Witaj w klubie, też tak mam. To znaczy miałam, bo poprzez zakładkę "kontakt" napisałam do adminów, opisałam dokładnie cały problem i od następnego dnia już było OK. Tzn. nie całkiem OK, bo na telefonie nadal mnie wylogowuje dosłownie co chwilę, ale o wiele częściej Piekielnych przeglądam na kompie, więc machnęłam ręką na to, że na telefonie problem nadal jest.
P.S. Czarna rameczka jest wkurzająca...
@miyu123:
Ja tam nie jestem "tropicielką fejków", ale ta historia zawiera jeden, podstawowy błąd - NIE MOŻNA zrzec się alimentów. Nie ma takiej możliwości, po prostu, przynajmniej jeśli chodzi o niepełnoletnie dziecko. Czyli jeśli w historii tatuś nie płacił alimentów, to komornik i tak ściągnie mu wszystko, co powinien zapłacić do czasu uzyskania pełnoletności przez dziecko (a w tym przypadku dzieci). Zrzec się mogą tylko bieżących świadczeń, jeśli np. wspomniana córka jest osobą pełnoletnią, ale nadal uczącą się, może pozwać ojca o alimenty, ale NIE MUSI.
Przy czym nie uważam, że historia jest zmyślona, raczej mi wygląda na to, że autorka gdzieś coś usłyszała, trochę niedokładnie, więc to, czego nie wiedziała, to sobie dopowiedziała...
@timi14:
Proponuję nieco inny (bardziej odpowiadający realiom) test na głupotę: Masz maszynę, do której MUSISZ włożyć 700 zł, a w zamian otrzymasz 500 - weźmiesz 500 czy nie, twój wybór, ale 700 i tak musisz wrzucić... Co ci wyszło z tego testu?
Nie rozumiem ludzi, którzy spuszczają psy ze smyczy i nawet nie zerkną w jego stronę... Moja Kruszyna bardzo często biega "luzem", ale ja zawsze patrzę, gdzie jest i co robi, a w razie potrzeby ją wołam - przybiega natychmiast. Kruszyna absolutnie nie jest agresywna, ale wychodzi z założenia, że ludzie są od tego, aby ją głaskać, w związku z tym potrafi podbiec do losowo wybranej osoby i domagać się pogłaskania poprzez ocieranie się o jej nogi. To znaczy raczej próbuje to robić, bo jak widzę, że "obiera kurs" na kogoś, to ja wołam. Ja tam akurat rozumiem, że ktoś może:
a) nie lubić psów;
b) mieć nowe spodnie, które niekoniecznie dobrze zniosą kontakt z psim (niezbyt czystym) pyskiem;
c) być na tyle zamyślonym, że przestraszy się szturchnięcia psim pyskiem w okolicach łydki;
d) cokolwiek innego.
@Tallana:
Przepisy nakazują bardzo ogólnie, ze pies ma być pod kontrolą. A ten jak najbardziej był. I nikt też nie ma wypisane na czole, że obawia się psów na tyle, że woli aby w jego pobliżu były na smyczy. Wydaje mi się, że wystarczyło o to poprosić właściciela psa, naprawdę mógł nie mieć pojęcia, że jego zdyscyplinowany, idący grzecznie przy nodze pies może stanowić dla kogoś problem.
@Crannberry:
Na grupach sprzedażowych czasem są cyrki, znajoma chciała sprzedać strój taneczny, odrzucili jej zdjęcie stroju z powodu "promowania nagości" czy jakoś tak. Tylko że strój był prezentowany na manekinie...
@Pierzasta:
No bo to nie siłą, tylko sposobem - łóżko rehabilitacyjne obniżasz tak, żeby było ci wygodnie sięgnąć; barierkę od swojej strony możesz opuścić, nie musisz się wtedy nad nią przechylać; odpowiednie ułożenie - powiedzmy, że układasz mamę na lewym boku, wtedy lewą nogę ma mieć wyprostowaną, prawą ugiętą, wtedy nie musi się trzymać barierki, aby utrzymać pozycje leżącą na boku (ciężar ciała opiera wtedy na tej ugiętej nodze). Jest też patent, jak obrócić taką osobę na bok przy minimalnym wysiłku, ale nie umiem tego opisać, musiałabym pokazać. Jakby co - Bielsko-Biała, na terenie całego miasta i okolic służę pomocą :)
@Hatsumimi:
No i właśnie o to mi chodziło, że nie wiesz, czy te rzeczy, które ludzie zamawiają, nie są im bardzo potrzebne. Nawet jakbyś wiedziała dokładnie, CO jest w paczkach, to i tak nie wiesz PO CO. Coś, co tobie wydaje się niepotrzebną duperelą, może się okazać (wbrew pozorom) rzeczą naprawdę niezbędną. Nie oceniaj pochopnie.
Super, że tak od razu, "od strzału" oceniłaś, co jest ludziom potrzebne, a co nie. Otóż informuję cię, że w ostatnich dniach zamówiłam przez internet (a więc naraziłam na niebezpieczeństwo pracowników sklepów internetowych!) następujące rzeczy:
- słuchawki do komputera - Młoda ma lekcje on-line i okazało się, że słuchawki, które miałam w domu, są zepsute...
- buty dla siebie - nie lubię kupować butów przez internet, ale muszę, bo mi się po prostu ku*wa rozwaliły, a do pracy w sandałkach nie pójdę, jeszcze nie ta pogoda...
- planuję też zamówić mikrofalówkę - Młoda zazwyczaj jadła obiady w szkole, nie będzie siedzieć o kanapkach, jak ja jestem 12 godzin w pracy...
Jakoś nie czuję się winna. Pozdrawiam!
@SirVimes: Tak z ciekawości, gdzie w takim razie kupić chomika? Dla mnie też jedyną opcją, jaka by mi przyszła do głowy, to sklep zoologiczny... Co do punktu drugiego, to jest to oczywiste (choć, jak widać z historii, nie dla wszystkich). A punkt trzeci - Kicia nie była (i nie jest do tej pory, bo nadal jest u mojej znajomej) kotem wychodzącym. Jak okazało się, że jest kotna, to mocno przyciśnięta córka znajomej w którejś rozmowie telefonicznej "przypomniała" sobie, że kotka jest kiedyś uciekła na dzień czy dwa.
@black_lemons: Bardzo słuszne pytanie, zapomniałam po prostu dodać w historii, że od czasów "chomiczkowych" do czasów "kocich" sytuacja mieszkaniowa się zmieniła. Na lepsze ;)
@GlowaWChmurach:
Moja Kruszyna właśnie dlatego chodzi w kagańcu, mimo niewielkich rozmiarów i bezwarunkowej miłości do całego świata. Po prostu co znajdzie, to zeżre, w dodatku na spacerze szwankuje jej słuch albo umiejętność pojmowania komend, bo nie reaguje wtedy na "NIE RUSZ!", którą to komendę doskonale zna i w domu na to hasło wypuszczą natychmiast z pyska to, co tam akurat ma. A u mnie na osiedlu co prawda takich niespodzianek nie rozrzucają (chyba nie...), ale za to jest jakaś dziwna "moda" wyrzucania resztek jedzenia przez okno, nie będę ryzykować, że Kruszyna zeżre coś mocno nieświeżego albo, co gorsza, kość z kurczaka na przykład.
@dyndns:
No cóż, gdyby to nie babcia przyszła do trenerki z ŻĄDANIEM podpisu, tylko Pawełek z prośbą, to myślę, że doszłoby do jakiegoś kompromisu - np.: "OK, wystartujesz jeszcze w najbliższych zawodach, bo nie tylko ty, ale też pozostali chłopcy długo się do nich przygotowywali, a potem możesz odejść".
@Bryanka:
Głównym argumentem babci było: "Pawełek nie może dźwigać!" (badania lekarskie do licencji przeszedł bez problemów, a to były rzetelne badania, a nie - chodź, dziecko, osłucham cię, obejrzę i podpiszę ten papierek). Owszem, w akrobatyce jest trochę dźwigania partnera/partnerki, ale w młodszych grupach wiekowych jest tego niewiele. Żeby było śmiesznej, dyscypliną, do której przeszedł Pawełek (czytaj - którą mu babcia wybrała) były skoki na trampolinach albo na ścieżce, teraz już dokładnie nie pamiętam, a więc sport o wiele bardziej obciążający stawy... No ale dźwigał nie będzie ;)
Widzieliście, jakie cuda na Piekielnych się dzieją? Historia dodana o 17.55 ma po dwóch godzinach 85 oddanych na nią głosów, czyli więcej, niż niektóre historie dodane wczoraj...
@nursetka:
Ale ja nie wymagam idealnego porządku... Mnie bardziej chodzi o to, że jak jest bałagan, to trudniej utrzymać czystość, np. jak zetrzeć kurz z biurka, parapetu, półki z książkami, jeśli stoi tam milion rzeczy, których nie powinno tam być? Jak poodkurzać podłogę, jeśli nie widać jej spod porozwalanych zabawek, ubrań i innych rzeczy? Na bałagan mogę przymknąć oko, na syf - nie!
@singri:
Kurczę, dokładnie to samo mam z Młodą, co najmniej raz w tygodniu jest akcja "mamo, zgubiłam zeszyt/książkę/ćwiczenia do polskiego/matematyki/czegokolwiek". Po intensywnych poszukiwaniach zguba odnajduje się pod łóżkiem, na parapecie okna, w łóżku pod poduszką (???), w innym nieprawdopodobnym miejscu. Pytań typu: "widziałaś moją czarną gumkę do włosów?" nie zliczę...
@singri:
Nie odbierz tego jako pouczania, ale metoda "jeśli masz bałagan w pokoju, to nie możesz zapraszać koleżanek" niestety nie działa. Stosuję ją wobec Młodej i... nic. Bałagan jest stanem normalnym, chociaż potrafi się "sprężyć" i posprzątać pokój na błysk, bo ma przyjść koleżanka... Nie wiem już, co robić, chyba spróbuję zastosować metodę sprzed paru lat - wejdę z dużym workiem na śmieci i zacznę "sprzątać" metodą wyrzucania wszystkiego, co nie leży na swoim miejscu. Wtedy działało ;)
Po przeczytaniu coś około miliona historii o kurierach oraz po osobistych doświadczeniach z nimi, dochodzę do wniosku, że nieważna firma, ważny człowiek obsługujący dany rejon... Właśnie dzisiaj pan kurier - tak, akurat z DPD - zadzwonił, spytał czy jestem w domu, bo już dojeżdża, zmartwił się, że mnie nie ma, po czym wspólnie ustaliliśmy sobie na jutro przedział czasowy, który i dla niego, i dla mnie będzie najbardziej optymalny. Dokładnie tak samo bezproblemowo przebiegają kontakty z kurierem Pocztexu, a ileż ja się naczytałam na Piekielnych psioczenia na nich... Natomiast DHL po jednej próbie doręczenia (i to mocno wątpliwej, bo wyszłam z domu dosłownie na 10 min. z psem, no ale powiedzmy, że akurat trafił na ten moment) kazało mi odbierać moją paczkę z punktu położonego na peryferiach miasta. Dodam, że paczka miała wymiary nieco większe niż list - ot, taka grubsza koperta, bez problemów by się do skrzynki na listy zmieściła. Opłacona z góry.
Po przeczytaniu dwóch-trzech zdań przerwałam czytanie, wzięłam kartkę i długopis, po czy napisałam sobie, jak ta historia się rozwinie. Proszę, oto moje notatki:
- poniżany i odtrącany chłopak po iluś tam latach jest przystojnym/bogatym/popularnym/atrakcyjnym mężczyzną;
- wrednej i złej dziewczynie nie ułożyło się życie, ma dzieci/długi/faceta, który ją bije
- spotykają się przypadkiem, ona go bardzo chce, on już jej nie;
- daje jej efektowną nauczkę, aż kierowca przejeżdżającego autobusu zatrzymuje się i zaczyna klaskać...
Potem spokojnie doczytałam do końca i okazało się, że miałam rację!
P.S. Mnie też zastanawia punktacja tej historii, po dwóch godzinach od opublikowania zagłosowało na nią 140 osób??? W porównaniu z historiami wrzuconymi tuż wcześniej i tuż później, jest to zadziwiający wynik... Chyba duża ta podstawówka, do której chodzisz.
Witaj w klubie, też tak mam. To znaczy miałam, bo poprzez zakładkę "kontakt" napisałam do adminów, opisałam dokładnie cały problem i od następnego dnia już było OK. Tzn. nie całkiem OK, bo na telefonie nadal mnie wylogowuje dosłownie co chwilę, ale o wiele częściej Piekielnych przeglądam na kompie, więc machnęłam ręką na to, że na telefonie problem nadal jest. P.S. Czarna rameczka jest wkurzająca...
@miyu123: Ja tam nie jestem "tropicielką fejków", ale ta historia zawiera jeden, podstawowy błąd - NIE MOŻNA zrzec się alimentów. Nie ma takiej możliwości, po prostu, przynajmniej jeśli chodzi o niepełnoletnie dziecko. Czyli jeśli w historii tatuś nie płacił alimentów, to komornik i tak ściągnie mu wszystko, co powinien zapłacić do czasu uzyskania pełnoletności przez dziecko (a w tym przypadku dzieci). Zrzec się mogą tylko bieżących świadczeń, jeśli np. wspomniana córka jest osobą pełnoletnią, ale nadal uczącą się, może pozwać ojca o alimenty, ale NIE MUSI. Przy czym nie uważam, że historia jest zmyślona, raczej mi wygląda na to, że autorka gdzieś coś usłyszała, trochę niedokładnie, więc to, czego nie wiedziała, to sobie dopowiedziała...
@timi14: Proponuję nieco inny (bardziej odpowiadający realiom) test na głupotę: Masz maszynę, do której MUSISZ włożyć 700 zł, a w zamian otrzymasz 500 - weźmiesz 500 czy nie, twój wybór, ale 700 i tak musisz wrzucić... Co ci wyszło z tego testu?
@ampH: Też mi przyszło do głowy, że może mieć to związek z ubezpieczeniem.
Nie rozumiem ludzi, którzy spuszczają psy ze smyczy i nawet nie zerkną w jego stronę... Moja Kruszyna bardzo często biega "luzem", ale ja zawsze patrzę, gdzie jest i co robi, a w razie potrzeby ją wołam - przybiega natychmiast. Kruszyna absolutnie nie jest agresywna, ale wychodzi z założenia, że ludzie są od tego, aby ją głaskać, w związku z tym potrafi podbiec do losowo wybranej osoby i domagać się pogłaskania poprzez ocieranie się o jej nogi. To znaczy raczej próbuje to robić, bo jak widzę, że "obiera kurs" na kogoś, to ja wołam. Ja tam akurat rozumiem, że ktoś może: a) nie lubić psów; b) mieć nowe spodnie, które niekoniecznie dobrze zniosą kontakt z psim (niezbyt czystym) pyskiem; c) być na tyle zamyślonym, że przestraszy się szturchnięcia psim pyskiem w okolicach łydki; d) cokolwiek innego.
@Tallana: Przepisy nakazują bardzo ogólnie, ze pies ma być pod kontrolą. A ten jak najbardziej był. I nikt też nie ma wypisane na czole, że obawia się psów na tyle, że woli aby w jego pobliżu były na smyczy. Wydaje mi się, że wystarczyło o to poprosić właściciela psa, naprawdę mógł nie mieć pojęcia, że jego zdyscyplinowany, idący grzecznie przy nodze pies może stanowić dla kogoś problem.
@Crannberry: Na grupach sprzedażowych czasem są cyrki, znajoma chciała sprzedać strój taneczny, odrzucili jej zdjęcie stroju z powodu "promowania nagości" czy jakoś tak. Tylko że strój był prezentowany na manekinie...
@Pierzasta: No bo to nie siłą, tylko sposobem - łóżko rehabilitacyjne obniżasz tak, żeby było ci wygodnie sięgnąć; barierkę od swojej strony możesz opuścić, nie musisz się wtedy nad nią przechylać; odpowiednie ułożenie - powiedzmy, że układasz mamę na lewym boku, wtedy lewą nogę ma mieć wyprostowaną, prawą ugiętą, wtedy nie musi się trzymać barierki, aby utrzymać pozycje leżącą na boku (ciężar ciała opiera wtedy na tej ugiętej nodze). Jest też patent, jak obrócić taką osobę na bok przy minimalnym wysiłku, ale nie umiem tego opisać, musiałabym pokazać. Jakby co - Bielsko-Biała, na terenie całego miasta i okolic służę pomocą :)
@Pierzasta: Gdzie mieszkasz? Jestem opiekunką osób starszych, mogłabym ci pokazać, jak bez problemów zrobić toaletę takiej osobie, jak twoja mama.
Płeć zmieniłeś? Bo wszystkie poprzednie historię pisałeś jako mężczyzna, a tutaj "słyszałam", "wyszłam"...
@Hatsumimi: No i właśnie o to mi chodziło, że nie wiesz, czy te rzeczy, które ludzie zamawiają, nie są im bardzo potrzebne. Nawet jakbyś wiedziała dokładnie, CO jest w paczkach, to i tak nie wiesz PO CO. Coś, co tobie wydaje się niepotrzebną duperelą, może się okazać (wbrew pozorom) rzeczą naprawdę niezbędną. Nie oceniaj pochopnie.
@singri: Dobrze, że nie używają dziennika elektrycznego, jeszcze by kogoś prąd "kopnął" ;) Sorki, musiałam :)
Super, że tak od razu, "od strzału" oceniłaś, co jest ludziom potrzebne, a co nie. Otóż informuję cię, że w ostatnich dniach zamówiłam przez internet (a więc naraziłam na niebezpieczeństwo pracowników sklepów internetowych!) następujące rzeczy: - słuchawki do komputera - Młoda ma lekcje on-line i okazało się, że słuchawki, które miałam w domu, są zepsute... - buty dla siebie - nie lubię kupować butów przez internet, ale muszę, bo mi się po prostu ku*wa rozwaliły, a do pracy w sandałkach nie pójdę, jeszcze nie ta pogoda... - planuję też zamówić mikrofalówkę - Młoda zazwyczaj jadła obiady w szkole, nie będzie siedzieć o kanapkach, jak ja jestem 12 godzin w pracy... Jakoś nie czuję się winna. Pozdrawiam!
@SirVimes: Tak z ciekawości, gdzie w takim razie kupić chomika? Dla mnie też jedyną opcją, jaka by mi przyszła do głowy, to sklep zoologiczny... Co do punktu drugiego, to jest to oczywiste (choć, jak widać z historii, nie dla wszystkich). A punkt trzeci - Kicia nie była (i nie jest do tej pory, bo nadal jest u mojej znajomej) kotem wychodzącym. Jak okazało się, że jest kotna, to mocno przyciśnięta córka znajomej w którejś rozmowie telefonicznej "przypomniała" sobie, że kotka jest kiedyś uciekła na dzień czy dwa.
@black_lemons: Bardzo słuszne pytanie, zapomniałam po prostu dodać w historii, że od czasów "chomiczkowych" do czasów "kocich" sytuacja mieszkaniowa się zmieniła. Na lepsze ;)
@GlowaWChmurach: Moja Kruszyna właśnie dlatego chodzi w kagańcu, mimo niewielkich rozmiarów i bezwarunkowej miłości do całego świata. Po prostu co znajdzie, to zeżre, w dodatku na spacerze szwankuje jej słuch albo umiejętność pojmowania komend, bo nie reaguje wtedy na "NIE RUSZ!", którą to komendę doskonale zna i w domu na to hasło wypuszczą natychmiast z pyska to, co tam akurat ma. A u mnie na osiedlu co prawda takich niespodzianek nie rozrzucają (chyba nie...), ale za to jest jakaś dziwna "moda" wyrzucania resztek jedzenia przez okno, nie będę ryzykować, że Kruszyna zeżre coś mocno nieświeżego albo, co gorsza, kość z kurczaka na przykład.
@dyndns: No cóż, gdyby to nie babcia przyszła do trenerki z ŻĄDANIEM podpisu, tylko Pawełek z prośbą, to myślę, że doszłoby do jakiegoś kompromisu - np.: "OK, wystartujesz jeszcze w najbliższych zawodach, bo nie tylko ty, ale też pozostali chłopcy długo się do nich przygotowywali, a potem możesz odejść".
@Bryanka: Głównym argumentem babci było: "Pawełek nie może dźwigać!" (badania lekarskie do licencji przeszedł bez problemów, a to były rzetelne badania, a nie - chodź, dziecko, osłucham cię, obejrzę i podpiszę ten papierek). Owszem, w akrobatyce jest trochę dźwigania partnera/partnerki, ale w młodszych grupach wiekowych jest tego niewiele. Żeby było śmiesznej, dyscypliną, do której przeszedł Pawełek (czytaj - którą mu babcia wybrała) były skoki na trampolinach albo na ścieżce, teraz już dokładnie nie pamiętam, a więc sport o wiele bardziej obciążający stawy... No ale dźwigał nie będzie ;)
Widzieliście, jakie cuda na Piekielnych się dzieją? Historia dodana o 17.55 ma po dwóch godzinach 85 oddanych na nią głosów, czyli więcej, niż niektóre historie dodane wczoraj...
@nursetka: Ale ja nie wymagam idealnego porządku... Mnie bardziej chodzi o to, że jak jest bałagan, to trudniej utrzymać czystość, np. jak zetrzeć kurz z biurka, parapetu, półki z książkami, jeśli stoi tam milion rzeczy, których nie powinno tam być? Jak poodkurzać podłogę, jeśli nie widać jej spod porozwalanych zabawek, ubrań i innych rzeczy? Na bałagan mogę przymknąć oko, na syf - nie!
@singri: Kurczę, dokładnie to samo mam z Młodą, co najmniej raz w tygodniu jest akcja "mamo, zgubiłam zeszyt/książkę/ćwiczenia do polskiego/matematyki/czegokolwiek". Po intensywnych poszukiwaniach zguba odnajduje się pod łóżkiem, na parapecie okna, w łóżku pod poduszką (???), w innym nieprawdopodobnym miejscu. Pytań typu: "widziałaś moją czarną gumkę do włosów?" nie zliczę...
@GoshC: @Kitty24: @digi51: Dajcie spokój, to pewnie następny troll nam się zalągł...
@singri: Nie odbierz tego jako pouczania, ale metoda "jeśli masz bałagan w pokoju, to nie możesz zapraszać koleżanek" niestety nie działa. Stosuję ją wobec Młodej i... nic. Bałagan jest stanem normalnym, chociaż potrafi się "sprężyć" i posprzątać pokój na błysk, bo ma przyjść koleżanka... Nie wiem już, co robić, chyba spróbuję zastosować metodę sprzed paru lat - wejdę z dużym workiem na śmieci i zacznę "sprzątać" metodą wyrzucania wszystkiego, co nie leży na swoim miejscu. Wtedy działało ;)
Po przeczytaniu coś około miliona historii o kurierach oraz po osobistych doświadczeniach z nimi, dochodzę do wniosku, że nieważna firma, ważny człowiek obsługujący dany rejon... Właśnie dzisiaj pan kurier - tak, akurat z DPD - zadzwonił, spytał czy jestem w domu, bo już dojeżdża, zmartwił się, że mnie nie ma, po czym wspólnie ustaliliśmy sobie na jutro przedział czasowy, który i dla niego, i dla mnie będzie najbardziej optymalny. Dokładnie tak samo bezproblemowo przebiegają kontakty z kurierem Pocztexu, a ileż ja się naczytałam na Piekielnych psioczenia na nich... Natomiast DHL po jednej próbie doręczenia (i to mocno wątpliwej, bo wyszłam z domu dosłownie na 10 min. z psem, no ale powiedzmy, że akurat trafił na ten moment) kazało mi odbierać moją paczkę z punktu położonego na peryferiach miasta. Dodam, że paczka miała wymiary nieco większe niż list - ot, taka grubsza koperta, bez problemów by się do skrzynki na listy zmieściła. Opłacona z góry.
Po przeczytaniu dwóch-trzech zdań przerwałam czytanie, wzięłam kartkę i długopis, po czy napisałam sobie, jak ta historia się rozwinie. Proszę, oto moje notatki: - poniżany i odtrącany chłopak po iluś tam latach jest przystojnym/bogatym/popularnym/atrakcyjnym mężczyzną; - wrednej i złej dziewczynie nie ułożyło się życie, ma dzieci/długi/faceta, który ją bije - spotykają się przypadkiem, ona go bardzo chce, on już jej nie; - daje jej efektowną nauczkę, aż kierowca przejeżdżającego autobusu zatrzymuje się i zaczyna klaskać... Potem spokojnie doczytałam do końca i okazało się, że miałam rację! P.S. Mnie też zastanawia punktacja tej historii, po dwóch godzinach od opublikowania zagłosowało na nią 140 osób??? W porównaniu z historiami wrzuconymi tuż wcześniej i tuż później, jest to zadziwiający wynik... Chyba duża ta podstawówka, do której chodzisz.