Moja koleżanka pomagała tak znajomej w Niemczech. Jedna z sytuacji: babka poprosiła moją koleżankę o towarzyszenie jej w roli tłumacza podczas wizyty w urzędzie. Na godzinę przed planowanym wyjściem zadzwoniła z interesującą propozycją:
- A może ty sama pójdziesz? Ja ci tylko powiem, co masz mi załatwić...
Szczerze mówiąc, bałabym się przyjść z cudzą prezentacją na maturę. Jeżeli napiszę coś sama to zawsze to lepiej lub gorzej wybronię - argumentacja może być mało przekonywująca, ale przynajmniej powinna udowodnić, że wiem o czym mówię.
Bardzo mnie rozbawiła sytuacja mojej koleżanki z klasy. Prezentację napisała jej bardzo szanowana w naszym mieście, doświadczona polonistka, biorąca 80zł za godzinę korków. Podczas matury komisji wytknęła błędy rzeczowe w pracy i rozbieżność między argumentami a tezą. Koleżanka zdała ledwo ledwo... 6/20. A śmieszy mnie to dlatego, że była przekonana, że skoro pracę przygotowała jej taka doświadczona polonistka to maxa ma gwarantowanego ;)
Sama się wepchałaś w tę sytuację. Ja bym nie zrobiła prezentacji najlepszemu przyjacielowi - mogłabym mu co najwyżej pomóc, a nie odpierniczać robotę za kogoś. A ty zgodziłaś się harować za kolesia, z którym nawet nie miałaś przyzwoitych stosunków.
Odnośnie wynagrodzenia - jeżeli nie zajmujesz się zawodowo korepetycjami z polskiego, to na początku powinnaś zaznaczyć, że za darmo tego nie zrobisz. No niestety, o ile pomoc ma dotyczyć branży, w której pracujesz, zajmujesz się zawodowo, czyli pobierasz wynagrodzenie, to moim zdaniem oczywistym jest, że daną usługę wykonasz odpłatnie - chyba, że dogadacie się inaczej. Natomiast jeśli jest to coś, co robisz amatorsko, hobbystycznie lub i nie zajmujesz się tym na co dzień wcale to rzeczywiście wypada ustalić na początku czy ma to być przyjacielska "pomoc" czy najnormalniejsza w świecie usługa. Swoją drogą - wcale się nie dziwię, że matka wolała poprosić o pomoc profesjonalistę - dlaczego więc Piekielna Mamusia?
@Freeman, problem jest jeszcze taki, że ludzie często mianem "grubasów" określają ludzi, którzy wcale tacy nie są. Jeżeli jest to widoczna nadwaga - to ok, mamy grubasa. I wiem co mówię, bo sama swego czasu miałam ok.10kg nadwagi, byłam gruba. Ale na litość boską, nie raz niestety dziewczynom o pełniejszych kształtach, bez nadwagi, przypina się łatkę grubaski, bo ma cycki i tyłek większy niż "standardowa" dziewczyna.
Nawet gdyby udowodniono, że to on, to przecież nie przyznałby się, że zrobił to celowo - ot, zamknął piwnicę, nie wiedział, ze ktoś tam jest. A tak BTW - ta suka była tam zamknięta non-stop, przez cały okres cieczki? Chore.
Dobra, serek, tak sobie tłumacz, nie jesteś po prostu osobą lubiącą imprezy, a dorabiasz do tego jakąś ideologię, przypisując sobie wielką inteligencję i wyższość nad imprezowiczami.
@Bukszpan, Ty nie umiesz czytać, czy jak? Napisałam już raz, że nie uważam, aby każde dziecko w wieku 7 lat potrafiło samo wsiąść do autobusu i pojechać do domu z nieznanego miejsca, tylko, że kiedy dziecko ma 7 lat, można już spokojnie zacząć go uczyć, jak nazywa się przystanek najbliższej domu, jakim autobusem można do domu dojechać itd. Więc czytaj ze zrozumieniem, ok?
"Uwierz mi, że czasami matka dziecka (w szczególności młoda lub całkowicie zależna - finansowo - od rodziny) nie ma wiele do powiedzenia w kwestii chrztu bądź komunii" - módlmy się, aby taka matka usamodzielniła się do czasu żeniaczki bądź zamążpójścia dziecka, bo jeszcze dziadkowie zechcą wybrać wnukowi żonę/męża.
@TakaFrancuska, ta wycieczka to fatalny pomysł, bo pokazuje dziecko, że jest "gorsze", bo nie idzie do komunii. Tak, właśnie tak. Rekompensując dziecku brak komunii kosztowną wycieczką sugeruje mu się, że ma się czego wstydzić nie idąc do komunii i koniecznie trzeba natychmiast mu to wynagrodzić czymś innym. To jest coś na zasadzie - "jedno dziecko ma urodziny, to drugiemu też trzeba kupić prezent, aby nie było zazdrosne". Czy nie lepiej wytłumaczyć dziecku, dlaczego nie idzie do komunii, a wycieczkę zafundować w neutralnym momencie? Dzieciaki wrócą do szkoły, wszyscy będą rozmawiać o komunii, a syn autorki jako jedyny wyskoczy z Disneylandem. Niestety, reakcja nie będzie pozytywna - albo z zazdrości zaczną go gnoić i wypominać, że nie był u komunii albo po prostu go oleją i młody będzie zawiedziony, że nie dość, że nie brał udziału w ważnym dla rówieśników wydarzeniu, to jeszcze jego wyprawa nie robi na nikim wrażenia.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2013 o 11:29
@Agnieszka, nieprawda, moja chrzestna też nie ma bierzmowania. Przy moich chrzcinach zadeklarowała księdzu, że za rok zrobi bierzmowanie, ale jakoś do dziś jej nie wyszło... ;)
Nie, nie tylko Ty, na całe szczęście po ocenie widać, że użytkownicy są już znudzeni tymi fantazjami na temat podłych księży i ta bamberska moda już się kończy.
Ludzie, serio, ja nie twierdzę, że wśród księży są same kryształy, ale tymi wyssanymi z palca bzdurami robicie idiotów tylko z siebie, a imponujecie co najwyżej 12-letnim "wannabe" ateistom.
Nie kumam, przecież ten facet był dorosły. Jak ktoś wyżej wspomniał - chorobliwe wpieprzanie to nałóg jak np. papierosy, więc jakby facet umarł na raka płuc, to matka byłaby piekielna, że pozwoliła mu palić?
Odpowiadam na pytanie wolfikowej:"Autobusów u mnie nie było, więc nie mam pojęcia, czy 7 lat to wystarczający wiek do nauki samodzielnej jazdy" - nauki, a nie samodzielnego ogarniania całej topografii miasta.
Ja w wieku 7 lat jeździłam sama autobusem do szkoły i z powrotem, a wieku 9 potrafiłam już sama dojechać do centrum, więc myślę, że przejechanie paru przystanków w wieku 7 lat nie jest super wyczynem.
heh, fajny znajomy, że nawet nie wiesz na jakim stanowisku pracuje. W sumie co za różnica, dyrektor czy bufetowa...
Moja koleżanka pomagała tak znajomej w Niemczech. Jedna z sytuacji: babka poprosiła moją koleżankę o towarzyszenie jej w roli tłumacza podczas wizyty w urzędzie. Na godzinę przed planowanym wyjściem zadzwoniła z interesującą propozycją: - A może ty sama pójdziesz? Ja ci tylko powiem, co masz mi załatwić...
Szczerze mówiąc, bałabym się przyjść z cudzą prezentacją na maturę. Jeżeli napiszę coś sama to zawsze to lepiej lub gorzej wybronię - argumentacja może być mało przekonywująca, ale przynajmniej powinna udowodnić, że wiem o czym mówię. Bardzo mnie rozbawiła sytuacja mojej koleżanki z klasy. Prezentację napisała jej bardzo szanowana w naszym mieście, doświadczona polonistka, biorąca 80zł za godzinę korków. Podczas matury komisji wytknęła błędy rzeczowe w pracy i rozbieżność między argumentami a tezą. Koleżanka zdała ledwo ledwo... 6/20. A śmieszy mnie to dlatego, że była przekonana, że skoro pracę przygotowała jej taka doświadczona polonistka to maxa ma gwarantowanego ;)
Sama się wepchałaś w tę sytuację. Ja bym nie zrobiła prezentacji najlepszemu przyjacielowi - mogłabym mu co najwyżej pomóc, a nie odpierniczać robotę za kogoś. A ty zgodziłaś się harować za kolesia, z którym nawet nie miałaś przyzwoitych stosunków. Odnośnie wynagrodzenia - jeżeli nie zajmujesz się zawodowo korepetycjami z polskiego, to na początku powinnaś zaznaczyć, że za darmo tego nie zrobisz. No niestety, o ile pomoc ma dotyczyć branży, w której pracujesz, zajmujesz się zawodowo, czyli pobierasz wynagrodzenie, to moim zdaniem oczywistym jest, że daną usługę wykonasz odpłatnie - chyba, że dogadacie się inaczej. Natomiast jeśli jest to coś, co robisz amatorsko, hobbystycznie lub i nie zajmujesz się tym na co dzień wcale to rzeczywiście wypada ustalić na początku czy ma to być przyjacielska "pomoc" czy najnormalniejsza w świecie usługa. Swoją drogą - wcale się nie dziwię, że matka wolała poprosić o pomoc profesjonalistę - dlaczego więc Piekielna Mamusia?
@Freeman, problem jest jeszcze taki, że ludzie często mianem "grubasów" określają ludzi, którzy wcale tacy nie są. Jeżeli jest to widoczna nadwaga - to ok, mamy grubasa. I wiem co mówię, bo sama swego czasu miałam ok.10kg nadwagi, byłam gruba. Ale na litość boską, nie raz niestety dziewczynom o pełniejszych kształtach, bez nadwagi, przypina się łatkę grubaski, bo ma cycki i tyłek większy niż "standardowa" dziewczyna.
Nawet gdyby udowodniono, że to on, to przecież nie przyznałby się, że zrobił to celowo - ot, zamknął piwnicę, nie wiedział, ze ktoś tam jest. A tak BTW - ta suka była tam zamknięta non-stop, przez cały okres cieczki? Chore.
Czytam sobie wstęp, a tu koniec historii ;)
I co z wisienką na torcie?
Masz niezwykłą tendencję do bycia ciężko tyraną w pracy i zapieprzania jak wół za stosunkowo niewielki pieniądz. Nie wiem - pech, głupota czy ściema?
Jak widać, niektórzy są zacofani i jeszcze tego nie wiedzą O_o
Martwi mnie, że efekty zbyt wybujałej wyobraźni Vegana zaczynają zdobywać coraz lepsze noty.
Dobra, serek, tak sobie tłumacz, nie jesteś po prostu osobą lubiącą imprezy, a dorabiasz do tego jakąś ideologię, przypisując sobie wielką inteligencję i wyższość nad imprezowiczami.
To gratuluję.
@Bukszpan, Ty nie umiesz czytać, czy jak? Napisałam już raz, że nie uważam, aby każde dziecko w wieku 7 lat potrafiło samo wsiąść do autobusu i pojechać do domu z nieznanego miejsca, tylko, że kiedy dziecko ma 7 lat, można już spokojnie zacząć go uczyć, jak nazywa się przystanek najbliższej domu, jakim autobusem można do domu dojechać itd. Więc czytaj ze zrozumieniem, ok?
Nielubiane koleżanki to sobie z psiapsiółkami obgaduj, a nie sprzedajesz nam osiedlowe ploty.
"Uwierz mi, że czasami matka dziecka (w szczególności młoda lub całkowicie zależna - finansowo - od rodziny) nie ma wiele do powiedzenia w kwestii chrztu bądź komunii" - módlmy się, aby taka matka usamodzielniła się do czasu żeniaczki bądź zamążpójścia dziecka, bo jeszcze dziadkowie zechcą wybrać wnukowi żonę/męża.
@TakaFrancuska, ta wycieczka to fatalny pomysł, bo pokazuje dziecko, że jest "gorsze", bo nie idzie do komunii. Tak, właśnie tak. Rekompensując dziecku brak komunii kosztowną wycieczką sugeruje mu się, że ma się czego wstydzić nie idąc do komunii i koniecznie trzeba natychmiast mu to wynagrodzić czymś innym. To jest coś na zasadzie - "jedno dziecko ma urodziny, to drugiemu też trzeba kupić prezent, aby nie było zazdrosne". Czy nie lepiej wytłumaczyć dziecku, dlaczego nie idzie do komunii, a wycieczkę zafundować w neutralnym momencie? Dzieciaki wrócą do szkoły, wszyscy będą rozmawiać o komunii, a syn autorki jako jedyny wyskoczy z Disneylandem. Niestety, reakcja nie będzie pozytywna - albo z zazdrości zaczną go gnoić i wypominać, że nie był u komunii albo po prostu go oleją i młody będzie zawiedziony, że nie dość, że nie brał udziału w ważnym dla rówieśników wydarzeniu, to jeszcze jego wyprawa nie robi na nikim wrażenia.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2013 o 11:29
@Agnieszka, nieprawda, moja chrzestna też nie ma bierzmowania. Przy moich chrzcinach zadeklarowała księdzu, że za rok zrobi bierzmowanie, ale jakoś do dziś jej nie wyszło... ;)
Nie, nie tylko Ty, na całe szczęście po ocenie widać, że użytkownicy są już znudzeni tymi fantazjami na temat podłych księży i ta bamberska moda już się kończy. Ludzie, serio, ja nie twierdzę, że wśród księży są same kryształy, ale tymi wyssanymi z palca bzdurami robicie idiotów tylko z siebie, a imponujecie co najwyżej 12-letnim "wannabe" ateistom.
Nie kumam, przecież ten facet był dorosły. Jak ktoś wyżej wspomniał - chorobliwe wpieprzanie to nałóg jak np. papierosy, więc jakby facet umarł na raka płuc, to matka byłaby piekielna, że pozwoliła mu palić?
Odpowiadam na pytanie wolfikowej:"Autobusów u mnie nie było, więc nie mam pojęcia, czy 7 lat to wystarczający wiek do nauki samodzielnej jazdy" - nauki, a nie samodzielnego ogarniania całej topografii miasta.
Ja w wieku 7 lat jeździłam sama autobusem do szkoły i z powrotem, a wieku 9 potrafiłam już sama dojechać do centrum, więc myślę, że przejechanie paru przystanków w wieku 7 lat nie jest super wyczynem.
Ależ użytkownicy tych portali, przynajmniej ci bardziej doświadczeni, znają regulamin. Tylko niektórzy mają go w d*pie :)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 stycznia 2013 o 21:30
Historię owszem, a nie ogólnikowe żale na całą grupę, niepoparte żadnym konkretnym przykładem.
Wszystko spoko, ale to żadna historia, tylko Twoje gorzkie żale na ciężarne.