Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

kitusiek

Zamieszcza historie od: 1 maja 2011 - 14:26
Ostatnio: 30 grudnia 2022 - 21:47
O sobie:

Młody, doświadczony jedynie w czytaniu Piekielnych i graniu w gry komputerowe, wierzący w normalność i ludzką przyzwoitość. Poczucie humoru na poziomie przeciętnego kamienia.

  • Historii na głównej: 9 z 13
  • Punktów za historie: 3317
  • Komentarzy: 763
  • Punktów za komentarze: 6602
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
15 września 2019 o 12:11

To samo przecież z zielonymi kłódkami w przeglądarkach - na początku "bezpieczne, bo szyfrowane", a w rzeczywistości wyrobienie sobie certyfikatu pod fałszywą stronę wybitnie trudne nie jest - a w porównaniu do potencjalnego zarobku, drogie też nie. I z tego co czytałem, mają odejść od tej kłódki. Niezależnie od zabezpieczeń samych systemów i liczby poziomów autoryzacji, zawsze najsłabszym elementem będzie człowiek.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
13 września 2019 o 16:14

A wystarczyłoby kupić i zamontować sobie lusterko w rowerze, o ile jeździsz swoim rowerem a nie jakimś miejskim. Niedrogie, a naprawdę dużo daje.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
13 września 2019 o 15:16

@bazienka: To wyjaśnia dlaczego nie mogłem znaleźć Twojego komentarza. Czyli w sumie zrobili to, z czego samo się nabijają. A z Twoją argumentacją się zgadzam, bo generalnie ciężko się nie zgodzić z klasycznym "we wszystkim ważny jest umiar" ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 września 2019 o 23:05

@bazienka: No i właśnie w tym przerysowaniu jest problem. Brakuje umiaru i wyważenia między sztucznym strojeniem się "bo tak trzeba" a całkowitą dowolnością stroju. Z tego co wiem, czytasz funpaga Leny. Mniej więcej tydzień temu wrzuciła post właśnie o tym zbędnym nacisku na ubiór w szkole. Generalnie mogę powiedzieć, że tamten tekst idealnie podsumowuje moje myślenie na ten temat i jeśli go nie czytałaś - polecam jako bardzo dobry argument jednej ze stron w dyskusji ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 września 2019 o 23:42

@lil_satan: To w mojej klasie z podsłuchanych rozmów wynikało, że spora część zaczęła miesiączkować jakoś w 4 klasie - 10-11 lat. Moja młodsza siostra była ostatnią dziewczyną w swojej, która dostała pierwszego okresu - a to była połowa piątej klasy. Wiem, że tabelki tabelkami, a normy normami, ale nie zawsze tak wczesne dojrzewanie nie zawsze jest nieprawidłowością, choć statystycznie może być do nich zaliczane ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
10 września 2019 o 23:35

@lil_satan, toomex: Nieco ponad 10 lat temu, kiedy to ja miałem te 10 lat (czyli 4 klasa podstawówki), tematy dotyczące dojrzewania płciowego człowieka i stosowne rysunki były pierwszym działem w podręczniku do przyrody. Tak na dobry początek roku ;) W drugim semestrze 4 klasy mieliśmy WDŻ (czy jakkolwiek to się nazywało), choć "mieliśmy" to trochę na wyrost - miały to dziewczynki, bo one "musiały wiedzieć więcej". U chłopców skończyło się na dwóch spotkaniach - pierwsze "macie tu kartkę z pojęciami, jak jakiegoś nie znacie - zaznaczcie na przyszły tydzień", drugie - "to który z was nie zna tego pojęcia? Jak nie wiecie, to szybko wytłumaczę". Oczywiście żaden z nas nic z tych zajęć nie wyniósł, bo który czwartoklasista otwarcie się przyzna przed kolegami, że nie wie czegoś o własnym ciele? U nas nikt się nie odważył.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
3 września 2019 o 18:33

@Schwanz: Nawet sobie nie wyobrażasz jakiego kija w tyłku potrafią mieć prowadzący na informatyce czy innej "fabryce przyszłych elyt". Pomijam już fakt, że takie szufladkowanie kierunków jest kompletnie bezsensowne. Każdy kierunek jest wartościowy, problemem są tylko liczby ludzi przyjmowanych na niektóre z nich. A sama ta historia trochę racji ma, bo patrząc na studentów dwóch znanych mi kierunków (informatyka i filologia polska), zdecydowana większość nigdy nie powinna się na studiach znaleźć. Jakichkolwiek. I nie tylko przez maile czy brak choćby odrobiny szacunku do prowadzących (zwykłego, ludzkiego szacunku, a nie uczelnianego lizania tyłka pod postacią "Wasza Magnificencjo Profesorze (...) Rektorze"), a przez kompletny brak myślenia, brak jakiekolwiek pracy własnej czy wkładu we własną edukację - wszystko ma być podane na tacy, do wszystkiego musi być gotowiec. Miałem na ten temat napisać historię, ale od roku nie mogę się zabrać za jej dokończenie - ilekroć zaczynam, po kilku akapitach odechciewa mi się wszystkiego na cały dzień, bo takiego ośrodka beznadziei jak wśród studentów można ze świecą szukać.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
24 sierpnia 2019 o 12:36

@Lapis: Ale mi to awans zawodowy. Po kilkunastu latach i kilku awansach dostajesz miesięcznie trochę ponad 3 tysiące na rękę - co prawda nie za bardzo jest jak porównywać branże, ale student informatyki potrafi tyle zarabiać jako kompletny świeżak w zawodzie. A tu zaczynasz od minimalnej i dopóki nie zdobędziesz stopnia nauczyciela dyplomowanego, dosłownie zarabiasz mniej niż kasjer w Biedronce. Kwestia realizacji materiału to w ogóle śmieszna sprawa. Nie jest ważne to, czy rzeczywiście przerobisz całą podstawę programową, tylko czy liczba godzin i zrealizowane tematy zgadzają się z założeniami z początku roku. Problemem w tym wszystkim jest to, że zakłada się bodajże 30 lekcji w ciągu roku na każdą lekcję w tygodniu (tzn. dla przedmiotu z 1h w tygodniu - 30 godzin lekcyjnych, dla przedmiotu z 4h w tygodniu - 120h) i w sprawozdaniu z pracy nauczyciela na koniec roku trzeba wpisać w jakich dniach i z jakiego powodu nie odbyła się lekcja - a do tego zalicza się m.in. wycieczka klasowa albo choroba nauczyciela. W "rekordowym" roku mojej mamie w jednej z klas przepadło 9 lekcji na 30 możliwych - powodów było mnóstwo i żaden nie był spowodowany tym, że mamie "nie chciało" się przerabiać materiału. W mojej dwunastoletniej "karierze ucznia" tylko jednemu nauczycielowi udało się zrealizować cały materiał - matematykowi w liceum. Powód - 7 godzin matematyki w tygodniu ze względu na klasę z rozszerzeniem. Z logarytmami chyba coś ci się pomieszało, bo są w zakresie nawet podstawowej matematyki, a od wielu lat jest tendencja do wywalania rzeczy z podstawy zamiast dokładania - większość rzeczy, które dzisiaj są w zakresie rozszerzonej podstawy z matematyki, jeszcze kilka lat temu były na podstawie. Wolne weekendy czy dwa miesiące wakacji wynikają nie z przywilejów nauczycielskich, a ze specyfiki nauczania w szkole. Zapytam znowu - mają siedzieć w pustych salach i mówić do ścian? Jest mnóstwo nauczycieli, którzy mówią wprost - zlikwidujcie nam kartę nauczyciela, zabierzcie wszystkie dodatki, zróbcie z nich normalną, równą pensję przez cały rok. Wprowadźcie normalny, czterdziestogodzinny tydzień pracy, żebyśmy siedzieli w szkole 8-16 ucząc dzieci przez połowę czasu, a drugą połowę przygotowywali się do pracy i byli dostępni dla rodziców. Tyle że żaden rząd tego nie zrobi - politycy doskonale liczą pieniądze i zdają sobie sprawę z tego, że nagle musieliby płacić znacznie więcej nauczycielom ze względu na nadgodziny (naprawdę mało który wyrobiłby się ze wszystkim przez te 40 godzin tygodniowo) i odpadłoby im to, o co długo się starali - wiele fałszywych stwierdzeń głęboko zakorzenionych w społeczeństwie, dzięki którym można bezkarnie pluć na nauczycieli, a w razie protestów - dogadywać się tylko i wyłącznie z prorządowymi związkami zawodowymi. Moja dziewczyna kilka tygodni temu zdobyła wykształcenie pedagogiczne i może uczyć w szkole - na razie tylko podstawówki. Podczas obowiązkowych praktyk w szkole podobało jej się to niesamowicie, dzieci ją bardzo polubiły (jak kończyła praktyki, chciały żeby została na stałe), a dyrektor od razu zaproponował jej pracę po skończeniu studiów. Poprowadziła 30 lekcji (a to więcej niż wymagane, praktyki trwają tylko miesiąc, przy czym w teorii ma więcej obserwować niż prowadzić), żadna nie była lekcją "z podręcznika" i na każdą miała po kilka pomysłów. I mimo, że chciałaby pracować kiedyś w szkole - pewnie nigdy tam nie pójdzie. Nie za takie pieniądze, nie przy takich wszechobecnych kłamstwach o pracy nauczyciela i hejcie na nich. Wiecznie gnojonego niewolnika nie będzie z siebie robić.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 14) | raportuj
23 sierpnia 2019 o 17:02

@calodniowysen: Nawet gdyby bite dwa miesiące mieli siedzieć na tyłkach i nic nie robić, to stwierdzenie, że powinni mieć krótsze wakacje jest bezsensowne - mieliby przez dwa-trzy tygodnie siedzieć w pustych salach i uczyć krzesełka i ławki? To by się musiało wiązać z zaczynaniem roku szkolnego wcześniej (np. w połowie sierpnia, jak w niektórych krajach europejskich) i "oddawaniem" tych dwóch tygodni w dalszej części roku - na przykład na przełomie października i listopada. Problem z tym "dużo wolnego" jest przede wszystkim taki, że mało się mówi, ile tak naprawdę nauczyciel ma obowiązków - dla większości ludzi to tylko wejść do klasy, kazać dzieciakom przeczytać coś w podręczniku, zrobić dwa zadania i koniec lekcji, wszystkie sprawdziany, plany nauczania weźmie się z wydawnictwa, a arkusze klasyfikacyjne i sprawozdania wygeneruje dziennik elektroniczny. Tylko że to zwyczajnie tak nie działa i do mało kogo to dociera.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 15) | raportuj
21 sierpnia 2019 o 18:41

Nowa to szkoda używać, tak ładnie na lokalnych wydarzeniach wygląda, po co ma się w akcji niszczyć ;)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 sierpnia 2019 o 18:05

@leonkennedy: Choćby każdy dostawał co miesiąc milion za sam fakt istnienia, i tak znajdą się tacy co ukradną. Jak nie ze sklepu, to ze swojej okolicy, bo łatwiej i szybciej niż iść i kupić. I jeszcze przy piwku będzie się można pochwalić "pacz śwagier jaki ja sprytny".

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
8 sierpnia 2019 o 14:02

@rodzynek2: "Ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy robią backupy i tych, którzy będą je robić." Jeśli dane rzeczywiście są cenne - zawsze ma się ich kopię w bezpiecznym miejscu, innym niż to, w którym znajdują się na co dzień.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
6 sierpnia 2019 o 16:10

@singri: Jak adminowi spodoba się jakaś historia, potrafi po 3-4h od dodania wylądować na głównej, a inne z podobną oceną mogą gnić w poczekalni przez miesiąc. Tak jakby ktoś ogarniał tą stronę na telefonie tylko w trakcie przerwy na papierosa w normalnej pracy.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
6 sierpnia 2019 o 15:07

@GlaNiK: Tutaj to akurat nic nie zmienia i dlatego nie mam pojęcia, dlaczego właściwie ktoś miałby to pisać. Brzmi jak usprawiedliwianie się przed wszystkimi, że zachciało się autorowi/autorce "popełnić tekst". Albo jak brak pomysłu na rozpoczęcie historii w jakiś sensowny sposób. Nagłówki jak ten przywołany przeze mnie najczęściej pojawiały się, kiedy dosłownie cała poczekalnia była wypełniona historiami na jeden temat - największe "fale" dotyczyły złych nauczycieli (głównie wuefistów), kurierów i pedalarzy (nie mylić z rowerzystami). Połowa historii bliźniaczo podobna, więc nie sądzę, żeby czytanie praktycznie tego samego po raz kolejny sprawiało ludziom przyjemność. Czekam na komentarz w stylu "nie podoba się, to nie czytaj". Absolutny killer w każdej rozmowie.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 6 sierpnia 2019 o 15:09

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 sierpnia 2019 o 23:59

@Papa_Smerf: Ta historia to zwyczajny zbiór najbardziej irytujących "zachowań" autorów historii. Czysty troll powstały niedługo po komentarzu https://piekielni.pl/85075#comment_1079049 - znaczy się nie za bardzo jest co tu komentować ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
5 sierpnia 2019 o 21:27

@Agrestowa: "Na fali historii o [dowolny temat, którym każdy już rzyga] dorzucę swoją" ;)

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
5 sierpnia 2019 o 16:51

@Armagedon, @Jorn: A ja tu widzę jedną historię - opis jednego dnia z pracy z wypunktowanymi piekielnościami dla uproszczenia formy. To nie jest zbiór historyjek typu "1. Dzisiaj w szpitalu pani w rejestracji na mnie na krzyczała. Skoro już piszę, to przy okazji: 2. 28 lat temu pani w szkole krzywo na mnie spojrzała. Pozdro, liczę na główną".

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
26 lipca 2019 o 22:19

@Agrestowa: 28,4 to około 29? Jakaś dziwna ta podstawówka, bo standardowo w górę zaokrągla się dopiero od połowy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 lipca 2019 o 12:08

@MyCha: Nigdzie nie stwierdziłem, że Ty siejesz panikę. Mówię, że ogólnie wśród ludzi panuje panika na myśl o RODO. Twój komentarz z propozycją skorzystania z prawa do żądania wykasowania swoich danych jest akurat bardzo sensowny i nigdzie nie powiedziałem, że nie jest. Z tyloma zgodami spotkałem się na jednej albo dwóch polskich stronach (nie pamiętam już jakich) i kilku zagranicznych. Zagraniczne mają zresztą znacznie więcej możliwości "personalizacji zgód" niż nasze. Że numer indeksu nie jest daną osobową to wiem, tylko moim wykładowcom nikt o tym widocznie nie powiedział. Sugerują się tym, że teoretycznie można po numerze indeksu dojść do konkretnej osoby - nie wiem na ile to jest możliwe spoza uczelni, ale w systemie odpowiadającym za pocztę studencką, wpisanie indeksu w adres wyświetla imiona i nazwisko studenta.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
26 lipca 2019 o 7:01

@MyCha: Brak odpowiedniego przeszkolenia dla osób, które gdzieś tam mają jakikolwiek kontakt z danymi osobowymi i paniczny strach tych ludzi przed potencjalnym przypadkowym złamaniem jakiegoś postanowienia. Jednocześnie ci, którzy wiedzą o co chodzi, sprytnie to omijają. Jedna z najgłupszych sytuacji: żeby odebrać dla dziewczyny zamówioną książkę z biblioteki jej uniwersytetu, musiałem mieć od niej upoważnienie. Przed wprowadzeniem RODO zgoda była w systemie, do którego mieli dostęp tylko pracownicy biblioteki, i obowiązywała przez rok. Teraz żądają pisemnego upoważnienia za każdym razem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że raz - na upoważnieniu nie ma żadnej daty jego wypisania czy obowiązywania, dwa - kartka nie jest dla nich "do wglądu", tylko zabierają ją i wsadzają do szafki z papierowymi rewersami, do których dostęp mają tylko pracownicy. Na moje pytania o sens takiego działania odpowiadają na zmianę "RODO" i "dyrekcja tak każe, bo RODO". Jedyne, co przez ten czas się zmieniło to to, że zamiast trzymać moje dane w systemie, trzymają dokładnie to samo na kartce w szafce i średnio raz w miesiącu dostają je na nowej kartce, a stara rzekomo idzie do niszczarki. Inna - u mnie na politechnice prowadzący boją się wstawiać wyniki kolokwium w PDFie (tabelka numer indeksu - punkty - ocena) na swoich stronach internetowych albo w zamkniętym systemie "bo RODO" i zamiast tego bawią się w pseudonimy studenta (podajesz pseudonim i dla niego będzie wynik) albo numerowanie arkusza pracy ("zapamiętajcie numer arkusza, do niego będzie przypisana ocena"). Za to na uniwersytecie dziewczyny nikt nie ma problemu z wywieszeniem przed drzwiami swojego gabinetu listy z wynikami, bo przecież "nikt, kto nie jest studentem albo pracownikiem, nie będzie tam chodzić". W tym samym czasie na dziesiątkach stron internetowych jesteśmy atakowani okienkami z niezbyt wiele mówiącą informacją o przetwarzaniu danych - "przetwarzamy twoje dane wraz z partnerami, aby polepszyć jakość usługi i dostosować ją do twoich potrzeb". Oczywiście można się nie zgodzić, ale domyślnie zgody są zaznaczone jako "zgadzam się", a na niektórych stronach (na szczęście głównie zagranicznych) przeklikanie wszystkiego na "nie zgadzam się" trwa dobrych kilka minut, bo dla każdego ze 120 "partnerów" trzeba wycofać zgodę i nie ma przycisku "odznacz wszystko". A później okaże się, że jak wycofa się wszystkie zgody i zostawi tylko ciasteczka odpowiedzialne za podstawową działalność serwisu, przy każdym kolejnym wejściu trzeba będzie znowu wycofywać wszystkie zgody. Pozostaje tylko wtyczka do przeglądarki na blokowanie tego albo wyrażenie zgody, żeby wreszcie dali spokój. Po prostu ludzie nie znali (i dalej nie znają) swoich praw i obowiązków, a kiedy zaczyna się o nich mówić - z praw korzystaliby do wszystkiego, obowiązków nawet nie rozumieją. I z niewiedzy wychodzi panika.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
25 lipca 2019 o 17:28

@kartezjusz2009: Kto wiedział, to wspominał, ale "przed RODO" nie było takiej paniki jak teraz.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
24 lipca 2019 o 21:35

@Daro7777: Play żąda dwóch dokumentów - jeden to DO lub paszport, drugi - jakiś dowód na to, że jesteś w stanie płacić abonament. Jak przedstawisz paszport i coś z ich listy dopuszczalnych "drugich dokumentów" - umowę podpiszą bez żadnych problemów. No chyba że trafisz w punkcie na niekompetentnego "spychacza", czyli "nie można, nie da się, nie wiem, pan przyjdzie kiedy indziej". @ParanoicznyKomentator: Jedyne, co przychodzi mi do głowy z abonamentem, to przyzwyczajenie z innych krajów i błędne przekonanie, że w abonamencie jest taniej - przynajmniej od roku taniej (i łatwiej) jest kupić cykliczny pakiet z nielimitowanymi rozmowami, smsami i sporą paczką internetu (zazwyczaj wychodzi 20-30 złotych miesięcznie). Tyle że nie każdy ma czas, ochotę albo sposobność przeglądać wszystkie oferty od każdego większego operatora.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 38) | raportuj
22 lipca 2019 o 12:04

@nursetka: Skoro nie znają prawa i nie uznają poprawnych recept, to kto wie, jakich jeszcze praw nie przestrzegają, o czym jeszcze nie wiedzą i ilu ludziom mogli zaszkodzić. Pod historiami o złych pracodawcach czy sklepach zawsze pojawiają się komentarze o PIPach, skarbówkach, Sanepidach i UOKiKach, ale tym razem, jak ktoś już chce rzeczywiście to zgłosić do właściwej instytucji, to źle.

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 18) | raportuj
16 lipca 2019 o 0:52

@Armagedon: Jak zwykle musisz się przyczepić do każdego jednego słowa. I jak zwykle nie pamiętasz o tym, że prosiłem już kilka razy - jak piszesz coś do mnie, nie używaj wielkich liter do podkreślania NAJWAŻNIEJSZYCH słów w wypowiedzi. To źle świadczy o zdolnościach językowych człowieka. "Feminazizm" jako organizacja pewnie nie istnieje - mało mnie obchodzi czy ktoś to gdzieś zarejestrował czy założył. Po prostu nazywam tak (i, patrząc po wypowiedziach w internecie, nie tylko ja) grupę osób, które każdą rzecz, która nie jest dokładnie taka jak chcą, nazywają seksistowską. A "feminazizm" zwyczajnie brzmi lepiej niż "femiterroryzm", bo nie dość, że łatwiej to wymówić, to jeszcze jest bliższe słowu "feminizm", a że różnicujemy postawy feministyczne i "femiNieskalaneJakąkolwiekRacjonalnąMyślą", to powinno pasować całkiem dobrze. Równie dobrze postawę typu "nie chcesz się ze mną umówić? Jesteś rasistką!" albo "jeżeli mnie pan nie przyjmie do pracy, posądzę pana o rasizm" można nazwać rasinazizmem. Albo wegan, którzy życzą śmierci mięsożercom (a z kilkoma takimi miałem do czynienia) - weganazistami. No chyba że masz jakiś niesamowity uraz do wsadzania gdziekolwiek słowa "nazizm", a jak widzisz cokolwiek przypominającego swastyki (np. reklamy promujące spektakl "Blaszany bębenek" w Teatrze Capitol we Wrocławiu) - dostajesz drgawek. Wydaje mi się jednak, że w takiej sytuacji nic na to nie pomogę i należy udać się do specjalisty.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
15 lipca 2019 o 19:33

@antyalergiczka: Dlatego w każdej swojej wypowiedzi oddzielam feministki od feminazistek - to całkiem inne grupy. I dlatego też podaję ten "news z tyłka" jako przykład do historii z równie "seksistowskim" działaniem.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1029 30 następna »