Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lapidynka

Zamieszcza historie od: 16 stycznia 2013 - 11:13
Ostatnio: 6 października 2014 - 14:04
  • Historii na głównej: 26 z 34
  • Punktów za historie: 25844
  • Komentarzy: 366
  • Punktów za komentarze: 3955
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
5 lutego 2013 o 20:15

Ty weź nie strasz co?! ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
5 lutego 2013 o 9:44

'Patrzę i milczę - to wystarczy za komentarz' ...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 lutego 2013 o 6:43

@Gregorius, całego świata w to nie mieszaj. Ot, po prostu Polska (równie dobrze mogłaby się nazywać, Rzeczpospolita Kolesiowska)...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 lutego 2013 o 6:37

Wiem, że dla Ciebie przeboje z sąsiadem to piekielne zjawisko - w związku z tym wybacz mi, wszak uśmiałam się jak mało kiedy. :) Genialna historia!

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 lutego 2013 o 6:31

lordvictor, błagam, powstawiaj przecinki tam, gdzie powinny się znaleźć. Naprawdę dziwnie się czyta Twoją - jakby nie patrzeć - ciekawą historię niemal bez 'spowalniaczy'. :) Pozdrawiam!

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2013 o 6:46

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 26) | raportuj
4 lutego 2013 o 6:18

U mnie sytuacja w szkole była bardzo, bardzo podobna. Szkoda tylko, że nauczyciel nie wykazał się taką konsekwencją jak Ty. Być może kierował nim strach - człowiek młody, raptem kilka lat pracy w zawodzie, aczkolwiek przesympatyczny i potrafiący przekazać wiedzę w bardzo przystępny sposób - lub nacisk tych 'z góry' był silny... Chłopak, który niesłusznie zaliczył semestr, chełpił się później, jakich to on ma wpływowych rodziców, i że byle belfer nie będzie mu (!) podskakiwał. Przykre.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2013 o 6:18

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
2 lutego 2013 o 15:08

Entschuldigung, was hast du gesagt? ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 19) | raportuj
1 lutego 2013 o 13:06

A ja właśnie za nadgorliwość dałam minus. I przy okazji: gdyby KudlatyLysol napisał o miejscu - jak to określiłeś - neutralnym, pewnie przyczepiłbyś się do zdania, które wypowiedział drugi kierowca. W końcu pewnie Kudlaty zmyślił to na poczekaniu, nie? :) Swoją drogą zastanawiam się, skąd u osób wierzących taka nadwrażliwość. Kompleks jakiś, czy co?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
31 stycznia 2013 o 19:20

No ale taka z gazowanej mineralnej mogłaby być dla tego pana skuteczna ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
31 stycznia 2013 o 9:54

A wiesz, to nawet śmieszne by było. :) Znalezione w Wikipedii pod frazą 'zespół Munchausena': 'Typ neurologiczny Neurologiczny zespół diabelski (Syndroma neurologicum diabolicum). Symulowane objawy to napady bólów głowy, utraty świadomości i padaczkopodobne.' Diabelski... w sumie piekielny ;) i przy okazji ból głowy... :)))

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
30 stycznia 2013 o 13:04

W Wien mieszkałam prawie 4 lata. Obecnie 'przetransportowałam' się do Niemiec, do Monachium. Prawda to, że oba kraje nie mają 'burdelu' w biurokracji, ale - wybacz określenie - to co piszesz to kompletna bzdura! Żeby dziadek mógł pozwać Cię o odszkodowanie, potrzebuje Twoich danych. Sam musiałby założyć Ci Anzeig - i tu pojawia się pytanie - NA JAKIEJ PODSTAWIE? ZAPOMNIAŁEŚ JESZCZE O JESZCZE JEDNEJ WAŻNEJ RZECZY: Zarówno w Austrii jak i w Niemczech, za propagowanie nazizmu etc. są mega dotkliwe kary. W gruncie rzeczy dziadek trząsłby tyłkiem o to, byś to Ty nie założył mu Anzeigu! Nie mam pojęcia, co podkusza ludzi (w tym Ciebie) do pisania takich bzdur i przy okazji uprzedzania naszych rodaków do ludzi z krajów niemieckojęzycznych. Wojna, człowieku już dawno minęła! To, co się stało, już się nie odstanie. MAŁO TEGO! Większość Austryjaków i Niemców poczuwa się do winy. A to, co mówią politycy na stołkach... to już inna kwestia. W Polsce rząd też mówi jedno, a ludzie sądzą drugie. :/

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2013 o 13:05

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 stycznia 2013 o 18:33

@nie_dziwna_lecz_oryginalna pacjent i lekarz prowadzący wręcz MUSZĄ mieć dobry kontakt. Taki, by pacjent ufał lekarzowi, a lekarz wystarczająco dobrze tłumaczył specyfikę choroby. Pytasz, czemu na początku byłaś ogłupiała... Nie wiem, jakie leki przyjmowałaś, ale w większości 'leków z wykrzyknikiem', czyli psychotropów potrzebny jest czas na adaptację leku (nie wiem, jak fachowo się to nazywa) i nawet do 2 - 3 tygodni człowiek może czuć się nawet dużo gorzej niż przed rozpoczęciem terapii. Czyli: może czuć się ogłupiały, senny, niedospany, pobudzony, słaby, mieć problem z apetytem (w jedną i drugą stronę), także może odczuwać caaałą masę różnych skutków uboczynych. Tak z ciekawości... jaki lek dostałaś w zastrzyku? Bo z tego, co wiem, na dzień dobry nie dostaje się szprycy - no, chyba, że pałałasz mega agresją, to na uspokojenie dostałaś z miejsca końską dawkę hydroksyzyny... No chyba, że potrzebowałaś haloperydolu, ale w to wątpię.. raczej żaden lekarz nie jest w stanie tak prędko określić potrzeby zastosowania tego - jakby nie patrzeć - mega silnego leku.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
28 stycznia 2013 o 10:23

@ nie_dziwna_lecz_oryginalna przypinanie pacjentów pasami do łóżka za nic. No tak, zdarzało się, gdy ja byłam zmuszona zostać dłuższy czas w szpitalu psych. (u mnie akurat depresja, powód dla dyskusji nieistotny). Rzecz działa się w Gnieźnie. Panie pielęgniarki dokładnie tak, jak opisałaś - jeżeli pacjent, który notabene jest chory, często przy tym niegroźny, acz upierdliwy - zapinały w pasy delikwentów na czas swoich przyziemnych przyjemności, mając - mowiąc oględnie - w nosie co się z zapiętymi pacjentami dzieje, czy potrzebują do toalety, a może chce im się pić. Tylko wiesz co się w takiej sytuacji robi? Zwraca się uwagę pielęgniarkom. Jeżeli to nie skutkuje idzie się do Ordynatora i naświetla sprawę. Jeżeli wizyta u Ordynatora nie przynosi rezultatów, omawia się sytuację z rodziną. Moja rodzina w tym przypadku wystosowała pismo do Rzecznika Praw Pacjenta. Efekt jego działania jak najbardziej zadowalający. Z tego co wiem, skończyło się zapinanie w pasy pacjentów dla wygody pielęgniarek i też kilka innych kwestii zostało poruszonych i kilka osób zwolnionych, w tym 'stróż', który lubił sobie poklepywać pacjentki damskiego oddziału po 4literach (zapięto mnie w pasy i uciszano poduszką, dlatego, że wpadłam w szał po takim lubieżnym poklepywaniu pana Zbysia. przecież to niepodobne, żeby 'wariatka' sobie nie pozwalała.. nie?). Można? Można. Trzeba jednak chcieć i - niestety - mieć siłę prowadzić batalię.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2013 o 10:25

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
26 stycznia 2013 o 12:09

Mijanou, jakbyś przeczytała dokładnie i ze zrozumieniem całą dyskusję moją i Borysa, stwierdziłabyś sama, że Twój komentarz mija się z celem. :) Pozdrawiam!

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
25 stycznia 2013 o 18:31

hm.. rzadko oceniam komentarze, Twojego też nie oceniłam, ale czytając Twój wpis, mam nieco mieszane uczucia. Nie wiem, czy to o to minusującym chodzi, ale ja pokusiłabym się o stwierdzenie, że Twój pomysł z 'głosowaniem portfelem i załatwieniem tym samym sklepikarzowi pójście z torbami' wydaje się nieco abstrakcyjny. Już na wstępie, w pierwszym zdaniu Autor podkreślił, że nie będzie mowa o ludziach, którzy pieniędzy mają w nadmiarze. Już samo określenie 'WIEŚ' nie kojarzy się z centrum handlowym z milionem sklepów, ale z jednym, konkretnym sklepem typu 'U Stasia', gdzie kupisz niemal wszystko - od pasty do butów, poprzez farby plakatowe, skończywszy na bandażach elastycznych. Więc? Lepiej jechać do Rzeszowa 100 km, żeby kupić kg wieprzowiny czy jakiejś szynki? :) Przyznasz, że brzmi to komicznie? Pozdrawiam!

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2013 o 18:32

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
25 stycznia 2013 o 13:23

Twoja teściowa przeskoczyła moją i to o dobre 500 metrów. Nie wiem, chyba zabiłabym babsko i poszła siedzieć - ale szczerze odradzam taki pomysł, lepiej cieszyć się małżeństwem... :) Tak serio, to okropny babiszon. Strasznie Wam współczuję...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
25 stycznia 2013 o 13:00

Co Ty, za przeproszeniem p****olisz...? Nie wiem, w jaką czarną dziurę Niemiec Ciebie i Twojego kumpla wessało... Żyję tu już dłuższy czas i nigdy takie słowa nie padły ze strony pracowników banków, sklepów, nauczycieli, pracodawców i innych. Mało tego! Akurat Niemcy są bardzo ostrożni w wyrażaniu niepochlebnych opinii o Auslanderach. Wiesz czemu? Bo za takie coś nakłada się Anzeig, a kary za tego typu są bardzo, ale to bardzo bijące po kieszeni, a często też wiąże się z utratą pracy. Oni wiedzą, że nie warto i po prostu nie robią tego. Ale widocznie Ty nie wiesz o ich wiedzy i piszesz takie - pożal się - bzdury.... :/

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2013 o 13:03

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 17) | raportuj
25 stycznia 2013 o 12:50

@Borys i o to się właśnie kwestia rozbija - o kwestię zapewnienia bezpieczeństwa sobie i tym, którym swoje produkty się sprzedaje. Jeżeli pan Krzyś nauczyłby się obsługiwać mikroskop, jeżeli byłby w stanie wykryć włośnicę (choćby ją!), to byłoby super i z mojej strony nie byłoby absolutnie tematu. Problem polega jednak na tym, że pan Krzyś tego nie robił. Zagrażał w ten sposób sobie i ludziom, którzy mięso od niego kupowali. To, czy mam urzędy obok siebie nie ma nic z tym wspólnego, bo ja mięsa nie przetwarzam i nie karmię nim innych. Realiów wsi faktycznie nie znam, a to co zdążyłam za dzieciaka 'liznąć' słabo pamiętam. Biedę natomiast znam, bo wcale z zamożnej rodziny nie pochodzę. Wiem jak smakuje głód, ale to w tej dyskusji nie jest ważne. Wracając do Pana Krzysia - jeżeli popyt miał większy od legalnego rzeźnika, oznacza to, że przynajmniej przez pewien czas zarabiał w miarę dobre pieniądze. Za 5 świń zapłacić 70 zł, ale mieć czyste sumienie co do sprzedawanego mięsa - chyba warto, co? Dużo większe odszkodowania płaciłby Pan Krzyś rodzinom, które zaraziłyby się włośnicą. A rodziny dużo większe pieniądze wydałyby na leczenie trychinozy, niżeli za pęto odrobinę droższej kiełbasy. Czekam na kontrargument.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
25 stycznia 2013 o 12:21

@Borys, możesz być pewnien, że znajomy jeździ na polowania regularnie, kilka razy w miesiącu. Nie poluje wyłącznie na dziki, ale też na sarny, lisy ( lisy jeżeli jest przerost ich populacji), chyba, że jest w danym okresie zakaz polowania (czas rozmnażania i różnych gatunków). Każdy weterynarz, zwłaszcza Ci, którzy - jak napisałeś - znaleźliby się bliżej WSI, to nie weterynarze od zastrzyków wzmacniających, czy tych, pielęgnujących ząbki psa, ale właśnie do wsi przystosowanych i w teorii, i w praktyce. Nie wierzę w to, że lekrarz weterynarii nie byłby w stanie określić, czy mięso jest zdrowe, czy nie. Każdy z nich ma mikroskop i odpowiednią ku wykonywaniu zawodu wiedzę. W takim badaniu nie chodzi mi o świstek wystawiony z pieczątką, ale o informację dla takiego pana Krzysia. Zaczynasz być komiczny. Sorry.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2013 o 12:23

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 23) | raportuj
25 stycznia 2013 o 11:59

@Borys, ale w jakim celu wciskasz do swojej wypowiedzi uszczypliwości typu (cyt.) 'Rozumiesz czy proście jeszcze napisać ?'? Zapewniam Cię, że takie wstawki są zupełnie niepotrzebne. Znajomy płaci weterynarzowi dokładnie 70zł za przebadanie od 1 do 5 próbek. Nie od sztuki. Przed polowaniem ustala z nim termin (zdarza się, że nic nie upoluje), a że poluje zazwyczaj nocą, wizyta u weterynarza jest następnego dnia po prostu. Próbki dowozi sam. Piszesz, że w okolicy wsi nie ma żadnego weterynarza, najbliższy oddalony jest o 100km. Wybacz, ale nie chce mi się w to wierzyć. Tym bardziej, jeżeli wieś, gospodarstwa, rogacizna. Wiem, że na wsiach raczej z kotami na szczepienia się nie biega, ale kiedy na przykład krowa, albo klacz ma problem z ocieleniem, to co, taki kolejny pan Krzysiu przychodzi i robi po swojemu, na tyle, jak umie? Weź mnie nie rozśmieszaj...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2013 o 12:00

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 22) | raportuj
25 stycznia 2013 o 11:34

@bloodcarver ja chyba nie uświadomiona jestem (co do realiów masarskich, wiejskich). Dziwi mnie to jednak bardzo. Znajomy jest myśliwym (należy do koła łowieckiego, ma uprawnienia etc.). Jeżeli ma zamiar ustrzelonego dzika przetworzyć na kiełbasę - swoją drogą przepyszna - czy inne takie, w pierwszej kolejności oddaje próbki mięsa do badania znajomemu weterynarzowi. Dopóki nie dostanie jasnej informacji, że mięso nie jest 'skażone' włośnicą, czy czymkolwiek innym, znajomy nie robi z nim nic. Dlaczego? Żeby nie potruć siebie, rodziny, wnuków i znajomych. Kierując się wyżej opisaną przeze mnie postawą znajomego, sądziłam, że ludzie na wsiach postępują podobnie. Jeżeli nie... to po prostu żal mi ich. Świadczy to o naprawdę ogromnym ograniczeniu i niedbalstwu - bo przecież to nie ważne, czy trychinoza dopadnie mnie, czy bliskich... Kretynizm po prostu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
25 stycznia 2013 o 11:07

IPL, w komentarzach Borys nieco szerzej przedstawił osobę pana Krzysia. W takim wypadku zgadzam się z Tobą w 100%.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 22) | raportuj
25 stycznia 2013 o 11:01

@Borys ok, 3 pokolenia wstecz nie było sanepidu. Ale w pokoleniu, które opisujesz już jest, normy są. Pan Krzysiu, jeżeli był masarzem, to naprawdę musiał wiedzieć co to jest włośnica, czym grozi, znać chociaż pobieżnie statystyki występowania jej i tym podobne. Jeżeli tego nie wiedział, to nie nie rozumiem na jakiej podstawie nazywasz go masarzem. Ot, wtedy byłby to po prostu gościu, który zabija sobie świnie i je przetrwarza. Mało tego - bardzo, ale to bardzo nieodpowiedzialnym i wręcz kretyńskim gościem. Wybacz, jednak proponując swoje usługi postronnym, nie mając zielonego pojęcia o tym, jakie konsekwencje mogą wynikać z niebadanego mięsa, mało tego - rozprowadzać swoje wyroby, narażając całe rodziny na przynajmniej długotrwałe leczenie trychinozy... Dla mnie byłby to po prostu idiota. Mówisz o zaufaniu do gospodarza - dla mnie nie ma czegoś takiego jak zaufanie w takiej kwestii. Ważysz na szali po prostu swoje zdrowie. A jeżeli gospodarz rażony chęcią zysku zwyczajnie kłamałby, to co wtedy? Zarażone rodziny, na głowie pana Krzysia mega problemy, a gospodarz co na to? 'Oj, nie chciałem'? Nie żartuj.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 25 stycznia 2013 o 11:03

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 48) | raportuj
25 stycznia 2013 o 10:39

IPL, (jak zwykle ;) ) zgadzam się z Tobą częściowo. Otóż owszem, jedzenia czy alkoholu niewiadomego pochodzenia się nie je i nie pije. Jeżeli zaś pan Krzysiek, po wyrwaniu się ze szponów nałogu był żetelny, to dlaczego miałby się ktoś jego wyrobami struć? Przecież on się z tego utrzymywał. Myślę więc, że miał świadomość, że jakakolwiek pomyłka może go zwyczajnie zrujnować. Straci klientów i namnożą się problemy z prawem. Autor co prawda tego nie napisał, ale każdy zdrowo myślący człowiek, podda próbki wieprzowiny, bądź dziczyzny do badania, by mieć 100% pewność, że nie zagnieździła się tam włośnica. Pan Krzysiek, jako masarz do 3 pokoleń wstecz MUSIAŁ więc o tym wiedzieć i sądzę, że właśnie tak robił. Naprawdę nie jest trudno znaleźć chociażby weterynarza, który przeprowadzi badania próbek. Z resztą... czy Ty gotując dla przyjaciół i bliskich zapraszasz do domu sanepid, by sprawdził, czy aby na pewno wszystko jest zgodne z wytycznymi? Równie dobrze w Twojej wodzie może być legionella, ktoś z przyjaciół może 'podzielić się' gronkowcem, którego teoretycznie może posiadać, a w cieście z kremem przyniesionym ze sklepu może na przykład zagnieździć się salmonella (bo pani w cukierni na przykład w du*pie ma normy sanepidowskie, jak to zwykle bywa. Jedynie na czas kontroli jest panika, wszystko zgodnie z wytycznymi, pachnąco i czysto). Więc? Co do działalności gospodarczej: Powinien płacić podatki. Powinien założyć firmę jednoosobową. I nie, nie wymaga to ukończenia uniwersytetu na poziomie doktoranckim. Tylko - nawiążę tu do naszej poprzedniej polemiki - ludzi na to nie stać. Ludziom powoli przestaje się opłacać zakładanie firmy nawet jednoosobowej, bo podatki stanowią lwią część utargu. Przyznam szczerze, że gdybym mieszkała w Polsce, była postawiona w sytuacji takiej, jak powyższa, również w 100% migałabym się od zarejestrowania tego, co robię. Dbałabym we własnym zakresie o czystość, dbałabym o to, by mięso było sprawdzone, ale nie płaciłabym za nic Państwu, które mnie - mówiąc krótko - niszczy i pożera. Właściwie to politykom, którym wiecznie jest mało. Tyle w tym temacie, tyle ode mnie.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 17) | raportuj
24 stycznia 2013 o 9:42

Jeżli chodzi o pomysł z powiadomieniem spółdzielni, to ten właśnie podsunął nam sąsiad. Wspomniał, że kiedyś mieszkał na parterze (w mieszkaniu, w którym obecnie mieszka rodzinka z obudzonym dzisiaj dzieckiem) pewien niezrównoważony psychicznie pan. Spółdzielnia w tamtej sytuacji zachowała się sprawnie i bez zarzutu. :) Mam nadzieję, że i w naszym przypadku będzie podobnie. Tymczasem uciekam. Trzeba załatwiać wyżej opisaną sprawę w trybie pilnym, wręcz palącym. ;)

« poprzednia 1 26 7 8 9 10 11 12 13 14 15 następna »