@didja: Mam pretensje do całego świata. Do nauczycielki za to, że DOBROWOLNIE poddaje się cyfrowemu wykluczeniu. Do rządzących za to, że na wszystko jest, ale na informatyzację edukacji nie ma. A także za to, że gdy znajoma dała dziecku zamiast lektury papierowej tablet z ebookiem, dziecko dostało pałę, uwagę a urządzenie zostało skonfiskowane. Nauczyciele są niedouczeni, zacofani i zamknięci na nowe rozwiązania.
I tak, mam pretensje do nauczycielki. Bo ma te narzędzia, ale z nich nie korzysta. Skąd wiem, że ma? Bo jakoś dodatkowe ćwiczenia na czymś drukowała.
@Face15372: Hm... Ja osobiście minusuję historie, z którymi się nie zgadzam, których nie uważam za piekielne. W swym ograniczeniu sądziłam, że inni też tak postępują.
No i wskaż mi, proszę, gdzie użyłam słów "nie można"?
@gacqie: Wiesz, w pewien pokrętny sposób ich rozumiem, więc Ci odpowiem:
Ludzie, którzy myślą chłodno i uważają, ze to wszystko tylko zbędna panika ALE nie są w stanie wczuć się w sytuację drugiej osoby i dać jej prawa do obaw.
Osobiście zastanawiam się, skąd ta śmiertelność, skoro z objawów wynika, że to taka trochę grypa na sterydach. Osobiście nie boję się zarażenia siebie ani bliskich, ale rozumiem, że inni mogą się bać i przestrzegam zaleceń tylko ze względu na nich.
@este1: Ale nie wiem czy wiesz... Zimny mniej pyli. Wciąż strasznie, to prawda, ale jednak odrobinę mniej się go unosi. Więc wynoszenie ciepłego jest totalnie nielogiczne...
Kto normalny wynosi GORĄCY popiół?!
Popiół zawsze się wybierało i wynosiło PRZED rozpaleniem w piecu. Wtedy jest zimny i prawdopodobieństwo zaplątania się jakiejś iskierki jest chyba zerowe. A jeśli to jeden z tych nowoczesnych pieców, które wygasza się raz w tygodniu do przeczyszczenia, to wystarczy wsypać do metalowego wiadra albo węglarki i zostawić do wystygnięcia. Proste?
@Wilczyca: Ale nawet jak na tyle zachorowań mamy dość niską śmiertelność. Jeśli zarażonych jest więcej niż podają oficjalne statystyki, śmiertelność robi się jeszcze mniejsza.
Chyba że nie wszystkie ofiary śmiertelne są ujęte w oficjalnych statystykach...
@Armagedon: Nie wiem, wydaje mi się (podkreślam WYDAJE MI SIĘ) że trzy tygodnie po pierwszym potwierdzonym przypadku Włochy miały już sajgon.
Z gospodarką racja - zaraz nam padnie. Ale mówiąc o "lajtowości" sytuacji chodziło mi tylko i wyłącznie o liczbę zachorowań. Mam wrażenie, że u nas ta krzywa rośnie wolniej. Może to efekt szybszej wymiany informacji?
Mój tablet (mój osobisty) kosztował mnie 270 zł. Wysyłka gratis. Jasne, nie jest najcudowniejszy, miewa swoje fochy, ale do nauki zdalnej by wystarczył, gdyby był potrzebny. Mój telefon jest już wiekowy, ale G. ma lepszy.
Nauczycielka N. ma prawie 60 lat. Spisuje na kartce listę zadań, robi zdjęcie, wysyła. Jak będzie potrzebowała coś ocenić, poprosi o zdjęcie.
I kilku komentujących ma rację - było 500+? Można było kupić dzieciom tablety. Można było założyć dobry internet. Na to te pieniądze są.
@livanir: Serio? Jak ja chcę powiedzieć "Masz to zrobić, pókim miła" to mówię "Masz to zrobić pókim miła" (a konkretniej "zanim się wścieknę"). I N. chyba wyczuwa różnicę, bo gdy mówię "miło byłoby, gdybyś..." to wcale nie rzuca się do tej roboty, tylko robi albo odmawia. Ważne dla mnie też jest to, że odmawia wprost.
@myscha: Ja też nie rozkazuję, ale też nie proszę. Używam raczej sformułowań typu "byłoby miło, gdybyś..." albo "bardzo byś mi pomogła, jeślibyś...". Niby można to podciągnąć pod prośbę, ale wydaje mi się, że dziecko zagadnięte w ten sposób, wyczuwa że zależy mi na tym, by to zrobiło. I również przyznaję N. prawo do czynności, których po prostu nie lubi i wykonywać ich nie będzie, choć jeszcze nie zdarzyło się, żeby o tym wspominała.
@Armagedon: No właśnie, wie ze może odmówić i tylko dlatego nie odmawia.
To są właśnie meandry ludzkiej psychiki. Sama to obserwuję na własnym dziecku.
Kiedyś: "N. posprzątaj w pokoju. N. musisz dziś posprzątać! N. ja ci obiad gotuję, bo to mój obowiązek, ty masz obowiązek posprzątać w pokoju!"
Teraz: "Ty masz pokój do posprzątania, ja kuchnię. Ścigamy się? A potem razem upieczemy ciasto. Wygrany wylizuje miskę."
I wiesz co? Od trzech tygodni nie interesuje mnie porządek w jej pokoju. Tyle że podłogę jej umyję, ale i od tego odchodzę.
A co do "nie chce mi się" - moja córka ma obowiązki, które wykonać MUSI bez dwóch zdań (lekcje, porządek w pokoju, uporządkowanie salonu jeśli nabałaganiła) i takie jakby półobowiązki - niby nie musi, ale fajnie jeśli poustawia buty w hallu czy posortuje pranie. Podobnie ja - obiad muszę zrobić, posprzątać muszę, ale np. wcale nie muszę zrywać się na jej prośbę i lecieć do mikrofali, bo zażyczyła sobie popcorn. Chce mi się, to pójdę.
No i trzeba pamiętać o jednej ważnej rzeczy - dzieci w pewnym wieku aż się napraszają by pozwolić im pomagać. Wystarczy im na to pozwolić i DOCENIĆ ich pomoc. Zwykłe "Dzięki, sama robiłabym to dłużej" sprawia, że one czują się potrzebne. A to sprawia, że nabierają ochoty do pomagania. Z czasem wytwarza się skojarzenie wykonana praca=pochwała.
Zauważ, że dziadek z historii nie użył słów "pomożesz mi". Autorka wyjaśnia, że było to raczej na zasadzie "Chodź się przewietrzyć", "Chodź się rozruszać". Czyli dziadek uznał, że wnuk zbyt długo siedzi i miał fanaberię, by wyciągnąć go na dwór.
@nursetka: Wczoraj byliśmy w carrefourze. Makaron (tak, i nas panika dopadła,kupiliśmy aż trzy paczki z myślą "a jak nam się zapasy skończą AKURAT WTEDY GDY WSZYSTKO POZAMYKAJĄ?"), chleb itp...
Mijaliśmy kobitkę, która na taki mały wózeczek, co się w niego koszyk wstawia, załadowała cztery zgrzewki papieru. Wyglądało to komicznie :D
@Niechcacy: Zaraz, chwila... To temu kaszlącemu dziecku nie można kupić w aptece syropu na kaszel bez recepty (czy mokry, czy suchy, to już matka rozpozna) i czegoś na gorączkę, najlepiej na ibuprofenie, bo działa też przeciwzapalnie? Ja bym tak zrobiła, do lekarza szłam dopiero jak na trzeci dzień nie było poprawy...
@juzwos: Wiesz, co robię, gdy N. się nudzi?
Zadania z matematyki (strona dziennie, zadane ze szkoły)
Czytanka (jedna dziennie, j.w.)
Angielski (j.w.)
Pomoc w pracach domowych.
Wycinanki, rysowanie, próby szycia.
W ostateczności telewizor, tablet, telefon.
Można? Można. Ale nie, najprościej wypuścić na plac zabaw i niech się samo bawi.
@Agatorek: Serio jest AŻ tak?
W naszym mieście jest naprawdę dziwnie pusto, wszystko wygląda jak na tych zdjęciach, co czasami wrzucają na demoty - metr odstępu i takie tam. Jedyne dzieci jakie widzę (poza własnym) jeżdżą po wsi na rowerach z rodzicami (ale nie odwiedzają kolegów, tylko robią sobie taki spacer). Zaznaczę, że to wieś, można przejść 5 km i spotkać dwie osoby.
@Samoyed: Lepiej, że wrócił. Takie jest moje skromne zdanie. Bo nawet jeśli poczekałby, aż w Polsce się sytuacja uspokoi (obstawiam ok. Wielkanocy najwcześniej), to Wielka Brytania jest o jakiś tydzień opóźniona. Więc wirus, eradykowany czasowo w Polsce, w Brytanii może być wciąż uważany za aktywnego i podejrzewam, że nie będzie możliwy łatwy powrót, ponieważ władze będą się obawiały ponownej eskalacji zachorowań.
Oczywiście to tylko moje spekulacje. Czas pokaże, kto robi lepiej - Brytania ze swoim "spokojnie, damy radę" czy Polska z "zostań w domu".
@juzwos: Zaraz, czegoś nie rozumiem. Albo Ty nie rozumiesz.
Autor wyszedł z psem na siku. Ma mu założyć cewnik? Przestrzegał zaleceń.
Osoby, które spotkał wyszły z dziećmi na plac zabaw. Nie przestrzegały zaleceń.
Głupie nie jest wychodzenie, tylko nie przestrzeganie zaleceń.
Nie no, ręce opadają. Po co pozamykali szkoły? Po co codziennie omawiam z N. materiał, który powinna omówić nauczycielka? Po co układamy listę zakupów tak, żeby przynajmniej 3-4 dni wytrzymać bez jeżdżenia do sklepu? (pieczywo mrozimy, ale najgorzej z owocami) Zaraz będziemy mieli drugie Włochy...
A jak za dwa tygodnie wyskoczą objawy to będzie to, co słyszałam dziś na parkingu przed sklepem: "Tak, teraz mówią co robić, żeby się chronić, a nie pomyśleli, żeby tego wirusa u nas nie było". No nie kochani, to tak nie działa. Koronawirus nie jest żadną nowością, wirusy z tej grupy atakują nas co roku. Nowością jest jedynie (jak obserwuję) wyjątkowo duży procent ciężkich przebiegów choroby, czyli chorych którzy wymagają hospitalizacji. Natomiast przy odpowiedniej hospitalizacji śmiertelność nie jest jakaś porażająca.
@juzwos: Jest zalecone, żeby dzieci siedziały w domach. I żeby trzymać tak z 1-1,5 metra odstępu. I żeby nie wychodzić bez potrzeby. Pies wysikać się musi. Dziecko nie musi, a nawet nie powinno, podchodzić do obcej osoby z psem w parku.
Chodzi o to, żeby spowolnić rozprzestrzenianie się choroby, bo jeśli ruszy tak, jak we Włoszech, to w pewnym momencie zabraknie nam sprzętu w szpitalach.
@aka: Nadal nie wierzę, że popsikanie czymś na brudne ręce jest lepsze niż ich porządne umycie wodą i mydłem, wytarcie i dopiero potem popsikanie. Jak coś robimy, róbmy to porządnie.
@Ohboy: Hahaha, jaki dziennik elektroniczny? Innymi słowy - nie, nie używają dziennika elektrycznego.
@didja: Mam pretensje do całego świata. Do nauczycielki za to, że DOBROWOLNIE poddaje się cyfrowemu wykluczeniu. Do rządzących za to, że na wszystko jest, ale na informatyzację edukacji nie ma. A także za to, że gdy znajoma dała dziecku zamiast lektury papierowej tablet z ebookiem, dziecko dostało pałę, uwagę a urządzenie zostało skonfiskowane. Nauczyciele są niedouczeni, zacofani i zamknięci na nowe rozwiązania. I tak, mam pretensje do nauczycielki. Bo ma te narzędzia, ale z nich nie korzysta. Skąd wiem, że ma? Bo jakoś dodatkowe ćwiczenia na czymś drukowała.
@Face15372: Hm... Ja osobiście minusuję historie, z którymi się nie zgadzam, których nie uważam za piekielne. W swym ograniczeniu sądziłam, że inni też tak postępują. No i wskaż mi, proszę, gdzie użyłam słów "nie można"?
@gacqie: Wiesz, w pewien pokrętny sposób ich rozumiem, więc Ci odpowiem: Ludzie, którzy myślą chłodno i uważają, ze to wszystko tylko zbędna panika ALE nie są w stanie wczuć się w sytuację drugiej osoby i dać jej prawa do obaw. Osobiście zastanawiam się, skąd ta śmiertelność, skoro z objawów wynika, że to taka trochę grypa na sterydach. Osobiście nie boję się zarażenia siebie ani bliskich, ale rozumiem, że inni mogą się bać i przestrzegam zaleceń tylko ze względu na nich.
@este1: Ale nie wiem czy wiesz... Zimny mniej pyli. Wciąż strasznie, to prawda, ale jednak odrobinę mniej się go unosi. Więc wynoszenie ciepłego jest totalnie nielogiczne...
Kto normalny wynosi GORĄCY popiół?! Popiół zawsze się wybierało i wynosiło PRZED rozpaleniem w piecu. Wtedy jest zimny i prawdopodobieństwo zaplątania się jakiejś iskierki jest chyba zerowe. A jeśli to jeden z tych nowoczesnych pieców, które wygasza się raz w tygodniu do przeczyszczenia, to wystarczy wsypać do metalowego wiadra albo węglarki i zostawić do wystygnięcia. Proste?
@Wilczyca: Ale nawet jak na tyle zachorowań mamy dość niską śmiertelność. Jeśli zarażonych jest więcej niż podają oficjalne statystyki, śmiertelność robi się jeszcze mniejsza. Chyba że nie wszystkie ofiary śmiertelne są ujęte w oficjalnych statystykach...
@Armagedon: Nie wiem, wydaje mi się (podkreślam WYDAJE MI SIĘ) że trzy tygodnie po pierwszym potwierdzonym przypadku Włochy miały już sajgon. Z gospodarką racja - zaraz nam padnie. Ale mówiąc o "lajtowości" sytuacji chodziło mi tylko i wyłącznie o liczbę zachorowań. Mam wrażenie, że u nas ta krzywa rośnie wolniej. Może to efekt szybszej wymiany informacji?
@z_lasu: A najzabawniejsze jest to, że patrząc w skali światowej, to u nas (tfu, tfu!) jakoś lajtowo przebiega ta epidemia...
Mój tablet (mój osobisty) kosztował mnie 270 zł. Wysyłka gratis. Jasne, nie jest najcudowniejszy, miewa swoje fochy, ale do nauki zdalnej by wystarczył, gdyby był potrzebny. Mój telefon jest już wiekowy, ale G. ma lepszy. Nauczycielka N. ma prawie 60 lat. Spisuje na kartce listę zadań, robi zdjęcie, wysyła. Jak będzie potrzebowała coś ocenić, poprosi o zdjęcie. I kilku komentujących ma rację - było 500+? Można było kupić dzieciom tablety. Można było założyć dobry internet. Na to te pieniądze są.
@82zouza28: Staropolska forma, była w użyciu chyba do XIX wieku. Ktoś tu lubi archaizmy.
@Meliana: Chodzi Ci o takie stałe obowiązki typu "Po każdym obiedzie sprzątasz naczynia"? Takie, które młody musi wykonywać regularnie?
@livanir: Serio? Jak ja chcę powiedzieć "Masz to zrobić, pókim miła" to mówię "Masz to zrobić pókim miła" (a konkretniej "zanim się wścieknę"). I N. chyba wyczuwa różnicę, bo gdy mówię "miło byłoby, gdybyś..." to wcale nie rzuca się do tej roboty, tylko robi albo odmawia. Ważne dla mnie też jest to, że odmawia wprost.
@myscha: Ja też nie rozkazuję, ale też nie proszę. Używam raczej sformułowań typu "byłoby miło, gdybyś..." albo "bardzo byś mi pomogła, jeślibyś...". Niby można to podciągnąć pod prośbę, ale wydaje mi się, że dziecko zagadnięte w ten sposób, wyczuwa że zależy mi na tym, by to zrobiło. I również przyznaję N. prawo do czynności, których po prostu nie lubi i wykonywać ich nie będzie, choć jeszcze nie zdarzyło się, żeby o tym wspominała.
@Armagedon: No właśnie, wie ze może odmówić i tylko dlatego nie odmawia. To są właśnie meandry ludzkiej psychiki. Sama to obserwuję na własnym dziecku. Kiedyś: "N. posprzątaj w pokoju. N. musisz dziś posprzątać! N. ja ci obiad gotuję, bo to mój obowiązek, ty masz obowiązek posprzątać w pokoju!" Teraz: "Ty masz pokój do posprzątania, ja kuchnię. Ścigamy się? A potem razem upieczemy ciasto. Wygrany wylizuje miskę." I wiesz co? Od trzech tygodni nie interesuje mnie porządek w jej pokoju. Tyle że podłogę jej umyję, ale i od tego odchodzę. A co do "nie chce mi się" - moja córka ma obowiązki, które wykonać MUSI bez dwóch zdań (lekcje, porządek w pokoju, uporządkowanie salonu jeśli nabałaganiła) i takie jakby półobowiązki - niby nie musi, ale fajnie jeśli poustawia buty w hallu czy posortuje pranie. Podobnie ja - obiad muszę zrobić, posprzątać muszę, ale np. wcale nie muszę zrywać się na jej prośbę i lecieć do mikrofali, bo zażyczyła sobie popcorn. Chce mi się, to pójdę. No i trzeba pamiętać o jednej ważnej rzeczy - dzieci w pewnym wieku aż się napraszają by pozwolić im pomagać. Wystarczy im na to pozwolić i DOCENIĆ ich pomoc. Zwykłe "Dzięki, sama robiłabym to dłużej" sprawia, że one czują się potrzebne. A to sprawia, że nabierają ochoty do pomagania. Z czasem wytwarza się skojarzenie wykonana praca=pochwała. Zauważ, że dziadek z historii nie użył słów "pomożesz mi". Autorka wyjaśnia, że było to raczej na zasadzie "Chodź się przewietrzyć", "Chodź się rozruszać". Czyli dziadek uznał, że wnuk zbyt długo siedzi i miał fanaberię, by wyciągnąć go na dwór.
@nursetka: Wczoraj byliśmy w carrefourze. Makaron (tak, i nas panika dopadła,kupiliśmy aż trzy paczki z myślą "a jak nam się zapasy skończą AKURAT WTEDY GDY WSZYSTKO POZAMYKAJĄ?"), chleb itp... Mijaliśmy kobitkę, która na taki mały wózeczek, co się w niego koszyk wstawia, załadowała cztery zgrzewki papieru. Wyglądało to komicznie :D
@Niechcacy: Zaraz, chwila... To temu kaszlącemu dziecku nie można kupić w aptece syropu na kaszel bez recepty (czy mokry, czy suchy, to już matka rozpozna) i czegoś na gorączkę, najlepiej na ibuprofenie, bo działa też przeciwzapalnie? Ja bym tak zrobiła, do lekarza szłam dopiero jak na trzeci dzień nie było poprawy...
@juzwos: Wiesz, co robię, gdy N. się nudzi? Zadania z matematyki (strona dziennie, zadane ze szkoły) Czytanka (jedna dziennie, j.w.) Angielski (j.w.) Pomoc w pracach domowych. Wycinanki, rysowanie, próby szycia. W ostateczności telewizor, tablet, telefon. Można? Można. Ale nie, najprościej wypuścić na plac zabaw i niech się samo bawi.
@koriatowa: Że nie ma co panikować, póki będziemy jakoś w miarę przestrzegać zaleceń, bo wcale głupie nie są.
@Agatorek: Serio jest AŻ tak? W naszym mieście jest naprawdę dziwnie pusto, wszystko wygląda jak na tych zdjęciach, co czasami wrzucają na demoty - metr odstępu i takie tam. Jedyne dzieci jakie widzę (poza własnym) jeżdżą po wsi na rowerach z rodzicami (ale nie odwiedzają kolegów, tylko robią sobie taki spacer). Zaznaczę, że to wieś, można przejść 5 km i spotkać dwie osoby.
@Samoyed: Lepiej, że wrócił. Takie jest moje skromne zdanie. Bo nawet jeśli poczekałby, aż w Polsce się sytuacja uspokoi (obstawiam ok. Wielkanocy najwcześniej), to Wielka Brytania jest o jakiś tydzień opóźniona. Więc wirus, eradykowany czasowo w Polsce, w Brytanii może być wciąż uważany za aktywnego i podejrzewam, że nie będzie możliwy łatwy powrót, ponieważ władze będą się obawiały ponownej eskalacji zachorowań. Oczywiście to tylko moje spekulacje. Czas pokaże, kto robi lepiej - Brytania ze swoim "spokojnie, damy radę" czy Polska z "zostań w domu".
@juzwos: Zaraz, czegoś nie rozumiem. Albo Ty nie rozumiesz. Autor wyszedł z psem na siku. Ma mu założyć cewnik? Przestrzegał zaleceń. Osoby, które spotkał wyszły z dziećmi na plac zabaw. Nie przestrzegały zaleceń. Głupie nie jest wychodzenie, tylko nie przestrzeganie zaleceń.
Nie no, ręce opadają. Po co pozamykali szkoły? Po co codziennie omawiam z N. materiał, który powinna omówić nauczycielka? Po co układamy listę zakupów tak, żeby przynajmniej 3-4 dni wytrzymać bez jeżdżenia do sklepu? (pieczywo mrozimy, ale najgorzej z owocami) Zaraz będziemy mieli drugie Włochy... A jak za dwa tygodnie wyskoczą objawy to będzie to, co słyszałam dziś na parkingu przed sklepem: "Tak, teraz mówią co robić, żeby się chronić, a nie pomyśleli, żeby tego wirusa u nas nie było". No nie kochani, to tak nie działa. Koronawirus nie jest żadną nowością, wirusy z tej grupy atakują nas co roku. Nowością jest jedynie (jak obserwuję) wyjątkowo duży procent ciężkich przebiegów choroby, czyli chorych którzy wymagają hospitalizacji. Natomiast przy odpowiedniej hospitalizacji śmiertelność nie jest jakaś porażająca.
@juzwos: Jest zalecone, żeby dzieci siedziały w domach. I żeby trzymać tak z 1-1,5 metra odstępu. I żeby nie wychodzić bez potrzeby. Pies wysikać się musi. Dziecko nie musi, a nawet nie powinno, podchodzić do obcej osoby z psem w parku. Chodzi o to, żeby spowolnić rozprzestrzenianie się choroby, bo jeśli ruszy tak, jak we Włoszech, to w pewnym momencie zabraknie nam sprzętu w szpitalach.
@aka: Nadal nie wierzę, że popsikanie czymś na brudne ręce jest lepsze niż ich porządne umycie wodą i mydłem, wytarcie i dopiero potem popsikanie. Jak coś robimy, róbmy to porządnie.