Z czasów mojej pracy w eBayu (15 lat temu) pamiętam dość masową praktykę, gdzie na sprzedaż wystawiony był telewizor. Były zdjęcia, parametry i bardzo szczegółowy, przydługi
opis produktu, w którym gdzieś daleko na dnie pomiędzy szczegółowymi danymi technicznymi wciśnięta była informacja drobnym drukiem, że przedmiotem aukcji jest zdjęcie telewizora.
@Armagedon: nigdzie nie powiedziałam, że popieram uczenie dzieci chamstwa. Dopowiadasz sobie. Pisałam o zwracaniu uwagi, odnosząc się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi:
„I się zastanawiam, od czego w takich sytuacjach są rodzice? Bo to oni powinni ustawić ciotkę do pionu - i też nie w chamski sposób.”
I dokładnie o tym mówię. Zasranym obowiązkiem rodziców jest zareagować w sytuacji, kiedy ktoś obraża ich dziecko. Tylko że niestety rodzice wychowani w modelu „starszych trzeba szanować”złożą buzię w ciup i będą udawali że nie słyszą, a ciocia się rozkręci, bo wie, że może. Bo nikt jej nic nie powie, bo „ciocia jest starsza i trzeba ją szanować”, a poza tym „zawsze taka była”, więc po co reagować. Tylko że może gdyby ktoś konsekwentnie reagował i jej na to nie pozwalał, to by taka nie była. Mam niestety taki okaz w rodzinie (żona brata mojej babci), na szczęście widuje się ją w tej chwili tylko na pogrzebach. Od lat po wszystkich jeździ
i wszystkich obraża, a nikt jej nigdy nie zwrócił uwagi. Nie wiadomo dlaczego wszyscy jej zawsze na to pozwalali. A zwróć jej sama uwagę (np stając w obronie obrażanej właśnie 13-latki), to wszyscy wsiądą na ciebie, jak śmialas. Zachowanie, którego nie rozumiem i nie jestem w stanie zrozumieć
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2022 o 21:57
Jeśli robisz duże wesele, to na pewno zapraszasz ludzi na siłę i robisz to dla kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko
Jeśli robisz małe wesele, to dzielisz rodzinę na lepszych i gorszych, na pewno zapraszasz tylko tych, którzy dadzą większą kopertę, tylko kasa ci w głowie - ty pazerna egoistko
Jeżeli nie robisz wesela, to wypięłaś się na rodzinę, oszczędzasz ich kosztem, pewnie sobie wyliczyłaś, że ci nie dadzą odpowiednio grubych kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko ;)
A serio, zastanawia mnie taka rzecz. Idzie się na urodziny, imieniny czy nawet proszoną kolację. Potwierdza się obecność, ubiera stosownie do okazji, szanuje prośby gospodarza (albo rezygnuje z uczestnictwa), wręcza jakiś upominek, je, co jest na stole i nie przedstawia listy roszczeń. A w przypadku czyjegoś ślubu te same podstawy urastają do rangi greckiej tragedii w trzech aktach
@Armagedon: wystarczą rodzice z pokolenia „starszym należy się szacunek bez względu na wszystko”. I nieważne, że stara rura obraża wszystkich dookoła włącznie z dzieckiem, doprowadzając je do płaczu. A jak się jeden wyłamie i zwróci jej uwagę, to będzie miał przeciwko sobie całą rodzinę, bo przecież „ciocia już taka jest”.
@pasjonatpl: to fakt, z wiekiem właśnie mniej czasu, bo macie swoją rutynę i obowiązki. Ale czym innym jest ustalenie już na etapie umawiania się, że w sumie to czas mamy dopiero za osiem tygodni, O czym innym entuzjastyczna reakcja, potwierdzenie terminu i nieprzyjście, bo nam się nie chce i nieinformowanie o tym, że nas nie będzie, bo nam się nie chce nawet wysłać SMSa. I ta druga rzecz jest tym, co mnie wkurzało w Irlandii - nawet nie tylko u autochtonów, bo przyjezdni bardzo szybko podchwycili ten zwyczaj.
Btw, obserwuję teraz aferę z wyciekniętymi filmikami z imprezy premier Finlandii i ogromnie ją podziwiam, że po trzydziestce udało jej się zebrać ekipę na wspólne balety, nikt się nie wycofał ze względu na dzieci, nikt nie wyszedł wcześniej. A wszyscy tańczą i śpiewają, zamiast jęczeć o kredytach hipotecznych
@Balbina: Ale żeście mi teraz smaka zrobiły! Ja też chcę gofra! Z bitą śmietaną, wiśniami i jagodami. A u nas takich w ogóle nie ma i muszę czekać aż znowu do Polski pojadę :(
@Cut_a_phone: tia, blackredwhitepilla i alfobetosigmoczadomana, czy jak wy to tam zwiecie… Autor i panna wybitnie się nie dobrali. Jej jest potrzebny koleś, który z nią będzie siedział w domu i pierdział w stołek, a jemu panna, która własne życie i pomysły, co z tym życiem robić. Jedni i drudzy istnieją w każdej nacji
@digi51: zgodzę się z każdym słowem. Wspólne zamieszkanie to poważna decyzja która wiele rzeczy weryfikuje. Na randkach można udawać lepszą wersję siebie, a przy przebywaniu ze sobą 24/7 moga wyjść na jaw reczy, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy (lub które ignorowaliśmy).
U nas zabrakło tego etapu przejściowego - po 1,5 roku związku na odległość i widywania się max raz na 2 tygodnie, zamieszkaliśmy razem i piewszy w zasadzie rok był bardzo ciężki. Po paru tygodniach byliśmy bliscy rozstania, bo nie wyrabialiśmy nerwowo. każde z nas mieszkaja dłuższy czas samemu zdążyło trochę "zdziczeć" i nabrać swoich nawyków (on jest samotnikiem ocierającym sie o fobię społeczną, ja mam problem z dzieleniem się swoim terytorium), więc dotarcie się kosztowało mnóstwo ciężkiej pracy, kompromisów i odpuszczania, a nawet po latach nie obywa sie bez zgrzytów.
Moja przyjaciółka zeszła się z facetem w czasach covida (wcześniej byli takimi FWB, w 2020 zrobił im sie z tego związek). Dość szybko ze sobą zamieszkali, gdyż bali się, że wprowadzą obostrzenia, które nie pozwolą im sie widywać, spędzali czas w domu, bo nic innego nie można było robić (ona z przyczyn medycznych nie mogła się zaszczepić, co ją wyeliminowało z życia publicznego), aż się obostrzenia skończyły i oboje odkryli, że poza łózkiem nic ich nie łączy. Ona lubi podróżować, chodzić do teatru, opery, restauracji, na eventy, jeździć na wycieczki itd, a on nie ma takich potrzeb. On nie lubi wychodzić gdziekolwiek, nawet na spacer (wyjątkiem sa narty, na ktorych z kolei ona nie jeździ ze względów zdrowotnych), chce tylko siedzieć w domu, a do niej ma ciągle pretensje, ze wyrzuca pieniądze. Ona ma z kolei pretensje do niego, że nie ma żadnych zainteresowań. I maja teraz problem, bo w szale namiętności wzięli kredyt na 30 lat i kupili mieszkanie, którego budowa jest nadal na etapie dziury w ziemi.
@digi51: pamiętam z czasów mieszkania w Irlandii, że przy umówieniu się z 15 osobami normą było, że przyszły 4, a reszta nawet nie poinformowała, że ich nie będzie, bo "się jakoś nie złożyło". W restauracjach nawet nie robia problemu, że macie rezerwację na 10 osób, a są 3, bo to standard i są przyzwyczajeni. Mnie to osobiście irytowało, a po latach mieszkania wśród Niemców, gdzie termin to świętość, to olewactwo i brak szacunku do czyjegoś czasu wk..wia niemożebnie.
Ze spotkaniami klasowymi też potwierdzam. "Będzie tyle osób, że nikt nie zauważy, że nie przyszedłem" - pomyślało 20 osób. Tylko po co składac deklaracje, których nie ma się zamiaru dotrzymać? Nie chcesz, powiedz od razu i oszczędź innym czasu.
Mój dziadek wychował się w jednoizbowym domu razem z dziewiątką rodzeństwa. Efekt mieszkania na kupie był taki, że w dorosłym życiu żadne z rodzeństwa nie utrzymywało ze sobą kontaktu. Tak było świetnie.
A co do durnych komentarzy sfrustrowanych internetowych Grażyn na temat roszczeniowości i cudownych zamierzchłych czasów srania za stodołą, najlepiej podsumowuje je powiedzenie „przed nastaniem Internetu tylko rodzina wiedziała żeś debil”
@Ohboy: oczywiście, że wszędzie możesz spotkać buraka, a imprezy arabskich szejków to już w ogóle inna bajka. Z tym że w tych „lepszych” hotelach hołota będzie raczej wyjątkiem niż regułą, poza tym, jak pisze Digi, zostanie natychmiast przywołana do porządku. A właściciel Pensjonatu pod Jodełką raczej tylko bezradnie rozłoży ręce, bo hołota to spora część jego klienteli
No niestety tanie noclegi maja ten główny mankament, że stać na nie również hołotę, więc czasem masz w pakiecie pijackie wrzaski i inne patologiczne zachowania
@Honkastonka: Szwedzi. Z ich uwielbieniem do kempingów i spartańskich warunków. W dużych miastach jest normalny, europejski standard, ale w letniskowych miejscowościach wzdłuż wybrzeża w hotelach i pensjonatach pokoje ze wspólną łazienką na korytarzu to standard. Nie mówiąc już o szwedzkich domkach letniskowych, które w większości pozbawione są bieżącej wody (na zewnątrz jest latryna)
Ale po co wysyłać mail, skoro można zarządzić zebranie i poczuć się ważnym? Do tego jeszcze zebranie przedzebraniowe, żeby ustalić, co będzie omawiane na właściwym zebraniu, a potem zebranie pozebraniowe, żeby podsumować to, co było omawiane
@exeQtor: w naszym pokoleniu zbiegło się jeszcze kilka rzeczy:
- wychowanie przez naszych rodziców w duchu "pokorne cielę"
- wejście na rynek pracy w okresie rekordowego bezrobocia (w 2004 roku wynosiło prawie 20%), kiedy to pracodawcy dyktowali warunki (łącznie z "zapłacę ci jak będę chciał")
- zapatrzenie w amerykański (pato)etos pracy, w myśl którego masz napierdzielać miliony bezpłatnych nadgodzin, nie wybierać urlopu, nie korzystać z L4 i zgadzać się bez mrugnięcia okem na każdą patologię ze strony pracodawcy - takie podejście zauważyłam też u innych nacji (m.in. Niemców i Irnaldczyków, że o Amerykanach nie wspomnę). Kiedy próbujesz wyegzekwować należne ci prawa, czujesz się jak leniwy roszczeniowiec
- rzecz charakterystyczna dla Polaków na emigracji - narzucenie sobie samym konieczności wyrabiania "300% normy", żeby dać się poznać jako "zdolny i pracowity", czym strzeliliśmy sobie w stopę
Bardzo dobrze, że młodzi ludzie walczą o szacunek do siebie
Jeszcze dodam, że bardzo się cieszę, że zmienia się sposób myślenia i odchodzimy od podejścia naszych rodziców, że pracę należy szanować jaka by nie była i że przełożony to pan folwarczny, który może robić co chce, a pensję płacić tylko jeśli zechce
Nawet się nie zastanawiaj, tylko natychmiast szukaj nowej pracy i odejdź stamtąd, bo szkoda zdrowia. Owszem, odejście po sześciu miesiącach nie wygląda najlepiej w cv, też mam za sobą taki epizod i, owszem, miałam problem, jak się z niego tłumaczyć na rozmowach, jednocześnie nie mówiąc źle o byłym pracodawcy, ale jeśli ktoś będzie chciał cię zatrudnić, to i tak cię zatrudni, a zrujnowanego zdrowia psychicznego nikt ci nie odda. Trzeba też mieć szacunek do samego siebie i nie dać się terroryzować chorej babie
@KwarcPL: też mi to brzmi raczej na kiełbasę. Mnie tak kiedyś mój partner niechcąco załatwił nieświeżym mięsem ("bo było przecenione, a po obróbce termicznej powinno być ok, on zawsze dla siebie takie kupował"). Zepsuty nabiał wyczujesz, mięso po doprawieniu smakuje całkiem ok.
@Italiana666: Z wymogiem kaucji spotkałam się kilkakrotnie, a ponieważ była to oficjalna część rezerwacji przez portal, potraktowałam to tak samo jak kaucję przy wypożyczeniu samochodu. Po prostu jest i już.
Wracając do historii lotnisku, sama lata temu pracowałam w liniach lotniczych, zasady z literówkami w nazwiskach znam, dlatego opisując sytuację byłam w stanie bez problemu stwierdzić, po czyjej stronie leżała racja. Tylko zasady zasadami, a w obsłudze pasażera, tak jak w każdej innej obsłudze klienta, czasami zdarzy się debil - niedouczony, nadgorliwy albo jedno i drugie. Duńczyk, który nie odróżnia ß od B, angielka na lotnisku w Manchesterze, która wykłóca się że Polska nie należy do UE czy Niemka w Baden-Baden, upierająca się, że Poland i Polen to dwa różne kraje. I taki ci będzie utrudniał podróż - swoich racji oczywiście dojdziesz, ale ci przy tym krwi napsuje
@Piekielny30: no jak myślisz, może stąd, że podałeś frank szwajcarski jako oficjalną walutę? "Opiekunka z gminy kosztuje od 5 do 10 fr". W Luksemburgu od 2002 roku walutą jest Euro. Czyli albo zrobiłeś literówkę i nie zczytałeś tekstu przed publikacją, albo celowo wprowadzasz czytelników w błąd
Z czasów mojej pracy w eBayu (15 lat temu) pamiętam dość masową praktykę, gdzie na sprzedaż wystawiony był telewizor. Były zdjęcia, parametry i bardzo szczegółowy, przydługi opis produktu, w którym gdzieś daleko na dnie pomiędzy szczegółowymi danymi technicznymi wciśnięta była informacja drobnym drukiem, że przedmiotem aukcji jest zdjęcie telewizora.
@Armagedon: nigdzie nie powiedziałam, że popieram uczenie dzieci chamstwa. Dopowiadasz sobie. Pisałam o zwracaniu uwagi, odnosząc się do tego fragmentu Twojej wypowiedzi: „I się zastanawiam, od czego w takich sytuacjach są rodzice? Bo to oni powinni ustawić ciotkę do pionu - i też nie w chamski sposób.” I dokładnie o tym mówię. Zasranym obowiązkiem rodziców jest zareagować w sytuacji, kiedy ktoś obraża ich dziecko. Tylko że niestety rodzice wychowani w modelu „starszych trzeba szanować”złożą buzię w ciup i będą udawali że nie słyszą, a ciocia się rozkręci, bo wie, że może. Bo nikt jej nic nie powie, bo „ciocia jest starsza i trzeba ją szanować”, a poza tym „zawsze taka była”, więc po co reagować. Tylko że może gdyby ktoś konsekwentnie reagował i jej na to nie pozwalał, to by taka nie była. Mam niestety taki okaz w rodzinie (żona brata mojej babci), na szczęście widuje się ją w tej chwili tylko na pogrzebach. Od lat po wszystkich jeździ i wszystkich obraża, a nikt jej nigdy nie zwrócił uwagi. Nie wiadomo dlaczego wszyscy jej zawsze na to pozwalali. A zwróć jej sama uwagę (np stając w obronie obrażanej właśnie 13-latki), to wszyscy wsiądą na ciebie, jak śmialas. Zachowanie, którego nie rozumiem i nie jestem w stanie zrozumieć
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2022 o 21:57
Jeśli robisz duże wesele, to na pewno zapraszasz ludzi na siłę i robisz to dla kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko Jeśli robisz małe wesele, to dzielisz rodzinę na lepszych i gorszych, na pewno zapraszasz tylko tych, którzy dadzą większą kopertę, tylko kasa ci w głowie - ty pazerna egoistko Jeżeli nie robisz wesela, to wypięłaś się na rodzinę, oszczędzasz ich kosztem, pewnie sobie wyliczyłaś, że ci nie dadzą odpowiednio grubych kopert, tylko kasa ci w głowie – ty pazerna egoistko ;) A serio, zastanawia mnie taka rzecz. Idzie się na urodziny, imieniny czy nawet proszoną kolację. Potwierdza się obecność, ubiera stosownie do okazji, szanuje prośby gospodarza (albo rezygnuje z uczestnictwa), wręcza jakiś upominek, je, co jest na stole i nie przedstawia listy roszczeń. A w przypadku czyjegoś ślubu te same podstawy urastają do rangi greckiej tragedii w trzech aktach
@Ohboy: jeżeli ktoś nie jest w stanie wytrzymać jednego wieczoru bez mózgotrzepa, to ma ze soba bardzo poważny problem, który powinien leczyć
@Armagedon: wystarczą rodzice z pokolenia „starszym należy się szacunek bez względu na wszystko”. I nieważne, że stara rura obraża wszystkich dookoła włącznie z dzieckiem, doprowadzając je do płaczu. A jak się jeden wyłamie i zwróci jej uwagę, to będzie miał przeciwko sobie całą rodzinę, bo przecież „ciocia już taka jest”.
@pasjonatpl: to fakt, z wiekiem właśnie mniej czasu, bo macie swoją rutynę i obowiązki. Ale czym innym jest ustalenie już na etapie umawiania się, że w sumie to czas mamy dopiero za osiem tygodni, O czym innym entuzjastyczna reakcja, potwierdzenie terminu i nieprzyjście, bo nam się nie chce i nieinformowanie o tym, że nas nie będzie, bo nam się nie chce nawet wysłać SMSa. I ta druga rzecz jest tym, co mnie wkurzało w Irlandii - nawet nie tylko u autochtonów, bo przyjezdni bardzo szybko podchwycili ten zwyczaj. Btw, obserwuję teraz aferę z wyciekniętymi filmikami z imprezy premier Finlandii i ogromnie ją podziwiam, że po trzydziestce udało jej się zebrać ekipę na wspólne balety, nikt się nie wycofał ze względu na dzieci, nikt nie wyszedł wcześniej. A wszyscy tańczą i śpiewają, zamiast jęczeć o kredytach hipotecznych
@Armagedon: to nie to samo. Podobnie jak z frytkami. Najlepiej smakują takie z budy smażone na starym oleju
@Cut_a_phone: Żeby pomarudzić i zwrócić na siebie uwagę. Gdyby faktycznie chciała coś z nim robić, to by robiła, a nie bez sensu o tym gadała
@Balbina: Ale żeście mi teraz smaka zrobiły! Ja też chcę gofra! Z bitą śmietaną, wiśniami i jagodami. A u nas takich w ogóle nie ma i muszę czekać aż znowu do Polski pojadę :(
@Cut_a_phone: tia, blackredwhitepilla i alfobetosigmoczadomana, czy jak wy to tam zwiecie… Autor i panna wybitnie się nie dobrali. Jej jest potrzebny koleś, który z nią będzie siedział w domu i pierdział w stołek, a jemu panna, która własne życie i pomysły, co z tym życiem robić. Jedni i drudzy istnieją w każdej nacji
@digi51: zgodzę się z każdym słowem. Wspólne zamieszkanie to poważna decyzja która wiele rzeczy weryfikuje. Na randkach można udawać lepszą wersję siebie, a przy przebywaniu ze sobą 24/7 moga wyjść na jaw reczy, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy (lub które ignorowaliśmy). U nas zabrakło tego etapu przejściowego - po 1,5 roku związku na odległość i widywania się max raz na 2 tygodnie, zamieszkaliśmy razem i piewszy w zasadzie rok był bardzo ciężki. Po paru tygodniach byliśmy bliscy rozstania, bo nie wyrabialiśmy nerwowo. każde z nas mieszkaja dłuższy czas samemu zdążyło trochę "zdziczeć" i nabrać swoich nawyków (on jest samotnikiem ocierającym sie o fobię społeczną, ja mam problem z dzieleniem się swoim terytorium), więc dotarcie się kosztowało mnóstwo ciężkiej pracy, kompromisów i odpuszczania, a nawet po latach nie obywa sie bez zgrzytów. Moja przyjaciółka zeszła się z facetem w czasach covida (wcześniej byli takimi FWB, w 2020 zrobił im sie z tego związek). Dość szybko ze sobą zamieszkali, gdyż bali się, że wprowadzą obostrzenia, które nie pozwolą im sie widywać, spędzali czas w domu, bo nic innego nie można było robić (ona z przyczyn medycznych nie mogła się zaszczepić, co ją wyeliminowało z życia publicznego), aż się obostrzenia skończyły i oboje odkryli, że poza łózkiem nic ich nie łączy. Ona lubi podróżować, chodzić do teatru, opery, restauracji, na eventy, jeździć na wycieczki itd, a on nie ma takich potrzeb. On nie lubi wychodzić gdziekolwiek, nawet na spacer (wyjątkiem sa narty, na ktorych z kolei ona nie jeździ ze względów zdrowotnych), chce tylko siedzieć w domu, a do niej ma ciągle pretensje, ze wyrzuca pieniądze. Ona ma z kolei pretensje do niego, że nie ma żadnych zainteresowań. I maja teraz problem, bo w szale namiętności wzięli kredyt na 30 lat i kupili mieszkanie, którego budowa jest nadal na etapie dziury w ziemi.
@digi51: pamiętam z czasów mieszkania w Irlandii, że przy umówieniu się z 15 osobami normą było, że przyszły 4, a reszta nawet nie poinformowała, że ich nie będzie, bo "się jakoś nie złożyło". W restauracjach nawet nie robia problemu, że macie rezerwację na 10 osób, a są 3, bo to standard i są przyzwyczajeni. Mnie to osobiście irytowało, a po latach mieszkania wśród Niemców, gdzie termin to świętość, to olewactwo i brak szacunku do czyjegoś czasu wk..wia niemożebnie. Ze spotkaniami klasowymi też potwierdzam. "Będzie tyle osób, że nikt nie zauważy, że nie przyszedłem" - pomyślało 20 osób. Tylko po co składac deklaracje, których nie ma się zamiaru dotrzymać? Nie chcesz, powiedz od razu i oszczędź innym czasu.
Mój dziadek wychował się w jednoizbowym domu razem z dziewiątką rodzeństwa. Efekt mieszkania na kupie był taki, że w dorosłym życiu żadne z rodzeństwa nie utrzymywało ze sobą kontaktu. Tak było świetnie. A co do durnych komentarzy sfrustrowanych internetowych Grażyn na temat roszczeniowości i cudownych zamierzchłych czasów srania za stodołą, najlepiej podsumowuje je powiedzenie „przed nastaniem Internetu tylko rodzina wiedziała żeś debil”
@Ohboy: oczywiście, że wszędzie możesz spotkać buraka, a imprezy arabskich szejków to już w ogóle inna bajka. Z tym że w tych „lepszych” hotelach hołota będzie raczej wyjątkiem niż regułą, poza tym, jak pisze Digi, zostanie natychmiast przywołana do porządku. A właściciel Pensjonatu pod Jodełką raczej tylko bezradnie rozłoży ręce, bo hołota to spora część jego klienteli
Pochwal się tymi butami, bo mnie zaciekawiłaś :)
No niestety tanie noclegi maja ten główny mankament, że stać na nie również hołotę, więc czasem masz w pakiecie pijackie wrzaski i inne patologiczne zachowania
@Honkastonka: Szwedzi. Z ich uwielbieniem do kempingów i spartańskich warunków. W dużych miastach jest normalny, europejski standard, ale w letniskowych miejscowościach wzdłuż wybrzeża w hotelach i pensjonatach pokoje ze wspólną łazienką na korytarzu to standard. Nie mówiąc już o szwedzkich domkach letniskowych, które w większości pozbawione są bieżącej wody (na zewnątrz jest latryna)
Ale po co wysyłać mail, skoro można zarządzić zebranie i poczuć się ważnym? Do tego jeszcze zebranie przedzebraniowe, żeby ustalić, co będzie omawiane na właściwym zebraniu, a potem zebranie pozebraniowe, żeby podsumować to, co było omawiane
@exeQtor: w naszym pokoleniu zbiegło się jeszcze kilka rzeczy: - wychowanie przez naszych rodziców w duchu "pokorne cielę" - wejście na rynek pracy w okresie rekordowego bezrobocia (w 2004 roku wynosiło prawie 20%), kiedy to pracodawcy dyktowali warunki (łącznie z "zapłacę ci jak będę chciał") - zapatrzenie w amerykański (pato)etos pracy, w myśl którego masz napierdzielać miliony bezpłatnych nadgodzin, nie wybierać urlopu, nie korzystać z L4 i zgadzać się bez mrugnięcia okem na każdą patologię ze strony pracodawcy - takie podejście zauważyłam też u innych nacji (m.in. Niemców i Irnaldczyków, że o Amerykanach nie wspomnę). Kiedy próbujesz wyegzekwować należne ci prawa, czujesz się jak leniwy roszczeniowiec - rzecz charakterystyczna dla Polaków na emigracji - narzucenie sobie samym konieczności wyrabiania "300% normy", żeby dać się poznać jako "zdolny i pracowity", czym strzeliliśmy sobie w stopę Bardzo dobrze, że młodzi ludzie walczą o szacunek do siebie
Jeszcze dodam, że bardzo się cieszę, że zmienia się sposób myślenia i odchodzimy od podejścia naszych rodziców, że pracę należy szanować jaka by nie była i że przełożony to pan folwarczny, który może robić co chce, a pensję płacić tylko jeśli zechce
Nawet się nie zastanawiaj, tylko natychmiast szukaj nowej pracy i odejdź stamtąd, bo szkoda zdrowia. Owszem, odejście po sześciu miesiącach nie wygląda najlepiej w cv, też mam za sobą taki epizod i, owszem, miałam problem, jak się z niego tłumaczyć na rozmowach, jednocześnie nie mówiąc źle o byłym pracodawcy, ale jeśli ktoś będzie chciał cię zatrudnić, to i tak cię zatrudni, a zrujnowanego zdrowia psychicznego nikt ci nie odda. Trzeba też mieć szacunek do samego siebie i nie dać się terroryzować chorej babie
@KwarcPL: też mi to brzmi raczej na kiełbasę. Mnie tak kiedyś mój partner niechcąco załatwił nieświeżym mięsem ("bo było przecenione, a po obróbce termicznej powinno być ok, on zawsze dla siebie takie kupował"). Zepsuty nabiał wyczujesz, mięso po doprawieniu smakuje całkiem ok.
@Italiana666: Z wymogiem kaucji spotkałam się kilkakrotnie, a ponieważ była to oficjalna część rezerwacji przez portal, potraktowałam to tak samo jak kaucję przy wypożyczeniu samochodu. Po prostu jest i już. Wracając do historii lotnisku, sama lata temu pracowałam w liniach lotniczych, zasady z literówkami w nazwiskach znam, dlatego opisując sytuację byłam w stanie bez problemu stwierdzić, po czyjej stronie leżała racja. Tylko zasady zasadami, a w obsłudze pasażera, tak jak w każdej innej obsłudze klienta, czasami zdarzy się debil - niedouczony, nadgorliwy albo jedno i drugie. Duńczyk, który nie odróżnia ß od B, angielka na lotnisku w Manchesterze, która wykłóca się że Polska nie należy do UE czy Niemka w Baden-Baden, upierająca się, że Poland i Polen to dwa różne kraje. I taki ci będzie utrudniał podróż - swoich racji oczywiście dojdziesz, ale ci przy tym krwi napsuje
Wspaniała wiadomość, wszystkiego dobrego dla Was!
@Piekielny30: no jak myślisz, może stąd, że podałeś frank szwajcarski jako oficjalną walutę? "Opiekunka z gminy kosztuje od 5 do 10 fr". W Luksemburgu od 2002 roku walutą jest Euro. Czyli albo zrobiłeś literówkę i nie zczytałeś tekstu przed publikacją, albo celowo wprowadzasz czytelników w błąd