@pasjonatpl: nie mówię tu o gospodarce, bo ta oczywiście wytrzyma, tylko o pojedynczym podatniku, który z dnia na dzień dostanie niższą pensję i o wiele wyższe rachunki, i nikogo nie obchodzi, czy mu starczy do pierwszego. Masz jakąkolwiek pracę - radź sobie sam i do tego sponsoruj nieroba na socjalu
@digi51: no właśnie sęk w tym, żeby wziąć pod uwagę, że ktos z innej kultury może mieć inne przyzwyczajenia i nie przypisywac mu na dzień dobry złych intencji.
- Kiedy zaczęłam pracę w irlandzkich liniach lotniczych, Irlandczycy masowo składali skargi na kolegów z Europy Wschodniej, oskarżając ich o naruszanie ich prywatności, bo ci ośmielili się zapytać, jak tamtym minął weekend czy gdzie byli na urlopie (czy w ogóle cokolwiek, co wykraczało poza "how are you? I'm fine"), czy zarzucając niegrzeczność, bo w zdaniu użyli słowa please tylko jeden raz, a nie pięć.
Co do zwyczajów, w pełni się zgadzam, że dopóki nie stoją sprzeczności z prawem i nie robi się nikomu krzywdy, niech każdy pielęgnuje swoje i ani nie trzeba ślepo podążać za innymi, ani nie należy siłą narzucać swoich. Ale też nie obrażać się, że praktykujący muzułmanin nie napije się alkoholu, Polak katolik nie zje mięsa w Wielki Piątek, a Szwed u kogoś w domu zawsze zdejmie buty (o co moja mama obraziła się na mojego męża w przedostatnią wigilię)
@Italiana666: przy dobrej woli z obydwu stron zawsze można się dogadać i wypracować jakiś kompromis. Przy jej braku będzie się kręcić aferę i obrażać się nawet o to, czy ktoś po domu chodzi w kapciach, czy bez.
W Niemczech to samo. Czerwono-zielony rząd zaczął swoją kadencję od podniesienia zasiłku socjalnego, żeby zawodowo bezrobotnym przypadkiem nie brakło na fajki, natomiast sponsorzy a.k.a podatnicy dostali inflację oraz podwyżki cen energii i składek zdrowotnych
@digi51: W otwartych i tolerancyjnych społeczeństwach również zdarzają się zakute łby, które nie przyjmują do wiadomości istnienia różnic kulturowych i każdą inność traktują jak osobistą zniewagę. Wśród naszych rodaków na emigracji również niestety panuje trend traktowania jakiejkolwiek integracji jako kolaboracji z wrogiem i zdrady tożsamości narodowej (nie rozumiem, po co przy takim myśleniu wyjeżdżać za granicę, ale ok, nie muszę rozumieć wszystkiego).
Tak samo, biorąc sobie partnera czy partnerkę z innego kraju, trzeba być przygotowanym na takie sytuacje, każde nieporozumienia od razu wyjaśniać i nie doprowadzać do powstawania konfliktów, zwłaszcza o pierdoły (A ludzie potrafią obrażać się o rzeczy, które by nam do głowy nie przyszły). W tej historii tego podejścia zabrakło. A kiedy, Tak jak powyżej, wszystkie trzy strony wykazują się brakiem jakiejkolwiek dobrej woli, to taki związek nie ma najmniejszych szans na powodzenie
@Grav: firmie, w której pracowałam w wieku 25-26 lat, było kilkoro Nigeryjczyków. Wszyscy wyglądali na dużo młodszych niż byli, ale 2 przypadki były ekstremalne: kolega z mojej grupy szkoleniowej, któremu dawaliśmy trzydziestkę, a okazał się mieć 55 lat oraz koleżanka z biurka obok (piękna kobieta, podobna do Beyoncé, tylko ciemniejsza), która myślałam, że jest w moim wieku, a okazała się mieć 45 lat i dwójkę dorosłych dzieci. W tej chwili jest w okolicach 60, a wygląda jak dobrze utrzymana czterdziestka
@Presti: to zależy od szkoły. W zespole szkół, gdzie pracuje moja mama, problemów kadrowych akurat nie ma. Szkoła leży na terenie bogatej gminy, jest dofinansowana, dzięki czemu oferuje lepsze dodatki motywacyjne i warunki pracy niż konkurencja, więc jak któryś nauczyciel odejdzie, szybko znajdują kogoś nowego. Problem mają za to z uzbieraniem niezbędnego minimum uczniów i co roku jest stres, czy uda się otworzyć wszystkie planowane oddziały (szkoły nie powala ani poziomem, ani lokalizacją). Tak więc akurat tam odejście ucznia stwarza większy problem niż odejście nauczyciela, a dyrekcja włazi w zad rodzicom
@dayana: zastanawiam się, jaka jest przyczyna takiego zachowania. Skąd u starszych osób bierze się tak agresja złość i roszczeniowość? Bo nie jest to ani nowe zjawisko (już kilkadziesiąt lat temu w czasach „kolejkowych” z ust starszych pań pod adresem kobiet w ciąży padały takie teksty, że włos się jeżył na głowie), ani typowo polskie (choćby w Niemczech krążą legendy o nadwrażliwych dziadkach, którzy wzywają policję, jak sąsiad spuści wodę w klopie). Do tego mamy jeszcze presję społeczną, że starszych ludzi trzeba szanować bez względu na wszystko, tylko dlatego, że są starsi.
Facet miał pełną rację. Powiedział, że jest osobą niepełnosprawną i to powinno zamknąć temat. Nie miał obowiązku ani się babsku tłumaczyć, ani legitymować (babsko nie jest zresztą uprawnione do kontrolowania czyichkolwiek dokumentów), ani tym bardziej obnażać. Czy kobiety w ciąży mają w takim razie publicznie sikać na test, żeby zadowolić gawiedź i udowodnić, że nie są po prostu grube?
@gawronek: z ciekawości, czy miejsce dla niepełnosprawnych w komunikacji publicznej przysługuje tylko osobom z legitymacją? Przecież na dobrą sprawę legitymację osoby niepełnosprawnej może mieć ktoś z wyciętą tarczycą, która w żaden sposób nie utrudnia poruszania się, a możliwość skorzystania z takiego miejsca znacznie bardziej przydałaby się osobie ze złamaną nogą, która takiej legitymacji mieć nie będzie, bo jest niepełnosprawna tylko chwilowo.
@HelikopterAugusto: tak samo jak wyprodukowanie plastikowej butelki zostawia znacznie mniejszy ślad węglowy niż wyprodukowanie szklanej. Plastik jako taki nie jest zły. Problem tkwi w wyrzucaniu go gdzie popadnie
@Papa_Smerf: moja mama pracuje w oświacie i takich historii ma na pęczki. Problem leży w tym, że rodzica-debila, do którego żadne argumenty nie trafiają, nie przegadasz. On wie lepiej i już. Jeżeli sprawa jest na tyle poważna, że można zaangażować sąd rodzinny, to jest jeszcze jakiś cień szansy. Przeciwnym wypadku jedyne, co taki nauczyciel może zyskać, to opie*dol od dyrekcji, po tym jak zaatakowany logiką rodzic pójdzie na skargę. W warunkach niżu demograficznego każdy uczeń jest na wagę złota i jeśli dyrekcja nie może sobie pozwolić na utratę ucznia, którego rodzice przeniosą do innej szkoły, jedyne, co możesz zrobić, to walić głową w ścianę
@irulax: w wiosce, gdzie mieszkają moi dziadkowie, proboszcz wymyślił sobie koszmarek architektury sakralnej o nazwie „dróżki różańcowe”. Datki na to przedsięwzięcie zbierał od parafian, a nazwiska ofiarodawców razem z kwotami były wyczytywane na niedzielnej mszy. Dodatkowo na każdym ołtarzyku, posążku czy innej figurce wygrawerowane było nazwisko fundatora. No to ludzie się zaczęli prześcigiwać, kto da więcej i dochodziło do tego, że baby potrafiły oddać całą emeryturę, a potem biegać po sąsiadach i żebrać o pieniądze na chleb.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2022 o 17:08
@Etincelle: ja sama choruję przewlekle i biorę kilka różnych leków (tarczyca, insulinoodpornosc itp) i kiedy mi się kończą, dzwonię do przychodni (specjalisty albo rodzinnego) i proszę o receptę na to i to, po czym odbieram ją sobie z recepcji albo wysyłają mi pocztą. Nigdy nie było z tym problemu. W Polsce przy e-receptach i internetowym koncie pacjenta są warunki, żeby to działało na kliknięcie.
@helgenn: to zależy od firmy :) W tej, w której faktycznie miałam owocowe poniedziałki, wyglądało to tak jak opisałam. Z tym że firma tak cienko przędła, że oszczędzali na wszystkim. Dlatego bardzo nas to śmieszyło, kiedy te kilka sztuk owoców reklamowali w ogłoszeniach o pracę jako niemalże główny atut pracy u nich. Ale miałam też pracodawca, który zapewniał darmowe napoje I faktycznie był duży wybór i zimnych i gorących, bez żadnych ograniczeń. A w czasie podsumowania miesiąca do tego darmowy całodzienny katering. To jest chyba jedyna rzecz której mi brakuje po odejściu z korpo
@Armagedon: można się naciąć raz. Ale a historii wynika, że baba pożycza w kółko od tych samych osób. To skoro te osoby wiedzą, że baba nie oddaje, w dodatku wydaje niezgodnie z zapewnieniami, a nadal jej z własnej woli pożyczają, to widocznie im ten układ pasuje. Jeżeli dorośli ludzie nie umieją odmówić sępiącej babie, to powinni sie czym prędzej nauczyć, zwłaszcza jeśli nie stać ich na taką dobroczynność.
@Bryanka: to taki „benefit” w korpo „z ludzką twarzą” szumnie podawany w ogłoszeniach z ofertami pracy, zaraz obok młodego, dynamicznego zespołu, który ma na celu odciągnąć uwagę kandydata od oferowanej żenująco niskiej pensji. Polega to na tym, że w jakiś dzień tygodnia (np czwartek) w pomieszczeniu wspólnym typu kuchnia stoi miska, w której są 3 jabłka, 2 małe banany, kilka winogron, gruszka, 2 mandarynki i czasami śliwka do podziału między 50 pracowników. Ale pracodawca ma gest, więc się liczy :)
@janhalb: niekoniecznie. Mam rodzinę w górskich wioskach i tam jest faktycznie taka mentalność. Babiny nie wykupią leków, w sklepie będą brały na zeszyt, ale księdzu trzeba zanieść, a ten co niedzielę wyczytuje, kto ile dał (nie wiem, jak teraz w czasach Rodo, bo dawno nie byłam, Ale swego czasu wyczytywał nazwiska i kwoty). Ludzie sobie sami narzucają presję i prześcigają z sąsiadami
Z tego, co rozumiem, wszystko opiera się na dobrowolnych datkach (Zarówno baba księdzu, jak i ludzie babie) i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Wszyscy zainteresowani są dorośli i mają prawo dysponować swoimi pieniędzmi jak chcą. Gdyby im to nie pasowało, to by tego nie robili, więc najwidoczniej im tak pasuje. A skoro wszystkim jest dobrze, to gdzie piekielność?
@Samarkanda: na pewno leczyć się da problemy z radzeniem sobie z emocjami i agresją. 7 komentarzy - w każdym kogoś wyzywasz i obrażasz. To nie jest normalne zachowanie
@pasjonatpl: nie mówię tu o gospodarce, bo ta oczywiście wytrzyma, tylko o pojedynczym podatniku, który z dnia na dzień dostanie niższą pensję i o wiele wyższe rachunki, i nikogo nie obchodzi, czy mu starczy do pierwszego. Masz jakąkolwiek pracę - radź sobie sam i do tego sponsoruj nieroba na socjalu
@digi51: no właśnie sęk w tym, żeby wziąć pod uwagę, że ktos z innej kultury może mieć inne przyzwyczajenia i nie przypisywac mu na dzień dobry złych intencji. - Kiedy zaczęłam pracę w irlandzkich liniach lotniczych, Irlandczycy masowo składali skargi na kolegów z Europy Wschodniej, oskarżając ich o naruszanie ich prywatności, bo ci ośmielili się zapytać, jak tamtym minął weekend czy gdzie byli na urlopie (czy w ogóle cokolwiek, co wykraczało poza "how are you? I'm fine"), czy zarzucając niegrzeczność, bo w zdaniu użyli słowa please tylko jeden raz, a nie pięć. Co do zwyczajów, w pełni się zgadzam, że dopóki nie stoją sprzeczności z prawem i nie robi się nikomu krzywdy, niech każdy pielęgnuje swoje i ani nie trzeba ślepo podążać za innymi, ani nie należy siłą narzucać swoich. Ale też nie obrażać się, że praktykujący muzułmanin nie napije się alkoholu, Polak katolik nie zje mięsa w Wielki Piątek, a Szwed u kogoś w domu zawsze zdejmie buty (o co moja mama obraziła się na mojego męża w przedostatnią wigilię)
@Italiana666: przy dobrej woli z obydwu stron zawsze można się dogadać i wypracować jakiś kompromis. Przy jej braku będzie się kręcić aferę i obrażać się nawet o to, czy ktoś po domu chodzi w kapciach, czy bez.
W Niemczech to samo. Czerwono-zielony rząd zaczął swoją kadencję od podniesienia zasiłku socjalnego, żeby zawodowo bezrobotnym przypadkiem nie brakło na fajki, natomiast sponsorzy a.k.a podatnicy dostali inflację oraz podwyżki cen energii i składek zdrowotnych
@digi51: W otwartych i tolerancyjnych społeczeństwach również zdarzają się zakute łby, które nie przyjmują do wiadomości istnienia różnic kulturowych i każdą inność traktują jak osobistą zniewagę. Wśród naszych rodaków na emigracji również niestety panuje trend traktowania jakiejkolwiek integracji jako kolaboracji z wrogiem i zdrady tożsamości narodowej (nie rozumiem, po co przy takim myśleniu wyjeżdżać za granicę, ale ok, nie muszę rozumieć wszystkiego). Tak samo, biorąc sobie partnera czy partnerkę z innego kraju, trzeba być przygotowanym na takie sytuacje, każde nieporozumienia od razu wyjaśniać i nie doprowadzać do powstawania konfliktów, zwłaszcza o pierdoły (A ludzie potrafią obrażać się o rzeczy, które by nam do głowy nie przyszły). W tej historii tego podejścia zabrakło. A kiedy, Tak jak powyżej, wszystkie trzy strony wykazują się brakiem jakiejkolwiek dobrej woli, to taki związek nie ma najmniejszych szans na powodzenie
@Grav: firmie, w której pracowałam w wieku 25-26 lat, było kilkoro Nigeryjczyków. Wszyscy wyglądali na dużo młodszych niż byli, ale 2 przypadki były ekstremalne: kolega z mojej grupy szkoleniowej, któremu dawaliśmy trzydziestkę, a okazał się mieć 55 lat oraz koleżanka z biurka obok (piękna kobieta, podobna do Beyoncé, tylko ciemniejsza), która myślałam, że jest w moim wieku, a okazała się mieć 45 lat i dwójkę dorosłych dzieci. W tej chwili jest w okolicach 60, a wygląda jak dobrze utrzymana czterdziestka
@Xynthia: oczywiście, że taki był, podobnie jak profil jego autorki i reszta jej komentarzy. Zaskakuje mnie, że ktokolwiek wziął to na poważnie.
@Presti: to zależy od szkoły. W zespole szkół, gdzie pracuje moja mama, problemów kadrowych akurat nie ma. Szkoła leży na terenie bogatej gminy, jest dofinansowana, dzięki czemu oferuje lepsze dodatki motywacyjne i warunki pracy niż konkurencja, więc jak któryś nauczyciel odejdzie, szybko znajdują kogoś nowego. Problem mają za to z uzbieraniem niezbędnego minimum uczniów i co roku jest stres, czy uda się otworzyć wszystkie planowane oddziały (szkoły nie powala ani poziomem, ani lokalizacją). Tak więc akurat tam odejście ucznia stwarza większy problem niż odejście nauczyciela, a dyrekcja włazi w zad rodzicom
@dayana: zastanawiam się, jaka jest przyczyna takiego zachowania. Skąd u starszych osób bierze się tak agresja złość i roszczeniowość? Bo nie jest to ani nowe zjawisko (już kilkadziesiąt lat temu w czasach „kolejkowych” z ust starszych pań pod adresem kobiet w ciąży padały takie teksty, że włos się jeżył na głowie), ani typowo polskie (choćby w Niemczech krążą legendy o nadwrażliwych dziadkach, którzy wzywają policję, jak sąsiad spuści wodę w klopie). Do tego mamy jeszcze presję społeczną, że starszych ludzi trzeba szanować bez względu na wszystko, tylko dlatego, że są starsi.
Facet miał pełną rację. Powiedział, że jest osobą niepełnosprawną i to powinno zamknąć temat. Nie miał obowiązku ani się babsku tłumaczyć, ani legitymować (babsko nie jest zresztą uprawnione do kontrolowania czyichkolwiek dokumentów), ani tym bardziej obnażać. Czy kobiety w ciąży mają w takim razie publicznie sikać na test, żeby zadowolić gawiedź i udowodnić, że nie są po prostu grube?
@gawronek: z ciekawości, czy miejsce dla niepełnosprawnych w komunikacji publicznej przysługuje tylko osobom z legitymacją? Przecież na dobrą sprawę legitymację osoby niepełnosprawnej może mieć ktoś z wyciętą tarczycą, która w żaden sposób nie utrudnia poruszania się, a możliwość skorzystania z takiego miejsca znacznie bardziej przydałaby się osobie ze złamaną nogą, która takiej legitymacji mieć nie będzie, bo jest niepełnosprawna tylko chwilowo.
@HelikopterAugusto: tak samo jak wyprodukowanie plastikowej butelki zostawia znacznie mniejszy ślad węglowy niż wyprodukowanie szklanej. Plastik jako taki nie jest zły. Problem tkwi w wyrzucaniu go gdzie popadnie
@Papa_Smerf: moja mama pracuje w oświacie i takich historii ma na pęczki. Problem leży w tym, że rodzica-debila, do którego żadne argumenty nie trafiają, nie przegadasz. On wie lepiej i już. Jeżeli sprawa jest na tyle poważna, że można zaangażować sąd rodzinny, to jest jeszcze jakiś cień szansy. Przeciwnym wypadku jedyne, co taki nauczyciel może zyskać, to opie*dol od dyrekcji, po tym jak zaatakowany logiką rodzic pójdzie na skargę. W warunkach niżu demograficznego każdy uczeń jest na wagę złota i jeśli dyrekcja nie może sobie pozwolić na utratę ucznia, którego rodzice przeniosą do innej szkoły, jedyne, co możesz zrobić, to walić głową w ścianę
@KatzenKratzen: na madkę za dobra ortografia, ale plus za „bynajmniej” :D
@pasjonatpl: ach te czasy… A jak człowiek dostał w prezencie kiwi, to nawet nie wiedział, jak to jeść…
@irulax: w wiosce, gdzie mieszkają moi dziadkowie, proboszcz wymyślił sobie koszmarek architektury sakralnej o nazwie „dróżki różańcowe”. Datki na to przedsięwzięcie zbierał od parafian, a nazwiska ofiarodawców razem z kwotami były wyczytywane na niedzielnej mszy. Dodatkowo na każdym ołtarzyku, posążku czy innej figurce wygrawerowane było nazwisko fundatora. No to ludzie się zaczęli prześcigiwać, kto da więcej i dochodziło do tego, że baby potrafiły oddać całą emeryturę, a potem biegać po sąsiadach i żebrać o pieniądze na chleb.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2022 o 17:08
@Etincelle: ja sama choruję przewlekle i biorę kilka różnych leków (tarczyca, insulinoodpornosc itp) i kiedy mi się kończą, dzwonię do przychodni (specjalisty albo rodzinnego) i proszę o receptę na to i to, po czym odbieram ją sobie z recepcji albo wysyłają mi pocztą. Nigdy nie było z tym problemu. W Polsce przy e-receptach i internetowym koncie pacjenta są warunki, żeby to działało na kliknięcie.
A nie mogą wystawić samej recepty, skoro leki przyjmujesz stale? Przynajmniej na tych kilka tygodni do terminu wizyty
@helgenn: to zależy od firmy :) W tej, w której faktycznie miałam owocowe poniedziałki, wyglądało to tak jak opisałam. Z tym że firma tak cienko przędła, że oszczędzali na wszystkim. Dlatego bardzo nas to śmieszyło, kiedy te kilka sztuk owoców reklamowali w ogłoszeniach o pracę jako niemalże główny atut pracy u nich. Ale miałam też pracodawca, który zapewniał darmowe napoje I faktycznie był duży wybór i zimnych i gorących, bez żadnych ograniczeń. A w czasie podsumowania miesiąca do tego darmowy całodzienny katering. To jest chyba jedyna rzecz której mi brakuje po odejściu z korpo
@Armagedon: można się naciąć raz. Ale a historii wynika, że baba pożycza w kółko od tych samych osób. To skoro te osoby wiedzą, że baba nie oddaje, w dodatku wydaje niezgodnie z zapewnieniami, a nadal jej z własnej woli pożyczają, to widocznie im ten układ pasuje. Jeżeli dorośli ludzie nie umieją odmówić sępiącej babie, to powinni sie czym prędzej nauczyć, zwłaszcza jeśli nie stać ich na taką dobroczynność.
@Bryanka: to taki „benefit” w korpo „z ludzką twarzą” szumnie podawany w ogłoszeniach z ofertami pracy, zaraz obok młodego, dynamicznego zespołu, który ma na celu odciągnąć uwagę kandydata od oferowanej żenująco niskiej pensji. Polega to na tym, że w jakiś dzień tygodnia (np czwartek) w pomieszczeniu wspólnym typu kuchnia stoi miska, w której są 3 jabłka, 2 małe banany, kilka winogron, gruszka, 2 mandarynki i czasami śliwka do podziału między 50 pracowników. Ale pracodawca ma gest, więc się liczy :)
@glan: zawód specjalistki od owocowych czwartków ma nawet swoją oficjalną nazwę - Feel Good Manager
@janhalb: niekoniecznie. Mam rodzinę w górskich wioskach i tam jest faktycznie taka mentalność. Babiny nie wykupią leków, w sklepie będą brały na zeszyt, ale księdzu trzeba zanieść, a ten co niedzielę wyczytuje, kto ile dał (nie wiem, jak teraz w czasach Rodo, bo dawno nie byłam, Ale swego czasu wyczytywał nazwiska i kwoty). Ludzie sobie sami narzucają presję i prześcigają z sąsiadami
Z tego, co rozumiem, wszystko opiera się na dobrowolnych datkach (Zarówno baba księdzu, jak i ludzie babie) i nikt nikogo do niczego nie zmusza. Wszyscy zainteresowani są dorośli i mają prawo dysponować swoimi pieniędzmi jak chcą. Gdyby im to nie pasowało, to by tego nie robili, więc najwidoczniej im tak pasuje. A skoro wszystkim jest dobrze, to gdzie piekielność?
@Samarkanda: na pewno leczyć się da problemy z radzeniem sobie z emocjami i agresją. 7 komentarzy - w każdym kogoś wyzywasz i obrażasz. To nie jest normalne zachowanie