Profil użytkownika
Habiel ♀
Zamieszcza historie od: | 9 listopada 2012 - 15:15 |
Ostatnio: | 2 maja 2024 - 17:19 |
O sobie: |
Rocznik 96, kobietka. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne/gramatyczne. |
- Historii na głównej: 17 z 19
- Punktów za historie: 3747
- Komentarzy: 1614
- Punktów za komentarze: 14670
« poprzednia 1 2 … 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 … 64 65 następna »
Z angielskim też to przeżyłam, gdy rekrutowałam osobę do biura. Większość osób, które miały wpisany poziom zaawansowany, powinna wpisać realnie B1 lub niższy. Nie jestem żadnym ekspertem od tego języka, ale kilka osób nie odpowiedziało mi na How do you do? What did you do yesterday? Have you been here before? Nie oczekiwałam mega gramatyki, bo sama mam w niej braki, ale właśnie umiejętności odpowiedzenia na pytanie. Połowa osób bała się powiedzieć cokolwiek i widziałam, że zastanawiają się nad czasem. Jedna Pani poprawiła się kilka razy z czasem (raz użyła przeszłego, raz past Perfect), mimo że rozumiałam co do mnie mówi. To chyba spora zasługa naszej edukacji, która wkłada nam do głowy miliony zasad gramatycznych, a nie zasad komunikacji.
@JeZySiek: Ciekawe czy tak byś pisał jakby dobrze zbudowany mężczyzna, którego kobiety uznają za atrakcyjnego, zacząłby Cię molestować albo zgwałcił. Też przecież możesz wyciągnąć z tego korzyści ;)
@marcelka: Chyba że chcesz odrzucić spadek w imieniu małoletniego, to i tak potrzebujesz zgody sądu. Szybciej już pójdzie odrzucenie przed sądem.
Ja nigdy nie rozumiem pretensji o prezenty. Wiadomo, że powinno się je dostosować do okazji (ja zwykle na wesele staram się dać za talerzyk+naddatek, jednak mam znajomych, którzy nie robią wesela za miliony). Powinno się mieć na względzie zdolności finansowe gości. Dla jednej osoby 500 zł to być albo nie być, dla innej drobne, które wyda na jeden wieczór na mieście. Chociaż akurat jestem bardziej zwolennikiem dania pieniędzy, niezależnie od okazji (chyba że osoba obdarowana przedstawi konkretne życzenie, które mogę kupić). Kupienie prezentów, a szczególnie jakiś śmiesznych, może być dla kogoś nieprzydatne, nieśmieszne i wygladują one w koszu. Do dzisiaj wspominam jak na 18 w ramach żartów dostałam "szczotkę na dwa końce" czy grę totalnie erotyczną i w złym guście. O ile ze szczotki drugi koniec dało się usunąć i posłużyła do kotów, tak gra poszła na śmietnik, gdy tylko się przeprowadzałam. Pytanie więc co to były te zabawne prezenty ślubne i na ile one były dla Młodych przydatne. Już chyba wolałabym dostać kartkę z życzeniami, niż prezent w stylu "wałek na męża".
@marcelka: Według mnie maturę powinno się przemodelować i zamiast sztywnych arkuszy, bardziej coś co sprawdza wiedzę faktyczną. Nie mówiąc już o głupim kluczu, gdzie jak się w niego nie trafi, to dostaje się 0 punktów. Według mnie żadna matura nie powinna być obowiązkowa- niech każdy podchodzi do tej, której chce. Liceum powinno być czymś już na kształt specjalizowania się, a matura obowiązkowa z obowiązkowym rozszerzeniem, to nie jest ten kierunek.
Też miałam podobna sytuacje. Otwarłam drzwi listonksziwi, czekam aby otworzyć swoje drzwi. Widzę że poszedł do sąsiada i zabiera się do wyjścia. Szybko wypadam na klatkę i mówię, że chyba coś dla mnie ma. Tak, awizo w skrzynce.
Ja pisałam nową maturę i wychodząc z niej myślałam, że nie zdałam. Nikt nas wcześniej do niej nie przygotował, lecieliśmy na zadaniach ze starej podstawy programowej, które nie sprawdziły się przy nowej. A tu ministerstwo na naszej maturze chciało pokazać, że już matura nie będzie dla każdego. Z tego co kojarzę rok później było już łatwiej. Teraz już arkuszy do ćwiczenia jest sporo (to mi uświadamia jak już daleko od matury jestem). Dodatkowo w moim przypadku nie miałabym jej w ogóle szans na zdanie, bo moja matematyczka w liceum była beznadziejna. W gimnazjum miałam super kobiety. Gdybym chodziła na konkursy skonczyłabym gimnazjum z 6 z matmy. Po pół roku w liceum ledwo wyciągnęłam się na 3. Kobieta nie potrafiła nic wytłumaczyć. Na to, że wynik różnił jej się od tego z podręcznika, mówiła, że to błąd w druku (dziwnie dużo ich było). Na uwagę, że zadanie można rozwiązać jednym wzorem, zamiast rozpisywać cuda niewidy na tablicy, dostałam upomnienie, a gdy użyłam mojego sposobu na kartkówce, obniżenie oceny, bo tej metody nie mogłam znać. W liceum miałam w jej ocenie nie znać metody na krzyż. Także uczniowie jak uczniowie- nauczycieli dobrych brak.
Mam swój ulubiony punkt na trasie do pracy. Dwa pasy w jedną stronę, dwa pasy w drugą. Między nimi przystanek tramwajowy. Przejście do tramwaju przez zebrę ze światłami. Regularnie ktoś przechodzi przed maską, aby szybciej być na chodniku, wychodząc często tak, że jest widoczny w ostatnich chwili np. wychodząc zza suva albo busa czy właśnie tramwaju. Nie wiem co ci ludzie mają w głowach.
@Crannberry: No akurat się nie zgodzę, bo sama pomagałam organizować ślub sąsiadki, gdzie nie byłam proszona na wesele (ze względu na trwający wtedy covid) i znałam bardzo dużo szczegółów - nawet plan ułożenia kwiatów w kościele. Teraz akurat sporo moich znajomych planuje śluby i wymienia się z nami doświadczeniami, a też do nie wszystkich będziemy zaproszeni, właśnie przez koszty lub wesela tylko dla rodziny. Czy też jestem panna młoda?
@Crannberry: Ja to rozumiałam, że Młodzi badali wcześniej opcje i w końcu zdecydowali się na formę przyjęcia, a nie ze najpierw organizowali wesele na 110 osób, aby zejść do przyjęcia weselnego. Odpraszanie to raczej jest odpraszanie kogoś, do kogo byliśmy zaproszeni na wesele, a nie odwoływanie zaproszenia. Tym bardziej że nikt tu nie wspomina o odwołaniu zaproszeń, tylko o tym, że zmieniał się plan na wesele, a Młodzi zobaczyli że wszystko ich przerasta organizacyjnie (wesele w środku tygodnia) lub finansowo. Z resztą tu goście byli zaproszeni na wesele tylko w luźniejszej formie ogniska i to z tygodniową różnicą terminu. Nie były to osoby, które całkiem były z czapki, bo ktoś odpadł. I może ja nie mam szacunku do siebie, ale w sytuacji gdy do wesela zostały jeszcze 3 miesiące, a Para Młoda to moi dobrzy znajomi, gdzie znam powody późnego zaproszenia i byłabym zaproszona na przyjęcie w późniejszym terminie, to nie miałabym nic przeciwko, aby przyjąć taką zmianę, o ile nie wymagano by ode mnie gruszek na wierzbie.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 2 kwietnia 2023 o 20:30
@Pantagruel: Ja będąc po operacji na ostrej diecie miałam jeść te same rzeczy co inni z oddziału, mimo że nie jadłam wcześniej przez 8 dni w ogóle. Pielęgniarki za to były ok i po konsultacji z lekarzem dawały mi więcej lekkich zup i mleko o niskim poziomie tluszczu z ryżem na śniadanie zamiast tego co miała reszta, dopóki mój żołądek nie wrócił do normy. Pierwsza zupa po 8 dniach bez zwykłego jedzenia była tak smaczna, że chyba nigdy drugi raz takiej nie zjem- głód to najlepsza przyprawa :D. I gdybym wtedy dostała do zjedzenia śledzia to bym chyba zaliczyła 9 dzień głodówki, bo w normalnym stanie nie mogę na niego patrzeć, a co dopiero z osłabionym żołądkiem. Także się da, tylko trzeba chcieć.
@Bryanka: No jak to tak! Czemu mąż Cię nie utrzymuje w najlepszych, dużych miastach GB? Nieporadnego masz chłopa ;) O zadupiu usłyszałam od mojej ciotki, gdy kupiłam sobie mieszkanie w sypialni jednego z większych miast. Chciałam mieć blisko na tereny zielone, ale według niej mieszkam na takim zadupiu, że do mnie z centrum 2 godziny się jedzie- nie muszę chyba dodawać, że nigdy u mnie nie była? A ja kocham takie zadupia.
@pasjonatpl: W Niemczech też koty mają już zakaz wychodzenia w okresie lęgowym ptaków. Jest jakieś światełko w tunelu na wypuszczaczy i ich luźne podejście do życia swojego i innych zwierząt
To już podchodzi pod znęcanie się. A posiadacze tego kota powinni dostać surowy mandat za wypuszczanie kota wolno. Nic mnie bardziej nie irytuje niż właścicielskie koty, które wychodzą sobie wybijać lokalną faunę i oznaczać teren, czy włazić na czyjeś samochody/podwórka i robić sobie z nich kuwetę.
@mama_muminka: Przykro to słyszeć. Potem będzie miała pretensje, że nie ma więzi z wnukami. Ja do dzisiaj miło wspominam moją babcię, a dziadka przez to że miał mnie praktycznie gdzieś i wolał moje kuzynostwo, raczej nie wspominam w ogóle.
@digi51: Wygląda na to, że oni wszyscy mają problem ze sobą i mąż również. Jeśli, cytując autorkę "Mówił mi, że moja praca i tak jest nic nie warta, bo on nas utrzymuje. I co najgorsze- jego mama tak robiła i była z ojcem szczęśliwa. " usłyszałbym od mojego narzeczonego, że moja praca (jakakolwiek by nie była)jest gówno warta, to chyba bym nawet na terapie nie dotarła. No i skoro rodzice byli szczęśliwi, to dlaczego ojciec skoczył na bok i wyzywał matkę, a ostatecznie wyrzucił ją z domu? Jeśli by byli szczęśliwi to nie zdradzały kobiety i ją szanował. Z resztą, jeśli jej mąż, najpierw słyszał o tym, że ona nie chce być kurą domową, tylko iść do pracy (a na pewno rozmawiali o takich rzeczach czy to na studiach, czy w szkole), to on się zgodził na ten układ, a gdy rzeczywiście zobaczył, że praca zawodowa jego żony wiąże się z tym, że obowiazki w domu są pół na pół, zmienił zdanie. Nie wiemy czy autorka wcześniej pracowała, studiowala, ale chyba nie siedziała w domu czekając na męża? Jak inaczej by go poznała? Autorka też powinna iść na terapię. Ja mam wrażenie, że te dwie historie to trochę krzyk rozpaczy. Sytuacja ją przerasta i pewnie też nie jest jej łatwo. Jeśli przejęła się komentarzami teściowej tak, że się rozpłakała, a komentarze pod historią, zmotywowały ją do wyrzucenia kolejnej historii, może też nie być w najlepszym stanie psychicznym. I czysto technicznie, samopoczucie teściowej to nie jest jej problem, bo to dla niej obca kobieta,z która jak widać- bardzo się nie lubi. To jej mąż powinien zadbać o matkę, a nie jej ulegać i dać się wyzywać. Zastanawia mnie też dlaczego pojechała za synem. Czy dlatego że była samotna, czy dlatego że męża chciała zastąpić synem (bo też o takich sytuacjach słyszałam- do dzisiaj mam sąsiada starego kawalera, który został z rozwiedzioną mamą aż do śmierci, a żadna z jego dziewczyn nie była dla niego w jej ocenie dobra i każda go skrzywdzi).
@Samoyed: Pytanie co się rozumie pod tym słowem,bo ja interpretuje je tak, że uczy się współpracy w związku i podziału zadań. Ale zgadzam się, że terapia nie jest po to aby narzucać komuś swoje zdanie, tylko po to aby wypracować kompromisy.
@digi51: Terapia często naprawia relację i akurat moim zdaniem to lepsze rozwiązanie niż rozejście się od razu, jeśli się jednak kogoś kocha. Nie wiadomo co było przyczyną terapii, ale u moich znajomych terapia była spowodowana z pozoru błahymi problemami (brak podziału obowiązku, wejście w tradycyjne role i ich wymuszanie- kobieta w domu, facet ma się dusić emocjonalnie, narastające napięcie). Terapia im pomogła. I może też o takie rzeczy autorce chodziło, bo ja sama miałam w domu synka mamusi, którego wcześniej mama wyręczała w większości rzeczy i też go, używając słów autorki, "naprostowałam", bo jak mieszkamy razem, to razem dzielimy obowiązki, a nie ja biegam wokół niego.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2023 o 12:01
@Allice: Mi regularnie pika stanik. Ostatnio jednak jeszcze przed bramkami kazano mi ściągnąć buty. Były to zwykle tenisówki. Nigdy wcześniej na tym lotnisku nie kazali mi ściągać butów przed bramkami, mimo że leciałam w wyższym obuwiu (w tym wysokich obcasach). A tu Pani na kontroli nie spodobały się moje tenisówki - nie wiem dlaczego.
Nie warto się przejmować tym co mówią ludzie. Babcia będzie miała towarzystwo i może to ją zmotywuje do życia (oczywiście w miarę możliwości jej zdrowia i psychiki). Mam wrażenie, że moja babcia całkowicie odpłynęła gdy zabrakło jej koleżanek i sąsiadek, a też cierpiała na demencję. Dopóki miała gdzieś z tyłu głowy że ktoś może obcy ją zobaczyć, to starała się naszykować. Po tym już bylo jej obojętnie czy jest w piżamie czy nie.
@JanMariaWyborow: Duolingo to głosy z AI ;) Dopóki sama nie potrzebowałam narratora, myślałam że to realne osoby. A jednak część głosów pokrywała się z używanym przeze mnie narzędziem (angielski, japoński i włoski). Także akcent tam też nie jest idealny- wystarczy odpalić sobie polski i zobaczyć jak sztuczna jest artykulacja. Jednak ogólnie się zgodzę- mi długo zajęła zmiana niektórych nawyków i nadal mam problemy z mówieniem słowa comfortable (które nauczycielka błędnie wymawiala jako komforttejble) i Thursday (nauczycielka wymawiala jako terzdej). Weszło mi to w głowę i mimo że wiem, że tak się nie powinno mówić,to i tak tak mówię gdy się nie skontroluje.
@ILLogic: Toksoplazmoza bierze się z odchodów kocich, które bardzo długo zalegają w kuwecie i ciężko jest się nią zarazić. Ale cóż, jak ludzie chcą mieć pretekst dla wyrzucenia zwierzaka jak zabawki, to zawsze powód znajdą. Ja miałam sąsiadkę, która oddała psa ze względu na alergię dziecka, po czym gdy dziecko podrosło, nagle mogli mieć psa i to jeszcze bardzo futrzastego (jakaś mieszanka owczarka długowłosego). Po prostu nie dawała rady z dzieckiem i psem i zamiast postawić tak sprawę, to zasłoniła się alergią.
@Samoyed: Po zwierzaku widać kiedy się już poddaje- czyli przestaje jeść, jest totalnie apatyczny etc. Dobry opiekun wyłapie te sygnały i wtedy podejmie decyzję o zakończeniu walki. Ale to jest decyzja opiekuna, bo on zna swoje zwierzę, a nie jakiejś koleżanki, którą bardziej obchodzi portfel niż realne szanse zwierzaka na wyzdrowienie i wtrąca się najprawdopodobniej nieproszona i na pewno nie zna tak zwierzaka jak jego opiekun, który chce dać mu szansę. Ja wychodzę z założenia, że jeśli są szanse na przedłużenie życia, to warto próbować. Jeśli wszystko wskazuje na to, że szans nie ma, dopiero wtedy usypiać. Spróbować terapii zawsze można- może akurat suczka z historii dobrze na nią zareaguje i jeszcze trochę pożyje (skoro je i jedynym zarzutem jest to, że jest stara i opinia jednego weta), a jeśli nie będzie żadnej poprawy-wtedy podjąć decyzję o eutanazji. Prosty przykład psiaka mojej znajomej-suczka dostała wylewu (właściwie dwóch-jeden po drugim), jeden weterynarz zarządził eutanazję, bo co się będzie pies męczył. Pojechała do innego na konsultację i on orzekł, że próbują. Jak nie będzie rokowań, wtedy usypiają. I co? Suczka z przekręconym łebkiem jako jedyną konsekwencją wylewu pożyła jeszcze 2 lata i odeszła w wieku prawie 17 lat. Też była stara w momencie choroby. I co z tego? Cieszyła się jeszcze życiem 2 lata, a gdyby znajoma posłuchała się pierwszego weta, straciłaby ją już wtedy.
Abstrahując od długów i oddania ich, takie dobre rady można sobie wsadzić głęboko i zapomnieć. Sama takie słyszałam, gdy podjęłam decyzję z rodzicami o to, że walczymy o naszego kota, mimo że rokowania są średnie. I to były rady od osób, które nie były o nie proszone, a ich podejście do zwierząt było kompletnie inne niż nasze- dla mnie to członek rodziny, o ktorego się walczy, a nie porzuca, bo leczenie kosztuje. Straciłam hajs, mój przyjaciel umarł, ale przynajmniej wiem, że próbowałam i nie odpuściłam- on też nie chciał odpuszczać, więc dlaczego miałam go skazać na śmierć? Dałam mu szansę. I gdybym znowu miała podejmować decyzję o tym czy zaoszczędzę kilka stówek, czy idę ścieżką ratowania go, nie byłoby dla mnie innej opcji niż walka do końca. To nie jest twój interes, że koleżanka leczy swojego psa. To jest jej życie, jej pies i dla mnie nie jest wskaźnikiem do eutanazji to, że pies chodzi na siku i kupę, a tak to odpoczywa. Gdyby załatwiał się pod siebie, nie jadł i widziałabym, że chce odejść, to wtedy zdecydowałabym się na uśpienie. Dopóki takich objawów nie ma, to warto dawać szansę. Swoje dobre rady zostaw dla siebie, bo widoczniej bardziej ceni psa niż relacje z tobą. I w sumie się nie dziwię, bo jakby ktoś z moich znajomych wypalił mi z tekstem, że starego psa lepiej uśpić niż ratować, to wiem, że ta znajomość nie ma przyszłości.
@Cherryblue: To zależy też jak irytująca jest nadżerka. Mnie czeka jej wymrażanie, bo nie daje mi coraz częściej żyć. Obserwowałam ją przez wiele lat, a teraz w końcu zadecydowałam z ginem, że nie mam się co męczyć.