Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TrissMerigold

Zamieszcza historie od: 3 lutego 2012 - 14:21
Ostatnio: 15 grudnia 2016 - 19:07
O sobie:

No i wróciłam :) Nie ma jak uzależnienie od piekielnych ;)

  • Historii na głównej: 13 z 22
  • Punktów za historie: 11032
  • Komentarzy: 1718
  • Punktów za komentarze: 14737
 

#33813

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam historię http://piekielni.pl/33799 i odżyło we mnie echo dawnego gniewu.

Moja prababcia z całej rodziny tolerowała tylko kilka osób, co dało się odczuć po odczytaniu jej testamentu (wydziedziczeń było tam sporo, a że testament spisany u poważanego notariusza, to nawet nie bardzo było jak go podważyć). Mi przypadło w spadku trochę biżuterii, a w niej okaz wyjątkowej urody i wartości, szmaragdowy naszyjnik.
Prababka zastrzegła w ostatniej woli, że nie życzy sobie, by ktokolwiek poza mną nosił te kamienie, a ja sama miałam je założyć po raz pierwszy dopiero do ślubu, podobnie jak prawie całą resztę ozdób.

Do zeszłego roku wszystko leżało w dawnym mieszkaniu babci, zajmowanym przez ojca (ślub planowałam w bliżej niesprecyzowanej przyszłości). Do zeszłego roku, ponieważ kiedy odwiedziłam tatusia w ostatnie wakacje, drzwi otworzyła mi moja macocha. Odstawiona jak szczur na otwarcie kanału i udekorowana moim naszyjnikiem. Oczy wyszły mi na wierzch. Zwrotu ozdoby zażądałam jeszcze przed zzuciem butów, ale równie dobrze mogłam żądać od drzewa, żeby rosło korzeniami do góry.
MOJE szmaragdy? W życiu, są jej, to prezent ślubny! Jak śmiem ją oskarżać, ba, to prawie kradzież, chcę ją obrabować z rodzinnych precjozów.

Krzykami ściągnęłam ojca. Dlaczego oddał mój spadek kobiecie, o której wiedział, że nienawidzę jej od pierwszego wejrzenia? "Bo ja nigdy nie nosiłam tego naszyjnika". Skończyło się na tym, że zdjęłam go z niej siłą. Kazałam wydać sobie resztę - według wykazu z babcinego testamentu. Okazało się, że na większości zdążyła położyć łapę przedsiębiorcza macocha. Za zgodą ojca nosiła tylko jeden naszyjnik, ale resztę ozdób przejęła na własną rękę.

Nie wiem, kogo chciała wtedy zabić bardziej, mnie czy ojca, który już nie mógł udawać, że to ona jest pokrzywdzona, ale rzuciła się na mnie. Spacyfikowałam ją celnym kopniakiem w żołądek i zagroziłam wyszarpaniem wszystkich kudłów, jeżeli jeszcze raz wyciągnie łapę po moją własność.
Do dzisiaj za złodziejkę uważa właśnie mnie.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1232 (1366)

#33877

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w gimnazjum.

Jestem, jako facet, jak to mówią, rodzynkiem. W babińcu.
Jestem też wychowawcą.

Parę dni temu jeden z moich wychowanków miał wypadek: wracał ze szkoły na rowerze i został potrącony przez samochód, którego kierowca jechał nieprzepisowo. Chłopak musi mieć iście pancerny kościec, bo skończyło się na paru siniakach (matka go chyba w dzieciństwie śrubkami karmiła...), tym niemniej kilka dni spędzi w szpitalu na obserwacji.

Sama sytuacja jadącego jak wariat kierowcy jest oczywiście piekielna, ale kropkę nad "i" postawiły moje wybitne niewiasty z pokoju n-l.

W dniu wypadku, powiadomiony już bezpośrednio przez matkę o wydarzeniu, wchodzę do pokoju i słyszę:

1. Sebastian z III B. miał wypadek. (Prolog jeszcze zgodny z prawdą).
2. No pewnie, że miał wypadek, skoro wjechał rowerem na pasy bez zatrzymania.
3. I jeszcze bez kasku, to już w ogóle cud, że przeżył.
4. Ale co tu mówić o kasku, skoro to taka rodzina, kompletna patologia.
5. No, teraz to nie wiadomo, czy się z tego wygrzebie...
6. ...bo ma połamany kręgosłup.

Mówiąc prosto - trafiło mnie.

Wszedłem i mówię:

- Cześć, dziewczyny, fajnie, że się martwicie o Sebastiana. Właśnie rozmawiałem z jego matką, która mówiła, że całe szczęście, że prowadził rower i miał kask, bo babka tak w niego uderzyła, że aż przednia szyba poszła. Na szczęście jest tylko trochę obity, więc skończyło się na strachu. Jutro idziemy z delegacją do szpitala, przekażemy pozdrowienia od ciała pedagogicznego.

Wyszedłem.

Nie cierpię plotkarstwa.

Edukacja

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1147 (1219)

#33818

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mariolka. Akt III. Bardzo krótko dla zainteresowanych dalszymi wydarzeniami.
Z 16 czerwca 2012r.

Mariolka nie byłaby sobą gdyby nie pojawiła się na naszym ślubie. Nie zrobiła karczemnej awantury. Nie próbowała nas zabić. Do kościoła nie mogła wejść, bo mieliśmy ceremonię zamkniętą, a jej zdjęcie mieli wszyscy ochroniarze. A co zrobiła tym razem? Oblała nasz czarny samochód farbą. OLEJNĄ BIAŁĄ FARBĄ. Cały. Chyba ze dwie puszki jej poszły...

Jak to się stało? Parking był za murami otaczającymi kościół, zaparkowanie pod drzwiami nie było możliwe. Parking od ulicy i od wejścia do kościoła jest zasłonięty prawie dwumetrowym żywopłotem. Ochrona stoi przy drzwiach.

Ale to nic. Nic nie szkodzi. Szykujemy się do podróży poślubnej na Santorini. A nasz prawnik zajmuje się udupieniem Mariolki. I pewnie przegląda nagranie z kościelnego monitoringu, gdzie doskonale widać, co robi. Wyślemy jej do więzienia pocztówkę. Bo zapomniała, że Wielki Brat (kościelny) patrzy.

Mariolka

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1002 (1132)

#31938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzwoni dzisiaj rano do mnie koleżanka. Skoro świt, około jedenastej i płacze biedactwo w słuchawkę. Chłopak ją pobił, ona chce uciec i potrzebuje pomocy.

Zbieram się w tempie natychmiastowym i prawie że w piżamie dojeżdżam pod dom, pod którym już słychać było wrzaski. Wlatuję, a że ogólnie budzę lekki respekt, bo głos mam donośny – a mój krzyk ogłusza, to jeszcze przez przypadek potrafię machnąć ręką. I tak z trzy razy pod rząd np. w twarz osoby, która mnie zdenerwuje.

Więc wpadam. Mała Zuzka (trzyletnie dziecko) osmarkana, zapłakana pod stołem się chowa. Anka z rozwalonym nosem zwijała się na łóżku, a najgorszy (i tu następuje seria słów za których rozgrzeszenia nie dostanę) wyklina Anię że ją ot tak po prostu zapie****. Zrobiłam pogrom, który może być porównywany do plagi egipskiej. Zabrałam małą i jej matkę i jazda do szpitala. Prędzej jeszcze zawiadamiając policję (oczywiście mimo próśb Anki bym tego nie robiła. Czego po prostu nie rozumiem – dlatego to zwyczajnie olałam). W szpitalu badania (wstrząs mózgu, połamane żebra i złamany nos). Policja przyjechała, spisała zeznania – które po prostu siłą od niej wydobywali. Ale plus dla nich, zareagowali szybko, byli wyrozumiali. Przymknęli piekielnego po dwóch godzinach. Ania w szpitalu na kilka dni zostanie.

A najbardziej wku**** mnie pielęgniarka, która stojąc w sali, doskonale widząc że ta dopiero co zasnęła zaczęła się wydzierać wniebogłosy wołając inną – budząc oczywiście Anię, oraz komentując, że przecież wiedziała kogo sobie brała. Brawo dla niej. Dobić leżącą. Chociaż nawet ja muszę przyznać, że dobrze się krył. Bo i mi oczy zamydlił. Mi – tej która wszędzie spisek wywęszy.

ludzie

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 815 (953)

#33316

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku lat, kiedy pracowałam w pewnej firmie przewozowej. Przytrafiła się jednemu z kierowców TIRa, który tego dnia przewoził meble.

Zdążył odjechać ok. 200km od bazy, kiedy zdarzył się wypadek. Z jego relacji (potwierdzone przez świadków) wynikało, że jadący z naprzeciwka VW Golf II wysunął się zza jadącego przed nim busa, po czym ponownie za niego wjechał (wyglądało to tak, jakby próbował wyprzedzać, ale widząc zbliżającą się ciężarówkę zrezygnował).
Kiedy TIR był już bardzo blisko busa, Golf nagle "wyskoczył" i zaczął wyprzedzać. Uderzył czołowo w ciężarówkę trafiając w prawe koło, które w wyniku silnego zderzeniu zostało wyrwane. Meble z naczepy się posypały.

Krótko po tym na miejscu pojawiły się odpowiednie służby. Nasz kierowca miał trochę obrażeń spowodowanych zapiętymi pasami (gdyby nie one, strach pomyśleć...), trafił do jednej z obecnych na miejscu karetek. Usłyszał wtedy głos będącego na zewnątrz policjanta, który powiedział do kogoś obok:
[P] - Tak połamanego trupa nigdy nie widziałem, jakim trzeba być, żeby tak załatwić dziecko... nawet nie wiedzieliśmy, że tam jest!

Sprawa wyjaśniła się jakiś czas później w trakcie ustalanie przyczyn wypadku. Tarcze tachografu wskazywały, że kierowca TIRa jechał przepisowo (co znowu nie takie dziwne, bo jego auto nie było pierwszej młodości ;) ). Co było powodem wypadku? Kierująca Golfem kobieta postanowiła w ten sposób popełnić samobójstwo. W domu zostawiła list, w którym powiadomiła swojego męża (rozwodzili się, mąż wystąpił o ograniczenie jej praw do dzieci), że jeśli ona nie może mieć dzieci przy sobie, to i on ich nie dostanie.

Na koncie tej pani było wiele niezapłaconych mandatów za brak fotelików dla dzieci i wiele innych przewinień drogowych. Tego dnia dzieci również jechały "luzem". Jedno z nich, to, które siedziało z tyłu, wypadło z samochodu, zmarło w trakcie reanimacji. Drugie, o którym mówił policjant, a o którego obecności nikt początkowo nie zdawał sobie sprawy, siedziało z przodu. W wyniku uderzenia wpadło w przestrzeń na nogi, zostało praktycznie zmiażdżone. Kobieta również zginęła na miejscu.

Kierowca TIRa zrezygnował z pracy, jeszcze jakiś czas po wypadku korzystał z porad psychologa.

Szosa

Skomentuj (88) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1692 (1742)

#33317

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zdarza się nam niestety, krótko mówiąc, paść ze śmiechu na akcji. Napisałem ′niestety′, ponieważ to wysoce nieprofesjonalne, a my lubimy stwarzać pozory. ;)

Wezwała nas żona do swojego ukochanego. "Coś z plecami" hukło, pierdykło i bam. Facet leży i nie może się ruszyć z bólu. Diagnozę sobie w myślach zaraz stawiamy, ale nieszczęśnika trzeba zgarnąć. Dojeżdżamy na miejsce, a przejęta żona prowadząc nas na "miejsce zdarzenia" opowiada:

- Huknął takiego piarda, tak walnął bączura, że aż coś mu pizgło w plecach! No mówię panom, jak się zesrał, myślałam, że wystrzeli z tyłka kręgosłup! Sprawdzałam trzy razy czy nie rozsadził niczego pod dupą!

Sposób opowiadania wprawił nas w dobry humor i na naszych twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy. Szybko się okazało, że to tylko wstęp. Żonka zaprowadziła nas... Do toalety. Okazało się, że pan doprowadził do wypadku defekując. Żona kontynuowała:

- Zobaczcie, nowiutki klopik. A ten spuścił mu taki kloc, że aż mu dupa pękła razem z kręgosłupem!

Biedny pan, na tle opowieści żony, z bokserkami przy kostkach śmiał się przez łzy.

Praca praca

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1577 (1715)
zarchiwizowany

#33167

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Oczywiście i na allegro musiało mnie kopnąć moje "szczęście" do piekielnych.
Ostatnio, za sprawą kilku wielkogabarytowych panów, omal nie pożegnałem się z portfelem. Kupiłem więc pałkę teleskopową, nic wielkiego czy drogiego. Chodziło mi raczej o prewencję, względnie jednorazowe użycie w czasie ucieczki, niż o jakieś realne wykorzystanie do regularnej bitki.
Towar wybrałem zgodnie z moimi potrzebami i możliwościami finansowymi, wybrałem sposób dostawy - wszystko jak w każdej innej aukcji. Niestety, potem zaczęły sie schody, które opisuje już w treści sporu na allegro, który będę cytował.


Ja:
Zakupiłem pałkę sprężynową. Po odebraniu jej wszystko wydawało się ok, do czasu jej rozłożenia, okazuje się, że pałka samoistnie sie składa i rozkłada - ergo, jest to wada fabryczna. Z takiego sprzętu nie da się normalnie korzystać i bronić nim, potwierdził to policjant zaznajomiony z tematem.
Towar zakupiłem, ponieważ sprzedający ogłaszał na aukcji, ze każdy przedmiot przed wysyłką sprawdza, w innym wypadku nie ryzykowałbym takiego zakupu przez internet. Nie możliwe jest jednak, by pałka została sprawdzona, bowiem taka wada dyskwalifikuje ją z użytku w ogóle.
Wysyłałem do sprzedającego maile ale jedyne odpowiedzi jakie uzyskałem to "KAŻDY TOWAR JEST NOWY, BYĆ MOŻE SĄ JAKIEŚ ŚLADY ALE KAŻDA PAŁKA TAK WYGŁĄDA I TAK PRACUJE ZA 10-12 ZŁ NIE KUPI SIĘ PROFESIONALNEGO SPRZĘTU NIESTETY" i "WITAM MOŻE PAN ODESŁAĆ PRZEDMIOT MY ZWRÓCIMY JEDYNIE KOSZT ZAKUPU PRZEDMIOTU , KOSZT PRZESYŁEK PONOSI KUPUJĄCY WEDŁUG PRZEPISU KODEKSU , RACHUNEK WYSTAWIAMY NA ŻYCZENIE KLIENTA .".
Dlaczego miałbym płacić za transport, skoro będę tez musiał odesłać bubla za swoje pieniądze? W tym wypadku, za potrójny transport (wysłanie bubla do mnie, odesłanie bubla do nich i przysłanie do mnie pełnowartościowego towaru), zapłacę 3*8 zł, więc dwa razy więcej niż mnie kosztowała sama pałka!



Kontrahent:
ALLEGROWICZ NIE POWAŻNY ,DOKŁADNIE NAPISAŁAM ŻE JEŻELI TOWAR MU NIE ODPOWIADA TO MOŻE ODESŁAĆ KOSZ WYSYŁKI PONOSI KUPUJĄCY ZGODNIE Z LITERĄ PRAWA



Ja:
Ja jestem niepoważny? To nie ja nie odpisuje na maile, nie ja kłamię w opisie aukcji (towar był sprawdzany? nie, raczej nie był), nie ja w końcu uzasadniam własne zaniedbania ceną wystawionego towaru.

Co do litery prawa:

Art. 556. kodeksu cywilnego
§ 1. Sprzedawca jest odpowiedzialny
względem kupującego, jeżeli rzecz sprzedana ma wadę zmniejszającą jej
wartość lub użyteczność ze względu na cel w umowie oznaczony albo
wynikający z okoliczności lub z przeznaczenia rzeczy, jeżeli rzecz nie
ma właściwości, o których istnieniu zapewnił kupującego, albo jeżeli
rzecz została kupującemu wydana w stanie niezupełnym (rękojmia za wady
fizyczne).
Art. 560 kodeksu cywilnego
1.Jeżeli rzecz sprzedana ma wady, kupujący może od umowy odstąpić albo żądać
obniżenia ceny. Jednakże kupujący nie może od umowy odstąpić, jeżeli
sprzedawca niezwłocznie wymieni rzecz wadliwą na rzecz wolną od wad albo
niezwłocznie wady usunie. Ograniczenie to nie ma zastosowania, jeżeli
rzecz była już wymieniona przez sprzedawcę lub naprawiana, chyba że
wady są nieistotne.
§ 2. Jeżeli kupujący odstępuje od umowy z
powodu wady rzeczy sprzedanej, strony powinny sobie nawzajem zwrócić
otrzymane świadczenia według przepisów o odstąpieniu od umowy
wzajemnej.
§ 3. Jeżeli kupujący żąda obniżenia ceny z powodu
wady rzeczy sprzedanej, obniżenie powinno nastąpić w takim stosunku, w
jakim wartość rzeczy wolnej od wad pozostaje do jej wartości obliczonej
z uwzględnieniem istniejących wad.

Art. 494 kodeksu
cywilnego
Strona, która odstępuje od umowy wzajemnej, obowiązana
jest zwrócić drugiej stronie wszystko, co otrzymała od niej na mocy
umowy; może żądać nie tylko zwrotu tego, co świadczyła, lecz
również naprawienia szkody wynikłej z niewykonania zobowiązania./>
Art. 454. § 1. kodeksu cywilnego
Jeżeli miejsce
spełnienia świadczenia nie jest oznaczone ani nie wynika z właściwości
zobowiązania, świadczenie powinno być spełnione w miejscu, gdzie w
chwili powstania zobowiązania dłużnik miał zamieszkanie lub siedzibę.
Jednakże świadczenie pieniężne powinno być spełnione w miejscu
zamieszkania lub w siedzibie wierzyciela w chwili spełnienia świadczenia;
jeżeli wierzyciel zmienił miejsce zamieszkania lub siedzibę po powstaniu
zobowiązania, ponosi spowodowaną przez tę zmianę nadwyżkę kosztów przesłania.


Czy mam jeszcze coś skomentować?

PS Prosze nie bawić się w eufemizmy, towar to bubel i tylko to jest powodem jego zwrotu, nie żadne moje "nie pasuje". M.



Kontrahent:
Właśnie potwierdziłeś to co napisałam ALLEGROWICZ niepoważny .
Przepisy te mają zastosowanie jeżeli zakupiony przedmiot był wadliwy lub popsuty ,wysłana pałka była w pełni sprawna nigdzie na mojej aukcji nie jest napisane że pałka nie może sama się złożyć czy też rozłożyć ,dlatego powód "Towar nie zgodny z opisem "nie jest prawdziwy .Sama konstrukcja pałki wskazuje na to że nie jest możliwe by pałka sama nie mogła się składać czy rozkładać .
Radze uważać na oszczerstwa wypisywane o mojej osobie ,pomówienia mogą mieć konsekwencje prawne.
I proszę nie używać słów którego znaczenia nie znasz


Ja:
Nie przechodziliśmy na "ty" drogi Panie.
Nie wiem jak długo jeszcze chce Pan strugać wariata, ale prosze nie marnować mojego czasu. Znów nazywa mnie Pan niepoważnym, a sam stara się się lawirować jak najmocniej.
Sprzedaje Pan pałki teleskopowe, czy tak? Jeśli tak, to informuję iż pałka teleskopowa nie ma prawa złożyć się w ręce samoistnie. Tu definicja z wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pałka_teleskopowa , to samo powie każdy znający sie na temacie, jak np mój znajomy policjant, o którym już wspominałem. Ta pałka jest po prostu zepsuta i Pan o tym wie, nie wiem czy sprawdzał ją Pan przed wysyłką, jak Pan zapewnia na aukcjach, czy dowiedział się ode mnie. Fakt jest faktem i teraz chcę by moje pieniądze do mnie wróciły lub dostać pełnowartościowy towar za który zapłaciłem. Zgodnie z "litera prawa" życze sobie, w przeciwieństwie do pierwszych moich prób dogadania się, by pokrył Pan również koszta wysyłki bubla z powrotem.

I naprawdę, prosze sobie darować straszenie mnie "prawnymi konsekwencjami". To działa tylko wtedy, gdy druga strona jest albo niedoinformowana, albo faktycznie ma coś na sumieniu, a ja raczej nie spełniam tych dwóch warunków. Mówiąc prawdę, nie ważne, że gorzką, nie popełniam przestępstwa pomówienia.
Prawo jest po mojej stronie i jeśli Pana nastawienie sie nie zmieni, zgłoszę na policji oszustwo (sprzedaż niepełnowartościowego towaru --> Art. 286. § 1 kk).



Ostatnia wiadomość jest z 04.06, od tamtej pory sprzedawca nie odpowiada. Historię opisuję z nadzieją, że gdy kontrahent dostanie do niej link, w końcu zareaguje.

sklepy_internetowe

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (371)

#33155

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wezwanie do pobitego mężczyzny. Dojeżdżamy, a pan ma - delikatnie mówiąc - zmiażdżoną twarz i jest nieprzytomny. Tamujemy, ładujemy, zamykamy drzwi. Po drodze pan się budzi.

Ja - Panie, co z panem? Jak ma pan na imię?
P - Aaah, Wojtek. Co się stało?
Ja - Właśnie, co się stało?
P - K*rwa, to ta s*ka! Powiedziałem, że ma ładny tyłeczek, a ona, że ma czarny pas w jakimś gównie, a ja na to, że chyba nie z takimi cyckami!

No cóż, jak to się u nas mówi, większość pobitych sobie na to zwyczajnie zasłużyło. :)

praca

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1192 (1282)

#33156

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uwielbiam mieć kobiety na praktykach. Przepraszam, ale naprawdę są bardziej wrażliwe na niektóre widoki, np. na wymiociny lub inne nieprzyjemne wydzieliny.

Tak też było przy jednej praktykantce. Świetne wezwanie na taki chrzest bojowy w tej kategorii - pan dławi się własną treścią pokarmową, bo po prostu się uchlał.
Dojeżdżamy, ruchem ręki zapraszam pannę praktykantkę do pacjenta i czekam. Nie czekałem długo, zdążyła tylko klęknąć i od razu pochwaliła się nam swoją zawartością żołądka. Prosto na kolana pacjenta.

A stara zasada mówi - jak już musisz rzygnąć, to się chociaż odwróć (nieoficjalna część tego powiedzenia mówi - a najlepiej celuj w niechcianych gapiów ;)). Panna zapamięta tę zasadę chyba do końca życia.
Na szczęście poszkodowanemu było wszystko jedno czy to jego czy nie jego. ;)

Praca praca

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1017 (1119)

#32237

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam koleżankę, która jest z pochodzenia Ukrainką i na Ukrainie przez pewien czas mieszkała. Opowiedziała mi tę historię, w której zresztą brała udział. Dodam, że koleżanka jest lekarzem.

Pewnego dnia położyła się spać po bardzo długim podwójnym dyżurze. Spała może dwie godziny, gdy wybudził ją (w środku nocy) dzwonek telefonu. Zareagowała trochę ospale, ale to, co usłyszała w słuchawce postawiło ją w mgnieniu oka na nogi. Dzwonił jej serdeczny przyjaciel z wiadomością o swojej żonie.
[P] Lena nie żyje!

Po wygłoszeniu tego dramatycznego zdania zaczął łkać. Koleżanka szybko zaczęła dopytywać (co się stało?!) i koniec końców dowiedziała się, że podczas miłosnych igraszek wspomniana Lena zeszła z tego świata. W tak zwanym międzyczasie koleżanka ubierała się pospiesznie, telefonowała z drugiego telefonu na pogotowie i taksówkę, i ze zgrozą wyobrażała sobie wszelkiego rodzaju ekwilibrystykę, którą młode małżeństwo musiało uprawiać, by do tak poważnego wypadku doszło.
Kiedy w końcu gotowa wyszła przed dom, taksówkarz usłyszał od niej, że mało ją to obchodzi, ale ma ją zawieźć na drugi koniec miasta natychmiast, bo żona przyjaciela miała wypadek. Podobno "skosił" kilka chodników i jechał pod prąd, by ją tam dowieźć.

Niemniej jednak dotarła pod wskazany adres później niż karetka i policja (zawezwana przez dyżurną, bo przecież zgon). W drzwiach została zatrzymana przez dwóch policjantów, ale zrobiwszy nieziemską awanturę i wyjaśniwszy przy okazji, że to ona wszczęła alarm, została wpuszczona do środka.

Oto obraz, jaki ukazał się jej oczom:
Przy stole siedzi dwóch ratowników, jeden przy łóżku, na którym spoczywa jak najbardziej żywa Lena. Wszyscy (łącznie z młodą kobietą) mają twarze dojrzałego buraka, z czego panowie ze śmiechu, zaś Lena ze wstydu. Mąż poszkodowanej siedzi pod ścianą na podłodze - nagusieńki - z butelką wódki w jednej, a papierosem w drugiej ręce. Po chwili sytuacja się wyjaśniła.

Mianowicie Lena, leżąc pod swoim ukochanym małżonkiem, ochoczo z nim współpracowała, gdy w jednej chwili zesztywniała i straciła przytomność. Przerażony "sprawca" nieumiejętnie próbował wybudzić ukochaną, więc gdy mu się nie udało, zatelefonował do przyjaciółki-lekarki. Jednak nie potrafiąc wyjaśnić co się stało, rzucił brzemienne w skutkach słowa o rzekomej śmierci żony.

Tak oto piekielnym okazał się zbyt intensywny orgazm, po którym młode dziewczę straciło z lekka przytomność. Oraz nadgorliwość małżonka, który doprowadził do sytuacji, w której młoda kobieta, ocknąwszy się z radosnej drzemki, ujrzała trzech obcych mężczyzn pochylających się nad jej nagim jestestwem.
Koleżanka moja wróciła do domu taksówką. Tą samą.
Z powrotem jechali przepisowo.

życie adult

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1290 (1368)