Po pierwsze - gdzie sprawa została zgłoszona? Dyrekcji? Policji? Opiece społecznej? Czy zgłoszona Tobie do opisania na piekielnych?
Po drugie - czy Twoja mama jako pedagog naprawdę uważa, że list kilkulatki jest dowodem na to, że w rodzinie źle się dzieje? Ok, podejrzenia mogą powstać. Nawet powinny i na pewno powinno coś się z nimi zrobić. Zamiast z krzykiem lecieć na policję lepiej porozmawiać najpierw z dzieckiem, potem z rodzicami. Dopiero w razie potrzeby zgłaszać odpowiednim instytucjom.
Każdy nauczyciel wie, że dzieciaki w wieku podstawówkowym konfabulują na potęgę. I nie jest prawdą, że takich rzeczy jak przemoc w rodzinie nie są w stanie sobie wymyślić. Czasami wymyślają to, aby zwrócić na siebie uwagę, czasem aby usprawiedliwić brak zadania domowego, a czasem niestety mówią prawdę.
Żeby było jasne - nie wyrokuję, że sprawa na 100% została zgłoszona niesłusznie. Uważam jednak, że przed pchaniem tego dalej można było troszkę się w sytuacji rodzinnej uczennicy zorientować.
Ojca też nie bronię - jeśli tłucze rodzinę, to zasługuje na karę, niezależnie od tego czy ma depresję czy nie. Ale list do Mikołaja, który jest formą wypracowania, w którym można popuścić nieco wodze fantazji nie może być podstawą do jednoznacznego osądzania kogokolwiek.
Szanować to nie tylko podziwiać czy uwielbiać, ale także po prostu nie obrażać. Ja wielu poglądów moich znajomych nie podziwiam i nie stawiam ich sobie w tych konkretnych kwestiach za wzór, ale szanuję ich wybory w sensie nie krytykuje ich. Tolerancja = pozwalam Ci mieć taki, a nie inny pogląd i nie nakłaniam Cię do jego zmiany, ale mogę powiedzieć Ci w twarz, że jest debilny moim zdaniem.
No wiesz, to działa w dwie strony. Niestety, zarówno wśród ateistów jak i wyznawców wszystkich religii, znajdą się osoby, które nie potrafią uszanować cudzych przekonań. Mam taką parkę na studiach, która niedawno się zaręczyła. Dziewczyna chlapnęła jednej z koleżanek, że czekają z seksem do ślubu. Wiele osób, które się o tym dowiedziały (swoją drogą fajna koleżanka...) komentowało to w niewybredny sposób, np. nazywając chłopaka ciotą. Bo przecież tylko ciota wytrzyma bez umoczenia.
@Armagedon, zdradź proszę jak wymigałeś się od płacenia haraczu zdrowotnego, że dostajesz wszystko "za darmo"? Bo wszyscy normalni, pracujący ludzie dostają leczenie państwowe na nędznym poziomie za składane co miesiąc pieniądze, a nie za darmo.
Sporo. Jak szukałam prywatnego dentysty chirurga, to za wyrwanie ósemki życzyli sobie od 200 do 350zł. W końcu wyrwałam prywatnie, ale u zwykłego dentysty, wziął 100zł, wszystko zagoiło się elegancko i bez komplikacji. Aha, na fundusz oczywiście termin do chirurga na za miesiąc najwcześniej. Chodź przez miesiąc otępiały z bólu albo faszeruj się ćpuńskimi lekami, żeby normalnie funkcjonować.
Bardzo mądra i zdrowa dieta, pogratulować. Przede wszystkim dziadkom, że najpierw go upaśli jak prosiaka na świniobicie, a potem pozwolili, żeby stosował tak porąbaną i drastyczną dietę.
Lol, bo na Zachodzie wcale nie ma mody na kumpla-geja, co doskonale widać w zagranicznych filmach i debilnych serialach dla modnych singielek ok.30stki.
Mnie też babka tuczyła w dzieciństwie, wpychała mi bułki słodkie, głównie dlatego, że często mi się nudziło, a najłatwiej dzieciaka jedzeniem zająć. Na szczęście rodzice trzymali rękę w na pulsie i nie pozwolili mi się za bardzo roztyć.
Znam takiego kolesia, który z opisu wygląda jak Twój kolega. Zawsze na stylówie i pełnym lansie, kolorowe kolczyki w uszach, torebeczka na ramieniu. Nie jest gejem :P
Hehehe, jakbym słyszała mojego kumpla z uczelni, do którego garnie się połowa panienek z roku, chcąc go ciągnąć za sobą przy nodze jak pieska modnej rasy ;D Najbardziej są zszkowane, kiedy odmawia wspólnego wyjścia na zakupy. "Jak to nie lubisz chodzić po sklepach?!"
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2012 o 22:28
Z tymi biodrami to prawda. Proporcje ciała nie zależą od wagi. Ja i moje obie siostry mamy wydatne siedzenia, mimo, że każda z nas nosi inny rozmiar - u każdej tego dość dużego pupona da się zauważyć,
Kamade, wszystkie Twoje argumenty to szablonowe odpowiedzi na wszelkiego rodzaju zarzuty. Z koronnym "najpierw spójrz na siebie" na czele. Odnośnie Twoich rodziców, to uściślij - są na urlopie? Byli na imprezie? Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale ewentualną decyzję, co do dalszych działa powinni podjąć oni, więc Twoje stanowcze "jutro idę do psychologa z małą!" brzmi śmiesznie, ty nie jesteś jej opiekunką prawną. Moim zdaniem poniosła Cię fantazja, ja też mam młodszą siostrę, za którą czuję się odpowiedzialna, ale mimo wszystko w tak poważnej sytuacji zostawiłabym decyzję rodzicom. Po Twoich komentach widać zresztą, że zbyt dojrzała nie jesteś, a koniecznie chciałaś na taką wyjść, więc ochłoń i skończ udawać jedyną sprawiedliwą ;)
Świecka wersja funkcji potrzebnej przy sakramencie? Nie rozumiem, czemu miałoby to służyć. Bycie chrzestnym zobowiązuje tylko do pomocy rodzicom w wychowaniu dziecka w wierze, a do czego miałaby zobowiązywać świecka wersja? Do robienia drogich prezentów przy każdej okazji?
Zgadzam się. Zresztą pamiętam, że jako 6-latka konfabulowałam na potęgę, jak nie chciałam iść do zerówki ^^ Także zanim pójdziesz awanturą i rzucisz się na przedszkolankę z pazurami, zorientuj się w sytuacji. Nie wiem, czy 3-latek nie jest zdolny do świadomego kłamstwa, wiem natomiast, że dzieciaki często bojąc się przyznać do prawdziwej przyczyny kłopotów, wymyślają sobie inną.
@Austenityzacja, wejdź do towarzystwa i pokaż się z jak najgorszej strony, wywyższaj się, zwyzywaj wszystkich od wieśniaków. Wszędzie będziesz spalona ;P
@salpinx, jest różnica między wspomaganiem finansowo, a fundowaniem każdej zachcianki jest duża. Po tonie wypowiedzi autorki widać, że dostaje kasę na co chce i kiedy chce.
Mam kumpelę, która od pierwszego roku studiów łapała się dorywczych prac. Od rodziców dostawała kasę na opłacenie pokoju i w miarę porządne jedzenie. Natomiast na rozrywki czy jakiś extra ciuch musiała zarobić sobie sama. Uważałam to za normalne, wiadomo, że nie każdego stać na to, żeby dzieciakowi dawać 2000zł miesięcznie. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że rodzice kumpeli mają kupę kasy, postanowili jednak, że dziewczyna powinna poczuć szacunek do pieniądza i nauczyć się planowania wydatków. Nie uważasz, że to jest zdrowe podejście?
Mój ojciec jest robolem, droga pani i zarabia tyle, że też mogę do niego rączkę po stówkę dziennie wyciągnąć. Tylko, że jako osoba dorosła (mimo, iż studiująca dziennie) chcę być niezależna finansowo. Oczywiście, nie zawsze można od razu zarabiać na studiach tyle, żeby żyć bez wsparcia rodziców, ale 35zł dziennie to już porządne całodzienne wyżywienie. To mało?
Eee tam, normalka. Ja na pierwszym roku studiów miałam profesora, który na wykładzie interpretował utwór literacki w jakiś tam sposób, a na egzaminie udawał, że ze swoją własną interpretacją się nie zgadza, żeby student nie powtarzał na pałę, tego co usłyszał na wykładzie, tylko podał jak najwięcej argumentów za tym przemawiających. Przerąbane mieli ci, którzy wyłączali samodzielne myślenie i na pytanie, dlaczego tak, a nie inaczej interpretują tekst odpowiadali: bo pan tak mówił!
Co do tekstu o oknie - uważam, że na takie uwagi można sobie pozwolić tylko egzaminatora dobrze znając i wiedząc, że przeciwko takim wymianom uwag nic nie ma. Zwłaszcza jeśli profesor jest po paru godzinach egzaminowania, może go takie bezsensowne szczebiotanie wyprowadzić z równowagi.
Moja babcia słucha RM i szczerze mówiąc najczęściej słychać tam msze albo modlitwy. Serwisy informacyjne mają tendencyjne, ale akurat tu wyjątkiem żadnym nie są. Serio, pooglądajcie sobie jakiekolwiek informacje/fakty/inne ch*jstwa i zamiast bezkrytycznie je przyjmować, przeanalizujcie je pod kątem przekazywania informacji, doboru słów, montażu materiału. To już wolę chyba RM, gdzie intencje dziennikarzy przekazywane są jednoznacznie niż tą ukrytą propagandę innych stacji.
Radziłabym zastanowić się nad formą wyrażania własnej opinii, bo jeżeli większość kadry nie lubiła Cię za wyrażanie własnego zdania, to nie sądzę, aby przesądzał o tym sam fakt wyrażania tej opinii albo jej treść, ale raczej niestosowna forma. Zresztą - w historii widać, że jesteś osobą dość butną, w połączeniu z młodym wiekiem i chęcią podkreślenia indywidualności, nietrudno o zbyt opryskliwą formę wypowiedzi. Większość nauczycieli, wbrew temu, co sądzą uczniowie, lubi ambitnych i inteligentnych uczniów, lubi, kiedy mają własną opinię. Nie lubi jednak bezczelności, która jest wśród inteligentnych i wyszczekanych dzieciaków częsta.
Cała historia kojarzy mi się z pewną dziewczyną z mojego LO. Panienka przez rok mieszkała z rodzicami w UK. Po powrocie przywiało ją do naszej szkoły. Uwielbiała wręcz podkreślać na każdej lekcji języka angielskiego, że jej te lekcje nie są w ogóle potrzebne, bo język zna "pyrfekt". Wytykała nauczycielce błędy w akcencie, używała słów w złym kontekście, upierając się, że tak się mówi w "Inglend". Wszelkie uwagi nauczycielki, komentowała mniej więcej tak: "Pani mnie nie będzie pouczać, ja byłam rok w UK!". Nie dodawała nigdy oczywiście, że większość tego czasu spędziła wśród Polaków lub Arabów mówiących na zasadzie "Kali jeść, Kali pić".
Nie chcę Cię urazić tym skojarzeniem, tak jakoś... ;)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2012 o 17:24
Po pierwsze - gdzie sprawa została zgłoszona? Dyrekcji? Policji? Opiece społecznej? Czy zgłoszona Tobie do opisania na piekielnych? Po drugie - czy Twoja mama jako pedagog naprawdę uważa, że list kilkulatki jest dowodem na to, że w rodzinie źle się dzieje? Ok, podejrzenia mogą powstać. Nawet powinny i na pewno powinno coś się z nimi zrobić. Zamiast z krzykiem lecieć na policję lepiej porozmawiać najpierw z dzieckiem, potem z rodzicami. Dopiero w razie potrzeby zgłaszać odpowiednim instytucjom. Każdy nauczyciel wie, że dzieciaki w wieku podstawówkowym konfabulują na potęgę. I nie jest prawdą, że takich rzeczy jak przemoc w rodzinie nie są w stanie sobie wymyślić. Czasami wymyślają to, aby zwrócić na siebie uwagę, czasem aby usprawiedliwić brak zadania domowego, a czasem niestety mówią prawdę. Żeby było jasne - nie wyrokuję, że sprawa na 100% została zgłoszona niesłusznie. Uważam jednak, że przed pchaniem tego dalej można było troszkę się w sytuacji rodzinnej uczennicy zorientować. Ojca też nie bronię - jeśli tłucze rodzinę, to zasługuje na karę, niezależnie od tego czy ma depresję czy nie. Ale list do Mikołaja, który jest formą wypracowania, w którym można popuścić nieco wodze fantazji nie może być podstawą do jednoznacznego osądzania kogokolwiek.
Szanować to nie tylko podziwiać czy uwielbiać, ale także po prostu nie obrażać. Ja wielu poglądów moich znajomych nie podziwiam i nie stawiam ich sobie w tych konkretnych kwestiach za wzór, ale szanuję ich wybory w sensie nie krytykuje ich. Tolerancja = pozwalam Ci mieć taki, a nie inny pogląd i nie nakłaniam Cię do jego zmiany, ale mogę powiedzieć Ci w twarz, że jest debilny moim zdaniem.
No wiesz, to działa w dwie strony. Niestety, zarówno wśród ateistów jak i wyznawców wszystkich religii, znajdą się osoby, które nie potrafią uszanować cudzych przekonań. Mam taką parkę na studiach, która niedawno się zaręczyła. Dziewczyna chlapnęła jednej z koleżanek, że czekają z seksem do ślubu. Wiele osób, które się o tym dowiedziały (swoją drogą fajna koleżanka...) komentowało to w niewybredny sposób, np. nazywając chłopaka ciotą. Bo przecież tylko ciota wytrzyma bez umoczenia.
@Armagedon, zdradź proszę jak wymigałeś się od płacenia haraczu zdrowotnego, że dostajesz wszystko "za darmo"? Bo wszyscy normalni, pracujący ludzie dostają leczenie państwowe na nędznym poziomie za składane co miesiąc pieniądze, a nie za darmo.
Hahahahaha, na całe szczęście boski ubezpieczyciel państwowy dba o dobro ubezpieczonych.
Sporo. Jak szukałam prywatnego dentysty chirurga, to za wyrwanie ósemki życzyli sobie od 200 do 350zł. W końcu wyrwałam prywatnie, ale u zwykłego dentysty, wziął 100zł, wszystko zagoiło się elegancko i bez komplikacji. Aha, na fundusz oczywiście termin do chirurga na za miesiąc najwcześniej. Chodź przez miesiąc otępiały z bólu albo faszeruj się ćpuńskimi lekami, żeby normalnie funkcjonować.
Bardzo mądra i zdrowa dieta, pogratulować. Przede wszystkim dziadkom, że najpierw go upaśli jak prosiaka na świniobicie, a potem pozwolili, żeby stosował tak porąbaną i drastyczną dietę.
Lol, bo na Zachodzie wcale nie ma mody na kumpla-geja, co doskonale widać w zagranicznych filmach i debilnych serialach dla modnych singielek ok.30stki.
Mnie też babka tuczyła w dzieciństwie, wpychała mi bułki słodkie, głównie dlatego, że często mi się nudziło, a najłatwiej dzieciaka jedzeniem zająć. Na szczęście rodzice trzymali rękę w na pulsie i nie pozwolili mi się za bardzo roztyć.
Dziękuję, Austenityzacja, w końcu za 10000 razem dotarło to do mnie ;)
Znam takiego kolesia, który z opisu wygląda jak Twój kolega. Zawsze na stylówie i pełnym lansie, kolorowe kolczyki w uszach, torebeczka na ramieniu. Nie jest gejem :P
Bo niektóre kobity myślą, że gej to baba. Tylko taka trochę inna, bo z penisem.
Hehehe, jakbym słyszała mojego kumpla z uczelni, do którego garnie się połowa panienek z roku, chcąc go ciągnąć za sobą przy nodze jak pieska modnej rasy ;D Najbardziej są zszkowane, kiedy odmawia wspólnego wyjścia na zakupy. "Jak to nie lubisz chodzić po sklepach?!"
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2012 o 22:28
Fail, sorry ;D
Wow, wysoka musisz być, że przy 91kg masz tylko delikatną nadwagę.
Z tymi biodrami to prawda. Proporcje ciała nie zależą od wagi. Ja i moje obie siostry mamy wydatne siedzenia, mimo, że każda z nas nosi inny rozmiar - u każdej tego dość dużego pupona da się zauważyć,
Kamade, wszystkie Twoje argumenty to szablonowe odpowiedzi na wszelkiego rodzaju zarzuty. Z koronnym "najpierw spójrz na siebie" na czele. Odnośnie Twoich rodziców, to uściślij - są na urlopie? Byli na imprezie? Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale ewentualną decyzję, co do dalszych działa powinni podjąć oni, więc Twoje stanowcze "jutro idę do psychologa z małą!" brzmi śmiesznie, ty nie jesteś jej opiekunką prawną. Moim zdaniem poniosła Cię fantazja, ja też mam młodszą siostrę, za którą czuję się odpowiedzialna, ale mimo wszystko w tak poważnej sytuacji zostawiłabym decyzję rodzicom. Po Twoich komentach widać zresztą, że zbyt dojrzała nie jesteś, a koniecznie chciałaś na taką wyjść, więc ochłoń i skończ udawać jedyną sprawiedliwą ;)
Świecka wersja funkcji potrzebnej przy sakramencie? Nie rozumiem, czemu miałoby to służyć. Bycie chrzestnym zobowiązuje tylko do pomocy rodzicom w wychowaniu dziecka w wierze, a do czego miałaby zobowiązywać świecka wersja? Do robienia drogich prezentów przy każdej okazji?
Zgadzam się. Zresztą pamiętam, że jako 6-latka konfabulowałam na potęgę, jak nie chciałam iść do zerówki ^^ Także zanim pójdziesz awanturą i rzucisz się na przedszkolankę z pazurami, zorientuj się w sytuacji. Nie wiem, czy 3-latek nie jest zdolny do świadomego kłamstwa, wiem natomiast, że dzieciaki często bojąc się przyznać do prawdziwej przyczyny kłopotów, wymyślają sobie inną.
@Austenityzacja, wejdź do towarzystwa i pokaż się z jak najgorszej strony, wywyższaj się, zwyzywaj wszystkich od wieśniaków. Wszędzie będziesz spalona ;P
@salpinx, jest różnica między wspomaganiem finansowo, a fundowaniem każdej zachcianki jest duża. Po tonie wypowiedzi autorki widać, że dostaje kasę na co chce i kiedy chce. Mam kumpelę, która od pierwszego roku studiów łapała się dorywczych prac. Od rodziców dostawała kasę na opłacenie pokoju i w miarę porządne jedzenie. Natomiast na rozrywki czy jakiś extra ciuch musiała zarobić sobie sama. Uważałam to za normalne, wiadomo, że nie każdego stać na to, żeby dzieciakowi dawać 2000zł miesięcznie. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że rodzice kumpeli mają kupę kasy, postanowili jednak, że dziewczyna powinna poczuć szacunek do pieniądza i nauczyć się planowania wydatków. Nie uważasz, że to jest zdrowe podejście?
Mój ojciec jest robolem, droga pani i zarabia tyle, że też mogę do niego rączkę po stówkę dziennie wyciągnąć. Tylko, że jako osoba dorosła (mimo, iż studiująca dziennie) chcę być niezależna finansowo. Oczywiście, nie zawsze można od razu zarabiać na studiach tyle, żeby żyć bez wsparcia rodziców, ale 35zł dziennie to już porządne całodzienne wyżywienie. To mało?
Eee tam, normalka. Ja na pierwszym roku studiów miałam profesora, który na wykładzie interpretował utwór literacki w jakiś tam sposób, a na egzaminie udawał, że ze swoją własną interpretacją się nie zgadza, żeby student nie powtarzał na pałę, tego co usłyszał na wykładzie, tylko podał jak najwięcej argumentów za tym przemawiających. Przerąbane mieli ci, którzy wyłączali samodzielne myślenie i na pytanie, dlaczego tak, a nie inaczej interpretują tekst odpowiadali: bo pan tak mówił! Co do tekstu o oknie - uważam, że na takie uwagi można sobie pozwolić tylko egzaminatora dobrze znając i wiedząc, że przeciwko takim wymianom uwag nic nie ma. Zwłaszcza jeśli profesor jest po paru godzinach egzaminowania, może go takie bezsensowne szczebiotanie wyprowadzić z równowagi.
Moja babcia słucha RM i szczerze mówiąc najczęściej słychać tam msze albo modlitwy. Serwisy informacyjne mają tendencyjne, ale akurat tu wyjątkiem żadnym nie są. Serio, pooglądajcie sobie jakiekolwiek informacje/fakty/inne ch*jstwa i zamiast bezkrytycznie je przyjmować, przeanalizujcie je pod kątem przekazywania informacji, doboru słów, montażu materiału. To już wolę chyba RM, gdzie intencje dziennikarzy przekazywane są jednoznacznie niż tą ukrytą propagandę innych stacji.
Radziłabym zastanowić się nad formą wyrażania własnej opinii, bo jeżeli większość kadry nie lubiła Cię za wyrażanie własnego zdania, to nie sądzę, aby przesądzał o tym sam fakt wyrażania tej opinii albo jej treść, ale raczej niestosowna forma. Zresztą - w historii widać, że jesteś osobą dość butną, w połączeniu z młodym wiekiem i chęcią podkreślenia indywidualności, nietrudno o zbyt opryskliwą formę wypowiedzi. Większość nauczycieli, wbrew temu, co sądzą uczniowie, lubi ambitnych i inteligentnych uczniów, lubi, kiedy mają własną opinię. Nie lubi jednak bezczelności, która jest wśród inteligentnych i wyszczekanych dzieciaków częsta. Cała historia kojarzy mi się z pewną dziewczyną z mojego LO. Panienka przez rok mieszkała z rodzicami w UK. Po powrocie przywiało ją do naszej szkoły. Uwielbiała wręcz podkreślać na każdej lekcji języka angielskiego, że jej te lekcje nie są w ogóle potrzebne, bo język zna "pyrfekt". Wytykała nauczycielce błędy w akcencie, używała słów w złym kontekście, upierając się, że tak się mówi w "Inglend". Wszelkie uwagi nauczycielki, komentowała mniej więcej tak: "Pani mnie nie będzie pouczać, ja byłam rok w UK!". Nie dodawała nigdy oczywiście, że większość tego czasu spędziła wśród Polaków lub Arabów mówiących na zasadzie "Kali jeść, Kali pić". Nie chcę Cię urazić tym skojarzeniem, tak jakoś... ;)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 listopada 2012 o 17:24