@Lobo86: Wystarczy "zepsuć" na chwilę internet a jak klient będzie pytał powiedzieć, że coś się popsuło i technik już jest wezwany. Goście zamawiający jedzenie zostaną. Goście korzystający z darmowego biura z netem pójdą gdzie indziej.
1. Załóż burger-kigna w miejscu, gdzie ludzie często się spieszą na pociąg
2. Zatrudnij najwolniejszą obsługę na świecie tak, żeby ludzie z musu rezygnowali z zamówienia.
3. Profit, bo ludzie płacą za coś, czego nie musisz robić
Ja w takiej sytuacji zjeżdżam na najbliższe miejsce postojowe i mówię, że auto ma czujnik narzekania i zatrzymało się bo się aktywował. W razie potrzeby powtarzam do skutku.
Nie polecam rozwiązań siłowych. Lepiej nagraj tych, co wywołują, np. Mieteeeekk! Potem w dni, w których nie przychodzą puść z głośników i patrz jak osadzony rozgląda się za krzykaczem.
Miałem taką dziewczynę, z którą wciąż nie mogłem się spotkać na dłużej. Wciąż coś jej wypadało i odwoływała.
Pewnego dnia przeczytałem: "Nie trać czasu na ludzi, którzy nie mają go dla Ciebie".
Cóż, przestałem tracić swój czas i nerwy dla niej.
Nie dziwię się objawom chłopaka. Kolka nerkowa to ból większy od porodu i pojawia się nagle.
Minusują pewnie ludzie, którzy czekali w tej kolejce z dzieckiem z "gorączką" 36,9.
Masz na myśli konsulat w Krakowie? Też się odbiłem z nakazem zrobienia nowego zdjęcia bo "pan taki niepodobny". Oczywiście punkt foto naprzeciwko kasuje dwa razy tyle co każdy inny, ale ludzie postawieni pod ścianą płacą. Podejrzewam, że pracownice konsulatu mają z tego profity.
@bazienka: Ale co winda winna sytuacji? Czy gdyby nie było windy przesyłka byłaby mniej polecona? ;)
Obowiązkiem listonosza jest dostarczenie listu bez względu na windę bądź jej brak. Szkoda tylko, że poczta przewala kasę na inne pierdoły a oszczędza na listonoszach przez co jesteśmy skazani na najniższej klasy pracowników doręczających nasze przesyłki.
Szczerze mówiąc też tego nie rozumiem. Na trasie wolę wrzucić tempomat, puścić muzę lub radio i jechać sobie bez nerwów rozmyślając i drąc japę do aktualnie puszczanego kawałka w radiu. Ale niektórzy traktują chyba auto jako przedłużenie pewnej części ciała i za wszelką cenę muszą się pokazać.
Nie oceniaj pochopnie sytuacji. Może dziecko z rana wycisnęło dwie tubki kleju super glue do jej butów, potem założyła wychodząc i naprawdę nie może ich zdjąć? A potem wózek się jej stoczył. Nieszczęścia chodzą parami.
No to teraz z trzeciej strony.
Nauczyłaś dziecko patrzeć szerzej niż tylko ze swojej perspektywy. Nauczyłaś stawiać się w pozycji innej osoby. Taka umiejętność jest niezbędna w niektórych (tych lepszych) zawodach. Np. międzynarodowych negocjacjach biznesowych na grube pieniądze. Wiem bo sam widziałem takie negocjacje.
Pozostałe dzieciaki jeśli utrzymają swoją samolubnoś mogą co najwyżej zrobić karierę Januszy biznesu.
Ucz dzieciaka empatii i zrozumienia, potrzeba nam takich ludzi.
Po prostu za wysokie stanowiska dostali. U nas tacy są zatrudniani jako trainee/stażysta. To od razu mówi, że nie są jeszcze w prawdziwej pracy tylko muszą się wykazać.
Szkoda, że brakło ciętej riposty typu: Popatrz Danusia, moja mama to pomaga mi w lekcjach a Twoja to nic o Ciebie nie dba - oczywiście powiedziane przy ciotce.
To jest zawsze problem gdy jadą osoby zgrane i mniej zgrane razem. Na szczęście są aplikacje, które rozwiązują problem zrzutki. Wpisujesz wszystkie zakupy oraz kto korzystał i kto płacił. Potem wiadomo kto ile ma komu dopłacić. Polecam.
@LoonaThic: Teoretycznie jest to możliwe ale nie sądzę. Znam moją córę na tyle, żeby wiedzieć, że nie jest blondynką (mimo iż fizycznie jest) i potrafi dobrze opisać sytuację.
Pierwszy człowiek, który opracuje serwis społecznościowy, gdzie ktoś będzie mógł sprawdzić Ci auto przed zakupem i zrobi to dobrze, zarobi miliony.
@Lobo86: Wystarczy "zepsuć" na chwilę internet a jak klient będzie pytał powiedzieć, że coś się popsuło i technik już jest wezwany. Goście zamawiający jedzenie zostaną. Goście korzystający z darmowego biura z netem pójdą gdzie indziej.
1. Załóż burger-kigna w miejscu, gdzie ludzie często się spieszą na pociąg 2. Zatrudnij najwolniejszą obsługę na świecie tak, żeby ludzie z musu rezygnowali z zamówienia. 3. Profit, bo ludzie płacą za coś, czego nie musisz robić
Lepiej się śmiać bo powaga zabija powoli.
Ja w takiej sytuacji zjeżdżam na najbliższe miejsce postojowe i mówię, że auto ma czujnik narzekania i zatrzymało się bo się aktywował. W razie potrzeby powtarzam do skutku.
Nie polecam rozwiązań siłowych. Lepiej nagraj tych, co wywołują, np. Mieteeeekk! Potem w dni, w których nie przychodzą puść z głośników i patrz jak osadzony rozgląda się za krzykaczem.
Niestety nasz kraj nie jest krajem dżentelmenów. Wręcz przeciwnie. Na pocieszenie powiem, że na wschód od nas jest jeszcze gorzej.
Miałem taką dziewczynę, z którą wciąż nie mogłem się spotkać na dłużej. Wciąż coś jej wypadało i odwoływała. Pewnego dnia przeczytałem: "Nie trać czasu na ludzi, którzy nie mają go dla Ciebie". Cóż, przestałem tracić swój czas i nerwy dla niej.
Nie dziwię się objawom chłopaka. Kolka nerkowa to ból większy od porodu i pojawia się nagle. Minusują pewnie ludzie, którzy czekali w tej kolejce z dzieckiem z "gorączką" 36,9.
Czasem kusi mnie, żeby zarejestrować się jako tajemniczy klient i chodzić po sklepach w ciuchach wskazujących, że mnie nie stać. ;)
@Bryanka: Na wylocie czy nie - naganę z wpisem do akt zawsze jeszcze może dostać. A potem płacz bo to widać w świadectwie pracy.
Masz na myśli konsulat w Krakowie? Też się odbiłem z nakazem zrobienia nowego zdjęcia bo "pan taki niepodobny". Oczywiście punkt foto naprzeciwko kasuje dwa razy tyle co każdy inny, ale ludzie postawieni pod ścianą płacą. Podejrzewam, że pracownice konsulatu mają z tego profity.
@bazienka: Ale co winda winna sytuacji? Czy gdyby nie było windy przesyłka byłaby mniej polecona? ;) Obowiązkiem listonosza jest dostarczenie listu bez względu na windę bądź jej brak. Szkoda tylko, że poczta przewala kasę na inne pierdoły a oszczędza na listonoszach przez co jesteśmy skazani na najniższej klasy pracowników doręczających nasze przesyłki.
Szczerze mówiąc też tego nie rozumiem. Na trasie wolę wrzucić tempomat, puścić muzę lub radio i jechać sobie bez nerwów rozmyślając i drąc japę do aktualnie puszczanego kawałka w radiu. Ale niektórzy traktują chyba auto jako przedłużenie pewnej części ciała i za wszelką cenę muszą się pokazać.
@kurator: Brawo! Pierwsza logiczna wypowiedź. Autor po prostu nie widzi tych, co nie wyprzedzają bo z definicji nie może ich zauważyć.
Nie oceniaj pochopnie sytuacji. Może dziecko z rana wycisnęło dwie tubki kleju super glue do jej butów, potem założyła wychodząc i naprawdę nie może ich zdjąć? A potem wózek się jej stoczył. Nieszczęścia chodzą parami.
Nie rozumiem minusowaczy, rodzinka jak najbardziej piekielna przecież.
Czemu trzeba czekać? Bo trzeba rejestrować wszystkich, nawet takich, którzy olewają i nie przychodzą, potem znów się rejestrują i znów nie przychodzą.
No to teraz z trzeciej strony. Nauczyłaś dziecko patrzeć szerzej niż tylko ze swojej perspektywy. Nauczyłaś stawiać się w pozycji innej osoby. Taka umiejętność jest niezbędna w niektórych (tych lepszych) zawodach. Np. międzynarodowych negocjacjach biznesowych na grube pieniądze. Wiem bo sam widziałem takie negocjacje. Pozostałe dzieciaki jeśli utrzymają swoją samolubnoś mogą co najwyżej zrobić karierę Januszy biznesu. Ucz dzieciaka empatii i zrozumienia, potrzeba nam takich ludzi.
Po prostu za wysokie stanowiska dostali. U nas tacy są zatrudniani jako trainee/stażysta. To od razu mówi, że nie są jeszcze w prawdziwej pracy tylko muszą się wykazać.
@rodzynek2: Logika się zgadza, przecież nie zastano adresata tylo ochroniarza. ;)
Szkoda, że brakło ciętej riposty typu: Popatrz Danusia, moja mama to pomaga mi w lekcjach a Twoja to nic o Ciebie nie dba - oczywiście powiedziane przy ciotce.
Zawsze możesz wysłać do GIODO zgłoszenie naruszenia podając dane agenta, numer telefonu itp.
To jest zawsze problem gdy jadą osoby zgrane i mniej zgrane razem. Na szczęście są aplikacje, które rozwiązują problem zrzutki. Wpisujesz wszystkie zakupy oraz kto korzystał i kto płacił. Potem wiadomo kto ile ma komu dopłacić. Polecam.
@LoonaThic: Teoretycznie jest to możliwe ale nie sądzę. Znam moją córę na tyle, żeby wiedzieć, że nie jest blondynką (mimo iż fizycznie jest) i potrafi dobrze opisać sytuację.