Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

digi51

Zamieszcza historie od: 22 września 2010 - 8:54
Ostatnio: 27 kwietnia 2024 - 11:11
  • Historii na głównej: 212 z 236
  • Punktów za historie: 118684
  • Komentarzy: 6054
  • Punktów za komentarze: 48154
 
[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
11 października 2019 o 16:33

... a dodatkową piekielnością jest to, że nie jest to sytuacja wyjątkowa, lecz normalne zachowanie u półmózgów.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
11 października 2019 o 16:31

Jakby na to nie patrzeć, moim zdaniem jednak trochę piekielne, bo znaki pierwszeństwa po coś są - najczęściej pierwszeństwo ma droga z większym natężeniem ruchu. Nie mam nic przeciwko odrobinie kurtuazji na drodze, sama wpuszczam czasem auta z podporządkowanej, jak widzę, że stoi taki biedaczyna, a za mną sznurek auta i w lukę raczej nie trafi. Ale jeśli za mną są 3-4 auta to nie będę stać jak debil i wpuszczać całego sznurka z podporządkowanej i tworzyć korka. To jest czasem wręcz niebezpieczne, kiedy np. pierwszeństwo mają auta zjeżdżające z przejazdu kolejowego - niechby się tam trafił taki bohater puszczający podporządkowaną, a w między czasie nadjedzie pociąg...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
11 października 2019 o 9:19

Trochę jak u mojej mamy w pracy (księgowość) - urlop na koniec miesiąca nie, bo podatki, urlop na początku miesiąca nie, bo zapominalscy klienci nie rozliczyli poprzedniego miesiąca, urlopu dłuższego niż tydzień nie opłaca się brać, bo jak cię nie ma w pracy, nikt nie wykonuje twojej pracy i po powrocie musisz nadrobić robotę z okresu urlopu. Np. 2 tygodnie pracy musisz nadrobić w tydzień. Wykonując jednocześnie bieżącą pracę. Szef: "Najlepiej jakbyście po prostu brali pojedyncze dni urlopu co tydzień"

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 października 2019 o 23:42

Większość ludzi nie głosuje, bo nie ma na kogo. Co z tego, że teoretycznie zgadzam się z 70/80% programu jakiejś partii, skoro widzę w niej te same mordy, które od lat pchają się do koryta i wiem, że tych postulatów nie spełnią? Pozostaje albo głosowanie na partie niszowe (często skrajne i dlatego niszowe) albo na gładkie buzie z kółka wzajemnej adoracji, co jak dla mnie jest głosem praktycznie zmarnowanym.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
9 października 2019 o 14:28

@Pannajohanna: nie byłabym taka krytyczna wobec wiejskich szkół, w podstawówce łatwiej być przymusem niż w liceum, w liceum łatwiej niż na studiach. Prymusom w mojej podstawówce też wszyscy wrozili kariery w prestiżowych zawodach, niektórzy po LO w ogóle nie poszli na studia, nie słyszałam, aby ktokolwiek skończył jakieś "prestiżowe". Aha, miasto wojewódzkie, dzielnica podobna jedna z lepszych.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 października 2019 o 9:40

Nie to, żebym uważała takie podejrzenia za normalne i dla normalnej osoby spędzenie weekendu z rodzeństwem nie jest powodem do podejrzewania zdrady i zerwania, ale widziałam już tak dziwacznie zafiskowane na siebie rodzeństwa, że jakby mi ktoś powiedział, że sobą sypiają to byłabym średnio zdziwiona.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
9 października 2019 o 9:05

@kokosanka: Formuła studiów filologicznych stawia bardziej na czytanie i pisanie oraz znajomość gramatyki. Egzaminy pisemne z praktycznej znajomości języka często sprawdzają wiadomości, których można nauczyć się na pamięć. Przepychanie studentów ma miejsce głównie przy egzaminach ustnych, gdzie studenci wypowiadają się z nieskładnie i z błędami. Swoją drogą, wierz mi, da się dobrze zdać egzamin w języku obcym nie do końca wiedząc, CO się mówi ;) To nie jest tak, że ludzie robią magisterkę i KOMPLETNIE nie znają języka. Znają, ale ciężko się nim posługują. I tego samego uczą potem w szkole. Formułek, gramatyki na pamięć, słówek na pamięć, podstawowych dialogów... bo więcej sami boją się powiedzieć.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
8 października 2019 o 15:15

@Meliana: Zgadzam się. Tak trochę pisałam o tym wyżej, że jakimś cudem osoby, które po 5 latach studiów nie potrafią płynnie mówić w danym języku mają papierek o bycia magistrem filologii, czyli oprócz płynnej znajomości języka powinny dysponować wachlarzem innych umiejętności i zakresem wiedzy związanej z językiem. Ale uczelnia to ludzie. Pracownicy, na których wywiera się presję, aby nie odstraszać owieczek, za które dostaje się dotacje. A filologia nie dość, że nie zapewnia dobrej pracy, to mając jeszcze opinię kierunku trudnego i wymagającego szybko będzie mogła zamknąć swoje wrota z powodu braku chętnych na studia.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
8 października 2019 o 14:41

Tak mi się przypomniało z czasów jak zmieniałam gimnazjum na LO. Taka rozmowa w gronie klasowym: - Ja składam papiery do XII, bo tam moja mama chodziła i mówi, że dobra szkoła. - Ale ty chciałeś chyba profil mat-fiz, a tam takiego nie ma? - No, ale mama mówi, że to taka dobra szkoła, że po humanistycznym też się na informatykę dostanę.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
8 października 2019 o 14:19

Jak czytam takie historie i przypominam sobie własne studia (germanistyka z anglistyką) to przestaje mnie dziwić, że panuje powszechne przekonanie, że języka nie da się nauczyć w szkole. Sama poszłam na studia nie mając jakiej super znajomości niemieckiego (ot, rozszerzona matura, typowa znajomość szkolna), ale trudno musiałam się nauczyć. A potem na IV roku, kiedy jak już mówiłam całkiem nieźle (płynnie, normalnie mogłam dogadać się z Niemcem, czasami zdarzały się błędy), niektórzy nadal dukali i nie byli w stanie sklecić sensownej wypowiedzi z kilku zdań na temat typu: "Czy wygląd jest ważny?". I wiecie co? Oni rok później zrobili magistra i niektórzy poszli pracować w szkole.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
8 października 2019 o 14:11

@Schwanz: BTW, w Azji również (nie tylko w Chinach wbrew powszechnemu przekonaniu) m.in. z powodu takiej polityki wobec kobiet w pracy na porządku dziennym są aborcje nawet w ostatnim trymestrze. Genialne, co?

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
8 października 2019 o 14:09

@Schwanz: "zarówno dla pracodawców jak i normalnych kobiet, które chcą uczciwie pracować." - przez normalnie pracujące masz na myśli tyrające do granic możliwości do momentu zajścia w ciążę, a potem grzecznie przepraszające pracodawcę, że zaszły w ciążę, zwalniające się w tej sytuacji bez odprawy i prawa do zasiłku, siedzące kolejne 10 lat w domu, aż dziecko się "odchowa" lub płacące oczywiście z oszczędności za żłobek i przedszkole i całujące pracodawcę po rękach, że łaskawie przyjął je z powrotem?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
8 października 2019 o 12:45

@mesing: 99%? Ciekawy wynik, może jakieś badania, cokolwiek czym podpierasz ten wynik? Twoje "obserwacje" nie liczą się jako źródło. Wiesz, że zwolnienie lekarskie w ciąży nie zawsze oznacza, że ciąża jest zagrożona, a może oznaczać "jedynie" niezdolność do pracy związaną z dolegliwościami okołociążowymi? A może być ich sporo. Osobiście znam kobiety, które w ciąży co i rusz lądowały w szpitalu, inne, które mimo "zdrowej" ciąży ledwo były w stanie wstać z łóżka. Ok, na pewno są kobiety, które wykorzystują zwolnienia lekarskie, "bo mogą", ale nie sądzę, aby był to jakiś imponujący odsetek,a już na pewno nie 99%. Osobiście znam jedną, które faktycznie wyłudziła sobie zwolnienie lekarskie od 3 miesiąca, dwie, które ciążę przeleżały (jedna zagrożona ciąża bliźniacza i jedna znajoma, która po prostu fatalnie czuła się do samego początku do samego końca). Reszta kobiet, które znam poszły na zwolnienie dopiero w okolicach 7-8 miesiąca i to z zalecenia z lekarza, a nie widzimisię i lenistwa. Sama pracowałam do połowy 8. miesiąca, ale czasem wcale się nie dziwię, że kobiety wolą iść na zwolnienie i mieć spokój. Do 5 mies. pracowałam normalnie (co u mnie w pracy oznacza dużo nadgodzin, skracane przerwy i jedzenie na szybko na stojąco - normalne w pracy kelnera), potem zaczęłam egzekwować ustawową długość przerwy, prawo do ciepłego posiłku, odmówiłam robienia nadgodzin. Szef oczywiście kiwał głową, bo wiedział, że odmówić mi nie może, za to koledzy zaczęli patrzeć na mnie spod byka, bo się "lenię". Noooo, jak ciężarna przeżywa coś takiego w pracy to wcale się nie dziwię, że prosi lekarza o zwolnienie lekarskie. Więc może najpierw zacznijmy od tego, żeby ludzie zaczęli ciężarne normalnie traktować i zrozumieli, że nawet przy zdrowej ciąży kobieta musi wyjątkowo o siebie dbać, a nie "się leni" i to, że normalnie pracuje nie znaczy, że można ją zaprząc jak konia do pługu i wymagać cudów. A niestety od koleżanek i rodziny wiem, że teksty typu "Ciąża to nie choroba, więc czemu nie robisz pierdyliarda nadgodzin i nie siedzisz w pracy do 22 jak reszta?" są jeśli nie na porządku dziennym, to na pewno nie należą do rzadkości.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 24) | raportuj
8 października 2019 o 7:15

@Schwanz: może, żeby było uczciwie kobieta jeszcze powinna pracodawcy zapłacić za rekrutację nowego pracownika, a kolegom postawić kolację za stres związany ze zmianą kadry? A może skoro masz takie wysokie morale to jak będziesz na zwolnieniu lekarskim to się zwolnisz, żeby normalnie można było kogoś zatrudnić, a nie koledzy wykonywali twoja pracę?

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 11) | raportuj
7 października 2019 o 17:54

@Neomica: napisałam już, że uważam za naganne, że nikt się autorką nie zainteresował, tylko, że historia napisana jest w tonie "nikt się mną nie interesował, chciałam iść do domu i nikt mnie nie zatrzymał" - to trochę zalatuje takim właśnie dziecinnym zachowaniem. I nie chodzi mi o to, aby robić z piguł święte i klepać je po plecach, ale po pierwsze wychodzi na to, że autorka jedynie powiedziała,że ma wypis i chce sobie pójść. To co, siłą ją mieli tam trzymać? To, że czasami personel ma paskudne nastawienie do pacjentów nie usprawiedliwia, szczególnie w przypadku ludzi dorosłych i zdrowych na umyśle, głupich i Nieodpowiedzialnych zachowań. Autorka miała wypis, ale źle się czuła - zaniedbanie personelu, że nikt się nią nie zainteresował, głupota autorki, że o tym nie wspomniała. Bo chciała iść do domu. No to poszła. Nie przekonują mnie teksty "bo jakbym spadła że schodów to szpital miałby problem". A kto miałby problem jakby tak spadła że schodów we własnym domu, bo jej się w szpitalu nie chciało siedzieć? A o wypisie na własne zadanie wspomniałam, bo autorka gdzieś w komentarzu poruszyła ten temat i pisałam o tym cały czas w trybie przypuszczającym.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
7 października 2019 o 17:18

@kirilla: Zasłabnąć to mogłaś równie dobrze idąc do toalety albo sklepiku. Za każdym pacjentem na latać personel i pilnować czy aby na pewno jest w stanie bezpiecznie się poruszać? Wybacz, ale na to chyba brakuje trochę personelu. Im więcej Twoich wyjaśnień czytam, tym bardziej nie rozumiem, o co Ci chodzi. Szczególnie to enigmatyczne "wyłuszczyłam sprawę".

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
7 października 2019 o 16:59

@kirilla: Chodzi o to, że potraktowano Cię jak dorosłą osobę, która odpowiada sama za siebie i masz o to pretensje, jak dzieciak, który udaje dorosłego, a jednocześnie domaga się idiotycznymi metodami uwagi ze strony dorosłych.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 14) | raportuj
7 października 2019 o 16:34

@kirilla: "Czy na pewno wiem, co robię." - choćbyś miała pod szpitalem "wziąć i umrzeć", a wypisywała się na własne żądanie, nikt nie miałby prawa Cię zatrzymać. A rozmowa z pacjentem, który wypisuje się na własne żądanie i uświadomienie go o jego stanie zdrowia i ewentualnych zagrożeniach związanych z wyjściem ze szpitala to zadanie lekarza prowadzącego, a nie pielęgniarek na dyżurce. Na oddziale psychiatrycznym zamkniętym chyba nie byłaś, żeby ktoś miał dorosłą kobietę zatrzymywać na siłę i opiekować się jak dzidziusiem. Ok, sam fakt, że olano Cię podczas całego pobytu jest piekielny, ale chciałaś iść w cholerę to poszłaś. Jak chciałaś zostać zbadana przed wyjściem to trzeba było się o to upomnieć - nie żebym uważała, że zainteresowanie ze strony personelu medycznego nie należy się pacjentowi z marszu, ale gadasz jak obrażone dziecko - na złość mamie odmrożę sobie uszy, a potem powiem, że to jej wina. Tylko, że Ty jesteś dorosła.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 9) | raportuj
7 października 2019 o 12:31

Nie, to nie to samo. Jak byłam dzieckiem jeździłam z mamą do supermarketu raz w tygodniu i też spędzałam dużo czasu na oglądaniu zabawek, wiedziałam, że nie dostanę żadnej zabawki, ale wiedziałam też, że jeśli kilka tygodni z rzędu będę się dobrze zachowywać i będę w stanie wybrać jedną zabawkę do określonej ceny to raz na jakiś czas jedną dostanę. I to działało. Raz zdarzyło się, że urządziłam histerię na środku sklepu, za karę nie miałam szlaban na supermarket na kilka tygodni. Szybko zrozumiałam swój błąd. Dzieci uwielbiają oglądać zabawki, nawet takie, których i tak nie dostaną wybierają sobie prezenty na urodziny czy inne okazje i mają frajdę z samego "macania" I ewentualnej zabawy zabawka na miejscu Porównanie tego z jedzeniem jest co najmniej nie na miejscu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
7 października 2019 o 12:05

Tak jest w większości krajów, bo z czegoś tą biurokrację trzeba utrzymać i jakoś zapłacić za wykonanie pracy związanej z tą papierologią. W Niemczech każda pierdoła w urzędzie kosztuje i to duuuuużo więcej.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
7 października 2019 o 11:07

To, że niektórzy rodzice mają fioła na punkcie rozwijania "talentów" swoich pociech to jedno. Gdzieś na fb mignął mi filmik dalszej znajomej z jej 2-letnią córką w roli głównej, jak sobie podśpiewuje coś po dziecięcemu i komentarz mamy, że rośnie mega talent wokalny i już zapisała małą na lekcje śpiewu. Faktem jest jednak też, że lepiej zaczął rozwijać pewne umiejętności wcześniej niż później. Im dziecko młodsze tym umysł bardziej chłonny, pod warunkiem, że dziecko dane umiejętności przyswajać chce - zmuszanie do wysiłku ciała czy umysłu ponad siły też jest szkodliwe. Trzecia sprawa, wypowiem się trochę z punktu widzenia nauczyciela języków obcych. To, że w szkołach językowych nie tworzy się pewnych grup zaawansowania dla uczniów "za starych" to kwestie i ekonomiczne i dydaktyczne, a nie dyskryminacja czy chęć upokorzenia kogoś. Po pierwsze - prywatne kursy językowe to NIE JEST dobra metoda pomocy uczniowi, który ma problemy w szkole. Od tego są prywatne korepetycje. Po drugie umysł 6-7 latka wymaga zupełnie innych metod nauki niż umysł 11-12 latka. Takie zróżnicowanie wiekowe w jednej grupie jest po prostu szkodliwe dydaktycznie. A grup początkujących dla starszych dzieci często nie ma dlatego, bo po prostu jest za mało chętnych. W czasach, gdy naukę angielskiego zaczyna się już w przedszkolu, a najpóźniej w 1 klasie szkoły podstawowej, chętnych na rozpoczęcie nauki od zera w wieku powiedzmy ponad 10 lat jest bardzo niewiele. A starsze dzieciaki (takie powiedzmy powyżej lat 14-15) spokojnie można wysłać na kursy dla dorosłych.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
4 października 2019 o 8:31

Hahaha, do 22 możesz nawet dyskotekę robić w garażu? Naprawdę jakiś osioł Ci tak powiedział czy sobie to wymyśliłeś, żeby samego siebie poklepać po plecach i wmówić sobie, że z garażu w budynku mieszkalnym masz prawo robić sobie warsztat? Nie ma oficjalnej ciszy nocnej, a sąsiedzi mogą jak najbardziej zgłosić nagminne i uciążliwe hałasowanie, nawet w ciągu dnia. Wygląda na to, że nie tylko Ty sobie tam majsterkujesz, ale udostępniasz też pomieszczenie znajomym, którzy też sobie tam majsterkują. A chciałbyś, żeby sąsiad nad lub pod Tobą tak sobie majsterkował w domu? Tak do 22 powiedzmy? Bo wiesz, mój sąsiad też sobie wyobrażał, że może sobie robić koncerty Iron Maiden dzień w dzień, bo przecież to w ciągu dnia, a nie w nocy i wyśmiewał moje prośby o ściszenie muzyki. Spółdzielnia i policja, które dowaliły mu odpowiednie upomnienie i mandat uświadomiły go, że nie, mieszkając w bloku nie ma prawa zatruwać sąsiadom życia, bo nie ma jeszcze 22. A swoją drogą czemu akurat 22? Ty wiesz, że oficjalnej ciszy nocnej nie ma, a pozwolenie na hałasowanie do woli między 6 a 22 to wymysł?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
3 października 2019 o 9:47

@Iras: nie wiesz, czy nie masz czy z grzeczności nikt się to byle błędu nie przywala. Niemcy są przyzwyczajeni do różnej znajomości ich języka, bo mają ogromny odsetek obcokrajowców i naprawdę błędy ortograficzne nawet w oficjalnej korespondencji z obcokrajowcami nikogo nie rażą. Mnie ostatnio na infolinii obsługiwał jakąś panienka, która nie potrafiła poprawnego gramatyczne zdania złożyć - ale pracuje w obsłudze klienta.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 października 2019 o 15:35

@bazienka: Tylko, żeby postawić szlabany trzeba mieć trochę miejsca. W większości miejsc, gdzie dozwolony jest postój, a nie parkowanie najczęściej ledwo jest miejsce na 2-3 samochody.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 16) | raportuj
2 października 2019 o 15:33

Narzekam na bezmyślnych rowerzystów na jezdni = wymuszam na nich pierwszeństwo, po czym zostawiam ich leżących na ziemi bez pomocy. Takie przesłanie można odczytać z tej historyjki. A potem rowerzyści się dziwią, że większość kierowców ma ich za dzbany z kółkami zamiast mózgu.

« poprzednia 1 2111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121238 239 następna »