Meneliki żebrzące po ulicach to i tak małe piwo w porównaniu z mafią "mamuś z dziećmi", gdzie te dzieci zwykle są wypite albo naćpane, żeby spały cały dzień i nie przeszkadzały w koszeniu hajsu...
Ja kiedyś na imprezie noworocznej trafiłem do kabiny, w której ktoś dostrzelił nawet do położonego na wysokości około 2,5m sufitu, więc wszystko jest możliwe, jak nawalona osoba usiłuje walić na Małysza.
Była już kiedyś sprawa sądowa w Polsce, gdzie mieszkańcom przeszkadzały zbyt głośne dzwony kościelne. Biegły zbadał poziom decybeli, który okazał się być wyższy niż dopuszczalny i wyrokiem sądu dzwony zostały zdemontowane.
Z ostatnim zdaniem się nie zgadzam - klient płaci, klient wymaga. Jeśli klient płaci za czas korepetytora, żeby patrzeć jak farba schnie na ścianie, to nadal za ten czas została uiszczona opłata.
Witamy w cudownej krainie socjalu, gdzie za 7-8 stów zebranych od podatnika 500 trafia do mniej lub bardziej potrzebujących, a reszta rozpływa się w mielącym sprawy miesiącami aparacie państwowym.
Umówmy się, każdy ma swoją miarę sukcesu. Dla nich sukcesem jest posiadanie rodziny, którą mogą się zajmować i być dumny, Ty realizujesz się na studiach i w łóżkach różnych facetów. Każdemu według potrzeb, ale patrzenie z góry na kogoś innego dlatego, że ma inne potrzeby niż Ty jest zwyczajnie dziecinne.
@Chronoss: Są na świecie pewne kierunki studiów, które można skończyć pojawiając się tylko na egzaminach i w knajpie. Problem polega na tym, że to robienie studiów by przedłużyć sobie dzieciństwo, a nie by zdobyć dobrze płatną pracę, bo to ostatnie wymagałoby włożenia w to pracy.
I tak są to wszelkiej maści socjologie, politologie, spora część filologii (i piszę to jako absolwent filologii angielskiej pracujący w branży IT, w której jestem, jak by na to nie patrzeć, samoukiem) i tym podobnych kierunków humanistycznych. Można mieć po nich dobrą pracę, ale to wymaga dużego nakładu pracy, którego większość studentów nie wkładać nie zamierza.
@mongol13:
1. Powiem tak - kontrakt jest na taką ilość krajów, taką ilość placówek, taką ilość komputerów, serwerów, switchy, drukarek i innych rzeczy, że ktoś mądry policzył i mu wyszło, że bardziej się opłaca jednak czasem coś naprawić (przynajmniej dopóki są części), niż na pałę wymieniać. A to, że technicy są jełopami, którzy potrafią w tym samym komputerze wymienić 3x płytę główną i nie sprawdzić, czy w ogóle działa, tylko jak dostają 4. zgłoszenie twierdzić, że skoro wcześniej wymienili płytę główną i nie działa to nową puszkę trzeba wstawić, to jest inna sprawa.
2. Co do samodiagnozy, to zgadzam się w pełni, że to może oznaczać masę różnych rzeczy, ale problem ze skanerem, czy to lampa, czy taśma, czy płytka, gniazdo czy zdechła mysz w napędzie nadal oznaczają, że nie ma to nic wspólnego z laserem na głowicy drukarki...
Myślę, ludziska, że tu nie chodzi o brak znajomości zwyczajów, tylko o to jak łatwo kasjerce przychodzi rozporządzanie cudzymi drobnymi, podczas gdy dla niej manko w kasie jest nie do pomyślenia. Ot, taki drobny przejaw hipokryzji.
No nie wiem, czy poczta się tak ucieszy, jak Wasza firma się kapnie, że zlecenie nie jest wykonywane i zacznie egzekwować kary umowne - wtedy poczta może wyjść na tym interesie na minus ;)
Po to się takie pierdoły outsourcuje, żeby zepchnąć z siebie odpowiedzialność, również finansową, za błąd ludzki.
@imhotep: Akurat to jest często w nowych dieslach dobry strzał, bo część wielkości długopisu przepuszczająca kilkadziesiąt razy na sekundę paliwo sprężone do półtora tysiąca barów po prostu MUSI się zepsuć i nic tego nie powstrzyma, ale jak widać procedura wymiany była opisana na tyle wspaniale, że pominęła jakiekolwiek programowanie elektroniki. Stąd też moje stwierdzenie, że forami to się można domorośle podpierać w silnikach z lat 90". Falują Ci obroty? Wymień krokowca. Po wymianie silnik zwariował? Zrób dostosowanie obrotów. A jak? A tu masz instrukcję, krok po kroku. Bez kabli, bez akumulatora, za to z użyciem jednego klucza. Z nowym klekotem już tego nie zrobisz ;)
Na "chybił-trafił", na "czuja" i wedle zaleceń z forów internetowych to można naprawiać samochody z lat 90". W sumie nawet w nich czasami można spudłować, bo przecież komputerowo sterowany wtrysk (pośredni) to był już standard, a GDI zaczynało się pojawiać (vide Mitsubishi). Ale naprawiać Common Raila na zasadzie "wymieńmy kilka rzeczy, bo może jakimś cudem trafimy", to trzeba mieć fantazję, bo po pierwsze części do nowoczesnego diesla są cholernie drogie, a po drugie więcej można bez komputera schrzanić, niż naprawić...
Jeśli chodzi o palenie na ulicy - nie masz pojęcia w jakim tempie ten smród się rozchodzi i jak bardzo potrafi przeszkadzać. A jak jeszcze świeżo umyjesz włosy, założysz pachnące ubrania i idziesz za taką kopcącą mendą, wypuszczającą regularnie chmurę dymu, w którą siłą rzeczy musisz wejść, to masz szczerą ochotę podejść i wybić zęby.
No tak, bo powszechny bunt rodziców, którzy by swoich pociech po prostu NIE puścili, skutkiem czego, wedle wytycznych, nie mogłoby się odbyć ŻADNE bierzmowanie i dałoby to panu i władcy na włościach do myślenia, to nie wchodziło w grę? Naprawdę, ludzie, macie aż tak wyprane wiarą mózgi, że widząc bezpośrednie zagrożenie życia własnego potomstwa pozwalacie bezkarnie księdzu mówić takie rzeczy? Naprawdę nikt nie zaprotestował? Nikt nie stwierdził, że życie dziecka jest ważniejsze, niż "co ludzie powiedzą"?
Szczerze mówiąc, każdą jedną historię o piekielnych klechach minusuję z uśmiechem. Politowania. Sami tam ludzie łazicie, sami płaszczycie się przed ludźmi, którym się często wydaje, że nadal mamy średniowiecze i wiara jest jednym z filarów państwa, sami dajecie im nad sobą rząd dusz, a potem jest zdziwienie, że któremuś sodówka do głowy uderzyła, że zachowuje się jak pan i władca i nie ma szacunku dla wiernych. Widać nie musi tego szacunku mieć, skoro nadal ma parafian wierzących w jego zabobony :) Jak za starych, dobrych czasów :)
To, że na 2 facetów wołasz "oboje", to już Ci wyknięto - ja tylko dorzucę, że pisze się "w ilości niewielkiej".
A rodzice... cóż, nie pierwsi i nie ostatni hipokryci na tym świecie.
Meneliki żebrzące po ulicach to i tak małe piwo w porównaniu z mafią "mamuś z dziećmi", gdzie te dzieci zwykle są wypite albo naćpane, żeby spały cały dzień i nie przeszkadzały w koszeniu hajsu...
Ja kiedyś na imprezie noworocznej trafiłem do kabiny, w której ktoś dostrzelił nawet do położonego na wysokości około 2,5m sufitu, więc wszystko jest możliwe, jak nawalona osoba usiłuje walić na Małysza.
Była już kiedyś sprawa sądowa w Polsce, gdzie mieszkańcom przeszkadzały zbyt głośne dzwony kościelne. Biegły zbadał poziom decybeli, który okazał się być wyższy niż dopuszczalny i wyrokiem sądu dzwony zostały zdemontowane.
Z ostatnim zdaniem się nie zgadzam - klient płaci, klient wymaga. Jeśli klient płaci za czas korepetytora, żeby patrzeć jak farba schnie na ścianie, to nadal za ten czas została uiszczona opłata.
Witamy w cudownej krainie socjalu, gdzie za 7-8 stów zebranych od podatnika 500 trafia do mniej lub bardziej potrzebujących, a reszta rozpływa się w mielącym sprawy miesiącami aparacie państwowym.
Umówmy się, każdy ma swoją miarę sukcesu. Dla nich sukcesem jest posiadanie rodziny, którą mogą się zajmować i być dumny, Ty realizujesz się na studiach i w łóżkach różnych facetów. Każdemu według potrzeb, ale patrzenie z góry na kogoś innego dlatego, że ma inne potrzeby niż Ty jest zwyczajnie dziecinne.
@Chronoss: Są na świecie pewne kierunki studiów, które można skończyć pojawiając się tylko na egzaminach i w knajpie. Problem polega na tym, że to robienie studiów by przedłużyć sobie dzieciństwo, a nie by zdobyć dobrze płatną pracę, bo to ostatnie wymagałoby włożenia w to pracy. I tak są to wszelkiej maści socjologie, politologie, spora część filologii (i piszę to jako absolwent filologii angielskiej pracujący w branży IT, w której jestem, jak by na to nie patrzeć, samoukiem) i tym podobnych kierunków humanistycznych. Można mieć po nich dobrą pracę, ale to wymaga dużego nakładu pracy, którego większość studentów nie wkładać nie zamierza.
@JaNina: Teraz nawet jeśli w reflektorach jest łatwo, to żeby wymienić przeciwmgielne już często trzeba rozbierać nadkole ;)
@mongol13: 1. Powiem tak - kontrakt jest na taką ilość krajów, taką ilość placówek, taką ilość komputerów, serwerów, switchy, drukarek i innych rzeczy, że ktoś mądry policzył i mu wyszło, że bardziej się opłaca jednak czasem coś naprawić (przynajmniej dopóki są części), niż na pałę wymieniać. A to, że technicy są jełopami, którzy potrafią w tym samym komputerze wymienić 3x płytę główną i nie sprawdzić, czy w ogóle działa, tylko jak dostają 4. zgłoszenie twierdzić, że skoro wcześniej wymienili płytę główną i nie działa to nową puszkę trzeba wstawić, to jest inna sprawa. 2. Co do samodiagnozy, to zgadzam się w pełni, że to może oznaczać masę różnych rzeczy, ale problem ze skanerem, czy to lampa, czy taśma, czy płytka, gniazdo czy zdechła mysz w napędzie nadal oznaczają, że nie ma to nic wspólnego z laserem na głowicy drukarki...
@shango: Co nadal oznacza, że na zasadzie analogii, chłop wymienił świece w aucie, w którym poszła żarówka...
@nerevarine: Bo na przykład ja siedzę w biurze 2000 km od placówki, w której jest uszkodzony sprzęt? :)
Myślę, ludziska, że tu nie chodzi o brak znajomości zwyczajów, tylko o to jak łatwo kasjerce przychodzi rozporządzanie cudzymi drobnymi, podczas gdy dla niej manko w kasie jest nie do pomyślenia. Ot, taki drobny przejaw hipokryzji.
A stróż na parkingu to ślepy, że mu wjazd zastawili?
No nie wiem, czy poczta się tak ucieszy, jak Wasza firma się kapnie, że zlecenie nie jest wykonywane i zacznie egzekwować kary umowne - wtedy poczta może wyjść na tym interesie na minus ;) Po to się takie pierdoły outsourcuje, żeby zepchnąć z siebie odpowiedzialność, również finansową, za błąd ludzki.
@Jorn: Ja o Mitsu piszę w kontekście bezpośredniego ;)
@imhotep: Akurat to jest często w nowych dieslach dobry strzał, bo część wielkości długopisu przepuszczająca kilkadziesiąt razy na sekundę paliwo sprężone do półtora tysiąca barów po prostu MUSI się zepsuć i nic tego nie powstrzyma, ale jak widać procedura wymiany była opisana na tyle wspaniale, że pominęła jakiekolwiek programowanie elektroniki. Stąd też moje stwierdzenie, że forami to się można domorośle podpierać w silnikach z lat 90". Falują Ci obroty? Wymień krokowca. Po wymianie silnik zwariował? Zrób dostosowanie obrotów. A jak? A tu masz instrukcję, krok po kroku. Bez kabli, bez akumulatora, za to z użyciem jednego klucza. Z nowym klekotem już tego nie zrobisz ;)
Na "chybił-trafił", na "czuja" i wedle zaleceń z forów internetowych to można naprawiać samochody z lat 90". W sumie nawet w nich czasami można spudłować, bo przecież komputerowo sterowany wtrysk (pośredni) to był już standard, a GDI zaczynało się pojawiać (vide Mitsubishi). Ale naprawiać Common Raila na zasadzie "wymieńmy kilka rzeczy, bo może jakimś cudem trafimy", to trzeba mieć fantazję, bo po pierwsze części do nowoczesnego diesla są cholernie drogie, a po drugie więcej można bez komputera schrzanić, niż naprawić...
W ramach sekcji biznesowej gazeta.pl pisze niejaki Samcik - po jego publikacjach banki magicznie zaczynają sprzątać syf, które same wyprodukowały.
Takie coś nazywa się konflikt interesów, i jeśli firma była zagraniczna, to myślę, że szefa pana prezesa bardzo by takie praktyki zainteresowały ;)
Jeśli chodzi o palenie na ulicy - nie masz pojęcia w jakim tempie ten smród się rozchodzi i jak bardzo potrafi przeszkadzać. A jak jeszcze świeżo umyjesz włosy, założysz pachnące ubrania i idziesz za taką kopcącą mendą, wypuszczającą regularnie chmurę dymu, w którą siłą rzeczy musisz wejść, to masz szczerą ochotę podejść i wybić zęby.
Skoro uczestnicy ŚDM mają wszędzie pierwszeństwo, to skołujcie sobie, drodzy mieszkańcy, plakietki ŚDM i wyrównajcie szanse ;)
No tak, bo powszechny bunt rodziców, którzy by swoich pociech po prostu NIE puścili, skutkiem czego, wedle wytycznych, nie mogłoby się odbyć ŻADNE bierzmowanie i dałoby to panu i władcy na włościach do myślenia, to nie wchodziło w grę? Naprawdę, ludzie, macie aż tak wyprane wiarą mózgi, że widząc bezpośrednie zagrożenie życia własnego potomstwa pozwalacie bezkarnie księdzu mówić takie rzeczy? Naprawdę nikt nie zaprotestował? Nikt nie stwierdził, że życie dziecka jest ważniejsze, niż "co ludzie powiedzą"?
Szczerze mówiąc, każdą jedną historię o piekielnych klechach minusuję z uśmiechem. Politowania. Sami tam ludzie łazicie, sami płaszczycie się przed ludźmi, którym się często wydaje, że nadal mamy średniowiecze i wiara jest jednym z filarów państwa, sami dajecie im nad sobą rząd dusz, a potem jest zdziwienie, że któremuś sodówka do głowy uderzyła, że zachowuje się jak pan i władca i nie ma szacunku dla wiernych. Widać nie musi tego szacunku mieć, skoro nadal ma parafian wierzących w jego zabobony :) Jak za starych, dobrych czasów :)
To, że na 2 facetów wołasz "oboje", to już Ci wyknięto - ja tylko dorzucę, że pisze się "w ilości niewielkiej". A rodzice... cóż, nie pierwsi i nie ostatni hipokryci na tym świecie.
To nie tylko babcie, dość często mi się piesi "zawieszają". Trąbienie pomaga - budzą się, zaczynają obserwować rzeczywistość i lezą ;)