Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

z_lasu

Zamieszcza historie od: 2 października 2013 - 16:00
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 13:29
  • Historii na głównej: 32 z 34
  • Punktów za historie: 10968
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 4334
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
13 stycznia 2023 o 10:27

@hulakula: Opisałem ci mechanizm sprzedaży tych kredytów. I nie chodzi mi o ocenę tych, którzy je brali. Przedstawiano ci niepełne dane, które skutkowały takimi a nie innymi decyzjami. Skoro "fachowiec" mówił ci, że szacowany wzrost kursu w okresie kredytowania nie powinien przekroczyć 20%, wszyscy dookoła krzyczą, że to super kredyt, że warunki kredytowania takie jak w Niemczech, gdzie oprocentowanie nie przekracza 4% itd. Był jeszcze jeden argument. Przecież to wszystko działo się krótko po wejściu do UE. Głośno mówiło się o przyjęciu EUR i w związku z tym jeszcze mniejszym ryzyku kursowym. Wzięłaś kredyt na mieszkanie. Pewnie długoterminowy. Oszacowałaś swoją sytuację zawodową i możliwości zarobkowe, zdolność kredytową, wysokość raty jaką możesz zapłacić. Ale jeśli wydaje ci się, że wiesz co się może wydarzyć i że masz scenariusz na wszystkie sytuacje, to... wydaje ci się :) Nie życzę ci niczego złego, ale żeby oceniać kogoś należałoby się "przejść w jego butach". Uważasz, że 700 tys. osób (a w zasadzie dwa albo i trzy razy więcej, bo w takich decyzjach uczestniczą wspólnie małżeństwa, czasem wraz z rodzicami i rodzeństwem), było idiotami i hazardzistami? Bo wg. mnie w dużej części zostali zmanipulowani i podjęli decyzje mając niekompletne lub fałszywe dane.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
13 stycznia 2023 o 9:16

@bazienka: A kiedy i komu "rząd" dopłacił? Bo jak dasz namiary, to podeślę tam kilka osób. Może wyjdzie taniej niż sprawy sądowe. Z tego co wiem, umowy są unieważniane przez sądy na podstawie obecnego porządku prawnego a konsekwencje ponoszą banki. Obligatoryjnie banki zostały jedynie zobowiązane do utworzenia rezerwy, żeby ogarnąć wypłatę ewentualnych roszczeń.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
12 stycznia 2023 o 20:55

@hulakula: Fajnie się pisze po 15 latach bez znajomości realiów. A miałeś taką sytuację. Mieszkania szybko drożeją, kupuje się w zasadzie dziurę w ziemi. Masz poczucie, że jak teraznie kupiszbmieszkania to już może nigdy nie będzie cię na nie stać (chociaż uczciwie pracujesz, awansujesz i jesteś ogarnięty życiowo). Masz oszczędności na 1/3 wartości mieszkania. Powiedzmy, że 100 tys. Czytasz o kredytach. Opcje są złotówkowe i frankowe. W zasadzie jesteś zdecydowany na złotówki. Nie znasz się i nie chcesz ryzykować. Idziesz do "doradcy kredytowego", ten wklepuje w swojego Excela dane i mówi ci, że na złotówki, to nie masz zdolności. Może jeden bank ci da. Ale nie więcej niż 100 tys. I tata to będzie jakieś 1700 zł. Bo na tyle wychodzi ci zdolność kredytowa. Już masz wychodzić porzucając marzenia o własnym M, gdy doradca z szerokim uśmiechem mówi, że można to ogarnąć kredytem we frankach. Klepie w komputer, i przedstawia ci ofertę 3 banków. Za taką samą (albo i niższą) ratę bank może ci zaoferować nie 100 a 300 tys. Co wiecej - sfinansuje 110% wartości nieruchomości. Więc od razu przychodzi ci do głowy, że nie będziesz się martwić kosztem notariusza, nie będziesz mieszkał na betonie, wieczorami układając podłogi i malując ściany, ale wprowadzisz się " na gotowe". A może i na łóżko i szafę wystarczy :) Czysta socjotechnika. Dodaj do tego zapewnienia o bezpieczeństwie, braku ryzyka, stabilnym kursie... Nie chcę nikogo przekonywać, że to były dobre decyzję. Ale bywało, że wydawały się one racjonalne na podstawie przedstawionych danych. A że dane były niepełne lub błędne wyszło jak wyszło.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
11 stycznia 2023 o 15:53

@rodzynek2: Nie wiem ile masz lat, czy pamiętasz czasy, gdy udzielane były te kredyty i retorykę wokół. Wówczas NIE BYŁO doradców finansowych. Biura, które szumnie nazywały (i nazywają) się doradcami były i są pośrednikami bankowymi. Mieli i mają plany sprzedażowe zaś dobro klienta w tzw. głębokim poważaniu. Tak naprawdę u nas doradcy kredytowi nie istnieją. Można posiłkować się doradcami podatkowymi, radcami prawnymi. A poza tym człowiek jest zostawiony sam sobie, temu co przeczyta i zrozumie. I jeszcze musi odfiltrować to co jest artykułem sponsorowanym, reklamą a co eksperckim komentarzem do obowiązującego stanu prawnego i sytuacji ekonomicznej. Powiedz mi, dlaczego dopiero gdy drastycznie zaczęło rosnąć oprocentowanie kredytów w PLN, zaczęło się mówić o stałym oprocentowaniu? Dlaczego większość kredytobiorców nie miała o tym pojęcia i nie dostali takiej propozycji? Dowiedzieli się dopiero jak dostali finansowo po dupie, a oprocentowanie było na tyle wysokie, że banki i tak zacierają ręce, bo zarobią więcej przy aneksowaniu. Z perspektywy czasu, myślę że to, że banki teraz przegrywają, powinno nauczyć ich (i wszystkich przedsiębiorców), że pazera i nieuczciwe warunki umów mogą się odbić czkawką nawet po latach. Bo te 15 lat temu, tak naprawdę, tylko banki wiedziały, że frank jest na najniższym poziomie (ok. to można było sprawdzić), że kurs jest niedoszacowany i sztucznie utrzymywany na niskim poziomie przez centralny bank Szwajcarii (to nie była powszechna wiedza), że to prędzej niż później pieprznie (wiem wróżenie z fusów, ale symulacje spłaty szły w zupełnie przeciwnym kierunku). I myślę, że o tym nie wiedział szeregowy pracownik na pierwszej linii obsługi klienta (bo on miał sprzedawać i był szkolony tak aby sprzedać) a ci, którzy opracowywali założenia tych umów, czyli sama góra, analitycy i inni specjaliści bankowi. A banki chciały się tak nachapać, że udzielały wówczas kredytów nawet na 110% wartości nieruchomości. Wpuszczały w ten kanał ludzi, którzy zarabiali średnio (odmawiając im kredytu w złotówkach) i przedstawiały mocno niedoszacowane symulacje spłaty. Jednocześnie w ten sposób bardzo mocno nakręcały wzrost cen nieruchomości. A odnośnie instytucji zaufania publicznego. Podpisując jakąkolwiek umowę, wychodzę z założenia, że korzyści będą obopólne. Ja dostanę usługę lub produkt, który jest mi potrzebny, ktoś w związku z tym zarobi pieniądze. Zakładam, że obie strony chcą się z niej wywiązać i nie planują wzajemnie oszustwa. Jednocześnie liczę, że druga strona jest profesjonalna i dołoży starań aby przygotować ofertę zgodną z prawem i swoją najlepszą wiedzą. W przypadku kredytów frankowych, tak naprawdę jedynie banki miały komplet wiadomości i znały (przewidywały) ryzyko. A mimo to nie dzieliły się tymi informacjami ze swoimi klientami a nawet wprowadzały ich w błąd przedstawiając lipne symulacje spłaty.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
11 stycznia 2023 o 14:44

@Samoyed: Jeszcze raz, bo to dość prosta matematyka. Ostatnie frankowe umowy kredytowe były zawierane w 2008 roku. Są spłacane przez ostatnie ~15 lat czyli około połowy okresu kredytowania przy kredytowaniu na 30 lat a znacznie więcej, jeżeli okres kredytowania wynosił 20 lub 25 lat. W tym czasie kurs CHF wzrósł dla niektórych umów więcej niż dwukrotnie. To co ludzie zapłacili w złotówkach w 99% przypadków pokrywa kwotę udzielonego kredytu lub ją przekracza. Jeżeli sąd uzna nieważność umowy, strony zwrócą sobie świadczenia wzajemne. Więc rozliczenie z bankiem będzie takie jak napisałem. Czyli klient będzie winny bankowi kwotę kredytu a bank będzie winny kredytobiorcy kwotę którą wpłacił na poczet spłaty. I te kwoty będą zbliżone albo (częściej) mocno na niekorzyść banku. Zapis o kredycie zniknie z Księgi Wieczystej nieruchomości. I tyle. Jeżeli jakimś cudem ktoś zapłacił mniej niż kwota udzielonego kredytu, to przy wygranej i tak jest do przodu. Ma do oddania bankowi jakiś niewielki procent udzielonego kredytu, ale czystą hipotekę i nie martwi się rosnącym kursem. Tym bardziej, że jak napisałem - w połowie okresu kredytowania (albo i dalej), przy regularnej spłacie, po dzisiejszym kursie CHF ludzie mają do spłaty kwoty wyższe niż wzięli. Sytuacja z twojego przykładu jest w zasadzie niemożliwa z czysto matematycznego powodu. Chyba, że ktoś brał co drugi rok wakacje kredytowe :) Ale na to nie zgodziłby się żaden bank.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
10 stycznia 2023 o 16:52

@Error505: Pamiętam symulacje. Mówiły o max 20% w skali 25-30 lat. A kurs dla niektórych kredytów wzrósł dwukrotnie. Odnośnie waluty kredytu - widziałem umowę, w której kwota przyznanego kredytu była we frankach a koszt kredytu w złotówkach :D

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 10) | raportuj
10 stycznia 2023 o 16:29

@Samoyed: Bzdury opowiadasz. To są kredyty, które są spłacane 15-18 lat. I to co zostało spłacone z nawiązką pokrywa kwotę kredytu. Problem w tym, że w złotówkach do spłaty zostało tyle samo albo i więcej. Po obecnym kursie. Rozliczenie z bankiem jest proste. Sąd uznaje, że umowa jest nieważna. Bank przelał ci 300 tys., ty spłaciłeś mu 350tys. Bank jest ci winien 50 tys. A mieszkanie/lokal ma czystą hipotekę. Z tych 50 tys. stać cię, żeby opłacić prawnika.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
10 stycznia 2023 o 15:07

@Error505: Zakładając, że spadkobiercy wiedzą, że umowa została zawarta powinien wystarczyć akt zgonu. Choć nie jestem pewien :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
10 stycznia 2023 o 14:50

@Error505: Też sprawdziłem - bo znałem dane z początku ub. roku/końca 2021. W tej chwili podaje się, że frankowicze wygrywają 98% spraw w pierwszej instancji.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 11) | raportuj
10 stycznia 2023 o 14:42

@Ohboy: Byłaś bardzo mądrym dzieckiem, skoro pamiętasz sprawy finansowe dotyczące twoich rodziców :D Informacje o kozaczeniu to retoryka banków. Miałem wówczas sporo znajomych, którzy kupowali nieruchomości. I rozmowy o tym jaki kredyt były na porządku dziennym. Nikt nie kozaczył. Argumentacja była na poziomie - "boję się, że waluta podrożeje" i drugiej strony "nie stać mnie na ratę w złotówkach/za różnicę umebluję mieszkanie/będę nadpłacać, żeby szybciej spłacić". Powiem ci jak odbywało się przyznawanie kredytu. Jeżeli wg. banku nie miałaś zdolności na złotówki, dostawałaś informację, że możesz wziąć kredyt we frankach, oprocentowany w wysokości 0,5% + 1,5% marży banku z ratą taką i taką (czyli ok. 2% oprocentowania w skali roku). Jeżeli miałaś zdolność na złotówki otrzymywałaś 2 propozycje. Jedną jak wyżej a drugą w złotówkach z marżą 5% i oprocentowaniem wg. WIBOR 15% (czyli ok. 20% w skali roku). I od razu dostawałaś komentarz, że ryzyko frankowego jest niewielkie, waluta i kurs stabilny i jak przez 30 lat urośnie o 20% to max (podaję cyfry trochę z dupy, ale mniej więcej tak wyglądały te kalkulacje). Jeżeli dostawałaś symulację rat to ta frankowa była niższa o 40-50%. Nikt nie mówił np. że kurs franka jest sztucznie utrzymywany przez Bank Szwajcarii, nikt nie pokazywał tabel, że jest na najniższym poziomie od dziesięcioleci. Oczywiście internet już był, ale najpierw trzeba znać zagrożenia. Banki, w swojej pazerności nie zabezpieczyły sobie tyłów, nie przypuszczając, że sprawy sądowe stanął się tak powszechne. Albo przewidziały to, ale zarobiły i dalej zarabiają na tych kredytach tyle, że nie ma to większego znaczenia.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2023 o 14:44

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 14) | raportuj
10 stycznia 2023 o 13:06

@marcelka: Trzeba również ponosić konsekwencje tego, że zaproponowało się komuś umowę niezgodną z prawem i ktoś po czasie się zorientował i chce ją unieważnić. Zwłaszcza, gdy jest się podmiotem profesjonalnym z olbrzymimi możliwościami finansowymi. Nikt nie skarży kursu franka, tylko źle skonstruowane umowy i zawarte w nich klauzule abuzywne. Słyszałem, że zaczyna się podważać WIBOR jako wskaźnik oprocentowania kredytów złotówkowych. A jest on w umowach od lat. Więc nie tylko frankowicze mają pomysły, by sądzić się z bankami. I uprzedzając - gdyby WIBOR spadał, też nikt by się nie zastanawiał, czy jest to wskaźnik do podważenia, czy nie.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 16) | raportuj
10 stycznia 2023 o 12:49

@Samoyed: Umowy "frankowe" były zawierane, gdy o klauzulach abuzywnych wiedzieli li tylko prawnicy. Analiza zdolności kredytowej w bankach była tak ustawione, że mało kogo przeciętnie zarabiającego było stać na kredyt w złotówkach. Telewizja, radio, prasa krzyczała o tym, że jak kredyt to tylko we frankach, bo to najkorzystniejsze. Pojedyncze głosy o ryzyku były obśmiewane tak, jak teraz obśmiewane jest to, że ktoś ten kredyt we frankach wziął. Ile z tego było artykułami sponsorowanymi oficjalnie, ile nieoficjalnie a ile reklamą tego nie wie dzisiaj nikt. Większość doradców kredytowych była nimi tylko z nazwy - byli pośrednikami banków, którzy mieli na uwadze przede wszystkim własną prowizję ze sprzedaży kredytu a nie dobro kredytobiorcy :) A niewielu ludzi posiada taką wiedzę ekonomiczną i prawniczą, żeby we własnym zakresie analizować każdy paragraf umowy Nikt "odgórnie" nie pomógł i raczej nie pomoże kredytobiorcom, choć przydałoby się rozwiązanie systemowe. Te które próbowano przeprowadzić, miały na celu jedynie ochronę interesów banku. Anulowanie umów dokonuje się wyrokiem sądowym i statystyki są takie, że "frankowicze" wygrywają ponad 80% spraw w pierwszej instancji i prawie 100% w drugiej. Co więcej - tendencja jest taka, że coraz częściej, banki nie odwołują się od wyroku w pierwszej instancji aby uniknąć kosztów. To bank jest podmiotem profesjonalnym. To on ma prawników, analityków i doradców. I to on powinien proponować umowy zgodne z prawem i mające na względzie równość stron. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że sądy wydają wyroki nie mając do tego przesłanek i że wyroki są niesprawiedliwe? I jeszcze jedno. Całe to zamieszanie z kredytami frankowymi wpłynęło bardzo mocno na świadomość społeczną i trochę ukróciło samowolę banków. Otworzyło również możliwości do negocjowania umów i wykreślania z nich klauzul niedozwolonych.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
27 listopada 2022 o 22:21

@mama_muminka: Dzięki za psychoanalizę :D Miejsce zamieszkania to mój bardzo świadomy wybór. Mieszkałem w Wielkim Mieście, mieszkałem w miasteczku i mieszkanie w lesie najbardziej mi odpowiada. Jeżeli z jakiegoś powodu zmienią się moje potrzeby bytowo-mieszkaniowe, nie będę miał problemu z jego zmianą. Jestem już w takim wieku, że nie robią na mnie wrażenia metki na szmatach, a moja pozycja zawodowo-finansowa, jest na tyle stabilna, że nawet nie zastanawiałem się, że mogą to być sklepy postrzegane jako "dla bogaczy", ot rozpoznawalne marki. Gdybym wiedział, że wszyscy czepią się tych nieszczęsnych sklepów, albo bym ich nie podawał, albo zamienił na CCC :)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
24 listopada 2022 o 20:59

@KatiCafe: pani RZUCIŁA tam ten papierek. Wystarczy mieć trochę przyzwoitości, żeby zrozumieć. I trochę podstawowego wychowania, żeby wiedzieć co się robi ze śmieciami. Nie zwykłem oceniać ludzi po zakupach i zawartości portfela. I w jednym i w drugim sklepie można kupić buty w różnych cenach, także takich dostępnych dla przeciętnego zjadacza chleba. Cham i brudas zostanie chamem i brudasem choćby miał miliony na koncie.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
24 listopada 2022 o 20:48

@digi51: wiesz, dodałem ten dopisek, żeby nie było, że to gdzieś w sklepie, gdzie głównie sprzedaje się tanie wino miejscowym koneserom :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
27 kwietnia 2022 o 14:18

@Oko333: A możesz mi odpowiedzieć na pytanie, co mi po urzędzie który jest czynny do 15 czy 16, skoro od 13 nie mogę niczego załatwić? Przecież, nawet średnio kumaty człowiek, widzi że jedynie co szwankuje, to organizacja pracy. Rozwiązanie jest prostsze niż budowa cepa: Jedno stanowisko obsługuje 2 urzędników. Każdy po 4 godziny przyjmuje ludzi (7-11 i 11-15). Po obsłużeniu klientów masz czas na przerobienie papierów. I podobnie druga osoba. Ale wymagałoby to myślenia i być możliwe, w zależności od systemów informatycznych i procedur, pracy na 2 zmiany (7-15 i 11-19), a kto to widział, żeby pani w urzędzie pracowała dłużej niż do 15? Ta druga zmiana byłaby potrzebna tylko wówczas, gdy istnieje obowiązek wprowadzenia danych do systemu tego samego dnia. Bo jeżeli nie ma takich procedur, to ten kto obsługuje od 11, obrabia papiery z poprzedniego dnia od 7 następnego dnia. Do tego, aby tak zorganizować pracę, nawet nie trzeba studiów kończyć :) wystarczy chwilę pomyśleć. Ale po co? Petent i tak przylezie, bo musi załatwić swoje sprawy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 lutego 2022 o 0:40

Jeżeli nic się nie zmieniło, gdy złożysz odwołanie do sądu, to w ustawowym czasie (nie pamiętam - 14 czy 30 dni) dostaniesz informację o zmianie decyzji i pieniądze na konto. Zus nie idzie do sądu z przegranymi sprawami, ale co któraś sprawa przechodzi przez wszystkie odwołania. I część osób odpuszcza, zwłaszcza drobne kwoty. A to zawsze jakaś oszczędność. Niestety...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
4 lutego 2022 o 11:47

@marudak: No i ci, którzy nie mają bladego pojęcia o sprzedaży na allegro wyminusowali ci merytoryczny komentarz. Dodając trochę informacji i narażając się na wyminusowanie :) Chcesz 3 paczki? zrób 3 zamówienia. Przy zasadach allegro, chyba nikt nie grupuje zamówień od jednego klienta. Jeżeli robisz jedno zamówienie i są dopłaty do paczki, wynika to z gabarytu przesyłki, jej wagi, konieczności zapakowania w pudełko a nie foliopak i tysiąca innych zmiennych niewidocznych dla kupującego. Ale najlepiej wyzwać sprzedającego od Janusza biznesu samemu nie mając pojęcia o działających mechanizmach. Na zasadzie nie wiem, ale się wypowiem.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
29 września 2021 o 19:56

Bardzo podobna historia sprzed 2 tygodni. Postanowiliśmy wylecieć na przedłużony weekend do Portugalii. Podczas powrotu z przodu samolotu siedziało mocno podpite i zabawowo nastawione towarzystwo. Głośna muzyka z głośnika, krzyki, obrażanie pasażerów, brak reakcji na polecenia załogi. Po lądowaniu w Modlinie, prośba od załogi o pozostanie na miejscach. Weszło kilku panów w kominiarkach i wyprowadzili zabawowe towarzystwo. Jeden z wyprowadzanych się stawiał, więc z bliska przyjrzał się płycie lotniska :) Jakoś mi ich nie żal. I mam nadzieję, że będzie ich to wyjątkowo słono kosztować.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
22 lipca 2021 o 17:00

@Ohboy: To akurat jest proste. Żeby żaden internetowy "no name" nie bił piany, że gdyby zapłaciła złotówkę więcej to nagle uzdrowiłoby to całą sytuację. Tu piekielnością jest zachowanie pracowników. Zgodziłeś się na taką stawkę to pracuj. Jeżeli sądzisz, że zasługujesz na więcej - idź po podwyżkę. Jeżeli z jakichś powodów odchodzisz - daj znać chwilę wcześniej, żeby można było zorganizować zastępstwo. Tak zachowują się dorośli ludzie. Gnojki strzelają focha, udają, że pracują a chcą kasy jak za pracę, porzucają bez ostrzeżenia stanowisko pracy...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
21 lipca 2021 o 17:05

Do wszystkich, którzy zarzucają autorce zatrudnianie na czarno. Wiecie, że od ub. roku za osoby do 26 roku życia zatrudnione na umowie zlecenie/umowie o pracę nie odprowadza się podatku dochodowego, a jeżeli się uczą to również nie trzeba się martwić o ZUS? Więc trzeba po prostu podpisać umowę i dokumentować godziny pracy. I to wszystko. A ponieważ odpadają daniny dla państwa można bez problemu zapłacić takiej osobie wyższą stawkę.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 16) | raportuj
7 lipca 2021 o 15:20

O tym, czy regulaminy są logiczne i czy nie, możemy sobie podyskutować prywatnie. Wsiadając do komunikacji, kupując bilet automatycznie się je akceptuje. A wykłócanie się z pracownikiem, który ma ie egzekwować, jest ZAWSZE bez sensu. Dokumentem potwierdzającym prawo do zniżki jest ważna legitymacja. Podobnie ma się rzecz z innymi zniżkami i we wszelkiej komunikacji. I też z kanarami nie ma dyskusji, że dzieciak wygląda na ucznia. Legitymacja szkolna, z tego co pamiętam jest ważna do końca września. Tatuś nie miał czasu przez cały rok szkolny dopilnować ważności dokumentów, to niech płaci za bilet. Nie rozumiem nagonki na autora. Ma regulamin pracy i regulamin przewozów, którego nie wymyślił, których musi przestrzegać, za przestrzeganie którego mu płacą. Przymknięcie oka może się odbić na jego kieszeni, więc nie ma żadnego interesu żeby to robić.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
7 czerwca 2021 o 12:26

Codziennie w drodze do pracy przejeżdżam przez tak idiotycznie zaprojektowane skrzyżowanie. Skrzyżowanie jest w kształcie litery T, główna (z mojej perspektywy) to "nóżka" litery. Wyjeżdżam z podporządkowanej. Po obu stronach mam płoty i żywopłoty, które zasłaniają widoczność nawet w zimie. Wzdłuż drogi głównej, na którą wjeżdżam jest ścieżka rowerowa i chodnik a przejście jest równocześnie przejazdem dla rowerów. Żeby cokolwiek zobaczyć przed wjazdem na główną muszę stanąć na przejściu/przejeździe dla rowerów. Ja wiem jaka jest sytuacja i zawsze robię to delikatnie i powoli. A i tak zdarzyli mi się "geniusze" którzy zatrzymywali mi się tuż przed nadkolem i walili w maskę, bo oni mają pierwszeństwo. Uprzedzając ataki - nie wjechałem im tuż przed kołem, tylko czekając na możliwość włączenia się do ruchu na głównej doczekałem się pedalarza. Tak, częściowo blokowałem przejazd, ale technicznie nie da się inaczej pokonać tego skrzyżowania a on widział mnie z daleka i miał czas i możliwość wyhamować i ominąć.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
6 maja 2021 o 23:02

Skoro już poświęciłaś tyle czasu i pieniędzy, poświęć jeszcze chwilę i sprawdź kto jest organem nadzorczym dla biblioteki. Pewnie jakiś wójt albo burmistrz. Możesz również zdobyć służbowy adres mailowy miłej pani. Jak już będziesz miała te informacje możesz: 1. Zadzwonić jeszcze raz do "miłej" pani i powiedzieć jej, że jeżeli do końca tygodnia nie wyśle ci skanów interesującej cię pozycji, na biurku wójta lub burmistrza znajdzie się pismo, które właśnie ma na mailu. 2. W piśmie możesz opisać sytuację (sama w sobie mogłaby być podkładką do wyciągnięcia służbowych konsekwencji a przynajmniej "pogadanki" z szefem). Możesz ją również ubarwić (np. tym, że pani zaproponowała ci odsprzedaż książki z zasobów biblioteki za np. 1000 zł). Pismo może być jeszcze adresowane do wiadomości Policji. Albo adresowane do policji z zawiadomieniem o wyłudzenie/osiąganie korzyści prywatnych ze sprzedaży powierzonego mienia, z wiadomością do wójta/burmistrza. Jeżeli pani ma gdzieś tą książkę, z pewnością uda ci się uzyskać skany, bo to ona w razie "W" będzie się tłumaczyć szefowi i ew. Policji. I nawet jeżeli jest to jakaś lokalna "sitwa" to musi mieć świadomość, że jeżeli nadałabyś temu oficjalny bieg, to będzie miała co najmniej przykrości. Jeżeli nie ma książki, to przynajmniej napędzisz jej strachu :) 3. Jeżeli jednak nie otrzymasz skanów, zawsze możesz wysłać skargę na zachowanie pani bibliotekarki. Niekoniecznie z zarzutami natury karnej :) Wredny jestem, wiem. Ale jak nie potrafię przejść spokojnie nad taką bezinteresowną złośliwością.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
27 stycznia 2021 o 17:38

Odpowiem ci starym dowcipem mam nadzieję, że moja żona, po mojej śmierci nie sprzeda moich wędek za te pieniądze, które podaję przy zakupie ona zapewne tak samo myśli o swoich torebkach Dopóki nie nadwyręża to wspólnego budżetu, oboje wydajemy pieniądze z puli indywidualnej, takie zachowanie pomaga utrzymać spokój i zapobiega zbędnym komentarzom w złości.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1022 23 następna »