Profil użytkownika
krushyna ♂
Zamieszcza historie od: | 29 kwietnia 2011 - 10:53 |
Ostatnio: | 6 października 2021 - 8:54 |
- Historii na głównej: 30 z 36
- Punktów za historie: 24164
- Komentarzy: 318
- Punktów za komentarze: 2132
Zamieszcza historie od: | 29 kwietnia 2011 - 10:53 |
Ostatnio: | 6 października 2021 - 8:54 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
A przecież MKB był tak bardzo lubiany ;-). Widać to m.in. po tym, że później od innych ekip dostaliśmy skrzynkę piwa... Trochę za utemperowanie mądrali ale bardziej za to, że na kolejne dni zamknął się w kontenerku i przestał przeszkadzać ludziom w pracy...
Rzecz nie w tym, żeby robić wszystko bez użycia komputera. Chodzi o to, żeby nie traktować go jak "czarnej skrzynki" która w magiczny sposób wypluwa wynik. Mnie z kolei przypomina się wykładowca, który widząc obliczenia wykonane w MathCadzie, oburzał się na charakterystyczny zapis (jednostki z boku zamiast bezpośrednio przy wartościach) i stwierdzał "Ja nie chcę słyszeć żadnych matek kadów ani ojców kadów. Ma być tak jak ma być!". Wtedy uważaliśmy go za piekielnego ale trochę racji miał.
Są bardziej intratne ale niewiele jest pozwalających na skrajne lenistwo i olewanie wszystkiego (nie każdy może zostać posłem). Żeby nie było nieporozumień - zaangażowany, sumienny nauczyciel może pracować naprawdę bardzo ciężko, niezależnie od oficjalnego pensum. Ale myślę, że spora część "grona" pracuje w szkołach bo tam można zupełnie nic nie robić.
Cóż, faszystowskie bydło żyje i w Polsce. Niestety...
Kilkanaście ton na dostawczaku? To się chyba do Księgi Guinessa kwalifikuje...
Rzecz w tym, że bramka właśnie nie zapiszczała (pisałem o tym). Gdyby zapiszczała to pewnie pozwoliłbym na zajrzenie do plecaka. Ale zupełnie bez powodu to już nie bardzo. A sprawa skończyła się bardzo prosto - uległem usilnym prośbom Pana z Ochrony i sobie poszedłem. ;-))
Czemu wszyscy czepiają się biednych ameb? Po zamieszczonych tu historiach widać przecież wyraźnie, że stoją na drabinie ewolucyjnej znacznie wyżej od opisywanych (anty)bohaterów.
do Otaku1 - skasowałem już ten fragment, bo nie dotyczył właściwej historii i zaciemniał ogólny obraz. A pisałem ze swojego punktu widzenia - nie jeżdżę po chodnikach natomiast użeram się z pieszymi na ścieżkach. Co to ma być? Jakaś forma kary? "Skoro niektórzy rowerzyści jeżdżą po chodnikach to piesi mogą chodzić po ścieżkach"? To proponuję być konsekwentnym - niektórzy kierowcy samochodów też jeżdżą po chodnikach. Może spacerek po autostradzie?
Do czego właściwie pijesz? Sytuacja miała miejsce na drodze, gdzie pieszy nie powinien się wcale pojawić. Sympatyczny Starszy Pan sam zakwalifikował się do kategorii "pieszych". A jeśli już rozmawiamy o przepisach, to gdybym stosował się do nich literalnie to mógłbym jechać po drodze dla rowerów w mieście z szybkością 50 km/h zamiast wlec się poniżej 30 km/h i omijać spacerowiczów a w razie wypadku winnym powinien być pieszy... Tyle, że nie chcę zabić ani siebie ani kogoś więc trenuję albo w lasach (rower górski) albo na drogach podmiejskich (szosówka).
Jak jeszcze tego pana spotkam to nie omieszkam go zapytać... ;-)
Rzeczywiście, literki mi się pomieszały. Widocznie (jak u Agness92) mózg mi się jeszcze nie skończył bootować.
Ja miałem akurat odwrotnie. Po ładnym (aczkolwiek nieplanowanym) salcie na rowerze otworzyłem oczy i ze zdumieniem zauważyłem nad sobą grupę ludzi, zapewniających mnie, że "pogotowie już jedzie". Jak odjeżdżałem to jeszcze wołali, żebym zaczekał... Ale ja byłem piekielny i się zmyłem.
No tak! Już wiem, czemu tak szybko uciekł! ;-)
Tak, tylko kogo wypytać? Jak przyszło co do czego to szybko odjechali... Może powinienem był zapisać numery rejestracyjne "rumaka"?
Skoro nie rozumiesz to tłumaczę. Po pierwsze - próbowałeś kiedyś zmyć z szyby kleiste wydzieliny topoli oraz ptasie guano? Wodą możesz sobie próbować długo i namiętnie. Po drugie - Dlaczego wolno używać płynu do spryskiwaczy w czasie jazdy po ulicach? Może też należy tego zakazać... Przecież też przedostaje się do środowiska. Jaka różnica czy popsikam ze spryskiwacza czy z butelki? Pisałem wyraźnie - nie myłem całego samochodu tylko szyby i światła.
O ile odnośnie strażników miejskich (celowo z małych liter) zgadzam się z tobą w pełni (sam dodawałem niedawno o nich historię - http://piekielni.pl/39472) o tyle SOKistów w pozytywnej akcji widziałem (może miałem dużo szczęścia). Wdałem się kiedyś w pociągu w szarpaninę z grupką podpitych gówniarzy, zaczepiających ludzi. Było już niefajnie ale na stacji wsiedli SOKiści (czterech naprawdę sporych panów). Wyprowadzili szybciutko menażerię na zewnątrz, "przypadkiem" uszkadzając ich o drzwi w korytarzu. Obsługa, która potem zmywała krew mogła być faktycznie niezadowolona...
Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 17 września 2012 o 6:09
OK, śledzić kamerami mogą mnie do woli ;-) Właśnie dlatego wspomniałem o tym, że plecaka nie zdejmowałem ani nawet nie brałem towaru do ręki, trudno zatem o inne wyjaśnienie niż mój wredny pysk.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 17 września 2012 o 5:57
Liczyć umiem. Ale historia miała miejsce kilka lat temu. Obowiązywały inne przepisy.... Ale za to teraz jestem starszy ;-)
Ale odpala tylko z "popychu" i strzela do środka.
DOBRE!
Spodziewałem się podobnych komentarzy. Jest jednak kilka "ale": 1. Np. w polskim prawie od dawna funkcjonuje sformułowanie "urządzenie do badania skuteczności tłumienia zawieszenia" - lepsze, bo faktycznie badany jest cały układ (zawieszenie) a nie jego jeden element (amortyzator) a jednocześnie bardziej czytelne dla odbiorcy. 2. Może powinienem był dodać, że w ramach "pakietu przepisów" opracowywane są szczegółowe, wielostronicowe wymagania techniczne dla każdego z używanych urządzeń. Sama nazwa nie ma w założeniu determinować parametrów urządzenia. Nawiasem mówiąc, jak ktoś chciał już być tak precyzyjny to powinien chyba użyć raczej słowa "dysypacja" niż "absorpcja". 3. Czepiam się głównie sformułowania "DLA WIĘKSZEJ JASNOŚCI". Jeśli już ktoś zapragnął być dokładny to mógł napisać np. "DLA DOPRECYZOWANIA" No i niestety, nie obyło się bez komentarzy z mojej strony... ;-))
Tak, już wyżej jest na ten temat komentarz Whateva. Jak już pisałem - racja!
Rzeczywiście, racja. Poprawię się na przyszłość!
Tylko, że moja historia wydarzyła się w 1995 albo 1996 roku. Takie zdarzenia nie zależą od systemu tylko od ludzi...
Wina? Niczyja wina. Ani klienta ani nasza. Po prostu fakt. Geografii przeskoczyć się nie da. Klient wzywa, my jedziemy na wezwanie. My ponosimy koszty, klient czeka. Zawierając umowę my wiemy, że ryzykujemy kosztami a klient wie, że ryzykuje czasem. Proste. Ale kwalifikacja usterki jako "pilna" albo "może poczekać" służy m.in. temu, żeby bez pomocy nie został ktoś, kto ma naprawdę poważny problem.