@Chrupki:
Kwestię wyłapywania drobnych, ale mogących mieć duże znaczenie błędów można o wiele lepiej załatwić odpowiednią organizacją pracy. W moim ostatnim miejscu pracy wszystko, co robiłem ja i moi koledzy pracujący na równorzędnych stanowiskach przechodziło przez kontrolę osoby niebędącej naszym przełożonym. Przez kilka lat sam byłem takim kontrolerem w duecie z koleżanką - ja sprawdzałem jej pracę, a ona moją (ale oficjalnie, zastawał po tym ślad w systemie). Gdy kontroler coś wyłapał, nie było problemu. Albo wyjaśniałem sprawę i przekonywałem go, że można to przepuścić, albo się zgadzałem na cofnięcie raportu na mój poziom i poprawiałem. Szef zespołu nawet o tym nie był informowany (choć w systemie mógł sprawdzić, kto ma dużo cofek).
@Michail:
Z moich doświadczeń wynika, że 20 lat temu częsta zmiana pracy też nie była problemem. Wtedy to był sposób na podwyżkę zarobków: pracodawcy niechętnie dawali podwyżki, ale jak ktoś rzeczywiście był w czymś dobry, znajdował inną pracę za większe pieniądze.
@Crannberry:
"Bardzo dobrze, że młodzi ludzie walczą o szacunek do siebie"
A byłoby jeszcze lepiej, gdyby tę walkę o szacunek do siebie łączyli z kwalifikacjami, a z tym bywa słabo. Pamiętam na przykład, że 20 lat temu w rozmowach z kolegami przewijała się teza, że nowe pokolenie wygryzie nas z rynku pracy dzięki niemal wrodzonym znacznie lepszym umiejętnościom w obsłudze komputerów, czego my się uczyliśmy w biegu jako dorośli lub prawie dorośli ludzie. Tymczasem taki młodziak bardzo często nie potrafi z kompem zrobić nic poza odpaleniem Facebooka czy TikToka, a nawet najbardziej podstawowe sprawy w Excelu go przerastają.
Podobne jazdy, choć nie tak drastyczne miałem z szewcem. Dużo chodzę, więc zdarza mi się ścierać podeszwy, kiedy góra buta jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Przywoziłem takie buty do mojego rodzinnego miasta i niosłem do szewca. Szewc zawsze wyceniał mi tę usługę na poziomie 40% ceny, którą skłonny byłem zapłacić (też co najmniej raz zapytałem, czy jest tej wyceny pewien), a przy odbiorze strasznie marudził, jak mu się to nie opłacało.
@KwarcPL:
Tyle że przerywając proces ankietowy sprawiła, że informacja o jej niezadowoleniu z formy kontaktu z bankiem na pewno nie dotrze do osób, które mogą coś z tym zrobić.
@ewunian:
Można też pisać przez "sz", ale poza Austrią się tej formy prawie nie spotyka. Natomiast w czasach, kiedy wydrukowanie litery istniejącej tylko w niektórych językach bywało problemem, wielokrotnie widziałem teksty, w których "ß" było zastępowane przez "B".
@Crannberry:
Na kopenhaskim lotnisku byłem tylko dwa razy przesiadając się na trasie Bruksela-Aarhus i z powrotem. Nie zauważyłem jakiejś szczególnej fantastyczności tego lotniska, ani nikt się do mnie nie przypierdaczył, za to na podstawie własnych doświadczeń twierdzę, że twoja opinia idealnie pasuje do lotniska amsterdamskiego (Schiphol). Raz się do mnie przypierdaczyli, że chciałem do samolotu KLM wnieść butelkę z wodą, którą dostałem w innym samolocie KLM (tak, kontrola bezpieczeństwa podczas przesiadki).
Ja bardzo przepraszam, ale w pierwszym punkcie piszesz, że przy ładnej pogodzie prawie zawsze odpalasz hałaśliwe narzędzia. Jakoś mnie nie dziwi, że sąsiadce się to nie podoba.
@Madman07:
Tak, czerwone kierunkowskazy są nielegalne i powinny zostać przerobione z tego właśnie powodu. Jednak nie uważam, że to byłby jakiś problem, gdyby były legalne. W kierunkowskazie od koloru ważniejsze jest to, że miga. Czasami (bardzo rzadko) w Europie spotykam samochody sprowadzone z Ameryki z czerwonymi kierunkowskazami, trochę jeździłem po USA i Kanadzie, gdzie część samochodów ma czerwone, a część pomarańczowe kierunkowskazy, i jakoś nigdy nie miałem problemu ze zorientowaniem się, że gość sygnalizuje zamiar skrętu.
Symetryczne światła mijania, to zupełnie inna broszka.
@weron:
W Bristolu zdarzyła mi się kiedyś sytuacja, że debil skręcił w prawo w ulicę, przez którą przechodziłem (wzdłuż tej, po której początkowo jechał). Widziałem, że jedzie z naprzeciwka nie sygnalizując zamiaru skrętu, więc spojrzałem w lewo, czy nikt nie nadjeżdża z tej strony, wchodzę na przejście i słyszę klakson tego, który skręcił i skierowane do mnie pretensje. Uprzedzając głupie komentarze od razu napiszę, że jego akcent absolutnie nie sugerował, że debil był Polakiem.
@singri Poszedłem kiedyś na kurs greckiego. Alfabet opędziliśmy na pierwszej lekcji.
Jeśli te dzieciaki były w większości takie inteligentne, to na cholerę im korki?
@singri: Ciąża chyba nie jest choroba psychiczną?
@Chrupki: Kwestię wyłapywania drobnych, ale mogących mieć duże znaczenie błędów można o wiele lepiej załatwić odpowiednią organizacją pracy. W moim ostatnim miejscu pracy wszystko, co robiłem ja i moi koledzy pracujący na równorzędnych stanowiskach przechodziło przez kontrolę osoby niebędącej naszym przełożonym. Przez kilka lat sam byłem takim kontrolerem w duecie z koleżanką - ja sprawdzałem jej pracę, a ona moją (ale oficjalnie, zastawał po tym ślad w systemie). Gdy kontroler coś wyłapał, nie było problemu. Albo wyjaśniałem sprawę i przekonywałem go, że można to przepuścić, albo się zgadzałem na cofnięcie raportu na mój poziom i poprawiałem. Szef zespołu nawet o tym nie był informowany (choć w systemie mógł sprawdzić, kto ma dużo cofek).
@Michail: Z moich doświadczeń wynika, że 20 lat temu częsta zmiana pracy też nie była problemem. Wtedy to był sposób na podwyżkę zarobków: pracodawcy niechętnie dawali podwyżki, ale jak ktoś rzeczywiście był w czymś dobry, znajdował inną pracę za większe pieniądze.
@Crannberry: "Bardzo dobrze, że młodzi ludzie walczą o szacunek do siebie" A byłoby jeszcze lepiej, gdyby tę walkę o szacunek do siebie łączyli z kwalifikacjami, a z tym bywa słabo. Pamiętam na przykład, że 20 lat temu w rozmowach z kolegami przewijała się teza, że nowe pokolenie wygryzie nas z rynku pracy dzięki niemal wrodzonym znacznie lepszym umiejętnościom w obsłudze komputerów, czego my się uczyliśmy w biegu jako dorośli lub prawie dorośli ludzie. Tymczasem taki młodziak bardzo często nie potrafi z kompem zrobić nic poza odpaleniem Facebooka czy TikToka, a nawet najbardziej podstawowe sprawy w Excelu go przerastają.
@Habiel: A możesz rozwinąć tę myśl o nieprzejmowaniu się okresem wypowiedzenia?
@jotem02: Tyle że jak zwykle u ciebie nie na temat. To jest strona o piekielnych sytuacjach, nie o ciekawostkach z życia.
@Bryanka: Nie mam powodu nie wierzyć, ale sama przyznasz, że nie jest to typowa sytuacja.
Ale czerwony kolor nawierzchni zwykle właśnie wyznacza drogę rowerową.
Co to ma być? Historia w odcinkach? Dostajesz minusa za ten wstęp i dostaniesz kolejnego za każdą kolejną część.
@Bryanka A jeszcze kilka pokoleń temu taka różnica wieku nie była niczym niezwykłym pod warunkiem, że to mąż był starszy.
@PiekielnyJa Mam wrażenie, że autor chciałby autoryzować operacje SMSem bez podawania bankowi numeru telefonu.
"Nie chce mi się bawić w sprawdziany gramatyczne, więc z góry mi darujcie wybitni poloniści." A mnie się nie chce czytać wynurzeń analfabetów.
@ingrami: Tak, właśnie smrodem się różni.
Podobne jazdy, choć nie tak drastyczne miałem z szewcem. Dużo chodzę, więc zdarza mi się ścierać podeszwy, kiedy góra buta jest jeszcze w bardzo dobrym stanie. Przywoziłem takie buty do mojego rodzinnego miasta i niosłem do szewca. Szewc zawsze wyceniał mi tę usługę na poziomie 40% ceny, którą skłonny byłem zapłacić (też co najmniej raz zapytałem, czy jest tej wyceny pewien), a przy odbiorze strasznie marudził, jak mu się to nie opłacało.
@Ohboy: Z twojego komentarza jasno wynika, że nie znasz mnie. Mam konta w wielu bankach i z jeden z nich uważam za "super":)
@KwarcPL: Tyle że przerywając proces ankietowy sprawiła, że informacja o jej niezadowoleniu z formy kontaktu z bankiem na pewno nie dotrze do osób, które mogą coś z tym zrobić.
@ewunian: Można też pisać przez "sz", ale poza Austrią się tej formy prawie nie spotyka. Natomiast w czasach, kiedy wydrukowanie litery istniejącej tylko w niektórych językach bywało problemem, wielokrotnie widziałem teksty, w których "ß" było zastępowane przez "B".
@Crannberry: Na kopenhaskim lotnisku byłem tylko dwa razy przesiadając się na trasie Bruksela-Aarhus i z powrotem. Nie zauważyłem jakiejś szczególnej fantastyczności tego lotniska, ani nikt się do mnie nie przypierdaczył, za to na podstawie własnych doświadczeń twierdzę, że twoja opinia idealnie pasuje do lotniska amsterdamskiego (Schiphol). Raz się do mnie przypierdaczyli, że chciałem do samolotu KLM wnieść butelkę z wodą, którą dostałem w innym samolocie KLM (tak, kontrola bezpieczeństwa podczas przesiadki).
@Armagedon: Ja czytałem już wersję poprawioną, a i tak wygląda, jakby była napisana po pijaku:)
Ja bardzo przepraszam, ale w pierwszym punkcie piszesz, że przy ładnej pogodzie prawie zawsze odpalasz hałaśliwe narzędzia. Jakoś mnie nie dziwi, że sąsiadce się to nie podoba.
@Madman07: Tak, czerwone kierunkowskazy są nielegalne i powinny zostać przerobione z tego właśnie powodu. Jednak nie uważam, że to byłby jakiś problem, gdyby były legalne. W kierunkowskazie od koloru ważniejsze jest to, że miga. Czasami (bardzo rzadko) w Europie spotykam samochody sprowadzone z Ameryki z czerwonymi kierunkowskazami, trochę jeździłem po USA i Kanadzie, gdzie część samochodów ma czerwone, a część pomarańczowe kierunkowskazy, i jakoś nigdy nie miałem problemu ze zorientowaniem się, że gość sygnalizuje zamiar skrętu. Symetryczne światła mijania, to zupełnie inna broszka.
@weron: W Bristolu zdarzyła mi się kiedyś sytuacja, że debil skręcił w prawo w ulicę, przez którą przechodziłem (wzdłuż tej, po której początkowo jechał). Widziałem, że jedzie z naprzeciwka nie sygnalizując zamiaru skrętu, więc spojrzałem w lewo, czy nikt nie nadjeżdża z tej strony, wchodzę na przejście i słyszę klakson tego, który skręcił i skierowane do mnie pretensje. Uprzedzając głupie komentarze od razu napiszę, że jego akcent absolutnie nie sugerował, że debil był Polakiem.
@mg1987: Ktoś, kto jeździ bez biletu, jest oszustem, nie złodziejem.