Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

pasjonatpl

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2011 - 14:25
Ostatnio: 6 maja 2024 - 0:06
  • Historii na głównej: 4 z 5
  • Punktów za historie: 499
  • Komentarzy: 3358
  • Punktów za komentarze: 19260
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 sierpnia 2011 o 12:53

Ruszysz, ruszysz, choć w Polsce potrzeba na to czasu. W Irlandii byli jeszcze mocniejsi i popatrz, co dzieje się teraz:http://wyborcza.pl/1,75477,10142842,Irlandzki_Kosciol_nie_ma_pieniedzy.html

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
20 sierpnia 2011 o 12:28

Cóż. Też miałem taką sytuację, że z lodówki zaczęło ginąć jedzenie. Finał był taki, że kupowaliśmy tylko takie jedzenie, które nie wymagało trzymania w lodówce (było nas 3, więc przy odpowiednim podziale coś, co wymagało chłodzenia, zużywaliśmy w 1 albo 2 dni), a to co w lodówce zostawiliśmy, uzdatniliśmy środkiem przeczyszczającym. Sytuacja była inna, bo tam było dziecka. Po prostu były 2 pokoje ze wspólną kuchnią i łazienką. W jednym mieszkałem z 2 świetnymi kumplami, a w drugim była polska śmietanka innego rodzaju, bardziej patologicznego.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
20 sierpnia 2011 o 0:16

Do bloodcarver. Problem w tym, że tacy ludzie są niereformowalni. Nie nauczą się kultury czy myślenia o innych. Nie zastanowią się, czy ich zachowanie w danej chwili przeszkadza innym ludziom bądź sprawia im przykrość. Jedyne, co może do nich przemówić, to strach przed karą. Oczywiście jakakolwiek przemoc byłaby bardzo drastycznym rozwiązaniem, ale zaczęliby się zastanawiać, czy przypadkiem nie oberwą, jak się odpowiednio nie zajmą pupilem. Podobnie by było, jakby notorycznie dostawali mandaty. Oczywiście ich tok myślenia byłby następujący: "muszę prowadzić psa na smyczy i pilnować, bo te ch... znowu mi wystawią mandat". A tak w ogóle to kilka razy doraźnie spacyfikowałem jakiegoś pieska, który zaczął szarpać mi nogawkę albo ujadał za mną, jak jechałem rowerem. Poskutkowało i długo pamiętał, co go czeka, jak znowu spróbuje.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 sierpnia 2011 o 0:18

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
19 sierpnia 2011 o 12:03

Dość drastyczne, ale takie problemy powinny być rozwiązywane, jak w "Dniu Świra". Agresywnego kundla pokory nauczyć butem i więcej nie podejdzie. W razie konieczności właściciela spacyfikować pięścią i też nagle stanie się kulturalny o grzeczny. Powinno się wprowadzić taki zapis w polskim prawie.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
16 sierpnia 2011 o 1:45

Mój kolega kiedyś robił licencję ochroniarza. Strzelania uczył ich stary gliniarz. Na samym początku wyjaśnił im, że teoretycznie wg prawa powinni strzelać w najmniejszy palec u nogi, żeby wyrządzić jak najmniejszą krzywdę, a w praktyce mają strzelać żeby zabić. Martwy nie poda swojej wersji wydarzeń. Czyli nie wniesie oskarżenia, a za oficjalną zostanie uznana tylko wasza wersja. Niestety takie historie pokazują tylko prawdziwość takiego stwierdzenia, co jest totalnie chore. Drugi problem to taki, że większość z nas nie byłaby w stanie zabić drugiej osoby, nawet, jak to zwykły śmieć, przed którym musieliście się bronić. Jeszcze jedna sprawa. Byłem kiedyś sądowym kuratorem społecznym. W większości przypadków, jak jesteś notowany, to w takiej sytuacji już na starcie zakłada się twoją winę, a niewinność musisz udowodnić. Wiadomo, co to oznacza w przypadku zwolnienia warunkowego czy kary w zawieszeniu. Najprawdopodobniej gdyby jeden z nich nie był synkiem prokuratora, nie mielibyście żadnych problemów. Nawet jakbyście ich napadli, a przy tym trochę oberwali, to bez żadnych dowodów notowany jest na straconej pozycji. Nie zawsze, ale w większości przypadków tak. Nie rozumiem też, jak sprawa syna prokuratora mogła być prowadzona w okręgu, gdzie pracuje jego ojciec. W normalnym kraju postępowanie odbyłoby się w innym okręgu i znajomości nie wchodziłyby w grę.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 sierpnia 2011 o 1:56

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
15 sierpnia 2011 o 18:13

Mam pomysł. Wsadzić takich prawników z sędzią włącznie do jednej celi z recydywistami, a jak będą ich gwałcić, to niech klawisz się zastanawia, czy interweniować, czy pozwolić im się wyżyć, bo może być oskarżony o użycie siły.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
10 sierpnia 2011 o 16:40

Ostatnio słyszałem ciekawą opinię jednego miłośnika podróżowania, że rodacy za granicą są bardzo gościnni i uczynni, ale tam, gdzie jest ich mało. Może coś w tym jest, bo słyszałem też kiedyś, że w Belgii przed wejściem Polski do Unii, kiedy Polaków było mało, stanowili zwartą i pomagającą sobie społeczność. Za to potem przyjechało sporo ludzi opisanych powyżej. Słyszałem to od chłopaka, którego ojciec wiele lat temu wyjechał z Polski do Belgii i tam już został. Chyba coś w tym jest. Któż w czasie pobytu na emigracji nie spotkał właśnie takich zakompleksionych i zawistnych rodaków, którzy na każdym kroku próbują wszystkich wykorzystać, przez co życie ich i ludzi próbujących się z nimi zadawać jest pasmem niekończących się problemów. Na szczęście poznałem też zupełnie innych Polaków i z takimi jestem w bardzo dobrych stosunkach. Od tych pierwszych trzeba się odciąć. Oni się nie zmienią. Można tylko się od nich uwolnić i mieć spokój.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
25 lipca 2011 o 13:55

Większość minusuje autora postu za porysowanie samochodów. Owszem, może przesadził, ale jestem ciekaw reakcji kierowcy, jakby podszedł i kulturalnie zwrócił uwagę, czy mógłby inaczej zaparkować, żeby ludzie spokojnie mogli przejść. Jakby to wtedy wyglądało. Obawiam się, że kierowca odpowiedziałby mniej kulturalnie, bo to przecież moja bryka i parkuję, gdzie chcę, a co mnie piesi obchodzą. Przecież ja jestem najważniejszy. Co z tego, że pieszy, jak w tym przypadku, zniszczył sobie kurtkę i być może przez to porządnie zmarzł albo przemókł na deszczu. Ludzie, zanim coś zrobicie, pomyślcie, czy w ten sposób nie zaszkodzicie innym. Owszem, porysowanie auta, to dość skrajna metoda, ale widać to było potrzebne, żeby się nauczyli parkować. Żeby nie było. Sam też mam samochód, ale tak samo często chodzę pieszo i zawsze staram się jeździć czy parkować tak, żeby nikomu w ten sposób nie utrudniać życia. Raz ochlapałem pieszego, ale niestety z drugiej strony jechało auto i nie miałem szans wyminąć tej kałuży. Jego pech, że akurat wtedy tam przechodził.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 lipca 2011 o 13:57

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
24 lipca 2011 o 14:13

Brawo za postawę. Postawa klientki poniżej krytyki, a kasjerka powinna mieć naganę albo zostać zwolniona, bo jej obowiązkiem jest te pieniądze policzyć, a nie strzelać focha. Pracuję w supermarkecie w Irlandii. Tutaj takie potraktowanie klienta jest po prostu nie do pomyślenia, ale też klienci zachowują się inaczej. Nawet, jak mają dość czekania w kolejkach, to raczej nie okazuję zniecierpliwienia, tylko bez zgrzytów czekają na swoją kolej i teraz najbardziej praktyczna część tej historii. Właśnie przez tę cierpliwość i brak nerwowości kolejka rozładowuje się szybciej, a w Polsce często zdarzy się jakiś idiota, co zacznie się niepotrzebnie awanturować, a w czasie tej awantury można było obsłużyć kilku klientów i suma sumarum, gdyby klient spokojnie poczekał, to na pewno wcześniej by został obsłużony i wyszedł z tego sklepu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
24 lipca 2011 o 4:20

Góra rok na emigracji i wynajmowania chaty z rodakami, a na 90% oduczyłbyś się sentymentów. Chyba, że miałbyś szczęście na na naprawdę fajnych ludzi trafił już na początku pobytu za granicą.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 lipca 2011 o 2:24

Szczerze mówiąc nie wiedziałem. Pomyślałem, że pomyliła z Piramidą Cheopsa. Ale nie byłem w Egipcie i nie zwiedzałem piramid, a Starożytnym Egiptem zbytnio się nie interesuję. Tym bardziej nie zamierzam zgrywać eksperta, jak owa "światowa" kobieta.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
21 lipca 2011 o 17:42

Po prostu debil. Zasada zachowania bezpiecznej odległości jest święta. Nawet, jak ktoś się zatrzyma na prostej drodze bez powodu, to moim obowiązkiem jest zachować taką odległość, żeby też się zatrzymać lub ominąć, jak będzie taka możliwość. Dobrze tylko, że to było przed przejściem, więc to nie była duża prędkość. Przynajmniej nie było zagrożenia dla zdrowia kierowcy. Za to co do przechodzenia na światłach, to nawet, jak mam zielone, patrzę, czy auto się zatrzymało albo zwolniło na tyle, że mogę przejść. Przynajmniej 2 razy uratowało mi to zdrowie lub życie.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
2 lipca 2011 o 14:33

Za długo cię w Polsce nie było, więc masz prawo nie rozumieć, ale reszta... Z kantowaniem i kombinowaniem spotykają się na co dzień, więc od razu powinni się domyślić. Pan taksówkarz szukał tzw. jelenia, którego będzie mógł wozić okrężną trasą i odpowiednio go skasować. A tu klapa, bo pasażer dobrze zna miasto. To się zdenerwował, że mu interes życia nie wyjdzie i wyrzucił pasażera z auta i dalej na okazję czekał. Ale jak to się mówi, nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. Twoim wręcz moralnym obowiązkiem jest to zgłosić, bo wtedy albo wyleci z roboty albo się poprawi, a więc będzie o jednego nieuczciwego taksówkarza mniej. Jak nie zgłosisz, to dajesz mu przyzwolenie na takie kanty.

« poprzednia 1 2125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 następna »