Bzdura. Nie ma takiego przepisu.
Jeśli doręczyciele się nie wyrabiają z noszeniem paczek, niech poczta zatrudni ich więcej, albo przestanie brać pieniądze za doręczenia.
Poczytaj sobie o komisji majątkowej i "odzyskiwaniu" majątków przez instytucje kościelne. Wtedy zobaczysz, czy nie kradnie (wyłudzenie można chyba potraktować jako formę kradzieży).
Raz kiedyś zadzwoniła do mnie firma ubezpieczeniowa (w Polsce) chcąc mi sprzedać polisę. Grzecznie odpowiedziałem, że nie wyrażałem zgody na przetwarzanie moich danych osobowych i proszę o usunięcie moich danych. Pani obiecała, że to uczyni i rzeczywiście więcej nie dzwonili.
Miałem też kiedyś problem z jakimiś ankieterami, do których nie docierało, że nie chcę być przez nich ankietowany, więc przy okazji kolejnych telefonów (chyba od czwartego w górę) rozłączałem natychmiast po tym, jak się ankieter zidentyfikował. Podziałało, po trzech próbach przestali dzwonić.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2011 o 18:40
"Generalnie u nas poziom telemarketingu jest bardzo niski. Na zachodzie i w Stanach to normalne praktyki, sprzedaż przez telefon nikogo nie dziwi."
A świstak siedzi i zawija w te sreberka. Tak samo dzwonią i wciskają swoje oferty starając się nie dopuścić klienta do słowa. Próbują też wywierać presję traktując z góry fakt, że klient nie odłożył od razu słuchawki jako zgodę na zakup towaru, czy usługi. I bardzo się dziwią, gdy mówię, że nie chce się natychmiast decydować, tylko chcę się zastanowić i z żoną skonsultować, zanim kilkadziesiąt, czy kilkaset euro zdecyduję się zapłacić.
Na szczęście do mnie rzadko dzwonią, bo staram się pilnować swoich danych osobowych i nie rozdaję swojego numeru telefonu na prawo i lewo (w Polsce też do mnie rzadko dzwonili z tego samego powodu).
A niby czyim zadaniem jest identyfikacja klientów? Mnie się wydaje, że to zadanie sprzedawcy. Tyle, że w tym przypadku kupująca zrobiła wiele, żeby identyfikację utrudnić i jeszcze nie zapłaciła całej kwoty, więc nie powinna się dziwić opóźnieniu.
Co z tego, że to nie dowód? Print screen jest po to, żeby policjanci wiedzieli, o co chodzi w zgłoszeniu i to już jest ich zadanie, żeby dowody zebrać.
W Polsce i tak pod tym względem nie jest tak źle, w niektórych krajach zachodnioeuropejskich spora część społeczeństwa tak żyje już od kilku pokoleń.
Kiedyś byłem w Brukseli na kursie językowym. Akurat przerabialiśmy czytankę o pomocy społecznej. Kursanci z zachodniej Europy z mózgami przeżartymi lewicową propagandą tylko gardłowali, że rządy powinny więcej pieniędzy na zasiłki przeznaczać. My Polacy na to odpowiedzieliśmy, że tych pieniędzy nie brakuje, tylko są źle adresowane i pomoc dostają ludzie, którzy mogliby się spokojnie z pracy utrzymać. Prowadząca zajęcia nas poparła mówiąc, że zna sporo takich rodzin od pokoleń nieskalanych pracą. Francuzi, Gracy i Szwedzi odmówili dania wiary twierdząc, że tamci na pewno są chorzy.
To, żeby nie było aż tak strasznie pesymistycznie, to napiszę, że gdy pewnego dnia po wyjściu z pracy nie zastałem mojego samochodu w miejscu, w którym go rano zostawiłem, złodziej był już zapuszkowany.
A dlaczego miałby nie przejść? Zależy od tego, jeśli klient ma środki na koncie i kwota nie przekracza limitu, to system zaakceptuje. A wiele banków dopuszcza limit przelewów na kwoty powyżej 50 000 zł, często znacznie więcej.
Jakby było 4,50 zamiast 10 zł, to by mu nie dała w zamian banknotu o nominale 10 zł, tylko np. dwie monety po 2 zł i raz 50 gr. Co tu jest do rozumienia?
To był koniec maja, czyli w zasadzie jeszcze przed sezonem, kiedy truskawek jest bardzo mało, więc ceny kosmiczne. W połowie czerwca sytuacja jest zupełnie inna.
Akurat w angielskim to forma "ty" ("thou") zanikła, zamiast niej używa się formy "you", która oznacza "wy", ale także "Pan / Pani / Państwo". We współczesnym angielskim oznacza także "ty" po zaniku formy "thou". Więc Sofcik tym bardziej nie ma racji, bo w związku z powyższym to anglojęzyczni raczej mówią do każdego per "Pan / Pani".
Bzdura. Nie ma takiego przepisu. Jeśli doręczyciele się nie wyrabiają z noszeniem paczek, niech poczta zatrudni ich więcej, albo przestanie brać pieniądze za doręczenia.
No niestety, w niektórych rodzinach mózgi są przechodnie, tzn. przechodzą na potomków.
Poczytaj sobie o komisji majątkowej i "odzyskiwaniu" majątków przez instytucje kościelne. Wtedy zobaczysz, czy nie kradnie (wyłudzenie można chyba potraktować jako formę kradzieży).
Raz kiedyś zadzwoniła do mnie firma ubezpieczeniowa (w Polsce) chcąc mi sprzedać polisę. Grzecznie odpowiedziałem, że nie wyrażałem zgody na przetwarzanie moich danych osobowych i proszę o usunięcie moich danych. Pani obiecała, że to uczyni i rzeczywiście więcej nie dzwonili. Miałem też kiedyś problem z jakimiś ankieterami, do których nie docierało, że nie chcę być przez nich ankietowany, więc przy okazji kolejnych telefonów (chyba od czwartego w górę) rozłączałem natychmiast po tym, jak się ankieter zidentyfikował. Podziałało, po trzech próbach przestali dzwonić.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2011 o 18:40
Nigdy nie zrozumiem ludzi stojących w kolejce do US zupełnie, jakby poczty nie było.
"Generalnie u nas poziom telemarketingu jest bardzo niski. Na zachodzie i w Stanach to normalne praktyki, sprzedaż przez telefon nikogo nie dziwi." A świstak siedzi i zawija w te sreberka. Tak samo dzwonią i wciskają swoje oferty starając się nie dopuścić klienta do słowa. Próbują też wywierać presję traktując z góry fakt, że klient nie odłożył od razu słuchawki jako zgodę na zakup towaru, czy usługi. I bardzo się dziwią, gdy mówię, że nie chce się natychmiast decydować, tylko chcę się zastanowić i z żoną skonsultować, zanim kilkadziesiąt, czy kilkaset euro zdecyduję się zapłacić. Na szczęście do mnie rzadko dzwonią, bo staram się pilnować swoich danych osobowych i nie rozdaję swojego numeru telefonu na prawo i lewo (w Polsce też do mnie rzadko dzwonili z tego samego powodu).
A niby czyim zadaniem jest identyfikacja klientów? Mnie się wydaje, że to zadanie sprzedawcy. Tyle, że w tym przypadku kupująca zrobiła wiele, żeby identyfikację utrudnić i jeszcze nie zapłaciła całej kwoty, więc nie powinna się dziwić opóźnieniu.
Co z tego, że to nie dowód? Print screen jest po to, żeby policjanci wiedzieli, o co chodzi w zgłoszeniu i to już jest ich zadanie, żeby dowody zebrać.
W budynkach, w których każda klatka ma oddzielny numer domu zwykle numeracja mieszkań jest oddzielna dla każdej klatki.
U nas w Belgii to pracownicy sklepów i punktów usługowych nie zauważają często godzin otwarcia.
W Polsce i tak pod tym względem nie jest tak źle, w niektórych krajach zachodnioeuropejskich spora część społeczeństwa tak żyje już od kilku pokoleń. Kiedyś byłem w Brukseli na kursie językowym. Akurat przerabialiśmy czytankę o pomocy społecznej. Kursanci z zachodniej Europy z mózgami przeżartymi lewicową propagandą tylko gardłowali, że rządy powinny więcej pieniędzy na zasiłki przeznaczać. My Polacy na to odpowiedzieliśmy, że tych pieniędzy nie brakuje, tylko są źle adresowane i pomoc dostają ludzie, którzy mogliby się spokojnie z pracy utrzymać. Prowadząca zajęcia nas poparła mówiąc, że zna sporo takich rodzin od pokoleń nieskalanych pracą. Francuzi, Gracy i Szwedzi odmówili dania wiary twierdząc, że tamci na pewno są chorzy.
To, żeby nie było aż tak strasznie pesymistycznie, to napiszę, że gdy pewnego dnia po wyjściu z pracy nie zastałem mojego samochodu w miejscu, w którym go rano zostawiłem, złodziej był już zapuszkowany.
sprawdź sobie w słowniku, co to znaczy "torować drogę".
A w tym czasie na kolejnych przystankach ludzie marzli w oczekiwaniu na spóźniający się autobus...
A dlaczego miałby nie przejść? Zależy od tego, jeśli klient ma środki na koncie i kwota nie przekracza limitu, to system zaakceptuje. A wiele banków dopuszcza limit przelewów na kwoty powyżej 50 000 zł, często znacznie więcej.
Jak mu się nie chce, to niech z tej roboty zrezygnuje.
Historia ciekawa (dałem plusa), ale błagam: "w hurtowni", nie "na hurtowni".
Ale z drugiej strony jest to postać na tyle znana i ważna w historii Polski, ze wypadałoby znać pisownię tego nazwiska.
Przede wszystkim nie dawać pieniędzy zanim się nie dostanie towaru.
Jakby było 4,50 zamiast 10 zł, to by mu nie dała w zamian banknotu o nominale 10 zł, tylko np. dwie monety po 2 zł i raz 50 gr. Co tu jest do rozumienia?
Zapraszam do odwiedzenia poczty belgijskiej. Tylko wcześniej, bo godziny "pracy" krótsze niż w Poczcie Polskiej.
To był koniec maja, czyli w zasadzie jeszcze przed sezonem, kiedy truskawek jest bardzo mało, więc ceny kosmiczne. W połowie czerwca sytuacja jest zupełnie inna.
Akurat w angielskim to forma "ty" ("thou") zanikła, zamiast niej używa się formy "you", która oznacza "wy", ale także "Pan / Pani / Państwo". We współczesnym angielskim oznacza także "ty" po zaniku formy "thou". Więc Sofcik tym bardziej nie ma racji, bo w związku z powyższym to anglojęzyczni raczej mówią do każdego per "Pan / Pani".
Można też pustą przyczepkę odpiąć i ustawić "ręcznie" przy palecie, a następnie cofnąć samym samochodem i przyczepkę podpiąć ponownie.
Jeśli to prawda, to może mu skoczyć.