Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anulla89

Zamieszcza historie od: 4 marca 2011 - 3:58
Ostatnio: 21 lipca 2020 - 7:53
O sobie:

Skoro już tu zajrzałeś, to Ci powiem co nieco... Urodziłam się w 89' w najpiękniejszym polskim mieście (czyli oczywiście we Wrocławiu). Mam wspaniałego, gburowatego męża, i dwie wiecznie uśmiechnięte córki (roczniki 2008 i 2018). Poza tym jestem fanką kotów, mam jednego biało czarnego, przygarniętego wprost z chodnika pod blokiem, lenia o niesamowicie miękkim futerku, i drugiego, szroburego rozrabiakę, uzyskanego w identyczny sposób :) Tyle chyba Ci wystarczy? Miłego dnia życzę:)

  • Historii na głównej: 12 z 19
  • Punktów za historie: 2471
  • Komentarzy: 403
  • Punktów za komentarze: 1568
 
[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
5 maja 2013 o 19:38

Bez igły... :) W mojej rodzinie krąży anegdotka o moim bracie właśnie na ten temat. Otóż gdy mój brat był w wieku mocno przedszkolnym, przy jakimś zastrzyku mama obiecała mu, że nic nie poczuje, bo pani pielęgniarka zrobi zastrzyk bez igły. Brat nie dał po sobie od razu poznać, ze coś jest nie tak, więc mama myślała, że wybieg się udał, i zapomniała o sprawie. Po kilku miesiącach próbowała wcisnąć mu jakiś inny kit, a on na to z posępną miną: "Ta, jasne, pewnie będzie tak samo jak z tym zastrzykiem bez igły..." :D

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
1 maja 2013 o 13:52

Tak to działa? To teraz już wiem, czemu sąsiadka z góry tak krzywo na mnie patrzy, odkąd zalała mi łazienkę, i dostałam prawie 4000 zł odszkodowania z mojej ubezpieczalni...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
1 maja 2013 o 13:48

Exe19-to masz drugą: win+D

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
15 kwietnia 2013 o 14:32

@Asica78 Podejrzewam, że genialny oszust nie był na tyle genialny, żeby użyć także innego aparatu, więc wystarczy sprawdzić IMEI telefonu z którego wysłano sms, i tego który na co dzień "używa" właściwego numeru, i od razu wiadomo, czy to ta sama osoba.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
6 kwietnia 2013 o 14:16

Widzisz, a ja mam odwrotnie. Tzn. młodo wyszłam za mąż i młodo urodziłam. Jak niestety większość mam, od momentu narodzin mojej córy nie miałam stałego kontaktu ze wszystkimi swoimi znajomymi, a właśnie teraz większość z nich jest na tym etapie który ja "zaliczyłam" jakieś pięć lat temu. Czuje się młodo, i zdaję sobie sprawę, że w oczach niektórych ludzi jestem wręcz gówniarą, ale większość swoich znajomych pamiętam z czasów liceum, i wcześniej, i jak teraz patrzę na zdjęcia ich dzieci na fb, to czasem łapie się na myśleniu "ło matko-przecież ona/on jest taka młoda!" Po czym po chwili uświadamiam sobie, że przecież to ludzie w moim wieku, a ja sama mam już prawie pięcioletnią córkę :) Mam nadzieję, że nie brzmi to jakoś koślawo, bo nie chodzi mi o to, że ja jestem zajebista, a moi znajomi nie powinni mieć dzieci, tylko, że przez to, że nie mam z tymi ludźmi stałego kontaktu nie jestem w stanie zauważyć jak się zmienili przez te lata, i cały czas mam w głowie obraz rozbrykanych nastolatków, a nie statecznych mamusi, tatusiów, mężów i żon :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
2 kwietnia 2013 o 17:59

Moja mama miała podobne przeżycia po urodzeniu mnie. Po niedokładnym wyczyszczeniu macicy, rozwinął się stan zapalny. Żyje tylko dzięki temu, że czekała do końca ciąży z leczeniem zęba, i tuż po porodzie dentysta przepisał jej bardzo silny antybiotyk, który zahamował dalszy rozwój wypadków. Ale brakowało bardzo niewiele, bo mama trafiła do szpitala z silnym krwotokiem, zabrana z ulicy, a mój tato, mimo, że chłop twardy, zawsze powtarza, że nigdy się tak nie bał. Tylko w tym przypadku nikt nie wiedział, że coś jest nie w porządku, i że będą z tego takie problemy.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
29 marca 2013 o 21:38

Nie jestem w stanie ogarnąć, jaki ciąg logiczny zaszedł w głowie tej kobiety, że z całej grupki osób znajdujących się w pobliżu, ona wybrała akurat ciebie? Ktoś jest w stanie mi wytłumaczyć "co autorka miała na myśli?" :) Mam tylko nadzieję, że nic poważnego sobie nie zrobiłeś, ja też lubię jeździć na rowerze, bez względu na porę roku :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
29 marca 2013 o 0:55

Ja tak mam, i nie zliczę już ile razy byłam podejrzewana o branie narkotyków. Czy to jawnie, czy "w żartach", czy też właśnie jak w historii, kiedy ktoś próbował moją figurą "zainteresować" osoby które mają jakiś wpływ na moje życie. Takie sytuacje były na szczęście tylko trzy, z czego dwie dotyczyły mojej rodziny-raz rodziców, a raz męża, i w obu sytuacjach osoba "uprzejmie donosząca" została zabita śmiechem, i posłana na drzewo. W trzeciej natomiast wiedziałam co się święci, i uprzedziłam mojego przesympatycznego szefa, jakich rewelacji na mój temat przyjdzie mu wysłuchać, a że znał sytuację od jakiegoś czasu, to nawet zrobił ładną scenkę, po której miałam święty spokój :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 marca 2013 o 16:48

Dobrze, teoretycznie się da, ale jak często się to zdarza? Poza tym, mój błąd, przyznaję, nie napisałam tego, ale oni się zabezpieczali. A poza tym to, że się da, nie oznacza, że ona w tę ciążę zaszła, bo nie zaszła, a jedynie chciała zatrzymać chłopaka przy sobie. A tak poza tematem, sama co prawda nie lubię takich pytań, ale teraz naprawdę nie rozumiem-za co minusy? Jeśli za stwierdzenie, że historia jest nieprawdziwa, to przecież jedynie powtórzyłam słowa autora, więc...?

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 5) | raportuj
22 marca 2013 o 23:46

Ta historyjka jest nieprawdziwa, ale ja znam lepszą, i co ważne-autentyczną. Miałam sąsiadów, dwóch chłopaków mniej więcej w wieku mojego starszego brata. Starszy z nich w wyniku splotu kilku niefortunnych zdarzeń, i trochę przez swój brak asertywności, spotykał się jakiś czas ze strasznie głupią dziewczyną. Związek zakończył się dość szybko, kiedy dziewczyna powiedziała, że jest w ciąży. Sąsiad chodził zmartwiony, dopóki nie porozmawiał z moim bratem, któremu w trakcie naszej rozmowy na temat biednego sąsiada, przypomniało się pewne wyznanie starszego z braci. Poleciał niemal natychmiast piętro niżej, żeby go uświadomić. Później co prawda trochę się z niedoszłego ojca koledzy śmiali, ale przynajmniej nie jest uziemiony z tą ... dziewczyną. A co takiego przypomniało się mojemu bratu? Otóż niezbyt rozgarnięty bohater mojej opowiastki, zwierzył mu się niewiele wcześniej, że oni w łóżku, to tylko anal, bo ona od dłuższego czasu leczy jakiś tam stan zapalny, i normalnie jej lekarz zabronił... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy mój brat z triumfalnym uśmiechem oznajmił mu jakiego właśnie dokonał odkrycia, musiał mu wytłumaczyć dlaczego tak się w ciążę nie da zajść...

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
22 marca 2013 o 21:49

Jakby się zwrócił o wyjaśnienia, to by było spoko, sęk w tym, że bez żadnych wyjaśnień stwierdził, że nie zapłaci...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
13 marca 2013 o 20:17

@Bedrana- muszę cię zmartwić-twoja dobra wiadomość wcale nie jest taka dobra... Przed urodzeniem dziecka, moje miesiączki wyglądały tak, że po założeniu tamponu zapominałam, że w ogóle coś jest "nie tak". Nigdy nie bolał mnie brzuch, nie miałam obrzękniętych piersi, ani żadnego, ale to naprawdę żadnego objawu miesiączki, poza krwawieniem oczywiście. Natomiast od kiedy urodziłam, co miesiąc, przez te kilka dni jestem "wyjęta" z życia, boli mnie wszystko, nie tylko brzuch, a piersi nie bolały mnie tak nawet kiedy karmiłam, i z rozmiaru 65D, zrobiło się 75DD, i to dosłownie w "kilka dni", bo bardzo późno zaczęło mi się tworzyć mleko. Z kolei moja dobra koleżanka od zawsze miała bolesne miesiączki, a po każdej kolejnej z trzech ciąż było tylko gorzej. I choć słyszałam, że podobno ciąża pozbawia "efektów specjalnych" podczas okresu, to osobiście znam tylko jedna dziewczynę, której się to sprawdziło.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
28 lutego 2013 o 18:35

Staruszkowie zachowali się źle, co do tego nie ma wątpliwości. Ale tak sobie myślę, że nie ma co na nich aż tak wieszać psów, bo kiedy oni byli młodzi, to do lasu szło się właśnie ZBIERAĆ grzyby, jagody i inne dobrodziejstwa, a nie na nie POPATRZYĆ... Rozumiecie mnie?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2013 o 13:00

Miyako, Marli nie mówi o swoim zegarku, tylko o zegarku który jest umieszczony na elektronicznej tablicy na przystanku. Wyświetlają się na niej godziny odjazdów kolejnych linii i aktualna godzina. I też zauważyłam, że często się zdarza, ze autobus, czy tramwaj odjeżdża szybciej niż pokazuje tablica. Na szczęście ostatnio praktycznie nie korzystam z komunikacji miejskiej :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
15 lutego 2013 o 1:00

My zapłaciliśmy DJ-owi 500zł, i nie był to bynajmniej jakiś popierdółek, nie wiadomo skąd, tylko normalny DJ, grający na co dzień w porządnym klubie. Ba, na tyle dobry, że kuzyn mojego męża (który znał go właśnie z tego klubu), nie mógł się nadziwić jak udało nam się go ściągnąć na sobotę. Ale po pierwsze, to był "zaprzyjaźniony" DJ lokalu w którym urządzaliśmy wesele, a po drugie, to było pięć lat temu, więc ceny mogły w tym czasie pójść w górę. A co do historii-no cóż, autor ma teraz przykrą nauczkę na przyszłość, żeby zawsze spisywać umowę, zwłaszcza z rodziną i wszelkiej maści "znajomymi". Niestety bolesna prawda jest taka, że w takiej sytuacji prędzej oszuka cię "bliski" niż obca osoba. Wiadomo, nie można uogólniać, bo przecież nie każdy próbuje wykorzystać rodzinę, jednak z mojego doświadczenia wynika, że takich cwaniaków jest zdecydowanie za dużo...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
29 stycznia 2013 o 21:09

Mhl-no widzisz, tak jak napisałeś-prawie każdy. A ja np. byłam chyba dziwnym dzieckiem, bo bardzo lubiłam zastrzyki. Do tego stopnia, że kiedy np. nie chciałam iść do lekarza w czasie choroby, to mama mówiła "no chodź, może pani doktor zrobi ci zastrzyk..." Ale to wynikało z tego, że zawsze bardzo "ładnie" przyjmowałam zastrzyki, i wszystkie pielęgniarki i lekarze bardzo mnie z tego powodu chwalili, a chyba każde dziecko lubi słuchać pochwał na swój temat :)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 stycznia 2013 o 16:31

A właśnie, że się nosi. Ba! Sama noszę moherowy beret. W dodatku z antenką. A co! :) Poważnie. I podobno nawet mi w nim ładnie :) Autorko-masa błędów, okropnie rażących w oczy. Wypadałoby przed dodaniem jednak przeczytać historię, i poprawić te wszystkie okropne byki, choćby z szacunku dla czytelnika, albo żeby nie musieć czytać milionów komentarzy wytykających te właśnie błędy. Nie wiem jak innym, ale mi jest wstyd, kiedy ktoś musi zwracać mi uwagę na takie rzeczy...

[historia]
Ocena: 14 (Głosów: 14) | raportuj
28 stycznia 2013 o 15:13

Przykro mi. W czasie pogrzebu mojej teściowej, jej córka chrzestna, a kuzynka mojego męża, włożyła list do niej, pod swoją wiązankę. Nikt o tym nie wiedział, dopóki nie uprzątnęliśmy kwiatów po pogrzebie. Mój mąż zaniósł ten list do kamieniarza, i poprosił aby podczas stawiania nagrobka włożyli go pod płytę. A twoja ciotka, jeśli już zrobiła coś takiego, to nie powinna była dopuścić, żebyś się o tym dowiedział. Może to nie do końca w porządku, ale "czego oczy nie widzą..."

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
27 stycznia 2013 o 17:38

Ja dobrze wiem, że nasza. Napisałam przecież, że gdyby mój mąż zauważył to od razu, to w ogóle nie byłoby problemu, jak też, że gdyby sam spróbował motocykl przerejestrować, to problem byłby rozwiązany wcześniej. Proponowaliśmy chłopakowi zwrot pieniędzy, ale motor tak mu się podobał, że nie chciał o tym słyszeć. Właśnie o tę korektę chodzi mi w całej historii-bo sami nie mogliśmy tego zrobić, a poprzedniego właściciela nie dało się złapać. I nie wystarczył fakt, że osoba wpisana na umowie nie istnieje, bo poza tymi imionami wszystkie dane mojego męża się zgadzały, a tłumaczenie, ze to zwykła pomyłka, którą można zweryfikować choćby na podstawie jego dowodu osobistego, jakoś nie spotkało się ze zrozumieniem. Nie wiem, bo nie pracuję w urzędzie, możliwe, że ktoś nas źle poinformował, ale z informacji które uzyskaliśmy wynikało, że: -swoją umowę możemy poprawić sami, ale nic nam to nie da, dopóki poprawiona nie będzie ta przedstawiona w urzędzie w Gnieźnie -żeby poprawić tamtą umowę, potrzebujemy poprzedniego właściciela, bo przy poprawce musi być jego podpis, i to on ma zanieść tę poprawioną umowę do swojego urzędu -nie może tego zrobić(tzn.tych poprawek) jakiś urzędnik, na podstawie dostępnych dokumentów, bo nie... Chodzi mi o to, że bez poprzedniego właściciela nie mogliśmy ruszyć z miejsca, a jego nie dało się zlokalizować, a tym samym poprosić o pomoc. I nikt nie potrafił nam podać rozwiązania tej sytuacji. A z tą wadą prawną, to chyba nie do końca, bo my też nie wiedzieliśmy, że z tego wyniknie jakiś problem. Wiem, że "nieznajomość prawa nie zwalnia.. etc.", ale nie było tu naszej złej woli, i niczego nie zatailiśmy naumyślnie, tylko sami też o tym nie wiedzieliśmy. Oczywiście jakby się ktoś uparł, to by wykazał naszą winę, ale jak już napisałam-gdyby chłopak chciał, to odzyskał by swoje pieniądze, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Od razu odpowiem na pytanie Gm3rcia, cytatem z maila, którego mi wysłał nowy właściciel. "(...)Przy kolejnym podejściu od razu naświetliłem sprawę facetowi w okienku, on już zaczął mi tłumaczyć, że mam szukać tamtego gościa, ale powiedziałem, żeby chociaż przejrzał to co przyniosłem, i sprawdził, czy reszta jest w porządku, a tam, między kartki "zawieruszyła" mi się stówa, i nagle problem zniknął-wszystko dało się wprowadzić do systemu, i dostaliśmy normalny dowód, bez żadnych dalszych przygód.(...)"

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
27 stycznia 2013 o 13:57

Powiem wam szczerze, że kiedy byłam w widocznym okresie ciąży, to liczba zaczepek na ulicach wzrosła w moim przypadku diametralnie. I tak samo, kiedy później wychodziłam gdzieś z córą w wózku. Nie wiem o co chodzi tym facetom... Jeden nawet jechał za mną wzdłuż ulicy przez całkiem spory kawałek, i odpuścił dopiero kiedy pojawił się mój mąż, na którego właśnie czekałam. Wcześniej wmawiał mi, że jestem samotna, dziecko potrzebuje ojca, itd. I większość z tych amantów wcale nie była pijana, a okres z widocznym brzuszkiem przypadał u mnie na lato, więc z daleka było widać, że jestem z ciąży...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
19 stycznia 2013 o 16:51

Kuzynka mojego taty przewróciła się na rowerze. Miała wtedy ok.5-6 lat. Zjeżdżała z niedużej górki, niestety ścieżka była wysypana żwirem, a ona sunęła po niej przez chwilę twarzą. W związku z tym, całe zadrapanie było czarne, a w kilku miejscach, pod skórę dostały się maleńkie kamyczki. Lekarz który jej to opatrzył, zdezynfekował co prawda otarcie, ale tych małych kamyczków już nie powyciągał, dzięki czemu kobieta do dziś ma na lewym policzku trzy stylowe paseczki, złożone z czarnych punkcików...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
16 stycznia 2013 o 0:05

A tak w ogóle, Trooper, to "niech się wstydzi ten, który robi, a nie ten, który widzi".

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2013 o 0:05

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 26) | raportuj
8 stycznia 2013 o 17:27

Też mnie tak kiedyś próbowała okraść sklepikarka! Byłam troszkę starsza, bo swoją stówkę dostałam na dziesiąte urodziny. Próbowałam walczyć, i powiedziałam, że jeśli nie odda mi mojego pieniążka, to ja zadzwonię na policje, że próbuje mnie okraść. Nie chciała odpuścić, i zaczęła na mnie krzyczeć. Wyszłam ze sklepu ze łzami w oczach i straszliwym poczuciem krzywdy, i spotkałam kolegów mojego starszego brata. Opowiedziałam im co się stało, weszli w pięciu do sklepu, a po chwili oddali mi moją stówkę:) Nie wiem, i chyba nie chcę wiedzieć, co jej powiedzieli. Wiem natomiast, że wszyscy sąsiedzi dowiedzieli się o tej sytuacji, i po jakimś czasie zamiast spożywczaka, ktoś inny otworzył tam drogerię :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 9) | raportuj
2 stycznia 2013 o 14:58

Nie wiem co mieli na celu rodzice autora, ale wiem dlaczego ja nie powiedziałam mojej córce od razu o śmierci mojej teściowej. Moja córa miała wtedy trzy lata, nigdy wcześniej nie mieliśmy "okazji" porozmawiać z nią o śmierci, a znając ją wiedzieliśmy, że mimo tego iż tak naprawdę nie zrozumie do końca co się stało, i tak będzie bardzo rozpaczać. Postanowiliśmy z tym poczekać, i po jakimś czasie stopniowo oswoiliśmy ją z tym smutnym faktem. Tyle, że nam było o tyle łatwiej, że moja teściowa chorowała, i kilka ostatnich tygodni życia spędziła w szpitalu, więc mała była przyzwyczajona, że babci nie ma w domu. Nigdy też nie okłamywaliśmy jej, że babcia wróci do domu. Mój teść natomiast, po śmierci żony znalazł jakieś ukojenie w Bogu i kościele, delikatnie wytłumaczył małej jak to wygląda z jego punktu widzenia, i od tej pory córa czasami prosi żebyśmy pojechali na cmentarz, gdzie na nagrobku jest zdjęcie babci i opowiada jej różne rzeczy. A co do historii-myślę, że oprócz kłótni w obecności skołowanego autora, nie było to jakieś bardzo piekielne, bo i jedna strona (rodzice), i druga (nauczycielka), chcieli dobrze. Rodzice autora trochę źle to załatwili, ale takich rzeczy chyba nie da się do końca dobrze zrobić. A nauczycielka po prostu nie wiedziała. Niemniej, to co czuł wtedy autor było jak najbardziej piekielne, choć nie było tam niczyjej złej woli, i bardzo mu współczuję takiego przeżycia.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 grudnia 2012 o 4:11

@Naa-ta...cudowny multitasking... Szkoda, że to przeszkolenie w każdej dziedzinie, to tak bardziej teoretycznie... Byłam kiedyś kasjerką w tesco. Trzeciego dnia mojej samodzielnej pracy, zadzwonił telefon informujący mnie, że mam iść na stoisko z wędlinami i serami. To nic, że nie wolno mi dotknąć krajalnicy, że stałam tam grubo ponad godzinę, mimo, że miałam stać 20 minut, i że był 17.12 i ludziów jak mrówków, a mi nawet nikt nie pokazał jak obsłużyć takie gówniane ustrojstwo do pakowania tych nieszczęsnych plasterków. Na szczęście pierwsza klientka miała anielską cierpliwość, i zaczekała bez komentarzy aż dojdę do tego jak zapakować ten jej ser :), a i reszta kolejki chyba poznała moje kasjerkowe wdzianko, i nie marudzili za bardzo. Ale co się zestresowałam to moje :)

« poprzednia 1 27 8 9 10 11 12 13 14 15 16 następna »