Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

lapidynka

Zamieszcza historie od: 16 stycznia 2013 - 11:13
Ostatnio: 6 października 2014 - 14:04
  • Historii na głównej: 26 z 34
  • Punktów za historie: 25844
  • Komentarzy: 366
  • Punktów za komentarze: 3955
 
[historia]
Ocena: 58 (Głosów: 62) | raportuj
11 września 2013 o 13:19

Oliwa, trochę poleciałeś. :) Postaw się na miejscu tylko jednej osoby z firmy o takim programie motywacyjnym, która pracuje sumiennie, stara się o jak najlepsze wyniki i ma z tego satysfakcję, przy czym posiadasz kolegę, który obija się, robi tylko tyle, ile od niego się wymaga, czyli najmniejsze minimum, a na koniec kwartału oboje dostajecie taki sam prezent. Nie czułbyś się, jakby ktoś Ci szmatą po twarzy przejechał? Bo ja owszem - i zamiast motywacji, otrzymałabym wraz z tym prezentem demotywację, bo po co się starać? :)

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
11 września 2013 o 13:11

Ok, o takiej opcji nie pomyślałam. W takiej sytuacji owszem, dana fundacja jak najbardziej może poszukać jak najlepszego przyszłego właściciela psiaka. Nie mniej jednak niektóre wymogi wydają mi się przynajmniej dziwne, jak choćby towarzystwo dla psa 24h/dobę. To chyba nie tak powinno funkcjonować.

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 23) | raportuj
11 września 2013 o 10:24

Jak to mówią, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Jeden psiak mógł trafić do Was, mieć kochający dom i rodzinę, która dbałaby o niego, ale nie... lepiej stawiać niebotyczne wymogi i skrajnie utrudnić adopcję. O ile sprawdzenie kompetencji uważam za słuszne, ale stawianie warunku, jakoby jeden z domowników nie pracował/nie uczył się, najlepiej 24h/dobę był z psem to w mojej opinii przegięcie... Oczywiście mam na myśli czas, który jest już poza kilkoma dniami adaptacyjnymi, kiedy to psina często 'płacze' i potrzebuje czyjejś obecności, coby jasne było. :)

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
10 września 2013 o 7:43

Dzięki za odpowiedź @Poluck. Widzisz, gdyby Autorka wyjaśniłaby mniej więcej w taki sposób, jak Ty określiłeś samego zainteresowanego i dlaczego jest tak nazywany (bo w głównej mierze o to się przyczepiłam, nigdzie nie stawałam murem za tym, że macie znosić brak higieny i brak przestrzegania zasad panujących w Waszym domu), wówczas prawdopodobnie nie czepiałabym się wcale. Napisałeś, że dla osoby postronnej historia może wydawać się dziecinna - otóż nie. Sam problem z delikwentem nie jest dziecinny, ale sposób opisania sytuacji z nim związanych owszem. Jak dla mnie brzmi to mniej więcej tak: 'Nie lubimy Wieprzyka bo: jest gruby, nie umie zmywać, wozi pranie do mamy, a nie pierze z nami i chodzi po domu w bokserkach', wszystko to okraszone dobrym podkolorowaniem i historia na piekielnych gotowa. Serio, tak opis @kawabangi odebrałam. Twój komentarz dość znacznie zmienił mój pogląd na Waszą sytuację. Nie mniej jednak, nazywanie relacji z tym chłopakiem przyjaźnią (cyt. kom. 'Wcale nie jest łatwo zakończyć tak długą przyjaźń (bo on jest na tyle dumny, żeby przestać się całkiem odzywać).'), jest chyba sporym nadwyrężeniem znaczenia słowa 'przyjaźń'. Przyjaciół nie obsmarowuje się raczej na piekielnych. A i przyjaciel zachowuje się inaczej, wszak jeżeli jego śmierdzenie i brak ogólnej higieny przeszkadza jego przyjaciołom, to stara się raczej to zmienić. Ale co ja tam wiem... Życzę miłego dnia i rychłego rozwiązania problemu, związanego z opisanym delikwentem.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
9 września 2013 o 19:16

Nie powinno Cię interesować, jak ktoś wygląda NAWET, jeżeli ta osoba jest leniwym obżartuchem brzydzącym się sportem, tym bardziej, jeżeli nie Ty tą osobę żywisz, czy ubierasz. Nie Twoja sprawa, że chłopak nie może znaleźć pracy (bez względu na okoliczności, czy jest gruby, chudy, łysy czy kudłaty) - dopóki opłaca swoją część czynszu i opłat, to problem pracy (czy też problem ze znalezieniem pracy) nie powinien Cię obchodzić. Co do zasad higieny - widocznie nie byliście zbyt przekonywujący. Czasem trzeba sobie owijanie w bawełnę odpuścić i wyjaśnić wprost o co chodzi. Jeżeli sposoby wskroś dyplomatyczne zawiodły, to może trzeba sobie z delikwentem porozmawiać dokładnie w taki sposób, w jaki napisałaś historię o nim. Rozumiem oczywiście, że jako osoba lubiąca się pośmiać i poobgadywać osoby nieco odstające (cyt. komentarz '[...]A męczymy się z nim, dlatego, że opłaty są niższe im więcej osób nas tutaj mieszka, a poza tym, jesteśmy złymi ludźmi, więc kogo jak by nie jego mielibyśmy obgadywać?'), przychodzi Ci takie bezpośrednie określenie problemu z trudem. W zaistniałej sytuacji proponuję inne rozwiązanie - pokaż współlokatorowi tą historię. Ręczę, że będzie mu przykro, ale być może da mu to do myślenia. Nie mniej jednak Ty też zastanów się nad sobą. Osobiście nie chciałabym mieć Ciebie za współlokatorkę...

[historia]
Ocena: 33 (Głosów: 35) | raportuj
9 września 2013 o 12:55

I swoją odpowiedzią na pytanie @Kobalaminy, Autorko, rozwiałaś mi wszelkie możliwe wątpliwości nt. siebie i swojego zachowania. Cóż, jeżeli gościu, którego opisujesz, faktycznie tak się zachowuje, to jest pozbawiony elementarnego poczucia kultury i jest zwyczajnym brudasem. Tak czy inaczej, jeżeli Wam to przeszkadza, to idzie się do takiego śmierdząco - dyndającego delikwenta i mu się tłumaczy, że śmierdzi, że Wy sobie tego nie życzycie i albo chłop zaczyna respektować zasady wspólnego mieszkania (w tym również zaczyna dbać o higienę swoją oraz otoczenia - patrz: kuchnia), albo z mieszkania wypada. Łatwo jest komuś obrzydzić wspólne życie, ALE w pierwszej kolejności chyba należy z samym obgadywanym porozmawiać. Póki co Ty wydajesz mi się piekielna z podejściem jakie masz, konkretnie mam na myśli przezwisko Wieprzyk, jednak nie dlatego, że gość śmierdzi, ale dlatego, że jest gruby. I świńskie wydaje mi się wspólne obgadywanie i naśmiewanie się z tego chłopaka, zamiast kulturalne i - naprawdę z pożytkiem dla wszystkich - zwrócenie mu uwagi na temat przestrzegania jego higieny i zasad panujących w domu. Tyle w tym temacie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
7 września 2013 o 15:37

Jeżeli sama jesteś sobie szefową, to ok, natomiast jeżeli jesteś jedynie pracownicą, to za taką akcję z olewaniem NAWET piekielnego klienta, szef powinien polecieć Ci przynajmniej po premii. Nie mówię, że pracownik ma znosić absolutnie wszystko, ale poza tym, że klient, którego opisałaś był upierdliwy i nie do końca zdecydowany, to nic złego nie zrobił. Płaci, wymaga, i to prawda, choć kulturą niestety się nie popisał. Tak czy inaczej... póki Cię nie zastrasza, nie ubliża bezpośrednio Tobie, nie stwarza zagrożenia itp, to Twoim obowiązkiem jest go obsłużyć, a nie ignorować jego próbę skontaktowania się z biurem. Masakra. Naprawdę nie chciałabym trafić na tak profesjonalne biuro podróży i tak profesjonalnego pracownika, jakim jesteś Ty. Pozdrawiam!

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
5 września 2013 o 11:14

Nie mogę edytować, więc dopiszę w oddzielnym komentarzu. Oczywiście nie usprawiedliwiam łapania za nóż i szarży z nim na drugiego człowieka - co to to nie. Myślę, że dla świętego spokoju, Autorko, powinnaś wybrać się do specjalisty, np. psychologa, bądź psychiatry. Nic nie tracisz, a możesz zyskać. W końcu jak nic złego się nie dzieje, to lekarz po prostu odeśle Cię z kwitkiem, a jeżeli jednak, coś, to rozpoczniecie terapię, by zwalczać Twoją agresję (nazwijmy rzeczy po imieniu). Nie jestem lekarzem, ale pomna moich przebojów z tarczycą, radziłabym sprawdzić co i jak z nią u Ciebie. Być może masz nadczynność tarczycy, co sprawia, że jesteś taka hm... nerwowa, pozbawiona dystansu, za to nastawiona bardzo agresywnie. Tu też nie zaszkodzi sprawdzić, wszak Twoja agresja może przenieść się z teściowej na Twojego mężczyznę bądź córeczkę. Tak czy inaczej życzę powodzenia. I.. może zabrzmi to banalnie, ale lepiej sprawdzić najpierw, czy wszystko u nas pod kopułką gra, zanim zaczniemy oceniać ludzi, którzy nas otaczają. Pozdrawiam!

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
5 września 2013 o 11:04

No dobrze, może zachowanie Autorki (bądź odczucia) były wówczas prymitywne - mam na myśli rzucenie się z nożem do teściowej - jednak ciągłe szykanowanie, obrażanie, poprawianie i przy tym udawanie kogoś, kto nie jest niczemu winien, wręcz przeciwnie, chce pomóc (mam tu na myśli teściową) z pewnością może wyprowadzić z równowagi. Ja jestem człowiekiem z reguły spokojnym i ugodowym, ale akcje z moją teściową doprowadziły mnie do zachowań, o które absolutnie bym siebie nie podejrzewała. Zostałam wychowana w szacunku wobec osób ode mnie starszych, a jednak 'moja' babajaga doprowadziła mnie do ostateczności. Wyrzuciłam ją z domu podczas jej gościnnego pobytu u nas, nawrzeszczałam nie przebierając w słowach (inaczej chyba też rzuciłabym się na nią z łapami), dobitnie dając do zrozumienia, że jest ostatnią osobą, jaką chciałabym u siebie przyjmować. Można? Można! Nie oceniałabym Autorki wobec powyższego, wobec własnego doświadczenia. Pozdrawiam!

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
30 sierpnia 2013 o 10:07

W sumie masz rację @smokku. Na moje usprawiedliwienie powiem tylko, że nie udzielam się nigdzie indziej, tylko na piekielnych. I choć historia mało piekielna, w ostateczności raczej zabawna, to chciałam się z Wami nią podzielić. Ot tak, bo Was lubię. :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
24 sierpnia 2013 o 14:31

Dokładnie. Bo później jest płacz i narzekanie, że tatuś dziecka był, ale się zmył, a mało tego nie płaci zasądzonych, a i tak śmiesznie niskich alimentów (przynajmniej tak wynika z poprzedniej historii Autorki). Ot, dojrzałość nastolatków. I planowanie - jak widać.

[historia]
Ocena: 25 (Głosów: 29) | raportuj
24 sierpnia 2013 o 9:45

Nie wierzę w to, że ktokolwiek byłby skłonny odesłać matkę z niemowlakiem mającego żółtaczkę do domu, tylko dlatego, że zdecydowała się rodzić w innym szpitalu czy mieście. Tak samo nie wierzę w tak jawne naciskanie na aborcję. Chyba, że lekarz niezbyt ceni sobie swoje prawo do wykonywania praktyki jak i swojej wolności. Jak dla mnie to może nie fejk, ale z pewnością grubo podkolorowana historia. Pytanie do Autorki: Dlaczego nie zgłosiłaś na policję podżegania przez lekarza do aborcji? To jest karalne. Lepiej walić smuty na piekielnych, zamiast (o ile to nie jest fake) zgłosić fakt odpowiednim służbom i uchronić inne dziewczyny przed takim rzeźnikiem. Nie docierają do mnie argumenty typu 'to było dawno' albo 'byłam młoda', wszak skoro Autorka była wystarczająco dojrzałą i odpowiedzialna, by świadomie podjąć się macierzyństwa, tak również powinna spełnić swój (wiem jak to brzmi, no ale...) obywatelski obowiązek i zgłosić sprawę tam, gdzie zgłosić się ją powinno. Tyle w tym temacie.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
22 sierpnia 2013 o 21:01

Nie bardzo jestem w stanie zrozumieć tego, kto i - w gruncie rzeczy - dlaczego minusuje tą historię. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, jak najbardziej, tylko... ... tak sobie pomyślałam, że chyba każdemu byłoby przykro / byłby oburzony i - delikatnie mówiąc - wpieniony, gdyby jakiś gościu wyżywałby się na jego babci / mamie / ulubionej, leciwej cioci. Co do zwracania uwagi komukolwiek - nie jestem zwolenniczką moralizowania, ale jednak, cholibka, nikt nie musi być przecież wolnym słuchaczem chama, który bez przekleństw i ubliżania nie byłby w stanie sklecić choćby jednego zdania. A najeżdżanie na starość to już w ogóle cios poniżej pasa. Jakby tak starsi ludzie (ba! Ogólnie ludzie) mieli przypadkiem wpływ na upływający czas. Jak to mawia moja Matula: 'Starość nie radość, MŁODOŚĆ NIE WIECZNOŚĆ, śmierć nie wesele'.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
22 sierpnia 2013 o 9:32

Wyjaśnię, chociaż myślę, że za wiele do wyjaśniania nie jest. Otóż, Edek jednego dnia stracił jakby dwie osoby. Swoją kobietę, a także poniekąd matkę, wszak ta swoim zachowaniem doprowadziła do całkowitego rozsypania się (i tak już nadwątlonej) relacji między nią a Edkiem. Trzecią osobę (czyli ojca) jakby wykluczył sam, ponieważ czuł się oszukany. Praktycznie całe jego życie w jednym momencie runęło, w każdym razie mniemam, iż tak się chłopak mógł w tamtej chwili czuć. Do tego doszedł alkohol, a ten, jak wiadomo więcej psuje niż buduje, a w efekcie Edek zawisnął z własnej woli na sznurku. Pewnie gdyby nie alkohol, chłopak zastanowiłby się nad wszystkim na zimno i do katastrofy by nie doszło - ale to tylko moje gdybanie. Dlaczego nie szukał dziewczyny? Cóż... a jak wyobrażasz sobie szukanie kogoś, z kim nie jesteś prawnie związana (czyli jesteś teoretycznie obcą osobą, żadną rodziną, żoną, mężem, bratem, siostrą, matką czy babką), kto uciekł z miasta przez wzgląd na zniszczenie życia przez osobę stricte związaną z rodziną chłopaka? Wówczas nie było internetu. Nie mam pojęcia jakie były możliwości na ówczesny czas, dotyczące poszukiwań osób zaginionych - a chciałabym zauważyć, że dziewczyna nie zaginęła, ale uciekła z WŁASNEJ WOLI. To ma przecież znaczenie. Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wszelkie wątpliwości. Pozdrawiam serdecznie!

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 24) | raportuj
21 sierpnia 2013 o 11:34

W mojej opinii piekielną jest matka chłopca. Co jak co, ale zarówno o wychowanie jak i rozwój powinni dbać rodzice. Co do logopedy, śmiem twierdzić, że kuzynka po prostu skłamała. Nie wierzę, w to, że logopeda stwierdziłby, że 'wszystko jest ok, bo inne dzieci...'.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 38) | raportuj
21 sierpnia 2013 o 10:14

Dzięki za opinię. Gdyby Twoje krytyka była konstruktywna (czyli chociażby określenie dlaczego styl historii jest wieśniacki), wzięłabym sobie ją do serca. Tak przy okazji - chętnie oceniłabym Twój styl pisania historii, tylko... jakoś nie mam możliwości. Dodaj chociaż jedną, wówczas podyskutujemy na temat stylu. :) Pozdrawiam.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 16) | raportuj
21 sierpnia 2013 o 8:49

Wobec tego usprawiedliwiasz ludzi, którzy bez żadnych uprawnień, wiedzy, praktyki i ogólnie znajomości fachu sami wykonują zabiegi (przy których obecność lekarza jest konieczna) w domu? Ciekawa jestem jak zareagowałbyś, gdyby przez lenistwo Twojej rodziny zostałbyś poddany takiemu czy innemu zabiegowi w domu, przez innego domownika w dodatku. Przecież to jest narażenie życia! Zgodziłbyś się?

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
13 sierpnia 2013 o 19:04

Osobiście umówiłabym sobie od razu termin do endokrynologa. Fakt, lepiej iść na wizytę od razu z plikiem wykonanych badań hormonalnych. W Twoim przypadku przeszłabyś się po prostu do endokrynologa dwa razy. Raz po wykaz badań do zrobienia, a drugi raz już z badaniami. Z hormonami nie jest wcale taka prosta sprawa. 'Ustawienie' ich trwa czasem latami. Przykre jest to, że wiele kobiet przypomina sobie o nich / problemach z nimi związanymi dopiero wtedy, kiedy zapragną zostać mamami.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
6 sierpnia 2013 o 10:25

Dzięki, bez Ciebie nie dowiedziałabym się, że jestem niezaradną ofiarą losu, która lubuje się w 'zamaszystych fochach'. Swoją drogą: musisz być faktycznie niezłym ekspertem, skoro na podstawie jednej historii jesteś w stanie określić innego człowieka. Ba! Nie mając z nim nawet osobiście nic do czynienia. Mam już bić pokłony, czy jeszcze się wstrzymać?

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 24) | raportuj
30 lipca 2013 o 14:07

Odpowiedzialność - niektórzy nią nie grzeszą. Swoją drogą, jak już @Pytajnik zdążył zauważyć, dobrze, że para nie zdążyła dziecka zmajstrować, wszak przy takim pojęciu dorosłości i odpowiedzialności, to nie wiem, jak to by wyglądało... Tylko psiaków szkoda. I to bardzo.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 24) | raportuj
29 lipca 2013 o 15:27

Prawda. Z tym, że w wyżej opisanym przypadku dowiedzieliśmy się o trudnej sytuacji finansowej Maćka z samego źródła. Maciek wraz ze swoją mamą skontaktowali się z nami szukając pomocy. Nie wiem, może Maciek sądził, że my mu te pieniądze po prostu damy, zamiast pomóc mu znaleźć pracę?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
29 lipca 2013 o 15:25

Gratuluję cierpliwości. :)

[historia]
Ocena: 34 (Głosów: 34) | raportuj
29 lipca 2013 o 14:56

Ja też sądzę, że niesłusznie dostał pieniądze. Tak czy inaczej, to starszy był pracodawcą Maćka, widocznie chociaż on nie chciał robić sobie z 'mordy dupy' i dotrzymał słowa. Mnie jest teraz przykro. Mimo, że nie ja osobiście tak nabruździłam, to jest mi wstyd i naprawdę nie wiem, jak mam temu starszemu w oczy spojrzeć... :(

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 16) | raportuj
26 lipca 2013 o 8:33

Cóż... wszystko ma swoje granice. I nie ważne, czy te granice narusza człowiek pełnosprawny, niepełnosprawny, starszy, młodszy, kobieta z dzieckiem czy w ciąży. W KAŻDEJ GRUPIE wiekowej, sprawnościowej i społecznej znajdą się takie osoby, które po prostu lubią zatruwać innym życie, a przy tym manifestować to kim kto jest i co posiada/ czego nie posiada. Tyle. Ot, piekielność.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 18) | raportuj
7 lipca 2013 o 8:35

@Caron, sytuacja działa się wieczorem. W momencie, kiedy opisałam to zdarzenie była prawie północ, koleżanka zasnęła, co mnie, niestety nie było dane. Usiadłam i napisałam. Tyle. @Trollita, zapoznaj się najpierw ze znaczeniem słowa plagiat. Druga kwestia: KoparkaApokalipsy zarzuciła mi plagiat bezpodstawnie. Ja nie będę udowadniać tego, że plagiatu się nie dopuściłam. Niby jak? Proponowałabym raczej, byś Ty udowodniła mi oszustwo. Btw. Książkę przeczytałam dopiero w maju, kiedy to przy okazji pobytu w Polsce ją nabyłam. Jedyne, co mogę stwierdzić to to, że nie mnie jedynej przydarzyła się taka sytuacja. Autorce książki przydarzyła się takie zdarzenie, mnie również i - jak sądzę - pewnie jeszcze garstce osób, które nie udzielają się na wszelakich forach i tym podobnych. Na przyszłość: Nie życzę sobie takich zarzutów pod moim adresem, jeżeli nie jesteś w stanie mi ich udowodnić. @abfab widocznie jestem nienormalna. Nie mogąc spać opisuję historię na piekielnych, która to zdarzyła się kilka godzin wcześniej. Cieszę się za to, że Ty jesteś normalny.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1014 15 następna »