Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kajka666

Zamieszcza historie od: 12 czerwca 2011 - 19:15
Ostatnio: 10 czerwca 2022 - 13:21
  • Historii na głównej: 16 z 20
  • Punktów za historie: 12895
  • Komentarzy: 384
  • Punktów za komentarze: 3331
 
[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 20) | raportuj
14 czerwca 2013 o 20:51

Przecież to i tak bez znaczenia- sąsiedzi nie powinni wpuszczać do budynku nie swoich gości pod żadnym pozorem. Tak jest idea domofonów, żeby się byle kto nie pętał po wspólnej przestrzeni.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 20) | raportuj
14 czerwca 2013 o 20:33

Porem "lepiej ciągnie" i ładniejsze pręgi zostają. No ale widocznie kuchenne rewolucje i do alkowy się powoli przenoszą... ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
14 czerwca 2013 o 20:22

Tam gdzie łatwy dostęp do jedzenia, tam szczurów ciągną całe armie. A że szczur to bardzo inteligentne i świetnie zorganizowane zwierzę, to tępienie ich jest wyjątkowo trudne. Może być tak, że fakt, że dziewczyna pierwszy raz zobaczyła szczura, że ją ten widok sparaliżował, bo w tym zakładzie było wyjątkowo mało tych gryzoni.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
14 czerwca 2013 o 19:34

Już przy poprzednim wpisie napisałam autorce, że w moim przypadku pismo przedłożone dyrektorce i zmuszenie jej do podpisania na kopii, że je odebrała znacznie pomogło. @tosemja- łażenie po nauczycielach, pedagogu, dyrekcji i gadanie niewiele daje: bo ciągle nie masz dowodu. A podpis na kopii pisma, w którym żądasz zapewnienia Twojemu dziecku bezpieczeństwa (co wynika z ustawowych zadań szkoły!) już takim dowodem jest- więc zdadzą sobie wówczas sprawę z tego, że nikomu w razie wypadku kitu, że nic nie wiedzieli, nie wcisną! A taka świadomość najczęściej mobilizuje do działania!

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 26) | raportuj
14 czerwca 2013 o 19:16

Masz ode mnie plusa- choć pomyliłeś warzywa. Biczuje się porem a nie selerem :D

[historia]
Ocena: 29 (Głosów: 29) | raportuj
14 czerwca 2013 o 19:13

Następnym razem zadzwoń na policję. Ekshibicjoniści to zazwyczaj ludzie niegroźni- do zaspokojenia potrzeba im tylko, żeby ktoś się im przyglądał. Ale dla przypadkowego oglądającego taki widok to raczej nie jest przyjemność. Lepiej żeby policjanci pana przepłoszyli (lub jak się uda- ukarali), niż żeby miały na niego trafić jakieś małe dziewczynki.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 21) | raportuj
5 czerwca 2013 o 17:27

Jak słyszę lub czytam takie historie to mi się marzy taki gadżet: torba-pułapka. Mogłaby mieć trzy wersje: być imitacją damskiej torebki; imitacją torby na laptopa lub imitacją męskiej saszetki. A w środku byłby ładunek z bardzo cuchnącej substancji pomieszanej z trudno zmywalną farbą + dołączony malutki ładuneczek wybuchowy, który tą mieszaninę by rozbryzgiwał w momencie otwarcia torby-pułapki.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
5 czerwca 2013 o 0:09

Bo najciemniej jest pod latarnią :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
2 czerwca 2013 o 23:17

Dziękuję :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
2 czerwca 2013 o 14:48

@halboot - tego nie przerabialiśmy :)

[historia]
Ocena: 41 (Głosów: 41) | raportuj
2 czerwca 2013 o 13:58

Jakbyś to zeskanowała i wrzuciła do sieci to byłby HIT! A!- i jeszcze koniecznie do kompletu fotka znajomych jak w koszulach, marynarkach i "pod krawatami" siedzą w majciochach i popijają espresso.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
2 czerwca 2013 o 13:49

Pleciesz bzdury. W jednym stowarzyszeniu jestem oficjalnym członkiem. Dwa inne wspieram. We wszystkich trzech stowarzyszeniach członkowie nie tylko działają na zasadzie wolontariatu, ale też wkładają w tą działalność swoje pieniądze- nie mając z tego żadnych korzyści. Po to mi matka natura dała mózg, żebym z niego korzystała - potrafię zatem wziąć do ręki sprawozdanie finansowe danego stowarzyszenia, przeczytać je ze zrozumieniem i ocenić, które ze stowarzyszeń więcej wydaje na własną działalność niż na "cele statutowe".

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
2 czerwca 2013 o 10:55

@grupaorkow - fajne poczucie humoru ma ten Twój chłop. Zapamiętam jego argumentację i nie omieszkam sprzedać znajomym ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
1 czerwca 2013 o 21:36

Dzwoni klientka. Ma nasz program księgowy. Jej osobisty informatyk stwierdził, że jeden z komputerów nie działa, bo ktoś krzesłem zmasakrował kabel zasilający. Pani pyta nas, czy jeśli zgodnie z sugestią swojego informatyka wymieni kabel zasilający to czy komputery będą się widziały... Dla kogo YAFUD?

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
1 czerwca 2013 o 21:23

@archeoziele : ja też mam 40 lat :) Wiek to nie wyznacznik.

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 26) | raportuj
1 czerwca 2013 o 20:54

Klientkę rozbebeszającą dyskietki i ładującą nośniki do flopa też przeżyłam. I to dokładnie te stare 5,25. Teraz mnie najczęściej załamują klienci, którzy na moje hasło : "proszę kliknąć prawym klawiszem myszy" drą się na mnie: "proszę przestać do mnie mówić tym informatycznym bełkotem!". Nie jestem informatykiem, staram się wszystko tłumaczyć łopatologicznie- jednak taka argumentacja paraliżuje mój język w gębie.

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 23) | raportuj
1 czerwca 2013 o 20:46

Myśleliśmy w podobnym kierunku- żeby na kolejną "misję" pojechać z wahadełkiem i kadzidełkiem :)

[historia]
Ocena: 80 (Głosów: 96) | raportuj
1 czerwca 2013 o 18:15

Pracujemy do 17-tej. 16:55 dzwoni telefon- spanikowana klientka, bo położyła stertę segregatorów na klawiaturze i teraz obraz na monitorze ma odwrócony o 90 stopni. Luzik- poprowadzimy panią „krok po kroczku” żeby sprawdziła jaką ma kartę graficzną i będziemy jej wówczas mogli podać jaka kombinacja klawiszy sprowadzi obraz do poziomu ;) . O nieee!- ona ma na tym komputerze ważne programy i nic nie będzie kombinować- ktoś ma przyjechać i zrobić tak, żeby się nic przy okazji nie zepsuło! Właśnie kukułka wykukała koniec dniówki- co oznacza, że usługa będzie wyżej płatna. To pani jednak woli poczekać do dnia następnego i zapłacić stówkę a nie dwie. Próby przekonania pani, że może ten sam efekt mieć za darmo, byle tylko sprawdziła w panelu sterowania jaką ma kartę graficzną, spełzają na niczym. Następnego dnia kolega pojechał na misję specjalną. Na widok monitora przewróconego na bok musiał wykazać się talentem aktorskim, żeby przekonać panią, że poparskiwanie i cieknące z oczu łzy to efekt alergii na śnieg. Klik, klik i już wie jaka karta graficzna i jaka kombinacja klawiszy wypoziomuje obraz. Zrobione, monitor postawiony „na nogi”. Pani nie chce zapłacić, bo przecież nic nie zrobił tylko „poklikał”... Koledze mija alergia na śnieg, ale zamiast tego ujawnia mu się nadciśnienie. Tłumaczy kobiecie, że mogła to zrobić sama, instruowana za darmo (!) przez telefon, ale nie chciała. A ta swoje, że za „klik, klik” i „akordzik” na klawiaturze nie zapłaci, bo to żadna robota. Kolega nie wytrzymał, położył monitor na boku, zagrał „akordzik” na klawiaturze, czym przywrócił obraz do poprzedniego położenia. „Mnie tu nie było!”- rzucił do pani i wyszedł. Dopadła go z gotówką przy drzwiach samochodu... Przy próbie opowiedzenia nam całego zajścia niechcący pokazał nam obie jednostki chorobowe: alergię na śnieg + nadciśnienie (naprzemiennie). Szczęśliwie zaraził nas wyłącznie alergią...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
25 maja 2013 o 13:28

Otóż to- przecież taki dyrektor się nawet na lokaja nie nadaje...

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
25 maja 2013 o 13:02

Ja napisałam pismo do dyrekcji z przypomnieniem jakie są jej obowiązki wobec dbania o bezpieczeństwo szkoły, oraz jakie obowiązki ma w tym zakresie nauczyciel. W tym samym piśmie żądałam aby te obowiązki zaczęły być realizowane wobec mojego syna. Poszłam do pani dyrektor i poprosiłam o jej podpis i pieczątkę na kopii. Jak się okazało, że moje dziecko nagle przestało być tłuczone, oblewane wrzątkiem itp, to większość rodziców powieliła mój pomysł. Ponieważ my wyrażaliśmy zgodę, aby mały agresor chodził z naszymi dzieciakami do klasy (zaoferowaliśmy nawet, że wystaramy się o asystenta osoby niepełnosprawnej), natomiast rodzice tego chłopca nam to utrudniali, to zwyczajnie wymusiliśmy na nich, żeby ten swój "ideał" przenieśli do innej szkoły. Każdy przypominał swojemu dziecku, że jest człowiekiem posiadającym godność i nie może pozwalać się nikomu nad sobą znęcać. A jeden dobrze wyprowadzony w nos agresora cios skutecznie hamuje atak agresji... Równocześnie też każdy wypadek uszkodzenia dziecka był konsultowany z lekarzem i jako rodzice domagaliśmy się spisywania w szkole protokołu wypadkowego- gdyby ktoś miał dochodzić zwrotu kosztów leczenia swojego dziecka u ubezpieczyciela szkoły. W wakacje rodzice zabrali agresora ze szkoły, jako że żadna inna placówka nie chciała go przyjąć to musieli zgłosić się z nim na terapię. Po roku terapii + indywidualnego nauczania w domu, chłopaka udało się na tyle wyprostować, że wrócił do zwyczajnej podstawówki i już większych problemów nie sprawiał.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 11) | raportuj
22 maja 2013 o 0:03

Może to był "humanista", to jak miał obliczyć!? ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
21 maja 2013 o 23:47

Podziwiam Twój optymizm. Podobno wiara czyni cuda- oby Twoja sprawiła, że półmózgi zaczną zaglądać do podręczników. I tego sobie, Tobie i Państwu życzę ze szczerego serca.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
7 maja 2013 o 12:44

A ja się z TruskawkowyBigos zgadzam. Generalnie rodziny mi nie przeszkadzają- ale już konkretnie te, które idą tyralierą i uniemożliwiają innym przejście wkurzają mnie bardzo. Zwłaszcza gdy dyskutują między sobą tak głośno, że słowo "przepraszam" muszę kilkakrotnie wykrzykiwać z coraz większą głośnością. Miejscem gdzie dzieci mogą się wybiegać są alejki w parku, a nie alejki w markecie. I jak patrzę na te grupy nastolatków szwendające się bez celu w niedzielę po marketach, to się zastanawiam czy przypadkiem nie jest to skutkiem właśnie tego, że zwyczaj ten kultywują po przodkach. Mój szesnastoletnie syn potrafi spędzać czas z kolegami w bardziej konstruktywny sposób- a jeśli akurat chce tylko pospacerować i pogadać to idą do parku. ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM!- są bardziej rozwijające dla dziecka sposoby spędzania wolnego czasu niż spacery po marketach.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 maja 2013 o 12:58

Browar9k - A może w technikum masz jakiegoś fajnego nauczyciela, który Ci pomoże? W niektórych miejscowościach są tak zwane "mieszkania chronione"- np dla ludzi, którzy są pełnoletni, po pobycie w domu dziecka ale jeszcze się uczą (każdy ma swój pokój, raz dziennie wpada wychowawca zobaczyć czy "nie ma bydła", albo czy nie trzeba w czymś pomóc). A może jest jakiś internat, albo bursa. Jakieś wsparcie od MOPSu też by Ci się przydało. Potrzebujesz tylko kogoś kto Ci pomoże zrobić pierwsze kroki, bo z tego co piszesz to chyba faktycznie jesteś już dość podminowany.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 maja 2013 o 2:15

@koniecikropka - w zasadzie masz rację- głupio zadałam pytanie, myśląc że jest ono retoryczne. Cóż- najwyraźniej nie zauważyłam, że historia zatoczyła koło. Kiedyś chłopki rodziły w polu, błocie czy w czym tam stały. Później było tak, że bez względu na urodzenie porody odbywały się w bardzo sterylnych warunkach. Skoro wracamy do idei rodzenia w syfie i gnoju, to ja chyba powinnam zweryfikować swoje poglądy na temat porodów domowych, którym do tej pory przyglądałam się z dość sceptycznym podejściem.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1014 15 następna »