Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SaszaGrigoriewna

Zamieszcza historie od: 15 grudnia 2010 - 22:31
Ostatnio: 20 grudnia 2018 - 20:19
O sobie:

Belferka półgębkiem, ale za to na cały etat. Kocia mama.

  • Historii na głównej: 11 z 13
  • Punktów za historie: 5793
  • Komentarzy: 253
  • Punktów za komentarze: 1847
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 września 2012 o 9:49

Och, jak ja kocham Gazetę Olsztyńską - i Giżycką to samo! Prawdziwie rzetelne źródła informacji :D

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
28 sierpnia 2012 o 21:01

Noszę 41,5 (dodaję to pół, bo czasami mieszczę się w 41, ale w większości obchodzę się smakiem). Rok temu poszłam szukać w miarę eleganckich butów do pracy na jesień (bez obcasów, ale raczej wyjściowe). Od pana w nie najgorzej wyglądającym sklepie z butami usłyszałam: "My nie sprowadzamy takich numerów [41 - przyp. ja], bo nam nie schodzą. Nikt nie ma takich dużych nóg"... Witki mi opadły. Teraz mam jeden lumpeks, gdzie często znajduję nowe buty w duuużych rozmiarach (kupiłam jakiś czas temu zamszowe szpilki a kolorze amarantowym za 20 zł, w ogóle nie noszone, rozmiar ok. 43-44, więc idealne, żeby nie uwierały). Radzę naprawdę pochodzić po takich trochę lepszych second-handach, gdzie jest zatrzęsienie butów w dużych rozmiarach po niskich cenach. A to, czy but był noszony, czy nie, zazwyczaj od razu widać po wkładce.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 43) | raportuj
28 sierpnia 2012 o 11:43

Ja nie wiem, czy to dobre podejście, bo - jeśli iść tą drogą - to nie powinniśmy leczyć palaczy, ludzi stołujących się w fast-foodach itp. itd. Albo gwarantuje się leczenie dla wszystkich albo nikomu. Szczęśliwie konstytucja gwarantuje nam ochronę zdrowia, a JKM nigdy do władzy nie dojdzie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
26 sierpnia 2012 o 15:17

Nie rośnie nam takie pokolenie, tylko już urosło i jest w gimnazjum (lub na początku liceum). W tamtym roku szkolnym uczyłam dwie trzecie klasy i tylko nieliczni już używają słowa "proszę" - większość zaczyna zdanie, w którym będzie wyrażać swoją potrzebę, od "ja żądam...", "ja od pani oczekuję...", "ja oczekuję...". Jakoś ciężko mi się było do tego przyzwyczaić, bo oni są tylko 9 lat młodsi ode mnie, a mi nigdy przez myśl by nie przeszło, żeby się tak do kogoś odezwać (bez względu na okoliczności).

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
25 sierpnia 2012 o 18:06

W końcu babcia na pewno tam była i widziała, kto do górników strzelał. Wiem, mało śmieszne, ale równie absurdalne, bo oskarżenia tego typu kierowane w stronę 27-latka...

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 25) | raportuj
21 sierpnia 2012 o 15:13

A masz chociaż zaświadczenie o ubezpieczeniu dziecka? Masz zgodę rodziców na ewentualne leczenie w razie "W" - poświadczone notarialnie? A co będzie, jeśli matce się odwidzi i stwierdzi, że źle się nią opiekowałaś, że dziecko pewnie było bite (uderzy się gdzieś, jak to dziecko - kolano, łokieć zedrze, nabije sobie guza lub siniaka) i zrobi ci taki dym, że się nie wybronisz? Nie chciałam pisać wcześniej, ale co będzie, jeśli nowa żona twojego ex stwierdzi, że twój partner/mąż molestował dziecko np. podczas kąpieli lub usypiania? Jak was z tego wybronisz? Skoro rodzice byli zdolni do zostawienia własnego dziecka u - właściwie - obcych ludzi, to mogą wpaść jeszcze na tysiące innych, "lepszych" pomysłów. Ja bym nie ryzykowała, szczególnie, że sama pisałaś, że kontakt między wami raczej się urwał...

[historia]
Ocena: 60 (Głosów: 62) | raportuj
21 sierpnia 2012 o 12:40

Oczywiście, że na policję! Dziecku się coś stanie, czy nogę złamie, kostkę skręci czy nawet ząb ją zaboli, a ty nie masz prawa jej nawet wziąć do lekarza. Do tego, jeśli stanie się dziecku coś poważnego, to skąd masz pewność, że rodzice dziecka nie oskarżą cię o przetrzymywanie i uszkodzenie ciała małej? Natychmiast na policję, bo nie warto ryzykować własnym życiem (po wyroku to już w naszym kraju marne życie), nawet jeśli dzieciak grzeczny i słodki.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 21 sierpnia 2012 o 12:43

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
16 sierpnia 2012 o 11:24

@Werbena, tak jest na wyższych szkołach imienia Wróżek z Kolorowego Świata i na uczelniach, gdzie studenta traktuje się poważnie. Ja studiowałam na wydziale, gdzie student miał za zadanie trzymać ryj na kłódkę i słuchać, co mówi wykładowca, a dziekan ds. studenckich nie odpowiadał nawet "dzień dobry". Nie było mowy o żadnym dialogu czy "umawianiu się". A uczelnia bardzo znana, zatrudniająca fachowców, o światowej sławie, a sam kierunek - 3-ci w kraju w rankingu (nie wiem jakim, ale lubili nam to powtarzać). Nic nie jest zatem regułą. Co wydział, to obyczaj.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
13 sierpnia 2012 o 13:31

Niestety to nie jest wszystko takie proste. Po pierwsze, są rodzice, których dzieci noszą wszy (nie mówię, że w domu jest brudno, ale po prostu złapały skądś), a tatuś i mamusia odmawiają rozwiązania problemu. Naprawdę jest takich na pęczki i niestety coraz więcej. Po drugie, już nikomu nie wolno dotknąć dziecka, nawet higienistce - musi być zgoda rodzica lub bezpośrednie zagrożenie życia (wtedy dotykanie może się ograniczać jedynie do udzielenia pierwszej pomocy, ale nie wolno już pogłaskać dziecka, żeby uspokoić). Kiedyś było inaczej, bo nikt nie widział pedofila w każdym człowieku, który wchodzi w interakcję z dzieckiem, a nie jest najbliższym członkiem jego rodziny. Ludzie mają coraz większego pier...olca na tym punkcie, co niestety wiąże ręce każdej placówce edukacyjno-wychowawczej. Dostanę pewnie kupę minusów, ale chyba dobrze byłoby, gdybyście znali drugą stronę medalu przed ocenianiem dyrekcji (chociaż daleka jest od bronienia kogokolwiek).

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
10 sierpnia 2012 o 18:45

Ja bym postawiła wysoki, porządny płot (fakt, to koszt, ale na pewno mniejszy niż robienie wielkich porządków każdej wiosny) i walnęła po prostu zasieki na jedną zimę. Może drut kolczasty panią nauczy, że się cudzego nie tyka? Acha, no i bym zadzwoniła do byłego właściciela i kazała matce przemówić do rozsądku, bo zniszczyła twoje mienie z jego powodu. Właściwie jest to w pewien sposób złamanie warunków umowy kupna-sprzedaży. Ale z tym już do prawnika.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
10 sierpnia 2012 o 18:26

Zgadzam się, szczególnie, że na pewno nie był to klaps, który zabolał. Tutaj zabolała duma i to była prawdziwa kara. Nie uwierzę, że klaps przez spodnie ręką naprawdę fizycznie zabolał. Nie żołądkujcie się tak :)

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
10 sierpnia 2012 o 18:16

Niektórzy rodzice potrafią wychowywać dziecko. Większość prowadziłaby z dzieckiem wojnę na wszystkich możliwych frontach, co mogłoby skończyć się różnie. A tak, młody nic nie stracił właściwie, a zaznał "smaku życia" i kiedyś na pewno doceni ruch ojca :) Oby więcej takich rodziców!

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
10 sierpnia 2012 o 18:12

@OliwaDoOgnia >>Jak dla mnie jak ktoś pracuje w piekarni to powinien móc sobie raz dziennie wziąć jeden chleb, pracując w drukarni raz na jakiś czas wydrukować ksiażkę, pracując w sklepie sportowym raz na rok zabrać sobie jakiś rower...<< Już tacy byli na tym świecie, co uważali, że to dobry pomysł i nazywali siebie komunistami ;)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
9 sierpnia 2012 o 20:38

Ja się cieszę, że zdawałam 7 lat temu, na staaaarych zasadach. Za 4-tym razem trafiłam na dziadka, któremu po prostu się spodobałam, ale w taki przyzwoity sposób. Facet mnie zagadywał, zadawał pytania, rozmawiał, a ja byłam grzeczna. Dzięki temu mam prawko. Natomiast jeździć nauczyłam się dopiero 3 lata temu, bo wiedza z kursu i jazd po malutkim, powiatowym mieście to o kant tyłka roztrzaskał. Czasem mi żal tych ludzi, którzy muszą zdawać w asyście kamer i mikrofonów. Bo nikt mi przecież nie powie, że to chroni przed niesłusznym oblaniem - to chroni przed pobłażliwym przepuszczaniem. WORDy lubią pieniądze.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 24) | raportuj
9 sierpnia 2012 o 20:23

Zadzwoń i powiedz, że nie stosują się do regulaminu, który musieli podpisać. W regulaminie musi być coś na temat zagrożenia zdrowia dziecka lub/i innych uczestników obozu. Macie tam jakiegoś organizatora, prawda? Zadzwoń, nakreśl sytuację i zażądaj jego/ich kontaktu z opiekunami dziecka. Wy jesteście tam od pilnowania grupy, a nie robienia za niańkę dla jednej małej dziewczynki. Ja bym zadziałała ostro, bo dziecko nie daje wam wypocząć. Co będzie, jeśli coś - nie daj boże! - przeoczycie przez zmęczenie, czegoś nie dopilnujecie? U nas dyrekcja powtarza zawsze: "W pierwszej kolejności chroń własną d...ę, a potem martw się o dzieci". Chodzi oczywiście o ochronę prawną własnego tyłka, bo odpowiedzialność za dzieci spoczywa na was.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2012 o 20:23

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
8 sierpnia 2012 o 16:12

twoja historia brzmi jak rodem z toruńskiego szpitala...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
7 sierpnia 2012 o 19:26

Tylko, kiedy już ci przyślą fakturę korygującą, to natychmiast wdziewaj buciki i w te pędy do nich po pisemne potwierdzenie, że z niczym nie zalegasz - z pieczątką, podpisem, a jak trzeba, to i z parafką samego papieża. Ucz się na błędach innych ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
30 lipca 2012 o 15:37

@Kropucha, owszem, musi poinformować, jeśli monitoring ma oceniać jakość pracy. Natomiast tutaj sprawa była raczej hmmm... prywatna, nie licząc, rzecz jasna, tych 10 firmowych klocków. Miał prawo, bo zrobił to właściwie prywatnie.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
30 lipca 2012 o 15:26

Obawiam się, że z tą policją, to wcale nie będzie tak łatwo. Gdyby chodziło o jakiegoś pośledniego, lokalnego pedofila, to może i nikt specjalnie by nie kiwnął palcem. Ale tutaj mamy "gwiazdę" wielkiego formatu, a media będą tylko o tym trąbić. Gdyby go ktoś ukrócił o głowę i kilka członków, to tvny inne nigdy by nie odpuściły.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
25 lipca 2012 o 23:23

A w Polsce instytucje państwowe mogą im skoczyć. Jedna z niewielu rzeczy, która wyszła Amerykanom to właśnie ochrona dzieci narodzonych (u nas walczy się przede wszystkim o te nienarodzone - o, ironio!). Po takim tekście, lekarz zazwyczaj chwyta za telefon i zgłasza to socjalowi. Już następnego dnia rodzice mają kuratora i wszystkiego rodzaju służby dot. zdrowia i bezpieczeństwa dziecka na głowie. U nas powinno być tak samo, a mniej byłoby Madzi i dzieci zamknietych w wersalkach.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
24 lipca 2012 o 20:26

Lepiej: za moich czasów nikt nawet nie pomyślał, żeby mnie zabrać do lekarza, kiedy zdarłam sobie oba kolana do żywego mięsa (pies się wystraszył i pociągnął mnie za sobą na smyczy - głupie dziecko, to nie wiedziałam, że trzeba puścić). Ba, nawet ja nie pomyślałam, że trzeba byłoby do domu wrócić, skoro mam kolana obdarte ze skóry i części tego, co było pod nią :) Ach, ten przełom lat 80 i 90 :)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
24 lipca 2012 o 20:21

To bardzo dobre podejście - i niebywale efektywne. Mój kolega kiedyś napił się piwa na dyskotece szkolnej - ot, 3-cia gimnazjum, wypili 2 piwa na 5 osób, więc każdy spożył może z 5-6 porządnych łyków. Sprawy by nie było, bo nikt najzwyczajniej w świecie by się nie zorientował, gdyby nie fakt, że kolega brał wówczas jakieś silne, wziewne leki na astmę i po prostu dostał zapaści. Przy czym wiedział świetnie, że nawet wiśni w likierze nie wolno mu powąchać. Po powrocie ze szpitala, rodzice zrobili mu takie wojsko w domu, że w 3 m-ce stał się najrozważniejszym człowiekiem na świecie. To wszystko obyło się bez jednego klapsa. Mądrość została mu do dzisiaj, więc popieram pasjonata w 100%.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 lipca 2012 o 20:14

Nie wiem czemu, ale ten finał bardzo mi się skojarzył z "A" z Pretty Little Liars :) Kto ogląda, ten wie :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
23 lipca 2012 o 20:27

Poszukaj też takich firm typowo odszkodowawczych. To są paskudne, wredne szuje, sępy i sk*rwesyny, których firmy windykacyjne i inne nienawidzą. Potrafią wyskubać więcej niż zwykli prawnicy, bo znają każdy kruczek i każdą lukę w prawie. Wpisz sobie w google i na pewno jakąś znajdziesz. Mąż mojej znajomej wyskubał tak odszkodowanie od ubezpieczyciela (złamana ręka w pracy, ubezpieczenie z zakładu pracy, więc nie ryzykował wysokością składki) na 13 tysięcy. Wszystko zrobili za niego, on tylko dostał kasę na konto po 3 tygodniach :) Niby to straszne szumowiny, ale może warto spróbować? [EDIT] Do tego znajomego oni sami się zgłosili, nie wiem, skąd mieli dane. Myślę jednak, że sama też możesz ich znaleźć.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 lipca 2012 o 20:28

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 następna »