Profil użytkownika
Skarpetka
Zamieszcza historie od: | 3 stycznia 2012 - 0:23 |
Ostatnio: | 12 grudnia 2017 - 19:43 |
O sobie: |
Na Piekielnych lubię się... odstresować :) |
- Historii na głównej: 83 z 87
- Punktów za historie: 38040
- Komentarzy: 340
- Punktów za komentarze: 2978
@piwekundead: Trochę nie do końca. Przykład: jeszcze niedawno za korektę tekstu normą była stawka - oczywiście elastyczna, każdy miał swoją - dzięki której za np. licencjat wychodziło 150 zł. Teraz słyszy się nagminnie, że "na Oferii zrobią mi to za 50". Z resztą, zna to też każdy grafik (dzisiaj koleżanka mi się żaliła, że klient wyskoczył jej z "ja pani dam 15 zł" za obróbkę zdjęć). Z korepetycjami sprawa ma się podobnie: Nie pójdę do tych za 40 zł, bo tu studentka daje za 20. I nagle albo obniżasz ceny, nawet jeśli jesteś naprawdę dobrym nauczycielem, albo bardziej opłaca ci się po godzinach niańczyć dzieci, bo to mniejszy wysiłek, a i nasłucha się człowiek mniej.
Szczerze? - psujesz rynek, biorąc za korepetycje "tak małe pieniądze". Nie wiem, dla rozrywki je dawałaś? - pozwalasz uczennicy przychodzić bez zapłaty - zapraszasz uczennicę do swojej pełnowymiarowej pracy, żeby dawać jej lekcje - PODPOWIADASZ jej na kartkówkach (bo może jednak wcale nie uczysz tak dobrze...?) - masz pretensję, że cię wystawiła paskudnie, a sama z uczciwością i rozsądkiem jesteś mocno na bakier Cóż.
Ech, rozumiem doskonale. My mamy to szczęście, że prezenty są jedynie dla teściów i dzieciarni. Inna sprawa, ze szwagierka dla swojego młodego zażyczyła sobie albo krzesełko specjalne (taki cud do karmienia), którego ceny zaczynają się od 200 zł... albo pieluchy, których cena za zażyczoną paczkę to od 140 zł w górę. W przyszłym roku już nie zapytam, kupię książeczki :v
Pytanie: skoro tam pracowałaś, to czemu nie wiedziałaś, jak wygląda praca kelnerki i jakie metody są stosowane? Bar był zamknięty w piwnicy, żeby przypadkiem nikt nie zobaczył?
W sumie gdy się tak zastanowić - w każdej knajpie, każdym sklepie i każdej restauracji w większym mieście wymagają od obsługi znajomości angielskiego. W budżetówce to nie jest warunek :P
@FikMikfeegiel: Prawo internetu mówi, że bloodcarver, jako pierwszy zgłaszający się, wystawi mnie godzinę przed terminem, więc masz jeszcze szansę :P
@bloodcarver: Aktualnie grzeję krzesło w pracy, ale jutro po 16 mogę ci podrzucić na Prażkę ;)
Szczerze? Ze sposobu, w jaki piszesz, wnioskuję, że mogłeś wbić do tej przychodni o 13, bez rejestracji lub próby rejestracji, stanąć w poczekalni i gruchnąć na te "mohery" w tonie "Teraz ja, stare baby, wy i tak jesteście zdrowe. Piszesz jak zapyziały buc. Pewnie jesteś zapyziałym bucem. PS. Dlaczego starsze panie miałyby ci przeszkadzać wejść do... pediatry?
Mała uwaga: "swastykę" :)
@alesasandra: To w takim razie piekielny był nadawca. Jeśli zamówiłaś "z dużym wyprzedzeniem", to albo on był niepoważny, albo ty zamówiłaś tych pudełek 999 na 6 dni roboczych przed ślubem i jemu drukarnia padła. Takie rzeczy robi się miesiąc przed, dla spokoju - wiem, brałam i organizowałam ślub i wesele.
@bunia: Gratulacje. Serio. Ja może nie dzieci, ale bezrobocie przerobiłam - po roku w domu, gdy dorabiałam tylko dorywczo, myślałam, że oszaleję. W desperacji poszłam na kasę do supermarketu, byle wyjść do ludzi, chociaż pensja starczyła akurat na bilety miesięczne i rachunek za prąd w domu :)
No to polecieli :D U mego męża na 1. linii zatrudniają z łapanki, byle człowiek języki znał, a na wejście dają 3k brutto na okres próbny i szkolenie, dodatki nocne, socjal... Powodzenia w każdym razie :)
@grupaorkow, timo: moja firma pracuje w takich godzinach, więc i helpdesk musi. Programiści itp. są świadomi, że przez to mogą być budzeni o 3 w nocy - co w sumie jest motywacją do tworzenia programów z jak najmniejszą liczbą błędów, jak mi jeden kiedyś wyznał podczas nocnego naprawiania "maszynki" ;)
@bloodcarver: Pisałam w historii, że cud techniki mi się wyładował :) Tzw. prawo Murphy'ego, psia jego jucha. I nie spotkałam się jeszcze z żadnym ulotkarzem, który napieprzałby w dzwonek bezpośrednio do mieszkania (jedno, nasze, jest za kratą) przez X-ńaście minut w okolicach 21 :)
@kalulumpa: Nie napisałam, że atakują go ci, co znają - ale skoro przez naście lat nieprzyjemne incydenty były marginesem, a teraz stały się normą nawet w jego przychodni, to chyba jest to wyraźna tendencja. Co do reszty - nad uchodźcami kontrola państwa jest o wiele wyższa niż nad imigrantami zarobkowymi. To nie jest tak, że wpuszczają ich i róbta co chceta - muszą spełnić pierdyliony warunków, przebywać w wyznaczonej przestrzeni, otrzymać wszelkie pozwolenia. Nie biegają Ci po mieście z maczetą, siedzą w ośrodku, aż dostaną pozwolenie na pracę. I ciągną w stronę zachodniej i środkowej Europy, bo tam ich przyjmują - w Polsce nie, jeśli pamiętacie słynne ograniczenie do 2200. Takie Turcja i Tanzania przyjęły już łącznie koło miliona uchodźców, więc akurat tam mogą powiedzieć spokojnie, że nie mają już miejsca. Do USA raczej pontonem nie dopłyną, Rosja - tu mogę się mylić - nie przyjmuje uchodźców w ogóle, przynajmniej od strony Europy. Podejrzewam, że próbując to tłumaczyć, kopię się z koniem, ale co lepszego mi pozostaje? Przytakiwać argumentom na poziomie "każdy uchodźca to muslim, złodziej i terrorysta" nie będę :v
@sixton: Tu już muszę się wtrącić. Pomijasz dwie ważne kwestie. - przez X lat S. był poważanym i lubianym lekarzem i członkiem społeczności, ojcem, dziadkiem, sąsiadem. Ludziom odmieniło się w kilka miesięcy, coś na zasadzie "Od urodzenia jesteś rudy i było spoko, ale ostatnio mówią, że rudzi gwałcą i zabijają gdzieś na sąsiednim kontynencie, więc na wszelki wypadek ci przy*ierdolę". To nie jest "ponoszenie konsekwencji" - to jest najzwyklejszy ciemnogród i bronienie tego to zwykły idiotyzm. - na stronach MSW są ogólnodostępne dane dotyczące migracji na teren Polski. W tym roku pozwolenie na pobyt stały i czasowy dostało niemal 40 tys. ludzi - imigrantów, nie uchodźców. I jakoś nikt nie woła o pochodnie i nie chce im podpalać domów. O azyl ubiegało się ponad 4 tys., też dostali, nikt nic nie pisnął przeciw. I nagle, gdy okazuje się, że trzeba przyjąć 2200 osób podnosi się raban - heloł, czy tylko mi coś tu nie gra? Przy okazji śmiem podejrzewać, że spora część tych przygarniętych chętnie pójdzie do każdej pracy, którą będą zdolni wykonać, jeśli im się pozwoli. To nie są upasione synalki talibów, tylko ludzie, którzy stracili wszystko.
@bloodcarver: Moja nie. Ale koleżanki, od której pożyczył prześcieradło i uprał z kolorowymi ciuchami, po czym odmówił odkupienia ("Czyste jest, co się pieklisz") już tak.
@Ara: Nie, w Warszawie :) Niejedna firma ma umowy z taksówkami.
@iks: Podpowiem, żeby następnym razem zawołał Cię na pomoc :P
Jeśli to Warszawa, to na stronie ZTMu można sprawdzić, który autobus chłodzi czy powinien chłodzić. Z drugiej trony, może to jest też jakaś odpowiedź? http://s30.postimg.org/msh0nxg8x/11825054_10204947533068067_5155939683671075681_n.jpg
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 9 sierpnia 2015 o 16:05
@Skarpetka: Może rozwinę ;) Nie mam naklejki, poczta jej nawet nie proponowała. Listonosz ma na liście zaznaczone, że może spokojnie wrzucić. Awizo dostaję, owszem, ale tylko na większe przesyłki - książki głównie. Nie zdarzyło się jeszcze - ani na tej, ani na poprzedniej poczcie - żeby nie wrzucono poleconego mieszczącego się w otwór skrzynki. Może też po prostu mam szczęście :)
Też mam "wrzutkę". Żadnych naklejek nie potrzeba, listonosz ma na swoich papiórach odznaczone, kto zażyczył sobie nie dostawać awizo.
@mongol13: To już chyba w gestii administracji, nie firmy serwisowej.
@Alicja_oxis: Jup, dziewczyna na monitoringu była widoczna jak na dłoni. Właściciel ją znał i - jak napisałam - sam powiózł babcię do jej domu. Reakcja dziewczyny po konfrontacji z babcią też była jednoznaczna.
@Armagedon: Hej :) Co do dialogu - babcię zacytowałam. Babci słowa, nie moje, możesz się zgłosić do niej i jej wyjaśnić, dlaczego źle się odezwała :) Czy widać było portmonetkę? A no tak. W sklepie pana K. po otwarciu drzwi od razu po prawej jest niska półka z "rurek" - stoją na niej koszyki sklepowe i babcie zostawiają tam swoje siaty, koszyki i inne torby. Jest na wysokość kolan - kiedy otwierasz drzwi, masz ją dosłownie "pod ręką". A kwestia przywłaszczenie-kradzież: nie tylko moja babcia zapewne uważa, że jeśli wyciągnie się coś z czyjegoś koszyka, a ten ktoś zgłosi się do rodzinnego domu wyciągającego po swoją własność - to raczej kradzież. Przywłaszczyć można chyba 20 zł znalezione na ulicy, a nie wyjęte z portmonetki wyjętej z wyraźnie mającego właściciela? Ponownie jednak - zapraszam do babci, na pewno ucieszy się z wyjaśnienia tej prawnej nieścisłości :)