@maat_: Nie, wychowawczyni twierdzi że jeszcze za wcześnie. Chce ją posłać na koniec trzeciej klasy, a na razie mam obserwować i pracować tak i tak. Nie zostawia mnie z tym samej.
@Xynthia: Druga klasa. I tak, uwaga w dzienniczku jest informacją dla mnie. Dziecko nie tylko jej nie odczuwa, ale nawet nie jest w stanie przeczytać (jej wychowawczyni strasznie bazgrze, anglista jeszcze gorzej). A sam fakt, że pani coś tam napisała, nie poparty niczym innym jest jak powtarzanie "tak nie wolno" bez wyciągania konsekwencji.
Komunikat "jeszcze jedna taka uwaga i będzie szlaban na TV" poskutkował tym, że odbierana ze szkoły radośnie i z satysfakcją oznajmia mi "uważałam i nie mam uwag w dzienniczku!". Więc wydaje mi się że jednak podziałało. Z tymi punktami też dobry pomysł, ale u nas w szkole tego nie ma.
@LadyDevil69: Gdzie napisałam, że moim zdaniem działa wychowawczo? Napisałam, że dawniej je stosowano. Ba, pod wieloma historiami na temat bicia można znaleźć moje komentarze, w których jasno twierdzę, że bicie dzieci jest złe. Tylko tam się jakoś nie wypowiadasz, głos zabierasz tylko wtedy, gdy masz szansę komuś dokopać.
Prawie się popłakałam po przeczytaniu o WYTŁUCZENIU XIXstowiecznej porcelany... Przecież, pomijając wartość sentymentalną i kolekcjonerską, takie rzeczy są po pierwsze piękne, po drugie dość cenne.
Ja rozumiem wiele. Nawet jestem w stanie zrozumieć, że ktoś tam coś komuś ukradł. Ale nie jestem w stanie zrozumieć, po kiego grzyba niszczyć cudzą własność? Zwłaszcza jeśli ta własność jest po prostu ładna?
Pobłażliwość władz mnie powala. To jak wmawianie wszystkim naokoło, że "to tylko dziecko, ono nie wie, że tak nie wolno". No to trzeba je, nie wiem, może NAUCZYĆ, ŻE TAK NIE WOLNO? Dziecko pogadanką, szlabanem, karą jakąś, W OSTATECZNOŚCI paskiem. A przestępcę starą klasyczną odsiadką. Albo grzywną. Albo, wg ichniejszych zwyczajów, chłostą. Niech wybiorą co wolą.
@Ophelie: A ja się nie zgodzę.
Gdy ja byłam dzieckiem Wigilia i Święta wyglądały tak, jak wielu tu opisuje - ganianina, "bo ty nic nie pomagasz" i "Święta nie są od tego, żeby odpoczywać, kobieta odpoczywa dopiero w grobie". No i niekończące się wizyty - ciotka, kuzynka z mężem i dziećmi, bracia, z czego jeden z narzeczoną - wszystkie te osoby moja matka obsługiwała w stylu "all inclusive" i wymagała ode mnie tego samego
Teraz sama "muszę" wszystko zrobić. Dokonałam rachunku sumienia i oddzieliłam to co "muszę" zrobić od tego co zrobić chcę. Nie silę się na dwanaście potraw, zresztą u "teściów" Wigilia jest raczej składkowa, każdy przyrządza kilka potraw które wychodzą mu najlepiej i wszyscy są zadowoleni. Całą pracę rozkładam sobie najmarniej na dwa tygodnie przed Świętami, żeby w Wigilię nie zaharować się do upadłego.
I dopiero teraz Święta mają dla mnie tę magię, ten czar... Gdy nie czuję przymusu.
@Xynthia: Wiesz, są dzieci i dzieci. Moja np jak się przypięła do takiej zabawki, to kilka miesięcy nie było nic innego w domu słychać. To był taki domek, co po naciśnięciu odpowiednich guziczków albo śpiewa, albo mówi wierszyk i pamiętam, że były przyciski 1-10, więc nauczyła się z niego liczyć. Odstawiła zabawkę jak już wszystkie wierszyki i piosenki znała na pamięć.
@metaxa: Przytoczę pewną sytuację:
Jest sobie kobieta prowadząca rodzinę zastępczą. Trafiła do niej trzylatka, która nie miała prawie żadnych własnych rzeczy, więc pani zabrała ją do marketu na zakupy.
Światła, ludzie, hałas, kolory, widoki - dziecko dostało histerii tak potężnej, że ogarnęło się dopiero w domu. Bo matka z nią do sklepu nie chodziła. Zostawiała ją wtedy zawsze z ojcem.
To nie jest wyprawa w Himalaje. To są zakupy, czynność którą niektórzy z nas wykonują codziennie. Jedna z najnormalniejszych czynności, jakie należy wykonywać. Nie oswajanie dziecka z takimi rzeczami sprawia, że gdy się wreszcie z tym zetknie, będzie to dla niego szokiem.
Brałam córkę na zakupy od berbecia. Jakoś się nie uskarżała, ba, teraz gdy robię zakupy jak jest w szkole często wyraża niezadowolenie z tego powodu...
@mesing: Wytnie?
Silna burza w moim rodzinnym mieście. Z drzewa ułamał się naprawdę konkretny konar i spadł na miejsce, gdzie zazwyczaj parkują rodzice odwożący dzieci do przedszkola. Parking na szczęście był pusty...
Wezwano straż pożarną, uprzątnęli konar, dyrektorka pokazuje im palcem "A tamta gałąź to też się trzyma na słowo honoru, widzi pan? Ciachnąć ją od razu, co macie dwa razy przyjeżdżać..."
Strażak na to z rozbrajającym spokojem "E, jak spadnie to się przyjedzie."
Na szczęście przedszkole jest miejscem mocno sfeminizowanym, w starciu z trzema babami strażak był bez szans i ogarnął tę gałąź...
@Bryanka: Ja zawsze chciałam właśnie skromną w 2-3 kolorach, a babcia upierała się przy zawieszeniu WSZYSTKICH bombek jakie mieliśmy. Choinka nie była nawet jarmarczna, była po prostu przeładowana. I oczywiście to ja nie miałam gustu, gust miała tylko babcia.
@Balbina: Moja rodzina odsądzała mnie od czci i wiary, gdy puszczałam 6letnią córkę samą do sklepu... Sklep widziałam z okna, a do przejścia był kawałeczek chodnikiem.
Nienawidzę wypasionych prezentów dla dzieci... Przecież to są Święta, a nie zawody "kto kupi droższe badziewie"!
Sama własnej córce podłożę pod choinkę książkę i chyba jakąś niewielką maskotkę. Od mojego brata dostała już "perfumy". Czy reszta rodziny coś jej sprezentuje - nie wiem i nie oczekuję tego. Jeśli już, zapewne będzie to właśnie jakiś drobiazg... Bo przecież nie o prezenty tak naprawdę chodzi!
Jeśli dzieci w Twojej rodzinie nie doceniają drobnych prezentów, to są wychowywane na nieszczęśliwych dorosłych. Obawiam się, że nie będą umiały w przyszłości cieszyć się z małych rzeczy, będą oczekiwać od życia jakichś niesamowitych przyjemności...
@maszRPG: Widziałam takie akcje, dojeżdżając całe lata do szkoły pociągiem. Godzina mniej więcej 15:20 - pociąg do Łowicza przez Sochaczew (wtedy jeszcze tak jeździły) - nabity jak kałasznikow. Godz. 15:30 - pociąg do Sochaczewa - niemal pusty.
Kluczowe tutaj jednak były słowa "Łowicz przez Sochaczew" - ludzie z tego pierwszego pociągu w większości jechali właśnie do miejscowości położonych za Sochaczewem i ten następny ich nie urządzał...
@Pattwor: Mnie bicie nauczyło jednego - jak dorosły nie ma argumentów, to łapie za pasek.
Na takiej zasadzie biła mnie mama i babcia. Zabrakło argumentów, a w wieku nastu lat nie uznawałam już za argument "bo ja tak chcę!"? Pasek, listewka, laczek, otwarta dłoń. Nie mocno, jedno-dwa uderzenia, żeby "pokazać gówniarze gdzie jej miejsce". Często przy moim młodszym rodzeństwie, a potem zdziwienie, że nie wzbudzam w nich szacunku...
@PaniMasztalska: Może jestem dziwna, ale nie sprałabym za coś takiego dziecka. Za bardzo bym się śmiała, żeby być w stanie unieść rękę...
Za narażanie siebie bym zamknęła w klatce do pełnoletności, ale za takie durne żarty?
@miyu123: Nie, gdyby rower nie ucierpiał, konsekwencją byłoby zadośćuczynienie w jakiś sposób. Pytanie było o TĘ konkretną sytuację. Poza tym...
No cóż, jeśli ktoś naśmiewa się z rówieśnika, musi się liczyć z konsekwencjami. Gdyby cała sprawa ograniczyła się do "ja się z niego śmiałem, on mi przyłożył", załatwiłabym sprawę nie z dzieckiem, a z rodzicami tego drugiego. "Ja dam karę mojemu, bo nie wolno bić, a wy wyjaśnijcie swojemu, co zrobił źle."
@Schwanz:
1) Zobowiązanie do odkładania kieszonkowego aż uzbiera tyle, żeby odkupić koledze rower + przeproszenie kolegi.
2) Nie byłaby to tak naprawdę kara, tylko logiczna konsekwencja dokonanego czynu.
3) Uważam, że po czymś takim moje dziecko miałoby większy szacunek do czyjejś własności.
A teraz pytanie odbijające: Jak wyjaśniłbyś dziecku, że to co zrobiło jest złe, ale zachowanie kolegi też nie jest ok i że ludzi nie ocenia się po tym co mają? Bo autor historii został potraktowany jak jedyny winny, a został do pewnego stopnia sprowokowany (do pewnego stopnia, bo uważam utopienie roweru za gruuubą przesadę).
@maat_: Nie, wychowawczyni twierdzi że jeszcze za wcześnie. Chce ją posłać na koniec trzeciej klasy, a na razie mam obserwować i pracować tak i tak. Nie zostawia mnie z tym samej.
@Xynthia: Druga klasa. I tak, uwaga w dzienniczku jest informacją dla mnie. Dziecko nie tylko jej nie odczuwa, ale nawet nie jest w stanie przeczytać (jej wychowawczyni strasznie bazgrze, anglista jeszcze gorzej). A sam fakt, że pani coś tam napisała, nie poparty niczym innym jest jak powtarzanie "tak nie wolno" bez wyciągania konsekwencji. Komunikat "jeszcze jedna taka uwaga i będzie szlaban na TV" poskutkował tym, że odbierana ze szkoły radośnie i z satysfakcją oznajmia mi "uważałam i nie mam uwag w dzienniczku!". Więc wydaje mi się że jednak podziałało. Z tymi punktami też dobry pomysł, ale u nas w szkole tego nie ma.
@LadyDevil69: Gdzie napisałam, że moim zdaniem działa wychowawczo? Napisałam, że dawniej je stosowano. Ba, pod wieloma historiami na temat bicia można znaleźć moje komentarze, w których jasno twierdzę, że bicie dzieci jest złe. Tylko tam się jakoś nie wypowiadasz, głos zabierasz tylko wtedy, gdy masz szansę komuś dokopać.
@pchlapchlepchla16: Miałam wspomnieć, że dawniej leczono to paskiem, ale nie chciałam przedłużać historii.
Dlaczego dziecko ubiera się w Smyku? Bo za mało płacisz, żeby było nas stać na Chanel i Burberry!
@Crannberry: Troglodyci, małpy człekokształtne. I my ich mamy przyjmować, bo oni tacy biedni są...
Prawie się popłakałam po przeczytaniu o WYTŁUCZENIU XIXstowiecznej porcelany... Przecież, pomijając wartość sentymentalną i kolekcjonerską, takie rzeczy są po pierwsze piękne, po drugie dość cenne. Ja rozumiem wiele. Nawet jestem w stanie zrozumieć, że ktoś tam coś komuś ukradł. Ale nie jestem w stanie zrozumieć, po kiego grzyba niszczyć cudzą własność? Zwłaszcza jeśli ta własność jest po prostu ładna? Pobłażliwość władz mnie powala. To jak wmawianie wszystkim naokoło, że "to tylko dziecko, ono nie wie, że tak nie wolno". No to trzeba je, nie wiem, może NAUCZYĆ, ŻE TAK NIE WOLNO? Dziecko pogadanką, szlabanem, karą jakąś, W OSTATECZNOŚCI paskiem. A przestępcę starą klasyczną odsiadką. Albo grzywną. Albo, wg ichniejszych zwyczajów, chłostą. Niech wybiorą co wolą.
@Ophelie: A ja się nie zgodzę. Gdy ja byłam dzieckiem Wigilia i Święta wyglądały tak, jak wielu tu opisuje - ganianina, "bo ty nic nie pomagasz" i "Święta nie są od tego, żeby odpoczywać, kobieta odpoczywa dopiero w grobie". No i niekończące się wizyty - ciotka, kuzynka z mężem i dziećmi, bracia, z czego jeden z narzeczoną - wszystkie te osoby moja matka obsługiwała w stylu "all inclusive" i wymagała ode mnie tego samego Teraz sama "muszę" wszystko zrobić. Dokonałam rachunku sumienia i oddzieliłam to co "muszę" zrobić od tego co zrobić chcę. Nie silę się na dwanaście potraw, zresztą u "teściów" Wigilia jest raczej składkowa, każdy przyrządza kilka potraw które wychodzą mu najlepiej i wszyscy są zadowoleni. Całą pracę rozkładam sobie najmarniej na dwa tygodnie przed Świętami, żeby w Wigilię nie zaharować się do upadłego. I dopiero teraz Święta mają dla mnie tę magię, ten czar... Gdy nie czuję przymusu.
@nyktimene: Rano? Ja bym nie zasnęła :D
@Xynthia: Wiesz, są dzieci i dzieci. Moja np jak się przypięła do takiej zabawki, to kilka miesięcy nie było nic innego w domu słychać. To był taki domek, co po naciśnięciu odpowiednich guziczków albo śpiewa, albo mówi wierszyk i pamiętam, że były przyciski 1-10, więc nauczyła się z niego liczyć. Odstawiła zabawkę jak już wszystkie wierszyki i piosenki znała na pamięć.
@metaxa: Przytoczę pewną sytuację: Jest sobie kobieta prowadząca rodzinę zastępczą. Trafiła do niej trzylatka, która nie miała prawie żadnych własnych rzeczy, więc pani zabrała ją do marketu na zakupy. Światła, ludzie, hałas, kolory, widoki - dziecko dostało histerii tak potężnej, że ogarnęło się dopiero w domu. Bo matka z nią do sklepu nie chodziła. Zostawiała ją wtedy zawsze z ojcem. To nie jest wyprawa w Himalaje. To są zakupy, czynność którą niektórzy z nas wykonują codziennie. Jedna z najnormalniejszych czynności, jakie należy wykonywać. Nie oswajanie dziecka z takimi rzeczami sprawia, że gdy się wreszcie z tym zetknie, będzie to dla niego szokiem. Brałam córkę na zakupy od berbecia. Jakoś się nie uskarżała, ba, teraz gdy robię zakupy jak jest w szkole często wyraża niezadowolenie z tego powodu...
@mesing: Wytnie? Silna burza w moim rodzinnym mieście. Z drzewa ułamał się naprawdę konkretny konar i spadł na miejsce, gdzie zazwyczaj parkują rodzice odwożący dzieci do przedszkola. Parking na szczęście był pusty... Wezwano straż pożarną, uprzątnęli konar, dyrektorka pokazuje im palcem "A tamta gałąź to też się trzyma na słowo honoru, widzi pan? Ciachnąć ją od razu, co macie dwa razy przyjeżdżać..." Strażak na to z rozbrajającym spokojem "E, jak spadnie to się przyjedzie." Na szczęście przedszkole jest miejscem mocno sfeminizowanym, w starciu z trzema babami strażak był bez szans i ogarnął tę gałąź...
@Bryanka: Ja zawsze chciałam właśnie skromną w 2-3 kolorach, a babcia upierała się przy zawieszeniu WSZYSTKICH bombek jakie mieliśmy. Choinka nie była nawet jarmarczna, była po prostu przeładowana. I oczywiście to ja nie miałam gustu, gust miała tylko babcia.
@Balbina: Moja rodzina odsądzała mnie od czci i wiary, gdy puszczałam 6letnią córkę samą do sklepu... Sklep widziałam z okna, a do przejścia był kawałeczek chodnikiem.
Nienawidzę wypasionych prezentów dla dzieci... Przecież to są Święta, a nie zawody "kto kupi droższe badziewie"! Sama własnej córce podłożę pod choinkę książkę i chyba jakąś niewielką maskotkę. Od mojego brata dostała już "perfumy". Czy reszta rodziny coś jej sprezentuje - nie wiem i nie oczekuję tego. Jeśli już, zapewne będzie to właśnie jakiś drobiazg... Bo przecież nie o prezenty tak naprawdę chodzi! Jeśli dzieci w Twojej rodzinie nie doceniają drobnych prezentów, to są wychowywane na nieszczęśliwych dorosłych. Obawiam się, że nie będą umiały w przyszłości cieszyć się z małych rzeczy, będą oczekiwać od życia jakichś niesamowitych przyjemności...
@Bryanka: Oj znam to...
@PaniMasztalska: Przyszedł do nas z postawą "jakżeś mówiła że zadzwonisz to zadzwoń już teraz natychmiast!".
@maszRPG: Widziałam takie akcje, dojeżdżając całe lata do szkoły pociągiem. Godzina mniej więcej 15:20 - pociąg do Łowicza przez Sochaczew (wtedy jeszcze tak jeździły) - nabity jak kałasznikow. Godz. 15:30 - pociąg do Sochaczewa - niemal pusty. Kluczowe tutaj jednak były słowa "Łowicz przez Sochaczew" - ludzie z tego pierwszego pociągu w większości jechali właśnie do miejscowości położonych za Sochaczewem i ten następny ich nie urządzał...
Padłam przy kolesiu, który chciał transportować meblościankę metrem :D
@Pattwor: Mnie bicie nauczyło jednego - jak dorosły nie ma argumentów, to łapie za pasek. Na takiej zasadzie biła mnie mama i babcia. Zabrakło argumentów, a w wieku nastu lat nie uznawałam już za argument "bo ja tak chcę!"? Pasek, listewka, laczek, otwarta dłoń. Nie mocno, jedno-dwa uderzenia, żeby "pokazać gówniarze gdzie jej miejsce". Często przy moim młodszym rodzeństwie, a potem zdziwienie, że nie wzbudzam w nich szacunku...
@PaniMasztalska: Może jestem dziwna, ale nie sprałabym za coś takiego dziecka. Za bardzo bym się śmiała, żeby być w stanie unieść rękę... Za narażanie siebie bym zamknęła w klatce do pełnoletności, ale za takie durne żarty?
@miyu123: Nie, gdyby rower nie ucierpiał, konsekwencją byłoby zadośćuczynienie w jakiś sposób. Pytanie było o TĘ konkretną sytuację. Poza tym... No cóż, jeśli ktoś naśmiewa się z rówieśnika, musi się liczyć z konsekwencjami. Gdyby cała sprawa ograniczyła się do "ja się z niego śmiałem, on mi przyłożył", załatwiłabym sprawę nie z dzieckiem, a z rodzicami tego drugiego. "Ja dam karę mojemu, bo nie wolno bić, a wy wyjaśnijcie swojemu, co zrobił źle."
@PaniMasztalska: Aha, to tak jak Mój w dzieciństwie zapomniał otworzyć drzwi i wszedł do salonu przez szybę... Też dostał lanie :D
@Crannberry: Dziecko, które słyszy, że jest potworem, staje się potworem. Tyle w temacie.
@Schwanz: 1) Zobowiązanie do odkładania kieszonkowego aż uzbiera tyle, żeby odkupić koledze rower + przeproszenie kolegi. 2) Nie byłaby to tak naprawdę kara, tylko logiczna konsekwencja dokonanego czynu. 3) Uważam, że po czymś takim moje dziecko miałoby większy szacunek do czyjejś własności. A teraz pytanie odbijające: Jak wyjaśniłbyś dziecku, że to co zrobiło jest złe, ale zachowanie kolegi też nie jest ok i że ludzi nie ocenia się po tym co mają? Bo autor historii został potraktowany jak jedyny winny, a został do pewnego stopnia sprowokowany (do pewnego stopnia, bo uważam utopienie roweru za gruuubą przesadę).