Profil użytkownika
Lewanna
Zamieszcza historie od: | 12 lipca 2011 - 23:23 |
Ostatnio: | 9 lipca 2012 - 2:19 |
- Historii na głównej: 14 z 36
- Punktów za historie: 11536
- Komentarzy: 161
- Punktów za komentarze: 1066
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 następna »
No i niech ktoś powie, że język polski jest trudny - zaledwie kilka słów, a ileż w nich treści, ileż emocji :) Szkoda, że nie można dać dwóch plusików.
Naprawdę Ci współczuję. Ale czytając śmiałam się jak głupia. Duży plus!
Możliwe, ale panienka z rozdzielni wyraźnie mnie poinformowała, że paczka jest już w drodze do Wrocławia, nie ma możliwości odebrania jej w Warszawie - bo sama chciałam podjechać i zabrać. Podobno w komputerze sprawdzała :)
Druga strona medalu: idę sobie, w obu rękach wyładowane siaty, widać, że nie mam szans na wzięcie czegokolwiek, a tu panienka wciska mi ulotkę. - Może w zęby? - proponuję. Roznosiciele ulotek po blokach też są piekielni. Milion razy mówi się, że ulotki do skrzynki, a nie na wycieraczkę czy na klamkę. Nie dociera. Oni muszą. Później się to wszystko wala po schodach. No i często stanowi wskazówkę dla złodziei - w ubiegłym roku obrobili u nas dwa mieszkania.
O KU*RWA - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć podczas czytania. Moja kotka też jest prezentem świątecznym - najbardziej udanym, jaki dostałam.
Trochę lektury by chyba nie zaszkodziło... :)
Ów sąsiad, a nie owy...
Ciekawe, kto wywalił mój komentarz... W archiwum jest.
Ludzie są jednak popaprani psychicznie. Po cholerę biorą zwierzaka, jak wiedzą, że nie będzie miał kto się nim zająć? Moja własna ciotka kiedyś stwierdziła, że jestem głupia, bo nie wyjeżdżam na wczasy w lipcu, tylko w sierpniu, bo na lipiec zaklepała sobie wyjazd moja koleżanka, która zajmuje się moją kotką w czasie, gdy ja wyjeżdżam. Ciotka była oburzona - Jak kot może być ważniejszy od twojego wypoczynku - powiedziała. Ano, jak widać, może :)
Nie żyje już, niestety. Ale zmarł śmiercią naturalną, nie z powodu braku opieki. Piękny bokser, uwielbiający ludzi, dzieci i koty :)
Zbieżność imion i przydomków całkowicie przypadkowa :)
Sam napadł, niech się sam broni :)
Ja tam wolę Orzeszkową...
Moja koleżanka dwa dni przed porodem okna myła - czuła się bardzo dobrze, do końca pracowała. Ale pierwsze trzy miesiące miała straszne, bez przerwy rzygała. Jeździła do pracy na siódmą rano, często musiała wysiadać na przystankach i "haftować" do kosza. Brzucha nie było widać, ludzie widząc młodą dziewczynę wymiotującą do kosza we wczesnych godzinach porannych szeptali, że pijana wraca z jakiejś balangi :)
Po przeczytaniu "ów kobiecie" odechciało mi się czytać.
Leone: Byliśmy jedną z redakcji większego wydawnictwa, mieliśmy przygotowywać gazetę do druku, a nie zajmować się sprawami kadrowo-finansowymi. Od tego mieliśmy wydawcę. Ale idioci od poradników znaleźli gdzieś nasz numer telefonu i nie sprawdzili, na jakich zasadach działamy. Usiłowali swoje materiały wmusić komuś, kto nie miał możliwości ich kupienia.
Słuch faceta to nie mój problem - słusznie wysłałam do laryngologa. To nie był bardzo niski czy wysoki dźwięk, to się co chwilę zmieniało. Dźwięki były różne, o różnym natężeniu, na tyle głośne, że głowę rozsadzały.
O Jezu, dawno się tak nie uśmiałam :D
Fajne zdjęcia :)
Świetne, duuuuuży plus :)
Wiecha trzeba czytać, a nie czepiać się. Mnie bardziej nie podoba się Anglia pisana małą literą.
Ja tak miałam z informatykiem - za rozbudowanie komputera mój stary informatyk chciał 500 złotych. Kolega mi polecił jakiegoś swojego znajomego, który wziął tylko 90 zł, a w dodatku okazał się szalenie miłym i uczynnym człowiekiem :)
Nie byliśmy samodzielną firmą, nie mieliśmy własnego konta, pieniędzy NIP-u. Nie mogliśmy dokonywać żadnych zakupów, więc wmuszanie nam czegokolwiek było idiotyzmem. Co innego gdyby zadzwoniono do naszego prezesostwa, ale te matoły nawet nie pofatygowały się, żeby sprawdzić. Zresztą ich faktura świadczyła o tym, że nie mają pojęcia, od kogo chcą wyciągnąć pieniądze - jak można wystawić firmie fakturę bez numeru NIP-u? Natomiast co do odbierania telefonów - mógł przecież odebrać sprzątacz, elektryk czy stolarz dokonujący naprawy. No i co, jego zamówienie też jest ważne? Zwłaszcza że my żadnych zamówień telefonicznych nie składaliśmy, wyłącznie na piśmie z akceptacją prezesa.
Chyba czegoś nie zrozumiałam: odebrałaś w końcu te przesyłki czy nie? Jeżeli nie, to co się z nimi stało, że nie ma ich na poczcie? Listonosz zabrał do domu? Jakim prawem? Skoro nie dostarczył ich do Twojego domu, pomimo że widniał na nich Twój prywatny adres, to mają być na poczcie, a nie w samochodzie listonosza czy gdziekolwiek indziej. Moim zdaniem możesz zgłosić kradzież.
O cholera, możesz mieć rację, bo chciałam kredyt w innym banku, to mi nie dali, a żubr przysłał mi kolejną kartę, którą zlekceważyłam. Czyli jednak wycieczka do banku będzie konieczna :(