A wy myślicie, że w prywatnych firmach nie ma takich "specjalistów"? Pracowałem i tu, i tu i nie bardzo widzę różnice w poziomie wyedukowania pracowników.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 16:22
OK, i co wtedy? Masz na pieńku z wrednym sąsiadem. On dzwoni i wzywa pogotowie podając się za ciebie, karetka przyjeżdża i okazuje się oczywiście, że wezwanie jest bezzasadne i wpisują się na czarna listę. A jakiś czas potem umierasz, bo rzeczywiście potrzebujesz pomocy, ale do ciebie nie przyjechali, bo jesteś wylistowany. Jedyna metoda jest wystawianie mandatów za każdym razem i skuteczna egzekucja tychże.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 13:52
No właśnie serial. Te seriale maja jakąś ogłupiającą moc. Pamiętam, jak kiedyś moja mama poprosiła mnie o wyczyszczenie głowic w magnetowidzie (rzeczywiście tego wymagał). Bardzo mnie pilnowała, żebym przed otwarciem urządzenia wyjął wtyczkę z gniazdka itp. w celu zapewnienie mi bezpieczeństwa. Ale gdy tylko się zorientowała, że operacja zajmuje mi trochę więcej czasu niż się spodziewaliśmy i zaczęło grozić, że nie zdążę przed rozpoczęciem odcinka jakiegoś tasiemca, który chciała nagrać, to już nie było ważne, żeby wszystko bezpiecznie poskręcać przed ponownym uruchomieniem urządzenia…
Miałem podobne zdarzenie ze wspaniałym tatuśkiem. Rzecz się działa w Ostendzie na promenadzie wzdłuż plaży, na której to promenadzie jest też wyznaczona ścieżka rowerowa. Żeby dojść na plażę trzeba było tę ścieżkę przekroczyć, co tego dnia ze względu na ładną pogodę nie było łatwe z powodu dużego ruchu rowerowego. Wyczekałem, aż będzie przerwa w potoku rowerów i przeszedłem na drugą stronę. Usłyszałem za sobą dźwięk przewracającego się roweru i krzyk tatuśka, że powinienem uważać.
I jeszcze jedno: pracowałem kiedyś w prywatnej firmie i dzieliłem biuro z informatykiem. Czego ja się nie nasłuchałem. Np. dział sprzedaży produkował ogromne ilości danych, nie kasowali starych plików itp., więc co jakiś czas okazywało się, że brakuje im miejsca na dyskach. Nie było sensu kupować większych dysków, bo 90% plików nie było używanych od kilku lat. Kolega informatyk rozwiązywał problem przenosząc dane na płyty, czyszcząc dysk i wręczając użytkownikowi płyty, żeby ten nie stracił plików, których mógł kiedyś jeszcze potrzebować. No i taka Jola dostała takie płyty i wyjaśnienia. Informatyk wrócił do naszego biura i dostaje telefon, że Joli się miejsce na dysku kończy. Tak, natychmiast przekopiowała wszystkie pliki z płyty z powrotem do komputera:)
Inną ciekawą i często powtarzającą się sytuacją było żądanie użytkowników, żebym to ja naprawiał ich komputery pod nieobecność informatyka, bo w końcu w jednym pokoju z nim siedzę...
Może się zdarzyć. Zwłaszcza, że coraz popularniejsze są stacje automatyczne, gdzie płaci się poprzez włożenie karty płatniczej i wbicie kodu w czytniku przy pompie PRZED tankowaniem.
Mieszkam od pięciu lat w Belgii i nie zapomniałem ani jednego słowa po polsku. Za to w druga stronę to działa: nauczyłem się niderlandzkiego, a mój francuski znacznie się poprawił.
Powinieneś się poskarżyć do centrali na serwisy, szczególnie na ten pierwszy. Bo gwarancja jest na cały samochód (zresztą do tyczy to wszelkich towarów), więc gadanie, że nie dotyczy rozrusznika, to ściema. Tylko elementy ulegające naturalnemu zużyciu (klocki hamulcowe, opony itp.) nie podlegają ogólnej gwarancji i mogą mieć swoje oddzielne zasady. Drugi serwis niewiele lepszy, bo co prawda można odmówić naprawy gwarancyjnej, gdy uszkodzenie powstało z winy klienta, tylko jak oni to mogli stwierdzić przez telefon?
Ludzie! Tu nie chodzi o to, że trzeba dokładnie 30 dni przed końcem obowiązywania umowy wypowiedzenie złożyć, tylko, że głupim pindom tak się wydawało!
Ja w takich sytuacjach zwracam sprzedawcy uwagę i oddaję nadwyżkę za pierwszym razem. Jeśli ktoś nie potrafi liczyć i wielokrotnie wydaje za dużo, to lepiej niech zmieni zawód. Uprzedzając święte oburzenie - zdarza mi się niezmiernie rzadko (może ze dwa razy w dotychczasowym życiu), że ten sam sprzedawca więcej niż raz próbował mi za dużo wydać.
Co tu komentować? Klientka miała 100% racji, a ty byłaś piekielna.
Przenieś się do ZUS, zapłać normalne składki, to będziesz miała moralne prawo narzekać.
A wy myślicie, że w prywatnych firmach nie ma takich "specjalistów"? Pracowałem i tu, i tu i nie bardzo widzę różnice w poziomie wyedukowania pracowników.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 16:22
OK, i co wtedy? Masz na pieńku z wrednym sąsiadem. On dzwoni i wzywa pogotowie podając się za ciebie, karetka przyjeżdża i okazuje się oczywiście, że wezwanie jest bezzasadne i wpisują się na czarna listę. A jakiś czas potem umierasz, bo rzeczywiście potrzebujesz pomocy, ale do ciebie nie przyjechali, bo jesteś wylistowany. Jedyna metoda jest wystawianie mandatów za każdym razem i skuteczna egzekucja tychże.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 czerwca 2011 o 13:52
No właśnie serial. Te seriale maja jakąś ogłupiającą moc. Pamiętam, jak kiedyś moja mama poprosiła mnie o wyczyszczenie głowic w magnetowidzie (rzeczywiście tego wymagał). Bardzo mnie pilnowała, żebym przed otwarciem urządzenia wyjął wtyczkę z gniazdka itp. w celu zapewnienie mi bezpieczeństwa. Ale gdy tylko się zorientowała, że operacja zajmuje mi trochę więcej czasu niż się spodziewaliśmy i zaczęło grozić, że nie zdążę przed rozpoczęciem odcinka jakiegoś tasiemca, który chciała nagrać, to już nie było ważne, żeby wszystko bezpiecznie poskręcać przed ponownym uruchomieniem urządzenia…
Musze cię zmartwić: jeśli chcesz zostać lekarzem, matura nie wystarczy.
Miałem podobne zdarzenie ze wspaniałym tatuśkiem. Rzecz się działa w Ostendzie na promenadzie wzdłuż plaży, na której to promenadzie jest też wyznaczona ścieżka rowerowa. Żeby dojść na plażę trzeba było tę ścieżkę przekroczyć, co tego dnia ze względu na ładną pogodę nie było łatwe z powodu dużego ruchu rowerowego. Wyczekałem, aż będzie przerwa w potoku rowerów i przeszedłem na drugą stronę. Usłyszałem za sobą dźwięk przewracającego się roweru i krzyk tatuśka, że powinienem uważać.
A samochód został opisany jako uszkodzony i lakierowany, czy też został jakiemuś nieświadomemu klientowi jako pełnowartościowy wciśnięty?
W opisanym przypadku umiejętność czytania w myślach by nie pomogła, bo nie byłoby w czym czytać.
I jeszcze jedno: pracowałem kiedyś w prywatnej firmie i dzieliłem biuro z informatykiem. Czego ja się nie nasłuchałem. Np. dział sprzedaży produkował ogromne ilości danych, nie kasowali starych plików itp., więc co jakiś czas okazywało się, że brakuje im miejsca na dyskach. Nie było sensu kupować większych dysków, bo 90% plików nie było używanych od kilku lat. Kolega informatyk rozwiązywał problem przenosząc dane na płyty, czyszcząc dysk i wręczając użytkownikowi płyty, żeby ten nie stracił plików, których mógł kiedyś jeszcze potrzebować. No i taka Jola dostała takie płyty i wyjaśnienia. Informatyk wrócił do naszego biura i dostaje telefon, że Joli się miejsce na dysku kończy. Tak, natychmiast przekopiowała wszystkie pliki z płyty z powrotem do komputera:) Inną ciekawą i często powtarzającą się sytuacją było żądanie użytkowników, żebym to ja naprawiał ich komputery pod nieobecność informatyka, bo w końcu w jednym pokoju z nim siedzę...
O przepraszam, druga pani Krysia postąpiła racjonalnie: zgłosiła problem i w oczekiwaniu na naprawę zastosowała rozwiązanie tymczasowe.
Może się zdarzyć. Zwłaszcza, że coraz popularniejsze są stacje automatyczne, gdzie płaci się poprzez włożenie karty płatniczej i wbicie kodu w czytniku przy pompie PRZED tankowaniem.
Tobie tez mógłby się przypomnieć.
Mieszkam od pięciu lat w Belgii i nie zapomniałem ani jednego słowa po polsku. Za to w druga stronę to działa: nauczyłem się niderlandzkiego, a mój francuski znacznie się poprawił.
To w końcu pracowałaś w McDonald's, czy w restauracji? Bo pewna sprzeczność na początku historii stwierdziłem
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2011 o 20:30
A świstak siedzi itd.
Też uważam, że monitor 24" nie nadaje się do oglądania filmów, ale na pewno nie dlatego, ze jest za duży.
Przecież nie ma zakazu jazdy na zimówkach w lecie! Opony maja homologację i wymaganą głębokość bieżnika (min. 1,6 mm), to g*** ci mogą zrobić.
Vividienne ma rację. Zawsze można ich do GIODO podkablować (ul. Stawki 2, 00-193 Warszawa, kancelaria@giodo.gov.pl)
Powinieneś się poskarżyć do centrali na serwisy, szczególnie na ten pierwszy. Bo gwarancja jest na cały samochód (zresztą do tyczy to wszelkich towarów), więc gadanie, że nie dotyczy rozrusznika, to ściema. Tylko elementy ulegające naturalnemu zużyciu (klocki hamulcowe, opony itp.) nie podlegają ogólnej gwarancji i mogą mieć swoje oddzielne zasady. Drugi serwis niewiele lepszy, bo co prawda można odmówić naprawy gwarancyjnej, gdy uszkodzenie powstało z winy klienta, tylko jak oni to mogli stwierdzić przez telefon?
Ludzie! Tu nie chodzi o to, że trzeba dokładnie 30 dni przed końcem obowiązywania umowy wypowiedzenie złożyć, tylko, że głupim pindom tak się wydawało!
Ja w takich sytuacjach zwracam sprzedawcy uwagę i oddaję nadwyżkę za pierwszym razem. Jeśli ktoś nie potrafi liczyć i wielokrotnie wydaje za dużo, to lepiej niech zmieni zawód. Uprzedzając święte oburzenie - zdarza mi się niezmiernie rzadko (może ze dwa razy w dotychczasowym życiu), że ten sam sprzedawca więcej niż raz próbował mi za dużo wydać.
@kolorowo: to jest 51,04%. Liczymy od kwoty 529 zł, bo mówimy tu o zawyżeniu ceny.
Ja bardzo przepraszam, ale kto ma wiedzieć, jaki jest towar w sklepie, jak nie sprzedawca?
Dziewczątko powinno wylecieć z roboty w trybie natychmiastowym.