@thebill: wystarczy powiedzieć, że się na kogoś czeka, goście tak często robią i nie ma problemu. Ale ty jak zwykle znasz historię i całe tło lepiej niż ja.
Okrutne to jest organizowanie konkursów piękności dla dorastających dziewczynek, sCzególnie w szkole. Dzieciom nieskażonych jeszcze poprawnością polityczną kaźe się wybrać najładniejszą koleżankę, a potem hurr durr i oburzenie,bo nie wybrali klasowej brzyduli.
@oszi90: no i dobrze, też bym wolała poświęcić dzieciom niż wracać do jeżdżenia na szmacie za 1000zľ. Bo chyba nie wierzysz w te bajki, że kobiety zarabiające godziwe pieniądze rzucają pracę, bo im PiS 500zł rzucił.
Co do pierwszej historii. Zakładam, że dwóch nawalonych menelików nie pokapowało, źże zamknięte. Skąd pewność, że minutę po twoim telefonie po prostu sobie nie poszli, a policja na miejscu nie zastając opisanego przez Ciebie obrazka po prostu nie pojechała dalej? A pracownik sklepu? Był w środku czy obiekt monitorowany na zewnątrz?
@KatzenKratzen: to samo pomyślałam, gdzie jest zdaniem autorki jest miejsce obsranej pieluchy? Trzeba zabrać do domu, tam wyrzucić do śmieci, a następnie z resztą śmieci wyrzucić do tego samego śmietnika?
@timka: Znam, nawet wyjątkowego stereotypowego. Takiego, dzięki, któremu "żydzenie" funkcjonuje w języku potocznym jako synonim przesadnego oszczędzania.
@tysenna: racja, ja tylko piszę, ile wiem. No nie wiem, czy ja gdziekolwiek napisałam, że żona to samo zło, a kolega święty? Ba, ja nawet nigdzie nie wyrokowałam o powodach rozstania czy tym jaki powinien być rezultat sprawy rozwodowej? No nie, napisałam, ile sama wiem, nic więcej.
@thebill: masz cudowną zdolność przekręcania faktów celem doj#bania się do kogoś. Ten facet miał wcale do mmie nie przyjeżdżać. Nie po to płacę ładnych parę euro za paczkę expres, która ma.dojść następnego dnia, aby jakaś pinda najpierw zwlekała ponad tydzień z wysłaniem, potem kłamał, że natychmiast wysyła (gdyby pisała prawdę paczka byłaby u mnie we wtorek), a na koniec w ramach "zadośćuczynienia" wysyła mi swojego męża jako kuriera, aby napi"rdalał mi o 8 rano.w święto z kopa w drzwi. Gdyby to jeszcze ze mną ustaliła, napisała: pani, sorry,.nie wyrobiłam się, ale mąż do pani podjedzie i dostarczy sukienkę" to pewnie bym nawet ten gest doceniła. A jakby nas nie było w domu, to co? Dobijałby się, aż drzwi by wyważył? Też byś pisał, że miał rację?
Mam jak najbardziej poważne pytanie. Dlaczego studenci decydują się na pracę w szkole językowej, gdzie muszą dojeżdżać do uczniów? Nie bardziej opłaca się dawać prywatne korepetycje? Ja takie dawałam, miałam swój komplet uczniów, dobre pieniądze, nie wspominając o szacunku uczniów i ich rodziców, swobodę w ustalaniu własnego grafiku. Od znajomych wiedziałam też, że w takich szkołach stawka godzina leżała głęboko poniżej mojej. Plus chore akcje i zasady, jak te opisane w historii. Kilku moich uczniów korzystało wcześniej z usług takiej szkoły, narzekali na ciągle zmiany nauczyciela, znerwicowanie niektórych korepetytorów, częste odwoływanie lekcji lub wysyłanie zastępstwa bez uprzedzenia.
@paski: nie mogę opisać inaczej historii, bo tak ją znam. Kobietę poznałam,gdy byli jeszcze razem, nie sprawiała wrażenie osoby zdrowej na umyśle. Zresztą krótki opis rozstania to tylko tło piekielności, jakim jest wrzucanie cudzych zdjęć bez czyjejś zgody do neta.
Z jednej strony rozumiem tą obawę przed wpuszczaniem obcych na klatkę, z drugiej, co cóż, sama kiedyś byłam w takiej sytuacji, gdzie krótko po przeprowadzce do nowego mieszkania, zapomniałam kluczy, narzeczony był jeszcze w pracy, na dworze zima, -5 stopni, czekam na dworze, bo narzeczony miał być za max.15 minut, więc nie opłaca się gdzieś tyłka ruszać. No to waruję pod klatką. Szedł jakiś sąsiad, to weszłam za nim, żeby na zimnie nie stać. Facet zapytał tylko uprzejmie, czy tam mieszkam, ja z uśmiechem potwierdziłam i wyjaśniłam sytuację, pan jeszcze upewnił się, że nie będę długo czekać i zaproponował, że przyniesie mi herbatkę na rozgrzanie. No cóż, sądzę, że gdyby bez pytania zatrzasnąłby mi drzwi przed nosem, też dostałby opieprz od mojego narzeczonego, bo byłoby to trochę chamskie. Inna akcja - inna reakcja. Obowiązku bycia uprzejmym wobec osoby, która próbuje wejść za tobą do klatki nie ma, ale zawsze można się wykazać się ludzką życzliwością, choćby zapytać, w jakim celu lub do kogo pani próbuje wejść na klatkę, a nie zgrywać jedyną sprawiedliwą strażniczkę Teksasu.
89kg przy 180cm to jeszcze.nie grubas. Mój narzeczony przy tym samym wzroście ważył 90kg, owszem,ja widziałam fałdy tu i tam, ale jak założył luźniejsze ciuchy to ludzie dziwili się, że narzeka na tuszę,.bo wygľądał praktycznie "w normie".
Nie da się pomóc osobie, która nie chce pomocy. Dopóki żona akceptuje ten stan rzeczy i zapobiega temu, aby jakiekolwiek służby się tym zainteresowały, nikt nic nie poradzi. Może inni sąsiedzi wcześniej reagowali i spotkało ich to.samo, co was? Też bym potem mówiła, że to nie moja sprawa.
@elfia_luczniczka: Pierdy opowiadasz. W Polsce lwia część klientów to przemili, bezproblemowi ludzie, którzy po zakupach czy realizacji usługi uprzejmie i z uśmiechem podziękują, a nie będą darli japę, że drogo i daj pani za darmo. Aktualnie mieszkam w Niemczech, pracuję w gastronomii i jak to mówi sprzątaczka u mnie w lokal "Niemiec zje nawet gówno, jak będzie za darmo". W mojej ocenie Niemcy dużo bardziej niż Polacy rzucają się na wszystko, co jest w promocji, z rabatem, po obniżce. Napiwek, dadzą, a owszem, ale myślisz, że głupich tekstów o jakichś gratisach nie rzucają? Bo on tu jest już trzeci raz i zawsze zamawia najdroższą pozycję z karty, to chyba za napoje nie musi płacić? Jak to? Do tej jajecznicy nie ma kawy za darmo? Dzisiaj czekałem całe 10 minut na jedzenie, może jakiś rabat? Wiecie, to są wyjątki, ale takich zapamiętuje się najbardziej. Zresztą, to tyczy się także klientów w innych branżach. Często zdarzało mi się widzieć w supermarketach, że już kilku godzinach promocji jakiś produkt jest wyprzedany. Żeby to jeszcze chodziło o jakiś drogi produkt po dużej obniżce. Gdzieżby - dżem dzisiaj tańszy o 10 centów. Już nie wspominając o normalnych, dobrze zarabiających ludziach zbierających butelki z kaucją, żeby zarobić 3 euro. Ludzie, serio, nie róbcie z Polaków wieśniaków Europy, u nas tyle samo cebuli, co i na zachodzie.
@thebill: wystarczy powiedzieć, że się na kogoś czeka, goście tak często robią i nie ma problemu. Ale ty jak zwykle znasz historię i całe tło lepiej niż ja.
Okrutne to jest organizowanie konkursów piękności dla dorastających dziewczynek, sCzególnie w szkole. Dzieciom nieskażonych jeszcze poprawnością polityczną kaźe się wybrać najładniejszą koleżankę, a potem hurr durr i oburzenie,bo nie wybrali klasowej brzyduli.
@oszi90: Coraz bardziej jestem przekonana o tym, że jesteś trollem.
@oszi90: no i dobrze, też bym wolała poświęcić dzieciom niż wracać do jeżdżenia na szmacie za 1000zľ. Bo chyba nie wierzysz w te bajki, że kobiety zarabiające godziwe pieniądze rzucają pracę, bo im PiS 500zł rzucił.
@maat_: no może standard stosunkowo wysoki jak na 3 gwiazdki
Co do pierwszej historii. Zakładam, że dwóch nawalonych menelików nie pokapowało, źże zamknięte. Skąd pewność, że minutę po twoim telefonie po prostu sobie nie poszli, a policja na miejscu nie zastając opisanego przez Ciebie obrazka po prostu nie pojechała dalej? A pracownik sklepu? Był w środku czy obiekt monitorowany na zewnątrz?
@KatzenKratzen: to samo pomyślałam, gdzie jest zdaniem autorki jest miejsce obsranej pieluchy? Trzeba zabrać do domu, tam wyrzucić do śmieci, a następnie z resztą śmieci wyrzucić do tego samego śmietnika?
@timka: ja tego stereotypu nie wymyśliłam, raczej nie pochodzi od jednej osoby.
@timka: Znam, nawet wyjątkowego stereotypowego. Takiego, dzięki, któremu "żydzenie" funkcjonuje w języku potocznym jako synonim przesadnego oszczędzania.
@Day_Becomes_Night: Tak szczerze to coś w tym jest.
@toomex: No najwidoczniej
@toomex: Sorry, wczoraj usłyszałam o całej akcji, stąd ten błąd ;)
@Caron: yyyy, gdzie widzisz wzmiankę o zgodzie na tagowanie??
@tysenna: racja, ja tylko piszę, ile wiem. No nie wiem, czy ja gdziekolwiek napisałam, że żona to samo zło, a kolega święty? Ba, ja nawet nigdzie nie wyrokowałam o powodach rozstania czy tym jaki powinien być rezultat sprawy rozwodowej? No nie, napisałam, ile sama wiem, nic więcej.
@thebill: masz cudowną zdolność przekręcania faktów celem doj#bania się do kogoś. Ten facet miał wcale do mmie nie przyjeżdżać. Nie po to płacę ładnych parę euro za paczkę expres, która ma.dojść następnego dnia, aby jakaś pinda najpierw zwlekała ponad tydzień z wysłaniem, potem kłamał, że natychmiast wysyła (gdyby pisała prawdę paczka byłaby u mnie we wtorek), a na koniec w ramach "zadośćuczynienia" wysyła mi swojego męża jako kuriera, aby napi"rdalał mi o 8 rano.w święto z kopa w drzwi. Gdyby to jeszcze ze mną ustaliła, napisała: pani, sorry,.nie wyrobiłam się, ale mąż do pani podjedzie i dostarczy sukienkę" to pewnie bym nawet ten gest doceniła. A jakby nas nie było w domu, to co? Dobijałby się, aż drzwi by wyważył? Też byś pisał, że miał rację?
@Day_Becomes_Night: nazwisko i imię nie wskazuje jednoznacznie na narodowość niemiecką, ale jest to możliwe.
Mam jak najbardziej poważne pytanie. Dlaczego studenci decydują się na pracę w szkole językowej, gdzie muszą dojeżdżać do uczniów? Nie bardziej opłaca się dawać prywatne korepetycje? Ja takie dawałam, miałam swój komplet uczniów, dobre pieniądze, nie wspominając o szacunku uczniów i ich rodziców, swobodę w ustalaniu własnego grafiku. Od znajomych wiedziałam też, że w takich szkołach stawka godzina leżała głęboko poniżej mojej. Plus chore akcje i zasady, jak te opisane w historii. Kilku moich uczniów korzystało wcześniej z usług takiej szkoły, narzekali na ciągle zmiany nauczyciela, znerwicowanie niektórych korepetytorów, częste odwoływanie lekcji lub wysyłanie zastępstwa bez uprzedzenia.
@paski: nie mogę opisać inaczej historii, bo tak ją znam. Kobietę poznałam,gdy byli jeszcze razem, nie sprawiała wrażenie osoby zdrowej na umyśle. Zresztą krótki opis rozstania to tylko tło piekielności, jakim jest wrzucanie cudzych zdjęć bez czyjejś zgody do neta.
Z jednej strony rozumiem tą obawę przed wpuszczaniem obcych na klatkę, z drugiej, co cóż, sama kiedyś byłam w takiej sytuacji, gdzie krótko po przeprowadzce do nowego mieszkania, zapomniałam kluczy, narzeczony był jeszcze w pracy, na dworze zima, -5 stopni, czekam na dworze, bo narzeczony miał być za max.15 minut, więc nie opłaca się gdzieś tyłka ruszać. No to waruję pod klatką. Szedł jakiś sąsiad, to weszłam za nim, żeby na zimnie nie stać. Facet zapytał tylko uprzejmie, czy tam mieszkam, ja z uśmiechem potwierdziłam i wyjaśniłam sytuację, pan jeszcze upewnił się, że nie będę długo czekać i zaproponował, że przyniesie mi herbatkę na rozgrzanie. No cóż, sądzę, że gdyby bez pytania zatrzasnąłby mi drzwi przed nosem, też dostałby opieprz od mojego narzeczonego, bo byłoby to trochę chamskie. Inna akcja - inna reakcja. Obowiązku bycia uprzejmym wobec osoby, która próbuje wejść za tobą do klatki nie ma, ale zawsze można się wykazać się ludzką życzliwością, choćby zapytać, w jakim celu lub do kogo pani próbuje wejść na klatkę, a nie zgrywać jedyną sprawiedliwą strażniczkę Teksasu.
Że jakaś tam babka taka mała kumata to rozumiem... mi kiedyś niemiecka tłunaczka przysięgła przetłumaczyła polski adres na podobnej zasadzie.
@Etincelle: chyba raczej chodzi o to, że nic.nie zrobili z tym, źe zostali pobici.
89kg przy 180cm to jeszcze.nie grubas. Mój narzeczony przy tym samym wzroście ważył 90kg, owszem,ja widziałam fałdy tu i tam, ale jak założył luźniejsze ciuchy to ludzie dziwili się, że narzeka na tuszę,.bo wygľądał praktycznie "w normie".
Nie da się pomóc osobie, która nie chce pomocy. Dopóki żona akceptuje ten stan rzeczy i zapobiega temu, aby jakiekolwiek służby się tym zainteresowały, nikt nic nie poradzi. Może inni sąsiedzi wcześniej reagowali i spotkało ich to.samo, co was? Też bym potem mówiła, że to nie moja sprawa.
@victoriee: zmieniłam pracę
@elfia_luczniczka: Pierdy opowiadasz. W Polsce lwia część klientów to przemili, bezproblemowi ludzie, którzy po zakupach czy realizacji usługi uprzejmie i z uśmiechem podziękują, a nie będą darli japę, że drogo i daj pani za darmo. Aktualnie mieszkam w Niemczech, pracuję w gastronomii i jak to mówi sprzątaczka u mnie w lokal "Niemiec zje nawet gówno, jak będzie za darmo". W mojej ocenie Niemcy dużo bardziej niż Polacy rzucają się na wszystko, co jest w promocji, z rabatem, po obniżce. Napiwek, dadzą, a owszem, ale myślisz, że głupich tekstów o jakichś gratisach nie rzucają? Bo on tu jest już trzeci raz i zawsze zamawia najdroższą pozycję z karty, to chyba za napoje nie musi płacić? Jak to? Do tej jajecznicy nie ma kawy za darmo? Dzisiaj czekałem całe 10 minut na jedzenie, może jakiś rabat? Wiecie, to są wyjątki, ale takich zapamiętuje się najbardziej. Zresztą, to tyczy się także klientów w innych branżach. Często zdarzało mi się widzieć w supermarketach, że już kilku godzinach promocji jakiś produkt jest wyprzedany. Żeby to jeszcze chodziło o jakiś drogi produkt po dużej obniżce. Gdzieżby - dżem dzisiaj tańszy o 10 centów. Już nie wspominając o normalnych, dobrze zarabiających ludziach zbierających butelki z kaucją, żeby zarobić 3 euro. Ludzie, serio, nie róbcie z Polaków wieśniaków Europy, u nas tyle samo cebuli, co i na zachodzie.