Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Crannberry

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2018 - 18:11
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 11:23
  • Historii na głównej: 109 z 109
  • Punktów za historie: 17863
  • Komentarzy: 2272
  • Punktów za komentarze: 17762
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
9 czerwca 2021 o 13:56

@Ohboy: wybierasz osobę, z którą jesteś blisko i liczysz na to, że dorosły człowiek będzie umiał się zachować stosownie do okoliczności. U osoby, która nie lubi być w centrum uwagi, ryzykujesz z kolei, że nie wywiąże się do końca ze swojej roli. Akurat miałąm pecha zaliczyć jedno i drugie na swoim pierwszym ślubie. Na cywilnym w Irlandii moja tamtejsza przyjaciółka ni stąd ni zowąd strzeliła koncertowego focha, bo nikt nie zwracał na nia uwagi i ostentacyjnie wyszła w trakcie obiadu, a na kościelnym w Polsce moją świadkową była przyjaciółka od czasów dzieciństwa, która z kolei okazała się mieć jakieś zahamowania, o których nie wiedziałam, bo zawsze zachowywała się normalnie. Tymczasem w kościele nawet odmówiła zajęcia miejsca dla świadków, bo "ludzie się patrzą, a ona tego nie lubi", przy składaniu życzeń to samo, a w trakcie wesela, kiedy była potrzebna jej pomoc, znikała. Obydwie dorosłe kobiety koło trzydziestki, które wydawało mi się, że dobrze znałam... W tej chwili moją świadkową będzie przyjaciółka z Monachium, którą też znam dobrych kilka lat, jest mi bardzo bliska, bardzo mi pomaga we wszystkich przygotowaniach (angazuje się bardziej niż mój facet), ale gwarancji, że podczas wesela nie wypije za dużo (ma bardzo słabą głowę i upija się jedną lampką prosecco) i nie zrobi/powie czegoś głupiego nie mam żadnej. Mogę tylko liczć na jej rozsądek.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
9 czerwca 2021 o 13:27

@dayana: Czekaj, Zrównujesz trzylatkę zachwyconą panną młodą z dorosłą kobietą, która popełnia koncertową gafę specjalnie i po złości? Ja rozumiem, że taka osoba jest owszem mentalnie na poziomie trzylatki, no ale mimo wszystko…

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 18) | raportuj
9 czerwca 2021 o 12:39

@clockworkbeast: nawet jeśli jesteś młodą siksą, której rodzice postanowią zafundować wesele (bo tak chcą i im na tym zależy), to gości nadal obowiązują zasady dobrego wychowania :)

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 19) | raportuj
9 czerwca 2021 o 12:33

@nyktimene: owszem, nie wystawa, ale jakieś normy zachowania, w tym dress code'u, obowiązują. Idąc gdzieś, należy się ubrać stosownie do miejscai okoliczności. A suknię ślubną zakładamy na własny ślub, a nie cudzy, koniec kropka.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
9 czerwca 2021 o 12:30

@Ohboy: możesz znać kogoś ileś lat i nigdy nie wiesz, jaki numer i kiedy ci wytnie. Rola świadków jest bardzo trudna dla osób, które lubią być w centrum uwagi, bo muszą cały dzień pozostawać w cieniu pary młodej. Jeżeli ktoś ogólnie nie przepada za graniem "drugich skrzypiec", do tego sobie wypije i postanowi "być na świeczniku", to mamy przepis na żenującą sytuację

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
8 czerwca 2021 o 18:25

@Ata11: taką sama sytuację miał początkiem lat 90 mój wujek, kiedy budował dom. W któryś weekend rodzina i koledzy pomagali mu coś rozładować, czy wozić taczkami piasek, mniejsza z tym, jakas prosta fizyczna praca, do której nie była potrzebna ekipa murarzy. I poleciał ten sam tekst od przechodzącej panci. A piasek wozili: ekonomista po SGH, pułkownik - wykładowca na WAT, pracownik naukowy w trakcie doktoratu, adwokat i lekarz kardiolog. Bekę mieli z tego pół dnia :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 8) | raportuj
8 czerwca 2021 o 18:19

@Librariana: o to to... Dodawanie sobie prestiżu chwaląc się, ile się ma na rękę to taka sama wiocha jak te komentarze "jak się nie będziesz uczył". Trafił swój na swego.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
8 czerwca 2021 o 17:11

@metalurgia: @ElleS: Może jestem dziwna, dorastałam w dziwnym domu, a teraz otaczam się dziwnymi ludźmi i chodzę na dziwne imprezy, ale jeśli ktoś mnie zaprasza na kolację, to wezmę ze sobą butelke alkoholu dla gospodarza, a nie garnek zupy, czy reklamówkę schabowych. Sama też poczułabym się urażona, gdyby ktoś do mnie przyszedł z własnym prowiantem, gdyż dałby mi w ten sposób do zrozumienia, ze nie pasuje mu moja kuchnia. Oczywiście nie wypada pójśc w gości z pustymi rękami, ale przynosi się coś w formie prezentu dla gospodarza, a nie torbę żarcia. Na wesele tez pójdziesz z własnym kotletem? A co z gośćmi, którzy w moim mieście są przejazdem? Mają szukać supermarketu, a potem cos pichcić w hotelowym pokoju? Nosz dajcie ludzie... Wyjątek to oczywiście impreza, gdzie od początku dogadane jest, że jest składkowa - najczęściej jest to impreza przy grillu, gdzie goście przynoszą sałatki i dodatki lub coś na deser (mięso też z reguły zapewnia gospodarz)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
8 czerwca 2021 o 14:50

@Fahren: oczywiście, miałam nawet crusha 10 lat temu :D

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 czerwca 2021 o 14:40

@dayana: no ale jak ktoś zamiast się uczyć to dzieci robi, to jak ma coś umieć? Z historii wynika, że państwo tuż po skończeniu studiów mieli dzieci w wieku szkolnym, w dodatku dwójkę. Czyli młodsze musiało mieć co najmniej 7 lat, starsze co najmniej 9. O ile nie więcej, bo przerabiany w szkole materiał wymagał korków. To ile musieli mieć lat, kiedy je sobie zmajstrowali? 13-15? Nic dziwnego, że na naukę nie starczyło czasu

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
7 czerwca 2021 o 23:47

@Balbina: dzięki! Właśnie odpowiedziałaś na pytanie, które mnie od dłuższego czasu nurtowało - jeśli ktoś otworzy ci drzwi przed maską, a ty nie zdążysz wyhamować i je urwiesz, to kto jest winien?

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
5 czerwca 2021 o 9:35

@metalurgia: po pierwsze, z rodzajem herbaty i cukrem to nie było akurat niczyje życzenie, tylko monolog gospodyni. Po drugie, oczywiście, tych kilka godzin można spokojnie przesiedzieć „o suchym pysku” i nikt od tego nie umrze, jednak zapraszając gości naprawdę wypadałoby mieć w kuchni cokolwiek, poza światłem świeżym powietrzem i nie są to fanaberie smakowe, tyko takie elementarne podstawy dobrego wychowania. Zwłaszcza że w dorosłym życiu ilekroć spotykaliśmy się u któregokolwiek z nas, zawsze gospodarz podejmował gości, z czego ta koleżanka chętnie korzystała. Nie przypuszczaliśmy, że u niej będzie inaczej, a ona tez słowem nie zająknęła się, że impreza będzie składkowa. Większość z nas dała jej w prezencie butelkę jakiegoś alkoholu, a że przyjechaliśmy samochodami, konsumpcja tego, co przywieźliśmy nie wchodziła w grę. Po trzecie, może jestem dziwna i niedzisiejsza, ale mimo że na przykład nie piję kawy, zawsze mam ją w domu, czy właśnie cukier, którego tez prawie nie używam, właśnie w tym celu, że jak ktoś przyjdzie w gosci, żebym mogła go poczęstować. Te rzeczy naprawdę nie psują się tak szybko, i kupując małe opakowanie spokojnie zdąży się je zużyć.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
4 czerwca 2021 o 9:17

@Jorn: do domu zapraszam bliskich przyjaciół. Ze znajomymi z pracy spotykam się w knajpie. Nawet kiedy kogoś z pracy lubię, to nie wchodzę w taką zażyłość, żeby zapraszać do domu. Chyba że przestanę w danym miejscu pracować, wtedy dana osoba awansuje do roli prywatnego znajomego :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
3 czerwca 2021 o 23:11

@pasjonatpl: sytuacja, którą miałam na myśli pisząc komentarz wydarzyła się w Polsce. Koleżanka kupiła dom i zaprosiła kilkoro znajomych. Każdy coś tam przyniósł, ale jako prezent dla pani domu, a nie jako prowiant. Gospodyni nie przygotowała nic. Ale w Niemczech zdarzyły mi się dwie takie przygody. Jedna to wesele, które opisałam jako swoją pierwszą historię na tym portalu - zostaliśmy z byłym zaproszeni na „eleganckie, wystawne przyjęcie”, które okazało się być imprezą na stojąco na trawniku, gdzie każdy dostał po jednej kiełbasce i jednym piwie, co miało wystarczyć na cały dzień i kawałek nocy. Druga: facet, z którym się chwilowo spotykałam zaprosił mnie do domu na kolację, którą miał ugotować. Po czym okazało się, że jedyne co miał w domu do jedzenia to jedna piętka chleba i resztka pomidora. I jeszcze spytał, czy jestem bardzo głodna, bo w sumie on tak i wolałby tę piętkę zjeść sam

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
2 czerwca 2021 o 22:06

@digi51: co do klubu pełna zgoda. Stawia się wstęp i pierwszą kolejkę. Nie ma obowiązku fundowania drinków przez całą noc. Z wycieczką chodziło o to, że uczestnicy zrobili wspólną pulę jedzenia, którym „miastowi” chętnie się częstowali, natomiast nie poczuwali się, żeby samemu coś dołożyć. Zachowanie matki chłopaka piekielne. Ale to nie skąpstwo, tylko brak kultury. Że „miała wywalone” to nie jest żaden argument. Jeśli nie pasuje mi czyjaś wizyta, to go nie zapraszam. A skoro już zaprosiłam, to zachowuję się jak cywilizowany człowiek i z nim rozmawiam, a nie robię popisu buractwa z ostentacyjnym oglądaniem telewizji. Jeżeli to syn zaprosił tego kogoś za moimi plecami, to załatwiam temat z synem, a nie wyładowuję frustracji na gościu. Tak czy inaczej, niestosowne zachowanie.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 20) | raportuj
2 czerwca 2021 o 18:06

O ile podczas studiów składkowe domówki były jak najbardziej akceptowalne, bo imprezuje się często, a studencki budżet jest ograniczony, to mającym stabilną pracę i sytuację finansową 30-40-latkom, naprawdę nie wypada zapraszać gości i wymagać, żeby przyszli z własną wałówą, a z tym też się niestety spotkałam. Przychodzisz na "proszoną imprezę", wręczasz gospodarzom kwiaty/bombonierę/alkohol/upominek i zastajesz pusty stół. No, mogą ci herbatę zrobić. Ale tylko czarną, bo zielona się skończyła. Mleko też się skończyło, a cukru nie ma, bo nie używają. Zapraszając gości do domu raz, może dwa razy w roku, naprawę można się szarpnąć i postawić coś na stole. A jeśli nas nie stać, to nie zapraszamy gości. Jedyna dopuszczalna sytuacja, w której gość przynosi własny prowiant, to jeśli jest na jakiejś specjalnej diecie i może jeść tylko określone rzeczy (np. koleżanka stosująca dietę pudełkową o ściśle określonej kaloryczności, czy kolega z cukrzycą i celiakią, który przynosi swoje pieczywo). Druga rzecz, która mnie bardzo drażni, to ten nieszczęsny telewizor. Rozumiem kanał muzyczny puszczony w tle, na tyle cicho, żeby dało się rozmawiać, ale nie kiedy przychodzisz w gości na określoną godzinę, wchodzisz, telewizor napie*dala na cały regulator, a gospodarz odwrócony dupą do gości ogląda "jaka to melodia" czy innego Big Brothera. Odbieram to jako komunikat, że przeszkadzam i mam sobie pójść.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
2 czerwca 2021 o 17:19

Doskonale rozumiem. Miałam bardzo podobną sytuację. W kwietniu w Niemczech u lekarza rodzinnego usłyszałam, że nawet będąc w grupie ryzyka, muszę się liczyć z oczekiwaniem, które może potrwać jeszcze kilkanaście tygodni, więc kiedy tylko w Polsce uruchomili zapisy dla mojego rocznika, zapisałam się na szczepienie. Przydzielono mi termin na wtorek 11 maja. Johnsonem, z czego nawet się ucieszyłam, bo nie będę musiała 2 razy jeździć. Wzięłam tydzień wolnego w pracy i pojechałam do Polski. W poniedziałek 10 maja dzwoni mój lekarz rodzinny, że może mnie zaszczepić następnego dnia Pfizerem. Odpowiadam, że dziękuję, ale już mam termin szczepienia w Polsce, też na jutro, więc mogą mnie wykreślić z listy. Po południu przychodzi mail z e-zdrowia, że szczepienie przesunięte na środę. Nie ma sprawy, środa też pasuje. W środę rano przychodzi mail, że szczepienie przesunięte na sobotę po południu. To już nie pasuje, bo w sobotę miałam wracać do Niemiec. Dzwonię do przychodni, na szczęście jako punkt szczepień wybrałam jakąś prywatną przychodnię, więc ktoś od razu odebrał telefon (do publicznych ponoć nie idzie się dodzwonić). Tłumaczę, jaka jest sytuacja, że mam tydzień urlopu, a potem muszę wracać, więc do piątku owszem, ale później już nie. Pani na to, że w sumie nie powinna tego mówić, ale ten sobotni termin to też pic na wodę, bo Johnsonów nie ma i nie będzie. Wszystkie zużyto podczas tej nagłośnionej akcji szczepień w majówkę (tego, że preparaty zabrano tym, którzy mieli wyznaczone terminy szczepień w późniejszych dniach już nie nagłaśniano), następna dostawa dopiero na jakieś 6 tygodni. I że jeżeli bardzo mi zależy, to ona może mnie wpisać na sobotę na listę rezerwową na Astrę. Mówię, że dziękuję, ale mi to nie pasuje i niech mnie wykreśli. Będę się szczepić w Niemczech. Tyle dobrego, że udało mi się odkręcić sprawę u rodzinnego i dostałam termin na kolejny tydzień. W sobotę po południu na telefon mojej mamy dzwoni pan z tej prywatnej przychodni i pyta, gdzie ja jestem i dlaczego się nie zgłosiłam na szczepienie. Mama odpowiada, dlaczego mnie nie ma i przypomina, że przecież mieli mnie wykreślić. Pan na to, że jestem niepoważna i że przez takich jak ja szczepionki się marnują, na co mama, że jedyne, co tu jest niepoważne, to ten cały system szczepień

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 27) | raportuj
31 maja 2021 o 18:32

Już pomijając wszelkie aspekty moralne, ale jakim trzeba być debilem, żeby w dwudziestym pierwszym wieku przy powszechnym dostępie do antykoncepcji idąc w tango nie pomyśleć o tym, żeby się zabezpieczyć?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
31 maja 2021 o 16:05

@Meliana: nie doprecyzowałam, mea culpa :) Oczywiście masz rację. Jeśli ja zawaliłam, to rzecz jasna przepraszam, z tym że, jak piszesz, bez nadmiernego kajania się i bicia w pierś. Natomiast jeśli sytuacja niefortunna dla kilenta wynikła nie z mojej winy (np. firma kurierska zgubiła przesyłkę) - wyrażam ubolewanie ("bardzo mi przykro z powodu zainstniałej sytuacji, wyobrażam sobie, jak musi być dla Pani frustrująca, itd.") i rekompensuję stratę, ale bez przepraszania. A z innej beczki. Jedna sytuacja, w której kompletnie nie rozumiem komentarzy o "nieobchodzeniu czyjegoś zycia prywatnego", to kiedy ten ktoś najpierw o to wprost spyta (z reguł ciągnąc za język i dopytując op szczegóły), a po usłyszeniu odpowiedzi, zaperza się, "jak bardzo go to nie obchodzi". To po co pyta...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
31 maja 2021 o 12:13

@Librariana: tak samo jest na ebayu. W koszt przesyłki wliczona jest opłata za materiał do pakowania oraz za „robociznę” przy pakowaniu przesyłki. @Meliana: wyrazić ubolewanie, ale nie przepraszać, bo to tez jest ryzykowne. Używając słowa „przepraszam” wysyłamy komunikat, że przyznajemy się , że zawaliliśmy i dajemy drugiej stronie broń do ręki.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 31 maja 2021 o 12:13

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
30 maja 2021 o 16:02

Jeśli masz w pobliżu Apple Store, najlepiej udać się tam i zrobić diagnozę. Problemy z baterią może powodować błąd oprogramowania (sama się niedawno dowiedziałam). Ewentualnie zadzwonić na infolinię Apple, pracownik może też dokonać diagnozy zdalnie. Wtedy będziesz wiedzieć dokładnie, co konkretnie jest nie tak. Szukaniem odpowiedzi na forach jest jak szukanie miłości na Tinderze. Nie przeczę, że się da, ale jakim kosztem i ile czasu trzeba zmarnować na ludzi, którzy się chcą tylko pomasturbować

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
27 maja 2021 o 16:15

@VAGINEER: a w historii mowa o Opolu :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 maja 2021 o 15:03

@VAGINEER: w tym samym mieście czy może w innym, gdzie pracują inne urzędniczki?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
27 maja 2021 o 12:03

@Librariana: Dokładnie. Szycie na miarę, czyli bespoke, to już jest racej droższa impreza. Pamiętam jak jakieś 10 lat temu koledzy z działu w byłej pracy mieli fazę na szycie koszul u krawca. Koszt był wówczas około 60 euro za sztukę przy zamówieniu minimum 10 sztuk. Jeżeli mniej, to drożej. Podczas gdy w sklepie bardzo przyzwoitą koszulę dostaniesz już za 40-50 euro. Jeżeli ktoś umie szyć sam, albo ma krawca w rodzinie, który szyje mu za bezcen, to oczywiście, nie ma tematu. Przy komercyjnych cenach można pójść z torbami. Rok temu potrzebowałam narzutkę/bolerko z cieniutkiej wełny, do sukni ślubnej. Nie znalazłam nic gotowego w poszukiwanym kolorze, więc postanowiłam znaleźc kogoś, kto to zrobi. Za samą włóczkę wyszło prawie 50 euro, co mnie bardzo zaskoczyło. Drugie 50 za zrobienie wzięła dobra znajoma po baaaaaardzo zaniżonej cenie. Gdybym miała zapłacić normalną komercyjną cenę za kilkanaście godzin szydełkowania, obsrałabym się na miętowo. W tej chwili, ponieważ przez ten czas, który minął od pierwotnego terminu wesela, bardzo schudłam, muszę przerobić suknię ślubną (zwęzić i skrócić) i mam problem, gdyż zakłady krawieckie życzą sobie za tę usługę więcej niż kosztowała sukienka.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
26 maja 2021 o 18:28

@ooomatko: ok, jak porównamy Zarę z Primarkiem, to w zasadzie jeden szit, różnią się chyba tylko tym, że Primark korzysta z pracy dzieci, a Zara ponoć nie i rzeczy z Żary wytrzymują 3 prania więcej ;) Ale jeśli spojrzymy na sieciówki premium, powiedzmy Ralph Lauren, Hugo Boss (mam na myśli linię Hugo, bo Boss jest klasę wyżej) czy Armani Jeans (DKNY nie, bo robi buble), to faktycznie za parę stówek można dostać rzeczy bardzo dobrej jakości, które świetnie leżą. Jeśli chodzi o koszule za 50 i za 200zl to tez zalezy, które sieciówki się porówna. Bo między koszulami za 50zl z New Yorkera czy H&M a za 200zl z Seidensticker, Eterny czy polskiej Vistuli jest spora różnica w jakości

« poprzednia 1 241 42 43 44 45 46 47 48 49 50 5190 91 następna »