Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Habiel

Zamieszcza historie od: 9 listopada 2012 - 15:15
Ostatnio: 2 maja 2024 - 17:19
O sobie:

Rocznik 96, kobietka. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne/gramatyczne.

  • Historii na głównej: 17 z 19
  • Punktów za historie: 3747
  • Komentarzy: 1614
  • Punktów za komentarze: 14670
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
14 maja 2023 o 12:35

@Armagedon: "Jedyne, co zostaje niepełnosprawnej Toli - to mieć nadzieję, że siostra zrzeknie się spadku na jej rzecz. Ale gwarantuję ci, że tego nie zrobi." A skąd to wiesz? W mojej rodzinie nie było problemu żeby się zrzec zachowku. I też mi osobiście nie chciałoby się chodzić po sądach, żeby mieć wpisany dług od osoby, która go nigdy nie spłaci, bo Tola nie pracuje, a więc pewnie po śmieci matki, będzie miała jedynie rentę socjalną (na właśne życzenie). Piekielnym jest szantaż majątkiem i nie wiem jak to ich matka sobie wymyśliła. Skoro Ola ma dziecko, męża, swoje mieszkanie i życie 300 km od Toli, to logicznym jest, że nie wróci aby się zajmować w pełni sprawnie intelektualną osoba. Inaczej sytuacja mogłaby wyglądać, gdyby Tola rzeczywiście nie mogłaby być w żaden sposób samodzielna, a jak autorka pisała - wcześniej taka była, dopóki ciotka nie zaczęła jej wyręczać we wszystkim. Tak to mamy dorosła osobę na wózku, która nie chce o siebie zadbać i tu może warto się pochylić nad terapia dla Toli i jej matki (bo ta może po śmierci męża zapełniła sobie pustkę Tola, a ta nie ma zamiaru zmieniać stanu rzeczy, bo jej odpowiada). Mogą być od siebie uzależnione psychicznie i to nad tym trzeba się pochylić, a nie nad tym czy siostra ma przejąć opiekę.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
13 maja 2023 o 16:18

@jass: Pewnie to Tola dostanie całość spadku, a Oli zostanie zachowek. Niestety (albo stety w takich przypadkach) nie można zrobić testamentu pod warunkiem, a jeśli ktoś taki poczyni, to i tak uznawany jest za nieważny.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
12 maja 2023 o 18:32

@Pantagruel: Ja słyszałam, że często tłumacze dostają sam tekst bez video i stąd wynikają błędy. Nie wiem czy to jest dalej aktualne, ale kiedyś oglądałam program na temat tłumaczenia programów i gier komputerowych, właśnie tłumacze się wypowiadali o swoich błędach, że nie do końca znali kontekst i musieli się go domyślać. @pasjonatpl Ja rozumiem to, że ma być też bohater, który może się cechować charakterystyczną wymową. Jednak mi bardziej chodziło o sam aspekt techniczny. Aktorzy nie otwierają ust jak mówią, bełkoczą, mówią jak do siebie. We wspomnianym przeze mnie filmie główny bohater cierpi na alzheimera i też mówi dziwnie jak już trochę obłąkana osoba, ale ciągle zrozumiałe. @Ohboy Wydaje mi się jednak, że to też kwestia czasów. Mało który aktor młodego pokolenia dobrze mówi, co wskazują też inni aktorzy czy producenci. Z resztą u nas w szkole zniknęła retoryka, czy nauka ładnego pisania i króluje bylejakość. Choćby sposób mówienia starszych osób i tych młodych to różnica. Moja babcia miała bardzo ładny charakter pisma, a mój to już gryzmoły. Podobnie z mówieniem. Jej znajomy gdy bylam mała powiedział mi, że mówię jakbym miała kluski w buzi. Do dzisiaj to pamiętam i staram się mówić wyraźnie ale pewnie nie wychodzi zawsze ;) @digi51: Albo gdy oglądasz coś na słuchawkach, bo reszta śpi. Raz da Ci po uszach, raz ledwo co słyszysz. A poziom głośności ten sam.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
12 maja 2023 o 9:38

Również filmy są mniej profesjonalne. Kiedyś byłam w stanie oglądać seriale i filmy po angielsku, gdy teraz coraz więcej muszę oglądać z napisami, bo albo są cicho nagrane i zagłuszane przez efekty specjalne (prawie wszystkie Marvele) albo aktorzy nie mają dobrej dykcji (tu bolączką i polskich i zagranicznych filmów). Ostatni film jaki dałam radę oglądać z przyjemnością to "Ojciec", gdzie grają starsi stażem aktorzy (z Anthony Hopkinsem na czele). Piękna mowa, wyraźna i brzmiała bardzo przyjemne dla ucha.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
10 maja 2023 o 16:29

@Ohboy: Ja też byłam na prawie z pasji, ale jak miałam do wyboru pracować za najniższą w kancelarii, to wolałam się wyspecjalizować w wąskiej dziedzinie i zarabiać normalne pieniądze, za które się utrzymam i pojadę na wakacje. Moi znajomi poszli na aplikację (radcowską, notarialną) i realnie są na utrzymaniu rodziców, a czy biznes im się zwróci - sami nie wiedzą. Zobaczymy co los przyniesie, trzymam kciuki aby im się udało, ale prawników, nawet po aplikacji, jest zbyt dużo, a zapotrzebowanie niskie. Trzeba mieć więc konkretny pomysł na siebie.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
10 maja 2023 o 10:37

Trochę to brzmi tak jakby koleżanka była dużą nastolatką, a nie dorosłą kobietą. Jeśli rzeczywiście wasza relacja zaczęła być jednostronna i nie mogłaś z nią normalnie porozmawiać, to dobrze, że zakończyłaś znajomość. Nie ma co tracić czasu na ludzi, którzy na nasz czas nie zasługują.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
10 maja 2023 o 10:05

Kluczowym jest zdanie "brak doświadczenia". Masz kwalifikacje, które nie pasują do branży i nie masz doświadczenia na stanowisku na które aplikujesz. Pracodawca musiałby podjąć ryzyko szkolenia cię od podstaw z myślą, że szybko możesz uciec, gdy pojawi się coś w branży. Jeśli chodzi o same prawo, to nie trzeba pracować w kancelarii. Można je skończyć i znaleźć swoją niszę np. nieruchomości, spółki handlowe, czy ukończyć dodatkowe kursy np. mediacji. Jak masz na siebie pomysł, nie musisz pracować w kancelarii (moim zdaniem wręcz się nie powinno- niech wyzyskują swoich aplikantów, którzy nie mają wyjścia jak praca za najniższą). Jeśli masz doświadczenie w pracy jako prawnik, a nie jesteś teoretykiem po studiach, raczej znajdziesz pracę na podobnych stanowiskach. Gorzej jeśli nie zdobyło się doświadczenia innego niż 3 miesiące praktyki na studiach i ma się zerową praktyczna wiedzę. Wtedy nie ważne jakie studia są skończone, ale nikt nie będzie się o ciebie zabijać i dawać dużych stawek, bo raczej firmy znajdą kogoś z doświadczeniem.

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
7 maja 2023 o 21:30

Uwielbiam ludzi, którzy obnoszą się z tym jacy to bogaci nie są. Z racji zawodu jaki kiedyś wykonywałam miałam kontakt z bardzo bogatymi ludźmi i większość z nich ubierała się bardzo skromnie, a także nie przyjeżdżała żadnymi mega brykami typu Lamborghini etc, a bezpiecznym Volvo, czy BMW (które pewnie w posiadanych przez nich wersjach też kosztują krocie). Z szacunkiem zwracali się i do sekretarki i do innych pracowników naszej firmy - uwielbiałam ich jako klientów, bo nigdy nie robili awantury bez powodu, czy rzucali durnych komentarzy. Też pochodzę z małej miejscowości, gdzie paru bogaczy kupiło sobie w ich ocenie mega drogie auto i nim szpanuje, podobnie jak markami na ciuchach. Pogardzają innymi zawodami, pracownikom płacą minimum. To nie są bogaci ludzie. To są dorobkiewicze, którzy muszą się pokazać i mają najwyraźniej jakieś kompleksy. To była rodzina patologiczna. Gdzie nie ma wsparcia dziecka (jak można wymagać aby nie okazywało emocji!) i szacunku do jego odrębności (narzucenie studiów dorosłemu człowiekowi jest wręcz dziwne). I najważniejsza jest reputacja i pieniądze (bo jak ktoś biedny i po zawodówce może mieć inteligentne dziecko lepsze od tego z bogatego domu!). Smutne życie aby się pokazać. Ciekawe co by było jakby majątek stracono. Czy obecni przyjaciele rodziców by się nimi przejęli, czy znaleźliby nowych na ich poziomie. Dobrze, że udaje autorce udaje się powoli od tego trudnego dzieciństwa oderwać. Trzymam kciuki.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
7 maja 2023 o 14:02

Podobnie jest z polami, które mają coś innego niż zboże. Kukurydza, pomidory, kartfole- każdy wychodzi z założenia, że jak weźmie parę, to będzie niezauważalna strata. I jeszcze jakby wzięli i zjedli, ale wiele razy widziałam rzucone kolby na ziemię, bo były zbyt mało dojrzałe.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 maja 2023 o 0:00

@digi51: Ja aktualnie mieszkam na metrażu niecałych 45 M2 i jest to raczej panieńskie mieszkanie tj. na mnie i narzeczonego, dlatego zaczęliśmy powoli szukać czegoś innego, ale chyba zostaje nam budowa czegoś własnego, bo ani nie ma sensownego układu ani cen w okolicy (mieszkanie ok. 80m2 to koszt ok. 700k, do tego obowiązkowe miejsca postojowe po 30k każde etc). U mnie się to sprawdza właśnie z tego powodu, że lubię gotować i nie jestem jednocześnie wykluczona z oglądania czegoś w TV albo rozmowy. @Crannberry Ja mam pralkę w łazience (no nikt nie przekona mnie do tego aby była w kuchni jak to jest na zachodzie), a zmywarkę w zabudowie i mało kiedy ją słyszę. Większość "śmierdzących" rzeczy gotuję pod wyciagiem i przy otwartym oknie, także problemu z zapachem zwykle nie mam (chyba że najdzie mnie ochota na popcorn grubo po 22). Ale tak jak mówię, jest to kwestia gustu i potrzeb. Ja na razie o rodzinie nie myślę, więc to mieszkanie jest dla mnie idealne - mam ogródek, sypialnię i w końcu normalna kuchnie (bo to co miałam na najmie to była porażka). Drobny problem pojawia się gdy ktoś u mnie nocuje i musi spać na kanapie, ale są to raczej wyjątki w stylu max. 3-4 nocy w roku. Ale tak jak mówię, każdemu odpowiada co innego i nie ma się co do tego wtrącać ani oceniać. W końcu to jest czyjeś mieszkanie, a nie nasze.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
4 maja 2023 o 7:54

@digi51: Jest też trzeci powód - normy światła w pomieszczeniach. Często bloki są budowane tak, aby napchać jak najwięcej lokali i mieć z tego jak największy zysk. Nie ma więc już mieszkań na przestrzał (gdy szukałam swojego chciałam takie znaleźć, ale może trafiły się jedynie 3-4 propozycje, które znowu były wagonami tj. długie, a wąskie), a takie które spełniają normę 1,5h. Kolega, który jest kierownikiem budowy, powiedział że liczy się je dla każdego pomieszczenia do codziennego użytku,czyli sypialni, salonu etc. I tak z połączenia spełnienia tej normy, chęci maksymalizacji zysku, powstają one- mieszkania gdzie jak wciśniesz łóżko i komodę, to musisz już lewitować. Najlepsze jest to, że takie dziwne układy to nie cecha jedynie małych mieszkań, bo gdy teraz rozglądałam się za czymś większym, mieszkanie po ~80m2 miało wydzielone 3 sypialnie, w tym dwie po 8m2 prostokątne, jako pokoje dla dzieci (ja w PRLowskim bloku miałam 9-10m2 w kształcie kwadratu i z moimi szpargałami pozwała mi się zmieścić młodzieżowa meblościanka). I to nie tylko w jednej inwestycji. Chociaż akurat salon z aneksem ja osobiście bardzo lubię. Często zapraszam znajomych na jedzenie i dzięki temu mam z nimi kontakt, a nie jestem zamknięta w kuchni. Mogę gotować i gadać, ale nie jest to raczej rozwiązanie dla rodziny, która musi w salonie mieć zarówno sypialnie, jak i pokój dzienny.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
3 maja 2023 o 16:37

@SirVimes: Żeby tylko swoje skończył. Niestety praktyka pokazuje, że kończy też ten kto jechał przepisowo. I jestem w stanie jeszcze zrozumieć jak ktoś przy 140 jedzie te ~150-160, ale lecieć 180 to już za duża różnica. A często miałam takich na tyłku, bo oni mają szybkie auto. I lecą te 160 na ekspresówkach.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 13) | raportuj
30 kwietnia 2023 o 11:13

@LolaLola: Kupiłam mieszkanie też w nowej inwestycji. Odebrałam mieszkanie jako jedna z pierwszych. Wyremontowałam się w 2 miesiące i zrobiliśmy to własnymi rękoma. Też mogłam mieć pretensje, że inni mi hałasują. Potem oddano kolejny etap i jeszcze kolejny. Jak się wprowadza na nowe osiedle to się liczy z tym, że przynajmniej przez 6 miesięcy ma się hałasy remontowe, a ograniczenie prac w sobotę jest śmieszne, bo niektórzy remontują mieszkanie sami. Piekielne jest marudzenie, że ktoś się remontuje, bo później odebrał mieszkanie, gdy samemu też jeszcze chwilę temu się hałasowało.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
29 kwietnia 2023 o 0:00

@Lessa: Nie wszędzie i czasem ten sam kierunek może mieć i USOS i papierowe indeksy. U mojego lubego była akcja, gdzie oni musieli chodzić z indeksami, a rok niżej niżej już nie. Ten sam kierunek i ten sam wydział. Ja oceny z zerówek miałam wpisywane ze wszystkimi w pierwszym terminie, ale też miałam papier, nie USOS. Z zerówki byl protokół i tyle.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 9) | raportuj
28 kwietnia 2023 o 23:56

@pusia: Ja bym od razu skreśliła szkołę, która ma patrona, który wygłaszał opinię, z którymi się nie zgadzam. Nadanie imienia odzwierciedla wartości dyrekcji i części nauczycieli, a jeszcze może służyć jako argument przy sporze ideologicznym, bo czytałam już o dyrekcji, która powoływała się na imię patrona szkoły, gdy rodzice chcieli praw dla uczniów o innych poglądach.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
23 kwietnia 2023 o 9:13

@digi51: Ja uwielbiam te moralizatorskie tony, że jeśli kupuję ciuchy w sieciówkach, to zrobią się z nich zaraz szmaty, które wyrzucę (gdzie większość ciuchów sieciowkowych mam już z dwa lata przynajmniej). Jednocześnie te same osoby kupują markowe ciuchy, które również wyrzucają po jednym sezonie, bo się psują albo im się znudziły. I może kiedyś była różnica w jakości sieciówka/duża uznana marka, ale teraz tego nie widzę. Kiedyś skusiły mnie t-shirty z Tommiego, które po dwóch praniach wyglądały gorzej niż t-shirt kupiony awaryjnie w Carrefourze. No ale gigantyczne marki nie uprawiają fast fashion ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
20 kwietnia 2023 o 11:26

@Armagedon: Była z rodziny więc nie była obca? Jakbym z takiego założenia wychodziła to na ślub musiałabym zaprosić chyba z 200 osób z samej mojej strony, bo rodzina to rodzina- co z tego, że utrzymuje realny kontakt z może 30 osobami z nich, a bliższy z 7. Realnie autorka była obca. Równie dobrze mogli wziąć kogoś z ulicy. Mieli o sobie zerową wiedzę i zerowe więzi. Nie chciałabym iść na miejscu autorki na taką imprezę, gdzie jeszcze ciotka sugeruje, że fajnie, że będę sama, to samotni kuzyni będą mieć towarzystwo. Brzmi to wręcz jak kazirodztwo.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 13) | raportuj
20 kwietnia 2023 o 11:22

U nas alby od księdza były droższe niż sukienki. Z łaska odpuścił przymus, aby wszyscy byli w takich samych albach i tak mogłam iść do komunii w albie po kuzynce. A potem jeszcze jedna dziewczynka po mnie. Nikt się nie wyłamał, ale do dzisiaj pamiętam jak moi rodzice się dziwili za co ta cena. Do tego musiała być książeczka i różaniec od parafii, których akurat moi rodzice też nie kupili od księdza, bo różaniec dostałam od babci, a książeczkę kupiliśmy w jakimś sklepie. Komunia była okazja dla księdza aby się dorobić albo aby jego znajomi się dorobili. Jak dobrze, że już nikt z mojej rodziny do kościoła nie chodzi na imprezy inne niż śluby i pogrzeby.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
19 kwietnia 2023 o 22:04

@Librariana: Ja dałam minusa, bo niestety moja babcia potrafiła też rzucić dziwny komentarz. Gdy byłyśmy w kolejce na sprawdzenie rozrusznika spytała się innej kobiety dlaczego jest tak gruba, że zajmuje prawie drugie krzesło. Ja ją upomniałam, na co babcia "No chyba ta Pani wie jak wygląda?". Babcia miała demencję. I chociaż z pozoru nie było tego po niej widać, bo dopóki choroba nie wyszła na wyższy poziom, zawsze była umalowana i odszykowana. Nawet jej koleżanki nie wiedziały, że ma demencję, bo rozmawiała z nimi normalnie, a potem odwracała się do mnie i mówiła, że nie wie kto to był. Także przez moje doświadczenie daję minusa, bo zwyczajnie kobieta mogła już nie być zdolna do myślenia jak normalna osoba. I tu pewnie mogło być podobnie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
17 kwietnia 2023 o 18:10

@digi51: To pewnie zależy od wesela, bo ja na wszystkich jakich byłam, bez partnera nie miałabym co robić. Poza standardowymi tańcami w kółeczku typu zorba, czy jedzie pociąg, to większość ludzi bawiła się ze swoim partnerem. Czy to ciotka +50, czy 18latki. A byłam na ostatnim weselu w październiku i średnia wieku tam to ok. 30 lat. Ale nie było też żadnych ekscesów, o których wspominasz. Po prostu ludzie bawili się z kimś kogo przyprowadzili. Przy stole bawili się wszyscy, ale i tak był podział na rodzinę, znajomych z dzieciństwa i znajomych ze studiów.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 kwietnia 2023 o 15:40

@pasjonatpl: Z nimi mieliśmy bardzo różne przeboje. Jak dostaliśmy tę trzecia Panią- Valentine, to było przez długi czas super, a kobieta chciała też zaproponować, że wokół ławek posadzi jakieś kwiaty, bo była tam ziemia, gdyż kora od dewelopera zniknęła w pyskach piesków. Jak zobaczyłam ją zapłakana, to myślałam, że może jej synowi się coś stało (został walczyć), a ona mi mówi, że to ostatni dzień jak u nas jest, bo od jutra ją zwalniają, gdyż ta pierwsza wraca z L4 i musi oddać jej miejsce. Napisaliśmy do firmy i nawet groźba, że ich wyrzucimy, nic nie dała, bo "decyzja została podjęta". Także mamy już inną firmę, a z tego co wiem, tamta kobieta zaczęła pracę w innym miejscu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 kwietnia 2023 o 15:26

@Samoyed: No to kilka moich patopracy, gdzie jakbym zaszła w ciążę to od razu rzuciłbym L4, bo uważam od zawsze, że moje zdrowie i zdrowie potencjalnego dziecka są ważniejsze. 1. Robota przy wyrobie ciastek. Kłóciłam się tam o jakiejkolwiek prawa pracownicze. Normą było to, że szef kazał dźwigać na wysokość 3 metrów po stromej drabince wiadro z ciastem, które ważyło 15 kg. Obowiązkowe soboty na czarno, wyjście do toalety tylko na jednej 15 minutowej przerwie, bo taśma leci. Każda osoba, która tam zaszła w ciążę, od razu szła na L4 i w pełni je popieram. 2. Szef mobbingujacy. Nie dotrwałam do końca okresu próbnego, bo psychicznie nie dałabym rady. Poniżanie na każdym kroku, bo szef jeździ Porshe i ma markowe ciuchy, a laski pchają mu się na przyrodzenie, a ty biedny studencie słuchaj tego jak beznadziejny jesteś i jak to nic nie osiągniesz w życiu. O ogarnianiu obowiązków za 2 osoby już nie wspomnę, bo to najmniejsze przewinienie. 3. Szefowa, dla której odejście od biurka w innym celu niż wydruk czegokolwiek, było obijaniem się w pracy. Jak dostałam rozstroju żołądka to kazała mi siedzieć przy biurku, bo za często chodzę do toalety. Dla niej lepiej byłoby jakbym się, za przeproszeniem, zesrała pod siebie, niż poszła się załatwić i ogarnąć papiery. Praca zdalna? W żadnym wypadku. Sama dupiła nadgodziny do 21-22 i przychodziła rano na 8 i chciała, abym robiła tak samo. I jak dla takich osób miałabym się poświęcić? W obecnej pracy mam na tyle wyrozumiałego szefa, że nie ma problemu z tym, abym wyskoczyła do lekarza (przeszłam dość ciężko covid ostatnio) i sam się dopytywał, czy już się na prześwietlenie płuc zapisałam. Jak siedzę dłużej, to od razu mówi, że mam sobie przyjść następnego dnia później, albo wyjść szybciej. Gdy jedna pracownica oznajmiła że jest w ciąży, wyszedł z inicjatywą aby coś kupić dla dziecka od nas z firmy. Gdy okazało się że to 3 ciąża tej kobiety, bo 2 poprzednie straciła, powiedział jej aby mniej pracowała i wprowadziła w swoje obowiązki innych pracowników i jak tylko to zrobi, niech spada z pracy. W innej firmie koleżanka w ciąży mogła pracować zdalnie, a do biura przychodzić jak się czuła na siłach. Jak mieliśmy dłuższego calla, ze względu na nią robiliśmy więcej przerw, aby mogła sobie pójść do łazienki czy rozprostować nogi. Poszła na L4 trzy miesiące przed terminem porodu, gdy sama kierowniczka jej kazała, żeby się zregenerowała przed porodem. Pewnie w tych obu miejscach, jeśli bym mogła, to pracowałambym jak najdłużej, bo wiedziałabym, że w razie czegokolwiek, znajdę zrozumienie, a nie pretensje.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 13) | raportuj
14 kwietnia 2023 o 7:48

@digi51: Tylko skoro zaproszono ją jako doczepkę do rodziców, to nie wiem skąd awantura o to, że nie chce przyjść. Albo jest ważnym gościem i dostaje osobne zaproszenie, albo jest na doczepkę i wtedy nie robi się awantury, że ktoś nie chce przyjść. Ja w ogóle w tych wszystkich ślubnych historiach nie rozumiem tego zapraszania wszystkich kuzynek, wujków świata, z którymi się realnie nie rozmawia. Pewnie też inaczej by sytuacja wyglądała, gdyby kuzynki miały jakieś relacje, a nie były jak obce osoby. Wtedy Panna Młoda wiedziałaby, że związek z chłopakiem autorki jest poważny, a może i autorka wiedziałaby, że kuzynka nie chce zaprosić tego chłopaka ze względu na budżet, a nie ze złośliwości. Chociaż obiektywnie, ja będąc w stałym związku już na studiach, gdybym dostała zaproszenie na ślub bez partnera, też bym chyba nie przyszła, bo czułabym się nie fair w stosunku do niego. Do jego rodziny na śluby byliśmy proszeni we dwoje, więc słabo by to wyglądało. Coś w stylu możemy bawić się u twojej rodziny, ale w mojej Cię nie chcą. Na szczęście śluby po mojej stronie rodziny będą nieprędko.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
13 kwietnia 2023 o 16:16

@mama_muminka: To też zależy od pracodawcy. Jeśli on szanuje pracowników, to oni też będą go szanować. Jeśli jest Januszem Biznesu, to oczywiście że pracownice będą uciekały na L4 jak tylko zobaczą kreski na teście. Czemu mają ryzykować swoim zdrowiem dla Janusza, skoro mogą odpocząć? Ja tylko raz spotkałam się z tym, że L4 rzucono zaraz po teście (znajoma), ale to była praca z chemikaliami, więc podobno sama kierowniczka kazała sobie L4 załatwić.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
12 kwietnia 2023 o 21:24

To zależy od człowieka,nie od narodowości. W naszym bloku sprzątały w sumie trzy Panie z Ukrainy. Dopiero ta trzecia się przyłożyła do roboty, ale firma, w której pracowała, powiedziała jej że zużyła za dużo detergentów, bo tamte poprzednie Panie tyle nie zużywały. A była też miłą i pomocną kobietą. Chociaż po polsku średnio potrafiła mówić to zawsze się przywitała, pogadała chwilę i robotę robiła super. Dwie poprzednie Panie gdy przychodziły sprzątać klatkę to nie było czuć różnicy pozytywnej, a wręcz negatywna. Często było czuć starą szmatą, brudem, a mieszkam na parterze od którego zaczynano sprzątanie. W końcu trzecią Panią zwolnili i ponownie przydzielono nam pierwszą i z usług firmy, po tym jak odmówili nam oddania naszej Pani, zrezygnowaliśmy.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 1064 65 następna »