczysz, czy się zwróciło? Patrzysz każdemu na talerzyk i liczysz czy koszt jedzenia nie przekracza kosztu prezentu? Strach takiej osobie jak Ty dać się zaprosić na herbatę. W zeszłym roku wychodziłam za mąż. Absolutnie z mężem nie liczyliśmy, że "się zwróci". Chcieliśmy się cieszyć tym wyjątkowym dniem z naszymi bliskimi i nie czulibyśmy się urażeni, gdyby ktoś nic nie dał lub symbolicznego kwiatka.
Gdy mój kot po operacji jakiś czas nie mrugał (podczas wybudzania się z narkozy), to weterynarz kazał mu zakrapiać oczy właśnie solą fizjologiczną, więc myślę, że jest to substancja jak najbardziej właściwa w takim przypadku.
Uważam, że sprzedawcy zachowali się bardzo głupio i jeśli macie podpisane umowy, to nie mieliby podstaw żądać od Was pokrycia dodatkowych kosztów. Ich wina, że obcej osobie pozwolili zmienić zarządzenia.
Mnie tacy piekielni zazwyczaj dopadają w kolejkach. Stanie taki stary oblech za mną i nie może zachować odległości choćby pół kroku, tylko ociera się o moje pośladki swoim wielkim brzuchem.
Wiesz, ja w Krakowie niejednokrotnie widziałam sytuację, w której ktoś mówił do kanara "Ja wsiadałem z panem, tu mam bilet, nie zdążyłem skasować" i nigdy nie widziałam, żeby taka osoba dostała mandat. Raz w Krakowie byłam świadkiem chamskiego wystawienia mandatu osobie, która nie zdążyła skasować biletu, nie pamiętam dokładnie okoliczności, ale pamiętam, że ewidentnie nie było wtedy winy pasażera. Wiadomo, wszystko zależy od kanara, na jakiego się trafi.
Pisałam o tym historię, dziadkowie chcieli umowę przeczytać, to kurier obraził się i nie pozwolił. Dziadkowie odmówili podpisu, a mimo tego "się" umowa podpisała. Sprawa trafiła do sądu, dziadziowie czekają na pierwszą rozprawę. Zobaczymy co z tego wyjdzie.