Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

nighty

Zamieszcza historie od: 2 lipca 2012 - 12:55
Ostatnio: 6 lutego 2020 - 10:50
  • Historii na głównej: 36 z 39
  • Punktów za historie: 26105
  • Komentarzy: 663
  • Punktów za komentarze: 2885
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 sierpnia 2014 o 16:53

Trafiłam na podobną ofertę ale na innym serwisie - i też od razu uznałam ofertę za mocno podejrzaną. Ale kurcze, to w tym pięknym kraju nawet przy szukaniu pracy trzeba uważać na oszustów i kanciarzy? Jak nie "kancelarie prawne" proszące o przelew weryfikacyjny, to fałszywe sklepy internetowe. Jak nie fałszywe sklepy, to praca za 4zł/h brutto. Przecież to się załamać można! Przy okazji, osoba obeznana z przepisami niech mi jedną rzeczy wytłumaczy : dlaczego do pracy w ochronie niektórzy wymagają orzeczenia o niepełnosprawności, najlepiej umiarkowanej? Czy umiarkowana niepełnosprawność nie oznacza niezdolności do pracy, zwłaszcza pracy fizycznej?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 sierpnia 2014 o 16:45

Niestety, ja mam koło działki też taką romską rodzinę. Zachowują się tak że nie możemy od 2 lat działki sprzedać bo ludzie jak tylko ich widzą to uciekają. - Śmiecą wszędzie. Wrzucanie zużytych pieluch za płot sąsiada? Norma. Wyrzucanie papierków/puszek/butelek na chodnik? Norma. - U nas działce są drzewka owocowe. Dzieciarnia romska została już kilka razy przyłapana na tym że przeskakują przez płot do naszą działkę i kradną tyle owoców ile tylko uniosą. Co mówią jak się ich przyłapie? "Pani, nie rozumiem". Co mówią rodzice gdy przychodzimy z awanturą że 3/4 owoców zniknęło? "To nie my, to pewnie pijusy. Dzieci grzeczne, w domu były". Ostatnio udało się znaleźć klienta którego sam widok "sąsiadów" nie przeraził, on już miał takich na swojej działce, poradził sobie. Ale po tym jak zobaczył jak 4 letnie dziecko spokojnie załatwia się na trawniku (naszym), też uciekł. I nie bardzo mnie to nawet dziwi. Policja już nawet nie przyjeżdża. Ale innych działkowiczów też już zaczyna szlag trafiać więc może w większej grupie uda się jakoś ich pozbyć.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 sierpnia 2014 o 16:47

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 13:48

@inga: Ja akurat błędów ortograficznych nie robię (wręcz przeciwnie, u znajomych uchodzę za gramatycznego nazistę) natomiast mam pismo tak nieczytelne, że dla własnego komfortu i komfortu wykładowców piszę drukowanymi literami. Trochę zdziwień na kierunku humanistycznym było (na zajęciach z korekty tekstu wykładowca nie mógł wyjść z szoku że ja piszę drukowanymi literami a mimo to wiem gdzie jest duża litera a kiedy mała) ale ogólnie nie jest to jakiś wielki problem. Inna kwestia że nauczona doświadczeniem "z dobrego liceum" nie wychylam się z informacją że mam zdiagnozowaną dysgrafię bo a nuż trafię na wykładowcę które zechce przez cały rok porównywać moje zaliczone sprawdziany z oblanymi by znaleźć dowód potwierdzający teorię że piszę niewyraźnie bo to by przy odczytywaniu swojej pracy oszukać nauczyciela podając prawidłową odpowiedź jako tą rzekomo napisaną w pracy zamiast prawdziwej ale błędnej...

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2014 o 13:50

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 13:39

@kulka: Kiedyś papier z "dys" miały jednostki bo oznaczało to bardzo długie i dokładne badania - moje trwały przez prawie całą podstawówkę. Natomiast teraz ani poradnia pedagogiczna nie ma czasu się cackać z dziećmi ani rodzice nie mają czasu na chodzenie z dzieckiem z jednych badań na drugie. I przede wszystkim - ani jedni ani drudzy nie mają pieniędzy. Lepiej dać od razu papier, nawet na wyrost.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2014 o 13:40

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 13:35

@tatapsychopata: W moim przypadku dysgrafia wynikała raz z zaburzonej lateralizacji a dwa z powodu bardzo słabej motoryki małej (czyli słabej "obsługi" palców i dłoni). Z tym że ja miałam bardzo szczegółowe i bardzo długo trwające badania zanim dostałam diagnozę i zalecenia do terapii. Dzisiaj na tak dokładne badania nie ma ani pieniędzy ani czasu - więc dzieci dostają papier na wyrost, bez rozpoznanej przyczyny skąd się wzięła ta dysleksja ani tym bardziej bez terapii.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 13:29

Zdecydowanie coś za dużo jest teraz dzieci z przeróżnymi dys-. Sama mam zdiagnozowaną dysgrafię ale zanim w połowie lat 90' dostałam "papier", to przeszłam cały szereg badań, testów, zajęć i ćwiczeń które miały mi pomóc w pisaniu i innych zajęciach wymagających umiejętności motorycznych typu wycinanie czegoś z papieru (bo jak się okazało, szło mi to BARDZO źle, tak jak wszystko co wymagało sprawności palców i dłoni). W sumie badania trwały przez prawie całą moją podstawówkę. Teraz zdobycie papierka że dziecko ma dysleksję, dysgrafię, dyskalkulię czy co tam jeszcze jest wymaga jednej, góra dwóch wizyt w poradni pedagogicznej. Bez badań bo na tak dokładne badania jak ja miałam nie ma pieniędzy. Tak samo z ADHD - papier można dostać błyskawicznie. Więc po co się męczyć przy tabliczce mnożenia czy przy nauce ortografii skoro można mieć papier? Gdyby wszystkie dzieci które teraz mają wszelkie dys musiałyby przejść przez cały szereg badań i testów, to założę się że prawdziwych dys zostałoby może ze 2%. Może nawet mniej.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 sierpnia 2014 o 13:00

@Cysioland: Czyli jednak są osoby który pamiętają tą kreskówkę :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 15:12

Na moim osiedlu otworzono nowy basen i też była wielka promocja - w weekend dzieci wchodzą za darmo! Przy basenie natomiast się okazało że istotnie, dzieci pływają za darmo ale pod warunkiem że z dzieckiem będzie dorosły opiekun który wykupi karnet...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 14:59

@imhotep: Też nie do końca rozumiem tą część. Praca przy komputerze w porównaniu z np. pracą w szkole to jest przecież bajka...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 sierpnia 2014 o 14:57

Dokładnie wczoraj wstawiłam historię o identycznej sytuacji - w odpowiedzi na ogłoszenie o pracy w kancelarii dostałam bardzo długiego maila pisanego jakby do wielu osób i przelew weryfikacyjny za jako "potwierdzenie danych osobowych". Kancelaria o podanej nazwie istnieje ale ani adres się nie zgadza ani właściciel, o NIP już nie mówiąc. Mail był wysłany w sumie do 9 osób, ciekawe ilu osobom się zaświeciła czerwona lampka że coś jest nie tak a ile bez większego namysłu ten przelew wysłało.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 sierpnia 2014 o 14:53

Założę się że to byli kanciarze w stylu "Telekomunikacja Dzień Dobry" - moja babunia też wyszła z założenia że jak miły pan mówi że jest z telekomunikacji to znaczy ze jest z TP. TP wtedy zmieniało się w Orange więc miły pan stwierdził że zmiana właściciela unieważnia wszystkie obecne umowy ale ponieważ sprawdzili że babcia jest w podeszłym wieku to nie chcieli jej fatygować do salonu bo to z pewnością dla niej byłby problem i dlatego konsultant przyszedł do niej. A "w ramach przeprosin" za zaistniałą sytuację oferują jej nowy telefon i więcej minut. Babcia podpisała umowę...o rezygnacji z usług TP i przeniesienie się do innej sieci. Telefonu nie dostała do dziś.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 lipca 2014 o 21:52

Teraz to sami demonstrujący mają żal do mediów. No bo przyszły media, przyszli obrońcy życia, znany profesor przyszedł i wszyscy im powtarzali że Kamil jest w śpiączce, że śmierć mózgu to bzdura, że lekarze tylko chcą mu organy powycinać a o leczeniu nawet nie myślą i że wystarczy modlitwa a Kamil się obudzi na złość lekarzom. Kamil oficjalnie już zmarł kilka dni później - obrońcy życia zniknęli, media zniknęły a i profesor nie chce z nimi rozmawiać. A przecież oni im uwierzyli że Kamil się obudzi...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 lipca 2014 o 17:56

Do mnie też dzwonili jakiś czas temu - odmówiłam dwukrotnie ale pani konsultantka stwierdziła że najwidoczniej potrzebuję czasu by jej wspaniałą ofertę przemyśleć, zadzwoni za godzinkę. Nie odebrałam, więc pani dzwoniła 5-6 razy dziennie przez 1.5 tygodnia! Nie wspominając o tym że oczywiście nie chciała mi podać adresu gdzie mogłabym przeczytać regulamin ubezpieczenia, przecież dostanę regulamin jeśli zgodzę się na wykupienie ubezpieczenia...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
18 lipca 2014 o 17:49

Brytyjczycy mają takie powiedzenie "No good deed goes unpunished" - dziwnie często widzę w naszym kraju potwierdzenie że mają absolutną rację.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
15 lipca 2014 o 18:55

@VAGINEER: 10 na małą szklankę czy duży kubek? :P

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
15 lipca 2014 o 15:33

@Fomalhaut: W 25 letnią dziewicę też pewnie nie uwierzysz co?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
15 lipca 2014 o 15:21

@nuclear82: Twoje przynajmniej słodycze uznawała :P Moja babcia z ogromną niechęcią patrzyła nawet na jogurty a na czekoladki/cukierki/lody etc. to już w ogóle, "słodycze psują dzieciom apetyt". Dziadek co jakiś czas dawał mi "Lentilky" albo lody albo czekoladę, ale tylko wtedy jak babcia nie patrzyła bo inaczej dostawał burę od babci za dawanie dziecku takich rzeczy, "słodyczami się dziecko nie naje". Za to jajecznicą z boczkiem tak!

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
15 lipca 2014 o 14:53

@kalulumpa: No bo każda aktywność fizyczna, nawet ułożenie puzzli, spala niewiarygodną ilość kalorii. Dlatego u mojej babuni "zasadą" było jedzenie przed zabawą/wyjściem do sklepu/wyjściem na podwórko/odrobieniem lekcji/ etc. i jedzenie PO aktywności żeby kalorie nadrobić...

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 17) | raportuj
15 lipca 2014 o 14:48

@wredzioszka: A jak określisz dawanie 6 latce herbaty z 4 (!!) łyżkami cukru? Bo herbata musi być słodka - moja mama NADAL tak pije i babcię to uszczęśliwia natomiast ja nie słodzę napojów w ogóle bo na samą myśl o słodkiej herbacie mam mdłości i to już babcia uważa za objaw chorobowy (i próbuje mi po kryjomu słodzić herbatę).

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
15 lipca 2014 o 14:31

Czy my nie mamy czasem wspólnej babci? Moje wspomnienia są identyczne - siedź przy stole tak długo aż wszystko nie zniknie z talerza. Nie ważne że 8 latka nie chce jeść ziemniaków ze skwarkami czy smażonego boczku, ma wszystko być zjedzone. Gdy babcia mieszkała na wsi, to marzyła o takich rarytasach i w życiu by jej nie przyszło tak grymasić przy stole! Poza tym, babcia do dziś wychodzi z założenia że tłuste dziecko to szczęśliwe dziecko a chude dziecko to biedne i nieszczęśliwe. Przy każdej imprezie rodzinnej, babcia pilnie obserwuje ile ja sobie nakładam na talerz i odpowiednio to jeszcze komentuje. Ostatnio babcia chciała mnie wysłać do szpitala bo mam "zaawansowaną" anoreksję. Dlaczego? Babcia ostatnio widziała program w telewizji o anorektyczkach. Dziewczyna nie jadła, nie jadła aż zmarła! Odratować jej nie mogli bo za chuda była! Dziewczyna miała 168 cm wzrostu i ważyła 35 kg. Ja mam 155 cm i ważę 43 kg. Babcia różnicy nie widzi.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 lipca 2014 o 18:25

Niestety, wykładowca może wszystko, zwłaszcza jak ma prof. przed nazwiskiem. Przykład z niedawnej sesji, niezwykle wręcz podobny (gdyby nie to że daty się nie zgadzają, byłabym pewna że jesteś z mojego roku!): piszemy zerówkę, żebyśmy mieli "lżej w sesji", po wyniki mamy przyjść za tydzień. Przychodzimy za tydzień, o zerówkach ani słowa. Mamy za to normalny egzamin ustny i to znacznie trudniejszy niż zerówka - oczywiście, większość poległa. Poprawa za tydzień. Tydzień później - 1/4 grupy dostaje 4 bez pytania. 1/4 grupy dostaje 4 po wesołej rozmowie o wakacjach. 1/4 grupy dostaje pytanie z zeszłego tygodnia i dostaje 4. Pozostała część grupy czeka 1.5 godziny bo profesor poszedł na kawę. Po powrocie wszyscy dostali 5.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 lipca 2014 o 18:17

Moja mamuśka też miała podobnego gagatka - wredne dziecko z bardzo "bogatym" słownictwem które lubiło się bawić "w psa". Czyli chowa się pod ławkę albo siada na dywanie albo gdziekolwiek i kto do niego podejdzie, zostanie ugryziony. Ponieważ uwagi na niego szybko przestały działać, nauczyciele wysyłali go do pedagoga szkolnego. "Ale jak pani zamknie te drzwi, to oskarżę panią o molestowanie seksualne i pracy w zawodzie już pani nie znajdzie!". Mamusia nie miała pojęcia ani skąd wzięło mu się takie słownictwo ani pomysł na gryzienie kolegów (Suarez jeszcze wtedy chyba nie grał) ani tym bardziej wiedza na temat molestowania seksualnego...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 lipca 2014 o 17:25

Ostatnio przy parkingu w centrum zaczepił mnie mężczyzna z prośbą o coś do jedzenia, na pytanie o co konkretnie mu chodzi, usłyszałam że chciałby kawałek tortu Sachera z pobliskiej cukierni - ma takie wrażenie że bardzo mu spadł poziom cukru i potrzebuje zjeść coś słodkiego bo inaczej zemdleje 0_o.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2014 o 17:26

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
12 lipca 2014 o 17:18

@Przemek77: Jakbym słyszała moją babcię. Ona ostatnio stwierdziła że od tych ziółek na przeczyszczenie co jej pani doktor przepisała (bo babunia stwierdziła że zatwardzenie to pierwszy objaw raka i domagała się dokładnych badań. Wyniki są idealne, babcia powinna tylko dietę zmienić.) to wzrok traci! Wcześniej to jeszcze coś widziała a teraz to już zupełnie nic. Ręka ją boli, spać w nocy nie może, biodro sobie uszkodziła, coś ją w klatce piersiowej gniecie, stopa jej spuchła, wątroba ją boli, równowagi złapać nie może...a przy okazji, kupić wam coś w hipermarkecie na drugim końcu miasta bo jadę z sąsiadką? Jest promocja na kurczaka!

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 czerwca 2014 o 22:49

@lotek: Który może bardzo ułatwić odpadnięcie ze studiów przed obroną. Stawianie się i skarżenie się nic nie daje, tylko pogarsza sprawę. Może jednak lepiej siedzieć cicho?

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1026 27 następna »