Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

asmok

Zamieszcza historie od: 27 kwietnia 2012 - 21:44
Ostatnio: 19 stycznia 2019 - 10:46
  • Historii na głównej: 1 z 1
  • Punktów za historie: 534
  • Komentarzy: 844
  • Punktów za komentarze: 2483
 
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:42

@Sharp_one: Głupiś(aś) jest i tyle :) Z jakiego paragrafu ten wyrok? Mieszka i ma świadków, dostaje się do swoich rzeczy i tyle. Wolno mu.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:26

@gemsi: TE terminy są tak absurdalnie długie że w przypadku ich przekroczenia ktoś powinien odpowiadać dyscyplinarnie za niedopełnienie obowiązków, albo najzwyczajniej w świecie za obijanie (miało być ostrzej ale cenzura) się w pracy.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:22

@gemsi: Ciekawe co by było jakbyś się nie przyznał :) "Dawno to było, nie pamiętam, nie mogę potwierdzić bo bym skłamał, czyli nijak przyznać się nie mogę. Fakty są takie, że nie pamiętam". Umorzyli by czy kombinowali z wnioskiem?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:18

@gretelka: To nie argument. Mi kiedyś za dużo nabili :) Na szczęście zachciałem zbliżeniowo i wyszło szydło z worka bo przekroczyło 50zł.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:16

@Shaienne: Mnie jak spyta czy pożyczę to mu powiem że nie. I tyle. Bez wrzucania na piekielnych bo 5 minut później o tym zapomnę :) Ale jakby ktoś nie ubarwiał rzeczywistości i używał słów zgodnie z ich znaczeniem, czyli poprosi żebym mu dał albo dołożył to nie ma problemu, przecież nie zbiednieję. Przecież to proste. Tu chodzi o to że takie zachowania wkurzają a nie o to że szkoda pieniędzy.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
25 lipca 2015 o 1:05

@Anixot: Sama prowizja to nie praca tylko samodzielna działalność. Dialog z życia, firma typowo handlowa bez własnej produkcji: - No dobrze, rozumiem, ja znajduję klientów, ja im dostarczam towar i z tego biorę jakiś procent prowizji, tak? - No tak. - Ale w takim razie nie rozumiem, jaka jest Wasza w tym wszystkim i za co właściwie mam wam płacić. - eeeee, o co Panu chodzi? - No równie dobrze mogę te gadżety kupić bezpośrednio od producenta, znaleźć klientów i im dostarczyć. Nie rozumiem dlaczego mam się z Wami dzielić zyskiem ze sprzedaży. Po co mi jesteście potrzebni i co wy wnosicie do całego procesu? Bazę klientów mam zbudować ja, sprzedać mam ja, towar dostarcza producent, a co wy chcecie robić że chcecie brać większość zysku? - No skoro tak Pan stawia sprawę ...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
19 lipca 2015 o 18:17

No proszę, spodziewałem się stada moralizatorów w komentarzach a tu niespodzianka. Normalne komentarze :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
19 lipca 2015 o 16:01

@Maati: Nie ma tu piekielności. Jest za to smutna historia człowieka który nie radzi sobie z otaczającym światem i ze sobą. Lekarz bez powodu go nie wysyłał. Jeśli poznasz kiedyś kogoś z depresją to zrozumiesz. Nie wiem dlaczego ty tu widzisz piekielność. Piekielność to ty przejawiasz, naśmiewając się i bagatelizując cudzą chorobę. Uwierz, nie chciałbyś być na jego miejscu. On też by wolał móc normalnie funkcjonować niż siedzieć na tym zwolnieniu. Tyle że musi, bo do niczego innego się w takim stanie nie nadaje.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
19 lipca 2015 o 15:58

@mesing: Ale przecież on nie chciał wracać do pracy i poinformował o tym przed końcem zwolnienia.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
19 lipca 2015 o 15:56

@Rammsteinowa: Nawet jeśli jeździł po kraju, to wcale nie wyklucza depresji. Lekarz może wręcz zabronić siedzenia w domu i zalecać częsty kontakt z ludźmi. Depresja to nie są żadne fanaberie, to naprawdę poważna sprawa. Zamknięcie się w domu może pogorszyć stan i doprowadzić nawet do myśli samobójczych. Nie podałeś w historii ani jednego faktu który by wskazywał na symulanta. Może i ściemniał, ale na podstawie Twoich danych nie można tego stwierdzić. Tym bardziej że raczej trudno uwierzyć żeby jakiś lekarz zaryzykował lewe zwolnienie na tak długi okres. To się raczej nie zdarza. Przy tak długich zwolnieniach prawie na pewno miał kontrolę i przetrzepali mu dokumentację leczenia. Prawdopodobieństwo że to twój szef był piekielny jest niestety wyższe niż że to pracownik był bumelantem. Przynajmniej tak wynika z historii.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
19 lipca 2015 o 12:25

@paski: 30% to optymistyczny wynik :P

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
19 lipca 2015 o 12:11

@Sharp_one: Co ty ciągle z tym meldunkiem? Meldunek to nie jest prawo własności. Nie ma z tym nic wspólnego. Prawo własności jest do ustalenia w takiej sytuacji w sprawie spadkowej, a póki on tam mieszka i ma na to świadków a środku rzeczy osobiste, to ma pełne prawo dysponować mieszkaniem (prawie pełne, bo oprócz sprzedaży). Meldunek nie ma z tym zupełnie nic wspólnego. To jakiś dziwny schemat myślowy z lat 70 gdy nie było prawa własności i meldunek faktycznie pełnił rolę potwierdzenia praw do lokalu. Ale te przepisy nie istnieją już od ponad 20 lat :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
19 lipca 2015 o 12:08

@Sharp_one: Ja nie wzywam ślusarza tylko pozyczam wiertarkę. Rozwiercenie zamka naprawdę jest banalnie, ale to banalnie proste. No chyba że to jakieś super antywłamaniowe pancerne drzwi, ale jakby takie były to by ślusarz od ręki też nie wymienił w czasie nieobecności mieszkańca.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
19 lipca 2015 o 11:57

Mało zaradny gość albo historia naciągana. Jeśli stoi pod drzwiami mieszkania w którym mieszka, znają go wszyscy sąsiedzi i tak dalej, a ta osoba się zmyła i nie rości sobie w tym konkretnym momencie pretensji, to się idzie do sąsiada, pożycza wiertarkę, przedłużacz i śrubokręt i 5 minut później jest się w domu. Wiem bo sprawdzałem. Tyle że w innej sytuacji - klucze zgubione - a cała rodzina z zapasowymi w rozjazdach. Jedyna wada - znowu trzeba zamki wymieniać.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
19 lipca 2015 o 11:51

Brawa dla tej pani. Tak trzymać. Ja też się parę razy naciąłem i teraz już palcem nie kiwnę bez umowy. W mojej pracy dobrze jest tez przygotować harmonogram. Więc zawsze przed rozpoczęciem zlecenia daję pracodawcy harmonogram z pogrubionym wyraźnym: Termin startu liczony od daty podpisania umowy. A jeśli czasem ta umowa nie pojawi się w terminie to zawsze jest ten sam dialog: - Nie wyrobimy się w terminie, no weź, nie bądź takim formalistą, opóźniasz projekt i przez ciebie wszyscy będą po terminie. - Projekt opóźnia osoba odpowiedzialna za przygotowanie umowy, proszę z pretensjami do tego tajemniczego osobnika co to się nie wyrobił. Czasem to wystarcza a czasami jest ciąg dalszy: - No ale to prezes, wiesz, on nie ma czasu, nie możemy naciskać na prezesa. - Hmm, dziwne, prezesowi nie zależy na sprawnym działaniu firmy i zawala kluczowy projekt? Zaczynam mieć wątpliwości czy aby na pewno wasza firma będzie wypłacalna. I ja nie wiem, czy oni to mają na jakimś szkoleniu czy co, ale ta rozmowa naprawdę zawsze wygląda identycznie, mimo że różne firmy. Zazwyczaj kończy się faktycznie przesunięciem terminów. Raz było już śmiesznie bo termin przesunął się aż o 2 miesiące! Przez 2 miesiące nie potrafili wydrukować umowy bo ciągle coś im wypadało. Już to widzę jak ją dostaję gdybym zdecydował się rozpocząć pracę :) Ten projekt umarł śmiercią naturalną, po 2 miesiącach przestali wymyślać wymówki i po prostu zrezygnowali z realizacji. Czyli, wg mnie. mieli zerowy budżet i liczyli na to że "jakoś to będzie" i spłaci się mnie jak już przyniesie zyski.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
14 lipca 2015 o 21:41

@iks: Wtedy publiczna służba zdrowia była naprawdę publiczna. Nie było żadnego nfztu ani podobnych bzdur. Potrzebował lekarza to leczyli. Nikt nie potrzebował tony druczków i zaświadczeń bo służba zdrowia była zgodnie z nazwą - publiczna. Leczenie wyłącznie dla ubezpieczonych z aktualnymi składkami to wymysł ostatnich lat. PITów też nie było :) Na umowie o pracę rozliczał pracodawca. Przeciętny człowiek nawet nie wiedział czym się urząd skarbowy zajmuje bo nie musiał się z nim kontaktować. Wiesz, w ciągu ostatnich kilkunastu lat kraj się bardzo zmienił a biurokracja niesamowicie rozrosła. Ale nie zawsze tak było.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 lipca 2015 o 12:24

Piekielne tylko pod warunkiem że nie pracujesz dla Santandera albo podobnej instytucji, które to lubią zmieniać tabelę opłat tuż po powstaniu zadłużenia informując o tym dopiero przy windykacji.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 lipca 2015 o 12:08

@kulka: Papier to nie problem, natomiast problemem jest to że te ogłoszenia zwyczajnie kłamią twierdząc że takim dokumentem będzie się łatwo posługiwać. Pełny wpis do akt to fikcja, nawet jeśli będą gdzieś mieli przekupionego kogoś w archiwum. Generalnie - te dyplomy są całkowicie bezwartościowe, możesz co najwyżej pokazać rodzicom żeby nie marudzili że masz warunek, ale do poważniejszych zastosowań się to nie nadaje. A do takich niepoważnych, to wystarczy drukarka i okładki za 60zł a nie za 1500. Legalny dyplom podobno też się da, ale to droga przez mękę, trwa i tak przynajmniej rok i wymaga wielokrotnie więcej niż gdyby normalnie iść na studia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
14 lipca 2015 o 12:00

Pomijając już fakt legalności (a właściwie nielegalności) takiego dyplomu, to ogłoszeniodawca oszukuje równocześnie swoich nabywców. Takie oszustwo w oszustwie :) Bo o ile druczek może i zrobi wiernie odpowiadający oryginałowi, o tyle z pełnym wpisem do akt po prostu kłamie, wychodząc z założenia, że jak ktoś się nabierze to i tak przecież nigdzie tego nie zgłosi.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lipca 2015 o 15:19

To nie jest nowy wkręt. Ma prawie 15 lat. Myślałem że to wymarło gdy minęła moda na outlooka i przyszła na sprawdzanie poczty przez www. Jak widać nie wymarło i nawet dla niektórych to nowość.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
13 lipca 2015 o 15:04

Ale dlaczego zakres obowiązków nieistotny? Akurat w tej historii wyłącznie zakres obowiązków jest istotny. Pracodawca nie płaci za wyniki na studiach ani za staż u poprzednich pracodawców, tylko za wykonywaną dla niego pracę. Myślisz że w McD pracują sami niewykształceni i bez praktyki? Tam też przecież część jest po studiach i mają te 4 lata stażu pracy, czyli wg. Twojej logiki powinni właśnie zarabiać tyle samo, a zarabiają mniej.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
13 lipca 2015 o 13:24

@Gryfu: Mnie zatrzymali do kontroli trzeźwości, tylko że nie mieli alkomatu i wymyślili że można gwizdaniem. Wyśmiałem, to próbowali mi wlepić mandat za zepsute światła. Mówię jednemu, że przecież mam dynamo. Stoję więc się nie świeci. Myślałem że nie zauważył. A on na to - "no widzę że dynamo, ale skoro nie świeci to znaczy że popsute." Zatkało mnie, patrzę na niego i się zastanawiam, debil czy jajcarz. W końcu wyszło, że debil. Ale w radiowozie jeszcze jeden siedzi. Pytam się go czy mógłby podejść i wytłumaczyć co właściwie jego koledzy wyprawiają. Wyszedł, posłuchał, zagonił do samochodu jak jakieś dzieciaki i wyjaśnił że stażystów mu przysłali a początku rozmowy nie słyszał. Ręce opadają i strach, że oni mogli ten staż skończyć i zostać pełnoprawnymi policjantami.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
10 lipca 2015 o 22:03

Przecież to z tym przymierzaniem to kawał był. Serio ktoś pomyślał że to prawdziwe? Nie wierzę :)

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
8 lipca 2015 o 15:34

Po wypadku na za rok? Nie no, tak to chyba nawet w naszej służbie zdrowia nie ma. Ze skierowaniem, to owszem, ale po wypadku powinni robić od ręki. Mi zrobili przy poważnym urazie głowy tego samego dnia. Wprawdzie rzeczywiście był jakiś problem i chcieli mi przełożyć na później, ale lekarz z izby przyjęć wydarł się na kogoś przez telefon, że to on jest lekarzem, tomograf stoi m.in. dla niego i to on decyduje kto ma zostać przyjęty a nie ktoś tam (zrozumiałem z kontekstu że przełożony rozmówcy).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
8 lipca 2015 o 15:16

A ja kiedyś byłem wsparciem technicznym dla różnych instytucji i to ja kontaktowałem się z serwisami, mając pod opieką tak z parę tysięcy urządzeń. I z przykrością stwierdzam że sporo uszkodzeń powstaje na serwisie. Przed wysyłką często robiliśmy fotki sprzętu, komisyjnie. Sprzęt czasem wracał z serwisów z innymi bebechami, uszkodzony mechanicznie, zalany itp. Szczytem bezczelności był serwisant, który odmówił naprawy gwarancyjnej komputera stacjonarnego i przysłał na dowód fotkę płyty głównej. Faktycznie, zalana tak że aż ubabrana jakimś sokiem. Tylko nie wiedział biedny, że akurat ten komputer miał przy świadkach zrobione fotki przed zapakowaniem :) Zazwyczaj producenci, a częściej sprzedawcy, bronią się przed odkryciem takich praktyk wstawiając do warunków gwarancji zakaz rozkręcania sprzętu przez użytkownika. Więc zwykły user często nie może udokumentować stanu sprzętu, bo właśnie przez to straci gwarancję. Na szczęście, ponieważ poza serwisem zajmowałem się też sprawami formalnymi, to wcisnąłem jako jeden z wymogów do wszystkich dokumentacji przetargowych także wymagane warunki gwarancji. W tym przede wszystkim brak plomb na obudowach i zgodę na rozkręcanie sprzętu przez nas. Oczywiście próbowali protestować, że niby nikt nam na takich warunkach nie sprzeda, ale biznes jest biznes, jak się zgłosił jeden oferent to wszyscy grzecznie dostosowali warunki gwarancji.

« poprzednia 1 217 18 19 20 21 22 23 24 25 26 2733 34 następna »