Profil użytkownika
singri ♀
Zamieszcza historie od: | 13 września 2011 - 4:02 |
Ostatnio: | 7 marca 2024 - 14:39 |
- Historii na głównej: 109 z 140
- Punktów za historie: 17418
- Komentarzy: 1833
- Punktów za komentarze: 12355
Zamieszcza historie od: | 13 września 2011 - 4:02 |
Ostatnio: | 7 marca 2024 - 14:39 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Hmmm... Czyli zamiast zrywać się o 7, prowadzać małą do przedszkola i ogarniać przyszywaną ciocię do odbierania, mogę po prostu zabrać ją do pracy i zdać szefowi? No bo przecież dla niego pracuję! Dawno się tak nie uśmiałam...
Kelner usiadł na stole w kuchni? To co to za kelner? Albo co to za kuchnia? 1) Dlaczego nie ma stołków? I nogi zmęczone i czasami trzeba coś sięgnąć... 2) Jakim prawem ktoś sadza d... tam, gdzie jest robione jedzenie? Fuuuuj, nasza szefowa by go tak zjechała, że na focha nie miałby już odwagi. 3) A Ty, zamiast żalić sięka piekielnych, raz i drugi palnij palnik w rodzaju: "Ja tu pracuję. Nie płacą mi za gadanie z tobą, tylko za gotowanie. A gotowanie wymaga skupienia. Poza tym zawadzasz mi, więc albo wyjdziesz po dobroci, albo pod przymusem." Podobnie zrobiłam pracując w biurze. Wprawdzie zostałam napiętnowana jako odludek i milczek (hahaha) ale przynajmniej mogłam się zająć robotą.
"i pobujać trzeba" tam miało być. Gupi telefon...
A w jakim wieku te dzieci są? Moja czterolatka sama się huśta, na zjeżdżalni czy w piasku też sobie radzi, koleżanki zawsze się znajdą, to po kiego mam się jej narzucać? Oczywiście jeśli rozlega się "Mamo,ja na to nie wejdę, pomóż mi" to pochodzę i podpieram czy asekuruję. Chodziłam za nią od zabawki do zabawki jak miała te 2-3 lata, bo i drabinka czasem za wysoką, i po ująć trzeba, i ryzyko urazu większe. Ale trzeba pozwolić dziecku na samodzielność.
U nas jest jeden stały temat - dzieci. Wszyscy już mają...
Kucharz za...ala? Co Ty nie powiesz? Pracuję w domu weselnym jako kucharka najniższego szczebla. W dniu imprezy jestem na miejscu o 10 rano, i rzeczywiście nie mam kiedy się podrapać. A ok. 18 pada hasło " lejemy!"(rosół/flaczki) i dopiero wtedy zaczyna się robić ciepło (ja ląduję na zmywaku). A kelnerzy to mają rajskie życie... Jak podadzą szampana i pierwsze danie, to mają cały kwadrans na zebranie miseczek i podanie drugiego. Potem podać zakąskowe, pomóc w porcjowaniu lodów, a singri umyła sztućce, trzeba wypolerować, kieliszki też, zaraz trzecie danie, trzeba zmienić talerze, chłopaaaki, po tort do chłodni lećcie, który silny, niech gar z kartoflami podniesie, jest ktoś na sali, nie trzeba czegoś dołożyć? Tak, praca kelnera to tylko uśmiechanie się do klientów. Wolę mój zmywak, nie muszę się uśmiechać.
Co jest, urwał?! Albo mi telefon nawala, albo strona. Dotykam plusa - wskakuje minus. Trzy razy z rzędu (wiem, +/- działa tylko raz, ale jak klikam, to się podświetla) Zmora, wybacz, to miał być plus. Też bym nie dała dzieciakowi podnieść tajemniczej saszetki.
Z tego co wiem o mechanice (samochodów się boję, ale rower naprawię z zamkniętymi oczami), mogła i przeskoczyć. Raz tak miałam - uszkodził się gwint i kręcisz, kręcisz a tu nic. Ale ja udara nie mam, pozostał brzeszczot.
W wypadku Natalii najwięcej rozsądku wykazuje moja siostra: "Jakbym tyle biegała, to też bym była taka chuda"...
@voytek: No nie zgodzę się. Robię na kuchni (obieranie kartofli, kręcenie pasztetu i oczywiście zmywak) i na zarobki nie narzekam ani ja, ani kelnerzy. Nie kokosy, ale co tydzień parę groszy wleci. Starcza mi na rachunki, jedzenie, prasę dla dziecka i mnie. I jeszcze rodziców wesprę. Mieszkam w Polsce, a w mojej okolicy jest taaaaakie bezrobocie...
Kultury, proszę pana. Koniecznie patrzeć prosto w oczy.
flopcia, miryoku: Butelkę i smoczek trzeba wygotować przed wlaniem pokarmu i wymyć zaraz po karmieniu (w ogóle to trzeba ją mieć, ja miałam tylko na picie). Pokarm trzeba podgrzać do właściwej temperatury no i dziecko musi już umieć jeść z butelki. Alternatywa - wyciągasz biusta i karmisz. Najwygodniejsza z wygodnych.
Buhahaha...
No litości. "Praktyczna kuchnia", kniga wydana chyba w latach 50, a zaznaczone kilkakrotnie żeby lizanej łyżki do garnka nie wkładać. Podobne wskazówki były też w XIX-wiecznych poradnikach dla kucharek. Moja babcia do dziś trzyma na gazie garnuszek z odrobiną wody w stanie wrzenia. Po spróbowaniu myje łyżkę pod kranem i wkłada do wrzątku. Nie jest zawodową kucharką. To nawet nie trzeba wiedzieć. Wystarczy myśleć.
A może nie dostała tego antybiotyku za dużo, tylko za mocny? Taki dla dorosłego?
No nie wiem. Moim zdaniem ŻADNE zachowanie nie upoważnia dorosłego do nazwania dziecka debilem, przeklinania przy nim. Tak, mam do czynienia z dziećmi, z czego jedno właśnie śpi obok mnie. Jeśli wyprowadza mnie z równowagi, mówię o tym wprost, np. "Teraz nic do mnie nie mów, jestem zmęczona. Jeśli nadal będziesz tyle gadać, mogę się zdenerwować." albo, jeśli powyższe nie skutkuje "Prosiłam o ciszę! Bo nie będzie bajki!" Ale debil? Ja pie*dolę? Do dziecka? Never.
Na temat Inflanckiej w Internecie krążą różne opinie, z których wywnioskowałam (ale jest to tylko moje zdanie), że póki jest dobrze, akcja postępuje to jest OK, a jak tylko zaczynają się komplikacje, jakieś opóźnienia, to personel głupieje... Serio, kobiety rodzące SN, mające w miarę lekki poród opiekę wspominają dobrze. A te po nagłych CC i próżniociągach nazywają szpital "fabryką" i twierdzą że wszyscy na nie krzyczeli. Co oczywiście może odpowiadać prawdzie. Sama świetnie wspominam mój szpital, nawet salowe były pomocne i bardzo zaangażowane w swoją pracę. Doradca laktacyjny na miejscu, przychodziła co dwa dni. Z serca polecam - na Madalińskiego, w Warszawie.
Choćby ten plakat, bardzo utkwił mi w głowie - narysowana dziewczynka i napis "Mleko zostaw dla dzieci - one MUSZĄ przeżyć!" Niby nic, ale już słyszę pytania Natalki, co tam napisane i dlaczego. I wytłumacz dziecku...
Tak, pytanie za sto punktów: Skąd wiem o tym pomyśle? Ano stałam na kościelnym podwórzu i usiłowałam rozdwoić uwagę (msza/dziecko).
Jestem chrześcijanką. Chodziłam na rezurekcję wiele razy, ostatnio nie, bo Natalka za mała. W pełni popieram głoszenie chwały Bożej przez śpiewy, procesje, pielgrzymki. ALE nie w środku miasta, wczesnym rankiem. Nie tak, żeby utrudniało to życie innym. Dla mnie to tak jak np. z paleniem papierosów - pal sobie, proszę. Ale nie przy mnie.
@Toyota_Hilux: eeeee.... Zaraz... To po ch...usteczkę te pasy są? Prawo. Przepisy. Ktoś o czymś takim słyszał?
@Fomalhaut: Ze dwie minuty na pewno. Ciekawe, jakbyś zareagował, gdyby kierowca jadący przed Tobą stanął na pogawędkę? No, ale przecież to normalne, że wszyscy mają w diaaaabły czasu i nikt się nigdy nigdzie nie spieszy... Praca nie zając, prawda?
@sealermann: A poza tym, to jak go znajdą?
Z liścia! Może wychowawczyni nie, ale facetów już można. Ja wysiadam, nie ma to jak oceniać ludzi po wyglądzie... A za trzecią sytuację bym odparowała coś w stylu "Własną urwę masz, to na inne nie patrz", zwłaszcza że żonie się "dowcip" chyba spodobał.
Dziękuję za konstruktywną krytykę. Aż dwie? Z czterech dodanych to będzie połowa... Nie zależy mi na głównej, nawet jej nie czytam, tylko na wymianie doświadczeń. No to minusować, minusować!