Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Casandra

Zamieszcza historie od: 7 listopada 2010 - 19:55
Ostatnio: 11 lipca 2021 - 1:31
Gadu-gadu: 43829694
O sobie:

Zapraszam na mojego bloga
casandra-pisze-opowiadania.blogspot.com

  • Historii na głównej: 57 z 73
  • Punktów za historie: 38868
  • Komentarzy: 245
  • Punktów za komentarze: 2278
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
18 listopada 2013 o 10:29

Tak ciężko zrozumieć, że tu chodzi o samo zachowanie faceta i jego ton głosu a nie o to czego wymagał?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
24 października 2013 o 9:09

Niestety, sąsiadka przekracza minimalny dochód na jedną osobę, który upoważnia do skorzystania z dofinansowania do mieszkania. O ponad 100 zł. Lub raczej tylko 100 zł. Bo co dziś znaczy jedna stówka...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 15) | raportuj
21 października 2013 o 9:51

No dobrze, mamy sobie kasę z pierwszeństwem...z reguły taka kasa jest oznaczona odpowiednim napisem, aby nikt nie miał wątpliwości, do jakiej kasy się ustawia. Weźmy pod lupę taki przykład: Kasa pierwszeństwa a w niej kilka babć opierających się o laskach, jedna osoba na wózku inwalidzkim i dwie kobiety w ciąży (nie wiem dlaczego, ale jakoś w mojej firmie tak się utarło wśród naszych klientów, że mało kto zdrowy na ciele i umyśle stawał do kasy pierwszeństwa, zostawiając ją dla osób uprzywilejowanych). No i ma sobie kasjerka taki miks przy kasie...i co ma zrobić? Kasting? Licytację kto jest w cięższym stanie? Pomiary ciśnienia, coby sprawdzić, kto da rade stać w kolejce najdłużej a kto zaraz padnie? Kasjer jest od skasowania zakupów, pobrania opłaty za nie i wydania prawidłowo reszty. Nic dziwnego, że kasjerzy się mylą podczas nabijania produktów lub źle odliczają resztę, gdy nad uchem stoi babcia machająca legitymacją rencisty i domagająca się od kasjerki, by ta ją obsłużyła jako pierwszą, a za nią stoi ciężarna w 2 miesiącu ciąży i drze się, że ona jednak ma być pierwsza, bo tak i już. No litości! Bądźmy poważni. Kasjer to nie nadzorca niewolników, nie musi wiecznie porządku w kolejce pilnować. Jeśli stajesz do kasy dla osób uprzywilejowanych, a nie należysz do takiej grupy, to po prostu nie dziw się, jak starsza kobieta poprosi o przepuszczenie. Okaż dobrą wolę, bo stoisz w takiej a nie innej kolejce. A teraz apel do wszystkich, którzy uważają, że muszą być obsłużeni jako pierwsi, wręcz bez kolejki - podejdź człowieku do pierwszej osoby w ogonku i POPROŚ o przepuszczenie. Z naciskiem na POPROŚ. 9 osób na 10 nie odmawia w takiej sytuacji. Wymuszanie czegokolwiek krzykiem na kasjerce i/lub klientach jest niekulturalne i...żałosne.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 29) | raportuj
13 października 2013 o 13:54

Jak dla mnie, to mimo wszystko było to piekielne, chociażby dla Adama, który nie spodziewał się, że ktoś, kogo się zna i kocha od 10 lat może parę miesięcy przed najważniejszym dniem (czyli ślubem) wywinąć taki numer. Całe jego życie legło w gruzach na długi czas. I czy zrobiłaby to uczciwie, czy nie, to jednak boli tak samo mocno.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 47) | raportuj
13 października 2013 o 11:47

To wie tylko ona, a jeśli jednak nie było tak? Jeśli ja,jej rodzina, tego nie wiem, to skąd Ty, obcy człowieku masz tą pewność?

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
13 października 2013 o 11:32

Dokładnie. Nawet słuchając opinii znajomych z innych podobnych firm, utrwalam się w przekonaniu, że im wyżej w hierarchii firmy, tym częściej można tam trafić na maszynę a nie człowieka. Pamiętam, jak kiedyś moja kierowniczka powtarzała, że żałuję, iż zgodziła się objąć kierownicze stanowisko, bo pieniądze wcale nie większe, a nacisk i obowiązki takie, że powoli zapominała jak wygląda dzień wolny, rodzina, dziecko i znajomi. Nie wspomnę o tym, że schudła kilkanaście kilo a włosy zaczęły jej wyłazić garściami. Dopiero wtedy powiedziała sobie dość. Szkoda tylko, że wtedy nie widziałam tego i dopiero na swoich błędach musiałam się przekonać jak to jest.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 29) | raportuj
13 października 2013 o 10:46

Kobieta Cię rzuciła dla gościa, który był przystojniejszy od Ciebie, miał więcej kasy i lepsze wykształcenie? No tak, wszystkie kobiety to sz*ty, każde dziecko to bachor, każdy ksiądz to pedofil, każdy cygan to złodziej, każdy policjant umie albo tylko pisać, albo tylko czytać, każda kasjerka nie ma wydać grosika, każdy facet zdradza swoją kobietę...idąc tym tokiem rozumowania...zanim kobieta Cię rzuciła dla "ciacha", to Ty ją zdradziłeś:) statystycznie:) już dawno mnie nikt tak nie rozśmieszył swoją ...hm...głupotą?:)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
13 października 2013 o 7:37

Stażysta - w sumie się zgodzę. Ale nie mam nic przeciwko lekarzom, którzy wykazują się empatią i zamiast przeglądać kolorowe czasopisma w czasie wolnym pomagają pacjentom. Zbyt mało w swoim życiu takich w szpitalach widziałam.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 21) | raportuj
12 października 2013 o 17:00

Z takim podejściem i "sympatycznym" nastawieniem to nie masz co liczyć na żadne pogawędki, więc nie martw się:)

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
30 września 2013 o 17:57

@Anah pozwól, że zapytam: dlaczego nie zgadzasz się z opinia, że skoro okazał się taki a nie inny, to lepiej, żeby go w życiu dziecka nie było? Oraz nie uważasz za słuszne zrobienia mu skrobanki portfela? Pytam tylko z ciekawości. Jesteś kobietą, więc myślę, że nie będziesz miała problemu z wyobrażeniem sobie takiej sytuacji - poznajesz kogoś, zachodzisz w ciążę, macie pewnie jakieś plany i nadzieje związane z Wami, Waszym życiem i przyszłością. Nagle jak grom z jasnego nieba spada na Was wiadomość, że dziecko jest chore. Nieuleczalnie chore. Co robisz? Usuwasz ciążę na prośbę partnera i potem udajecie oboje, że wszystko jest ok i nic się nie stało? Postanawiasz wychowywać to dziecko z nadzieją, że facet okaże się mężczyzną i stanie na wysokości zadania? Facet zwiał, zachował się jak szczeniak i po prostu zabrał tyłek w troki, zupełnie jakby sytuacja nie dotyczyła życia innej istoty, potrzebującej istoty, spragnionej uczuć jak my wszyscy. Rozumiem, miał prawo się przestraszyć, może potrzebował czasu do namysłu i pogodzenia się z sytuacją. Jeśli doszedł do wniosku, że jednak to go przerasta, mógł okazać odrobinę honoru i ambicji, przyjść do swojej kobiety i przynajmniej zaproponować niezbędne minimum pomocy. Nie chciał z nią być? Ok, krzyżyk na drogę i kotwica w plecy. Chodzi o sam sposób w jaki dokonał tego wyboru - myślał, że jak on zniknie, to zniknął też jego problemy? Życie tak nie działa. Nie szanuje osób, które nie mają za grosz odwagi cywilnej i w obliczu katastrofy nie potrafią się zdobyć chociażby na odrobinę przyzwoitości. Wojować siurdakiem i wywijać brochą to wszyscy potrafią, ale na miano matki i ojca trzeba sobie zasłużyć.

[historia]
Ocena: 28 (Głosów: 28) | raportuj
28 września 2013 o 18:58

@Anah, podobne poglądy do Twoich ma moja koleżanka, która związała się z żonatym facetem, który po wielkich bojach zostawił dla kochanki żonę z małymi dziećmi. I ta żona, bezczelnie (zdaniem mojej koleżanki) zdzierała z eks kasę na dzieci w postaci alimentów. Moja koleżanka twierdziła, że żona jest kobietą bez dumy i honoru, ponieważ nie daje byłemu ukochanemu ułożyć sobie życia na nowo. Przecież nowa narzeczona ma swoje potrzeby, a one kosztują:)a tu ciągle jakieś wydatki na dzieci okazują się ważniejsze. Skandal, normalnie skandal:) Jej zdaniem jak kończy się związek, to automatycznie kończą się wspólne zobowiązania. I wszyscy powinni żyć długo i szczęśliwie, jakby czas się zatrzymał (lub cofnął) a poprzedni związek i konsekwencje popełnionych czynów nigdy nie istniały. @Anah - większość kobiet ma coś takiego jak instynkt macierzyński, działa on bez różnicy, czy dziecko rodzi się zdrowe, czy chore. Ten instynkt, oraz bezwarunkowa miłość do dziecka sprawiają, że z reguły nie pozbywamy się swoich dzieci, nie wyrzucamy ich do śmieci, nie zjadamy ich jak jakieś potwory. Powiem więcej - Ty Anah jako dziecko zasługiwałaś na wszystko co najlepsze w oczach Twoich rodziców, a dziecko z historii nie jest gorsze od Ciebie, czy ode mnie. Ma mamę, ma tatę. I ten opisywany facet nie przestanie być ojcem tylko dlatego, że matka się uniesie honorem i powie, że nic od niego nie chce. To właśnie on nie ma ani odrobiny honoru, skoro trzeba go sądownie zmuszać do łożenia na utrzymanie potomka. Nikt nie mówi o doprowadzeniu faceta do bankructwa, ale dziecko samo sobie na jedzenie nie zarobi. A ojca sobie nie wybierało.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
1 sierpnia 2013 o 10:35

Już dawno nauczyłam się, że lepiej wydać grosza za dużo, niż za mało. I tak robię. Klienci przeważnie są bardzo zdziwieni (pozytywnie). Szczególnie ci, którzy często robią zakupy w Biedronce:-) Kilka razy miałam taką sytuację: mówię do klienta, że będzie mi winny grosika (oczywiście w wielkim cudzysłowiu, bo nikt nie wymaga, by oddawali takie wielkie kwoty). Mózg klienta zarejestrował jednak, że powiedziałam, że to ja będę mu winna tego grosza. I zaczął się oburzać, że grosik do grosika i pewnie za rok będę jeździć samochodem za jego pieniądze (i innych klientów). Najpierw parsknęłam śmiechem, no wybaczcie, ale nie wytrzymałam, potem jeszcze raz powtórzyłam, że to ON jest winny grosika mi. Dodałam też, że nie musi go oddawać, najwyżej kupię sobie tańszy samochód:-) Oczywiście duma i honor nie pozwoliły mu na przeprosiny za wydarcie na mnie gęby...

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
24 lipca 2013 o 15:31

Nie musi robić zdjęć żadnego towaru ani ceny (pominę fakt, że robienie zdjęć w takich sklepach jest możliwe wyłącznie za zgodą dyrektora obiektu - ochrona ma prawo się przyczepić do osoby cykającej fotki). W takiej sytuacji, jaką opisano wyżej KLIENTOWI NALEŻY SIĘ RÓŻNICA CENOWA! Jak czytam co dzieje się w innych sklepach tej marki, to mi włosy dęba stają. Gdyby mój pracownik puszczał takie teksty w stronę klienta, w sytuacji, w której klient ma rację ( a w tej historii ma jak byk - zgadzają się kody na cenówce i produkcie), to by dostał po uszach i piękną notatkę służbową do podpisania. Nie zawsze klient ma rację, są sytuację, że źle spojrzy na cenę, pomyli towary lub specjalnie będzie próbował wyłudzić różnicę w cenie. Wtedy niech wzywa nawet i samego Pana Boga, nie tylko PIP i PIH, nic mu to nie da. Ale w takich przypadkach, jakie opisuje autorka wina sklepu jest absolutna i wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują. Nie ma co dyskutować z pracownikami POK-u, jeśli mają podejście, jak ci wyżej opisani. Wzywa się kierownika dyżurnego, jeśli to za mało, to dyrektora obiektu. Nie spotkałam się z sytuacją, by dyrektor sklepu jakiejkolwiek znanej marki podszedł do klienta tak niepoważnie, jak pracownicy sklepu, o których tu mowa. Wstyd mi, że pod sztandarem tej sieci pracują tacy ludzie. Na każdej telekonferencji z kierownikami tematem przewodnim jest obsługa klienta i uwierzcie mi, że polityka tej firmy jest absolutnie odwrotna do tej przedstawionej przez autorkę. Osobiście nie popieram podejścia, że nasz klient, nasz pan. Za czasów niewolnictwa nie każdy pan był dobry, tak i nie każdy klient dzisiaj ma rację, wiadomo. Za swoje błędy firma powinna zapłacić, nie rozumiem dlaczego pracownicy narażają dobre imię firmy dla kilku złotych w przypadku, gdy racja jest po stronie klienta. Tak ciężko przyznać się do pomyłki i przeprosić?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 lipca 2013 o 19:25

Prawda jest taka, że handel tak właśnie wygląda. Promocje nie biorą się z niczego i nikt nikomu niczego za darmo nie da. Klient chce coś kupić, bo siłą rzeczy nie jest w stanie wyprodukować sobie sam wszystkiego, co do życia mu potrzebne a ktoś inny chce coś sprzedać, bo chce zarobić na tym na życie ( oraz na to, by móc kupić coś, co ktoś inny chce sprzedać). Wiadomo, że handel napędza dobra reklama, promocja, oferta przyciągająca kogoś, kto chce (lub tylko mu się wydaje, że chce ) to kupić. Handel jest tak skomplikowaną i złożona machiną, że można by o tym pisać i dyskutować latami a i tak by się temat nie kończył. Faktem jest, że jeśli kupię coś od kogoś za przykładowo 5 zł, to nie sprzedam tego taniej, bo mi się to nie będzie opłacało. Myślę, że to logiczne dla każdego. Firma nie po to zaczyna istnieć na rynku, by sprzedawać coś taniej niż kupiła, tylko po to, by zarobić. Jeśli ktoś uważa, że w danym sklepie jest za drogo, to niech go omija szerokim łukiem. Jaki jest sens, by robić zakupy w miejscu, gdzie czyimś zdaniem zawyża się ceny (specjalnie)? Zapłacę za bluzkę 50 zł, choć wiem, że to zdzierstwo (bo gdzieś tam pewnie znajdę o połowę tańszą), tylko po to, by przy kasie stękać jak chole*rnie drogo jest w tym sklepie, a potem pobiegnę pożalić się wśród znajomych, jak to ze mnie zdarli, sępy jedne? Tam gdzie kończy się logika - zaczyna się klient. Cenę towaru ustala sprzedawca, klient albo ją akceptuje, albo nie. Przecena jest fajna, bo można zaoszczędzić parę groszy (lub nakupować masę zbędnych durnot, tylko dlatego, że są w promocji), ale podwyżek już nikt nie lubi. Jak sklep zaczyna sprzedawać np. rajstopy, które kosztowały wcześniej 10 zł po 7 zł, to wszystkim się oczka świecą i sklep jest uważany za super miejsce. Jeśli ten sam sklep następną dostawę tych samych rajstop puszcza po 10,99 (bo podrożały w hurtowni) to już zdaniem klienta oszukuje, zdziera i jest do d... Od kiedy podwyżka równa się oszustwo?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
21 lipca 2013 o 12:07

Pracuję w tej firmie od wielu lat, więc pozwolę się wtrącić. Po pierwsze w takim sklepie ceny zmieniają się (nawet codziennie) automatycznie - komputerowo. O północy przechodzi transmisja danych i ceny w systemie, w tym na kasach zmieniają się na wyższe lub niższe. Tu wkraczają pracownicy, którzy latają z jęzorem na brodzie i w tempie ekspresowym zmieniają papierowe ceny na półkach tak, aby zgadzały się z tymi w systemie. Co do ubrań - naklejają naklejki z aktualną ceną. Skąd zwyżki? Towar jest w promocji przez określony czas, po zakończeniu jej wraca do starej, wyższej ceny. To logiczne. Klienta nie musi interesować to, że jakiś pracownik nie zdążył czegoś przemetkować, to nie jest wytłumaczenie. Cena na kasie ma się zgadzać z tą na produkcie lub na półce i dlatego Tesco (przynajmniej moje) bez problemu wypłaca różnice cenowe. Za swoje błędy i niedopatrzenia trzeba płacić, wiadomo. A teraz coś na temat konkretnego przypadku opisanego w historii: Ubrania mają metkę z konkretną ceną. Jest ona drukowana przez producenta, my do oryginalnej metki nic nie mamy, towar z taką przychodzi i już. W momencie, gdy ciuszek trafia w system obniżek lub zwyżek drukujemy naklejki z nową ceną i naklejamy na starą oryginalną metkę. Oryginalnej metki klient nie przerobi, choćby na uszach stawał, ale naklejki...Codziennie monitoring obserwuje przynajmniej kilku klientów, którzy sprawdzają, czy taka naklejka się odkleja (zapytani o to co robią odpowiadają z niewinną miną, że oni tylko sprawdzają co jest pod spodem). Część takich klientów nie poprzestaje na samym sprawdzaniu, ale odklejają naklejkę z ceną i naklejają na inny, droższy produkt, w celu oszukania sklepu. Jakiemuś procentowi takich delikwentów ten proceder się udaje i "oszczędzają" spore kwoty na zakupach. A sklep traci. Swego czasu była też u nas grupka młodzieży, która dla zabawy odklejała takie naklejki a potem stali koło POK-u i przyglądali się zachwyceni jak pracownicy zbierają owal od niezadowolonych klientów, bo ceny na kasie były wyższe, niż te na ubraniach i butach. Autorko historii...wzięłaś pod uwagę, że mogłaś trafić właśnie na taki przypadek? Tesco to za poważna firma, by oszukiwać klientów specjalnie. Najprawdopodobniej pracownik nie zdążył przemetkowac towaru na czas, albo naklejka zniknęła ze sklepu na innym towarze. Szlag mnie trafia i krew mnie zalewa, jak słyszę, że każda firma, w której się cena nie zgadzała to oszuści i złodzieje. Dodam jeszcze, że jeśli monitoring nie zaobserwował, że klient, który udał się do POK-u po różnicę cenową gmerał przy takiej metce, to należy Wam się zwrot nadpłaty, żeby się nawet waliło i paliło i taką różnicę autorka powinna dostać. Podkreślam jeszcze raz - nie powinno Was interesować z jakiego powodu cena się nie zgadza, ale błagam nie zakładajcie z góry, że to było celowe działanie sklepu. Autorko - polecam napisanie skargi na stronie internetowej Tesco - zapewniam, że pomoże.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
4 lipca 2013 o 21:59

Mówisz o tym samym zapisie i prawie, które pozwala sklepom ( w moim tego nie ma) ustanawiania limitu kwoty, poniżej której nie przyjmują płatności kartą? W jednym jest to 10 zł, w innym 20 zł. Prawo o którym wspominasz nie może być niezgodne z przepisami a one mówią wyraźnie, jakie prawa i obowiązki ma osoba płacąca w ten sposób. Jeśli ukradniesz kartę, karta będzie na podpis, podpis złożony przez Ciebie będzie różnił się od podpisu na karcie, to też muszę zaakceptować transakcję, bo jest poniżej pewnej kwoty? Ja nie opisuję sytuacji, w których kasjer odmawia przyjęcia karty z czystej złośliwości, mowa jest o nadużyciach i o tym, że część ludzi ma kłopoty z pogodzeniem się z kilkoma faktami.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 lipca 2013 o 21:49

Moja historia - moje określenia. Mój komentarz też możesz zminusować z powodu jednego terminu :-)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 lipca 2013 o 17:21

Nie dociekam, czy klient którego obsługuję jest facetem, czy mimo, że wygląda jak facet to jednak jest kobietą. I odwrotnie. Kasjer prosił o dowód ładnie i grzecznie, jak przepisy i kultura osobista nakazują. Tak jak napisałam, zadzwonił do mnie dopiero wtedy, gdy wyczerpał już inne możliwości, a klient nadal nie rozumiał lub nie chciał zrozumieć ani słowa z tego, co się do niego mówiło. Powiem więcej, zaczął się wydzierać i rzucać takimi tekstami, że uszy więdły i mózg stawał dęba. Ile można kogoś prosić? Zapłacić gotówką nie chciał, wyjść nie chciał, mamy przyjąć jego kartę bez względu na to, co jest tam na niej napisane. O nie, nie, nie...prędzej piekło zamarznie i dostane 100 procent podwyżki, niż dam się zakrzyczeć.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
4 lipca 2013 o 16:23

Napisałam, że jest upoważniony, co oznacza, że może to zrobić. Jeśli klient odmawia okazania dowodu, to kasjer ma prawo odmówić przyjęcia takiej karty. Nikt nikogo do niczego nie zmusza, my ładnie prosimy i liczymy, że klient ładnie dowód okaże. Jeśli klient mówi "nie", to my również możemy powiedzieć mu "nie". Takie są procedury. Legenda głosi, że mają chronić klientów banku przed nadużyciami, chociażby z tytułu kradzieży takiej karty.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
28 maja 2013 o 19:07

Czytając to miałam wrażenie, że czytam historię autora bloga "Na Marginesie Życia", swoją drogą, to mój ulubiony blog:-)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
14 maja 2013 o 10:35

Jeśli już jesteśmy w temacie... Swego czasu odbyłam ciekawą rozmowę z moim Małym. Był akurat sezon komunijny, dzieciaki na podwórku żyły tylko tym tematem i spędzały czas na wyliczaniu co kto dostanie z tytułu Pierwszej Komunii Świętej. Mały wpadł do domu jak do stodoły po łopatę i z progu zasypał mnie lawiną pytań. -Mamo co to jest ta cała komunia? No to zaczynam mu tłumaczyć jaka to ważna chwila w życiu każdego dziecka, że pierwszy raz będzie mógł w pełni uczestniczyć we mszy w kościółku i tak dalej... -Ale mamo, ja o te prezenty pytałem. Westchnęłam (no tak, czego ja się spodziewałam) i zaczęłam mówić, że z okazji tak ważnej chwili zbiera się w domu najbliższa rodzina, wszyscy świętują racząc się uroczystym obiadem, podczas którego on będzie honorowym gościem... -Mamo, no a gdzie te prezenty? - dopomina się Mały. Więc mówię, że właśnie ci goście mogą ofiarowywać prezenty. -Wow mamo! Super! Może dadzą nam w prezencie w końcu samochód? Bo Maćkowi dadzą laptopa, Izie rower i laptopa a Karolowi tysiąc złotych! -Synku, nie takie prezenty miałam na myśli. To mają być jakieś drobiazgi dla ciebie, symboliczne raczej. Takie pamiątki z okazji twojego święta. -Aaaaa...tylko dla mnie? A to ja nie wiem, czy to takie fajne. Ja mam tyle swoich świąt, cały czas mam jakieś święto. A to urodziny,a to Dzień Dziecka. I Mikołajki i Gwiazdka. Nam to by się samochód przydał. Nie ma jakiegoś święta, podczas którego ludziom daje się samochody? Jak byś miała samochód, to byś szybciej wracała z pracy do domu ( szczęka mi opadła). Po chwili Mały wybiega do kumpli i mówi: -Do dupy jest ta wasza komunia, dostaniecie same niepotrzebne rzeczy, może zanim ja dorosnę to wymyślą coś lepszego. Jeśli nie zmieni słownictwa, to na pewno nic nie dostanie.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
11 maja 2013 o 11:18

@adas "a sklep nie ma tutaj dalej nic do roboty". - pozwolisz, że się nie zgodzę? Jestem pracownikiem Punktu Obsługi Klienta. Dość często zdarza się, że przychodzi do mnie Klient i prosi o poprawienie wystawionej faktury, bo albo my się pomyliliśmy i zrobiliśmy np. literówkę w nazwie firmy, albo Klient podał złą nazwę. Jeśli faktura nie została jeszcze zaksięgowana, to odbieram mu oryginał faktury, podpinam do kopii, którą posiadam na sklepie, anuluję to i wystawiam fakturę ręczną. Jeśli faktura została zaksięgowana, to wystawiam korektę (to zajmuje dosłownie 10 minut) lub podbijam notę, którą wręcza mi Klient, czym zgadzam się na zmiany w fakturze. Z wyżej opisanej historii wnioskuję (wyłącznie przez pryzmat doświadczenia z pracy), że pracownice nie miały zielonego pojęcia jak ogarnąć temat. Wszystkie potrafią wystawić fakturę, ale radzić sobie z problemami (błędami) już nie ma komu? Nie ważne kto zawinił, Klient czy sklep, odrobina wiedzy i dobrej woli pomaga rozwiązać większość problemów.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
8 maja 2013 o 22:33

Jako ciekawostkę powiem Wam, że w moim sklepie, gdy kasjer nabija na kasę popularnego szampana dla dzieci (zwykły napój musujący), to na monitorze wyświetla się komunikat nakazujący zweryfikowanie wieku osoby kupującej. Śmiech na sali. Z ciekawości zapytałam kierownika kto wpadł na tak genialny pomysł i dlaczego? Otóż...system. A dokładniej jakiś "ktosik", który to programował. Szampany dla dzieci przyjeżdżają w jednej dostawie z tymi dla dorosłych, może nawet z jednej firmy, tego nie wiem. Więc zostały hurtem wrzucone do jednego wora w systemie. Kierownik stwierdził, że mamy nie robić z siebie pajaców i udawać, że nie widzimy tego napisu przy tym artykule. Zanim podjął taką decyzję to ludzie nas śmiechem zabijali, gdy z pąsem na twarzy prosiliśmy o dowód przy zakupie napoju musującego dla dzieci.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
17 kwietnia 2013 o 19:34

Pamiętam jeszcze te czasy, gdy pisało się pod sztandarem "Klientów z piekła rodem" :). Jak widzisz czasy się zmieniły, komentatorzy również, temat przewodni portalu doznał transformacji...a my @mongol13 jakoś nie chcemy poddać się temu systemowi zmian:)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
14 kwietnia 2013 o 19:46

Polecam się:)

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna »