Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Armageddonis

Zamieszcza historie od: 2 czerwca 2014 - 18:37
Ostatnio: 26 kwietnia 2019 - 17:06
  • Historii na głównej: 62 z 132
  • Punktów za historie: 26779
  • Komentarzy: 303
  • Punktów za komentarze: 1374
 
zarchiwizowany

#69214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed chwili.

Wracam właśnie z pracy, co wiąże się dla mnie z podróżą tramwajem. Jak to w godzinach szczytu wygląda - każdy wie.
Podjeżdża w końcu mój rydwan - zapchany do granic, no ale cóż, następny za 10 minut, a pewnie lepiej nie będzie, więc wsiadam. Wraz ze mną wsiada [O]na wraz z koleżanką, nazwijmy ją [G]rażyna. Panie na oko po 50-tce, z nieodzownym wózkiem zakupowym i minami przy której lustra pękają.
Wsiadają więc, drepcząc za mną krok w krok. Oczywiście natychmiast napotykam ścianę ściśniętych ludzi, więc obracam się tak by nikogo nie zabić przy upadku i czekam na odjazd. [O]na miała inne plany.

[O] - piekielna
[J] - Ja

[O] - Ku**a, jaki zapchany, po co ta hołota się wpie***la do niego jak widzi że się nie da. Widzisz to Grażyna? Chodź dalej od tych drzwi.
[J] - Życzę powodzenia.
[O] - A co się ku**a wtrącasz?
[J] - A to się wtrącam że nie ma nigdzie miejsca i się musisz z tym pogodzić.
[O] - Ja sobie nie przypominam abyśmy byli na "Ty"!
[J] - Ja sobie też nie przypominam, a jednak według Pani jesteśmy.

Kobieta się zapowietrzyła i do swojego przystanku siedziała cicho. Do swojego, czyli... do następnego, oddalonego o 300 metrów od przystanku na którym wsiadała.

komunikacja_miejska grażyny

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)
zarchiwizowany

#69177

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Będzie krótko.

Pozdrawiam geniusza który godzinę temu prawie amputował mi palce u stóp, stwierdzając że świetnym pomysłem będzie wbicie się z maksymalną dopuszczalną w terenie zabudowanym prędkością w osiedlową uliczkę, bez włączania kierunkowskazów.

Byłoby o wiele mniej piekielnie gdyby nie fakt, iż geniuszem tym był "pan władza" w oznaczonym radiowozie.

EDIT:
Nie, nie szedłem środkiem ulicy. Przechodziłem przez pasy, jak na przykładnego obywatela przystało. Panom najwyraźniej śpieszno było po pączki z pobliskiego dyskontu.

policja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (219)

#68901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o żebrzącej kobiecie przypomniała mi własne przeboje z żulami. W Gdańsku Oliwie, przy dworcu PKP, często, a właściwie codziennie, można spotkać pewnego jegomościa. Wielki jak góra, po 2 metry wzdłuż i wszerz, rudawy, koło 30-tki. Chodzi od "szefunia" do "kierownika" prosząc o drobne na piwko. Jakiś czas temu najwyraźniej sobie mnie upatrzył, bo 3 razy dziennie potrafię zostać na kilka sekund jego "kierownikiem", co go powinien w nagłej potrzebie poratować.

Mam jednak zasadę. Żulom i pijakom mówię stanowcze nie. Nie widzi mi się dokładać do czyjegoś nałogu, a i krew mnie zalewa, jak widzę że ktoś taki, nic nie robiąc, dostaje zasiłek w wysokości emerytury mojej babci, 40 lat pracującej jako pielęgniarka i jeszcze ma czelność o pieniądze prosić.
Nie i tyle. I za każdym razem mówię mu NIE, ale zawsze pyta. Może to amnezja, spowodowana nadmiernym spożyciem alkoholu, nie wiem. Ostatnio podszedł mnie jednak od innej strony.

Idę jak zwykle na SKM, już widzę jak idzie w moją stronę. Nie zwalniając podnoszę dłoń, mówię nie i idę dalej.
- Ale Kierowniku, ja z czym innym!
- Słucham?
- Wie pan która godzina?
Trochę głupio się zrobiło, ale spodziewałem się tradycyjnego pytania o drobne.
- 14:15. - mówię, i idę w swoja stronę, myśląc że to koniec. Myliłem się:
- Kierowniku...
- Tak?
- Daj pan te 2 złote w końcu, nie bądź pan Żydem.

Cóż, żydem byłem, nie dałem.

żulik

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 342 (412)
zarchiwizowany

#69066

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii Prawdziwi Patrioci.

Pozdrawiam Sebę, który dziś w godzinach popołudniowych, idąc Aleją Grunwaldzką w Gdańsku, z chwalebnym sloganem "Urodzeni Patrioci" na piersi, spluwał co pięć kroków na ziemię zroszoną krwią przodków.

Oby Ci te plwociny w gardle stanęły.

Patriotyczny Seba

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (38)
zarchiwizowany

#69056

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia którą opiszę będzie dotyczyła kobiety u której wynajmuję pokój. Ona - sama w sobie świetna kobieta, bardzo miła, wszystko idzie z nią załatwić, po prostu złota kobieta, ale... No właśnie. Gdyby było tak różowo to bym tych wypocin tu nie umieszczał. Do dzieła:

Jedynym problemem są tak naprawdę usterki w mieszkaniu. Dzielimy je z 3 innymi osobami, więc siłą rzeczy, raz na jakiś czas coś się może zepsuć ze względów eksploatacyjnych. Oto zaś krótka lista największych modyfikacji, z jakimi mieliśmy do tej pory do czynienia:

I. Zaczęło się od kranu w kuchni. Kiedy, nie wiem, dziurawy był gdy już się wprowadziłem. No dobra, coś tam podziałałem, silikon jakoś dziurę zasklepił. Do czasu. W końcu, stwierdziwszy iż za taką cenę (1100 za pokój, fakt, w świetnej lokalizacji, ale jednak) dobrze by było standard podwyższyć. Prośba wystosowana w Sierpniu. Spełniona tydzień temu. Ważne że jest.

II. Drzwi do kuchni. Nie żeby był to jakiś wielki mankament mieszkania. Chodziło tylko o to że kurtki wiszące w przedpokoju przesiąkały zapachem gotowanego jedzenia. Niektórym to może przeszkadzać, rozumiem.
Wraz ze współlokatorami poprosiliśmy o zamontowanie drzwi. Pod koniec Sierpnia. W końcu, w połowie Września była do odebrania... framuga. No dobra, właścicielka mówi że drzwi dowiezie. Dowiozła... po kolejnych 2 tygodniach oczekiwania.
Wszystko zamontowane, pięknie... ale drzwi się nie domykają. Wykonałem więc drobne wgłębienie w futrynie, jakoś, na słowo honoru, można je domknąć. Słodko. Dziś na stole w kuchni zobaczyłem stalowy zamek, do zamontowania we framudze. Oczywiście montaż samodzielny.

III. Ogrzewanie. Wiemy tyle, że jest. I rzeczywiście, czasami grzeje. Raz w moim pokoju, raz u któregoś ze współlokatorów, innym razem w kuchni jest 30 stopni, podczas gdy reszta kaloryferów zimna jak serce byłej. Telefon do właścicielki, cytuję:
"A, no bo taka tam jest ta instalacja, nic z tym nie zrobimy, odpowietrzać trzeba."
Ok, niby nic wielkiego, raz na kilka dni wspiąć się na stryszek aby odpowietrzyć instalację. Jednakże, zima zbliża się wielkimi krokami. Będzie nieciekawie wrócić z pracy do pokoju o temperaturze 10 stopni.

Nie będę się rozpisywał nad drobnymi usterkami jakie czasem się zdarzają, powiem tylko iż doszło do tego, że ze współlokatorką żartujemy sobie, że gdybyśmy mieli dostawać 50zł za każdą naprawę, mielibyśmy już na miesięczny czynsz. Coś mi mówi że rzeczywiście trzeba będzie pomyśleć nad jego renegocjacją.

mieszkanie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (48)

#68650

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótko o elementarnych brakach w wykształceniu. Dostałem przed chwilą sms'a od klientki. Cytuję:

"Dziendobry panu mugł pan zadzwonic wsprawie kredytuna muj numer 123456789"

Witki mi opadły, oczy krwawią do tej pory.

klienci mądrzy inaczej

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (295)
zarchiwizowany

#68938

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed chwili. Jadę tramwajem do pracy, w pewnej chwili widzę taką oto sytuację:
Stoi starsza kobieta na środku przejścia dla pieszych, które właśnie przecina tramwaj. Widać że nad czymś się usilnie zastanawia. Po chwili namysłu, zamiast poczekać aż tramwaj przejedzie, obchodzi od tyłu jadący pojazd, schodząc z przejścia dla pieszych, po czym przechodzi na drugą stronę ulicy, środkiem skrzyżowania.
I ja nie mam nic do tego, jak ktoś chce umrzeć to proszę bardzo, wolna ręka.
Mam tylko jedno pytanie:
PO CO?!

przejście dla pieszych

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (55)
zarchiwizowany

#68819

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka dni temu dołączył do naszego zespołu kolega, nazwijmy go Przemek. Przemek jest... specyficzny. Typowe oczko w głowie bogatych rodziców, nie kryje się ze swoim "wdupizmem" i traktuje wszystkich z góry. W ciągu dwóch dni, zdołał zrazić do siebie wszystkich, włącznie z własnym szefem. Oto kilka smaczków, które się do tego przyczyniły:

I.Rozmawiamy sobie wszyscy o dupie Maryni, korzystając z wolnego czasu, gdy w końcu ktoś spytał, co właściwie Przemka zachęciło do pracy u nas. Odpowiedź, cytuję:
"A bo wiesz, matka mi powiedziała że mieszkać sobie mogę u niej ile chcę, ona wszystko mi opłaci, ale bym chciał coś własnej mieć kasy, na wyjazdy i takie tam".
Gość przed 30-tką, mieszka u mamusi i nie dokłada się do rachunków bo mu się wyjazdy marzą. Trochę nie halo, ale nie nam oceniać.

II. Koleżanka wspomniała wczoraj że jej samochód nie chce odpalić i musi jakoś skombinować kasę na naprawę. Samochód ma 10 lat, nie jest jakiś super sprawny, ale naprawa tania nie będzie.
Komentarz nowego kolegi:
"Nie lepiej kupić nowy?"

III. Wisienka na torcie. Przemek chwali się ile to ma wolnego czasu w nowej pracy i jak mu się tu u nas podoba. Wpadnie na godzinkę do biura, posiedzi na kwejku i do domu. Jedna z koleżanek stwierdziła półżartem, że musi mieć w takim razie mnóstwo ulotek rozwieszonych na mieście, skoro w biurze nie ma wiele roboty. Odpowiedzią wbił nam szczęki w podłogę:

"Nie no, mi ulotki mama wiesza, więc czasu mam mnóstwo".

Czekamy na nowe rewelacje.

kolega z pracy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 42 (230)

#68559

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio na National Geographic leci program pod wdzięcznym tytułem "Komornicy". Ze względu na branżę w której pracuję, oglądam z ciekawością, bo biuro firmowego windykatora mam pod drugiej stronie korytarza, a nadal niewiele wiem o tym, czym się właściwie zajmuje.

Są różne sytuacje, ja rozumiem utratę pracy, zdrowia, czy po prostu potknięcie życiowe i problemy finansowe. Wystarczyłoby wtedy zadzwonić, wyjaśnić jaka jest sytuacja, i gotowe. Jest możliwość, w takich przypadkach, odłożenie płatności rat nawet na 6 miesięcy.

Ale nie.
Lepiej jest nie odbierać telefonu, udawać że się nie istnieje a jak się już telefon łaskawie odbierze to krzyknąć: "JA WAM NIC NIE MUSZĘ, ZŁODZIEJE PŁACIĆ!" (autentyczny cytat). Oczywiście w pewnym momencie firma wysyła monity do klienta. Koszt każdego? 15 zł. OCZYWIŚCIE dodane do ogólnej kwoty pożyczki do spłacenia. Czasami, po otrzymaniu pierwszego monitu klient przypomina sobie że jakąś pożyczkę brał i wtedy dzwoni z krzykiem że "JAKIM PRAWEM MY MU WYSYŁAMY TO GÓ**O, ON PAMIĘTA!" (również autentyczny tekst klienta).

Po pewnym czasie, gdy wpłaty nadal niet, pora na odwiedziny u klienta. Więc jadę z nadzieją że zastanę K w domu. Czasami zdarzy się spotkać rodzinkę, która nagle dowiaduje się że syn/mąż/żona/córka ma do zapłaty 400zł, i jak nie zapłaci do końca tygodnia to zaczną się odwiedziny komornika w asyście policji, a nie gościa w gajerku. Z reguły pomaga, rodzinka wbija klientowi do głowy oczywistą oczywistość, że jak się zobowiązało do czegoś to się należy wywiązywać. Pięknie.
Są jednak przypadki że wydzwania do mnie rodzinka w Sobotę tuż przed północą, i ku**ami i ch**ami grozi abym anulował ratę bo jak nie, to... Właściwie to się jeszcze nie dowiedziałem co.

Są też klienci którzy myślą że są sprytni. Dzwonię do jednego, mówi że już opłacił, on mi wyśle dowód przelewu. Po trzech dniach nic, dzwonię raz jeszcze. To samo, już wysyła dowód. I tak w kółko. W końcu przestał odbierać telefon. Pora odwiedzić. Osiedle zamknięte, punkt dla niego.

Dzwonię więc do zakładu pracy. Facet oddzwania po godzince, okazuje się że "telefon zgubił" i zapomniał opłacić (Tak, dwa monity które przyszły pod adres zamieszkania to pewnie do zaginionego brata bliźniaka). No dobra, załóżmy że wierzę. Facet się zreflektował, opłacił, słodko.

I tak co miesiąc. Ile to się historii nasłuchałem o sobie i firmie to moje.
Tekst "Ja nic nie muszę" - na porządku dziennym.
A jak przyjdzie co do czego i komornik siądzie na ruchomościach lub wypłacie, to leci Janusz do TV bo "złodzieje mnie naciągnęli bo ja czytać umowy nie musiałem" (również cytat klienta, z poprzedniej roboty).

A ja głupi zawsze myślałem, że jak się do czegoś zobowiązuje podpisem, to wypada się z tego wywiązać.

klienci zobowiązania

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 246 (332)

#68427

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o tym jak to odpowiednie hobby może uratować portfel, zdrowie, a być może i życie.

Na początek słów kilka o moim hobby. Jest nim kolekcjonowanie broni białej. Wszystko, od scyzoryków przez małe noże, aż do maczet i toporów jest w zasięgu mego zainteresowania. Z racji mej pracy, w której często muszę przenosić ważne dokumenty należące do klienta, jeden egzemplarz z kolekcji zawsze mam w torbie. Dodaje pewności i działa jako straszak, tak jak w przypadku który opiszę.

A teraz wracamy do historii. Miała ona miejsce wczoraj, około godziny 21, w tunelu pod SKM Politechnika. Wracam akurat z pracy, z torbą na ramieniu. Wchodząc do tunelu widzę na jego drugim końcu typowego Sebę: 170cm wzrostu, na oko 70kg wagi, łysy aż się glaca błyszczy. Pręży swoje nieistniejące muskuły przed wyimaginowaną Elwirą, będąc najwyraźniej pod wpływem jakichś środków odurzających.

Gdy przechodzę obok, Seba najwyraźniej zauważa me istnienie, bo obracając się w moją stronę sięga do kieszeni i mówi:
- Dawaj, ku**a, portfel.

W międzyczasie z kieszeni wyciąga "motylka" i kieruje go w moją stronę. Cóż, do szpitala trafić nie zamierzam, myślę sobie, więc, korzystając z tego że Seba był mistrzem pomyślunku i stał jakieś 4-5 metrów ode mnie, wyciągam z torby "Maleństwo".
Śpieszę z tłumaczeniem cóż to takiego.

"Maleństwo" to nóż, a właściwie kawał stali ważący 0,5kg, o ostrzu długim na 25cm. Seba, widząc narzędzie w moich dłoniach uruchomił w końcu trybiki uśpione pod czaszką, po czym zwiał z prędkością pozwalającą bez trudu wyprzedzić Usaina Bolta u szczytu jego kariery.

Dalsza droga powrotna przebiegła bez przeszkód.

Zanim pojawią się pytania które już słyszałem milion razy, tłumaczę:

I. Często ludzie pytają mnie "po co to zbieram". Cóż, chociażby właśnie przez takie sytuacje jak opisana wyżej. Poza tym, ciekawe są miny ludzi gdy dowiadują się o moim hobby.

II. Co do "legalności" takiego hobby, bo zapewne wielu z was ma wątpliwości co do tego aspektu kolekcjonowania noży - gdyby było to nielegalne, nie sprzedawaliby tego w internecie czy na bazarze. W razie dalszych wątpliwości, odsyłam do Ustawy o Broni i Amunicji.

Seba napad hobby noże

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (333)