@AnitaBlake: Jasne, ząb zębowi nie równy. Ale w "liście" autor nie wspomniał, że to jakiś tam skomplikowany zabieg, ale że wyszło go dużo. Albo człowiek ogarnia nie ogarnia rzeczywistości albo manipuluje i naciąga fakty.
@Dominik: Te "polskie" ceny też wzięte z księżyca. Chyba, że nie piszą wielu rzeczy, upraszczają. Tak czy siak - manipulacja pełną gębą.
1. Za leczenie kilku zębów u mojego dentysty płaciłem chyba 500 zł. Na NFZ mógłbym szukać i dostać się za darmo w przeciągu tygodnia - dwóch (ale mam obawy co do jakości, bo bywa różnie). W przypadku silnego bólu biorą od ręki (zarówno prywatnie jak i na NFZ).
2. Te kwoty podatku to na miesiąc? VAT? Własna działalność? Czyli nie był w stanie włożyć w koszty około 17 tysięcy? 1700 PIT, czyli zyski (po odliczeniu kosztów!) na poziomie 9-10 tysięcy?
Oceńcie sami, czy 9 tysięcy miesięcznie na 3-osobową rodzinę to mało?
3. Paliwo drogie? Tańsze niż rok temu o tej porze.
4. W supermarkecie drożej o 100 zł? Za jedne zakupy, czy miesięcznie? Wątpię, żeby za jedne, drobne zakupy (chyba, że zmienili jakość tych produktów).
5. 28 zł/kg pomidorów? Historia z marca. Czyli pomidory dawno po sezonie. Jeśli chcesz, kupuj poza sezonem, ale licz się z wysoką ceną. Zawsze tak było. Czy aż tak wysoka cena? Nie wiem, nie kupuję poza sezonem bez wyraźnej potrzeby.
Według mnie można to podsumować jednym zdaniem: niezależnie od tego w jakim kraju żyjesz, spotkania każdej wspólnoty, która ma podjąć jakieś decyzje, wyglądają tak samo.
Wspólnota mieszkaniowa? Obwinianie całej reszty o własne niepowodzenia.
Spotkanie wiejskie? To nie ja, to somsiad! (celowy błąd ortograficzny)
Niemcy? Różnią się tylko, że szprechają. No i nieco częściej "bo prawnik", jakby był jakimś szamanem.
Pójdź wyżej: izba lordów (Wielka Brytania)? Obrzucanie się błotem, bo "ci źli są bardziej źli od nas".
O sejmie w Polsce nawet nie wspomnę ;).
Niestety tendencja ta jest nie tylko w przypadku jazdy konnej. Tak jak to ostatnio czytałem w komentarzach: kiedyś dzieciak z podstawówki klas 1-3 dostawał "kluczyk na smyczy" (czy innym sznurku) i sam sobie otwierał drzwi w domu. Teraz wymagana jest obecność rodziców przy odbiorze dziecka ze szkoły. I oczywiście to tylko kolejny przykład takiej zmiany.
@Jango_Fett: nie do końca trafione. Pierwszego maja obchodzone jest święto Józefa Rzemieślnika, patrona wszystkich pracujących.
Owszem, międzynarodowe święto pracy ma ciekawą genezę (także Amerykańską), ale Kościół Katolicki "uświęcił" także ten dzień. :)
@Grav: Ja poszedłem krok dalej: do adblocka, który był niedostatecznie dokładny (czasem zostawiał jakąś reklamę), dołączyłem własny skrypt, który na wybranych stronach ukrywa wybrane obiekty.
Problem o którym mówisz jest znany ludzkości dość długo. Problem logistyczny, problem komiwojażera. Tyle, że w przeciwieństwie do teorii, nie wymagamy pełnej optymalizacji trasy, ale tylko heurezy, rozwiązania dostatecznie blisko optymalnemu.
A tu? Ani nie ma osoby koordynującej te zbieranie próbek, ani też programu komputerowego, który zrobiłby to za nas. Szczerze się dziwię, bo to nie jest "technologia rakietowa", tylko trochę bardziej złożone sudoku.
Możliwe, że problemem okazuje się być biurokracja (najpierw konkurs/przetarg, wybór rozwiązania, wdrożenie) albo czyste lenistwo (brak ustalenia odpowiedniej osoby, "logistyka", odpowiedzialnego za ustalenie trasy).
Rozmawiałem z kuzynem: jego dziecko przypałętało choróbsko z przedszkola. Przedszkole zamknięte, rodziny na kwarantannie (rodzice i rodzeństwo też).
Kwarantanna trwała 10 dni, ale oni mieli objawy dopiero po 12. Dobrze, że dobrowolnie czekali te kilka dni, bo roznieśliby to dalej i dalej. Ogólnie miesiąc nie wychodzili z domu.
@kierofca: Bardzo dziwna ta definicja, ale OK, niech Ci będzie. Dodane do mojego słownika ;) . Polecam jednak nie być katolickim talibem w Twoim przypadku i poszerzyć swoje horyzonty, w szczególności wobec poglądu który nie zgadza się ze znaną dzisiaj nauką.
Co do samego Kościoła - nie będę wdawał się w polemikę. Dlaczego? Po pierwsze, nie znam wszystkich faktów, o których wspominasz. Część jest faktami (i nie zaprzeczam im!), część spekulacjami.
Po drugie, ty "wiesz", więc raczej nie zmienię Twoich przekonań, skoro dokładnie wiesz co inni robią. Masz prawo do takiego przekonania. Ja mogę wiedzieć co innego, mogę podawać masę kontrprzykładów, ale jeśli wiesz coś na pewno, to moje słowa raczej tego nie zmienią. Stąd dalsza dyskusja z Tobą na ten temat nie ma sensu. (nie bierz tego do siebie - to po prostu stwierdzenie faktu)
@justangela: Moje wnioski są błędne? Nie ma miejsca na polemikę? Cóż. Skoro Ty możesz wnioskować co chcesz, a ja - stosując identyczny tok myślenia - nie mogę, to... sam nie wiem. Wobec stosowania podwójnych standardów również nie będę kontynuował dyskusji.
Co do słów, które przytaczas - nie znam ich, w przeciwieństwie do Ciebie nie słucham go. Wolę sięgać do źródeł a nie ich interpretacji, tym bardziej osoby której nie uważam za autorytet.
@kierofca: Chciałbym odpowiedzieć tak, żeby Ciebie nie obrazić, bo to nie jest moją intencją, ale po prostu nie wiem jak to inaczej zrobić. Powiem więc wprost:
Znowu pleciesz trzy po trzy. Rzucasz hasłami niczym nie popartymi. Odnoszę wrażenie, że przyjąłeś te wszystkie hasła jako prawdziwe, bo się zgadzają z Twoimi poglądami. Ale niekoniecznie takie muszą być.
Gdzie Konferencja Episkopatu Polski (czyli organ reprezentujący Kościół Katolicki w Polsce) wprowadzałoby te wszystkie rzeczy o których piszesz?
A na koniec mówisz, że istnieją "katoliccy talibowie". Nie spotkałem w życiu człowieka, który jednocześnie wyznawałby Islam jak i Katolicyzm. To tak jakby mówić o maślanej margarynie. Ani to margaryna ani masło.
A wspomniałeś to twierdząc, że jedynie tacy ludzie uważają, że "człowiek" jest od poczęcia. Najwyraźniej muszę się udać do jakiegoś psychologa, gdyż oni tak właśnie uważają. Wtedy znajdę "katolickiego taliba".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Psychologia_rozwoju_cz%C5%82owieka (pierwszy lepszy przykład znaleziony w Internecie)
Ale żeby nie było, zgadzam się z pierwszym argumentem. Kościół ma wpływ na nasze życie. Ma odkąd Polska zaistniała na mapie. Ma odkąd Mieszko przyjął chrzest. I podobnie wpływ na nas mają inne grupy społeczne, gospodarcze i państwowe.
Natomiast nie oznacza to z automatu, że Trybunał Konstytucyjny podporządkowuje się którejkolwiek z nich. Ani tym bardziej, że dogadza wszystkim na raz.
@bazienka: Bardzo mi się podoba dogłębna analiza tego skąd się biorą sędziowie TK.
Co do wniosków - można dyskutować czy są prawdziwe, czy też nie.
Ale z pewnością nie stanowią one, że państwo Polskie jest wyznaniowe, nawet jeśli są one prawdziwe. W świeckim Państwie TK nie może powoływać się na moralność ani na poglądy Kościoła. I tak też nie było w omawianej przez wszystkich sprawie. Ale to chyba wiesz, prawda? :)
@Mavara: w średniowieczu nie było pojęcia władzy świeckiej i duchowej. To pojęcie pojawiło się dopiero w okresie oświecenia i Rewolucji Francuskiej.
Jak to wyglądało? W tym okresie od ludów koczowniczych doszliśmy do mocarstwa w Europie. W tym okresie również znęcano się nad wrogami państwa, czasem i nad biskupami ;) .
@justangela: Kaczora słuchasz? Wow! Nie wiedziałem, że jesteś za PiS! :) (wniosek za jednym z Twoim komentarzy)
I nie wiem co on tam sobie mruczy pod nosem, nie słucham gościa.
@justangela:
Edit:
Właśnie mnie uświadomiono: to nie jest ani władza duchowa, ani świecka. To jest władza kocia! Przecież koty rządzą światem, a w Polsce widoczne jest to jak na dłoni!
@justangela: Czy którykolwiek z sędziów albo poseł zgłaszający wniosek mają jakiekolwiek święcenia lub składali śluby zakonne? (zakładam powiązanie z KK w tym miejscu)
Jeśli tak, to proszę przedstaw te fakty, chętnie zmienię zdanie na ten temat.
@kierofca: "Oparto się na kościelnej interpretacji tego czym jest człowiek."
Powiem krótko: bzdura.
Trochę dłużej:
Znalazłem dobre źródło informacji. Nagranie odczytu wyroku trybunału. https://youtu.be/kbpSa6Nxd5w
I cytat: "To co nie budzi wątpliwości to ochrona życia rozumiana jako biologiczna egzystencja człowieka. (...) państwo takiego prawa człowiekowi przyznać nie może, a jedynie może podkreślić jego istnienie i znaczenie, poddając to prawo szczególnej ochronie."
Czyli powołują się na naukowe (a nie kulturowe) podejście do "życia człowieka".
W tym miejscu chcę podkreślić, że nie dyskutuję, czy jest to właściwe podejście do sprawy (i czy wyrok ten jest słuszny).
Jedynie boli mnie fakt, że informacja jakoby Kościół miał jakikolwiek BEZPOŚREDNI wpływ na ten wyrok bądź (jak w Twoim komentarzu) interpretację czegokolwiek. Był to wyrok ogłoszony przez świeckie władze, z czysto świeckim uzasadnieniem, a sprawa była zgłoszona przez świeckiego urzędnika państwowego.
@nursetka: o segregacji chorych (to nazywam "umieranie na ulicy" w przypadku krajów zachodnich) słyszałem w przypadku Włoch. Podobne głosy (ale bardziej pogłoski a nie konkretne relacje) dotyczyły Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i USA. Aktualnie słyszałem - również pogłoski - że sytuacja jest dramatyczna we Francji.
@Saszka999: Bardzo mi się podoba Twoja argumentacja. Poddajesz w wątpliwość, ale z góry nie przekreślasz. Jak najbardziej słuszne podejście.
Jednak moje tezy miały udowodnić coś innego: to, że podejście "koronasceptyczne" czy "antymaseczkowe" jest po prostu nieodpowiedzialne i pokazuje brak konsekwencji w działaniach. Ludzie tak postępujący najczęściej wykazują się ignorancją i egoizmem. Nie znają przyczyn oraz skutków takich działań i nie interesuje ich nic poza własnym światem.
Na przełomie wieków czytałem w gazecie popularnonaukowej, że jacyś naukowcy opracowywali plan na wypadek ataku biologicznego w mieście. Zrobili symulację całego miasta ze wszystkimi powiązaniami między ludźmi. Wykazali, że:
1. Najbardziej skuteczne umieszczenie ogniska zapalnego (tam: bomby) to uczelnia wyższa,
2. Najmniejsze koszty zarówno "w ludziach" jak i "dla gospodarki" była całkowita izolacja absolutnie wszystkich osób w mieście.
Mimo szczerych chęci, nie udało mi się znaleźć tego artykułu w ostatnim czasie, przez co możesz mi jedynie wierzyć na słowo, że takie były wnioski z badań.
Do czego dążę? Ta historia przekonała mnie, że działania rządu(ów) nie są "drakońskimi środkami" jak to nazywasz, ale próbą zaaplikowania nieludzkiego rozwiązania do rzeczywistości.
A dalej nazywasz, że jest to błąd. Jednak bierzesz pod uwagę tylko jeden wskaźnik, uważając, że skoro ludzie przeżywają, to jest źle. Nie wiemy jednak czy w naszym kraju, gdyby nie było żadnych obostrzeń, śmiertelność wyglądałaby podobnie, czy może jak w krajach zachodu - ludzie umieraliby na ulicach. No i nie znamy jeszcze wszystkich skutków braku izolacji społeczeństwa na działanie gospodarki w porównaniu ze skutkami izolacji zastosowanej u nas. Dlatego zamiast twierdzenia, że jest to błąd, może warto byłoby poddać to w wątpliwość i spojrzeć szerzej?
@Qaziku:
"Tylko uważam, że nie jest taki groźny."
Dla pewnej części społeczeństwa jest śmiertelnie groźny. A że (oficjalnie) około 99,4% społeczeństwa nie miało z nim w życiu do czynienia - nie wiemy na kogo wypadnie ta rosyjska ruletka. Dlatego też wprowadzono obostrzenia, zakazy, próbuje się spowolnić rozprzestrzenianie choroby.
"Ile osób w tym samym dniu zmarło na raka czy na zawał albo wylew? Nie mówiąc o wypadkach samochodowych."
A co to ma do rzeczy?
To taki sam argument jak "nie kupiłem sobie dzisiaj chleba, bo dzieci w Afryce głodują"
Albo w drugą stronę: skoro nie stosujesz podstawowych środków ochrony zdrowia, to znaczy, że:
1. Wieczorami wąchasz benzen? (środek silnie rakotwórczy)
2. Opychasz się codziennie fast foodami? (ryzyko zawału)
3. Nie zwracasz uwagi na pierwszeństwo przejazdu? (wypadki samochodowe)
Jeśli stosujesz powyższe zasady, to możemy nie dyskutować. Ale jeśli jednak tego nie robisz, to może warto zrewidować swoje postępowanie? Może należy spojrzeć na nakaz noszenia maseczek podobnie jak nakaz zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie / unikanie substancji rakotwórczych / unikanie niezdrowych zachowań?
I owszem, nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że maseczki nas uratują, bo tak nie jest (podobnie nadal będą wypadki na drodze czy przypadki raka u ludzi, mimo stosowania środków ochronnych). Ale spowolnią epidemię na tyle, że będzie możliwe uratowanie większej ilości osób.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 października 2020 o 19:26
@Qaziku: Nie bardzo rozumiem twojego negowania sytuacji.
1. Czysta statystyka i prawdopodobieństwo mówią, że nawet w 40-osobowej firmie mieliście niewielką szansę na zarażenie się wirusem. Ale prawdopodobieństwo nie jest zerowe i nowi chorzy wciąż się pojawiają.
2. Rozporządzenia i inne przepisy idą za zaleceniami zrzeszeń naukowców (na czele z WHO) i są testowane w różnych krajach z różnym skutkiem. Zalecenia zmieniały się w czasie (np. w marcu odradzano maseczki, ale 2 miesiące później było wręcz odwrotnie), ale wynikało to z poszerzania się naszej wiedzy o tym wirusie.
3. "Pseudoekspertami" nazywasz tysiące naukowców na całym świecie, którzy jasno dowodzą, że problem istnieje i część społeczeństwa nie przeżyje tej nowej choroby. Kto to będzie - nie wiadomo na 100%.
Ale oczywiście możesz mi nie wierzyć. Jednak radziłbym zweryfikować swoją wiedzę przed wypisywaniem takich kategorycznych zdań w Internecie.
@babubabu89: Punkt 2 wynika z 1. Testy genetyczne (te droższe) o ile są wykonane rzetelnie, dają 99,9% skuteczności. Powtórzę: o ile są wykonane rzetelnie.
Nie wiem jakie testy wykonuje sanepid, z jakimi laboratoriami współpracuje (w jakiej jakości oni pracują) i w jaki sposób zabezpiecza próbki podczas transportu, ale najwyraźniej w wielu miejscach w kraju ten proces kuleje. I przez to mamy bardzo dziwne wyniki.
Piekielny stan szkolnictwa i systemu nauczania. Problem jest niestety nieco szerszy. Niewiele krajów w naszej okolicy zrywa ze starym modelem nauczania i kieruje się na szkolenie jednostki zamiast masy. Jest to trudne z wielu powodów, w tym systemowych i kulturowych.
Co do samego nauczania zdalnego, to kiedyś (w szkole) była czytanka z Angielskiego, że w Australii na tych wielkich przestrzeniach, gdzie ludzie żyją daleko od siebie, uczenie zdalne jest na porządku dziennym i jakoś działa. Nie wiem na ile to była prawda, ale obstawiam, że nie było tam wiele fikcji. Może trzeba po prostu zainwestować w jakieś komercyjne rozwiązanie, umowę z jakimś Mikrosoftem czy innym Guglem o porządnego, jednolitego klasruma*? Tyle, że ministra edukacji i/lub cyfryzacji to ostatnio nie interesowało (co jest równie piekielne co sama historia).
* - bolące w oczy spolszczenia są tu użyte specjalnie ;)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 października 2020 o 9:32
Można dyskutować czy pomysły na walkę z epidemią są słuszne czy nie. Ale wciskanie ludziom na siłę czegoś, czego nie rozumieją - uważam za bez sensu.
Jak widać na załączonym obrazku: wielu ludzi się stosuje do nakazów (nie ważne, czy ufają przepisom, czy robią to na odwal się). Ale jest też grupa osób, która jest tym po prostu zmęczona. Mają tego wszystkiego dość.
Dlatego też moim skromnym zdaniem lepiej jest doedukować społeczeństwo, a nakaz noszenia maseczek zamienić na "silną sugestię". Nie chcesz nosić maseczki - spoko. Ale masz się popisać wiedzą na temat dlaczego "tak" i dlaczego "nie" (pokazać, że to jest świadomy wybór, a nie tylko sprzeciw przeciwko władzy).
Co do restauracji i innych podobnych miejsc - chciałbym, aby pozostało to w gestii właściciela czy będzie wymagał maseczek czy też nie. W obydwu przypadkach wymagane byłoby stosowne oświadczenia widoczne przy wejściu do lokalu. Wtedy człowiek, który nie chce mieć "namordnika" uniknie tych lokali, które wymagają od niego osłoniętej twarzy i pójdzie do konkurencji, która tego nie będzie wymagać.
Niestety znam życie na tyle, żeby stwierdzić, że to tylko utopia. Coś, czego nie uzyska się nigdzie. Ludzie nie chcą się uczyć, poznawać, aktualizować wiedzy. Wolą swoją zaściankowość i jak raz usłyszą, że "WHO twierdzi, że maseczki są be", to po zmianie stanowiska tej instytucji i tak twierdzą, że maseczki to zło. Podobnie traktują rząd. Gdy ten stosował się do globalnych zaleceń, to nie słyszałem zbytnio narzekań. Był strach, prawie wszyscy się bali. Teraz strach ustąpił i zamiast poszukiwać prawdy, ludzie masowo zaczynają sprzeciwiać się wszystkiemu (bez wyjątków).
Od początku Ubera w Polsce było oświadczenie (dla chcących być przewoźnikami), że ma się uprawnienia do przewozu ludzi. To, że był to "martwy przepis" to druga sprawa.
Co do oszukiwania klientów przez taksówkarzy, to powiem, że nie spotkałem się z tym w moim mieście. Owszem, czasem naginali zasady, ale to zawsze działało w dwie strony: raz nagięli dla mojej wygody, a innym razem dla swojej. Nigdy w taki sposób, abym był jakoś stratny.
@bloodcarver: mi akurat z USA na początku XX wieku. Naziści wzięli ten pomysł od nich ;).
I nie jestem za eugeniką. Masz wiele przykładów zarówno historycznych jak i kulturowych (książki, filmy), gdzie potępiono eugenikę oraz pokazano, że powoduje ona znaczące rozwarstwienie społeczeństwa i stygmatyzację strony wykluczonej.
Oczywiście masz prawo do własnego zdania, jednak polecam zainteresować się przemyśleniami bardziej współczesnymi na ten temat ;) .
@AnitaBlake: Jasne, ząb zębowi nie równy. Ale w "liście" autor nie wspomniał, że to jakiś tam skomplikowany zabieg, ale że wyszło go dużo. Albo człowiek ogarnia nie ogarnia rzeczywistości albo manipuluje i naciąga fakty.
@Dominik: Te "polskie" ceny też wzięte z księżyca. Chyba, że nie piszą wielu rzeczy, upraszczają. Tak czy siak - manipulacja pełną gębą. 1. Za leczenie kilku zębów u mojego dentysty płaciłem chyba 500 zł. Na NFZ mógłbym szukać i dostać się za darmo w przeciągu tygodnia - dwóch (ale mam obawy co do jakości, bo bywa różnie). W przypadku silnego bólu biorą od ręki (zarówno prywatnie jak i na NFZ). 2. Te kwoty podatku to na miesiąc? VAT? Własna działalność? Czyli nie był w stanie włożyć w koszty około 17 tysięcy? 1700 PIT, czyli zyski (po odliczeniu kosztów!) na poziomie 9-10 tysięcy? Oceńcie sami, czy 9 tysięcy miesięcznie na 3-osobową rodzinę to mało? 3. Paliwo drogie? Tańsze niż rok temu o tej porze. 4. W supermarkecie drożej o 100 zł? Za jedne zakupy, czy miesięcznie? Wątpię, żeby za jedne, drobne zakupy (chyba, że zmienili jakość tych produktów). 5. 28 zł/kg pomidorów? Historia z marca. Czyli pomidory dawno po sezonie. Jeśli chcesz, kupuj poza sezonem, ale licz się z wysoką ceną. Zawsze tak było. Czy aż tak wysoka cena? Nie wiem, nie kupuję poza sezonem bez wyraźnej potrzeby.
Według mnie można to podsumować jednym zdaniem: niezależnie od tego w jakim kraju żyjesz, spotkania każdej wspólnoty, która ma podjąć jakieś decyzje, wyglądają tak samo. Wspólnota mieszkaniowa? Obwinianie całej reszty o własne niepowodzenia. Spotkanie wiejskie? To nie ja, to somsiad! (celowy błąd ortograficzny) Niemcy? Różnią się tylko, że szprechają. No i nieco częściej "bo prawnik", jakby był jakimś szamanem. Pójdź wyżej: izba lordów (Wielka Brytania)? Obrzucanie się błotem, bo "ci źli są bardziej źli od nas". O sejmie w Polsce nawet nie wspomnę ;).
Niestety tendencja ta jest nie tylko w przypadku jazdy konnej. Tak jak to ostatnio czytałem w komentarzach: kiedyś dzieciak z podstawówki klas 1-3 dostawał "kluczyk na smyczy" (czy innym sznurku) i sam sobie otwierał drzwi w domu. Teraz wymagana jest obecność rodziców przy odbiorze dziecka ze szkoły. I oczywiście to tylko kolejny przykład takiej zmiany.
@Jango_Fett: nie do końca trafione. Pierwszego maja obchodzone jest święto Józefa Rzemieślnika, patrona wszystkich pracujących. Owszem, międzynarodowe święto pracy ma ciekawą genezę (także Amerykańską), ale Kościół Katolicki "uświęcił" także ten dzień. :)
@Grav: Ja poszedłem krok dalej: do adblocka, który był niedostatecznie dokładny (czasem zostawiał jakąś reklamę), dołączyłem własny skrypt, który na wybranych stronach ukrywa wybrane obiekty.
Problem o którym mówisz jest znany ludzkości dość długo. Problem logistyczny, problem komiwojażera. Tyle, że w przeciwieństwie do teorii, nie wymagamy pełnej optymalizacji trasy, ale tylko heurezy, rozwiązania dostatecznie blisko optymalnemu. A tu? Ani nie ma osoby koordynującej te zbieranie próbek, ani też programu komputerowego, który zrobiłby to za nas. Szczerze się dziwię, bo to nie jest "technologia rakietowa", tylko trochę bardziej złożone sudoku. Możliwe, że problemem okazuje się być biurokracja (najpierw konkurs/przetarg, wybór rozwiązania, wdrożenie) albo czyste lenistwo (brak ustalenia odpowiedniej osoby, "logistyka", odpowiedzialnego za ustalenie trasy).
Rozmawiałem z kuzynem: jego dziecko przypałętało choróbsko z przedszkola. Przedszkole zamknięte, rodziny na kwarantannie (rodzice i rodzeństwo też). Kwarantanna trwała 10 dni, ale oni mieli objawy dopiero po 12. Dobrze, że dobrowolnie czekali te kilka dni, bo roznieśliby to dalej i dalej. Ogólnie miesiąc nie wychodzili z domu.
@kierofca: Bardzo dziwna ta definicja, ale OK, niech Ci będzie. Dodane do mojego słownika ;) . Polecam jednak nie być katolickim talibem w Twoim przypadku i poszerzyć swoje horyzonty, w szczególności wobec poglądu który nie zgadza się ze znaną dzisiaj nauką. Co do samego Kościoła - nie będę wdawał się w polemikę. Dlaczego? Po pierwsze, nie znam wszystkich faktów, o których wspominasz. Część jest faktami (i nie zaprzeczam im!), część spekulacjami. Po drugie, ty "wiesz", więc raczej nie zmienię Twoich przekonań, skoro dokładnie wiesz co inni robią. Masz prawo do takiego przekonania. Ja mogę wiedzieć co innego, mogę podawać masę kontrprzykładów, ale jeśli wiesz coś na pewno, to moje słowa raczej tego nie zmienią. Stąd dalsza dyskusja z Tobą na ten temat nie ma sensu. (nie bierz tego do siebie - to po prostu stwierdzenie faktu) @justangela: Moje wnioski są błędne? Nie ma miejsca na polemikę? Cóż. Skoro Ty możesz wnioskować co chcesz, a ja - stosując identyczny tok myślenia - nie mogę, to... sam nie wiem. Wobec stosowania podwójnych standardów również nie będę kontynuował dyskusji. Co do słów, które przytaczas - nie znam ich, w przeciwieństwie do Ciebie nie słucham go. Wolę sięgać do źródeł a nie ich interpretacji, tym bardziej osoby której nie uważam za autorytet.
@kierofca: Chciałbym odpowiedzieć tak, żeby Ciebie nie obrazić, bo to nie jest moją intencją, ale po prostu nie wiem jak to inaczej zrobić. Powiem więc wprost: Znowu pleciesz trzy po trzy. Rzucasz hasłami niczym nie popartymi. Odnoszę wrażenie, że przyjąłeś te wszystkie hasła jako prawdziwe, bo się zgadzają z Twoimi poglądami. Ale niekoniecznie takie muszą być. Gdzie Konferencja Episkopatu Polski (czyli organ reprezentujący Kościół Katolicki w Polsce) wprowadzałoby te wszystkie rzeczy o których piszesz? A na koniec mówisz, że istnieją "katoliccy talibowie". Nie spotkałem w życiu człowieka, który jednocześnie wyznawałby Islam jak i Katolicyzm. To tak jakby mówić o maślanej margarynie. Ani to margaryna ani masło. A wspomniałeś to twierdząc, że jedynie tacy ludzie uważają, że "człowiek" jest od poczęcia. Najwyraźniej muszę się udać do jakiegoś psychologa, gdyż oni tak właśnie uważają. Wtedy znajdę "katolickiego taliba". https://pl.wikipedia.org/wiki/Psychologia_rozwoju_cz%C5%82owieka (pierwszy lepszy przykład znaleziony w Internecie) Ale żeby nie było, zgadzam się z pierwszym argumentem. Kościół ma wpływ na nasze życie. Ma odkąd Polska zaistniała na mapie. Ma odkąd Mieszko przyjął chrzest. I podobnie wpływ na nas mają inne grupy społeczne, gospodarcze i państwowe. Natomiast nie oznacza to z automatu, że Trybunał Konstytucyjny podporządkowuje się którejkolwiek z nich. Ani tym bardziej, że dogadza wszystkim na raz.
@bazienka: Bardzo mi się podoba dogłębna analiza tego skąd się biorą sędziowie TK. Co do wniosków - można dyskutować czy są prawdziwe, czy też nie. Ale z pewnością nie stanowią one, że państwo Polskie jest wyznaniowe, nawet jeśli są one prawdziwe. W świeckim Państwie TK nie może powoływać się na moralność ani na poglądy Kościoła. I tak też nie było w omawianej przez wszystkich sprawie. Ale to chyba wiesz, prawda? :)
@Mavara: w średniowieczu nie było pojęcia władzy świeckiej i duchowej. To pojęcie pojawiło się dopiero w okresie oświecenia i Rewolucji Francuskiej. Jak to wyglądało? W tym okresie od ludów koczowniczych doszliśmy do mocarstwa w Europie. W tym okresie również znęcano się nad wrogami państwa, czasem i nad biskupami ;) . @justangela: Kaczora słuchasz? Wow! Nie wiedziałem, że jesteś za PiS! :) (wniosek za jednym z Twoim komentarzy) I nie wiem co on tam sobie mruczy pod nosem, nie słucham gościa.
@justangela: Edit: Właśnie mnie uświadomiono: to nie jest ani władza duchowa, ani świecka. To jest władza kocia! Przecież koty rządzą światem, a w Polsce widoczne jest to jak na dłoni!
@justangela: Proszę o konkretne argumenty. Na razie skupiasz się na tym, co nie ma związku z pojęciem władzy świeckiej.
@justangela: Czy którykolwiek z sędziów albo poseł zgłaszający wniosek mają jakiekolwiek święcenia lub składali śluby zakonne? (zakładam powiązanie z KK w tym miejscu) Jeśli tak, to proszę przedstaw te fakty, chętnie zmienię zdanie na ten temat.
@kierofca: "Oparto się na kościelnej interpretacji tego czym jest człowiek." Powiem krótko: bzdura. Trochę dłużej: Znalazłem dobre źródło informacji. Nagranie odczytu wyroku trybunału. https://youtu.be/kbpSa6Nxd5w I cytat: "To co nie budzi wątpliwości to ochrona życia rozumiana jako biologiczna egzystencja człowieka. (...) państwo takiego prawa człowiekowi przyznać nie może, a jedynie może podkreślić jego istnienie i znaczenie, poddając to prawo szczególnej ochronie." Czyli powołują się na naukowe (a nie kulturowe) podejście do "życia człowieka". W tym miejscu chcę podkreślić, że nie dyskutuję, czy jest to właściwe podejście do sprawy (i czy wyrok ten jest słuszny). Jedynie boli mnie fakt, że informacja jakoby Kościół miał jakikolwiek BEZPOŚREDNI wpływ na ten wyrok bądź (jak w Twoim komentarzu) interpretację czegokolwiek. Był to wyrok ogłoszony przez świeckie władze, z czysto świeckim uzasadnieniem, a sprawa była zgłoszona przez świeckiego urzędnika państwowego.
@nursetka: o segregacji chorych (to nazywam "umieranie na ulicy" w przypadku krajów zachodnich) słyszałem w przypadku Włoch. Podobne głosy (ale bardziej pogłoski a nie konkretne relacje) dotyczyły Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i USA. Aktualnie słyszałem - również pogłoski - że sytuacja jest dramatyczna we Francji.
@Saszka999: Bardzo mi się podoba Twoja argumentacja. Poddajesz w wątpliwość, ale z góry nie przekreślasz. Jak najbardziej słuszne podejście. Jednak moje tezy miały udowodnić coś innego: to, że podejście "koronasceptyczne" czy "antymaseczkowe" jest po prostu nieodpowiedzialne i pokazuje brak konsekwencji w działaniach. Ludzie tak postępujący najczęściej wykazują się ignorancją i egoizmem. Nie znają przyczyn oraz skutków takich działań i nie interesuje ich nic poza własnym światem. Na przełomie wieków czytałem w gazecie popularnonaukowej, że jacyś naukowcy opracowywali plan na wypadek ataku biologicznego w mieście. Zrobili symulację całego miasta ze wszystkimi powiązaniami między ludźmi. Wykazali, że: 1. Najbardziej skuteczne umieszczenie ogniska zapalnego (tam: bomby) to uczelnia wyższa, 2. Najmniejsze koszty zarówno "w ludziach" jak i "dla gospodarki" była całkowita izolacja absolutnie wszystkich osób w mieście. Mimo szczerych chęci, nie udało mi się znaleźć tego artykułu w ostatnim czasie, przez co możesz mi jedynie wierzyć na słowo, że takie były wnioski z badań. Do czego dążę? Ta historia przekonała mnie, że działania rządu(ów) nie są "drakońskimi środkami" jak to nazywasz, ale próbą zaaplikowania nieludzkiego rozwiązania do rzeczywistości. A dalej nazywasz, że jest to błąd. Jednak bierzesz pod uwagę tylko jeden wskaźnik, uważając, że skoro ludzie przeżywają, to jest źle. Nie wiemy jednak czy w naszym kraju, gdyby nie było żadnych obostrzeń, śmiertelność wyglądałaby podobnie, czy może jak w krajach zachodu - ludzie umieraliby na ulicach. No i nie znamy jeszcze wszystkich skutków braku izolacji społeczeństwa na działanie gospodarki w porównaniu ze skutkami izolacji zastosowanej u nas. Dlatego zamiast twierdzenia, że jest to błąd, może warto byłoby poddać to w wątpliwość i spojrzeć szerzej?
@Qaziku: "Tylko uważam, że nie jest taki groźny." Dla pewnej części społeczeństwa jest śmiertelnie groźny. A że (oficjalnie) około 99,4% społeczeństwa nie miało z nim w życiu do czynienia - nie wiemy na kogo wypadnie ta rosyjska ruletka. Dlatego też wprowadzono obostrzenia, zakazy, próbuje się spowolnić rozprzestrzenianie choroby. "Ile osób w tym samym dniu zmarło na raka czy na zawał albo wylew? Nie mówiąc o wypadkach samochodowych." A co to ma do rzeczy? To taki sam argument jak "nie kupiłem sobie dzisiaj chleba, bo dzieci w Afryce głodują" Albo w drugą stronę: skoro nie stosujesz podstawowych środków ochrony zdrowia, to znaczy, że: 1. Wieczorami wąchasz benzen? (środek silnie rakotwórczy) 2. Opychasz się codziennie fast foodami? (ryzyko zawału) 3. Nie zwracasz uwagi na pierwszeństwo przejazdu? (wypadki samochodowe) Jeśli stosujesz powyższe zasady, to możemy nie dyskutować. Ale jeśli jednak tego nie robisz, to może warto zrewidować swoje postępowanie? Może należy spojrzeć na nakaz noszenia maseczek podobnie jak nakaz zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie / unikanie substancji rakotwórczych / unikanie niezdrowych zachowań? I owszem, nigdy nie twierdziłem i nie twierdzę, że maseczki nas uratują, bo tak nie jest (podobnie nadal będą wypadki na drodze czy przypadki raka u ludzi, mimo stosowania środków ochronnych). Ale spowolnią epidemię na tyle, że będzie możliwe uratowanie większej ilości osób.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 23 października 2020 o 19:26
@Qaziku: Nie bardzo rozumiem twojego negowania sytuacji. 1. Czysta statystyka i prawdopodobieństwo mówią, że nawet w 40-osobowej firmie mieliście niewielką szansę na zarażenie się wirusem. Ale prawdopodobieństwo nie jest zerowe i nowi chorzy wciąż się pojawiają. 2. Rozporządzenia i inne przepisy idą za zaleceniami zrzeszeń naukowców (na czele z WHO) i są testowane w różnych krajach z różnym skutkiem. Zalecenia zmieniały się w czasie (np. w marcu odradzano maseczki, ale 2 miesiące później było wręcz odwrotnie), ale wynikało to z poszerzania się naszej wiedzy o tym wirusie. 3. "Pseudoekspertami" nazywasz tysiące naukowców na całym świecie, którzy jasno dowodzą, że problem istnieje i część społeczeństwa nie przeżyje tej nowej choroby. Kto to będzie - nie wiadomo na 100%. Ale oczywiście możesz mi nie wierzyć. Jednak radziłbym zweryfikować swoją wiedzę przed wypisywaniem takich kategorycznych zdań w Internecie.
@babubabu89: Punkt 2 wynika z 1. Testy genetyczne (te droższe) o ile są wykonane rzetelnie, dają 99,9% skuteczności. Powtórzę: o ile są wykonane rzetelnie. Nie wiem jakie testy wykonuje sanepid, z jakimi laboratoriami współpracuje (w jakiej jakości oni pracują) i w jaki sposób zabezpiecza próbki podczas transportu, ale najwyraźniej w wielu miejscach w kraju ten proces kuleje. I przez to mamy bardzo dziwne wyniki.
Piekielny stan szkolnictwa i systemu nauczania. Problem jest niestety nieco szerszy. Niewiele krajów w naszej okolicy zrywa ze starym modelem nauczania i kieruje się na szkolenie jednostki zamiast masy. Jest to trudne z wielu powodów, w tym systemowych i kulturowych. Co do samego nauczania zdalnego, to kiedyś (w szkole) była czytanka z Angielskiego, że w Australii na tych wielkich przestrzeniach, gdzie ludzie żyją daleko od siebie, uczenie zdalne jest na porządku dziennym i jakoś działa. Nie wiem na ile to była prawda, ale obstawiam, że nie było tam wiele fikcji. Może trzeba po prostu zainwestować w jakieś komercyjne rozwiązanie, umowę z jakimś Mikrosoftem czy innym Guglem o porządnego, jednolitego klasruma*? Tyle, że ministra edukacji i/lub cyfryzacji to ostatnio nie interesowało (co jest równie piekielne co sama historia). * - bolące w oczy spolszczenia są tu użyte specjalnie ;)
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 października 2020 o 9:32
Można dyskutować czy pomysły na walkę z epidemią są słuszne czy nie. Ale wciskanie ludziom na siłę czegoś, czego nie rozumieją - uważam za bez sensu. Jak widać na załączonym obrazku: wielu ludzi się stosuje do nakazów (nie ważne, czy ufają przepisom, czy robią to na odwal się). Ale jest też grupa osób, która jest tym po prostu zmęczona. Mają tego wszystkiego dość. Dlatego też moim skromnym zdaniem lepiej jest doedukować społeczeństwo, a nakaz noszenia maseczek zamienić na "silną sugestię". Nie chcesz nosić maseczki - spoko. Ale masz się popisać wiedzą na temat dlaczego "tak" i dlaczego "nie" (pokazać, że to jest świadomy wybór, a nie tylko sprzeciw przeciwko władzy). Co do restauracji i innych podobnych miejsc - chciałbym, aby pozostało to w gestii właściciela czy będzie wymagał maseczek czy też nie. W obydwu przypadkach wymagane byłoby stosowne oświadczenia widoczne przy wejściu do lokalu. Wtedy człowiek, który nie chce mieć "namordnika" uniknie tych lokali, które wymagają od niego osłoniętej twarzy i pójdzie do konkurencji, która tego nie będzie wymagać. Niestety znam życie na tyle, żeby stwierdzić, że to tylko utopia. Coś, czego nie uzyska się nigdzie. Ludzie nie chcą się uczyć, poznawać, aktualizować wiedzy. Wolą swoją zaściankowość i jak raz usłyszą, że "WHO twierdzi, że maseczki są be", to po zmianie stanowiska tej instytucji i tak twierdzą, że maseczki to zło. Podobnie traktują rząd. Gdy ten stosował się do globalnych zaleceń, to nie słyszałem zbytnio narzekań. Był strach, prawie wszyscy się bali. Teraz strach ustąpił i zamiast poszukiwać prawdy, ludzie masowo zaczynają sprzeciwiać się wszystkiemu (bez wyjątków).
Od początku Ubera w Polsce było oświadczenie (dla chcących być przewoźnikami), że ma się uprawnienia do przewozu ludzi. To, że był to "martwy przepis" to druga sprawa. Co do oszukiwania klientów przez taksówkarzy, to powiem, że nie spotkałem się z tym w moim mieście. Owszem, czasem naginali zasady, ale to zawsze działało w dwie strony: raz nagięli dla mojej wygody, a innym razem dla swojej. Nigdy w taki sposób, abym był jakoś stratny.
@bloodcarver: mi akurat z USA na początku XX wieku. Naziści wzięli ten pomysł od nich ;). I nie jestem za eugeniką. Masz wiele przykładów zarówno historycznych jak i kulturowych (książki, filmy), gdzie potępiono eugenikę oraz pokazano, że powoduje ona znaczące rozwarstwienie społeczeństwa i stygmatyzację strony wykluczonej. Oczywiście masz prawo do własnego zdania, jednak polecam zainteresować się przemyśleniami bardziej współczesnymi na ten temat ;) .