Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

timo

Zamieszcza historie od: 23 kwietnia 2012 - 11:05
Ostatnio: 10 sierpnia 2020 - 1:03
  • Historii na głównej: 51 z 80
  • Punktów za historie: 19326
  • Komentarzy: 2185
  • Punktów za komentarze: 17242
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
25 czerwca 2018 o 11:43

@BiAnQ: "system" nic lekarzom nie oferuje, bo zatrudniają ich placówki ochrony zdrowia, a nie "system". Znam przykłady szpitali, które od lat każdy kolejny rok zamykają wynikiem finansowym na plusie, a kolejki do specjalistów są liczone w miesiącach, a nie latach. I to nie lekarzy jest za mało, tylko pacjentów - tych fikcyjnych - za dużo. Głównie starsi ludzie, którzy uprawiają "turystykę medyczną" i wydeptują ścieżki od jednego lekarza do drugiego, wymyślając sobie ciągle nowe schorzenia, powodują wydłużanie się kolejek. W dodatku ten typ nie potrafi wejść do lekarza, szybko powiedzieć o co chodzi, dać się zbadać, wziąć receptę i wyjść, tylko musi opowiedzieć historię swojego życia do trzech pokoleń wstecz i dwóch w dół (dzieci, wnuki) i wizyta trwa co najmniej 20-30 minut, a mogłaby 10. Lekarz z gabinetu nie wyrzuci, bo nie ma czasu i ochoty tłumaczyć się ze skarg. Druga sprawa to notoryczne nieprzychodzenie na umówione terminy. Ok, komuś coś wypadnie, jeden zadzwoni, dziesięciu nie. Ale jak to ma działać, jeśli w ciągu 8 godzin przyjmowania przez lekarza 2 albo 3 to pustka, bo ktoś nie przyszedł? Może rozwiązaniem byłaby kaucja np. 50 zł za miejsce w kolejce? A Twoje teksty, że to "oczywiste", "za mało lekarzy", wszyscy winni i najlepiej ich rozstrzelać, są bardzo typowe dla zwolenników dojnej zmiany, którzy nie są w stanie sami głębiej zastanowić się nad problemem, tylko bezmyślnie łykają jak pelikany i powtarzają to, co im pisowska propaganda za pośrednictwem TVP wciśnie do łbów. Ale jak już jesteśmy przy tych groszach, co to je system oferuje: może jakby pani premier nie wydawała setek tysięcy na kosmetyczkę, ministrowie na premie, a kierownictwo ZUS-u i IPN-u na nagrody, to byłoby na ważniejsze sprawy?

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
24 czerwca 2018 o 20:28

@emceflaler: to raz, ale dwa, to że handlowcy od tych aut też się nie popisali. Podobno zadowolenie klienta jest ważne, więc należało rozpoznać jego potrzeby (np. rodzaj, wymiary i waga ładunków, sposób załadunku) i zaproponować odpowiednią konfigurację.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
24 czerwca 2018 o 20:26

@rodzynek2: nie piszesz, jakiego rozmiaru były blachy i jakiego typu i długości elementy stalowe oraz w jakiej ilości. Ogólnie nie ma kompletnie żadnych przeciwwskazań do transportu takiego ładunku tzw. lorą, jeśli tylko zmieści się wymiarowo i nie przekroczy ładowności. Tym bardziej, że górny pokład jest opuszczany. Jedyną przeszkodą może być sposób załadunku, ale tego rodzaju towar często ładuje się suwnicami, więc bez problemu. Gorzej, jeśli wózkiem widłowym, wtedy faktycznie może się nie dać.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
24 czerwca 2018 o 20:22

@Calaena: taaa, na wszystko masz odpowiedź, tylko zapomniałaś, że system ochrony zdrowia - przynajmniej ten finansowany przez NFZ - działa na określonych zasadach. Nie ma czegoś takiego, jak skierowanie ważne w określonej placówce. Jak dostajesz skierowanie, to możesz na jego podstawie zarejestrować się w dowolnej placówce. Zresztą nawet gdyby, to rozumiem, że dla Ciebie "wielka wyprawa" z Częstochowy do Łodzi (130 km - dwie godziny jazdy) to problem tak olbrzymi, że nie opłaca się go rozwiązać z powodu takiej "błahostki" jak zdrowie dwójki własnych dzieci. Bez komentarza...

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
23 czerwca 2018 o 19:38

@Calaena: ale wiesz, że sama sobie przeczysz? "dostaliśmy na wypisie przykazanie aby dostać się do takich lekarzy jak audiolog, neurolog, rehabilitant i okulista. Z tymi skierowaniami udałam się (...)". Czyli wypis ze szpitala po porodzie dostałaś po 4 miesiącach?

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 18) | raportuj
23 czerwca 2018 o 18:51

"Pani w okienku powiedziała mi, (...) (wszystkie badania miały być wykonane do 3 miesiąca życia dzieci, a na tamtą chwilę miały 4)." Czegoś nie kumam. Badania miały być wykonane do końca 3. miesiąca życia dzieci, a Ty dopiero próbowałaś je ZAREJESTROWAĆ miesiąc później? I masz o to pretensje do innych?

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
23 czerwca 2018 o 18:46

@m_m_m: dokładnie, ta praca miała jakąś wymierną jakość (czas kosztuje). Albo doprowadza wszystko do stanu sprzed szkody, albo pokrywa koszty po takiej stawce, na jaką autorka zwykle wycenia swoje prace (w przeliczeniu na godziny potrzebne do ich wykonania). Łącznie z tym zbieraniem i segregowaniem koralików - po stawce jw.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
19 czerwca 2018 o 21:40

Na szczęście w małych miejscowościach (a głównie w takich są jednostki OSP) ludzie wiedzą, że jak wyje syrena, to strażacy pojadą do remizy i bardziej uważają na drogach, ustępują pierwszeństwa itd. (tym bardziej, że w takich pipidówach zwykle wszyscy się znają przynajmniej z widzenia i zazwyczaj kojarzą, które auta są strażaków). @skarpetowa: jest coś takiego, jak stan wyższej konieczności. O ile przepisy definiują go jak poświęcenie dobra mniejszego (np. złamanie przepisów ruchu drogowego) w celu ochrony dobra większego (np. życia, zdrowia, mienia), to orzecznictwo wskazuje na dopuszczalność np. przekroczenia prędkości przez strażaka na alarm. @xpert17: jakie niby szkolenie na uprzywilejowane? Masz prawo jazdy, robisz tzw. wkładkę i wszystko. Jest badanie lekarskie (okulista, laryngolog, neurolog i chyba coś jeszcze), psychotesty i tyle.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2018 o 21:43

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 27 (Głosów: 35) | raportuj
13 czerwca 2018 o 1:04

Rodzicielce pogratulować poczucia humoru i ciętej riposty ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 16) | raportuj
9 czerwca 2018 o 22:09

@mietekforce: po prostu wiele osób - nie ubliżając nikomu - rozpatruje "wieczór w lokalu" w kategorii małych miasteczek. W pubie w powiatowym mieście piwo można wypić za 4-5 zł za 0,5 litra, w restauracji średniej klasy w tymże mieście za 6-8 zł. Jakby nie patrzeć, nawet w rzeczonej restauracji z około 100 zł lub nieco więcej można zjeść obiad i wypić ok 10 piw. Dlatego dla wielu osób szczytem "szaleństwa" jest wydanie właśnie tych ok. 100 zł na jeden wieczór w knajpie. Zróbmy to samo w dużym mieście, choćby w przywołanej Warszawie, a kwota się nieźle pomnoży. Piwo 12-15 czy nawet pod 20 zł (i to nie zawsze za 0,5), drinki od 20-30 zł, jedzenie dla jednej osoby kilkadziesiąt... W ten sposób wydanie ponad tysiąca na osobę w lokalu na przyzwoitym poziomie nie wydaje się niczym niezwykłym - nawet, jeśli na stole nie będzie osławionych ośmiorniczek. A raczej kluczowych klientów nikt nie zabiera do podrzędnej speluny...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 czerwca 2018 o 21:55

Pani "purystka językowa" nie wie, że nie ma dyslekCji, a jest dyslekSja (od łacińskiego lexis)?

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
3 czerwca 2018 o 20:39

@piesekpreriowy: Ad 3 - a bo to jeden taki przypadek? Jak jeszcze był na bani, to +100 do nieśmiertelności. Chyba nie widziałeś/słyszałeś, co potrafi przeżyć pijany człowiek, a żul to jeszcze wyższy level (dochodzi doświadczenie).

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
3 czerwca 2018 o 20:36

@Lobo86: masz jakiś problem z czytaniem? Stoi jak byk: "Nikt szczęśliwie nie zginął (godziny raczej południowe, a praktycznie cała społeczność kamienicy to byli ludzie pracujący)".

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 10) | raportuj
2 czerwca 2018 o 0:12

Dla mnie najbardziej piekielne w tej historii jest to, że osoba, która nie potrafi posługiwać się językiem polskim, może być na studiach. Kiedyś nie miałaby szansy nawet zdać matury.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 17) | raportuj
1 czerwca 2018 o 23:44

@CatGirl: dokładnie - jak na dzień dobry są takie cuda, to strach myśleć, co będzie dalej. Jak to mówią: im dalej w las, tym więcej drzew.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 9) | raportuj
9 maja 2018 o 22:48

Wszystko spoko, ale jedno jest ewidentną nieprawdą: "Projektant tego cuda". W Polsce są zlokalizowane zakłady produkujące silniki, ale są to fabryki zachodnich koncernów i produkowane w nich jednostki napędowe zostały zaprojektowane za granicą. W zakładach produkcyjnych siedzą - oprócz pracowników produkcji - technologowie, inżynierowie procesu/produktu itp., ale nie projektanci silników. I nie zmienia tego fakt, że wg autora miało to miejsce kilka lat temu - wówczas jedyna różnica była taka, że Andoria produkowała jeszcze silniki serii 6C, 6CT oraz 4C i 4CT, ale nigdy nie produkowano w tym zakładzie silników o aluminiowym bloku. Również w żadnym innym zakładzie w Polsce nie było takiej produkcji.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 maja 2018 o 22:49

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 21) | raportuj
9 maja 2018 o 22:38

Bzdura totalna. Duża liczba plusów wynika zapewne z tego, że większość ludzi nie zna przepisów kodeksu cywilnego. W obowiązującym stanie prawnym nie ma takiej opcji, żeby ktoś kogoś przymusił do "przesuwania" budynku, który nieumyślnie "wszedł" na teren sąsiada. Art. 151 KC: "Jeżeli przy wznoszeniu budynku lub innego urządzenia przekroczono bez winy umyślnej granice sąsiedniego gruntu, właściciel tego gruntu nie może żądać przywrócenia stanu poprzedniego, chyba że bez nie uzasadnionej zwłoki sprzeciwił się przekroczeniu granicy albo że grozi mu niewspółmiernie wielka szkoda. Może on żądać albo stosownego wynagrodzenia w zamian za ustanowienie odpowiedniej służebności gruntowej, albo wykupienia zajętej części gruntu, jak również tej części, która na skutek budowy straciła dla niego znaczenie gospodarcze." Aby było tak, jak to opisał autor historii, najpierw konieczne byłoby wykazanie przed sądem działania w złej wierze przed osobę, która wybudowała budynek z naruszeniem granic.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 14) | raportuj
9 maja 2018 o 11:43

Nie wiem, po co była ta dyskusja. Powinno to wyglądać tak: - Ile kosztuje naprawa drukarki? - Jaka drukarka, jaka usterka? - Nie wiem. - W takim razie wycenę podam po diagnozie. - Ja nic nie będę nosić, jak nie wiem za ile. - Nikt pani nie każe, do widzenia.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 32) | raportuj
9 maja 2018 o 11:41

Prawdopodobnie piekielne w tej historii są dzieci. Ale są też przypadki, kiedy rodzice na jakimś etapie życia skrzywdzili swoje dzieci tak bardzo, że te zwyczajnie nie chcą mieć z nimi nic wspólnego i - czasem słusznie - nie czują wyrzutów z powodu pozostawienia ich samych na starość. A "mili staruszkowie" potrafią być niezłymi potworami. O tle sytuacji najczęściej nie wie nikt poza samymi zainteresowanymi. Oczywiście nie twierdzę, że tak jest w tym przypadku.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
2 maja 2018 o 0:24

@Garrett: to niech Ci zrobi ogród na wczoraj za pół ceny ;)

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
29 kwietnia 2018 o 22:25

Niestety system jest taki, że student bardzo często jest traktowany przedmiotowo i po prostu ma praktyki odbębnić - nikogo nie interesuje, co będzie na nich robił. Wyjątkiem są może tylko niektóre, szczególnie niszowe, kierunki techniczne. Obecny stan rzeczy jest świetny dla tych, którzy na studia poszli "po nic" (dla imprez, papierka, spełnienia oczekiwań rodziców, z przypadku itd.) i przez praktyki, jak i całe studia, chcą się prześlizgnąć. Problem mają ci, którzy chcą coś wynieść zarówno ze studiów, jak i z praktyk - nauczyć się czegoś, co przyda im się w przyszłym życiu zawodowym i pozwoli na starcie lepiej wypaść u potencjalnego pierwszego pracodawcy. Problem w tym, że w praktyce nie ma możliwości rozwiązania umowy o praktyki z powodu niezadowolenia studenta-praktykanta (i nie mam na myśli wydziwiania, że kafelki w firmowym kibla mają kolor, który się studentowi nie podoba, tylko przyczyny stricte merytoryczne). Wiąże się to nie tylko z dużymi problemami formalnymi (a przez to oporem odpowiedniej komórki na uczelni), ale też z utratą kolejnych tygodni wakacji - pół biedy, jeśli straci się tylko trochę czas przeznaczonego na wypoczynek, gorzej, jeśli ktoś miał na resztę wakacji zaplanowaną pracę czy np. inne praktyki (pozauczelniane), szkolenia itp.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 10) | raportuj
29 kwietnia 2018 o 22:18

Podejrzewam, że mimo takiego doświadczenia z ojcem żywisz do niego jakieś ciepłe uczucia, których nie chciałbym urazić, ale widzę też, że masz obiektywne i racjonalne podejście do losu, jaki sam sobie zgotował. Dlatego myślę, że zgodzisz się ze mną, że osoby, które na własne życzenie doprowadziły swoje zdrowie do ruiny niestety muszą ponieść tego konsekwencje. Nie widzę też powodu, żeby wieloletnich alkoholików albo palaczy leczyć z chorób wywołanych przez te używki za publiczne pieniądze. Tym bardziej, kiedy środków brakuje dla osób, które ciężko chorują bądź są kalekami z powodów zupełnie od nich niezależnych. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu, że płacić - jeśli jest taka potrzeba - bardzo duże pieniądze na leczenie tych, których stan zdrowia wynika z przyczyn naturalnych/losowych, ale szkoda mi każdej publicznej złotówki wydanej na leczenie raka krtani/płuc u palaczy czy chorób spowodowanych długotrwałym nadużywaniem alkoholu.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2018 o 22:19

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1086 87 następna »