Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Goszka

Zamieszcza historie od: 10 czerwca 2011 - 20:19
Ostatnio: 14 kwietnia 2015 - 13:44
Gadu-gadu: 3563781
  • Historii na głównej: 36 z 77
  • Punktów za historie: 34849
  • Komentarzy: 473
  • Punktów za komentarze: 3406
 
[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 29) | raportuj
17 września 2012 o 0:14

jedenastka jest taka dwuznaczna...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
16 września 2012 o 13:50

Maupo: ja swoich kotow na wsi tez nie badalam u weterynarza pod katem plci. Dostawaly tylko szczepienia i tabletki na odrobaczenie. Pomijam juz fakt, ze rzecz dziala sie dawno, na podlubelskiej wsi - tam byla, jest inna mentalnosc, malo kogo zwyczajnie stac na taki luksus jak dbanie o kota. A co do tego, ze nie poznal kota - jak pisalam, wszystkie z tego miotu byly czarne. To raz. A dwa - pan, w srednim wieku, prawdopodobnie niedowidzial. I podobnie - malo kogo bylo stac na okulary i wizyte u okulisty; podobne dzialania podejmowano, kiedy problemy ze wzrokiem byly naprawde nie do wytrzymania. Nie dziwie sie wiec, ze kota nie rozpoznal - zwlaszcza ze kot sluzyl do lapania myszy, a nie jako towarzysz zycia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 września 2012 o 13:45

Casey: napisałam wyżej. Zostały u nas. Nie bylo na nie chetnych. Ich mama zamieszkala z moim bratem, podrzucona kotke tez tam odwieziono.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
15 września 2012 o 16:45

Smeg: komentarz, ze zwierzaki sie sterylizuje, dostal oceny ujemne, bo tlumaczylam wczesniej, czemu nie wysterylizowano kotki. Po prostu, przybyla do nas jako ciezarna i sie nia zajelismy. Nie bylo innego wyjscia, zblizala sie zima. A ona najwyrazniej zostala porzucona. A ze nie chcielismy juz kociat, po prostu ja oddalismy - bratu, gdzie mieszkala do konca zycia. Kot, ktory mieszka na wsi, a szczur, kompletnie uzalezniony od wlasciciela, to troche inna historia.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 września 2012 o 15:46

myślę, ze ta dyskusja jest zbędna. Ty byś nie dała kota. Mój tata dał. Nie to jest głównym motywem tej historii, tylko piekielność mężczyzny, który oskarżał kogos o podmienienie kota, a wczesniej - nie posluchal rad osob, ktore pomoglyby mu odcztytac plec zwierzecia.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 5) | raportuj
15 września 2012 o 15:38

Reszka: no cóż, pan jednak przeraził się wizją kociąt dwa razy w roku albo wydatku na sterylizację. I tacy są ludzie. Nie wiem, czy to bieda czy brak uczuć. A może i jedno i drugie. A może fakt, ze na wsi nie dba sie na ogol o kocie uczucia. Karmi sie go, zima zatrzymuje w domu/piwnicy, zeby nie zamarzl; niektorzy szczepia i kupuja karmy. I to jest traktowane jako dziwactwo. Porzucil? - oddal ja moim rodzicom. Czy wsrod Was, krytykujacych, nie ma nikogo, kto oddal zwierze? bo dziecko ma alergie, bo wyjazd, bo cos tam?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 września 2012 o 15:38

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
15 września 2012 o 15:23

Gdyby wiedział, ze to kotka, nie wzialby jej. Gdyby posluchal zdania taty co do plci futrzaka, uniknalby przykrej sytuacji. Pan byl przedstawicielem grupy: ja sie znam lepiej. Kiedy wyszlo, ze jednak nie mial racji, oskarzyl tate o kradziez kota i podrzucenie mu kotki. Czemu mu kota dalismy? powtarzam, kotką opiekowal sie dobrze (kiedy jeszcze myslal, ze to kot). Nie bala sie ludzi, nie byla bita, a wrecz przeciwnie: zadbana, lagodna. Najwidoczniej nie chcial kotki, zeby nie zajmowac sie jej dziecmi (te kilkanascie lat temu na wsiach lubelszczyzny jeszcze naprawde malo kto slyszal o sterylizacji i kastracji). Kiedy tylko sie zorientowal co do jej plci, nie wyrzucil stworzenia, przyniosl do nas i ja, i male. W sumie to wszystko w miare dobrze swiadczy o jego humanitarnym podejsciu do zwierzat. Co do inteligencji - nie bede sie wypowiadac.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 września 2012 o 15:25

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
15 września 2012 o 15:14

Tłumaczyłam już... jedna kotka przybłąkała się ciężarna. Urodziła u nas i male zostaly. Nie z naszej winy nagle stalismy sie wlascicielami gromady kotow.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 września 2012 o 15:15

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
15 września 2012 o 14:57

Catgirl: hm, w takim razie trzeba by było przeprowadzać badania kandydata na opiekuna kota jak w ośrodku adopcyjnym dla dzieci (choc i ośrodki czasem zawodzą). Ten nie, bo idiota, ten nie, bo bierze już czwartego kota, ten nie, bo ma małe dzieci i pewnie będą męczyć futrzaka. Idąc tym trybem myślenia, moi rodzice zostaliby z kupą kociaków, którymi też by sie nie zajęli należycie ze względu na brak funduszy. Ewentualnie koty przestałyby być szczepione przeciwko wściekliźnie, nikt by ich nie odrobaczał i nie kupował karmy, bo zwyczajnie by nie wystarczyło pieniędzy. I co? tak by było lepiej?

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 15 września 2012 o 14:57

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 15) | raportuj
15 września 2012 o 14:39

mylisz się. Kotka, ktora przyniosl, byla zadbana, nie bala sie ludzi. To, że ktos jest klotliwy albo po prostu glupi, nie oznacza, ze nie troszczy sie o zwierzeta.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 15 września 2012 o 14:40

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 14) | raportuj
15 września 2012 o 14:33

nie rozumiesz... nie było nas stać na utrzymywanie tylu kotów. Kotka, od której pochodziły kociaki, przybłąkała się już ciężarna i u nas urodziła. Potem brat ją zabrał do siebie, kiedy już wychowała małe. Małe oddaliśmy, zostały dwa. I tu nagle zwala się obowiązek zajęcia się następna kotka z małymi! tata oddał jednego kota, bo wiedział, że pan, mimo iz klotliwy, kotem sie zajmie dobrze. A nas bylo po prostu nie stac na taką gromadkę. Potem tę kotke również oddano do brata, jej kocięta z nam zostały - mieliśmy łącznie pięć czy sześć kotow wówczas.

[historia]
Ocena: 39 (Głosów: 39) | raportuj
15 września 2012 o 10:41

gdybym ja pomyślała, że ktoś próbuje mnie poderwać, ale nie miałabym pewności, nie wyskakiwałabym z odrzuceniem, choćby po to, żeby nie zrobić z siebie idiotki.

[historia]
Ocena: 23 (Głosów: 31) | raportuj
14 września 2012 o 21:11

Minus25 - naprawdę? nie kojarzę żadnej takiej historii, a często tu bywam...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
13 września 2012 o 7:19

papierek? a skąd... przeciez bylysmy tak blisko, ze nawet o tym nie pomyslalam... moze odda, jesli nie calosc od razu, to w ratach...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
27 sierpnia 2012 o 17:31

Gdybyś zobaczyła, jak go biją - faktycznie, nic. Ale mogłabyś chociaż zadzwonić po pomoc, stojąc w pewnym oddaleniu, gdyby już go zostawili, udzielić pierwszej pomocy, cokolwiek. No i telefon na policje z informacją, że Twojego chłopaka biją, tu i tu, byłby może wiarygodniejszy. A w domu? cóż w domu można, oprócz dzwonienia? A gdyby zmarł, bo leżał tam po pobiciu i nikt do niego nie podszedł? Ze mną wówczas koledzy poszli, północ, nie północ. I nie chodzi o bycie Xenną czy obwinianie wszystkich dookoła. Chodzi o pomoc, za wszelką cenę, kochanej osobie. Za wszelką cenę.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
26 sierpnia 2012 o 22:10

gdyby mój chłopak był w takiej sytuacji, wzięłabym ojca, kolegę, sąsiada, kogokolwiek, a w ostateczności sama ruszyła na pomoc. Wiem, że strach, ale gdyby na przykład wtedy się wykrwawiał? gdyby leżał i potrzebował pomocy? Ok, jestem bezpieczna i łatwo mi mówić, ale zapewniam, że miałam sytuację podobną do Twojej - mój były chłopak również ze mną rozmawiał, idąc, ale nagle rozległ się dziwny dźwięk, przerwało się połączenie i on już nie odbierał. Od razu zabrałam dwóch kolegów i pobiegliśmy go szukać (idąc do mnie, miał do przejścia tylko dwie ulice). Okazało się, że telefon upadł mu na ziemię... wiem jednak, że gdybym była sama, też bym pobiegła. W takich chwilach liczył się tylko on.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
23 sierpnia 2012 o 11:47

Bezlimitu: smutne życie? A co to ma do historii? Yuzu: to nie ja jestem naiwna, ze podalam tel. , tylko pajac, zadreczajacy mnie niesmacznymi smsami i propozycjami w nich zawartymi. Sugrujesz, ze na maila by tego samego nie wypisywali?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
22 sierpnia 2012 o 16:55

aha, i jeszcze jedno: doskonale wiem, że moja wypowiedź zostanie zminusowana, choćby przez samą autorkę (któż lubi być przyłapywany na kłamstwie?), mimo wszystko jednak apeluję: Little_Big_Heart, przestań zmyślać i pisać tak łzawo...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
22 sierpnia 2012 o 16:37

nie wiem, dlaczego Klexx jest minusowany. Wytknął autorce błąd, czym w dużej mierze podważył jej wiarygodność (wybacz, Little_Big_Heart, taka pomyłkę trudno tłumaczyć szokiem, dla mnie jest dowodem kłamstwa; a odpowiadając na Twoje pytanie, po co miałabys zmyślać, odpowiadam: nie wiem, po co ludzie kłamią, po co Ty kłamiesz, może z nudów, może z potrzeby zaistnienia) i ten komentarz wydaje się rozsądny i jasny. Ode mnie plus.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 sierpnia 2012 o 11:43

mimo wszystko, uwazam, ze autorka dobrze zrobila, informujac otocznie o alergii, a co za tym idzie, o leku - przeciez w razie uzadlenia mozna jej szybciej pomoc, jesli wszyscy wiedza o uczuleniu. Sama majac tego typu problemy, wspominam o tym nowo poznanym osobom przy okazji, mimochodem, po prostu w trosce o wlasne bezpieczenstwo (jesli uzadli, natychmiast pogotowie).

[historia]
Ocena: -4 (Głosów: 16) | raportuj
27 lipca 2012 o 13:10

zgadzam się z kobietąprzed40. Ja bym jednak powiedziała "szczęść Boże"; no, pewnie nie całowalabym ręki, ale zachowała elementarną uprzejmość. Bo teściowie, bo obcy, starszy czlowiek, bo gość. A to, co zrobiła autorka, kojarzy mi sie z dziecinnym buntem, dziecinną potrzebą manifestacji poglądów.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
13 lipca 2012 o 18:13

ciezko mi polemizowac z Twoja opinia - Ty uwazasz tak, ja inaczej. Niemniej jednak sprobuje - bloga nie pokazuje znajomym. Kolezaka byla wyjatkiem, bo chcialam to wyslac na konkurs. Podkreslilam: to fikcja, moje zycie jest tam mocno ubarwione, zwlaszcza w czern. Choroby psychicznej nie dopatrzylam sie u siebie, nie dopatrzyli sie inni, w zyciu nie mialam halucynacji, a boje sie jedynie samotnosci i tego, co po smierci - czyli chyba jak kazdy. W kazdym razie, to, co pisaliscie wszyscy, sporo mi dalo do myslenia. I za to, jak juz napisalam, dziekuje.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 lipca 2012 o 8:59

do mnie pisali na PW, do uzytkoniczki wyzej chyba tez...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 lipca 2012 o 17:59

jakiś czas temu opisałam historię o panu, który był upokarzany ze względu na fakt, że sprzedawał ziemniaki, dzwoniąc domofonem. Napisała do mnie redaktorka Onetu na PW, że będzie artykuł o tym i czy może wykorzystać moj tekst. Podałam jakieś tam dane, zgodzilam sie, tekst opublikowano. Być moze autorka tej historii miala taka sama sytuacje? http://www.polandina.pl/pl/m/events/400/,rolnik_domokrazca - link do opublikowanej. Moja historia jest na profilu.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 12 lipca 2012 o 18:02

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
11 lipca 2012 o 16:58

Przeczytałam Wasze opinie i dziś zastanawiałam sie poważnie nad tym, co pisaliście. Czy ubarwianie swojego życia w necie jest żałosne? nie wiem, mi się wydaje, że nie. Zawsze chciałam stworzyć portret osoby chorej psychicznie, niepoczytalnej - jest to dla mnie temat frapujący, ciekawy. W notkach faktycznie nie ma wzmianki, że to fikcja, ale jeśli czytać dokladniej, latwo to wylapac - osoba ta od paru lat probuje popelnic samobojstwo, i nic; raz pisze, ze nie pracuje, raz opiekuje sie dzieckiem - rzeczywistosc pomieszana jest z fikcją (w załozeniu mialo to wygladac na halucynacje). Pokazujac bloga Monice czy komukolwiek innemu mowie, ze pewne fakty sie zgadzaja, ale w wiekszosci to falsz. Falsz, ktory tworze z pasji, potrzeby pisania, potrzeby odreagowania. Macie po czesci duzo racji, po zastanowieniu jestem sklonna to przyznac. Musze tez powiedziec, ze nigdy nie patrzylam na to w ten sposob, nie sadzilam, ze ktokolwiek moglby uwierzyc w to, co pisze. Ale faktycznie, nauczona tym dowswiadczeniem, bloga nie pokazuje znajomym. A juz na pewno nikomu, z kim pracuje. Podsumowujac - dziekuje za zwrocenie uwagi na fakt, ze ktos moze mnie identyfikowac z Niepoczytalna. Wczesniej naprawde nie patrzylam na to w ten sposob, wychodzac z zalozenia, ze prywatne zapiski w ogole nie powinny wplywac na zawodowy wizerunek

« poprzednia 1 24 5 6 7 8 9 10 11 12 13 1418 19 następna »