Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Crannberry

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2018 - 18:11
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 11:23
  • Historii na głównej: 109 z 109
  • Punktów za historie: 17863
  • Komentarzy: 2272
  • Punktów za komentarze: 17762
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
4 maja 2022 o 20:49

Praktyki w szkole chyba nigdy nie były płatne, więc brak wynagrodzenia to nic nowego. Ale jeszcze inna rzecz zwróciła moją uwagę. Te 30 h to ma być przy tablicy czy łącznie z pracą administracyjną (przygotowaniem do zajęć, pisaniem konspektów itd)? Z tego co pamiętam, ma się jednego opiekuna praktyk, z którego uczniami prowadzi się lekcje. O ile nauczyciel nie ciągnie dwóch etatów, jego pensum wynosi 18 godzin. Jeżeli na swoich praktykach miałbyś uczyć 30 h tygodniowo, skąd masz wziąć uczniów na pozostałe 12h?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 maja 2022 o 11:25

A teraz pogooglaj sobie, ile terminów fizjoterapii można w Niemczech wypisać jednorazowo na pierwszej recepcie i będziesz mieć odpowiedź. Też miałam problem z kręgosłupem, gdzie groziła mi operacja i udało się wyeliminować problem fizjoterapią. Jeśli jest potrzeba, dostaniesz nawet 30 terminów, tylko trzeba odnawiać receptę.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
29 kwietnia 2022 o 0:14

@digi51: @helgenn: Ja nie mówię, że takich durnych reakcji nie ma, bo owszem są, tylko że ich nie rozumiem. Ktoś może mieć inne plany, trudną sytuację finansową, żałobę, czy też zwyczajnie nie lubić wesel i ma do tego prawo. Sama 12 lat temu zaliczyłam sytuację, że znajoma śmiertelnie się obrazila po tym jak odmówiłam obecności na jej ślubie, który wyznaczyła, uwaga, dokładnie w dzień mojego (po tym jak odpowiednio wcześniej została zaproszona na mój). Tego czy oczekiwała, że się rozdwoję, czy że swój odwołam już się nie dowiedziałam, bo zerwala kontakt. No ale są ludzie i parapety. Przed naszym tegorocznym weselem tez otrzymaliśmy kilka odmów - bo inne plany, bo za droga podróż, bo zwyczajnie nie chce się jechać tak daleko na jeden weekend. Oczywiście jest mi szkoda, ale w pełni rozumiem, że podjęli taką a nie inną decyzję. Jedyne, czego oczekuję, to żeby się ludzie w terminie określili na tak lub na nie

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2022 o 0:19

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
28 kwietnia 2022 o 17:40

@digi51: mam na myśli dzieci, które się zna, np. kuzynostwa czy bliskich znajomych, żeby nie różnicować, że kuzynkę Kasię zaproszę z dziećmi, a kuzynkę Basię bez. Dzieci, które widziałam na oczy raz w życiu albo wcale to inna sprawa - tu moim zdaniem w ogóle nie ma się zobowiązań. Co do osoby towarzyszącej, to dla mnie kompletną paranoją jest zabieranie osoby, której w ogóle się nie zna, np tinderowej randki w ciemno czy kolesia wynajętego za kasę. Zwłaszcza jeśli wesele jest bardzo małe i nie ma się szans zginąć w tłumie

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
28 kwietnia 2022 o 17:19

@digi51: nie rozumiem obrażania się pary młodej, bo ktoś odmówił udziału w weselu. Zaoproszenie nie jest nakazem osobistego stawiennictwa i każdy ma prawo sam podjąc decyzję, czy chce iść, czy nie. O ile zrobi to oczywiście kulturalnie i bez fochów oraz w wyznaczonym terminie, a nie najpierw potwierdzając obecnośc, a potem wystawiając gospodarzy do wiatru

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
28 kwietnia 2022 o 17:15

@mama_muminka: Problem w tym, ze jeśli iluś twoich gości ma dzieci, nie możesz jednych dzieci zaprosić, a innych nie. Zapraszasz albo wszystkie, albo żadnego. Wystarczy, że wśród tych dzieci znajdą się jeden lub dwa niewychowane potworki, przestaje mieć znaczenie, że pozostałe są dzieci super grzeczne, wtedy po prostu nie zapraszasz żadnych dzieci.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
28 kwietnia 2022 o 15:32

@marcelka: no fakt, to się sprawdza w przypadku, kiedy ciocia Krysia jest dla nas po prostu obcą osobą. Jeżeli ciocia Krysia jest wredna i konfliktowa, a połowa rodziny z jakichś dziwnych przyczyn stoi za nią murem, to faktycznie jest problem i chyba nie ma dobrego rozwiązania. Ustąpisz i zaprosisz - zepsuje ci imprezę, postawisz na swoim i nie zaprosisz - skonfliktujesz się z resztą rodziny.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
27 kwietnia 2022 o 18:01

@antonina1: z twoim podejściem musiałabym chyba zerwać kontakt z całą moją rodziną, bo większość wesel wypadła, kiedy byłam paroletnim bajtlem i nikt mnie na imprezy z wódą i głośną muzyką nie zapraszał. Straszne rzeczy, idę się popłakać. Wesele jest imprezą PAŃSTWA MŁODYCH i to oni decydują o liście gośći, a nie ty. Jeżeli chcą zaprosić znajomych, mają takie prawo i nic ci do tego. Jeśli będą chcieli zrobić wesele wyłącznie dla znajomych, bo rodzina jest roszczeniowa i bucowata, również mają takie prawo i również nic ci to tego. No chyba, że im te impreze sponsorujesz - wtedy masz prawo głosu. Jeśli nie, to buzia w ciup.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 10) | raportuj
27 kwietnia 2022 o 13:26

@Ohboy: jeżeli ktoś liczy, że ślub mu się zwróci, to głupio zakłada, bo się nie zwróci nawet w jednej trzeciej (no chyba że się zrobi mocno po tnaiości, a goście będa wyjątkowo hojni, albo imprezę sfinansują rodzice)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
27 kwietnia 2022 o 13:08

To wasza impreza i zróbcie tak, żeby wam było dobrze. Nie ma co uszczęśliwiać ludzi na siłę, bo choćbyście nie wiem co zrobili, zawsze znajdzie się maruda, któremu coś nie będzie pasowało. 1. Ja wiem, że niektórzy woleliby, żebyście zorganizowali wesele przed wejściem do ich dużego pokoju, żeby nie musieli daleko iść, ale 250km to nie jest duża odległość. Już wykazujecie mnóstwo dobrej woli, opłacając nocleg dzień wcześniej, mimo że odległość spokojnie pozwala na dotarcie w dzień imprezy. 2. Moje wesele w Polsce miałam 12 lat temu, wtedy talerzyk kosztował około 200zł, więc cena, którą podajesz, przy obecnych cenach nie wydaje się jakaś przesadnie wygórowana. Oczywiście, wiele zależy też od standardu lokalu i tego, co obejmuje "talerzyk". Pamiętam, że wtedy też za każde dziecko, nawet za niemowlaka, trzeba było płacić normalną, "dorosłą" cenę (to niezapomniane uczucie, kiedy goście informowali w ostatniej chwili, że jednak przyjadą z dziećmi, po czym z powodu "pryszcza na dupie" nie przyjeżdżali wcale i trzeba było płacić za 4 puste miejsca i niewykorzystany 4-osobowy pokój). 3. Wesele to nie kinderbal, poza tym to wy ustalacie listę gości i macie prawo zaprosić kogo chcecie. Ludzie dostają zaproszenie kilka miesięcy wcześniej i mają wystarczająco dużo czasu na zorganizowanie dziecku opieki. Jeżeli ktoś nie umie ogarnąć tematu lub nie potrafi odcycusiać się od bombelka na jeden wieczór, może zostać w domu. Za pierwszym razem zabrakło mi asertywności i zgodziłam się, żeby ludzie przyszli z dziećmi, i ta decyzja kopnęła mnie w dupę z półobrotu, z dużą siłą. Protip: ludzie, którzy upierają się przyjść z dziećmi, ignorując waszą decyzję, są roszczeniowi i będą stwarzać problemy, żądają dostosowania imprezy pod ich dziecko. Tegoroczne wesele twardo robimy tylko dla dorosłych i poza jednym obrażonym kuzynem, wszyscy dali radę znaleźć opiekę. 4. Macie bardzo dobry pomysł i, tak jak powyżej, to wasze wesele i wy decydujecie. Rodzice i teściowie mieli własne. 5. Jeżeli rodzice mają jakiś swój kontyngent gości, a wielkość sali pozwala na dodatkowe osoby, niech ich zaproszą na własny koszt. Przygotowania do mojego pierwszego wesela pamiętam jako pasmo niekończących się awantur z jedną i drugą matką, które, mimo że płaciliśmy za wszystko sami, chciały decydować o wszystkim, łącznie z kolorem majtek pana młodego i obrażały się, jeżeli cokolwiek chcieliśmy zrobić po swojemu (i to pierdoły w stylu zupa szparagowa, a nie brokułowa, upięcie włosów czy wybór owoców na torcie). Obecne wesele robimy w Szwecji i była to najlepsza decyzja ever. Przyjeżdżają ci, którzy faktycznie chcą spędzić z nami ten dzień (sporo gości łączy sobie ten wyjazd z urlopem i ma pretekst do objazdówki po Szwecji), więc szykuje się fajna ekipa bez marud i roszczeniowców. A próby wtrącania się można uciąć słowami "tam są inne zwyczaje". Polecam.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
27 kwietnia 2022 o 12:29

@Wilczyca: po pierwsze, tu raczej nie chodzi o "nielubienie okołoweselnych cyrków", tylko że się im każdy wpie*dala i żąda dostosowania wszystkiego pod jego widzimisię. Problemem nie jest wesele samo w sobie, tylko roszczeniowa rodzina. Po drugie, zaglądanie komuś do portfela jest neeleganckie. Chcą mieć wesele, stać ich, to robią. Po trzecie, wesele nie jest imprezą biletowaną. Prezent daje się z serca - taki, na jaki masz ochotę i na jaki cię stać. Nikt nie wymaga od gościa brania kredytu. Jeżeli jesteś zaproszona na kilka ślubów i nie dasz rady pójśc na wszystkie, częsci zaproszeń po prostu odmawiasz.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 kwietnia 2022 o 18:13

@ZrzedliwyBuc: ja napisałam w duzym skrócie, Ty bardzo szczegółowo, ale chodziło nam o to samo. Ten piekny zawód wykonywałam prawie 20 lat temu, więc moja wiedza na temat realiów może byc juz mocno nieaktualna, ale z tego, co pamiętam z moich czasów, to te lepsze szkoły (Longmany, Berlitze, British Councile itp) od native'ów na pewno wymagały TEFLa, a czego jeszcze, to nie wiem. W szkołach u Zenka wystarczyło być nativem. Jeżeli chodzi o nie-nativów, to szkoły zatrudniały głównie studentów 3, 4 i 5 roku anglistyki (po licencjacie lub w trakcie) i młodych nauczycieli. Zatrudnienie oferowane było tylko na śmieciówce i trudno było znaleźć kogoś powyżej trzydziestki.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
26 kwietnia 2022 o 15:27

@Balbina: w Opolu podczas korony paszportówka wpuszczała tylko po telefonicznym umówieniu terminu, z tym że albo się nie dodzwonisz, bo słuchawka leży odłożona obok aparatu, albo w poniedziałek o 8:03 już nie będzie terminów na dany tydzień.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 kwietnia 2022 o 15:08

@digi51: to prawda. Mamy problem z mówieniem o swoich mocnych stronach (sama miałam identyczne dośwadczenie z doradcą zawodowym), do tego nie umiemy przyjmować komplementów. Powiesz Polakowi, że ma ładny sweter, to ten zamiast uśmiechnąć się i podziękować, powie coś w stylu "no coś ty, ten sweter? Stary, brzydki, w dodatku kupiony na promocji w second handzie". Ale z tego, co widzę, problem ze "sprzedaniem się", nie jest tylko nasz - Skandynawia tez na to cierpi (skromnośc i niewychodzenie przed szereg jest dobrem narodowym). Mój mąż na pytanie, czym się zajmuje zawodowo, zamiast powiedzieć jakąś ciekawostkę, np. że plastik w Volkswagenach czy zmywarkach Siemens to jego "dziecko", czym dałby punkt zaczepienia rozmówcy, odpowiada "jestem tylko inżynierem chemicznym, nic ciekawego". Mnie z kolei opieprza, że jestem "zbyt amerykańska", bo zamiast odpowiedzieć skromnie, że "pracuję a biurze", to opowiadam "zbyt pasjonująco", co brzmi jakbym sie chwaliła fajną pracą, a on musi biedny świecić za mnie oczami. Tylko że kiedy prowadzi się jakiś small talk, to co rozmówca może odpowiedzieć na "pracuję w biurze" poza "aha"?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 kwietnia 2022 o 13:15

@clockworkbeast: jeden z wiekszych szoków kulturowych, jakie zaliczyłam po przeprowadzce do Irlandii, to był brak folwarcznego systemu w pracy - z szefem rozmawiasz jak z równym, nie musisz stawać przed nim na baczność, uważać, żeby nie przyjść lepiej ubrana, ani udawać głupszej niż jesteś. Jeśli chodzi o rozmowy o pracę, to ilekroć chodziło o stanowisko, gdzie była wymagana znajomość angielskiego, a rozmowę prowadził wiceprezes lub ktoś na podobnym poziomie (świadomy, do czego doszedł i co sobą reprezentuje), zawsze słyszałam, że na podstawie mojego CV (skończona filologia angielska i praca na irlandzkim uniwerku) on jest pewien, że znam angielski lepiej od niego, więc "nie będzie się ośmieszał" i woli się skupić na kwestiach merytorycznych. Natomiast ochoczo egzaminowały mnie z angielskiego różnej maści sekretarki, które same niezbyt tym językiem władały i miały pretensje, że nie rozumieją, co do nich mówię.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 kwietnia 2022 o 12:38

@ZrzedliwyBuc: Certyfikowane (i szanujące się) szkoły wymagają od native'ów bodajże certyfikatów TEESOL/TEFL. Szkoła "u Karyny" zatrudni kierowcę ciężarówki, który będzie uczył potworków w stylu "must of been", ale taki ładny będzie, amerykański.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 kwietnia 2022 o 12:32

@JanMariaWyborow: jeśli sami nie czujemy się biegli w danym języku, wówczas rozmowę prowadzi się w języku ojczystym oraz prosi kandydata, żeby w obcym powiedział kilka zdań o sobie. Tyle wystarczy, żeby ocenić, na ile swobodnie, ktoś się nim posługuje, jednocześnie nie błaźniąc się samemu. Jednak rzeczywistość jest taka (z doświadczenia różnych rozmów o pracę), że im słabiej ktoś sam zna dany język, tym chętniej egzaminuje z niego innych.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
13 kwietnia 2022 o 21:58

@Etincelle: i tak 27 razy :D

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
13 kwietnia 2022 o 12:50

Pitu pitu o niczym. Nie sposób powiedzieć, kto ma rację, bo podałaś ani jednej konkretnej sytuacji, a od tego bardzo dużo zależy. Czym innym jest wymaganie od 3-latka, żeby kilka godzin siedział nieruchomo (bo to wiadomo, że jest nierealne), a czym innym próba wyegzekwowania od starszego dziecka jakichś elementarnych zachowań. Sama ten kultowy tekst o "wyjmowaniu kija z tyłka" i ze "jak będę miała swoje to zobaczę" usłyszałam w sytuacjach: - 8-letni syn kuzyna u mnie w domu skakał po meblach, aż coś złamał w kanapie - powyższy w moim samochodzie bez pytania wyjął ze schowka okulary słoneczne, a poproszony o odłożenie ich na miejsce złamał je na pół - również powyższy w muzeum BMW kopał w eksponaty (tym razem tekst o maniu własnych dzieci usłyszał pracownik museum, który ośmielił się zwrócić uwagę) - 6-letni syn koleżanki umilał sobie czas podczas jej wizyty, biorąc rozbieg przez szerokośc salonu i zatrzymując się, wpadając z impetem na przeszklone drzwi balkonowe, a potem próbując się na tych drzwiach huśtać. Sorry, naprawdę nie trzeba mieć własnych dzieci, żeby zauważyć, że cudze to upiorny, niewychowany bachor.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
11 kwietnia 2022 o 17:50

@szafa: kilkanaście lat po ukończeniu studiów na państwowym uniwersytecie, zaczęłam podyplomówkę na prywatnej uczelni. Największym szokiem było, że studentów można traktować jak ludzi, co więcej, jak klientów, dzięki którym uczelnia funkcjonuje, a nie jak kawałek g..na przyklejony do podeszwy buta i zło konieczne. A tak z ciekawości, jakiego języka uczysz?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
8 kwietnia 2022 o 12:27

@Error505: ten filmik już jest kultowy :D No dokładnie takie coś - tłumaczysz jak krowie na rowie, że kabla nie ma, a ten się łączy zdalnie i będzie „diagnozował problem”

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 25) | raportuj
7 kwietnia 2022 o 21:05

Nie jesteś wyrodną matką. Nie da się powiedzieć na podstawie samej historii, czy przyplątała Ci się depresja poporodowa, czy coś innego, ale koniecznie powinnaś poszukać profesjonalnej pomocy

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 kwietnia 2022 o 13:47

@Samoyed: ja tak chcę zrobić. Podzielę tę fakturę na 3, wystawię rachunki, a jak Rudolf z Alexem nie będą chcieli zapłacic, niech się Janusz z nimi boksuje i niech wspólnie szukają podstawy prawnej. Nie moje małpy, nie mój cyrk. Wertowanie kodeksów nie należy do moich obowiązków.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 kwietnia 2022 o 13:44

@Nasher: Tak, Janusz jest debilem. Dlaczego do tej pory nie opłacił faktury? Patrz: poprzednie zdanie. Kiedy dostaje przelewy od klientów, najemców czy kogo tam jeszcze, najpierw kasa musi poleżeć na koncie, on się musi do niej pomasturbować (ewentualnie przepierdzielić na prywatne rzeczy) i dopiero jak mu grożą sądem, zaczyna opłacac zobowiązania (odkryłam to dopiero parę miesięcy temu, odkąd mam wgląd w służbowe konto). Tak prowadzi biznes od 30 lat i nie przetłumaczysz mu, ze to niekoniecznie powinno tak wyglądać. Kancelaria, która nas obsługuje nie ma z tymi umowami nic wspólnego. Janusz tego z nimi nie konsultował. Sam podjął taką decyzję. Facet z kancelarii jest akurat bardzo mądry i dobrze doradza, tylko Janusz czasami "wie lepiej" i go nie słucha.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
7 kwietnia 2022 o 13:34

Podobną sytuację przeżyłam wiele lat temu, jeszcze w Irlandii, podczas pracy w eBay. Pewnego dnia po przyjściu do pracy i włączeniu komputera, zauważyłam, że z mojego stanowiska ktoś zabrał sobie kabel łączący komputer z monitorem. Idę do chłopaków z IT (4 biurka dalej), kolega potwiwerdza, że faktycznie, nie ma kabla, ale on nie może pomóc. Najpierw muszę zadzwonić na pomoc techniczną, która musi wygenerować ticket. Dzwonię, rozmawiam z chłopakiem w Indiach, zapewniam go, że wyłączenie i ponowne włączenie kompa nic nie da, bo nie ma kabla. Ten najpierw połączył się zdalnie, próbował mnie przekonać, że komputer działa bez zarzutu, na co jeszcze raz mu wytłumaczyłam, że problemem nie jest software tylko brak kabla, podumał i stwierdził, że on nie może pomóc, musi przekierować sprawę do poważniejszego działu pomocy IT, w Nebrasce, USA. Za jakiś czas dzwoni koleś z Nebraski, jeszcze raz ta sama rozmowa (włączenie i wyłączenie naprawdę nic nie da, tak, jestem pewna, że nie ma kabla), podumał i stwierdził, że w takim razie on tu nic nie pomoże, musi przekierować sprawę do działu zajmującego się Europą i będzie się kontaktował ktoś z Berlina. Za jakiś czas zadzwonił ktoś z Berlina, ponownie ta sama wymiana zdań, zgodził się, że problemem jest brak kabla i przekierował sprawę do chłopaków z IT z Dublina, siedzących 4 biurka ode mnie. Dopiero wtedy kolega mógł podać mi kabel. Całą operacja zajęła 4 i pół godziny.

« poprzednia 1 218 19 20 21 22 23 24 25 26 27 2890 91 następna »