Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Poecilotheria

Zamieszcza historie od: 28 listopada 2011 - 13:47
Ostatnio: 24 marca 2024 - 7:42
  • Historii na głównej: 29 z 41
  • Punktów za historie: 13302
  • Komentarzy: 1042
  • Punktów za komentarze: 8092
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
8 czerwca 2016 o 15:47

@Jorn: A widzisz, do mnie z Pomarańczowych czasem dzwonią, a zgody nie wyraziłam na używanie moich danych do ŻADNYCH celów. Ot, raz na kilka miesięcy ktoś zadzwoni, ja grzecznie pytam, skąd ma moje dane, po dowiedzeniu się że "z bazy" albo "z komputera" ;) informuję, że właśnie mam przed oczami umowę i widzę, że nie wyrażałam zgody, żeby ktokolwiek do mnie dzwonił. Straszę policją, że zgłoszę nękanie i mam spokój na kilka miesięcy... Do kolejnego telefonu ;) Nie chce mi się nic z tym faktycznie zrobić, bo rzadko dzwonią, wielki problem to dla mnie nie jest.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
31 maja 2016 o 0:22

Miałam podobną sytuację. Ustawiam się w kolejce do kasy w markecie. Po chwili próbuje się przede mnie wtarabanić jakiś facet - "ja tu stałem!". "Hmm, chyba muszę iść do okulisty, bo jakoś pana nie widziałam..." - odpowiadam. "Ale tutaj koszyk!" - faktycznie, obok pobliskiego regału ze słodyczami stoi koszyk z zakupami w środku. Zapytałam pana grzecznie, czy zakupy robi on, czy też rzeczony koszyk. Pan stał się mniej miły, coś tam zaczął warczeć i próbuje się wepchnąć, popychając koszyk nogą. Nie przepuściłam, z szatańskim uśmiechem pochyliłam się nad koszykiem i spytałam "Koszyku, a nie zapomniałeś czasem mleka?" (facet przylazł niosąc mleko właśnie) ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
26 maja 2016 o 2:36

Przypomniało mi się, jak ostatnio jechałam pociągiem. Na siedzeniu za mną siedziała jakaś dziewczyna, która praktycznie bez przerwy nawijała przez telefon, tak głośno, że chyba po drugiej stronie wagonu ją było słychać. No bez przerwy przez trzy godziny gadała. Umawiała się na imprezę, śmieszkowała z (chyba) koleżankami z roku na temat jakichś zabawnych wydarzeń na uczelni, dokładnie nie pamiętam. W którymś momencie znów dzwoni do niej telefon. Rozmowa (a raczej pół rozmowy ;)) wygląda tak: No cześć. Uhm, uhm, tak wiem... No przepraszam... nie odebrałam... No ale wiesz taka załamana jestem... A bo moja Kuleczka/Perełka (nie pamiętam imienia) nie żyyyje...! (tutaj długa, płaczliwa opowieść o chorobie psa, z mało smacznymi detalami na temat ropy gromadzącej się w jamie brzusznej, jak to śmierdziało itd.) No, i ja tą klinikę pozwę! Byłam u nich kilka dni wcześniej i nie wiedzieli co jej jest. Taka jestem przybita, to straszne etc. Na koniec dziewczyna prawie się popłakała. Chwilę później znów telefon. "No cześć Kaśka! A, tak tak, gadałam już z Olką, tak, dzisiaj wieczorem w 'popularny klub w mieście docelowym podróży', no to sobie pobalujemy! A tak, możesz mi wziąć jakieś piwko, żeby było na rano, hehe." Cały smutek i załamanie gdzieś zniknęło. A, wyjaśnienie: normalnie pewnie bym założyła słuchawki, bo nie lubię jak mi ktoś tak bez przerwy nadaje koło ucha, ale... sama jechałam z moim psiakiem, dla którego pociąg to nowość, więc przez większość czasu go zabawiałam i zagadywałam, bo trochę panikował. Dziwnie by mi było w słuchawkach ;) Wracając do historii - moralność Kalego się to nazywa. Nieodpowiedzialni ludzie, przez których cierpią zwierzęta to straszliwe potwory bez serca, ale JA przecież nie będę się martwić zwierzakiem, przecież MI wolno, JA nie robię nic złego oddając psa do schroniska. Tyle dobrego robię wrzucając zdjęcia na fejsika, nikt mnie nie może oceniać!

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 maja 2016 o 2:02

@maat_: Mnie uczyli, żeby zawsze po pierwszym kłusie dociągnąć :) Swoją drogą, pięć dziurek na kucu, to ten popręg musiał dyndać.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
20 maja 2016 o 13:52

@glan: To moim zdaniem ten cały Januszex (:D) inteligencją zbytnią nie grzeszy. Gdzie znajdziesz blok, w którym każdego lokatora będzie stać na zapłacenie takiej kwoty? Nawet jeśli to miał być w zamierzeniu chwyt na obniżkę (jak wszyscy wezmą, to hurtem damy te liczniki po 2000!) to i tak te powiedzmy 2000 dla wielu będzie ceną zaporową. Może gdyby zszedł do 500zł to by przeszło. Może.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
18 maja 2016 o 16:18

"Przekażę każdemu kogo znam, że chce pan wypie*dolić wszystkich studentów, bo tu się strzygą tylko prezesy, a nie jakiś plebs. Zamieszczę też odpowiednią notkę i opinię gdzie trzeba w internecie." Oczywiście już po strzyżeniu, żeby nie było ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
17 maja 2016 o 17:46

@Caron: Na przykładzie: Jeśli zapraszam znajomych na kawę, oni pytają, czy mogą wziąć ze sobą psa a ja się zgadzam, to czy oznacza to, że nie mam nic przeciwko temu, żeby ich pies mi wskoczył na stół i nasrał koło ciasta? Bo przecież muszę się liczyć z tym, że zwierzę może zrobić różne rzeczy, kiedy zapraszam kogoś ze zwierzęciem...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 maja 2016 o 16:18

@Kruczkov: ja kiedyś tak miałam z napojami. Dwa za ileśtam, WSZYSTKIE SMAKI. Jak mi policzyli cenę za każdy osobno, to oczywiście, "A bo ten smak się do promocji nie liczy" - zrezygnowałam z całych większych zakupów.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
13 maja 2016 o 21:23

@Igielka: Rozpaliłoby go do czerwoności ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
11 maja 2016 o 9:45

@atikin: Szła kilka metrów za mną i się zbliżała, a pies wciąż się rzucał i na mnie warczał. Mogła pójść w dowolnym innym kierunku. Jak pies był już ze dwa metry za mną, odeszłam na bok i ją przepuściłam. Jej pies cały czas tak się rzucał, że babka ledwo go trzymała. A jak już odeszła na tyle, że jej pies się uspokoił, to się do mnie cofa i podchodzi z warczącym psem. Ani razu nawet nie powiedziała "spokój!" czy nic podobnego. Ja jakoś widzę problem, bo gdyby mój pies się do kogoś tak rzucał, to na pewno bym specjalnie nie podchodziła bliżej, żeby szalał jeszcze bardziej. Nieraz jakiś pies się do mnie rzucał, ale zazwyczaj właściciel takiego psa uspokaja, odciąga, idzie w drugą stronę. Ta baba jakby specjalnie szła za mną i jeszcze sie cofnęła, jak ją przepuściłam, bo, nie wiem, jarało ją że pimpuś taki agresywny? I przez cały czas jak pimpuś za mną warczał i się wyrywał (ciekawe, co by było, jakby się wyrwał i do mnie doskoczył?) byłam spokojna, nie odzywałam się, spokojnie też przepuściłam babę, myśląc, że jak koniecznie MUSI iść właśnie tam gdzie ja, to niech idzie. Dopiero, jak cofnęła się, doprowadzając znowu do ataku szału u swojego psa, nie wytrzymałam i złośliwie skomentowałam. Zawsze mogłam wrzasnąć, żeby zabrała ode mnie tego niewychowanego kundla, pewnie byłoby lepiej;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
2 maja 2016 o 5:56

@PaniWrzos: Ile masz lat i od jak dawna walczysz z fobią? Bo autorka ma lat 19 a z historii wynika, że dopiero rozpoczęła pracę z psychologiem.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
2 maja 2016 o 2:37

Przypomina mi się opowieść znajomego (z zamiłowania i wykształcenia botanik-ogrodnik) o jakiejś znajomej co jej kwiatek gubił liście. Rozmowa mniej więcej taka: - Słuchaj K, bo ja mam takiego kwiatka... - No, jakiego? - Takiego doniczkowego. I ten kwiatek mi gubi liście, co to może być? - No wiesz różne rzeczy, może mieć za sucho i wysycha, albo za mokro i korzenie gniją, albo jakieś pasożyty ma... A co to za kwiatek? Jak często podlewasz? - No, podlewam raz na tydzień. A kwiatek, taki zielony, takie listki ma... - No ale musisz mi go jakoś dokładniej opisać, bo większość kwiatków doniczkowych jest zielona i ma listki... A może zrób zdjęcie i mi wyślij? - Eee, nie, ja nie mam aparatu [kilka już lat temu to było ;)]. No taki kwiatek... taki... taki... w białej doniczce! (triumfalnym tonem) ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
30 kwietnia 2016 o 5:15

@ekspedientkazpowolania: A mi się przypomniało, jak na plastykę mieliśmy namalować drzewo. Pół dnia spędziłam paćkając na kartce A3 kolorowe plamki (taki impresjonizm trochę) zrobiłam drzewko jesienne, kolorowa korona, światłocienie, tło z głębią, jak na koniec podstawówki to był majstersztyk. Oczywiście co - na pewno sama nie malowałam. Uratował mnie kolega, który przyszedł pożyczyć ode mnie zeszyty w czasie jak malowałam i poświadczył, że na własne oczy widział jak paćkam kropki :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 kwietnia 2016 o 16:24

Czytając komentarz (dobrze powiedziane!) skojarzyłam od razu z (uwaga, będę teraz promować kapelę moich znajomych ;) komu się to nie podoba, niech nie klika) nowym numerem mojego ulubionego zespołu ze Szczecina. https://www.youtube.com/watch?v=iZw30VfQYRU

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
28 kwietnia 2016 o 15:58

Ja ostatnio zaobserwowałam jadąc autobusem: Wąska uliczka, po jednym pasie w każdą stronę, przystanek autobusowy na jezdni (taki zygzak namalowany, bez zatoczki), bezpośrednio za przystankiem przejście dla pieszych(w sensie jak autobus stoi, to pasy ma przed maską), kawałek dalej skrzyżowanie. Czyli jak autobus staje na przystanku, to wszystko za nim też musi stanąć. Teoretycznie. Autobus się zatrzymał, pierwszymi drzwiami wyskoczyła kobitka. Autobus stoi, jeszcze drzwi nie zamknął, od strony skrzyżowania nic nie jedzie, to babka przechodzi przez pasy. Przeszła już przed autobusem, zrobiła krok na drugi pas i gwałtownie skoczyła do tyłu. Rycząc silnikiem śmignął przed nią jakiś debil, który postanowił ominąć stojący na przystanku, tuż przed pasami, autobus. Ja siedząc w środku słyszałam, jak mu silnik wyje, aż się obejrzałam (siedziałam z przodu), zobaczyłam jak samochód śmiga obok autobusu, a oczami wyobraźni, jak kobietka leci kilka metrów i wali w asfalt. Zapieprzał tak szybko, że nie zdążyłam w ogóle zareagować, jak się obróciłam do przodu, to tylko zobaczyłam jak babka odskakuje. Słyszałam też, jak kierowca "japie*doli" pod nosem, chyba musiał ochłonąć, bo już zdążył zamknąć drzwi i miał ruszać, jak mu babka z powrotem skoczyła pod autobus. Postaliśmy z pól minuty, kobieta postanowiła chyba sobie odpocząć na przystankowej ławeczce, zanim znowu spróbuje przejść przez zebrę.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 kwietnia 2016 o 16:02

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 kwietnia 2016 o 16:14

@Agness92: Jak mi się zdarza "zawiesić" to tak właśnie mówię "przepraszam, zawiesiłam się na chwilę". Zazwyczaj ten tekst poprawia klientom humor :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
25 kwietnia 2016 o 22:04

Właśnie przed chwilą sobie porozmawiałam z klientem. Ja opowiadałam o klientach "na ile piw po 3zł starczy dycha?" i kandydatce na stanowisko kasjerki, co to nie mogła dojść ile to 100+200, klient mi o studentach akademii morskiej (nawigacja, te rzeczy) którzy nie wiedzą, jak obliczyć pole koła i narysować kąt prosty przy pomocy linijki i cyrkla...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
25 kwietnia 2016 o 21:59

@Gbursson: To by był rozwarty ;)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
25 kwietnia 2016 o 18:50

@Jango_Fett: vaditis* - łacińskie grammar nazi ;)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
16 kwietnia 2016 o 2:47

Prawo zmieniło się 4 lata temu. Doinformuj się ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
26 marca 2016 o 20:26

Jaki zakaz handlu? O_o

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
21 marca 2016 o 1:43

@skakanka: A najlepsze jest to, że (o ile dobrze pamiętam) jeśli ktoś będzie próbował otworzyć te drzwi zanim pociąg się zatrzyma, to się automatycznie blokują. Wystarczy więc, że jakiś debil się przejdzie wzdłuż pociągu i spróbuje sobie otworzyć wszystkie po kolei i pasażerowie są w czarnej... no wiadomo. Też miałam taki przypadek, zdążyłam przebiec przez dwa wagony i wypróbować drzwi, zanim pociąg ruszył i pojechałam stację dalej (jakieś pół godziny, pociąg pospieszny). Pociągiem wracałam ze szkoły do miejscowości oddalonej kilkanaście km. od mojego domu, moja mama miała mnie odebrać samochodem. Telefon oczywiście właśnie wtedy musiał mi się rozładować ;) więc wywołałam niemałą panikę swoim "zniknięciem". Ostatecznie kilka godzin później wróciłam na stację z której wyruszyłam - na szczęście miałam kasę na bilet powrotny. Tam gdzie miałam wysiąść na początku nie wysiadłam, bo raczej wątpiłam, żeby mama czekała na nie wiadomo co przez trzy godziny, kiedy nie wysiadłam z pociągu, a w mieście gdzie się uczyłam pracuje mój ojciec (na kolei...) więc po prostu poszłam do niego, bo akurat był w pracy. Do domu wróciłam samochodem z koleżanką rodziców (też z kolei...) która późno wracała z pracy, a mieszkała w tej samej miejscowości, co my. Rodzice mnie zbesztali, bo tam gdzie przypadkiem dojechałam spokojnie mogłam pójść do jakiegoś dyżurnego ruchu, czy kogoś, powiedzieć co jest grane i poprosić o kontakt z moim tatą. No ale w stresie i zdenerwowaniu nie przyszło mi to do głowy, więc siedziałam jak głupek trzy godziny na stacji, czekając na pociąg powrotny, a moi rodzice szaleli z niepokoju... Ale to nieprawdopodobnie brzmi, a naprawdę się wydarzyło ;)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
12 marca 2016 o 1:31

Znów przypadkiem wysłałam, zanim skończyłam :\ Wracając do tematu: dlaczego mój sklep ma być odbierany jako przykład miejsca, gdzie się takie rzeczy wyprawiają, skoro nic takiego się u mnie nie dzieje? (dobra, czasem zdarzy sie jakiś taki co mi stanie przed sklepem i " kerowniku, pisiąt groszy...!" Ale takich mniej lub bardziej grzecznie proszę o oddalenie się, jeśli tylko to zauważę) Kurczę, staram się jak mogę, żeby klienci odbierali sklep jako porządne miejsce, a tu takie coś.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
12 marca 2016 o 1:13

Wcale nie twierdzę, że nie :) Powiem nawet, że właściwie w treści artykułu nic złego nie widzę, ot, przytoczone wypowiedzi kilku osób, podane jakieś fakty, z którymi nie da się niezgodzić. Tytuł mi się nie podoba, bo niezbyt oddaje o czym to w ogóle jest. Tylko dlaczego

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
11 marca 2016 o 22:01

@timo: ciężko będzie coś wywalczyć, bo nigdzie wprost nie jest napisane, że w tym sklepie dzieje się to i to. Tylko tak jak opisałam, takie ogólne stwierdzenia + zdjęcie. Ale liczę na sprostowanie, to też jakaś reklama ;)

« poprzednia 1 28 9 10 11 12 13 14 15 16 17 1840 41 następna »