Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Poecilotheria

Zamieszcza historie od: 28 listopada 2011 - 13:47
Ostatnio: 24 marca 2024 - 7:42
  • Historii na głównej: 29 z 41
  • Punktów za historie: 13302
  • Komentarzy: 1042
  • Punktów za komentarze: 8091
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
4 sierpnia 2018 o 8:23

@kosimazaki: A pytanie takie mam, bo widzę, że ogarnięty jesteś w temacie. Co z gazem pieprzowym, zadziałałoby? Kiedyś mojego psa zaatakował inny, na szczęście trzaśnięcie smyczą po pysku skutecznie go odstraszyło zanim zdążył użyć zębów, a w momencie kiedy startował do kolejnego ataku pojawiła się właścicielka i go odciągnęła (a ja w tej chwili już celowałam gazem...). Chyba zaraz napiszę historię, bo komentarz kobiety do całej sytuacji zasługuje na jakiś order :P W każdym razie co z tym gazem? Wiem, że w momencie kiedy psy się już szarpią mojemu też się dostanie, no ale to może życie mu uratować.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
3 maja 2018 o 23:40

@Balbina: Umknął Ci ten fragment: "oraz, do wglądu, dokument potwierdzający tytuł prawny do lokalu tego właściciela lub podmiotu". To znaczy, że nie wystarczy sobie wydrukować umowy najmu i podrobić podpisy (bo chyba to masz na myśli pisząc, że w Twoim mieszkaniu, bez Twojej wiedzy) - należy okazać akt własności nieruchomości. Edit, bo trochę niejasno - "właściciel lub podmiot" to wynajmujący, czyli trzeba również "do wglądu" dać coś, co poświadcza, że osoba, od której się lokal najmuje ma prawo do tego lokalu (jest właścicielem). Najczęściej to będzie akt własności. Więc nie tak hop - siup.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2018 o 23:47

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
5 kwietnia 2018 o 23:54

edit: chciało mi się poszukać http://piekielni.pl/59278

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2018 o 23:56

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
14 marca 2018 o 19:17

Chyba chodzi o potykacze, a nie patyczaki? Jak żyję nie widziałam, żeby patyczaki kogoś o czymś informowały, a trochę się różnych gatunków naoglądałam ;P

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
20 lutego 2018 o 12:34

@niezlaczarownica: Mój facet ma uczulenie na kurz - zaczyna coś wycierać zamiatać - oczy czerwone, wysypka, kichanie. Mamy w domu maseczki cały czas na stanie i to jego pomysł nie mój :)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
11 lutego 2018 o 16:11

@polkrzys: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/nadwerezyc-czy-nadwyrezyc;3355.html

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 32) | raportuj
29 stycznia 2018 o 18:43

@katem: A za Wacka też dajesz minusy? W końcu czemu niewinnych Wacławów nazywać penisami? ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
16 stycznia 2018 o 9:07

@Infidel: Wychodzi na to, że jedyną opcją, żeby uczciwie dojść swojego jest nakręcenie filmu z pakowania paczki, następnie z otwierania paczki i nagranie rozmowy, kiedy się zgłasza uszkodzenie do firmy kurierskiej...

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
16 stycznia 2018 o 7:11

@Habiel: Widzisz, a jak tak sobie dumam... Przepisy w kwestii wynajmu nie są u nas takie złe, wątpię, żeby jakoś znacząco się różniły od tych w innych krajach europejskich. Tyle że większość ludzi tych przepisów nie zna, a nawet jeśli zna, to się do nich nie stosuje / nie korzysta z praw, jakie im przepisy zapewniają. Panuje też jakieś ogólne przekonanie, że umowa to taki tylko papierek, żeby sobie był. Autorka przyznaje, że podpisali umowę, w której zgadzali się na udostępnianie mieszkania właścicielce, kiedy tylko sobie zażyczy (tu dodam, że zakładając zamki to oni złamali umowę), więc skoro się na to zgodzili, to w czym problem? Jasne, umowa ustna też obowiązuje, ale trzeba mieć dowody ;) Znowu z drugiej strony w momencie, kiedy baba im coś zamyka na kłódkę, albo zakręca wodę, to ona łamie umowę i można wyciągać konsekwencje. Tyle że (i tu jest pies pogrzebany) nasze służby do tego przeznaczone działają jak działają, więc w większości przypadków ludzie odpuszczają. Przykładowo, abstrahując od historii, przy zwykłej prostej umowie najmu mieszkania, bez żadnych udziwnień, jak właściciel wchodzi bez wiedzy i zgody lokatora, to lokator powinien 1. poprosić o opuszczenie lokalu, a jak nie działa "bo to moje mieszkanie", to 2. zadzwonić na policję i zgłosić naruszenie miru domowego. http://www.infor.pl/prawo/prawo-karne/pokrzywdzony/289383,Naruszenie-miru-domowego.html Ale tak: nie masz nawet pewności, czy policja się do przepisów zastosuje i zrobi co powinna, bo często sami ich nie znają i bądź tu mądry. Jeszcze inną parą kaloszy jest ciąganie się po sądach w takiej błahej sprawie, takie rzeczy powinny być załatwiane od ręki, no ale... Jak to się mówi, ryba gnije od głowy. Nie mamy zaufania do całego aparatu prawnego, to i swoich praw nie egzekwujemy, nawet się nimi nie interesujemy (jako społeczeństwo).

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
14 stycznia 2018 o 23:19

@Naa: W pierwszej połowie mojego komentarza są odniesienia do konkretnych cytatów z Twojej wypowiedzi. Druga połowa to ogólne odniesienie do całej dyskusji. Fakt mogłam zaznaczyć, że "od tego akapitu już nie zwracam się bezpośrednio do Naa". ;P

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
14 stycznia 2018 o 19:03

@Naa: "Wiec myślę, że kwestia higieny to raczej wybieg ze strony sklepu, żeby uniknąć zwrotów" ŻADEN sklep stacjonarny nie ma obowiązku przyjmować zwrotów. To tylko dobra wola właściciela, jeśli dopuszcza zwroty, taki ukłon w stronę klientów. Nie widzę więc powodu, żeby stosować takie wybiegi. Każdy towar natomiast można reklamować, jeśli nie jest zgodny z umową (wychodzą jakieś ukryte wady np.). "A najlepszym rozwiązaniem byłoby nie sprzedawać biżuterii tak niskiej próby, że trzeba przed nią ostrzegać klientów, i wysłuchiwać narzekań i pretensji, gdy ściemnieje." I najlepiej by było nie sprzedawać wędlin gorszej jakości, bo klienci będą narzekać, że mniej smaczne niż te 80zł kg. I butów gorszej jakości też nie bo klienci będą kwękać, że się szybko rozpadają, tylko takie minimum 300zł para. No... nie. Handluje się tym, co ludzie kupują. Na handlu biżuterią się nie znam, ale domniemywam, że próba złota jest podana na paragonie, a nawet jeśli nie, to jest wybita na samym produkcie (tego akurat jestem pewna). Jeśli ciemnienie takiego złota to jest naturalny proces, to żadnej ukrytej wady tu nie ma, niezależnie, czy sprzedawca informował, czy nie. Zatem nie ma czego reklamować i tyle. To trochę tak jakby przyjść z awanturą do spożywczaka, bo klient nie wiedział, że pasztet się może zepsuć po dwóch miesiącach (i teraz siada na podłodze i nie wyjdzie, póki mu nie oddadzą kasy ;)). Przykład może abstrakcyjny, ale mechanizm ten sam. Jeśli coś kupujesz i wykładasz pieniądze, to w domyśle wiesz co bierzesz i "z czym to się je", bo przecież nie wyrzucasz kasy w ciemno, no nie? A, i jeszcze kwestia dowodu zakupu. Paragonu mieć nie trzeba, ale dowód, że się właśnie tu kupiło już tak (np. potwierdzenie płatności kartą). Jak to niby by miało wyglądać? Idzie człowiek do Biedronki reklamować towar z Tesco i mają mu reklamację przyjąć?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
11 stycznia 2018 o 4:57

@gomez: Koleżanka miała takiego prześladowcę, nie wiem, ale wydaje mi się że był to nawet bardziej nasilone niż w historii, wystawanie pod jej domem, pod pracą, właśnie wiadomości typu "jak było pod prysznicem?", "smakuje herbatka?", kiedy była sama w domu... i trwało to kilka lat. Nie wiem, ile razy zmieniała numer, ale zawsze koleś skądś dostawała nowy. Wszyscy niby wiedzieli, jaka jest sytuacja, ale zawsze się jakiś uczynny znalazł. Oczywiście nikt się nie przyznawał.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
11 stycznia 2018 o 4:04

@BlueBellee: Wydaje mi się, że jednak to się wlicza w kaszty. No bo jak ktoś ma firmę przewozową, albo taksówkę, to jednak paliwo jest jednym z głównych wydatków. Trochę dziwnie by było, jakby trzeba było płacić podatek dochodowy od pieniędzy, które się wydało na paliwo do dostawczaka. Prowadzę działalność, ale samochodu nie mam, po prostu dziwne mi się to wydaje. W sumie jest kilka przymusowych opłat urzędowych, których w koszty nie można wliczyć, tzn. muszę za "coś" zapłacić w urzędzie, ale od tych pieniędzy muszę jeszcze zapłacić dochodowy, tak jakbym miała tę kasę w kieszeni i mogła wydać na waciki, więc już nie wiem :)

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
8 stycznia 2018 o 17:02

Jeśli trafi się następna taka akcja, to jej przez zamknięte drzwi wytłumacz, że właśnie dostaje gratisową lekcję, jak się powinna zachować, kiedy ktoś obcy puka do drzwi ;)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
8 stycznia 2018 o 1:34

@Baobhan_Sith: Wszystkie ekspedientki to wróżki. - Piwo! - Jakie? - To pani nie wie?! ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
8 stycznia 2018 o 0:47

@Armagedon: To ja się podepnę i opowiem co się wczoraj w nocy i w dzień poprzedzający u mnie działo. Sobota święto, więc ruch spory, przed wejściem do sklepu stanął se pan żul i każdego kto wchodził zaczepia. Koleżanka najpierw grzecznie, później coraz mniej grzecznie wygania, ten wraca jak bumerang. W końcu mężowi koleżanki, który przyszedł ją "odebrać", udaje się żula przekonać, że sobie nie życzymy (a raczej klienci nie życzą) takiego nagabywania. Ja przyszłam na noc, koleżanka mnie o perypetiach z żulem poinformowała. Wyszła z mężem do domu, nie minęło dziesięć minut, a pan (o zapachu jaki roztaczał jeszcze będzie akapit) się w moich drzwiach zmaterializował, zdaje się zauważył, że silniejszy argument (mąż koleżanki) zniknął ;) no i zaczepia klientów. Wychyliłam się przez okienko i mówię tak: "Panie, jeszcze raz zobaczę, że zaczepiasz pan klientów, to nic tu więcej nie kupisz, ani żadnej butelki nie oddasz". Nie mijają dwie minuty, kolejny klient zaczepiony. Udało się żulowi coś ugrać, chce piwo. No nie, coś chyba mówiłam. On jest klient i płaci. OK, to jak tak, to wzywaj pan policję, zobaczymy, czy dostanę mandat za odmowę sprzedaży. Poszedł, za chwilę klient mu to piwo kupił. Kilka godzin spokoju, zamknęłam drzwi, sprzedaję przez okienko. Obsługuję jednego klienta, zrobiła się kolejka, zauważam, że pan żul ludzi w kolejce o "pisiont groszy" molestuje. Za chwilę, jak się kolejka skończyła, podchodzi po piwo. NIE. Następni klienci kupują piwo dla pana żula "czemu mu pani nie sprzedaje?". Tłumaczę, że stoi i nagabuje każdego, kto przychodzi, ludzie sobie nie życzą. "Ach, no tak, rozumiem." Kilka minut później, następny klient, przyjęłam zamówienie, poszłam nabić, podchodzę do okienka, żeby przyjąć zapłatę i słyszę, jak klient gdzieś w bok mówi "...tylko tu przeszkadzasz". Wydałam towar i resztę, klient poszedł, ja się wychylam i co widzę? stoi żul trzy metry w bok od wejścia i sobie piwo pije. No sorry, ale teraz to już na niego nakrzyczałam, że wypad sprzed mojego sklepu, nie będzie mi przed wejściem chlać (dla niezaznajomionych z tematem, jak ktoś pije przed sklepem, to, jeśli się trafi nadgorliwy patrol policji, może to skutkować nawet utratą zezwolenia na sprzedaż alkoholu - bardzo małe prawdopodobieństwo, ale zawsze. Teoretycznie powinnam za każdym razem wzywać policję jak zauważę). Jeszcze się ze mną kłócić próbował... Najwyraźniej "teraz to sobie u mnie nagrabiłaś" (sic!). W końcu polazł w cholerę. Obiecany akapit o aromacie ;) Opisywany pan przebywał wewnątrz sklepu może ze dwie minuty. Wietrzyłam tak z pół godziny (później już mi się za zimno zrobiło), wypsikałam chyba z pół odświeżacza powietrza, jeszcze z godzinę później czułam zapaszek pozostawiony przez żula, pomimo przebywania cały czas na sali sprzedaży, więc teoretycznie powinnam się "przyzwyczaić". Co do samej nuty zapachowej, to napiszę tak: Wigilia była dwa tygodnie temu. Ten pan chyba od Wigilii trzymał w kieszeniach zapas karpia, bo walił po prostu zgniłą rybą. Czy duże prawdopodobieństwo, że, jeśli podejdę do lady w czasie kiedy taki pan przebywa po jej drugiej stronie, to zwyczajnie puszczę na tę ladę pawia, to jest wystarczający powód do odmowy sprzedaży? Wy byście wzięli pieniądze z ręki takiego człowieka? Jeszcze jedno. Zysk z piwa kupionego przez żula - 15 groszy. Usłyszeć od ludzi, którzy właśnie zostawili u Ciebie ponad trzy stówy, że więcej tu nie przyjdą, bo tu śmierdzi - bezcenne. Za wszystko inne... ;) P.S. Nie mam Kuflowego, więc to na pewno nie u mnie akcja z historii :) Proszę o zauważenie, że nikomu, oprócz głównego bohatera, sprzedaży nie odmówiłam. edit: Jeszcze tylko chciałam dodać, odpowiedź na niezdane pytanie: czemu nie wezwałam policji? Bo wiem z doświadczenia, że nic by nie zrobili i jeszcze mieliby do mnie pretensje. Na mandat (za spożywanie w miejscu publicznym) dla takiego szkoda papieru, a zabrać by go nie zabrali, bo na wyposażeniu masek gazowych nie mają.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2018 o 0:52

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
30 grudnia 2017 o 0:10

@Armagedon: "Może oni nie kumają, że już od lat tego języka się nie naucza?" I po trzydziestej wizycie w tym samym miejscu, gdzie nie mogli się dogadać dalej nie kumają?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
23 grudnia 2017 o 18:39

@Meliana: "rzeczowo" rozumiem tutaj jako prosto i zrozumiale. Nie odnosiłam się do całego komentarza, tylko fragmentu o rozliczaniu VATu. Zostało to wyjaśnione rzeczowo, czyli, za słownikiem PWN, (parafraza definicji słowa "rzeczowy") 'ujęte w sposób zgodny z istotą sprawy' :) edit: ale oczywiście, łapię, że minusy mogą być za formę, nie treść.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 grudnia 2017 o 18:42

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
23 grudnia 2017 o 5:37

@xpert17: Widzę, że jeden, który rzeczowo potrafi napisać, jak się VAT rozlicza został zminusowany. To wiele mówi :) A piekarz sprzedawał chleb "spod lady", czyli po prosu nie nabijał na kasę, w takim wypadku wykazał, że np. w danym miesiącu kupił mąki za 5000zł, a chleba sprzedał za 1200. I w następnym. I w następnym. Nic dziwnego, że się skarbówka czepiła :) To się ukrywanie dochodów i oszustwo podatkowe nazywa.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
23 grudnia 2017 o 0:58

@Lostsoul: http://www.regiopraca.pl/portal/prawo/rozporzadzenia/ile-kilogramow-moze-dzwigac-pracownik-ciezar-prawnie-dozwolony A może jej pracodawca chce przestrzegać przepisów? W najprostszym przypadku (czyli w stałej pracy gdzie się codziennie nosi ciężkie rzeczy, nie pod górkę, kobieta nie w ciąży itd.) mężczyzna może podnieść, przenieść i postawić z powrotem 30kg, a kobieta 12. No bez różnicy, szczególnie jak masz np. jakieś paczki po 25 kilo, których nie da się podzielić na mniejsze części.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
1 grudnia 2017 o 7:29

@leonkennedy: No dokładnie. A jakby nie chcieli przyjąć to art. 135 Kodeksu Wykroczeń: „kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny" i to że się kasjerowi nominał nie podoba, to żaden powód do odmowy sprzedaży.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
23 listopada 2017 o 1:28

Może autorka pominęła w historii kwestię rozmowy z dzieckiem, na temat tego, co się stało, nie jest napisane, że bezkrytycznie przyjęła słowa nauczycielki. A może zna przedszkolankę nie od dziś i wie, czy może ufać jej słowom? Moja mama na przykład wiedziała, komu wierzyć. Kiedyś w podstawówce w środku lekcji (ostatniej) zgarnęłam swoje rzeczy do plecaka, wyszłam z klasy i poszłam do domu. Już nie pamiętam, z jakiego powodu, ale nauczycielka nazwała mnie małpą :) A jak jej zwróciłam uwagę, że nie powinna tak do mnie mówić, nawrzeszczała na mnie i kazała mi wyjść z klasy. No to wyszłam :P Jeszcze tego samego popołudnia moja mama została wezwana do szkoły i poszła, zapytać od kiedy do dzieci się mówi "ty małpo", bo w naszym domu się nie wyzywamy, i o co właściwie chodzi, bo przecież nauczycielka sama kazała mi wyjść:D Ja wiedziałam, że rodzicom mogę ufać, więc bez strachu powiedziałam, co się stało, jak tylko mama wróciła z pracy. Jeszcze profilaktycznie mama zadzwoniła do mamy kolegi z klasy a swojej przyjaciółki, żeby ta zapytała syna, co się ciekawego na lekcji działo ;) Sprawa się o dyrekcję obiła, ale mama twardo za mną obstawała. Swoją drogą pozdrawiam serdecznie panią Aleksandrę K. środkowym palcem. Mam nadzieję, że ciebie też ktoś wyszarpie za ucho, a tak jak ty przyszarpałaś do tablicy Piotrka, który bał się podejść (ciekawe czemu?). Twoje przepowiednie, że jeszcze za tobą zatęsknimy w dorosłym życiu, też się nie spełniły, mam szczerą nadzieję, że cię więcej nie spotkam. Uff, ulżyło mi trochę :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
21 listopada 2017 o 0:13

@greggor: Dyskont nie dyskont, ale dla mnie jest raczej logiczne, że w sklepie samoobsługowym nikt nie stawia w każdej alejce co trzy metry pracownika, żeby pilnował, czy klienci czegoś nie zniszczą. Niech autor sam otworzy taki sklep i zatrudni do obsługi ze 30 osób na zmianę, to zobaczymy ;) Jak coś jest uszkodzone, to tego po prostu nie biorę i tyle. Poza tym, jeśli coś jest dużo tańsze niż powinno, to tak czy siak bym się wysokiej jakości nie spodziewała. Czasem się zdarza, np. jak się wprowadza na rynek nowy produkt i chce się go wypromować właśnie niską ceną, ale to marginalne przypadki :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
19 listopada 2017 o 18:33

@LPP: Ta, do mnie na spotkanie kiedyś przyszła nietrzeźwa dziewczyna. Na spotkanie w sprawie pracy w sklepie monopolowym. Także tego.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
31 października 2017 o 8:05

Grubo po czasie, ale że w temacie siedzę na co dzień... Tak się składa, że jestem właścicielką sklepu i nikt mi nic nie każe, a o to, czy potrzebna reklamówka i tak pytam. Bo jeśli nie pytam, to w połowie przypadków, kiedy zakupy są większe, mają miejsce takie dialogi: Ja - Coś jeszcze , czy to wszystko? Klient - Wszystko. Ja - tyle i tyle do zapłaty. (przyjmowanie zapłaty, wydawanie reszty) Ja - Dziękuję, dowi... Klient - Jeszcze reklamówkę. Także tego. Swoją drogą, reakcje na to pytanie to parabola zachowań - skrajne oburzenie z jednej strony "Co mi pani wciska!", skrajne oburzenie z drugiej strony "Jeszcze się pani pyta, niby jak ja mam to zabrać?!" a pośrodku zwykłe "tak", "nie" bądź ugrzecznione "tak, poproszę" i "nie dziękuję" :)

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1040 41 następna »