Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Casandra

Zamieszcza historie od: 7 listopada 2010 - 19:55
Ostatnio: 11 lipca 2021 - 1:31
Gadu-gadu: 43829694
O sobie:

Zapraszam na mojego bloga
casandra-pisze-opowiadania.blogspot.com

  • Historii na głównej: 57 z 73
  • Punktów za historie: 38868
  • Komentarzy: 245
  • Punktów za komentarze: 2278
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
17 lipca 2011 o 22:29

Moja cierpliwość to rzecz względna:-) ja po prostu uwielbiam swoją pracę, co pisałam już nie raz i nie dwa. A jeśli chodzi o pracę na POK-u to po prostu jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu:-)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
11 lipca 2011 o 22:17

Ja tam osobiście byłam baaaardzo mile zdziwiona:-) dlatego to opisałam.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
11 lipca 2011 o 22:14

Te bramki nie otwierają sie tak wolno jak myślicie. Po pierwsze dzieciak biegł bardzo szybko, po drugie bramka akurat nabierała rozpędu. Sądzę, że gdyby jakiś klient nie uruchomił urządzenia wchodząc na sklep, to maluch by dobiegł i się zatrzymał. A tak...

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
11 lipca 2011 o 21:23

Cholerka, wiecie ja bardzo lubię dzieci. A im mniejsze są, tym lepiej:-) I nawet mogę je niańczyć. Jedną ręką będę wypisywać reklamacje, drugą będę robić zwroty gotówki, trzecią (czasem czuję, jak bym ich miała z pięć) będę robić kosze prezentowe na zamówienie, jedną nogą będę wskazywać klientom gdzie leży towar, a drugą nogą będę zabawiać znudzone dziecko jakiejś parki, która zgubiła się na sklepie między CiniMinis a Łaciatym. I to wszystko zupełnie za FREE.:-) Ci ludzie chyba ocipieli...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
11 lipca 2011 o 20:45

No nie wiem, może liczył na cud?:-)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 lipca 2011 o 16:36

CocaCola napisałby lepsze, ale mu się nie chce, no bo po co? Lepiej innych pokrytykować...Jak ja kocham takich ludzi...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
11 lipca 2011 o 16:18

Bardzo fajna historia, najbardziej podoba mi się Twój dystans do samej siebie. Nie każdy go ma:-)

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
10 lipca 2011 o 23:03

Jedna historia z druga mają mniej wspólnego, niż chciałabyś aby miały. W historii o grze, twój syn dostał towar pełnowartościowy. A idąc twoim tokiem rozumowania, twój syn nie powinien mieć prawa kupić nawet paczki chipsów. Nie i już, bo nie ma 18 lat i nie może zawrzeć umowy cywilno- prawnej jaką jest zakup czegoś. To nam wmawiasz? Jak dla mnie - jestes za mało logiczna. I za mało konsekwentna w tym co mówisz. Przykro mi. Jestem na nie.

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 24) | raportuj
10 lipca 2011 o 22:41

Nie, gdyby spódnica była za darmo, to krawcowa za skrócenie pwinna jeszcze dopłacić:-)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
10 lipca 2011 o 21:22

To, że sklep oddał ci pieniądze wcale nie znaczy, że zgadza się z twoim zdaniem na ten temat. I wcale nie znaczy, że przyznali ci rację. Zrobili to dla świętego spokoju. Bo jak każda firma mają dość takich pieniaczek i "boginek" z Olimpu. Sorry, ale sama sie przyznałaś , że zrobiłas to z premedytacją. Po pierwsze, jeśli chcemy dyskutować na temat przyjmowania zwrotów, to zacznijmy od tego, że nigdzie w prawie nie ma mowy na temat tego, że sklep MUSI przyjmowac zwroty lub dokonywać wymiany towaru pełnowartościowego. Nie musi. A ta gra była towarem pełnowartościowym. Więc pracownik wiedział co mówi. Więc po co się szczycić tym, że oddano ci kasę dosłownie na odczepnego? Żebyś tylko przestała straszyć? Żebyś tylko dała im święty spokój? Tak przeważnie działa polityka większości firm - ma ona na celu uciszyć. Ty dostałaś co chciałaś, oni też. Bo tak naprawdę, gdybyś przejmowała sie tym, że małolat kupił grę +18 to byś to zgłosiła gdzie trzeba aby chronic inne dzieci. A ty? Dałaś sobie zapchać buzię pieniędzmi, zamiast mieć tyle honoru i odwagi aby powiedzieć prawdę. A prawda jest taka, że syn nie doczytał PODSTAWOWYCH INFORMACJI a ty potem ( w imię miłości) przekopujesz internet i szukasz sposobu by postawić na swoim. Kosztem pracownika, który mógł wyleciec z pracy.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
10 lipca 2011 o 20:30

Oczywiście, że minus. Nie ważne jak wychowujesz syna - to twoja sprawa. Ale umieściłaś tu historię, w której opisałaś jak potraktowałaś pracownika, który wykonywał swoje obowiązki. Opisałaś jaka byłaś podstępna i piekielna. Oklasków się tu za to nie spodziewaj. Powiem więcej - pracownika porównałaś do Zeusa, który raczył zstąpić z Olimpu. Do jakiej "bogini" ty się porównujesz, skoro chcesz, by cię traktowano inaczej niz resztę śmiertelników? By dla ciebie naginano przepisy wewnętrzne? I czy to naprawdę jest dla ciebie powód do dumy? Czym tu się chwalić?

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
8 lipca 2011 o 22:34

@AMCZEK nie zniechęcaj się. I nie poddawaj. Z każdą napisaną historią będziesz sobie radzić lepiej. Wiem co mówię. Myślę, że nikt nie ma prawa zabronić ci pisana swoich historii na tym portalu. @qwerty669 twój tekst "...albo nie pisz więcej" wcale nie był miły.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
7 lipca 2011 o 20:39

Nie kserujemy warzyw tylko cenę, która jest na warzywie (lub innym produkcie). Robimy to dlatego, że skoro produkt wędruje ze sklepu razem z klientem, to i cena również musi z nim powędrować, ponieważ JEST NAKLEJONA NA PRODUKCIE. A my nie możemy jej zerwać. Dotyczy to przecen oraz metek na ubraniach. A robimy to po to, żeby klient chcący zwrócić później ten towar okazał go w takim stanie, w jakim wyniósł ze sklepu. Nasze kierownictwo musi miec udokumentowane czarno na białym ( czyli w kolorze ksera, he he), że były solidne podstawy do wypłacenia tej różnicy cenowej. Jako, że decyzje o wypłaceniu tej różnicy podejmujemy sami (pracownicy POK-u), musimy mieć dowód, w razie wątpliwości kierownika. Takie są już przepisy. Nikt nikomu nie wierzy na słowo. Gdybyśmy kserowali facjatę każdego klienta zamiast ceny, to może byłby to powód do wielkiego "Oooooooo!"A tak...To tylko Polska:-)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 lipca 2011 o 19:30

Tak to jest, kiedy pracodawca przeprowadza pracownikom szkolenie wyglądajace tak: "-Prawo zakazuje sprzedaży alkoholu i papierosów gówniarzom do lat 18. Jeśli sprzedacie komuś ponizej tego wieku to wywalę was z pracy na zbity ryj i tyle będzie. I to bez wypłaty. Więc macie prosić o okazywanie DOWODÓW OSOBISTYCH.!" I taka kobiecinka, jedna z drugą (szczególnie te starsze wiekiem ) zapamietują z takiego szkolenia jedno : ma być dowód i tylko dowód bo inaczej będzie lipa. Więc gdy widzą małolata proszącego o piwko to zaczynają trząść portkami. A gdy słyszą tekst "nie mam dowodu ale/bo..." to włącza im sie taka czerwona dioda w głowie podpisana STOP. Nie wiem jak w waszych miejscowościach, ale u mnie szkoli się pracownika praktycznie tylko pod względem obsługi kasy, zamówień towaru itp. Nikt sobie resztą tyłka nie zawraca. Oczywiście mam na myśli małych prywaciarzy.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
7 lipca 2011 o 11:17

Ależ ona jest KIMŚ. Tylko my jeszcze nie bardzo wiemy KIM. Aha, nie bardzo też wiemy GDZIE ona jest tym KIMŚ:-) Bo jej się wydaje, że WSZĘDZIE.A ja myślę, że wyłącznie w swojej głowie...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
7 lipca 2011 o 11:11

Chcecie fanklub Psorki? :-) Mówicie i macie:-) Ta kobieta jest tak barwna i obdarzona tak bujną wyobraźnią w sferze gnębienia innych, że historie o niej można pisać bez końca.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 11) | raportuj
6 lipca 2011 o 21:55

Nie chodzi;-) Ja też sie cieszę, że tu jestem. Widzę, że trolli wygoniłeś ( większość):-) Za to strażników ortografii, interpunkcji i stylistyki mamy od groma i ciut ciut:-) he he.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
6 lipca 2011 o 21:44

Bywa nawet codziennie. Psorka - od pani profesor. Kobieta jest emerytowaną nauczycielką.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
6 lipca 2011 o 21:36

Jeszcze nie i jestem z nich dumna:-)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
6 lipca 2011 o 21:32

Kurczę miał być duch, wyszło dwuch:-))

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
6 lipca 2011 o 21:30

Tak, u nas jest taki przepis mówiący, że klient może zwrócić lub wymienić towar pełnowartościowy w ciagu 5 dni od daty zakupu, jeśli posiada paragon itp.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 17) | raportuj
6 lipca 2011 o 16:15

Mój brat był Strzelcem. Jeździłam z nimi na wyjazdy, pół Polski zjeździliśmy dzięki temu i ZAWSZE było świetnie. Płaciło sie grosze, spało byle gdzie i od rana do nocy "gubiliśmy kilogramy" i wyciskalismy 7 poty :-). To były fantastyczne czasy. Pełna kulturka, szacunek i wzajemna pomoc. Karol zachłannie słuchał moich opowieści o przygodzie z formacją Strzelcy i myślę, że to w jakiś sposób wpłynęło na jego wybór szkoły po gimnazjum. Powiem szczerze, że teraz ciężko mi patrzeć na jego rozczarowanie...

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
6 lipca 2011 o 14:59

"-Kupi pani maszynkę już teraz, będzie jak znalazł np. pod choinkę na pierwsze wspólne święta z przyszłym mężem. Ile to pani zaoszczędzi czasu i pieniędzy:-), no i będzie pani wiedziała, że MUSI, PO PROSTU MUSI PANI sobie tego męża znaleźć. Bo szkoda, żeby taka fajna maszynka lezała gdzieś na dnie szafy i sie marnowała :-)) więc to jest jedyna na świecie maszynka odstraszająca staropanieństwo WYJĄTKOWEJ FIRMY "Wciśnij Kit":-)" he he

[historia]
Ocena: 41 (Głosów: 41) | raportuj
6 lipca 2011 o 14:46

Jakie to wojsko?! Jaka to armia?! Przeczytaj najpierw co napisałam, zanim zabierzesz głos tylko po to, by się pochwalić jaki to z ciebie twardziel, że wojsko to ma być wojsko a reszta to cioty. Powtarzam, że mowa jest o technikum, w którym kilka klas jest objętych "mundurówką", co tak naprawdę miało być bardziej hobby, niż zawodem. A z tego co widzę, kilku pajaców z przerośniętymi ambicjami postanowiło sobie zrobić z tego dobry patent do naciągania rodziców na kasę i dobry sposób do wyżywania się na uczniach za cały rok szkolny nerwów. I nie ma to nic wspólnego z wojskiem. I nie obchodzi mnie jak wygląda, twoim zdaniem, życie w prawdziwym wojsku, nie interesuje mnie, że przyklaskujesz tzw. fali i koceniu. To jest szkoła. W grę wchodzą szesnastolatkowie, którzy czołgali się w błocie, trzymali całonocne warty, pływali w zimnej wodzie i na to nie usłyszałam nawet słowa skargi! To nie obozy są dla nich ciężkie, nie odciski na stopach wyciskały im łzy po całodziennych marszach, tylko napisy "suka" na czole, obkradzione rzeczy, mąka w majtkach i plucie w twarz. A najbardziej bolał ich widok wychowawców, którzy udawali, że to wszystko jest normalne. Najgorsza jest świadomość tego, że ci uczniowie zapłacili grube pieniądze za to, by nimi pomiatano i by ich upokarzano! Przepraszam za ten wybuch, ale jestem baaaardzo zdenerwowana.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 19) | raportuj
4 lipca 2011 o 20:49

No jak to rodzice nic z tym nie robią? Właśnie ten piekielny obóz był skutkiem kilku skarg do wychowawcy. Zemścili się. Więc myślę, że po jutrzejszej rozmowie mamy Karola z dyrektorem Karol na bank będzie miał przerąbane na maksa.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna »