Profil użytkownika
Carima
Zamieszcza historie od: | 7 maja 2015 - 10:09 |
Ostatnio: | 21 czerwca 2020 - 22:32 |
- Historii na głównej: 5 z 6
- Punktów za historie: 858
- Komentarzy: 348
- Punktów za komentarze: 2865
Zamieszcza historie od: | 7 maja 2015 - 10:09 |
Ostatnio: | 21 czerwca 2020 - 22:32 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
@Iceman1973: Mógł być najpaskudniejszym sosem na świecie, ale jeśli był jadalny to w tym momencie jest bezkonkurencyjnym "smakiem dzieciństwa", przywołującym wspomnienia ;p I to wtedy musi być ten właśnie paskudny sos.
@Shineoff: Ktoś niestety mógł już wcześniej używać tego numeru.
Odkąd jeżdżę regularnie PKS-ami zrozumiałam, że 10min to jeszcze punktualnie...
Na (nie)pocieszenie mogę powiedzieć tyle - zawsze będą nauczyciele, którzy kogoś faworyzują. Ja tak miałam z plastyką w podstawówce, z kilkoma przedmiotami w gimnazjum i jeszcze na polskim w liceum. Trzeba przetrwać.
@Halasuwa: Niektórzy mają taką sylwetkę, że tyją tylko od pasa w górę. Nogi i tyłek chudziutkie, a wyżej beczka. Mam tendencję do takiej figury właśnie po mamie.
O mniej więcej dlatego, nie mogłabym pracować w handlu. Zachowywałabym się pewnie tak, jak ta pani - unikając jak się da kontaktu z klientem ;p. Może nie zawsze, ale mając kiepski dzień na pewno. Żeby jednak nie psuć życia sobie i klientom unikam takiej pracy. Tej pani też polecałabym poszukać czegoś mniej wymagającego kontaktu z obcym człowiekiem - jakieś pakowanie na produkcji, czy coś w tym stylu.
@czesiuwisniak: Ja bym obstawiała, że czarnina albo kaszanka.
@kalulumpa: I w dodatku jest zaliczany do języków germańskich - można go uznawać za dialekt niemieckiego chyba, ale na pewno nie polskiego.
A później przyleciała księżniczka na jednorożcu, zachwyciła się bohaterem, wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie.
W zasadzie zapisywanie się na NFZ z terminem czerwiec-sierpień to ruletka - czy jakiś lekarz akurat wtedy nie wyjedzie na urlop :/ Oni chyba tego nie biorą pod uwagę przy zapisach.
Byłam tam raz w zeszłym roku, przy okazji koncertu. Na szczęście ominęło mnie większość z tych sytuacji, poza osobnikami tamującymi leniwą rzekę. Chciałam sobie spokojnie przepłynąć, bo nigdy nie miałam okazji, a skończyłam z wielkim siniakiem na kolanie, bo musiałam wyhamować przed jakąś babką czekającą za zakrętem na swojego wybranka (który też ledwo wyhamował przed nami 10 sekund później).
Czasami mam wrażenie, że każdy zakamarek przestrzeni publicznej, łącznie ze schowkami na miotły, powinien w tym kraju mieć monitoring... Nie twierdzę, że tylko u nas tak jest, ale innych realiów nie znam z autopsji.
@jelonek Oj bardzo bym chciała trafiać na takie właśnie podejście w przyszłości, bo póki co mam problem wybierać się w miejsca, gdzie wiem, że może mnie czekać 4-5 godzin bez możliwości skorzystania z toalety :/ Lub jakichś nawet krzaczków w lesie w awaryjnej sytuacji. Zawsze jak planuję iść na jakieś dłuższe zakupy, to wybieram galerie handlowe, a raczej ich okolice (nie lubię kupować w galeriach, chodzę tam co najwyżej do drogerii, sklepów z elektroniką i coś zjeść), okolice dworców pks/pkp, ewentualnie miejsca, gdzie wiem, że jest publiczne wc. Mogę od kilku lat zapomnieć o chodzeniu sobie po jakichś fajnych, małych sklepikach, które lubię najbardziej, a które znajdują się w małych miasteczkach, lub na obrzeżach większego.
To tak samo logiczne, jak "wynalezienie broni sprawiło, że ludzie się zabijają". Chyba problemem jest to, co teść robi, a nie udostępnienie mu narzędzia do tego. Więc normalna osoba zaczęłaby chyba rozmawiać ze sprawcą czynu...
Co do korzystania z wc w różnych lokalach to wiele bym dała, żeby w każdym można było korzystać bez zamawiania jedzenia - choćby i z 5zł wołali... Kupowałam w sklepie elektronicznym, a właściwie odbierałam zamówiony sprzęt. Z racji, że był na miejscu konfigurowany musiałam "jeszcze chwilkę"(dobra godzina wyszła) poczekać, a było to w godzinach popołudniowych, wręcz wieczornych - 18:00-19:00. Sklep usytuowany na zadupiu, do domu daleko, żadnych publicznych wc w okolicy,a jak jakieś były to już zamknięte. Mam problemy z nerkami i niestety na moje nieszczęście zachciało mi się za potrzebą. Patrzę, jest jakiś lokal - restauracja, jakaś impreza była. Wchodzę i pytam, czy mogłabym skorzystać z toalety, pilna potrzeba, nie mam gdzie, zapłacę jak trzeba. NIE, TYLKO DLA KLIENTÓW. No doobra to czy ewentualnie mogę coś kupić? NIE, MAMY ZAREZERWOWANĄ SALĘ TERAZ. (Toaletę widziałam, sala była za drzwiami, nie przeszkadzałabym raczej imprezowiczom). No cóż... Tygodniowy ból nerek, ale jakoś dotrzymałam w bólach do powrotu do domu...
Jakich rzeczy nie pisać na piekielnych nigdy, choćby nie wiem jak mało ważne to było w całej historii? 1. Że jesteś studentem. Jeśli jesteś studentem to cała historia to Twoja wina, bo studenci są niedojrzali i tylko bawią się w dorosłość. 2. Że położyłeś plecak/torbę na 3min na siedzenie obok siebie w pustym autobusie. To niedopuszczalne dla społeczności piekielnych. 3. Że masz niewysterylizowane zwierzę (ok dobra z tym to i ja się zgadzam, że niedobrze). Po prostu nigdy tego nie pisz. Do tego jak widać dochodzą słuchawki na rowerze i kilka innych ważnych zasad, których chwilowo nie pamiętam :)
Nie można kogoś zmusić do jakiejś decyzji, ale w takim wypadku - kiedy naprawdę ktoś bliski wpakował się w beznadziejną sytuację, warto chyba utrzymywać go w przekonaniu, że nie ma sytuacji bez wyjścia i jeżeli kiedyś się zdecyduje wyrwać, to będziemy go wtedy wspierać.
@Day_Becomes_Night: Pewnie by mi było przykro, że marnuje sobie życie... Ale dorosły człowiek chyba widzi w co się pakuje? Można doradzić, porozmawiać. Przedstawić swój punkt widzenia, a nuż przejrzy na oczy. Ale ostatecznie to jego życie i sam je sobie musi poukładać.
@mijanou: Jakoś tak wyszło, że w podstawówce i gimnazjum to się w zasadzie nie musiałam uczyć - wszystko samo wchodziło, więc te lekcje poranne musiałam sobie tylko później raz doczytać z podręcznika. W liceum na szczęście przeważnie najwcześniej miałam lekce o 9 - tak się szczęśliwie plan ułożył. Na studiach to przez 4 lata chyba tylko w 2 semestrach miałam jakieś wykłady o 8. Ale to studia artystyczno-technologiczne, więc nieco bardziej praktyczne niż teoretyczne.
Teoria w szkole jazdy była dla mnie bez sensu. Nie dość że kiepsko prowadzona to jeszcze upał był niesamowity bo środek lata, klimatyzacji brak i godzina zbyt wczesna żebym cokolwiek pamiętała. (Lekcje od 8, a mój mózg zaczyna zapamiętywać najwcześniej od 10:00, nie ważne czy spałam 3, 8 czy 12 godzin) Chodziłam bo musiałam ale 99% wiedzy przyswoilam sama. Z książki i testów na komputer. Zdawałam na nowych zasadach. Ani jednego błędu za 1 razem na teorii :) praktyczne to już inna historia :p
Dzisiaj byłam w toalecie na PKS w mieście wojewódzkim. Ogólnie dużo kabin i akurat załatwiając swoją potrzebę słyszałam, że kobiecina co to akurat obsługiwała wchodziła po kolei do wolnych kabin i tak mniej więcej w co drugiej musiała wodę spuścić po kimś... Mi to by było zwyczajnie wstyd wyjść z toalety zostawiając ją w takim stanie... I żal osób, które to będą sprzątać.
Coś w stylu szóstki przechodziłam w zeszłym roku ;p
@piesekpreriowy: wonsz żeczny tududu tududu, jest niebezpieczny tududu tududu... ;p
Jak kocham psy, koty, chomiki, szczury i wszystkie inne zwierzęta domowe, tak sama w dzieciństwie mieszkając na wsi miałam podobną sytuację. Pies się jakiś przybłąkał noe wiadomo skąd. Zagryzał kury, kaczki itp. Nam i sąsiadom. Ja się bałam wyjść z domu. SM "interweniowali" kilka razy. Właściwie tylko jeździli i pqtrzyli czy jest. Raz mu zostawili środek usypiający w jedzeniu i mieli go złapać jak uśnie. Niestety pies nie zasnął to zostawili nam siatkę zebyśmy go złapali i zadzwonili... Nie wiem jak mielibyśmy to zrobić skoro skurczybyk nie zareagował na widocznie zbyt małą dawkę usypiacza. Odebrali siatkę na drugi dzień i tyle ich widzieliśmy. W końcu któryś zdenerwowany znikającym drobiem posiadacz wiatrówki z sąsiedztwa podobno rozwiązał problem.
Trochę z innej beczki, ale przypomniało mi się, jak pewien sprzedawca na allegro zarobił sobie na mnie - na koszcie przesyłki. Całkiem zresztą przypadkiem, więc go nie winię. Widziałam, że jest z miasteczka kilkanaście kilometrów od miasta wojewódzkiego, w którym mieszkam. Zapłaciłam za wysyłkę pocztą - nie spodziewałam się smsa "paczka na poczcie" i tego, że akurat na "mojej" poczcie pracuje jego znajoma. Przesyłkę dostałam nieoznakowaną nawet :D