Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Crannberry

Zamieszcza historie od: 21 czerwca 2018 - 18:11
Ostatnio: 7 kwietnia 2024 - 11:23
  • Historii na głównej: 109 z 109
  • Punktów za historie: 17863
  • Komentarzy: 2272
  • Punktów za komentarze: 17762
 
[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
26 listopada 2021 o 16:15

@Jorn: ta, która zbankrutowała, to ta z Berlinem i powietrzem w nazwie?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
26 listopada 2021 o 15:35

@Yucca: z cudzoziemcami to też prawda i to wk… niemożebnie, ale nie do końca. Niemcy tez narzekają na takie traktowanie. Mojemu byłemu czy mojemu szefowi (Niemcy z dziada pradziada) tez zdarzało się, że za należne im w ramach ubezpieczenia czy umowy leasingowej świadczenie nagle dostawali rachunek na kilkaset euro, który anulowano dopiero po uruchomieniu prawnika

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
25 listopada 2021 o 22:18

@pasjonatpl: pod tym względem bardzo tęsknię za Irlandią. Cudowna obsługa klienta, mocno na wzór amerykański, i wszystko szło załatwić jednym telefonem

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
25 listopada 2021 o 15:48

@clockworkbeast: do 8 tygodni można cofnąć

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
25 listopada 2021 o 14:37

@Error505: wiesz ja zaczęłam, może nie od opieprzania, Ale od zdecydowanego wyrażenia swojego niezadowolenia z faktu, że nie informują o zmianach, no co pani się natychmiast zacietrzewiła i przybrała postawę defensywną, tak że przez chwilę pomyślałam, że może zaczęłam za ostro. Ale spróbowałam grzeczniej, wychodząc pani naprzeciw, ale i tak gucio to dało. W ogóle zauważyłam, zresztą nie tylko w Niemczech, że niektórzy pracownicy obsługi klienta jakiekolwiek pretensje pod adresem firmy, którą reprezentują, traktują jak jakąś osobistą zniewagę i zamiast spróbować znaleźć wyjście z sytuacji, rzucają argumentami w stylu „To nie moja wina, ja pani tego lotu nie odwołałam” czy „to nie ja wprowadziłam lockdown” itp. Poza tym wydaje mi się, że jeżeli pracownicy mają przykazane spuszczać klientów po linie dopóki ci nie zaczną grozić sądem, to sposób rozmowy nie ma większego znaczenia

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
24 listopada 2021 o 17:15

@Michail: co prawda nie płaciłam kartą kredytową, tylko z konta bankowego, ale przez tzw. Lastschrift, czyli nie przelewam im pieniędzy, tylko podaję nr konta, a oni sobie samo ściągają należną kwotę. Lastschrift można w uzasadnionych przypadkach cofnąć (działa to podobnie jak chargeback) i zamierzałam z tego skorzystać, gdyby nie chcieli po dobroci.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
24 listopada 2021 o 14:28

Współczuję mocno... Nie no, u mnie na szczęście jest bez takich ekstremów. Zawsze jak skądś wracam, mieszkanie jest wysprzątane (on w ogóle sprząta sam z siebie i robi to bardzo dobrze), przy większych cotygodniowych zakupach też zawsze przychodzi do mnie po listę. Problematyczne są tylko spontaniczne wypady do sklepu, drogerii czy po żarcie na wynos, bo wtedy nigdy nie spyta, czy ja też coś bym chciała

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
24 listopada 2021 o 14:14

Czy w Polsce w adresowaniu przesyłek nie funkcjonuje coś takiego jak adres c/o? Np. jeśli pani Kowalska mieszka lub czasowo przebywa u państwa Nowaków, których nazwisko widnieje na dzwonku, wówczas podaje adres do wysyłki Irena Kowalska c/o Nowak Wówczas kurier czy listonosz wie, do którego mieszkania dzwonić oraz komu oddać przesyłkę. W Niemczech, gdzie w blokach nie ma numerów mieszkań, coś takiego fukcjonuje od zawsze i bardzo dobrze działa

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
22 listopada 2021 o 17:34

@Kumbak: próbowałam. Efekt odwrotny od zamierzonego. Nie dośc, ze nie miał z tym problemu, to jeszcze, kiedy następnym razem miałam do niego pretensje, wytknął mi hipokryzję ("o co ci chodzi? Sama ostanio też kupiłaś/ zamówiłaś tylko dla siebie). Jedyne, co ostatnio wydawało się zadziałać, to kiedy ostatnio zamówił sobie pizzę, ostentacyjnie zabrałam mu połowę, mówiąc mu z uśmiechem "my darling wife, nie byłem egoistą i zamówiłem dla nas obojga". Było mu głupio

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
22 listopada 2021 o 15:54

U mnie jets tak samo. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że rodzice ze względów zawodowych od wielu lat mieszkaja osobno i tak sie do tego przyzwyczaili, że pod jednym dachem nie są w stanie funkcjonować - po 2 dniach zaczynają się słowne dosrywanki, wbijanie szpil, po czym wybucha awantura. Szczególnie "cudownie" było rok temu w warunkach lockdownu, kiedy nawet nie można było wyjśc z domu i sie odizolować (wszystko pozamykane, a pogoda wybitnie niespacerowa). Przez lata myślałam, że może ja przesadzam, ale mąz, który rok temu spędzał święta z nami, stwierdził, że już nigdy więcej, więc jednak coś jest na rzeczy (w tym roku jedziemy na święta do jego rodziny). Ponieważ i tak prawie zawsze spędzamy święta tylko w trójkę, wielokrotnie proponowałam, żeby spędzic je na wczasach świątecznych w jakimś pensjonacie w górach, ale odpowiedź pada zawsze - to nie to samo i to nie będą prawdziwe święta. Oczywiście - bez natyrania sie jak dziki osioł, a potem bez wynajdywania problemów, o które można się przypie*dolić i darcia mordy na domowników nie można mówić o magii świąt

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
22 listopada 2021 o 12:03

@ja_2: Termin "ghosting" ma już około 20 lat i na początku faktycznie odnosił się do randkowania, jednak w ostatniej dekadzie znaczenie poszerzyło się o relacje koleżeńskie, rodzinne czy biznesowe. Przykre jest to, ze niestety nie jest to kwestia "tego pokolenia", bo manewr ten stosują nawet obecni 50-latkowie, że nie wspomnę o 40-latkach, którzy stosują go masowo.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
19 listopada 2021 o 18:57

@Neomica: artystycznie rozkojarzony jest mój szef ;) Mój facet to jednozadaniowy, sfokusowany inżynier. I to tak sfokusowany na tej jednej rzeczy, że jakikolwiek multitasking nie wchodzi w grę. Ma jeden "prodżekt" i przestaje widzieć otoczenie. Nie jest w stanie jednocześnie jeść i rozmawiać albo prowadzić samochód i patrzeć na nawigację. Kiedyś graliśmy ze znajomymi w CluedUp (miejska gra detektywistyczna, gdzie biega się po mieście z GPSem i rozwiązuje zagadkę), "detektyw Wallander" skupił się na zagadce i tak wyrwał do przodu, że zgubił resztę grupy, bo nie umieliśmy go dogonić. Innym razem, jeszcze w Szwecji , razem z kolegą odwozili mnie i koleżankę na lotnisko. Po drodze zatrzymaliśmy się w jakimś centrum handlowym, oni nieśli nasze walizki. W pewnym pomencie powiedziałyśmy, ze musimy do toalety, ale nie wiemy gdzie jest. W tym momencie tamci sfokusowali się na prodżekt "znaleźć kibel", puścili te walizki, zostawili nas i pobiegli, w ogóle nie rejestrując, że nie idziemy za nimi. Nie wiem, z czego to wynika, czy jest to kwestia płci, wychowania, innej kultury czy może jakieś spektrum autyzmu. Ale jak już mu się zdarzy jakiś multitasking w stylu rozmowy przy jedzeniu, czy pomyśli o zrobieniu dla mnie zakupów, to jest dumny z siebie, jakby nie wiadomo czego dokonał i pyta wszystkich dookoła, czy zauważyli ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
18 listopada 2021 o 18:54

@louie: czytam i jestem dozgonnie wdzięczna mojej szwedzkiej teściowej, że od najmłodszych lat przyzwyczaiła synka, że ma dwie rączki, lodówka jest tu, pralka tu, a odkurzacz tam. I on w domu zrobi wszystko: naprawi, co trzeba, posprząta i obiad ugotuje, nawet umie wyprasować mi jedwabną sukienkę i nie przypalić. Żeby nie było za dobrze, zrobi to w swoim tempie i kiedy sam uzna za stosowne (kto powiedział, że choinka nie może postać do marca?), ale widzi, co jest do zrobienia i nie trzeba mu pokazywać palcem. Rzecz, która mnie za to irytuje niemożebnie i nie wiem już, jak z tym walczyć, to np. kiedy ja idę do sklepu, do piekarni, do Maca czy gdzie tam indziej, zawsze pytam, czy coś jemu kupić (często też sama z siebie kupuję mu coś, co on lubi), zamawiam pizzę, pytam, czy dla niego też zamówić. Natomiast on nigdy. No jakby nadal nie ogarnął, że nie mieszka sam. Pójdzie i kupi dla siebie, zamówi dla siebie i nawet nie spyta. Na moje pretensje odpowiada "ale w czym problem? przecież możesz sobie sama iśc kupić/zadzwonić i zamówić". Wracam wieczorem z wyjazdu służbowego, zmęczona i głodna, sklepy już zamknięte, w domu jest tylko zgniły banan. On wcześniej zrobił zakupy i ugotował kolację - dla siebie i niestey nic nie zostało. Ojej, bo nie mówiłam, że wrócę głodna, a on nie pomyślał. Ręce opadają. Cztery lata tłukę do łba, że nie mieszkasz, kurła, sam i jak grochem o ścianę. Ale to jest chyba jakieś ich kulturowe uwarunkowanie, bo ilekroć jesteśmy u jakichś jego znajomych, to jest to samo. Pan domu robi sobie drinka/ nalewa sobie wina i nie przyjdzie mu do głowy spytać ani gości, ani własnej żony, czy też mieliby ochotę. Dopiero jak mu się wyraźnie powie, że też byśmy się napili

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2021 o 18:58

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
17 listopada 2021 o 17:51

@Fahren: 1 - ja to przede wszystkim z nim obgadywałam (inaczej nie miałoby to sensu), czasami mi się po prostu ulało i chciałam się wygadać koleżankom. 2 - tutaj nie wiem. Mnie się ten typ wydaje wyjątkowo nieatrakcyjny, zarówno wizualnie jak i, przede wszystkim, z charakteru, ale jak to mówią, każda potwora i tak dalej.. 3 - ciąża nie była wpadką, tylko się dłuższy czas o to dziecko starali. To chyba wiedział, co robi? Owszem, z wczasów wrócił, na kika lat, podczas których narobił jej tyle problemów, że lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby jednak nie wracał, po czym odszedł, zrywając kontakty z również dzieckiem 4 - to też stereotyp. Niebieskie ptaki występują u obu płci. Przed wzięciem kredytu wynajmowali mieszkanie, dodatkowo ciułali każdy grosz na wkład własny. Rata kredytu (plus inne opłaty) kosztuje ich mniej więcej tylko, co wynajem, więc sytuacja finansowa się nie pogorszyła, nawet przeciwnie - nie muszą już oszczędzać jak wściekli. Jego nie rozsierdzają inne wydatki, tylko fakt, że trzeba spłacać kredyt

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
16 listopada 2021 o 22:52

@didja: źle zrozumiałaś ;) Miałam na myśli nie „mój dom, moje zasady”, tylko „jestem u siebie, a nie gościem u kogoś i nie mam obowiązku dostosowywania się do czyichś absurdalnych wymagań”. To jest mój dom, ja tu mieszkam i nie będę z niego na zawołanie wychodzić tylko dlatego, że się chłop nie może przyzwyczaić, że już nie jest singlem. O to mi chodziło. Oczywiście, mój dom stał się naszym wspólnym domem, a jako że obydwoje mieliśmy już swoje przyzwyczajenia, dotarcie się wymagało wielu poświęceń, ograniczenia swojej przestrzeni życiowej, zmian nawyków, i tak dalej. Ale kompromisy też mają swoje granice, a w tym jednym momencie poczułam, że taka granica została przekroczona i musiałam zdecydowanie powiedzieć „stop”

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
16 listopada 2021 o 18:11

@digi51: z takim naliczaniem sobie długów w małżeństwie i to nie na jakies inwestycje, tylko normalne koszty życia, typu rachunki, jedzenie, już sie kilkaktrotnie zetknęłam. Zawsze mnie zastanawia, jak taki ktoś, przy braku rozdzielności majątkowej, zamierza te "długi" egzekwować? I druga rzecz, jeśli kiedyś takiemu naliczaczowi długów za bułki i mleko coś się kiedyś stanie, jakiś wypadek czy choroba, które pozbawią go możliwości zarabiania, to czy ta druga osoba ma wówczas prawo wrzucić go na ulicę, jako że nie będzie on w stanie spłacić długu, który jemu samemu wówczas narośnie?

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
16 listopada 2021 o 16:36

@Neomica: panicz taką sugestię rzucił raz i natychmiast dostał ultimatum, że albo natychmiast kończy z takimi pomysłami, albo, tak jak piszesz, następny posiłek będzie spożywał na pokładzie SAS lecącego do Kopenhagi. Mój dom i ja sobie na pewne rzeczy nie pozwolę. Stres przeprowadzkowy stresem przeprowadzkowym, ale są jakies granice. Podziałało bardzo szybko i problem więcej nie wrócił. Ale fakt, że ma tendencje do okopywania sie w swojej samotności trzeba go siłą wyciągac do ludzi. Podczas covidowych lockdownów miałam krzyż pański i też był w końcu potrzebny mentalny kop w tyłek, ale po krótkim czasie też wszystko wróciło do normy. Ponieważ sama tez jestem samotnikiem, z dwojga złego chyba wolę to niż faceta-bluszcza, bo z tym drugim nie wytrzymałabym tygodnia.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 16) | raportuj
15 listopada 2021 o 10:36

@Nasher: „dopuki”? Rozumiem, że świadectwo ukończenie podstawówki też kupione na targu?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 listopada 2021 o 20:34

@gmiacik: w Polsce można mieć max 2 człony nazwiska. Tak więc jeśli Adam Nowak-Kowalski ma dziecko z Anetą Kaczmarek-Woźniak, to nazwisko dziecka może mieć którekolwiek dwa człony, w jakiejkolwiek kolejności, ale tylko dwa. Hiszpanki tradycyjnie nie zmieniają nazwiska po ślubie, jednak jeśli zechcą przyjąć nazwisko męża, wówczas do pierwszego członu swojego nazwiska dodają pierwszy człon nazwiska męża @Ohboy: ja jestem pewna na 200%. Zaintrygował mnie temat i dowiadywałam się, jak to funkcjonuje prawnie. Nazwisko Graf von Thurn und Taxis stanowi całość i nawet nie można wybrać sobie z niego jednej przypadkowej cząstki i nazywać się np. „Und” albo „Von” A jeśli chodzi o inne nazwiska, nieszlacheckie, ale kilkucząstkowe, to mam koleżanki, które powychodziły za Holendrów i nazywają się np. Kowalska-van der See, i nie było problemu

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 listopada 2021 o 20:37

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
14 listopada 2021 o 11:21

@Nasher: gdyż mając możliwość przeprowadzenia tego samego zabiegu za 1/4 ceny, w dodatku mając dojście do jednego z czołowych chirurgów plastyków w kraju (bliski znajomy bliskich znajomych), głupotą byłoby nie skorzystać. Zresztą większość pacjentów kliniki była z zachodniej Europy. Istotniejsze od sympatycznych pielęgniarek jest to, kto trzyma skalpel. Efekty zabiegu zostają na całe życie, a o pielęgniarce się za tydzień zapomni. A że przy tym zostanie kasy na wakacje na Bermudach, to dodatkowa korzyść.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 6) | raportuj
10 listopada 2021 o 21:19

@yfa: W kraju, gdzie kostka brukowa albo Empik samą swoją obecnością prowokują narodowców, może obecność pacjenta prowokuje pielęgniarkę. Kto wie… W Niemczech takie zachowanie personelu jest nie do pomyślenia, ale może tam pacjenci są jacyś mniej prowokujący

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
10 listopada 2021 o 21:00

@mama_muminka: dlatego jestem całym sercem za tym, żeby rodzącej zawsze ktoś towarzyszył. Jeżeli nie partner, to matka, siostra, przyjaciółka, ktokolwiek kto będzie w stanie patrzeć personelowi na ręce i pilnować, żeby nie dochodziło do naruszenia praw pacjenta. Bo trudno jest samemu walczyć o swoje, kiedy leżysz półprzytomna albo zwijasz się z bólu

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
10 listopada 2021 o 15:00

@VAGINEER: @Ohboy: Tzw. cząstki nazwiskowe (np. de, la, von, mac) – wchodzą wprawdzie w skład osobowej nazwy własnej, ale nie stanowią odrębnego członu nazwiska. Czyli van der Walt, de la Coeur czy Graf von Thurn und Taxis trakrowane są jako pojedyncze człony. Według tej zasady Róża Gräfin von Thun und Hohenstein ma jednoczłonowe nazwisko i gdyby chciała, miałaby prawo nazywać się Róża Kowalska-Gräfin von Thun und Hohenstein. Ta samo jeśli pani de la Coeur wyjdzie za pana van der Walta i będzie się nazywać Anna de la Coeur-van der Walt, jej nazwisko będzie miało 6 cząstek nazwiskowych, ale nadal tylko 2 człony

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 8) | raportuj
10 listopada 2021 o 12:24

@m_m_m: w sumie mogłam. Tylko po narkozie byłam jeszcze tak „trzaśnięta”, że zdolność logicznego myślenia wróciła dopiero następnego dnia. Wtedy pamiętam moim największym priorytetem było „wyjść z tej sauny i napić się wody”

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 8) | raportuj
10 listopada 2021 o 12:21

@ToTylkoMojaOpinia: masz pełną rację. Problem w tym, że jak bardzo skandaliczne było zachowanie pielęgniarki, uświadomiłam sobie dopiero następnego dnia, kiedy już zeszło ze mnie ponarkozowe otępienie i odzyskałam sprawność myślenia. Wtedy zgłosiłam sprawę chirurgowi. Temat będę jeszcze na pewno poruszać, jak pojadę na kontrolę

« poprzednia 1 227 28 29 30 31 32 33 34 35 36 3790 91 następna »