Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anulla89

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 3:58
Ostatnio: 21 lipca 2020 - 7:53
O sobie:

Skoro już tu zajrzałeś, to Ci powiem co nieco... Urodziłam się w 89' w najpiękniejszym polskim mieście (czyli oczywiście we Wrocławiu). Mam wspaniałego, gburowatego męża, i dwie wiecznie uśmiechnięte córki (roczniki 2008 i 2018). Poza tym jestem fanką kotów, mam jednego biało czarnego, przygarniętego wprost z chodnika pod blokiem, lenia o niesamowicie miękkim futerku, i drugiego, szroburego rozrabiakę, uzyskanego w identyczny sposób :) Tyle chyba Ci wystarczy? Miłego dnia życzę:)

  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2471
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1568
 
[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
17 lipca 2014 o 19:36

@JablkoAntonuffka: Mam nadzieję, że nie wyrosłaś na wrednego, rozpuszczonego bachora, bo stosujemy taki system u naszej córy, i czasem się trochę martwię, że źle robimy, że jej trochę bardziej nie ciśniemy... :)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
17 lipca 2014 o 19:06

@InYourFace: No przecież napisała, że tyłem do przodu :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 maja 2014 o 7:48

@Draco: A ja się dziwię, że dopiero tak daleko w komentarzach znalazłam takie podejrzenie, bo przyznam się bez bicia, że jak ogarnęłam czas w którym rozgrywa się ta historia, to to co napisałeś od razu przyszło mi do głowy, i tylko zastanawiałam się, czy mam wybujałą wyobraźnię, czy ktoś inny też tak pomyślał. Chciałam też napisać parę słów do autora, ale ludzie w komentarzach wyżej napisali już chyba wszystko co miałam do powiedzenia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 maja 2014 o 10:36

@butelka: Różnie bywa, może u niej akurat widać- ja w 18tyg. jak mówiłam komuś, że jestem w ciąży, to myśleli, że sobie z nich jaja robię, ale kuzynka męża z brzuchem tylko o tydzień starszym od mojego :) sprawiała, że ludzie na ulicy się przed nią rozstępowali jak Morze Czerwone :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 maja 2014 o 13:04

@pasia251: Co do długu masz rację, ale jeśli chodzi o policję, to ja zrozumiałam, że gość wyniósł z mieszkania sprzęty. A to już jak najbardziej jest kradzież, ale może lepiej niech autor powie, czy dobrze to odczytałam..

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
14 lutego 2014 o 7:05

Moja sąsiadka, i zarazem dobra koleżanka chodziła do szkoły przez trzy dni w takim stanie, bo zarówno jej tatuś, jak i pani higienistka twierdzili, że symuluje. Tatuś zadzwonił po pogotowie dopiero kiedy dziewczyna padła i nie wstała, mimo gróźb... Również spędziła w szpitalu kupę czasu, lekarz który ją operował powiedział jej rodzicom, że jeszcze dosłownie kilkanaście, może kilkadziesiąt minut, i nie było by co ratować (co usłyszałam od jej mamy). Tylko, że tatuś jej nie przeprosił do dziś. Teraz mówi, że gdyby była troszkę starsza, to pewnie olałaby ojca, i sama zadzwoniła na pogotowie, ale wtedy była w 6 klasie podstawówki, i bardziej niż tego bólu bała się ojca despoty..

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
11 grudnia 2013 o 22:41

Ej, no nie przesadzaj- przecież autorka nie wlazła w tę kolejkę na chama, z okrzykiem "Z drogi, bo z dzieckiem jestem!", tylko została zawołana przez kasjerkę. Pozostali klienci nie mieli nic przeciwko, s mrożonki tej baby zostałyby na pewno szybciej skasowane, gdyby nie robiła cyrku.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
10 grudnia 2013 o 15:58

O matko! To, że dziecko musi być pulchne, to mój koszmar - praktycznie od zawsze. I kiedy już myślałam, że skończył się dla mnie ten problem, bo już ciężko mnie nazwać dzieckiem, to urodziłam córę, która ma sylwetkę zdecydowanie po mnie, i od nowa słyszę to całe marudzenie... Kiedy miałam tak około 4-5 lat moja mama usłyszała od siostry mojego taty, że oni nie potrafią się mną zająć, bo jestem za chuda, i oni na pewno mnie nie karmią jak należy. Wymyśliła sobie, że weźmie mnie do siebie na tydzień, i "odkarmi". Przywiozła mnie z powrotem po niecałych trzech dniach i ze zszokowaną miną już od progu zawołała "Czy wy wiecie ile ona je?!". Teraz z kolei ja mam ten sam problem z moją córą i teściem. I nie ważne, że mieszkamy razem, i doskonale widzi, że dziecko praktycznie ciągle coś je, według niego i tak jej nie karmimy, bo przecież jest taka chuda... I nie pomaga tłumaczenie, ze mój mąż i jego brat mają delikatną nadwagę, i dzieci wcale nie powinny wyglądać tak jak oni wyglądali w dzieciństwie, ani to, że dziecko odziedziczyło figurę po mnie, a w mojej rodzinie wszyscy są chudzi jak patyki, i to ze trzy pokolenia wstecz. Nie ma też znaczenia to, że dziecko rozwija się jak należy, a nawet lepiej, mieści się w siatce centylowej, lekarz nie ma żadnych zastrzeżeń, i co najważniejsze-jej to zupełnie nie robi, i jest szczęśliwym, radosnym dzieckiem. Nie, my ją po prostu głodzimy, i koniec. Szlag człowieka może trafić!

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 listopada 2013 o 14:59

Teraz Ci to nie pomoże, ale zapamiętaj na przyszłość-ja tak zawsze robię, i już dwa razy oszczędziło mi to kłopotu. Jak tylko "fachowcy" wynajęci przez administrację zaczynają coś grzebać w moim bezpośrednim otoczeniu, znajduję szybciutko ich szefa i podtykam pod nos karteczkę, na której jest napisane, że zobowiązują się pozostawić wszystko w stanie nie gorszym niż to zastali, a możliwie takim samym. Zazwyczaj też robię zdjęcia przed rozpoczęciem prac. I dopóki nie podpisze nie pozwalam niczego tknąć. Dzięki temu np. nie mam w kuchni paskudnych zielonych rigipsów na rurach, jak sąsiadka z góry, tylko kafelki do złudzenia przypominające moje własne (takich samych już nie dało rady załatwić, więc zgodziłam się na małe ustępstwo). I to samo w łazience, gdzie panowie musieli po skończonej pracy położyć gładź i pomalować, a nieszczęsna sąsiadka również i tam ma zielony akcent. Lepiej zapobiegać, bo potem się tylko człowiek nadenerwuje i nabiega niepotrzebnie...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
20 listopada 2013 o 23:37

Dziadek mojego męża przez całe życie był strasznym skurczybykiem. Dzieci wychowywał "twardą ręką", nie okazywał żadnych cieplejszych uczuć, jego dzieci wszystkie jak jeden mąż ( a jest ich pięcioro) wyprowadziły się z domu najszybciej jak mogły. Wnuki też nie wspominają dziadka zbyt ciepło, pamiętają wakacje w czasie których tyrały w polu równo z dorosłymi, i inne nieprzyjemne sytuacje. Ale kiedy dziadek zaczął czuć się staro, jego podejście do ludzi, a zwłaszcza rodziny zmieniło się o 180 stopni. Ja poznałam go niedługo po "przemianie" i przez długi czas nie mogłam pojąć czemu wszyscy się czepiają takiego miłego staruszka. Dopóki z opowieści bliskich mojego ukochanego nie wyłonił się obraz tyrana, wymagającego od wszystkich nie wiadomo czego, i nie dającego w zamian choćby uśmiechu, czy dobrego słowa, za to besztającego dzieciaki bez litości na każdym nieomal kroku... Zresztą z tego co zauważyłam, to dość częste zachowanie - ludzie którzy przez większość życia byli jak, za przeproszeniem, wrzód na dupie, na starość nagle robią się słodcy jak miód, bo boją się zostać sami. Jednak w rodzinie mojego męża dość mocno jest zakorzenione dbanie o seniorów, więc mimo tego co dziadek zrobił swoim dzieciom i wnukom, wszyscy się o niego troszczyli do ostatnich dni. Bo mimo wszystko był przecież ich ojcem i dziadkiem. Ale zdaję sobie sprawę, że są rodziny o innym podejściu do tej kwestii, i są też "dziadkowie", którzy ewidentnie nie zasłużyli sobie nawet na podanie przysłowiowej szklanki wody. Taka jest przykra prawda, i dlatego ja osobiście staram się nie oceniać takich sytuacji, bo nie da się tak naprawdę stwierdzić na pierwszy rzut oka, kto w danej sytuacji jest "tym złym".

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
21 października 2013 o 19:09

Oj, dziewczyny, dziewczyny, aleście się posprzeczały. A w rzeczywistości każda z was ma trochę racji. Ważną rzecz napisała ciut nade mną koleżanka o nicku fala "gdy się z kimś jest i zna się jego zwyczaje(...)", a Blackmoon z kolei zwróciła uwagę na inną rzecz-mianowicie na to, że para z historii zwykle kontaktowała się w niedzielę. I biorąc pod uwagę te dwie rzeczy wcale się nie dziwię, że "Monika" nie zaczęła się mocno martwić wcześniej. Sama kiedyś miałam faceta który pracował w tygodniowych delegacjach. Ja byłam wtedy w liceum, więc miałam podejście typowej nastolatki, pisałam miliony smsów dziennie, i ogólnie byłam upierdliwa jak chyba większość nastolatek w swoim pierwszym poważnym związku :) Natomiast mój ówczesny ukochany był ode mnie starszy o 6 lat, i naprawdę ciężko zapierdzielał. Wracał do domu w piątek wieczorem, a wyjeżdżał w niedzielę wieczorem. I już pierwszego tygodnia tej pracy zapowiedział, że nie zawsze będzie miał czas, siłę, czy nawet ochotę odpisywać od razu na każdego, albo choćby co dziesiątego smsa. Zaakceptowałam to, i zdarzało się, że odpisywał po kilku minutach, a zdarzało się też, że na odpowiedź czekałam kilka dni. Rekordowe były trzy tygodnie pracy w olbrzymiej rozlewni soków, kiedy pracy miał tyle, że ostatni kontakt po wspólnym weekendzie, to był sms oznajmiający, że dojechał na miejsce, i kolejny w piątek rano, bądź po popołudniu, że będzie w domu np. o 22. Nie raz też robił mi niespodzianki, nie odzywał się wcale, i nagle pojawiał się w drzwiach (miałam klucze do jego mieszkania, i w piątki prosto po szkole, a w wakacje z samego rana jechałam do niego, sprzątałam i robiłam nam kolację). Kilka razy było też tak, że nie było sensu wracać przez całą Polskę, i po dwóch dniach tłuc się z powrotem, więc cała ekipa zostawała na weekend w mieście w którym pracowali, często pracując również w weekend, żeby szybciej wrócić do domu. I wtedy dostawałam tylko informacje, że zostają, a pozostały "kontakt" był bez zmian. Więc gdyby np. wtedy coś mu się stało, to też nie miałabym o niczym pojęcia, oczywiście dopóki nie dowiedziałaby się jego matka, dlatego też wcale się nie dziwię, że dziewczyna się nie martwiła, bo co jak co, ale takiego świństwa tez bym się nie spodziewała. Uff..Strasznie długie to wyszło :) Chodziło mi głównie o to, że nie ma co się dziwić, że bohaterka nie zaczęła panikować, bo zwyczajnie nie czuła powodu do zmartwień-przecież była ta niedoszła teściowa, która w takiej sytuacji powinna była ją poinformować, a skoro się nie odzywała, to dziewczyna sądziła, że nie dzieje się nic niepokojącego. I właśnie dlatego ta kobieta jest tak piekielna w tej historii.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
20 października 2013 o 14:46

Ja sama, może nie aż tak drastycznie, bo z poprzednim facetem byłam nieco ponad 1,5 roku, poznałam swojego męża pod koniec sierpnia, na początku września byliśmy już parą, a w grudniu podjęliśmy decyzję o ślubie, który odbył się pierwszego marca następnego roku. W tym roku obchodziliśmy piątą rocznicę ślubu, i jak dotąd :) cały czas twierdzę, że to była najlepsza decyzja w moim życiu.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
5 października 2013 o 22:20

Werbeno kochana! Tyle razy myślałam o tobie i zastanawiałam się jak sobie radzisz, że jak zobaczyłam Twoją historie, to aż mi niekontrolowana łezka radości spłynęła :) Dziwne to, ale chociaż nie znam Cię wcale, to bardzo Cię lubię, i martwiłam się o Ciebie, także kamień spadł mi teraz z serca, że jesteś i jak zwykle dajesz radę :) Nie napiszę nic nowego, bo jak wszyscy tu życzę Ci zdrowia, siły i wytrwałości. Widzisz jak Cię tu wszyscy kochają-jak Ci czasem źle, to pomyśl o nas :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
28 września 2013 o 20:20

@Marvel90-to 112 to w ogóle jakaś ściema jest! Parę dni temu dzwoniłam w sprawie żula rezydującego tymczasowo u mnie na klatce. Stwierdziłam, że nie będę zawracać gitary policji z taką pierdołą, więc próbowałam dodzwonić się na straż miejską, ale po kilkunastu(!)minutach czekania nie wytrzymałam, i spróbowałam na 112. A tam pani kazała mi dzwonić... po straż miejską... Nawet numer mi podała. W końcu dodzwoniłam się na policję (bo do straży nie szło za cholerę się dobić..), dyspozytor elegancko przyjął zgłoszenie, nawet obiecał, że ktoś się tym zajmie, a w końcu i tak wyszło na to, że żul się wyspał, przez 7 godzin zdążył prze trzeźwieć, pozbierał się i sobie poszedł, a ani policja, ani straż się nie pojawiła... Ja rozumiem, że są zajęcie, ale kurczę-7 godzin? Serio?

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 września 2013 o 1:38

Współczuję Ci z całego serca, i życzę jak najlepiej. Nie chcę nawet sobie wyobrażać jak się poczułaś w tamtej chwili. Mam tylko nadzieję, że P1 okaże się złym prorokiem, i jednak dasz radę, i będziesz mogła napisać jeszcze niejedną historię, choć może lepiej na wspaniali.pl :) A co do regularnych badań, to nigdy nie ma pewności. Moja teściowa także badała się regularnie, i dbała o zdrowie, a mimo to kiedy wykryli u niej raka piersi lekarz opierniczył ją, że nie robiła badań, bo guz był takiej wielkości, że jego zdaniem rozwijał się co najmniej ze dwa lata. Podobno kiedy pokazała mu wyniki badań sprzed pół roku, to przez dłuższą chwilę nie mógł wykrztusić słowa. W jej historii niestety nie było happy endu, bo cholerstwo rozwijało się w zastraszającym tempie, i bardzo szybko zaczęło dawać przeżuty, jednak w twoim przypadku mocno trzymam kciuki żeby wszystko skończyło się dobrze. Pozdrawiam Cię serdecznie, trzymaj się.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
24 sierpnia 2013 o 0:37

Drill, uwielbiam czytać twoje komentarze, ale za tę patriotyczną, nie skośnooką salmonellę to masz u mnie duże piwo :D Uśmiałam się jak głupia :D

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
2 sierpnia 2013 o 21:54

A tak jeszcze troszkę z innej strony-rozumiem, że głównym problemem w Twoim przypadku są problemy zdrowotne, ale podobno kiedy para przez dłuższy czas stara się bezowocnie o dziecko, dobrze jest zrobić sobie przerwę, trochę zmniejszyć ciśnienie na zajście w ciążę, i wtedy, kiedy zniknie parcie i cała ta stresująca napinka, często się udaje, i jest wielkie pozytywne zaskoczenie. Znam osobiście dwa takie przypadki, a słyszałam o kilku kolejnych. A nawet jeśli to nie pomoże, to odrobina relaksu, i zwolnienie tempa w "biegu po malucha" na pewno wam nie zaszkodzi :) Osobiście trzymam za was mocno kciuki, i mam nadzieję, że w końcu będziecie mieli upragnione maleństwo, bo chociaż moja ciąża nie była planowana, a wręcz była olbrzymim zaskoczeniem, to doskonale rozumiem Twoją potrzebę posiadania dziecka, i z całego serca życzę Ci tego szczęścia. Pozdrawiam, i życzę wszystkiego dobrego.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
20 lipca 2013 o 19:03

Ha! Mi ostatnio jakiś koleś próbował bezczelnie podprowadzić rower z bramy. Mieszkam na parterze, do niedawna bardzo często przypinałam rower do poręczy, na wprost swoich drzwi. Kilka dni temu wracając ze sklepu zastałam na klatce jakiegoś śmierdzącego typa. Zapytałam co tu robi, bo brama nam się zamyka normalnie, i zwykle nikt nieznajomy nie przesiaduje na klatce, dlatego jak widzę jakiegoś obcego w bramie, zawsze pytam kto zacz i do kogo. Ten zaczął się motać, stwierdził, że czeka na jakiegoś Adriana, tyle, że w mojej bramie nie mieszka żaden Adrian, więc typ mi się z miejsca nie spodobał. Postanowiłam popatrzeć na niego chwilę przez judasz. Odłożyłam siaty, podchodzę do drzwi, a tu niespodzianka-mój judasz zaklejony kawałkiem jakieś ulotki. Otworzyłam drzwi i oderwałam tę ulotkę. Zamknęłam drzwi. Ale coś mi nie dawało spokoju, i postanowiłam wprowadzić rower do mieszkania. Nie zdążyłam go jeszcze dobrze oprzeć o ścianę, jak usłyszałam, że nasz "gość" wychodzi z bramy, w akompaniamencie przekleństw, o dziwo sam, bez "Adriana". :)

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
13 lipca 2013 o 1:26

Jakie "przestańcie wsiadać na chłopaka"? Zachował się maksymalnie nieodpowiedzialnie, wykazał się kompletnym brakiem rozumu i szacunku do własnych rodziców, i ciężkiej pracy swojego ojca. Prawdę powiedziawszy nie jestem w stanie nawet do końca ogarnąć jak można zrobić coś takiego. Czy w wieku 19 lat bylibyśmy w stanie zarządzać firmą? Tak jak i ty, podejrzewam, że większość ludzi nie potrafiłaby dobrze zarządzać firmą. Ale ja przede wszystkim zrobiłabym wszystko co w mojej mocy, żeby tej firmy nie rozpieprzyć! Bo zwyczajnie nie potrafiłabym potem spojrzeć w lustro, a co dopiero ojcu w oczy... Można by go może jeszcze usprawiedliwiać, gdyby został postawiony przed faktem: od dziś jesteś szefem, radź sobie, nikt ci nie pomoże. Ale on miał pomoc, choćby w postaci autora, którego pozbył się tylko po to , żeby nikt go nie kontrolował. A skoro tak bardzo "obawiał się", że autor go okradnie, to mógł poprosić o pomoc w zarządzaniu kogokolwiek innego, komu ufał. Ale on nie chciał prowadzić tej firmy, tylko sobie na niej poużywać. A co do tego, że ojciec nie wprowadzał go w sprawy firmy-tak naprawdę powodów takiego zachowania mogłyby być tysiące, ale wydaje mi się całkiem prawdopodobne, że ojciec doskonale zdawał sobie sprawę, do czego zdolny jest jego synek, i zwyczajnie nie chciał żeby młody miał cokolwiek do czynienia z dorobkiem jego życia?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
22 czerwca 2013 o 14:00

To przez wysokość. Nie pytajcie, mnie jak dokładnie się to dzieje, bo dawno temu mi to ktoś tłumaczył, i jedyne co zapamiętałam, to właśnie to, że to przez wysokość. Ale czy chodzi o ciśnienie, czy o co innego, to nie mam pojęcia. :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
17 czerwca 2013 o 12:31

@Mroovkoyad-O matko! Też tak kiedyś zrobiłam! Mało tego, ponieważ kolejka była dość długa, nie słyszałam wyraźnie co pani mi odpowiedziała,i myślałam, że z uprzejmości wobec innych ludzi mi odmawia, i namawiałam ją usilnie, powtarzając się ze trzy razy, tymczasem pani nie odmawiał podejścia do kasy, tylko próbowała mi powiedzieć, że nie jest w ciąży. Niestety, to były pierwsze dni mojej pracy, i starałam się wszystko robić cacy, a akurat siedziałam na kasie z pierwszeństwem dla ciężarnych, i biedna kobieta w końcu się ugięła i podeszła. Dopiero wtedy udało jej się wytłumaczyć jakiego buraka strzeliłam... Na szczęście obyło się bez fochów, i nawet się trochę pośmiała, ale jak mi wtedy było głupio... :)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 czerwca 2013 o 1:22

Ja niedługo będę zapewne również przechodzić taką gehennę, bo mój teść zamierza kupić sobie komputer. A pisać smsy uczyłam go kilka miesięcy, i do dziś nieraz do mnie przychodzi żebym mu pomogła. A specjalnie wybrałam mu telefon z możliwie najprostszą obsługą, bo przy poprzednim już nie dawałam rady, jak przychodził do mnie po kilkanaście razy dziennie, zapytać o jakąś pierdołę. Namówiłam go żeby zapisał się na jakiś kurs obsługi komputera dla seniorów, ale obawiam się, że to i tak niewiele da, bo można mu tłumaczyć jedną rzecz milion razy, a on i tak zapomni, o ile w ogóle słucha co się do niego mówi...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
9 czerwca 2013 o 13:11

Ten bank to chyba w ogóle ma problem z ogarnięciem takich rzeczy. Moja teściowa miała u nich konto i kartę kredytową. Niestety teściowa zmarła ponad półtora roku temu, bank był o tym informowany kilka razy, mimo to nadal przysyłają listy na jej nazwisko. Już nawet tam nie dzwonimy, tylko od razu niszczymy, bo naszarpał się z nimi i mój teść, i mój mąż, i nawet ja , ale nic to nie dało...

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
10 maja 2013 o 11:32

Przesadzacie. Ostatnio dwóch łebków urządziło sobie niedaleko mojej bramy zabawę polegającą na podpalaniu ulotek i ogłoszeń przyklejonych do latarń i czegoś w rodzaju tablicy ogłoszeń. Akurat koło nich przechodziłam, opieprzyłam ich i kazałam spadać, co też chłopcy szybciutko wykonali. nie używałam siły, ba nawet nie podniosłam głosu, a i wątpię żeby się mnie przestraszyli, bo nie ma czego, zresztą byli tak naprawdę niewiele młodsi ode mnie...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
5 maja 2013 o 20:06

W komentarzach do tamtej historii ktoś wrzucił bardzo fajnego linka-polecam autorce, i wszystkim innym, których namówili na te nieszczęsne golarki :) http://prawnik-na-macierzynskim.blog.pl/2012/10/26/%E2%80%9Eshave-yourself%E2%80%9D-czyli-ogol-sie-kobieto%E2%80%A6-a-bedziesz-szczesliwsza/

« poprzednia 1 27 8 9 10 11 12 13 14 15 16 następna »