Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Carima

Zamieszcza historie od: 7 maja 2015 - 10:09
Ostatnio: 21 czerwca 2020 - 22:32
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 858
  • Komentarzy: 348
  • Punktów za komentarze: 2865
 
[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
21 lutego 2018 o 17:21

"Wysoki poziom" i nie zdali polskiego? Szczerze? Maturę z polskiego (pisemną) można zdać bez żadnego problemu nawet nie chodząc na lekcje polskiego, wystarczy mieć mózg i z niego korzystać. Zadania czysto na logikę i czytanie ze zrozumieniem spokojnie dają te 30%. No chyba, że ta nowa ustna jest taka straszna. Nie wiem, jak ja zdawałam 5 lat temu, to jeszcze była tematyczna ustna.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 23) | raportuj
17 lutego 2018 o 21:01

@pasjonatpl: Akurat w Internecie można znaleźć duuuużo, naprawdę dużo prawdziwych informacji i pożytecznych na temat antykoncepcji, działania układu rozrodczego itp. Tylko trzeba szukać gdzieś poza "zapytaj", grupami na fejsie i "samosią"...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
13 lutego 2018 o 4:55

@ciotka: A przyznam szczerze - nie zastanawiałam się nad tym. Na jednym ramieniu to by nie szło tego dźwigać - to pewne. A czy od samego plecaka skolioza, czy czynników było więcej, to nie mam zielonego pojęcia, żaden ze mnie lekarz/fizjoterapeuta.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
12 lutego 2018 o 20:32

@FrancuzNL: To była wieś, dawno temu. I z tego, co wiem to wiekiem granicznym jest 7 lat, a nie 10. 7 Lat to ja już miałam w pierwszej klasie.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
12 lutego 2018 o 19:37

@FrancuzNL: O jakich zaniedbaniach wychowawczych mowa, bo nie rozumiem?

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
12 lutego 2018 o 17:52

@Trollitta: Nigdy szczerze mówiąc nie miałam jakiegoś plecaka z postaciami z kreskówki, bo wtedy jeszcze mało tego było, poza tym szkoła wiejska, w miasteczku wybór niewielki. Jeździło się do dużego miasta po takie rzeczy. Plecak zawsze miałam z tych "droższych" mocnych - mama wolała dodać więcej kasy, bo przy tych ciężarach tanie plecaczki wytrzymywały miesiąc - dwa (2 razy miałam takie, na samym początku i później jak porządny się jednak rozleciał i trzeba było coś na szybko kupić w miasteczku). Taki mocny plecak uciągnął nawet 2 lata przy dobrych wiatrach.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
12 lutego 2018 o 13:50

@siara: Aktualnie żeby uprawa ziemi była opłacalna, trzeba mieć hektary w setkach. Dziadek mój za życia miał 5ha ziemi (czarnoziem) i to było coś. Można było wyżyć, aktualnie wszyscy w wiosce, co mają po kilka hektarów dają w dzierżawę. Kokosów z tego nie ma, ale ziemia odłogiem nie leży i jakaś kasa wpada co roku. @kierofca jajko na wsiach w okolicy mnie to jakieś 70-80 groszy. A i tak się chyba opłaca, jak masz 100 kurek to masz 7-8 dych na dzień. No i mięsko drobiowe od czasu do czasu. Kury i króliki się opłacają. Gęsi są bardzo opłacalne, bo gęsina drogo stoi, a bardzo smaczna, polecam. Tak swoją droga jak byłam mała, mieliśmy dwie kozy. Tęsknię za kozim mlekiem, było pyszne. To sklepowe "kozie" to nawet kozą nie śmierdzi :/ na rynkach w moim mieście jeszcze nie trafiłam...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
11 lutego 2018 o 1:12

@Naevari: Ja celowo dostawałam piłką w głowę przez całą podstawówkę minimum raz w tygodniu. Dopiero na studiach przezwyciężyłam paniczny lęk przed piłką lecącą w moją stronę. W gimnazjum byłam już przede wszystkim gnębiona psychicznie. Później dostawałam takich ataków paniki przed wuefem, że gorączkowałam i wymiotowałam. W liceum dla świętego spokoju poszłam do lekarza, wyjaśniłam problem i objawy i dostałam magiczny papierek dla świętego spokoju i zdrowia psychicznego.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 30) | raportuj
4 lutego 2018 o 16:30

@Litterka: Do bycia z osobą z problemami nie każdy się nadaje, ale jak to mówią, każda potwora znajdzie adoratora ;p

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
1 lutego 2018 o 21:05

@paski: Akurat prysznic w pracy jest fajny - latem. Wiosną i wczesną jesienią w dzień - wieczorami już zimnica. Zimą - można się pochorować jak się człowiekowi do domu spieszy.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2018 o 21:06

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
1 lutego 2018 o 10:53

@m_m_m: Jak wracałam po popołudniówce prawie o północy to nie miałam prawa się wykąpać? ;)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
31 stycznia 2018 o 17:00

Mnie tu kiedyś społeczność piekielnych bardzo zjechała za używanie prysznica w nocy ;p Nowe czasy chyba nadeszły.

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 34) | raportuj
29 stycznia 2018 o 13:59

Ja trochę człowieka rozumiem. Wybulić prawie tysiaka na część do komputera - jeszcze się cieszę, ze w promocji znalazłam i tanio wyszło. Potrzeba pójścia do dentysty? O nie, 150/200zł w błoto... ;p Jak się wydaje górę kasy na hobby, to się tego tak nie odczuwa jak te "zbędne pierdoły" typu remont mieszkania czy uzębienia :D Co nie zmienia faktu, że ludzie powinni doceniać pracę innych. Jak już idę do tego przykładowego dentysty to mu nie jęczę, że "olaboga tyle pieniędzy za jedną plombę". Bo to nie są pieniądze za plombę tylko za umiejętności i lata nauki.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
25 stycznia 2018 o 16:02

W temacie braku ludzi na produkcję, to mnie to wcale za mocno nie dziwi. Zwłaszcza w zakładach, gdzie jest bardzo duża automatyzacja. Miałam okazję pracować przez kilka miesięcy w ramach pracy wakacyjnej. 8 godzin robienia tego samego i nawet nie ma do kogo się odezwać w wielu przypadkach. Siedziałam/stałam przy składaniu kartonów, dokładaniu opakowań wszelakich i wyobrażałam sobie, że tak wygląda piekło :p. Miała być rotacja w pracy - max 2-4 godziny na jednym stanowisku, a rzeczywistość okazała się inna. Tak poza tym trochę nie przemyślałam wyboru pracy - skutki niemożliwości wyjścia do toalety co godzinę max dwie (nie było ludzi, żeby mnie zastąpili na chwilę) odchorowywałam nerkami i pęcherzem jeszcze kilka tygodni. Nie powiem pozytywne sytuacje też się zdarzały. I fajni ludzie o ile trafiło się czasem na mniej zautomatyzowaną linię. No i możliwość zobaczenia procesu produkcji na żywo (jak to jest zrobione na żywo). Ale na dłuższą metę można się wykończyć psychicznie z nudów. Myślałam że można się przyzwyczaić, ale mi osobiście się nie udało.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 stycznia 2018 o 19:04

@Caron: Niestety nie wszędzie jest ta opcja dostępna :(

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
24 stycznia 2018 o 15:29

Dobrze wiedzieć. W takim razie następnym razem będzie afera na poczcie ;)

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 8) | raportuj
24 stycznia 2018 o 14:46

Mnie to też denerwuje w inną stronę. Na 99% jak coś zamawiam pocztą z Internetu, to nie odbiorę tego od listonosza/kuriera, bo w tych godzinach nie ma mnie w domu. I wiem, że robię listonoszom problem, bo akurat w moim rejonie chodzą z tymi listami/ jeżdżą z paczkami. I trochę mnie to boli, że praktycznie mało gdzie w necie można coś zamówić pocztą z odbiorem na poczcie... No i jeszcze że muszę mieć to awizo, bo inaczej panie na poczcie strzelą focha i do widzenia. Dziesiątki razy muszę iść do mieszkania i zabrać awizo ze skrzynki, a następnie wracać się kilometr na pocztę z tym nieszczęsnym świstkiem. A poczta blisko przystanku, na którym wysiadam, więc mogłabym zaoszczędzić dobre pół godziny, wchodząc tam po drodze.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
22 stycznia 2018 o 9:16

@Nowysam: Przy silnej "stronności" przestawianie może się skończyć zaburzeniami koordynacji ruchowej...

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
16 stycznia 2018 o 10:28

Pomarańczowi przejęli sporą sieć internetową, która w niektórych "Pcimiach Dolnych" jest jedyną dostępną (lub konkurencja jest znikoma), więc mogą tam robić co chcą. W centrum miasta płacę ok. 60zł za internet 60Mb/s (drożej, bo mam opcję bez zobowiązań). W miejscowości, gdzie się wychowałam jedyny dostępny internet to pomarańcza i tam sobie liczą ok 40zł za 10Mb/s...

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 21) | raportuj
10 stycznia 2018 o 3:45

@Zmora: Ja w liceum miałam beznadziejny dojazd do szkoły. 25km do szkoły, autobus 8km od domu :) Wstawałam o 5:30, o 6:15 mama podrzucała mnie do miasteczka na autobus (jeździła do pracy na 7, ale w innym kierunku i musiała nadrabiać kilometry), czekałam do 6:45 na autobus i 7:40 byłam pod szkołą. Nawet jak lekcje od 11... Wracałam do domu najwcześniej koło 16:00 bo jeszcze ktoś (najczęściej mama kończąca pracę o 15) mnie musiał odebrać z przystanku. Jak kończyłam wcześniej lekcje to szłam sobie na zakupy. Jak później - to wracałam i o 18 czasami. Nauczyłam się czytelnie pisać w trzęsącym się autobusie, spać w autobusie i spać w świetlicy przed lekcjami. "Ja to proszę pana, mam bardzo dobre połączenie..." Ale sama sobie wybrałam to liceum z tym profilem i musiałam się przemęczyć :D

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 21) | raportuj
8 stycznia 2018 o 8:22

@LolaLola: Mnie to żenuje i śmieszy. A sama chcąc nie chcąc biorę udział w czymś takim. Jestem tą "uzdolnioną" w rodzinie i ciotki często mnie proszą, żebym zrobiła ich wnuczkom jakieś prace plastyczne. Niezbyt wymagające co prawda, ja się przy tym też za bardzo nie staram - ot żeby odpękać coś na szybko i mieć problem z głowy. Swoją drogą chamska zagrywka - rodzice tych wnuczek (kuzyni i kuzynki) nigdy mnie nie proszą. Tylko ciotki - chyba wiedzą, że ciotkom nie odmówię, bo później moja mama - a nie ja, bo jestem w domu 1-2 razy w miesiącu - by musiała wysłuchiwać ich pretensji, jaka ja niedobra jestem. A mama się już dosyć od tych mend nasłuchała, więc już wolę zrobić. Mimo wszystko nawet jak zrobię taką pracę "byle jak" to widać, że to nie jest praca dziecka z podstawówki. Kilka razy zrobiłam coś nawet mocno "dojrzałym" stylem, specjalnie żeby aż raziło po oczach - idealnie gładkie kreski, zróżnicowane cieniowanie. Chciałam, żeby dzieciarnia dostała ochrzan w szkole, ale nic takiego się niestety nie wydarzyło :/

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
29 grudnia 2017 o 1:40

@Habiel: W Koninie też jest straszny pan R ;p Zbieżność liter mocna. Czarna Mamba też jakaś jest, ale na nią nie trafiłam. jest Z panem R zdałam, chociaż mnie ciągał po takich zaułkach, że jak to mówią - koniecznie chciał mnie oblać. Problem z nim był taki, że całą drogę próbował mnie wyprowadzić z równowagi - gadał, narzekał, komentował negatywnie. Tylko ja miałam na niego kompletnie wylane, bo zdążyłam się o nim trochę dowiedzieć. Słuchałam tylko, gdzie skręcić/zaparkować itp. Ale wiem też, że mogłam trafić gorzej, bo tam miłych egzaminatorów akurat to na palcach jednej ręki wtedy można było policzyć.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
23 grudnia 2017 o 2:38

@nasturcja: Szczerze mówiąc dla mnie to dziwne, ze nikt nie potrafił zareagować. Chociaż w pracy wakacyjnej miałam też zdziwienie życia - ot zdarzyło mi się zasłabnąć, a dwie babki, które teoretycznie czuwały nad zmianą upierały się, że mam głowę do góry podnosić, bo inaczej będzie gorzej. Dla mnie to oczywiste, że głowa między kolana, a jak delikwentowi gorzej i warunki pozwalają to na płask i nogi w górę. Ostatnio tak cuciłam znajomą na mieście, z pomocą obcych ludzi. Jakoś większość ludzi, z którymi mam kontakt wie, jak sobie radzić w takiej sytuacji... No chyba, że podświadomie otaczam się samymi "mdlejącymi".

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
22 grudnia 2017 o 19:17

Nie pisz z telefonu ;p Albo przynajmniej przeczytaj, zanim wyślesz, bo niektóre wyrazy ciężko rozszyfrować.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1013 14 następna »