Profil użytkownika
Goszka ♀
Zamieszcza historie od: | 10 czerwca 2011 - 20:19 |
Ostatnio: | 14 kwietnia 2015 - 13:44 |
Gadu-gadu: | 3563781 |
- Historii na głównej: 36 z 77
- Punktów za historie: 34849
- Komentarzy: 473
- Punktów za komentarze: 3406
Smokku, nie wiem. Nie mam pojęcia. Wiem, że są dwie strony medalu, że moim opiniom można wiele zarzucić: dokarmianie żebraków podwaja ich ilość, to może naciągaczka i tak dalej. Zdaję sobie z tego sprawę. Może i była w tym Caritasie, może dostała jedzenie, może było za mało, może jej z jakichś przyczyn odmówiono wsparcia. Dla mnie rzecz jest prosta: jeśli ktoś prosi o jedzenie, którym dysponuję, daję. Bo inaczej uwiera mnie sumienie, moralność, czy co tam jeszcze.
myślę, że jeśli podchodzi staruszka o kuli i chce kawałek pizzy, to oddałabym bez zmrużenia oka. Z szacunku dla starości, kalectwa. I nie mogłabym jeść, wiedząc, że obok jest ktoś głodny. I wolalbym kupić jej cokolwiek, bo 20 złotych mnie nie zbawi, niż myśleć, że może odesłałam z kwitkiem naprawdę potrzebującego.
No nie wierzę. Rozstajecie się, zrywacie zaręczyny, bo kopnąłeś jej psa? co to? yafud?
ale jaka tu piekielność? byli lepsi, więc mają większe szanse. Proste, normalne, niepiekielna. Tobie też nikt nie bronił udziału w olimpiadach...
Moim zdaniem, interpretacja mocno naciągana. Profesor postawił lepszą ocenę, bo obejrzał dziewczynę wyzywająco ubraną? Nie skomentuję nawet idei ubierania się w ten sposób, by coś zyskać, ale moim zdaniem, wykładowca po prostu, jak większość promotorów, wymagał drobnych poprawek "bo tak". Spotykałam wielu takich - często nawet nie sprawdzali poprawek, jeśli widzieli, że rzecz była już wcześniej zrobiona dobrze. Ale coś zarzucić jej musieli, cos kazać zmienić. Zawsze
a ja z innej beczki... kobieta nie mówiła o Bogu, sugerując, że seks tylko po ślubie. Mówiła o moralności i potrzebie zasad. Być może ciężko to rozgraniczyć nastolatce, ale zasady moralne to nie zawsze to samo, co zasady religijne. I nie wiem, jak ta kobieta pojmowała moralność, nie wiem, jak Ty ją pojmujesz. I nie chcę prawić kazań, bo sama się czasem gubię w tym, co dobre, a co złe, a uniwersalna zasada, jaką się kieruję w życiu (nikomu nie szkodzić), po prostu próbuję zwrócić uwagę na ten szczegół. I, ilekroć mam przyjemność prowadzenia zajęć z młodzieżą, też zachęcam ich do wstrzemięźliwości, wiedząc doskonale, że spora część i tak nie posłucha. Po prostu wiem, ile krzywdy można sobie wzajemnie narobić seksem, zanim pojawi się miłość.
a ja pozwolę sobie wtrącić coś może nie na temat, ale to zbyt mało, by pisać historię. Otóż mimo iż wynajmuje pokój w Lublinie, pomieszkuję z przyjacielem w Turce za miastem. U siebie paliłam w mieszkniu i nikomu to nie przeszkadzało. U niego też palę, siedząc w kuchni, w otwartym oknie. Ostatnio zaczepiła nas sąsiadka, z pretensją, że palimy, że ona czuje dym na klatce i, uwaga, kwiatki jej przez to więdną.
tu nie czerń była powodem "napaści" tylko to, że nie wpuściłam pani po pierwszym ataku. Tak sądzę. O czerni wspomniała na samym końcu, kiedy jej po prostu argumentów zabrakło
Lindsaydragon, każdy może się źle poczuć. I oczywiście, przepuściłabym tę kobietę, gdyby poprosiła. Gdybym ją w ogóle zauwazyła, zanim mnie stuknęła. Ale po tym ataku nie miałam już na to najmniejszej ochoty, wybacz. A po jej komentarzu na temat moich dzieci - to już nic by mnie nie ruszyło z miejsca.
Smokku, jakkolwiek lubię Twoje historie i cenię Twoje komentarze, ten uważam za z lekka bezzasadny. Ubioru quasi-metalowego u mnie próżno szukać, chyba że za takowy uzna się czarną sukienkę, czarny sweterek, szpilki, łancuszek, kolczyki - wkręty i czarną obrączkę. I nie jest to bynajmniej spowodowane gustami muzycznymi. A i wiek już mój nie sprzyja manifestacjom.
Kopnąć wózek? i uderzyć tamtą kobietę albo dziecko? już bym wolała przytrzymać go ręką, ale pani atakowała tylko wtedy, gdy się odwracałam. Nie, Kasan, wybacz, ale nie będę się wdawała w - było nie było - bójki w sklepie, gdzie chodzę codziennie.
kobieto, błagam, powiedz, że żartowałaś z tą prośbą o tort o drugiej w nocy, kierowaną do faceta pracującego cały dzień... albo że to była kokieteria, żeby pokazać, jakiego fajnego partnera masz...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 13 maja 2013 o 13:24
Lordsharper: litości, no...
nadal nie rozumiem, za co została wyrzucona ze szkoły. Z tego, co wiem, wydalić ucznia jest dość trudno
Historia piekielna, owszem. Ale oburzenie, uważam, powinno być takie samo, gdyby pan wepchnął się przed każdego. Że pani była w ciąży? Skoro poszła do sklepu, to widocznie miała siłę.
Słuchajcie! Pan napisał dziś do mnie ponownie, po ponad 12 godzinach milczenia! SMS o treści: "chciałem wcześniej bo się źle czułem". Sądzę, że to odpowiedź na moje wczorajsze pretensje, że zmienianie godziny tak często jest niepoważne, podobnie jak pisanie do obcej osoby: bądź, dasz radę, czekam. Popatrzcie, jakie ciężkie choroby po ludziach chodzą, aż zapominają słów przepraszam, proszę, że już nie wspomnę o formach grzecznościowych...
Masz rację. Tak, teraz jestem pewna, że pan miał jakieś niejasne zamiary. Za pierwszym razem wzięłam pod uwagę przypadek (komuż z nas coś nagle nie wypadło? Kto nie musiał odwołać spotkania w ostatniej chwili choć raz?), za drugim - niefortunne sformułowanie (pan mieszkał niedaleko, ja na Lwowskiej, on na Czwartku w Lublinie). Dopiero dziś upewniłam się, że tu coś mocno nie gra. I zakończyłam współpracę.
Bryanka: jeszcze kolegę skrytykowała, przy pacjentce. A gęba lekarza była tłusta, i, w domysle, brzydka. Ach, ileż twórczości literackiej, ileż przygód wyimaginowanych się tu marnuje
ale co w tym dziwnego, że Twoja mama jest tak długo poza domem? Wybrała to miejsce chyba dobrowolnie, nikt tam jej na siłę nie ciągnął ani siłą nie trzyma? Naprawdę, to nie jest jakaś godna pożałowania sytuacja, zapewniam. Ps. regularnie, pięć dni w tygodniu, wychodzę z domu o siódmej lub wcześniej, a wracam w okolicach 20.00. W weekendy pracuję też po kilka godzin. I żyję.
Oczywiście, teraz, siedząc w domu, rozmyślając nad całą sytuacją, jestem w stanie przyznać Ci rację. Ale wczoraj na ulicy, wyrwana z lektury, nieomal zaatakowana przemowami o moralności, odruchowo zaczęłam bronić swojego zdania i wysuwać swoje argumenty.
Nie ja pisałam, nie mogę odpowiedzieć, choć faktycznie... zastanawiające. W ogóle - dziękuję, że wspomniałeś/ łaś, że jest odpowiednik tej książki dla dziewcząt.
Najpierw dlatego, że chciałam być grzeczna dla obcej, straszej kobiety, choć i tak moja pierwsza odpowiedź była dość chłodna i można ją i tak uznać za lekko nieuprzejmą, niestety. A potem, kiedy poznałam jej poglądy, przyznaję: chciałam jej przedstawić swoje argumenty, wyjaśnić mój punkt widzenia, mając nadzieję, że może poświęci wywodom choćby kilka minut namysłu, zastanowi się nad nimi i być może, być może, pojmie choć część
Llort: nie, nie mam udziału ani w pisaniu książki, ani publikowaniu jej, dziś w katalogu zobaczyłam jej tytuł w ogóle po raz pierwszy. Nieważne. Twój pomysł jest ciekawy, ale ryzykuję, że pójdę w złym kierunku - głównie chciałabym odpowiadać na konkretne pytania, nie mam za wiele czasu, a gdybym miała przekazać młodzieży całą wiedzę, której (wielce prawdopodobne) nie mają, nie wystarczyłoby mi czasu praktyki. Poza tym, moim celem jest współpraca z młodzieżą - chcę, żeby to oni w pewnym sensie mnie poprowadzili - na pewno jest coś, o czym chcą mówić.
Promocja książki? Po co miałabym to robić? Tytuł był ważny dla całej sprawy. Problemem jest zupełnie coś innego, sposób postrzegania wychowania seksualnego przez pewnych ludzi.
jednego tylko nie rozumiem... przeciez od początku podejrzewałaś, że w tym ogłoszeniu nie chodzi o stanie w markecie i proponowanie ludziom jogurtu. Więc, po pierwsze, czemu w ogóle poszłaś na rozmowę, po drugie, czemu się dziwisz zastanej tam sytuacji? Po trzecie: sądze, że niewiele jest obecnie dziewczyn, które widząc ogłszenie o poszukiwanej hostessie, nie wezmą pod uwagę, że ktoś może rekrutować prostytutki. Zwłaszcza jeśli zarobki sięgają więcej niż 10 zł/ h